TACY BYLIŚMY
Ślul» Hóży i W liidysław a S/,«*zyrh«\\. Bak 1951. Bani B óża « nlnazaniii rod/iniH ‘j św ily \>«‘sr liii‘j. U ffóry z |)ia\\<‘j jako (Irużha Jan u sz Cuziur, o h rcn ir p n d asor LJniwersyietu Warmińsko-IV1azurski«‘fj;o w (Uszlynia.
p rezes iainlejsze^ o Kola M acierzy Z iem i C ieszyńskiej, an lo r w ielu arty
kułów publikow anych na łan ia ch Zwrotu, w tym także w tym n u m erze o p. Bóży.
HENRYK JASICZEK
PADA ŚNIEG
Pada śnieg, pada ...
N iebo niziutko zwisa, A m oże to nie śnieg,
Tylko biała cisza ...?
Wczoraj jeszcze deszcz łzaw ił
/ rozpaczał jesien n ie,
Ukołysany p rzez w iatr Z a p a d ł w białość półsenną.
Padał śnieg, padał.
P rzesta ł pa d a ć nad ranem,
K iedy wstałem o św icie -
Byłem z p ięk n a pijany.
$ $
A śnieg pachnie gw iazdam i Z a oknem gałązka zwisa, I taka cichutka b i e l ...
I taka bielutka cisza ...
C iszy, pokoju w nas i w okół nas życzy C zytelnikom Zwrotu
wydawca i redakcja
Rok UH, Nr 626 Cena numeru 15,00 Kć
W prenumeracie pocztowej 22,00 Kć
C l " ! C / Ij o o x,
2 0 0 2
3 S tatut Polskiego Zw iązku K u ltu raln o -O św iato w eg o w R epublice C zeskiej 10 Stosunki p o lsk o -czec h o sło w ack ie n a p rzeło m ie wojny i pokoju
(styczeń I945 - styczeń 1946) cz. 2 A D A M B IE R N A T
15 Z je d n o czo n a E u ro p a naszym w spólnym d om em E L Ż B IE T A S T R Ó Ż C Z Y K 17 Solą te a tru je s t te a tr alternatyw ny. R ozm ow a z Ja n u szem K lim szą CZESŁA W A R U D N IK
23 P ielęgniarka z Pasiek JA N U S Z G U Z IU R
28 0 historii regionu inaczej K A Z IM IE R Z JA W O RSK I
31 W ystawą Polskiej K siążki C Z ESŁ A W A R U D N IK
33 K ronika: Jubileusz w szkole n ad L ucyną, A niela K upiec w czeskocieszyńskim K lubie P ropozycji, Prof. A n d rzej S telm achow ski w C zeskim C ieszynie,
„D lo każdego cosi d o b re g o “, S pektakl nydeckiego K lubu M łodych w Stonaw ie, L ekarze i m iłośnicy książki słuchali K arola Suszki, Je sien n e Mgły, Rew ia n a 105 44 Poezja R enaty P u tzlach er
46 F otograficy Z aolzia: K arol N ow ak 49 K arol K ubaj: G ru sza
51 M łode pióro: M aryla A d am ec
53 N a naszej scenie CZ ESŁ A W A R U D N IK
57 N a półkach księgarskich
60 E ch o w ydarzeń m uzycznych: W spólny k o n cert G ó ro li i Śląska, I Festiw al C h ó ró w Śląskich w U stro n iu , Ju b ileu sz c h ó ru żeńskiego K alina, O b ch o d y 7 5 -Ie c ia c h ó ru m ieszanego H asło. K o n c e rt jubileuszow y w M arklow icach D olnych
71 M ozaika A M A L IA PAW LASOW A
76 H u m o r sprzed lat
Numer zamknięto 12. 12. 2001 Na okładce: Bal Góralski 2001
2
^ &,oo
STATUT
POLSKIEGO ZWIĄZKU KULTURALNO-OŚWIATOWEGO W REPUBLICE CZESKIEJ
ROZDZIAŁ I
POSTANOWIENIA WSTĘPNE
§ 1. Nazwa organizacji brzmi: Polski Związek Kulturalno-Oświatowy w Repub
lice Czeskiej, w czeskiej wersji: Polsky kulturne-osvetovy svaz v Ćeske republice.
Skrót: PZKO.
§ 2. PZKO działa na terenie całej Republiki Czeskiej. Siedzibą PZKO jest Czeski Cieszyn.
§ 3. PZKO posiada własne godło, chorągiew związkową i sztandar. Ich opis i za
sady stosowania określa Regulamin Wewnątrzzwiązkowy.
