Dlaczego Polakom i C zechom tak trudno rozm awiać o drażliwych tem a
tach? Takich jak np. rok 1919 czy 1938 na Zaolziu? D laczego dom aganie się
„obiektywnej“ oceny tych wydarzeń jest powodowane najczęściej tylko chęcią potwierdzenia swojego poglądu, a jeżeli to nie nastąpi, dochodzi nie
uchronnie do oskarżenia o brak obiektywizmu? Uważam , że powodem jest zbyt jednostronne postrzeganie zjawisk i brak empatii, czyli zdolności wczu
cia się w sposób postrzegania świata przez innych. D la lepszego zrozum ienia różnych punktów widzenia konieczne jest zrozum ienie obcego doświadcze
nia. Em patia umożliwia spojrzeć na świat nie tylko przez pryzm at własnych przeżyć i doznań, lecz również zupełnie obcymi oczyma. Umożliwia wyob
rażenie sobie, jak bym np. odbierał bieg wydarzeń, gdybym był na miejscu ko
goś innego. Gdybym był m ieszkańcem innego m iasta, członkiem innego na
rodu lub innej grupy społecznej. N ikt chyba nie wątpi, że takie spojrzenie na świat ułatwia kom unikację, a w stosunkach między narodam i zapobiega m.in. powstawaniu negatywnych stereotypów.
Powszechnie wiadomo, że skomplikowana historia naszego terenu w XX wieku stanowi świetną pożywkę dla wzajemnych, głównie polsko-czeskich stereotypów narodowych z typową czarno-białą optyką: nasz naród m a za
wsze rację, a ten drugi nigdy. W iększość Polaków uważa zbrojny atak Czechów w styczniu 1919 roku za godną potępienia agresję, a zajęcie Zaolzia przez polskie wojsko w roku 1938 za akt historycznej sprawiedliwości. Czesi na odw rót widzą przeważnie swoją akcję zbrojną z roku 1919 jako legalną ob
ronę swych praw, a za agresję uważają zajęcie Zaolzia przez Polaków w dwadzieścia lat później. R óżne czesko-polskie interpretacje lokalnej histo
rii istnieją także w ocenie obiektywności spisów ludności, procesu asymila
cji, stosunku do Niemców, kom unistów itp.
Ta jednostronność nie dotyczy naturalnie tylko Zaolzia i nie jest udziałem wyłącznie Polaków i Czechów. Jest to postaw a dość pow szechna na całym świecie, poniew aż ludzie w ocenie kontrowersyjnych tem atów opierają się najczęściej wyłącznie na swoich racjach, nie rozumiejąc, że strona przeciw
na też m oże je mieć. A dopuszczenie myśli, że oponent ma choćby część ra
cji, prowadzi do pogodzenia się z faktem, że nasza własna racja nie jest stu
procentow a. To znaczy, że racja leży - jak to najczęściej bywa - gdzieś pośrodku. U znanie tego faktu jest niezwykle trudne i to naw et wśród niektó
rych historyków. W iadom o, identyfikacja narodow a u trudnia nieraz zajęcie napraw dę obiektywnego stosunku do spraw dotyczących własnego narodu.
8
Dlatego też tak pożyteczne są opracow ania historyczne podjęte przez cudzo
ziemców (patrz np. historia Polski w interpretacji Anglika Norm ana Daviesa).
Z dolność do em patii jest u różnych osób różna. Zm ienia się też w czasie w zależności od własnych przeżyć i osobistych doświadczeń. M ożna ją rów
nież świadomie ćwiczyć, poszerzać i rozwijać. W procesach tak znamien
nych dla naszych czasów jak europejska integracja i globalizacja będzie w naszym życiu coraz bardziej potrzebna.
Co więc m ożna zrobić dla poprawy wzajemnego postrzegania Polaków i Czechów na naszym terenie? Ponieważ arbitrem historycznych sporów jest najczęściej sama historia, należy ją zrelatywizować. Jej przebieg jest wypad
kową wielu różnych tendencji i każdy historyk wie, że w wielu wypadkach niewiele brakowało, aby potoczyła się inaczej. W naszym wypadku Śląsk Cieszyński mógł przecież po pierwszej wojnie światowej znaleźć się w Polsce i wówczas zamieszkiwałaby go m niejszość czeska, która prawdopodobnie stałaby przed tymi samymi problem am i, które dziś rozwiązuje nasze społe
czeństwo. I z ręką na sercu, czy my sami zachowywalibyśmy się wówczas wobec mniejszości czeskich współobywateli tak samo, jak to obecnie wyma
gamy od nich, kiedy są większością? Czy nie byłoby zm uszania do przepisy
wania narodowości na polską, szykan rodziców posyłających dzieci do cze
skich szkół, spolszczania im ion i nazwisk itp.? Tego nie m ożna przewidzieć, skoro się tego nie przeżyło, a historii nie m ożna przeżyć po raz drugi w zmie
nionych okolicznościach. M ożna sobie jed n ak taką sytuację przynajmniej do pewnego stopnia symulować.
