• Nie Znaleziono Wyników

NASZA HISTORIA NA OPAK

W dokumencie Zwrot, R. 54 (2002), Nry 1-12 (Stron 176-181)

Dlaczego Polakom i C zechom tak trudno rozm awiać o drażliwych tem a­

tach? Takich jak np. rok 1919 czy 1938 na Zaolziu? D laczego dom aganie się

„obiektywnej“ oceny tych wydarzeń jest powodowane najczęściej tylko chęcią potwierdzenia swojego poglądu, a jeżeli to nie nastąpi, dochodzi nie­

uchronnie do oskarżenia o brak obiektywizmu? Uważam , że powodem jest zbyt jednostronne postrzeganie zjawisk i brak empatii, czyli zdolności wczu­

cia się w sposób postrzegania świata przez innych. D la lepszego zrozum ienia różnych punktów widzenia konieczne jest zrozum ienie obcego doświadcze­

nia. Em patia umożliwia spojrzeć na świat nie tylko przez pryzm at własnych przeżyć i doznań, lecz również zupełnie obcymi oczyma. Umożliwia wyob­

rażenie sobie, jak bym np. odbierał bieg wydarzeń, gdybym był na miejscu ko­

goś innego. Gdybym był m ieszkańcem innego m iasta, członkiem innego na­

rodu lub innej grupy społecznej. N ikt chyba nie wątpi, że takie spojrzenie na świat ułatwia kom unikację, a w stosunkach między narodam i zapobiega m.in. powstawaniu negatywnych stereotypów.

Powszechnie wiadomo, że skomplikowana historia naszego terenu w XX wieku stanowi świetną pożywkę dla wzajemnych, głównie polsko-czeskich stereotypów narodowych z typową czarno-białą optyką: nasz naród m a za­

wsze rację, a ten drugi nigdy. W iększość Polaków uważa zbrojny atak Czechów w styczniu 1919 roku za godną potępienia agresję, a zajęcie Zaolzia przez polskie wojsko w roku 1938 za akt historycznej sprawiedliwości. Czesi na odw rót widzą przeważnie swoją akcję zbrojną z roku 1919 jako legalną ob­

ronę swych praw, a za agresję uważają zajęcie Zaolzia przez Polaków w dwadzieścia lat później. R óżne czesko-polskie interpretacje lokalnej histo­

rii istnieją także w ocenie obiektywności spisów ludności, procesu asymila­

cji, stosunku do Niemców, kom unistów itp.

Ta jednostronność nie dotyczy naturalnie tylko Zaolzia i nie jest udziałem wyłącznie Polaków i Czechów. Jest to postaw a dość pow szechna na całym świecie, poniew aż ludzie w ocenie kontrowersyjnych tem atów opierają się najczęściej wyłącznie na swoich racjach, nie rozumiejąc, że strona przeciw­

na też m oże je mieć. A dopuszczenie myśli, że oponent ma choćby część ra­

cji, prowadzi do pogodzenia się z faktem, że nasza własna racja nie jest stu­

procentow a. To znaczy, że racja leży - jak to najczęściej bywa - gdzieś pośrodku. U znanie tego faktu jest niezwykle trudne i to naw et wśród niektó­

rych historyków. W iadom o, identyfikacja narodow a u trudnia nieraz zajęcie napraw dę obiektywnego stosunku do spraw dotyczących własnego narodu.

8

Dlatego też tak pożyteczne są opracow ania historyczne podjęte przez cudzo­

ziemców (patrz np. historia Polski w interpretacji Anglika Norm ana Daviesa).

Z dolność do em patii jest u różnych osób różna. Zm ienia się też w czasie w zależności od własnych przeżyć i osobistych doświadczeń. M ożna ją rów­

nież świadomie ćwiczyć, poszerzać i rozwijać. W procesach tak znamien­

nych dla naszych czasów jak europejska integracja i globalizacja będzie w naszym życiu coraz bardziej potrzebna.

Co więc m ożna zrobić dla poprawy wzajemnego postrzegania Polaków i Czechów na naszym terenie? Ponieważ arbitrem historycznych sporów jest najczęściej sama historia, należy ją zrelatywizować. Jej przebieg jest wypad­

kową wielu różnych tendencji i każdy historyk wie, że w wielu wypadkach niewiele brakowało, aby potoczyła się inaczej. W naszym wypadku Śląsk Cieszyński mógł przecież po pierwszej wojnie światowej znaleźć się w Polsce i wówczas zamieszkiwałaby go m niejszość czeska, która prawdopodobnie stałaby przed tymi samymi problem am i, które dziś rozwiązuje nasze społe­

czeństwo. I z ręką na sercu, czy my sami zachowywalibyśmy się wówczas wobec mniejszości czeskich współobywateli tak samo, jak to obecnie wyma­

gamy od nich, kiedy są większością? Czy nie byłoby zm uszania do przepisy­

wania narodowości na polską, szykan rodziców posyłających dzieci do cze­

skich szkół, spolszczania im ion i nazwisk itp.? Tego nie m ożna przewidzieć, skoro się tego nie przeżyło, a historii nie m ożna przeżyć po raz drugi w zmie­

nionych okolicznościach. M ożna sobie jed n ak taką sytuację przynajmniej do pewnego stopnia symulować.

