• Nie Znaleziono Wyników

II. REKONSTRUKCJA TEORII ZNACZENIA MUZYCZNEGO SUSANNE LANGERMUZYCZNEGO SUSANNE LANGER

3. ZNACZENIE M UZYKI

3.2. Muzyka jako sygnał?

Skoro więc tym, co posiada znaczenie artystyczne, jest forma dzieła, na niej przede wszystkim należy skoncentrować uwagę, jeżeli chcemy wyjaśnić istotę znaczenia w sztuce. Diagnoza ta w naturalny sposób prowadzi do wyboru muzyki jako najodpowiedniejszego dla tego rodzaju podejścia terenu dalszych badań:

M uzyka (...) jest przew ażnie nieprzedstawieniow a (...). Eksponuje ona czystą formę nie jako ozdobę, ale jako sw oją prawdziwą istotę; (...) żadnych scen, żadnych przedm iotów, żadnych faktów. Jest to bardzo p om ocne jeśli chodzi o nasze zainteresow anie formą. N a przeszkodzie nie stoi tu żadna oczyw ista, dosłow na treść. Jeżeli znaczenie sztuki należy do dom eny sam ego tylko zm ysłow ego przedmiotu percepcji, niezależnie od tego, co rzekom o przedsta­ wia, to takie czysto artystyczne znaczenie pow inno być najlepiej dostępne poprzez utwory m uzyczne. (PNK s. 209/N SF s. 3 1 2 -3 1 3 )

W konkluzji Langer postanawia zająć się problemem znaczenia wyłącznie w muzyce i czyni to rozważając różne teorie na ten temat od XVIII wieku począwszy. Najbardziej powszechnym i rzadko podważanym nastawieniem jest wiązanie znaczenia muzyki z em o­ cjami i uczuciami. Langer nie zamierza poddawać w wątpliwość tego elementarnego przeświadczenia większości odbiorców, opartego na doświadczeniu bezpośredniego obcowania z muzyką. Różnice między poszczególnymi teoriami polegają natomiast na odmiennym postrzeganiu natury tego związku. Najbardziej popularną na prze­ strzeni wieków była według Langer teoria zwana przez nią teorią autoekspresji, scharakteryzowana następującym cytatem z Carla Philippa Emanuela Bacha:

skoro m uzyk m oże poruszyć ludzi tylko w ów czas, kiedy sam jest poruszony, z konieczności w ięc musi być zdolny w yw ołać w sob ie w szystkie te uczucia, które chciałby wzbudzić w sw oich słuchaczach; przekazuje im sw oje uczucia i w ten sposób bardzo łatwo w zbudza w nich w spółodczuw anie32.

Innymi słowy, muzyka jest uznawana za bezpośredni wyraz realnych emocji przeżywanych przez artystę; jest — używając terminu Langer — sygnałem emocji. Jako przedstawiciele takiego poglądu wymienieni są Rousseau, Kierkegaard i Croce spośród filozofów, Johann Mattheson (1681-1764), Friedrich Wilhelm Mar- purg (1718-1795), Friedrich von Hausegger (1837-1899) i Hugo Riemann (1849-1919) spośród teoretyków muzyki, czy Beethoven, Schumann i Liszt spośród kompozytorów. Także Rudolf Camap, z ponownie przytoczonym zaliczeniem przez niego muzyki do takich ekspresji, „jak «och, och» albo, na wyższym poziomie, wiersze liryczne” (pełny cytat na s. 62). Wreszcie Langer powołuje się na Henriego Prunieresa, „który mówi kategorycznie, że jakiekolwiek uczucia przekazuje artysta, «możemy być spokojni, że nie wyrazi on ich w sposób miarodajny, o ile sam ich nie doświadczył w pewnym momencie swojego życia»”33 (PNK s. 215/NSF s. 321).

Teorię autoekspresji Langer srodze krytykuje. Podaje następujące argumenty:

Historia m uzyki (...) jest historią coraz to bardziej zintegrowanych, z d y scy ­ plinow anych i artykułowanych fo rm , w dużym stopniu przypom ina historię język a, który nabiera znaczenia jed yn ie w ów czas, kiedy odrywa się od sw ego daw nego źródła — ekspresyjnych okrzyków — i staje się raczej denotatyw ny i konotatywny niż emocjonalny. (P N K s. 2 /ó /N S F s. 322)

Z kolei zwraca uwagę, że zwykła autoekspresja nie wymaga formy artystycznej: domagające się uzewnętrznienia silne emocje znajdują wyraz w ekspresywnych okrzykach czy gestach — będą­

