• Nie Znaleziono Wyników

Między niedoborem a nadmiarem pamięci

Zraniona pamięć — życiodajna moc widma

1. Między niedoborem a nadmiarem pamięci

Trauma to coś, co nas głęboko dotyka, uderza we wrażliwe miej-sca naszej konstrukcji, a to nadaje ruchowi pamięci napięcie. Zranio-ne wspomnienia poruszają się między Scyllą amZranio-nezji a Charybdą uporczywości.

Wydaje się niekiedy, że najlepiej po prostu zapomnieć, wymazać niedobrą historię, usunąć ruiny i blizny z pola widzenia, skoncentro-wać się na teraźniejszości, myśleć o przyszłości i w ten sposób osłonić kolory życia, które jest, przed popiołem minionych wydarzeń. Nie-stety, amnezja rzadko kiedy bywa dobrym wyborem. W tradycjach mitycznych zapomnienie jest równoznaczne ze śmiercią2. Skoro coś się wydarzyło, stało się częścią naszej historii, jakimś ogniwem nas samych — dlatego utrata wspomnień zawsze jest w pewnym stopniu zanikaniem tożsamości. W dodatku odmowa pamięci często sprawia, że zło trwa, że jego toksyczne opary niszczą życie daleko poza historycznym punktem, w którym się wydarzyło. Nienazwana, nieprzyjęta trauma utrzymuje się i w wypartej, zdziczałej postaci poraża pojedyncze egzystencje oraz przestrzeń społeczną. Pisał Ma-rek Zaleski: „Zaniechanie pamięci, fałszowanie pamięci, niepamięć, sprawiają, że zagłada dokonuje się dalej, dalej bowiem pozostaje na-ruszony moralny porządek świata”3.

Niechcianą konsekwencją amnezji jest często postawa lękowa i niezdolność do dialogu. Odrzucając wspomnienia, zachowujemy się niejednokrotnie tak, jak opisał to Jan Błoński w słynnym eseju Biedni Polacy patrzą na getto — staramy się niewygodne fakty po-mniejszyć, zbagatelizować, troszczymy się przede wszystkim o wła-sne dobre imię, wolimy milczeć na temat przeszłości, a jeśli już mu-simy mówić, to tylko po to, by odpierać zarzuty. Pisał Błoński: „To my sami boimy się kreta, który drąży sumienia. I myślę także, że go nie odpędzimy. A przynajmniej nie odpędzimy go, zapominając

2 Por. M. Eliade: Aspekty mitu. Przeł. P. Mrówczyński. Warszawa 1998, s. 115—137.

3 M. Zaleski: Formy pamięci. Gdańsk 2004, s. 144.

o przeszłości albo przyjmując wobec niej postawę obronną”4. Wła-śnie — nie odpędzimy kreta. Uciekając przed bólem minionego, za-pominamy o pracy podświadomości. Być może jest tak, że nic z tego, co się wydarzyło, nie ginie bezpowrotnie i że to, jacy jesteśmy i co robimy, zależy również od wydarzeń, których obrazu nie potrafimy albo nie chcemy przywołać. Dobrze ilustruje to koncepcja pamięci Henriego Bergsona. Zdaniem francuskiego filozofa, pamięć przecho-wuje szczegóły wszystkich naszych doświadczeń, ale nie wszystkie są od razu dostępne, ponieważ mózg działa jak cenzor, manipu-lując zasobami przeszłości stosownie do praktycznych wymagań ciała5. „Ponieważ przeszłość bez przerwy narasta — pisał Bergson