Spróbujmy więc wziąć udział w intelektualnej zabawie polegającej na odwró­

ceniu biegu historii. Zanim zaczniemy, musimy uwolnić się od swojej wiedzy historycznej. Wyobraźmy sobie, że w jakim ś innym, fikcyjnym świecie odkryli­

śmy gdzieś na strychu pudło z wycinkami polskich i czeskich gazet, ilustrujący­

mi najważniejsze m om enty wzajemnych stosunków obu narodów na Śląsku Cieszyńskim. I wyobraźmy sobie, że wydarzenia historyczne w tym fikcyjnym świecie przebiegały w zasadzie tak samo, jak przebiegały w rzeczywistości - ty­

le, że Polacy i Czesi zamienili się rolami. I to konsekwentnie. W tej sytuacji Czeski Cieszyn byłby polski, granica przebiegałaby na Ostrawicy itd. Taką sytu­

ację opisują owe fikcyjne wycinki, które włożyłem do książki.

Ułożone w książce chronologicznie wycinki z gazet pokazują, jak ewen­

tualnie mogła potoczyć się historia naszego terenu, gdyby przypadł on Polsce. Polski żywioł dominowałby, Czesi stanowiliby mniejszość. Na pewno domagaliby się swoich praw, walczyli z asymilacją itp. O ile sprawy narodo­

wościowe wydawały nam się dotychczas jasne, po lekturze kolejnych wycin­

ków tracim y stopniowo pew ność, kto był napastnikiem , a kto ofiarą, kto pat­

9

riotą, a kto zdrajcą i kto miał rację, a kto nie. Znika uproszczony model per­

cepcji świata, w którym najczęściej dzielimy ludzi na „my“ i „oni“, przy czym my mamy rację, a oni nie. Kiedy uświadom im y sobie, że w innej konstelacji - która przecież była praw dopodobna - mogliśmy być na ich miejscu, a oni na naszym, sprawa przestaje być prosta.

Przygotowując do publikacji ten zbiór fikcyjnych wycinków, zmieniający historyczne role Polaków i Czechów na naszym terenie, potraktowałem real­

nie tylko punkt wyjściowy, którym jest um owa o tymczasowym podziale daw­

nego Księstwa Cieszyńskiego z 5.11.1918. Ilustrują go dwa pierwsze wycinki, przedstawiające polski i czeski punkt widzenia, chociaż już w nich odbija się następująca później zamiana: Polski pogląd podkreśla tym czasowość um o­

wy, a Czesi są z niej jakby bardziej zadowoleni. W rzeczywistości było na odwrót. Decyzja Rady A m basadorów na tem at Śląska Cieszyńskiego jest w kolejnych wycinkach prezentow ana tak, jakby Rada A m basadorów zacho­

wała jedność tego regionu i przyznała go cały Polsce. C hodziło o to, aby na terenie polskim znalazła się stosunkowo liczna „czeska m niejszość narodo­

wa“, którą w tej sytuacji tworzyłaby przede wszystkim ludność Frydeckiego.

Rzeka Ostrawica pełniłaby w tej fikcji rolę Olzy, a m osty między M orawską i Śląską (Polską) Ostrawą oraz między Frydkiem i Mistkiem mogły być uwa­

żane za graniczne tak, jak ich rzeczywisty pierw owzór między polską i cze­

ską częścią Cieszyna.

Pozycja polskiej m niejszości w Czechosłow acji jest opisana w kilku na­

stępnych wycinkach tak, jakby to była czeska m niejszość w Polsce. Później­

sze krytyczne zaostrzenie stosunków polsko-czeskich w roku 1938 musiało być um ieszczone w wyraźnie zmienionym kontekście międzynarodowym tak, żeby zachować sym etrię wzajemnych stosunków obu narodów. O znacza to, że aby mogło dojść do zmiany przynależności państwowej części Śląska Cieszyńskiego, najpierw musiałaby w roku 1938 upaść Polska, a dopiero w roku 1939 mogło dojść do ataku na Czechosłowację.

W okresie totalitarnego ustroju kom unistycznego konsekwentna zam iana ról Czechosłowacji i Polski w książce nie jest dotrzym ana. Zam iarem było bowiem wykazanie, jak ówczesne kryzysy - czy to w jednym czy w drugim państwie - odbijały się na życiu mniejszości narodowej. Dlatego został wy­

brany m om ent z roku 1968 ilustrujący Praską W iosnę oraz z okresu Solidarności w Polsce z roku 1980. Ponieważ obydwa zjawiska są symet­

ryczne, nie było konieczne um ieszczanie Praskiej W iosny w Polsce ani Solidarności w Czechosłowacji. Nie chodziło mi bowiem o wywrócenie na opak całej historii stosunków polsko-czeskich, lecz jedynie jej cieszyńskiego odcinka - a to dokonało się samoistnie.