Spróbujmy więc wziąć udział w intelektualnej zabawie polegającej na odwró
ceniu biegu historii. Zanim zaczniemy, musimy uwolnić się od swojej wiedzy historycznej. Wyobraźmy sobie, że w jakim ś innym, fikcyjnym świecie odkryli
śmy gdzieś na strychu pudło z wycinkami polskich i czeskich gazet, ilustrujący
mi najważniejsze m om enty wzajemnych stosunków obu narodów na Śląsku Cieszyńskim. I wyobraźmy sobie, że wydarzenia historyczne w tym fikcyjnym świecie przebiegały w zasadzie tak samo, jak przebiegały w rzeczywistości - ty
le, że Polacy i Czesi zamienili się rolami. I to konsekwentnie. W tej sytuacji Czeski Cieszyn byłby polski, granica przebiegałaby na Ostrawicy itd. Taką sytu
ację opisują owe fikcyjne wycinki, które włożyłem do książki.
Ułożone w książce chronologicznie wycinki z gazet pokazują, jak ewen
tualnie mogła potoczyć się historia naszego terenu, gdyby przypadł on Polsce. Polski żywioł dominowałby, Czesi stanowiliby mniejszość. Na pewno domagaliby się swoich praw, walczyli z asymilacją itp. O ile sprawy narodo
wościowe wydawały nam się dotychczas jasne, po lekturze kolejnych wycin
ków tracim y stopniowo pew ność, kto był napastnikiem , a kto ofiarą, kto pat
9
riotą, a kto zdrajcą i kto miał rację, a kto nie. Znika uproszczony model per
cepcji świata, w którym najczęściej dzielimy ludzi na „my“ i „oni“, przy czym my mamy rację, a oni nie. Kiedy uświadom im y sobie, że w innej konstelacji - która przecież była praw dopodobna - mogliśmy być na ich miejscu, a oni na naszym, sprawa przestaje być prosta.
Przygotowując do publikacji ten zbiór fikcyjnych wycinków, zmieniający historyczne role Polaków i Czechów na naszym terenie, potraktowałem real
nie tylko punkt wyjściowy, którym jest um owa o tymczasowym podziale daw
nego Księstwa Cieszyńskiego z 5.11.1918. Ilustrują go dwa pierwsze wycinki, przedstawiające polski i czeski punkt widzenia, chociaż już w nich odbija się następująca później zamiana: Polski pogląd podkreśla tym czasowość um o
wy, a Czesi są z niej jakby bardziej zadowoleni. W rzeczywistości było na odwrót. Decyzja Rady A m basadorów na tem at Śląska Cieszyńskiego jest w kolejnych wycinkach prezentow ana tak, jakby Rada A m basadorów zacho
wała jedność tego regionu i przyznała go cały Polsce. C hodziło o to, aby na terenie polskim znalazła się stosunkowo liczna „czeska m niejszość narodo
wa“, którą w tej sytuacji tworzyłaby przede wszystkim ludność Frydeckiego.
Rzeka Ostrawica pełniłaby w tej fikcji rolę Olzy, a m osty między M orawską i Śląską (Polską) Ostrawą oraz między Frydkiem i Mistkiem mogły być uwa
żane za graniczne tak, jak ich rzeczywisty pierw owzór między polską i cze
ską częścią Cieszyna.
Pozycja polskiej m niejszości w Czechosłow acji jest opisana w kilku na
stępnych wycinkach tak, jakby to była czeska m niejszość w Polsce. Później
sze krytyczne zaostrzenie stosunków polsko-czeskich w roku 1938 musiało być um ieszczone w wyraźnie zmienionym kontekście międzynarodowym tak, żeby zachować sym etrię wzajemnych stosunków obu narodów. O znacza to, że aby mogło dojść do zmiany przynależności państwowej części Śląska Cieszyńskiego, najpierw musiałaby w roku 1938 upaść Polska, a dopiero w roku 1939 mogło dojść do ataku na Czechosłowację.
W okresie totalitarnego ustroju kom unistycznego konsekwentna zam iana ról Czechosłowacji i Polski w książce nie jest dotrzym ana. Zam iarem było bowiem wykazanie, jak ówczesne kryzysy - czy to w jednym czy w drugim państwie - odbijały się na życiu mniejszości narodowej. Dlatego został wy
brany m om ent z roku 1968 ilustrujący Praską W iosnę oraz z okresu Solidarności w Polsce z roku 1980. Ponieważ obydwa zjawiska są symet
ryczne, nie było konieczne um ieszczanie Praskiej W iosny w Polsce ani Solidarności w Czechosłowacji. Nie chodziło mi bowiem o wywrócenie na opak całej historii stosunków polsko-czeskich, lecz jedynie jej cieszyńskiego odcinka - a to dokonało się samoistnie.
