• Nie Znaleziono Wyników

Muzeum - dzieło śląskich patriotów

W dokumencie Śląsk, 2012, R. 18, nr 10 (Stron 52-55)

- Przez ponad 23 lata był pan dyrek­

torem Muzeum Śląskiego, pierwszym w powojennych Katowicach, ale histo­

ria tej instytucji sięga daleko głębiej, do początków lat dwudziestych po­

przedniego stulecia.

- Idea Muzeum w Katowicach bierze początki w pierwszych latach po powro­

cie Śląska do Macierzy. W 1924 roku po­

wstało Towarzystwo Muzeum Ziemi

Śląskiej, jego członkowie natychmiast za­

jęli się zbieraniem eksponatów. Ich sie­

dzibą była szkoła nr 3 przy ulicy ks. Jó­

zefa Śzafranka i to właśnie tam wszystko się zaczęło. Wkrótce pojawił się w Ka­

towicach prof. Tadeusz Dobrowolski a stało się to za sprawą wojewody dr. Mi­

chała Grażyńskiego, który od chwili ob­

jęcia władzy, czyli od 1926 roku wspie­

rał koncepcję organizacji muzeum

i kontynuacji tego, co zapoczątkowało TMZŚ. Wojewoda Grażyński dobrze znał prof. Dobrowolskiego z czasów studiów w Krakowie, zaprosił go więc do Katowic i powierzył mu urząd kon­

serwatora w Śląskim Urzędzie Woje­

wódzkim a także organizację Muzeum Śląskiego. Prof. Dobrowolski był w owym czasie dyrektorem muzeum w Bydgoszczy, ale przyjął zaproszenie i zajął się organizacją muzeum od pod­

staw. Opracowując program dla nowej in­

stytucji kontynuował myśl ks. Józefa Londzina, który w Cieszynie zainicjował powstanie Muzeum Śląskiego, groma­

dzącego _ zabytki polskiej przeszłości z terenu Śląska Cieszyńskiego. Zbiory te częściowo zasiliły późniejsze muzeum śląskie w Katowicach.

W grudniu 1928 r. Śląska Rada Woje­

wódzka zaakceptowała wniosek o powo­

łanie Muzeum Śląskiego a już 23 stycz­

nia 1929 roku formalnie, ustawą Sejmu Śląskiego, zostało ono ustanowione.

Tymczasową siedzibę zorganizowano na czwartym i piątym piętrze w nowo od­

danym do użytku budynku Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Oczywiście pierwszym dyrektorem został Tadeusz Dobrowolski, który już od dwóch lat gro­

madził zbiory do działu etnografii, zbie­

rał stroje ludowe, wyroby rzemiosła ar­

tystycznego, obrazy, pamiątki związane z powstaniami- śląskimi, kompletował także kolekcję sztuki sakralnej. Tak więc już w maju 1930 roku możliwe by­

ło udostępnienie pierwszych wystaw.

Wszyscy byli świadomi potrzeby wznie­

sienia nowego gmachu dla muzeum, ale panujący wówczas kryzys ekono­

miczny nie dawał żadnych szans na re­

alizację tego zamierzenia, choć po roz­

pisanym konkursie pojawiło się wiele interesujących projektów, to dopiero w 1935 roku, czyli po zakończeniu kry­

zysu pojawiła się możliwość urzeczywist­

nienia tych planów. W 1936 roku rozpo­

częto budowę według projektu Karola Schayera.

- Był to podobno jeden z najnowo­

cześniejszych w ówczesnej Europie gmachów muzealnych.