Carl Philipp Emanuel Bach, Versuch ü ber die w ahre Art, d a s K la vie r zu

spielen, 1925, cz. 1, s. 85; cytow ane przez Langer: P N K s. 214—2151 N SF s. 320.

cych naturalnymi odruchami — a „nie są asumptem do muzykowa­ nia, a już najmniej do komponowania muzyki” (PNK s. 216/NSF s. 323). Kontynuując tę linię rozumowania można by powiedzieć, że jeżeli muzyka miałaby zostać określona po prostu jako dźwiękowa autoekspresja uczuć, to np. walenie pięścią w stół czy tłuczenie talerzy należałoby uznać za muzykę. Formułując kwestię jeszcze inaczej: jeśli jakieś emocje są na tyle silne, że domagają się wyrazu, wtedy konstruowanie form muzycznych, wymagające czasu, skupie­ nia, namysłu i koncentracji — i raczej powściągnięcia i sublimacji emocji, a nie ich wyładowania — nie wydaje się najlepszym sposobem, aby temu parciu wewnętrznemu uczynić zadość. Wreszcie Langer powiada, że gdyby muzyka była autoekspresją,

artysta w żaden sposób nie m ógłby z góry zapowiadać sw ojego programu i spodziew ać się, że zagra go dobrze, a nawet gdyb y zapow iedział g o na poczekaniu, nie byłby w stanie w yra zić się kolejno w allegro, adagio, p re sto i allegretto, jak to nakazuje zm ieniający się nastrój jakiejś sonaty. (PNK s. 21 l/N S F s. 3 2 4 Ÿ 4

Na zakończenie zaś konkluduje:

Jeżeli muzyka ma jakieś znaczenie, jest ono sem antyczne, a nie sym ptom aty­ czne. Jest oczyw iste, iż jej „znaczenie” nie jest znaczeniem bodźca w y w o łu ­ jącego em ocje ani sygnału ob w ieszczającego je; jeżeli m uzyka ma jakąś zawartość emocjonalną, „ma” ją w tym sensie, w jakim języ k „ma” sw oją zawartość pojęciow ą — sym bolicznie. M uzyka na o g ó ł nie w yw odzi się z afektów ani im nie służy, ale m ożna pow iedzieć — z pewnym i zastrzeżeniami — że jest o nich. M uzyka nie jest przyczyną uczuć ani terapią na nie, ale ich

logiczn ą ekspresją (...). (PN K s. 218INSF s. 3 2 4 )

Zasadnicze rozum ienie autoekspresji przez Langer dotyczy uczuć kom pozy­ tora. Takie rozum ienie będzie też leżeć u podstaw dyskusji, która nastąpi, zarówno w tym rozdziale, jak i w części III. W pow yższym cytacie Langer argumentuje także przeciw ko tezie, że muzyka jest autoekspresją uczuć w ykonaw cy. W ydaje się, że stosunkow o duża ogóln ość argumentacji, które będą poniżej prowadzone, p ozw o li­ łaby zastosow ać je także do tego przypadku.

Argumenty te wydają się przekonujące, a pewnie można by podać jeszcze dalsze. Jedna rzecz wszakże niepokoi. Nawet jeżeli przyjąć, że Rudolf Camap, ten „niepoprawny” i „ograniczony” neopozytywista (a jak wiadomo neopozytywizm jest ulubionym kozłem ofiarnym wszelkich piewców irracjonalnej duchowości i emocjonalności), całkowicie się mylił jeśli idzie o istotę sztuki, to niewiarygodne wydaje się przypuszczenie, że także tylu innych wybitnych myślicieli, a zwłaszcza genialnych kompozytorów, miało tak dalece błędne intuicje w tej kwestii. Należałoby zatem ostrożniej przyjrzeć się powyższym argumentom i postawić pytanie, czego naprawdę dowodzą i czy nie jest to przypadkiem mniej niż zdaje się sądzić Langer; a z drugiej strony, czy Langer nie przypisała swoim adwersarzom więcej, niż byliby skłonni utrzymywać.