— tym samym przechowuje się nieograniczenie. […] Bez wątpienia idzie za nami cała w każdej chwili: to, co czuliśmy, co myśleliśmy i [czego — K.M.] chcieliśmy od najwcześniejszego dzieciństwa, jest tutaj, pochylone nad teraźniejszością, która się zaraz doń przyłą- czy […]. Mechanizm mózgowy jest właśnie przystosowany do spy-chania w nieświadomość prawie wszystkiego i wprowadzania do świadomości tylko tego, co zdolne jest oświetlić aktualną sytuację, dopomóc w przygotowywaniu działania, słowem wykonać pracę użyteczną. Co najwyżej przez uchylone drzwi udaje się przemycić wspomnieniom, na prawach luksusu. One to, wysłańcy podświa-domości, ostrzegają nas, ukazując, co wleczemy za sobą bez naszej wiedzy. […] Niewątpliwie myślimy, uświadamiając sobie tylko nie-wielką część naszej przeszłości, ale pragniemy, chcemy, działamy pod wpływem całej tej przeszłości […]”6. Amnezja jest zatem wyj-ściem okaleczającym i iluzorycznym.

Ale i nadmiar pamięci stanowi niebezpieczeństwo. Paul Ricoeur zanotował: „[…] rozbijamy widmo pamięci, która nigdy niczego nie zapomina. Widmo dla nas wręcz potworne”7. Pamięć mitologizo-wana i sakralizomitologizo-wana może być wykorzystymitologizo-wana do wspierania ideologicznych roszczeń bieżącej polityki, może służyć jako

uspra-4 J. Błoński: Biedni Polacy patrzą na getto. Kraków 2008, s. 26.

5 Por. L. Kołakowski: Bergson. Warszawa 1997, s. 56—64.

6 H. Bergson: Pamięć i życie. Przeł. A. Szczepańska. Warszawa 2001, s. 40—41.

7 P. Ricoeur: Pamięć, historia, zapomnienie. Przeł. J. Margański. Kraków 2006, s. 548.

wiedliwienie okrucieństwa albo obojętności wobec zbrodni doko-nywanych na innych. Pamięć traumy może stanowić wezwanie do ksenofobii, nienawiści, rewanżu. Dlatego historyk Arno Mayer twierdził: „Świat jest mniej straszony »widmem człowieka bez pa-mięci« niż widmem człowieka bez zapomnienia”8. Ktoś, kto doznał bólu i dotkliwej straty uporczywie nawiedzających pamięć, staje wobec pokusy zemsty oraz pokusy rozpaczy. Widmo to znakomite alibi. Timothy Radcliffe, były generał zakonu dominikanów, ostrze-gał przed umieszczaniem krzywdy w centrum tożsamości: „Poczu-cie krzywdy jest więzieniem, do którego można się jednak niekiedy przyzwyczaić do tego stopnia, że nie chce się go opuszczać, nawet gdy drzwi stoją otworem. Łatwo jest powiedzieć: »Jestem, jaki je-stem, przez was, okropni ludzie […] Nie potrafię być inny«”9.

Nadmiar pamięci może uwięzić w przeszłości, przyszpilić wy-obraźnię do urazowego zdarzenia, rujnując przy tym życie co-dzienne. Psycholog amerykański Daniel L. Schacter pisał o męczą-cych wspomnieniach: „Największą siłę uporczywość objawia po doświadczeniach traumatycznych: wojnach, klęskach żywiołowych, poważnych wypadkach i molestowaniu w dzieciństwie. Prawie każ-dy natrętnie pamięta traumatyczne zdarzenie bezpośrednio po jego wystąpieniu, ale tylko niektórzy zostają »przykuci do przeszłości«

na lata lub dziesięciolecia”10. Zamknięcie się w doznanym cierpieniu działa destrukcyjnie na próby budowania w życiu, przede wszyst-kim na związki z ludźmi. Przejmujący obraz tego mechanizmu przynosi wiersz Tadeusza Różewicza Domek z kart:

Moja dziewczyna dom zbudowała z kart kolorowych moja dziewczyna

 8 Cyt. za: A. Milchman, A. Rosenberg: Eksperymenty w myśleniu o Holocau-ście. Auschwitz, nowoczesność i filozofia. Przeł. L. Krowicki, J. Szacki. Warszawa 2003, s. 127.