- To prawda. Autorem koncepcji archi­

tektonicznej był Karol Schayer. Budowę zakończono w 1939 r. jednak do uroczy­

stego otwarcia, planowanego na wio­

snę 1940 r. nie doszło. Po zajęciu Kato­

wic, Niemcy szybko rozprawili się z tym symbolem polskości. Zaczęli od przewie­

zienia zbiorów do Muzeum w Bytomiu także i tych, które wcześniej trafiły do Lublina. Część zabrali przypadkowi szabrownicy, część sprzedano w Niem­

czech (kolekcję kobierców). Tak więc cenne kolekcje zostały szybko rozparce­

lowane albo trafiły do magazynów. Bez­

litośni byli Niemcy także wobec nowe­

go gmachu - w 1941 r. rozpoczęli jego rozbiórkę, skończyli dzieło zniszczenia w 1944 r. wykorzystując do tego więź­

niów obozu koncentracyjnego Au- schwitz-Birkenau. Była to wyłącznie decyzja polityczna. Jedyną pamiątką po przeszłym muzeum jest skrzydło

Amorem koncepcji architektonicznej pierwszego gmachu Muzeum Śląskiego byl Karol Schayer. Bu­

dowę zakończono w 1939 r. jednak do uroczystego otwarcia, planowanego na wiosnę 1940 r. nie doszło.

mieszkalne przy ulicy Kobylińskiego 5.

Gmach muzeum przypominał kształ­

tem dwupłatowiec. Główny korpus, w którym mieściły się na kilku pozio­

mach sale wystawiennicze przechodził przez ulicę Dąbrowskiego do placu Bo­

lesława Chrobrego. Segment od Jagiel­

lońskiej zajmowała administracja i biblio­

teka a przy Lompy znajdowało się skrzydło, w którym umieszczona była część konserwatorska zaś a od strony Ko­

bylińskiego - mieszkalna i to właśnie ona przetrwała do dzisiaj. Dobrze byłoby, gdyby upamiętniono to miejsce okolicz­

nościową tablicą...

- Tak więc po wojnie znów Muzeum Śląskie nie miało siedziby.

- W 1945 roku powstała instytucja - Muzeum Śląskie w Katowicach z tym­

czasową siedzibą w Bytomiu i funkcjo­

nowało tam do 1950 roku, kiedy to placówka przyjęła nazwę: Muzeum Gór­

nośląskie w Bytomiu.

- Dlaczego nie Śląskie?

- Po zakończeniu wojny, kiedy Wro­

cław znalazł się w granicach Polski, po­

wstało tam muzeum - najpierw działa­

ło jako Muzeum Państwowe, a od 1950 r. otrzymało nazwę - Muzeum Śląskie.

Nie mogło więc muzeum w Bytomiu na­

zywać się tak samo, stąd - Górnośląskie.

Dopiero w 1970 r. muzeum wrocławskie zostało podniesione do rangi narodowe­

go. Wówczas pojaw iłasię możliwość przywrócenia Muzeum Śląskiego w Ka­

towicach i natychmiast podjęto takie sta­

rania, zresztą zabiegi o odbudowę kato­

wickiego gmachu pojawiły się już na początku 1945 r. Ministerstwo Kul­

tury i Sztuki odpowiedziało jednak, że choć popiera inicjatywę i rozumie potrze­

bę, to jednak ze względu na brak środ­

ków nie może przydzielić żadnych dotacji. Najważniejszym wówczas zada­

niem było wspieranie tworzących się na odzyskanych Ziemiach Zachodnich placówek muzealnych a Górny Śląsk miał przecież muzeum w Bytomiu. Tę katowicką lukę usiłowano wypełnić utworzoną pod koniec lat siedemdziesią­

tych najpierw izbą muzealną, później­

szym oddziałem Muzeum Górnoślą­

skiego w Bytomiu a od 1983 roku już samodzielnym Muzeum Historii Kato­

wic. Odbudowa Muzeum Śląskiego sta­

le była przesuwana na późniejsze termi­

ny. Nieustępliwość a wręcz determinacja wielu instytucji, miedzy innymi Społecz­

nego Komitetu Odbudowy Muzeum Śląskiego, przyniosła wreszcie efekty, w 1984 r. doszło do restytucji przedwo­

jennego Muzeum Śląskiego...