Rozpocząć należy od stwierdzenia — które z pewnością byłoby zaskakujące dla Langer — że na podstawie tego, co zostało powiedziane w rozdziale II. 1.2 (por. przypis 11 na s. 45) na temat pojęć sygnału i symbolu, uznanie muzyki za symbol jest niemal automatyczne — skoro prawie wszystkie znaki występujące w obrę­ bie ludzkiej aktywności są symbolami — ale jednocześnie nie wynika stąd, że nie jest ona sygnałem. Natomiast Langer prowadzi swoją argumentację opierając się na przeświadczeniu, że dziedzina wszel­ kich możliwych znaków rozpada się na dwie rozłączne klasy: sygnałów i symboli. W związku z tym dla dowodu, że muzyka ma charakter symboliczny, konieczne, a jednocześnie wystarczające jest dla Langer udowodnienie, że nie jest ona sygnałem.

Aby upewnić się, że muzyka jest symbolem, wystarczy uświa­ domić sobie, że nie jest czystym sygnałem, tzn. że jest możliwe jej zrozumienie bez jakiegokolwiek zewnętrznego reagowania. Nie tylko jest to możliwe, ale powszechnie ma miejsce: słuchaniu i rozumieniu muzyki najczęściej po prostu nie towarzyszy żadna zewnętrzna reakcja. W istocie argumentacja, że muzyka nie jest czystym sygnałem uczuć kompozytora lub wykonawcy, jest wręcz oczywista. Gdyby nim była, oznaczałoby to, że domaga się odpowiedniej reakcji na to, co sygnalizowane. Reakcją adekwatną wobec osoby wyraża­ jącej smutek jest np. próba podniesienia jej na duchu, zaradzenia

przyczynom smutku itp. Reakcja taka wobec wykonawcy i kom po­ zytora byłaby oczywiście całkowicie nieadekwatna w kontekście słuchania muzyki. A w istocie, nawet gdybyśmy chcieli zaakcepto­ wać takie reakcje, i tak nie wystarczałoby to jeszcze do uznania muzyki za czysty, niesymboliczny sygnał. Trzeba by bowiem ponadto przyjąć, że reakcja taka ma miejsce całkiem machinalnie, tzn. bez pośrednictwa jakiegokolwiek wyobrażenia na temat uczuć osoby, której chcielibyśmy pomóc czy przynieść ulgę lub pocieszenie. Podejrzenie takie jest oczywiście całkiem absurdalne.

Zrozumienie znaczenia muzyki musi zatem polegać na wewnę­ trznym jego uchwyceniu. Nazwanie korelatu tego rozumienia kon­ cepcją czy wyobrażeniem emocji nie dla wszystkich musi wyglądać przekonująco, choć Langer używa takich właśnie terminów. Być może bardziej fortunne byłoby mówienie o pojęciu, o jakie uczucia chodzi, o wytworzeniu sobie wewnętrznego odczucia, jakie emocje są w danym utworze wyrażone, lub o powstawaniu wewnętrznej interpretacji znaku — o interpretancie w sensie Peirce’a35. Istotne

C hoć istota rozum ienia muzyki — zgodnie zresztą z twierdzeniem Langer — najprawdopodobniej nie polega tylko i w yłącznie na przeżywaniu wyrażonych przez nią em ocji, to wydaje się, że w tym kontekście naw et takie przeżycie m ogłoby zostać uznane za sw ego rodzaju wewnętrzną interpretację znaku, dającą pow ód do uznania go za sym bol pod warunkiem, że byłoby to przeżycie em ocji w yrażonych przez m uzykę — a w ięc c zeg o ś danego zewnętrznie — a nie po prostu przeżycie jakichś em ocji przy okazji słuchania muzyki. O czyw iście a p rio ri trudno rozróżnić te dw ie rzeczy. Sam fakt przeżycia jakichś em ocji w czasie słuchania m uzyki nie dow odzi, że jest ona sym bolem . N aw et jeżeli byłby on powtarzalny, muzyka m ogła­ by być interpretowana jako bodziec w yw ołujący pew ne em ocje. Jeśli jednak uznali­ śm y już m uzykę za znak, m usim y z konieczności pow iedzieć, ż e jest ona sym bolem . Na pytanie zaś, dlaczego m uzyka pow inna być intepretowana jako znak, a n ie ja k o bodziec w yw ołujący pew ne odczucia i em ocje, udzielana jest zw yk le standardowa odpowiedź: gdyby była po prostu bodźcem , to niezrozum iałe byłoby, d laczego ktoś m iałby znajdować upodobanie w przeżywaniu negatywnych em ocji nierzadko koja­ rzonych z muzyką, takich jak smutek, strach, cierpienie czy m elancholia. Gdyby znalazł się ktoś, kto tak m ocno byłby przekonany, że m uzyka jest w yłączn ie bodźcem , iż ten argument by go nie przekonał, to i tak m ożna by pow iedzieć — jak