 9 T. Radcliffe: Globalna nadzieja. Przeł. K. i M. Turscy. Poznań 2005, s. 86.

10 D.L. Schacter: Siedem grzechów pamięci. Jak zapominamy i zapamiętujemy.

Przeł. E. Haman, J. Rączaszek. Warszawa 2003, s. 23.

nuci piosenkę o białych różach chciałem ją kochać w oczy zaglądać czyste niebieskie pomordowani

z krzywym uśmiechem zachichotali

na moich dłoniach czerwone plamy czerwone plamy na białych różach na białych ścianach czerwone plamy mojej dziewczynie dom rozwalają pomordowani karty rozdają z gnijącą twarzą pomordowani11.

Otóż to — już nie podmiot, lecz widma rozdają karty, gdy zranio-na pamięć zranio-nadmiernie opanuje życie. Czasami zresztą nie trzeba aż traumy, aby inwazja wspomnień zakłóciła rytm egzystencji. Ryszard Przybylski pisał: „Starość to czas dzikiej agresji wspomnień. Wszyst-ko jedno, czym się zajmujesz, wszystWszyst-ko jedno, o czym rozmyślasz, nagle, wyłoniony z pamięci obraz, obojętnie, czyś go dziesięciolecia-mi pielęgnował, czy przez dziesięciolecia o nim zapomniał, wdziera się nieproszony w strumień myśli i paskudzi ci ciągle jeszcze rześką aktualność. Często przypomina to napaść i gwałt. Przechowywana w pamięci przeszłość, wydobyta z tajemniczej czeluści, potrafi więc zachowywać się niekiedy jak nieobliczalny furiat”. I autor zapyty-wał: „Co mam począć z tym stadem nietoperzy, które w biały dzień wylatuje z czarnej pieczary pamięci, aby zamącić mi aktualne my-ślenie? Co mam czynić z tą niewczesną re-prezentacją

unicestwio-11 T. Różewicz: Domek z kart. W: Idem: Niepokój. Wybór wierszy. Warszawa 2000, s. 42.

nych wydarzeń, skoro są już tu oto obecne? Skoro w ciepły dom teraźniejszości nawiewają zimny wiatr z onegdaj?”12.

Jeśli wybieramy zapomnienie, ryzykujemy pełnym wypartych treści samozakłamaniem, uczestnictwem w niesprawiedliwości, zmizerowaniem życia przez amputację znaczeń, lęk i niezdolność do rzeczywistego dialogu. Jeśli z kolei wybieramy pamięć, ryzy-kujemy, że stanie się ona paliwem zemsty, alibi dla obojętności albo porażki, unieszczęśliwiającym więzieniem lub nieobliczalnym zakłóceniem codzienności. Czy wobec tych pułapek wspomnienia

— zwłaszcza zranione — mogą odgrywać jakąś rozwojowo pozy-tywną rolę? I czy istnieje jakaś życiodajna droga między rafami amnezji i pamięci?

2. Nieoswajalne

Nawiedzające człowieka widmo pamięci to coś narzucającego się, coś, co nie chce ustąpić i nie daje się łatwo — lub w ogóle — kontrolować. Paradoksalnie w tej uporczywości może tkwić szansa.

Według holenderskiego filozofa historii Franka Ankersmita trauma jest jednym z najintensywniejszych doświadczeń przeszłości. To w niej rzeczywistość ulega otwarciu, rozbite zostaje wszystko, co znane i oswojone. Ludzkie przekonania i oczekiwania załamują się.