- . . . którego został pan pierwszym dyrektorem! Czy pana koncepcja róż­

niła się od pierwotnej, stworzonej przez prof. Tadeusza Dobrowolskiego?

- Byliśmy kontynuatorami tradycji, którą zapoczątkował Tadeusz Dobrowol­

ski. Muzeum miało zarówno charakter regionalny jak i ogólnopolski. Program regionalny odnosił się do zbiorów etno­

graficznych, historycznych, dokumen­

tacji, natomiast w zakresie sztuki - mu­

zeum pozostawało oczywiście w skali

ogólnopolskiej. Chociaż nawet i ekspo­

nowana etnografia często miała charak­

ter pozaregionalny. Tadeusz Dobrowol­

ski współpracował z ludźmi nauki, księżmi a także prywatnymi kolekcjone­

rami i etnografami-amatorami. Jednym z najbardziej pracowitych i oddanych sprawie był Śeweryn Udziela, który penetrował rejony Pokucia, Huculszczy- zny, stąd też w zbiorach działu etnogra­

ficznego znalazło się tak wiele ekspona­

tów z dzisiejszej Ukrainy. Profesor Dobrowolski zgromadził też wiele dzieł sztuki tego regionu, sztuki ludowej, sa­

kralnej a także rzeźb i cennych dzieł ma­

larstwa polskiego XIX i XX w. I ta część zbiorów należy do najcenniejszych.

Moje założenia programowe nie odbie­

gały od pierwotnej koncepcji - skupia­

ły się głównie na obrazowaniu dziejów Śląska, z akcentowaniem najbliższej historii, czyli okresu od odzyskania niepodległości w 1918 r., poprzez ple­

biscyt i powstania śląskie, które miały być wydzielone jako dominanta, ale z naciskiem na autentyczność tych pa­

miątek, bez podziału na propolskie, czy proniemieckie akcenty. Świadczą o tym również bogate publikacje ukazu­

jące się w naszym wydawnictwie, w tym wiele prac naukowców Uniwersytetu Śląskiego. Przygotowałem między inny­

mi cykl składający się z pięciu wystaw, każda z nich obszernie ilustrowała wy­

darzenia z poszczególnych lat, poczyna­

jąc od 1918 a kończąc na 1922 roku.

Podstawową ideą tych ekspozycji był obiektywizm historyczny. Nie unikali­

śmy trudnych tematów. Na przykład na-wystawie poświęconej wydarzeniom roku 1919 nie zabrakło faktów związa­

nych z wtargnięciem Czechów na ziemie cieszyńskie, sięgając aż po Skoczów, po­

kazaliśmy zdjęcia żołnierzy, którzy zo­

stali wym ordowani pod Stonawą.

Wprawdzie nie bardzo spodobało się to czeskiemu konsulowi, ale taka była rzeczywistość i nikt nie kwestionował faktów.

-W ystawa poprzedzająca oficjalne otwarcie Muzeum Śląskiego w Kato­

wicach w 1940 r. poświęcona była po­

wstaniom śląskim, zgromadzono na niej mnóstwo pamiątek, wiele da­

rów przekazali sami powstańcy... Hi­

storia powstań śląskich miała mieć w nowej siedzibie wydzielone miejsce.

- Jeśli chodzi o eksponaty z wystawy przedwojennej to trzeba pamiętać, że znaczna część zbiorów zaginęła bezpow­

rotnie po wywiezieniu ich przez pracow­

ników Oberschlesische Landesmuseum, tylko niewielką ich część po wojnie od­

nalazł w okolicach Prudnika Józef Ma- tuszczak. Wiele pamiątek rozgrabiono, wywieziono, sprzedano lub nawet do­

szczętnie zniszczono. W każdej koncep­

cji, tworzonej przy okazji kolejnych lo­

kalizacji nowego gmachu muzeum, historia powstań śląskich miała swoje wyodrębnione pomieszczenia, to było stałe i niezmienne założenie programo­

we. Kiedy rozważano zagospodarowanie obiektów poprzemysłowych, dawna ma­

szynownia szybu „Gwarek” miała być miejscem upamiętnienia trzech zbrojnych wystąpień ludności śląskiej przeciwko władzom niemieckim. Wiele lat wcze­