jest, że jeśli pojmujemy znaczenie muzyki mentalnie, a nie reaktyw­ nie, jeśli rozumienie muzyki może być wyłącznie pewnym procesem wewnętrznym i z pewnością nie wymaga ani tym bardziej nie ogranicza się do jakiejś zewnętrznej reakcji na jej znaczenie, konieczne jest zaklasyfikowanie jej jako symbolu. Jednocześnie zaklasyfikowanie takie — zgodnie ze swoją ogromną ogólnością — nie pociąga bynajmniej jakichś daleko idących konsekwencji. W szczególności nie wynika stąd, że muzyka nie jest sygnałem (a tylko, że nie jest sygnałem czystym). Od tej chwili przyjmijmy więc ponownie, tak jak to zostało zasugerowane w rozdziale II. 1.2, s. 45, że ograniczamy nasze rozważania wyłącznie do symboli i mówiąc np. o sygnałach, będziemy mieć na myśli tylko takie, które są jednocześnie symbolami.

Wracając do oceny argumentów Langer, możemy zwolnić je od obowiązku wykazania, że muzyka jest symbolem — skoro fakt ten jest tak oczywisty i elementarny — i spróbujmy ocenić, czy i na ile dowodzą one, że jednocześnie nie jest sygnałem uczuć kompozytora lub wykonawcy. Pierwszy z zacytowanych argumentów wygląda początkowo przekonująco: historia muzyki to w istocie przede wszy­ stkim historia rozwoju struktur i form (o czym poświadczyć może każdy muzykolog, por. np. pięciotomowe dzieło Józefa Chomińskiego

Formy muzyczne, 1954—1984), natomiast w dużym stopniu naturalne

zjawisko autoekspresji: okrzyków bólu, radości czy zawodu — nawet jeżeli też do pewnego stopnia zmienne i kulturowo uwarunkowane — takiemu „konstruktywnemu” rozwojowi raczej nie podlega. Jeżeli jednak przyjrzeć się podanemu argumentowi dokładniej, pojawiają się istotne wątpliwości. Jego schemat da się wyrazić następująco: znaczenia języka są przede wszystkim symboliczne, a nie symptomatyczne, ponieważ zaś muzyka jest pod pewnymi istotnymi w tym kontekście

to było już sugerowane na początku tego rozdziału (s. 7 1 -7 2 ) — że dla Langer opis i analiza muzyki (i sztuki w ogóle) w kategoriach znaku i znaczenia jest początkowo tylko decyzją terminologiczną, a nie rozstrzygnięciem faktycznym. I dopiero po zakoń­ czeniu analizy i opisu będzie można stwierdzić, czy pojęcie to dobrze nam służyło.

względami podobna do języka, można to samo powiedzieć i o niej. Cały ciężar argumentacji spoczywa więc na wykazaniu istotnych podobieństw pomiędzy językiem a muzyką. O języku mówi Langer, że nabiera on znaczenia, gdy „staje się raczej denotatywny i konota- tywny niż emocjonalny”. Jednocześnie twierdzi, że muzyka pozbawiona jest denotacji, jeśli chodzi natomiast o konotacje, jej wypowiedzi są niejednoznaczne: na stronie 101 New Key (NSF s. 171) mówi o „czysto konotacyjnej semantyce” muzyki, natomiast na stronie 228 i 240 (NSF s. 339 i 353) o tym, że muzyka nie posiada przypisanych konotacji; wydaje się, że raczej to ostatnie stwierdzenie jest zgodne z całością jej teorii. Pozostaje więc obserwacja, że zarówno w języku, jak i w muzyce, mamy do czynienia ze zdyscyplinowanymi i artykułowa­ nymi formami. Otóż nie wydaje się oczywiste, że sygnały — nawet sygnały czyste — z samej swojej istoty nie mogą przybierać takich form. Taniec pszczół używany do sygnalizowania, w jakim kierunku należy szukać miejsca zbierania nektaru, jest formą na tyle artykułowaną, że pozwala na dokładne wyrażenie, jaki kąt tworzy ten kierunek w sto­ sunku do aktualnego położenia słońca. Ostatnim elementem rozważa­ nego argumentu jest spostrzeżenie, że zdyscyplinowane, zintegrowane i artykułowane formy muzyki podlegają rozwojowi historycznemu, co pewnie nie jest prawdą w odniesieniu np. do sygnalizacyjnego tańca pszczół. Ale nie całkiem jasne jest, dlaczego z tego faktu miałoby wynikać, że muzyka nie może być traktowana jako sygnał. W ostate­ cznym rozrachunku ten pierwszy argument trzeba uznać przynajmniej za nie dość jasny, aby mógł być uznany za konkluzywny. Zresztą, nawet gdyby wykazane zostało pewne relewantne podobieństwo do języka, nie wynikałoby stąd, że muzyka nie może być sygnałem, bo i sam język bywa często w tej funkcji używany. Jedyne, co mogłoby wynikać, to symboliczność muzyki, którą i tak uznaliśmy za oczywistą.