Aby obraz był pełny, w publikacji zostały um ieszczone też wycinki, które

10

w rzeczywistości raczej nie mogłyby się pojawić. Np. artykuł podający wyni­

ki niemieckiego okupacyjnego spisu ludności czy informacja o posiedzeniu partii kom unistycznej, na którym om aw iano tzw. platform ę Cieślara (w książce nazwanej platform ą Tesafa).

W książce konsekwentnie występują na przem ian polskie i czeskie fikcyj­

ne wycinki z tym, że na przeciwległej stronie um ieściłem tłumaczenie, aby całość mogli przeczytać także ci Polacy i Czesi, którzy nie znają drugiego języka. Na dole każdej stronicy pod kreską czytelnik znajdzie objaśnienia, co było rzeczywistym pierwowzorem prezentow anych wydarzeń i jak naprawdę przebiegały.

Ta intelektualna zabawa okazała się niezwykle skuteczna. Tak sam o jak w posłowiu m uszę się przyznać, że choć sam ową fikcję układałem, wy­

dźwięk co najmniej niektórych jej elem entów mnie samego zaskakiwał, gdy je zobaczyłem napisane. To sam o stwierdziła większość z tych, którym dałem przeczytać rękopis. M am więc nadzieję, że kiedy w m arcu lub kwietniu książka ukaże się na półkach księgarskich, będzie dla czytelników nie tylko zabawną igraszką z faktami historycznym i, lecz także zmusi niejednego do nowego spojrzenia na historię, na sąsiadów i na siebie samego.

Dla ilustracji przytaczam polskie tłum aczenie jednego z fikcyjnych cze­

skich artykułów, który opisuje sytuację na „polskim “ Śląsku Cieszyńskim za­

mieszkałym przez „czeską“ m niejszość narodow ą w roku 1947.

M as lidu

Noviny Polskę delnicke strany v ćeskem jazyce Polska Ostrava, środa 11 marca 1947

Czechosłowacko-polska umowa Powstaną czeskie organizacje

Wczoraj, 10 marca 1947, została w Pradze podpisana długo oczekiwana umo­

wa o przyjaźni i wzajemnej pomocy między Czechosłowacją a Polską.

Umowa reguluje ostatecznie stosunki między oboma bliskimi sobie słowiań­

skim i narodami, które w przeszłości ich reakcyjne elity tak często stawiały prze­

ciwko sobie. Dla naszej grupy narodowościowej umowa ta jest chyba jeszcze wa­

żniejsza niż dla całego państwa. Pokazuje nareszcie, ja k bezsensowne były tendencje wysiedlenia nas ja k Niemców, ja k niedemokratyczne było zamykanie naszych szkół i nieudzielanie zgody na działalność naszych organizacji, które forsowała przede wszystkim Polska Partia Narodowa z posłem Węglarzem na czele. Od podpisania tej umowy n ikt nie m a prawa nas wysiedlać, szkoły będą normalnie funkcjonować i powstaną legalne organizacje.

Stare, przedwojenne organizacje nie zostaną wprawdzie odnowione, lecz za­

stąpią je dwie nowe organizacje, w których skoncentruje się nasze życie narodo­

11

we. Jedna będzie miała charakter ogólny i będzie się nazywać Czeski Związek Kulturalno-Oświatowy w Polsce, a druga będzie przeznaczona dla naszej mło­

dzieży, Stowarzyszenie Młodzieży Czeskiej. Warunkiem powołania tych organi­

zacji będzie dostateczne zainteresowanie naszych ludzi, lecz tego nie m usim y się obawiać. W każdej gminie, w której znajdzie się co najmniej 10 chętnych do wstąpienia w szeregi organizacji, powstanie kom itet przygotowawczy, który zbierze wstępne zgłoszenia i przekaże je Zarządowi Powiatowemu. Po czym od­

będą się zjazdy konstytuujące i zostaną wybrane władze. Nasze organizacje będą naturalnie członkam i Frontu Jedności Narodu. A więc powodzenia!

Umowa ta istniała w rzeczywistości i zajmowała się pozycją mniejszości polskiej na Zaolziu. Jej przyjęcie zamykało okres, w którym polska mniej­

szość na Zaolziu była w pewnych czechosłow ackich kołach politycznych uważana za wrogą - ich reprezentantem był poseł Czechosłowackiej Partii Narodowo-Socjalistycznej Uhlif. R ozpoczął się okres oficjalnej przyjaźni na bazie w spólnoty słowiańskiej, później bardzo propagowanej przez partie ko­

m unistyczne obydwu krajów.

T A D E U SZ SIW EK

K siążka z aty tu ło w an a „C zeski C ieszy n polski? - Ć esky T eśin polsky?“ doc. dr. Tadeusza Siwka, pro rek to ­ ra d /s nauki i kontaktów zagranicznych U niw ersytetu O straw skiego, w krótce ukaże się w W ydaw nictw ie Olza.

12 Fot. FRANCISZEK BALON

LITERACKO-PLASTYCZNE

jać zdolności twórcze młodych ludzi, rozmawiamy z Władysławem Kubieniem.

W jaki sposób został Pan nauczycielem

W dokumencie Zwrot, R. 54 (2002), Nry 1-12 (Stron 176-181)