śniej była mowa o wybudowaniu pawi­

lonu, który miał stanąć u podnóża Pomni­

ka Powstańców Śląskich. Pawilon ten miał być oddany do użytku wraz z od­

słonięciem pomnika w 1967 roku. Pro­

jekt przygotował Jurand Jarecki...

- Znów zdecydowała ekonomia?

- Rzeczywiście zabrakło wtedy pienię­

dzy na budowę pawilonu, wszystkie środki pochłaniała Huta „Katowice”, pozostałe inwestycje, szczególnie z dzie­

dziny kultury były zamrożone na wiele lat.

-W edług pierwotnych założeń Mu­

zeum Śląskie miało znajdować się w okolicach Parku im. Tadeusza Ko­

ściuszki...

- Już w 1985 roku, czyli rok po resty­

tucji ogłoszono ogólnopolski konkurs na budowę nowego gmachu mu­

zeum - został on rozstrzygnięty rok ^ później, wygrała koncepcj a warszawskie-go architekta Jana Fiszera. Rozpoczęły się prace nad realizacją projektu. W ma- ju 1986 r. odbyła się uroczystość wmu- rowania aktu erekcyjnego. Obelisk,

upa-miętniający to zdarzenie stoi do dziś na­

przeciw „Zielonego oczka”. Początek lat dziewięćdziesiątych znów jednak okazał się nieprzychylny dla muzeum i z powo­

du braku funduszy ponownie inwestycja została wstrzymana. I po raz kolejny ta przerwa znacznie się wydłużyła, bo aż do 2000 roku.

- Budowa nowego gmachu dla Mu­

zeum Śląskiego nie była marzeniem ja­

kiejś wąskiej grupy miłośników, doma­

gało się tego od dawna całe śląskie społeczeństwo.

- Świadczą o tym choćby obrady Kongresu Kultury Górnego Śląska w 1998 r„ kiedy to podczas dyskusji pa­

nelowych podkreślano konieczność od­

budowy muzeum a jedna z uchwał kon­

gresu była tego wyrazicielem. Dokument ten był zarzewiem wielu cennych dzia­

łań, to na jego bazie powstał rok później Komitet Budowy Nowego Gmachu Mu­

zeum Śląskiego. Ja także nie stałem wówczas bezczynnie. Udało mi się dla wsparcia tej idei pozyskać protektorów, którzy objęli patronat nad budową, byli to metropolita katowicki arcybiskup Damian Zimoń i prezydent RP Aleksan­

der Kwaśniewski, pozostały dokumen­

ty wspierające nasze dążenia. Liczne gro­

no sprzymierzeńców pod koniec 1999 roku zawiązało wspomniany już Komi­

tet Budowy Nowego Gmachu Muzeum Śląskiego, na czele którego stanął sena­

tor Kazimierz Kutz. W komitecie dzia­

łali ponadto arcybiskupi: Alfons Nossol, Stanisław Nowak, biskupi: Adam Śmi­

gielski, Tadeusz Szurman, Paweł Anwe- iler a także rektor Uniwersytetu Opolskie­

go prof. Stanisław Nicieja oraz inni wybitni naukowcy, m.in. prof. Jan Mio­

dek, prof. Franciszek Kokot, prof. An­

drzej Bochenek, a także artyści: Wojciech Kilar, Waldemar Świerży i Jerzy Duda- -Gracz. Był członkiem tego komitetu również Tadeusz Kijonka, wówczas już redaktor naczelny „Śląska”. Na prośbę komitetu Jan Fiszer przedstawił dwie koncepcje nowego gmachu. Jednocześnie udało mi się przekonać ówczesnego marszałka Jana Olbrychta o celowości budowy nowego gmachu i do zaakcep­

towania przez Sejmik Województwa idei wznowienia budowy. Ajednak trze­

ba było kolejnych lat, aby coś się ruszy­

ło. Po wielu zabiegach w październi­

ku 2002 roku zostaliśmy właścicielami działki w rejonie ulic Wita Stwosza, Ce­

glanej, Tadeusza Kościuszki i alei Gór­

nośląskiej, tam miał stanąć nowy gmach.