Jeśli chodzi o ocenę pozostałych argumentów, to przywołać należy rozróżnienie trzech możliwych zakresów pojęcia sygnału, dokonane w rozdziale II. 1.2, (s. 45): te spośród symboli, które wzywa­ ją do pewnej określonej reakcji; albo: te, które informują o bezpośred­ niej (tzn. bliskiej i teraźniejszej) obecności tego, co sygnalizowane; albo: te, które informują o istnieniu — przeszłym, teraźniejszym lub

przyszłym -— tego, co sygnalizowane. Jest oczywiste — zostało to uprzednio przedstawione — że muzyka nie jest sygnałem w pier­ wszym, najwęższym sensie. Langer nie uznaje nawet za potrzebne, aby uzasadniać taką obserwację. Wynika ona zresztą automatycznie z faktu, że muzyka nie jest sygnałem w drugim, nieco szerszym, sensie. Tego natomiast, tzn., że muzyka nie może być rozumiana jako sygnał uczuć, które są z nią jednoczesne (teorię zakładającą, że tak jest, moglibyśmy nazwać teorią autoekspresji natychmiastowej albo bezpośredniej) i tylko tego zdają się w pierwszym rzędzie dowodzić argumenty Langer. Jak mówi w cytowanym już fragmen­ cie, trudno przypuścić, aby muzyk mógł wyrazić swoje przeżywane w czasie wykonania emocje „kolejno w allegro, adagio, presto i allegretto, jak to nakazuje zmieniający się nastrój jakiejś sonaty”. To prawda — mógłby odpowiedzieć obrońca teorii autoekspresji — ale nie podważa to możliwości, że to, co w niej wyrażone, to uczucia kompozytora, przeżyte w wielu różnych chwilach, odmienne, ale posiadające pewien trudno uchwytny element wspólny, ponieważ wszystkie pochodzą z jednego okresu w jego życiu. Na wyrażone w muzyce uczucia nie przyszłoby nam w ogóle na myśl zareagować próbą podniesienia autora na duchu, dlatego że muzyka mówi o jego uczuciach przeszłych, a w chwili obecnej może on być w zgoła innym nastroju. W momencie silnych doznań artysta, tak jak każdy człowiek, uzewnętrznia emocje poprzez ekspresję naturalną, a nie muzykuje ani nie komponuje. To prawda — mógłby odpowiedzieć zwolennik teorii autoekspresji — w tym momencie nie. Ale później wraca do przeżytych emocji i wyraża je w swojej kompozycji.

Argumenty Langer dowodzą więc jedynie niesłuszności teorii autoekspresji natychmiastowej. Jeśli zatem teoria autoekspresji w ogóle miałaby być prawdziwa, to tylko przy założeniu, że pomiędzy prze­ żytymi uczuciami a ich wyrażeniem w muzyce istnieje zawsze pewien dystans czasowy36, co można by z kolei nazwać teorią autoekspresji

36 C hciałoby się wręcz dodać: i, co się z tym wiąże, pewien „dystans p sych icz­ ny” — przywołując pojęcie wprow adzone do estetyki przez Edwarda Bullougha.

odroczonej37. Diagnoza taka nie oznacza bynajmniej, że z takim zastrzeżeniem teoria ta może zostać utrzymana. Ale kwestia jej słuszności staje się chwilowo znowu otwarta i trzeba poszukiwać nowych argumentów za lub przeciwko niej. Przynajmniej początkowo ta wersja nie wygląda tak całkiem niewiarygodnie jak poprzednia, autoekspresji natychmiastowej, polemikę z którą można wręcz uznać za zbędną. Langer jednak, podając argumenty podważające jedynie tę ostatnią, rozumie teorię autoekspresji szerzej — o czym świadczy chociażby przytoczony cytat z Henriego Prunieresa, w którym mowa o uczuciach doświadczanych przez artystę nie w czasie grania czy komponowania, ale „w pewnym momencie jego życia” — i jest najwyraźniej przekonana, że jej argumenty obalają również tę szerszą wersję.