Jak ujęła to Ewa Domańska: „Normalna historia może zostać przez nas wchłonięta, przyswojona; traumatyczna — nie. W ten sposób traumatyczna przeszłość — czy nasza prywatna, czy narodu lub kultury — istnieje w nas jak obce ciało, którego nie możemy za-symilować, ale też nie możemy się go pozbyć”13. Ankersmit tłuma-czył ten rys charakterystyczny urazowej przeszłości, pisząc o Za-gładzie Żydów. Zazwyczaj historyk w swojej pracy to, co dziwne

12 R. Przybylski: Uśmiech Demokryta. Un presque rien. Warszawa 2009, s. 5, 8—9.

13 E. Domańska: Mikrohistorie. Spotkania w międzyświatach. Poznań 2005, s. 123.

i obce, sprowadza do rzeczywistości znanej. Narracja historyczna jest zasadniczo metaforyczna. Powstaje jednak pytanie: czy istnieje jakaś znana rzeczywistość, jakiś wzór ludzkiego zachowania zdolne wyjaśnić Holocaust? Mamy do czynienia z czymś niemal niewypo-wiadalnym, czego nie da się ogarnąć. Właśnie w dyskursie pamięci tkwi silna świadomość dystansu, nieosiągalności przeszłości, co za-bezpiecza — częściowo przynajmniej — przed aktem zawłaszczenia wydarzeń, wygodnego zneutralizowania ich znaczenia albo użycia ich do własnych celów14.

Pamięć traumy — nie dając się łatwo oswoić, dokonując nieustan-nej inwazji obcości w uładzony porządek rutyny — może chronić życie duchowe przed letargiem. Gabriel Marcel ujmował życie we-wnętrzne jako próbę zmniejszenia własnej niedyspozycyjności.

W miarę zadomawiania się w świecie tworzy się moja przestrzeń umysłowa i oddzieleniu ulega to, co mnie obchodzi, od tego, co nie leży w polu moich zainteresowań — w ten sposób w miarę upływu czasu następuje zawężenie horyzontu, wzrost niedyspozycyjności.

Całe obszary egzystencji, ogromne połacie kultury okazują się nie-ważne, nie moje, nierodzące ani tęsknoty, ani nawet świadomości poczucia braku. Czasem jednak jakieś spotkanie przełamuje egocen-tryczną topografię — tworzy chwilowe pęknięcie, uświadamiając mi względność mojej przestrzeni umysłowej15. Tkwiące w człowieku gorzkie wspomnienie może czynić wyłomy we wznoszonych przez niego granicznych fortyfikacjach i w ten sposób zmniejszać niedy-spozycyjne zajmowanie się sobą.

Nieasymilowalność traumy kruszy również zbytnią pewność sie-bie, oducza duchowej arogancji. Jeśli ponownie zwrócimy uwagę na wspomnienia z Zagłady i nie przegonimy sprzed oczu widma lu-dzi zniszczonych w obozach koncentracyjnych, skrajnie upodlonych, wydrążonych z uczuć i moralnej refleksji, pozbawionych wszystkie-go poza zdewastowaną biologiczną egzystencją, to zyskamy, być

14 Por. F. Ankersmit: Pamiętając Holocaust: żałoba i melancholia. Przeł. A. Aj-schtet, A. Kubis, J. Regulska. W: Pamięć, etyka i historia. Anglo-amerykańska teo-ria historiografii lat dziewięćdziesiątych. Antologia przekładów. Red. E. Domańska.

Poznań 2002, s. 164—165.

15 Por. G. Marcel: Być i mieć. Przeł. D. Eska. Warszawa 2001, s. 97—106.

może, intuicję, że działanie etyczne nie jest naszą zasługą, lecz raczej przywilejem i szczęściem16.

Wspomnienie urazu może także poszerzyć w nas zakres współ-czucia. Amerykański socjolog Erving Goffman tłumaczył, że dzięki zranieniom tożsamości — czyli dzięki możliwości, w różnych dzie-dzinach i na różnych etapach życia, bycia zdyskredytowanym przez otoczenie — jesteśmy w stanie zrozumieć strukturę sytuacji osoby stygmatyzowanej, żyjącej z piętnem kalectwa, kompromitującego doświadczenia czy źle widzianej przynależności17.

Tak oto nieoswajalność traumatycznej pamięci może stać się szan-są — ochronić życie duchowe przed zamieraniem w jednostajnym krajobrazie, storpedować aroganckie pozy, uczulić na ból drugiego.