-A jed n ak nie tam będzie muzeum.

- Lobby przemysłowe przekonało ówczesne władze wojewódzkie do kon­

cepcji przejęcia przez muzeum tere­

nów pokopalnianych w zamian za mu­

zealną działkę na rzecz Katowickiego Holdingu Węglowego. W grudniu 2004 roku doszło do zamiany działek. Nowe miejsce wymagało innej koncepcji archi- tektonicznej, ogłoszono więc po raz kolejny konkurs, tym razem na zagospo­

darowanie terenu po byłej kopalni

„Katowice”. Pod koniec 2005 r. koncep­

cja gliwickiej pracowni projektowej

NOVA S.A. została uznana za najlepszą i tym razem byliśmy już pewni, że jest to wersja ostateczna, pełni dobrej wia­

ry przygotowywaliśmy się do adaptacji tych pomieszczeń.

- Był to moment, w którym mogli­

ście wreszcie odetchnąć z ulgą.

- Tak, nie było podstaw do obaw, by­

liśmy przekonani, że tym razem nic już nie stanie na drodze i muzeum powsta­

nie. Rozpoczęliśmy rozdzielanie po­

między poszczególne budynki działów i konkretnych funkcji. Przygotowywali­

śmy plany rozmieszczenia eksponatów.

Ale jednak i tym razem czekało nas ko­

lejne rozczarowanie. Władza bowiem po­

stanowiła, że nie będzie to zagospodaro­

wanie, ale ... licząc na fundusze z Unii Europejskiej - budowa nowego gmachu na terenie pokopalnianym. Musieliśmy więc rozpoczynać wszystko od nowa, czyli od rozpisania nowego konkursu ...

- Czy to wiązało się także ze zmia­

ną koncepcji programowej?

- Nie. Koncepcja pozostawała ta sa­

ma. Nadal niezmiennie muzeum miało kontynuować przedwojenną tradycję i pozostawać placówką naukowo-badaw­

czą, łączącą w sobie zainteresowania sztuką nowoczesną z historią i kulturą Śląska. Stała ekspozycja poświęcona miała być dziejom Śląska od zarania po dni współczesne, w tym powstaniom śląskim i rozwojowi przemysłu górno­

śląskiego. W nowej wersji mieliśmy do dyspozycji już tylko jeden budynek.

Na konkurs wpłynęło wiele bardzo in­

teresujących prac. Wybrany został pro­

jekt austriackich architektów z Grazu, zgodnie z którym wszystkie kondygna­

cje głównego budynku mają znaleźć się pod ziemią. Byłem temu przeciwny, początkowo wspierał mnie kolega, dy­

rektor muzeum z Grazu, ale w końcu i on uległ namowom reszty członków jury.

Pozostałem sam, trudno mi więc było rzucać się na drzwi niczym Rejtan, ale zdania nie zmieniłem, choć oczywi­

ście zaniechałem protestu.

- Dlaczego był pan przeciwny pod­

ziemnemu obiektowi?

- Patrzyłem na to okiem gospodarza i przerażały mnie przede wszystkim koszty utrzymania obiektu podziemne­

go, który będzie pożerał ogromne ilości energii elektrycznej - oświetlenie, ogrze­

wanie, utrzymanie odpowiedniej wilgot­

ności itp. Ponadto w poprzedniej koncep- cji wszystkie obiekty kopalniane były odpowiednio zagospodarowane i wyko­

rzystane do ekspozycji, teraz będą stra­

szyć. Nawet po latach oswajania się z tą nową propozycją nadal nie jestem nią za­

chwycony, ale liczy się nade wszystko fakt, że wreszcie po ponad dziewięćdzie­

sięciu latach Muzeum Śląskie doczeka się własnej siedziby.