Wracając do postawionego wcześniej pytania, jak to możliwe, aby tylu wybitnych myślicieli i kompozytorów tak głęboko myliło się w omawianej kwestii, można powiedzieć: podane jak dotąd argumenty dowodzą jedynie, że myliliby się tylko wtedy, gdyby opowiadali się za teorią autoekspresji natychmiastowej. Langer, podając ich za przedstawicieli teorii autoekspresji i argumentując przeciwko niej, być może podważa de facto nie to, co byliby gotowi utrzymywać. Trudno tę kwestię jednoznacznie rozstrzygnąć w wy­ padku większości z nich, jako że Langer nie podaje, na podstawie jakich wypowiedzi przypisała im takie poglądy. W trzech przypad­

kach cytaty są jednak podane. Najbliżej autoekspresji natychmiasto­ wej jest niewątpliwie Carl Ph. E . Bach (por. cytat przytoczony na

Trzeba jednak zaznaczyć, że w oryginalnym użyciu autora dystans psychiczny miał być cechą charakteryzującą przede w szystkim percepcję estetyczną, podczas gdy powyżej odnosi się raczej do problematyki twórczości: m ow a o dystansie twórcy wobec własnych, przeszłych, a teraz wyrażanych w dziele przeżyć.

37 Konkluzja taka w ykazuje podobieństw o do stanowiska D ew eya, według którego zjawisko ekspresji pow staje tylko wtedy, gdy bezpośrednie, naturalne w yła­ dowanie uczuć zostaje pow ściągnięte i odroczone, a czas w ten sposób uzyskany użyty dla odpow iedniego doboru i organizacji środków wyrazu. Por. Krystyna Wil- koszewska, Sztuka ja k o rytm ty c ia , 1988, s. 87.

s. 74), choć również w jego przypadku należy się zastanowić, czy sytuacja, kiedy artysta wzbudza w sobie pewne uczucia, aby przekazać je słuchaczom, nie oznacza, że przeżycie pewnych emocji jest raczej dla artysty sposobem wyrażenia uczuć pewnego rodzaju. Emocje, jakie artysta wzbudza w sobie w danym momencie, byłyby więc raczej środkiem dla wytworzenia ekspresji, a nie faktyczną zawartością przekazu. Interpretację taką wspierałoby inne stwierdze­ nie C. Ph. E. Bacha z tego samego traktatu, że ostatecznym celem wykonawcy jest przekazanie słuchaczowi „prawdziwej zawartości emocjonalnej utworu”38. Jeśli chodzi o Henriego Prunieresa, zostało już powiedziane, że na podstawie podanego cytatu przypisać mu można co najwyżej teorię autoekspresji odroczonej. Rudolfa Camapa, z jego „och, och, albo na wyższym poziomie wierszami lirycznymi”, można by podejrzewać o teorię autoekspresji natychmiastowej. Jeżeli jednak zwrócimy uwagę na zakończenie podanego przez Langer cy­

tatu (a przytoczonego w rozdziale II.2, s. 62), diagnoza taka przestaje być jednoznaczna: „Twierdzenia metafizyczne nie są ani prawdziwe, ani fałszywe, bo niczego nie stwierdzają. (...) są, jak śmiech, liryka (poezja), czy muzyka, ekspresywne. Wyrażają nie tyle chwilowe uczucia, ile stałe dyspozycje emocjonalne i wolicjonalne”19. Czyli według Cam apa ekspresja nie musi w ogóle dotyczyć jakichkolwiek realnych emocji przeżytych w jakim ś konkretnym momencie czasu, a zatem i nie emocji przeżywanych równocześnie z komponowaniem czy wykonywaniem muzyki40.

C. Ph. E. Bach, Versuch ü b e r d ie w ahre A rt, d a s K la vie r zu sp ielen , 1925, rozdz. 3 , § 1.

39 R u dolf Carnap, P hilosoph y a n d L o g ic a l Syntax, 1935, s. 28 / F ilozofia

i składn ia logiczn a, 1969, s. 20; cytow ane przez Langer; PNK s. 8 3 -8 4 /N SF s. 148.

40 Temat autoekspresji w teorii Langer przyciągał w o g ó le mniej uw agi niż problematyka dzieła sztuki jako sym bolu uczuć. Trafną i wyw ażoną, choć idącą w n ieco innym kierunku niż pow yższa, krytykę stanowiska Langer w kw estii auto­