Aby obraz był pełny, w publikacji zostały um ieszczone też wycinki, które
10
w rzeczywistości raczej nie mogłyby się pojawić. Np. artykuł podający wyni
ki niemieckiego okupacyjnego spisu ludności czy informacja o posiedzeniu partii kom unistycznej, na którym om aw iano tzw. platform ę Cieślara (w książce nazwanej platform ą Tesafa).
W książce konsekwentnie występują na przem ian polskie i czeskie fikcyj
ne wycinki z tym, że na przeciwległej stronie um ieściłem tłumaczenie, aby całość mogli przeczytać także ci Polacy i Czesi, którzy nie znają drugiego języka. Na dole każdej stronicy pod kreską czytelnik znajdzie objaśnienia, co było rzeczywistym pierwowzorem prezentow anych wydarzeń i jak naprawdę przebiegały.
Ta intelektualna zabawa okazała się niezwykle skuteczna. Tak sam o jak w posłowiu m uszę się przyznać, że choć sam ową fikcję układałem, wy
dźwięk co najmniej niektórych jej elem entów mnie samego zaskakiwał, gdy je zobaczyłem napisane. To sam o stwierdziła większość z tych, którym dałem przeczytać rękopis. M am więc nadzieję, że kiedy w m arcu lub kwietniu książka ukaże się na półkach księgarskich, będzie dla czytelników nie tylko zabawną igraszką z faktami historycznym i, lecz także zmusi niejednego do nowego spojrzenia na historię, na sąsiadów i na siebie samego.
Dla ilustracji przytaczam polskie tłum aczenie jednego z fikcyjnych cze
skich artykułów, który opisuje sytuację na „polskim “ Śląsku Cieszyńskim za
mieszkałym przez „czeską“ m niejszość narodow ą w roku 1947.
M as lidu
Noviny Polskę delnicke strany v ćeskem jazyce Polska Ostrava, środa 11 marca 1947
Czechosłowacko-polska umowa Powstaną czeskie organizacje
Wczoraj, 10 marca 1947, została w Pradze podpisana długo oczekiwana umo
wa o przyjaźni i wzajemnej pomocy między Czechosłowacją a Polską.
Umowa reguluje ostatecznie stosunki między oboma bliskimi sobie słowiań
skim i narodami, które w przeszłości ich reakcyjne elity tak często stawiały prze
ciwko sobie. Dla naszej grupy narodowościowej umowa ta jest chyba jeszcze wa
żniejsza niż dla całego państwa. Pokazuje nareszcie, ja k bezsensowne były tendencje wysiedlenia nas ja k Niemców, ja k niedemokratyczne było zamykanie naszych szkół i nieudzielanie zgody na działalność naszych organizacji, które forsowała przede wszystkim Polska Partia Narodowa z posłem Węglarzem na czele. Od podpisania tej umowy n ikt nie m a prawa nas wysiedlać, szkoły będą normalnie funkcjonować i powstaną legalne organizacje.
Stare, przedwojenne organizacje nie zostaną wprawdzie odnowione, lecz za
stąpią je dwie nowe organizacje, w których skoncentruje się nasze życie narodo
11
we. Jedna będzie miała charakter ogólny i będzie się nazywać Czeski Związek Kulturalno-Oświatowy w Polsce, a druga będzie przeznaczona dla naszej mło
dzieży, Stowarzyszenie Młodzieży Czeskiej. Warunkiem powołania tych organi
zacji będzie dostateczne zainteresowanie naszych ludzi, lecz tego nie m usim y się obawiać. W każdej gminie, w której znajdzie się co najmniej 10 chętnych do wstąpienia w szeregi organizacji, powstanie kom itet przygotowawczy, który zbierze wstępne zgłoszenia i przekaże je Zarządowi Powiatowemu. Po czym od
będą się zjazdy konstytuujące i zostaną wybrane władze. Nasze organizacje będą naturalnie członkam i Frontu Jedności Narodu. A więc powodzenia!
Umowa ta istniała w rzeczywistości i zajmowała się pozycją mniejszości polskiej na Zaolziu. Jej przyjęcie zamykało okres, w którym polska mniej
szość na Zaolziu była w pewnych czechosłow ackich kołach politycznych uważana za wrogą - ich reprezentantem był poseł Czechosłowackiej Partii Narodowo-Socjalistycznej Uhlif. R ozpoczął się okres oficjalnej przyjaźni na bazie w spólnoty słowiańskiej, później bardzo propagowanej przez partie ko
m unistyczne obydwu krajów.
T A D E U SZ SIW EK
K siążka z aty tu ło w an a „C zeski C ieszy n polski? - Ć esky T eśin polsky?“ doc. dr. Tadeusza Siwka, pro rek to ra d /s nauki i kontaktów zagranicznych U niw ersytetu O straw skiego, w krótce ukaże się w W ydaw nictw ie Olza.
12 Fot. FRANCISZEK BALON
LITERACKO-PLASTYCZNE
jać zdolności twórcze młodych ludzi, rozmawiamy z Władysławem Kubieniem.
W jaki sposób został Pan nauczycielem