- Kiedy rodziły się coraz to nowe koncepcje lokalizacji, jakie były pla­

ny wobec istniejącego gmachu mu­

zeum przy alei Korfantego?

- Ten budynek ma już swoją historię, ma także swoich wiernych i stałych by­

walców, nie może więc zaprzestać do­

tychczasowej działalności. Kiedy w 1984 r. otrzymaliśmy „Grand Hotel”, jako tymczasową siedzibę muzeum, stanął przed nami ogrom pracy. Początkowo musieliśmy się pomieścić w jednym, nie­

wielkim pokoju na trzecim piętrze. Ten bardzo piękny, eklektyczny budynek, wzniesiony został pod koniec XIX wie­

ku, wymagał więc poważnego remontu, a przede wszystkim przystosowania go do potrzeb muzeum. Prace musieliśmy zaczynać od podstaw, czyli od stropów, instalacji, wzmocnienia schodów. Wy­

mienić trzeba było także więźby dacho­

we a nawet umacniać cegły, których wa­

pienne spoiwa zdążyły się przez lata rozsypać- to wszystko wymagało wiel­

kiej staranności i pieczołowitości, doglą­

dałem każdego najmniejszego szcze­

gółu kolejnych etapów adaptacji, wszystko musiało być bardzo dokładnie wykonane, sprawdzone i zatwierdzone.

Dlatego prace te trwały tak długo. Ostat­

nie sale ekspozycyjne były udostępnio­

ne dopiero w 1992 roku. Według założeń to miejsce nadal pozostanie częścią Mu­

zeum Śląskiego. Gdyby nie udało mi się w 1987 roku przewłaszczenie tego obiek­

tu na rzecz muzeum, dzisiaj wielu chęt­

nych by po niego sięgnęło. Do nowego gmachu przeniesione zostaną: dział sztu­

ki, historyczny, Centrum Scenografii i pracownie konserwatorskie, reszta po­

zostanie przy alei Korfantego.

niczych. Znaczną część zajmują parkin­

gi, magazyny. Na ekspozycje przeznaczo­

ne są dwa poziomy.

- Skąd więc zrodził się pomysł likwi­

dacji Muzeum Górnośląskiego, które­

go zbiory miały wypełnić wolne prze­

strzenie?

- Zapewne chodziło o połączenie ga­

lerii malarstwa polskiego XIX i XX, two­

rzonej przed wojną przez prof. T. Dobro­

wolskiego, później przez doktora Józefa Matuszczaka. Po restytucji muzeum, do Katowic powróciła tylko niewielka część galerii, zbiory grafiki zachodnio­

europejskiej podarowane muzeum przez generała Józefa Zająca, zbiory rzeźby i rzemiosła artystycznego. Natomiast pozostały w Bytomiu zbiory etnograficz­

ne, przyrodnicze i archeologiczne.

W tymczasowej siedzibie nie było ani tak obszernych sal wystawienniczych, ani na tyle dużych magazynów, aby wypeł­

niać je eksponatami z Bytomia. W wie­

lu muzeach narodowych a także europej­

skich część zbiorów znajduje się w magazynach, zbyt małe powierzchnie wystawiennicze nie pozwalają na stałe ich eksponowanie. Dla nowego mu­

zeum jest to okazja do organizacji wy­

staw stałych i czasowych, do pokazania zalegających w magazynach cennych zbiorów, sprowadzając je nawet z najod­

leglejszych stron świata.

- Dziękuję za rozmowę.

Łachmyta =

W dokumencie Śląsk, 2012, R. 18, nr 10 (Stron 52-55)