§ 4 . PZKO korzysta z pieczątek urzędowych z napisem w otoku: Polsky kultur
ne-osvetovy svaz v Ćeske republice - Polski Związek Kulturalno-Oświatowy w Republice Czeskiej. Pieczątka musi zawierać dwujęzyczną nazwę organu PZKO, do którego należy, oraz dwujęzyczną nazwę miejscowości.
§ 5. PZKO jest stowarzyszeniem społecznym osób fizycznych i działa zgodnie z Ustawą RC 83/1990.
§ 6. Polski Związek Kulturalno-Oświatowy posiada osobowość prawną, osobo
wość prawną posiadają również Miejscowe Koła.
CELE I ŚRODKI DZIAŁANIA
§ 7. Celem PZKO jest zachowanie tożsamości etnicznej polskiej ludności Śląska Cieszyńskiego oraz Polaków w RC przez wszechstronny rozwój kultury i oświatę, nawiązując do tradycji kultury rodzimej oraz tradycyjnych i współczesnych warto
ści kultury polskiej. Swoją działalność opiera na zasadach Konstytucji Republiki Czeskiej, na normach międzynarodowych, przyjętych przez jej władze, określa
jących prawa człowieka i ochronę praw mniejszości narodowych według Konwencji Ramowej Rady Europy.
§ 8. PZKO rozwija działalność społeczną w dziedzinie kultury, oświaty i nauki oraz prowadzi niezbędną działalność gospodarczą, zwłaszcza w sferze wydawniczej oraz wytwarzania zaplecza materialnego i fachowego dla swojej pracy.
3
§ 9. PZKO może być członkiem organizacji kulturalnych, oświatowych, naukowych i gospodarczych w kraju i za granicą, może wstępować w związki stowarzyszeń.
ROZDZIAŁ II
CZŁONKOSTWO, PRAWA I OBOWIĄZKI CZŁONKÓW
§ 1 0 . Członkiem może się stać osoba fizyczna, która ukończyła 14 rok życia i z własnej woli podpisała deklarację członkowską, wyrażając tym zgodę na prze
strzeganie Statutu PZKO i programu działania PZKO, wyrażając chęć współdziała
nia w przedsięwzięciach PZKO oraz dotrzymywania Regulaminu Wewnątrzzwiąz- kowego.
§ II. Członka przyjmuje zebranie członkowskie Miejscowego Koła PZKO, w którym złożył pisemną deklarację. W wypadku odmowy przyjęcia przysługuje mu prawo od
wołania się do Zarządu Głównego PZKO. Odwołanie musi być rozpatrzone do 30 dni.
§ 12. Każdy członek PZKO otrzymuje legitymację członkowską.
§ 1 3 . Zarząd Główny PZKO może przyznać członkostwo honorowe osobie, któ
ra w szczególny sposób przyczyniła się do rozwoju polskiego życia narodowego w Republice Czeskiej. Członkowi honorowemu nie przysługują prawa i obowiązki członka zwyczajnego.
§ 1 4. Zgodnie z demokratycznymi zasadami pracy wszystkich jednostek organi
zacyjnych PZKO każdy członek ma prawo:
* wybierać i być wybieranym do władz PZKO,
* brać udział w życiu kulturalnym polskiej mniejszości narodowej w Republice Czeskiej,
* do aktywnego uczestniczenia w działalności PZKO, w dyskusji i podejmowaniu uchwał w jednostkach organizacyjnych i organach, do których został wybrany,
* do przedstawiania wniosków, uwag lub zastrzeżeń do wszystkich organów PZKO,
* do odwołania się od decyzji organów PZKO.
§ 1 5 . Obowiązkiem każdego członka PZKO jest:
* dotrzymywanie zasad statutowych PZKO,
* dbanie o zachowanie języka ojczystego i tradycji naszych przodków,
* płacenie regularnie składek członkowskich (w Miejscowym Kole),
* występowanie w obronie i dla dobra interesów PZKO.
ZANIK CZŁONKOSTWA
§ 1 6. Członkostwo w PZKO zanika poprzez a/ złożenie pisemnego oświadczenia Zarządowi Miejscowego Koła o rezygnacji z członkostwa, b/ zgon, c/ skreślenie w wypadku zalegania z opłatą składki członkowskiej w okresie dłuższym niż jeden rok, d/ skreślenie na podstawie uchwały zebrania członkowskiego.
ODZNACZENIA ZWIĄZKOWE
§ 17. PZKO przyznaje odznaczenia związkowe według odrębnego regulaminu zat
wierdzonego przez Zarząd Główny PZKO.
4
R O Z D ZIA Ł III
WŁADZE NACZELNE I ORGANY WYKONAWCZE PZKO ZJAZD DELEGATÓW PZKO
§ 18. Zjazd Delegatów PZKO jest najwyższym organem Związku, zwoływany co 4 lata przez Zarząd Główny PZKO.
§ 19. Na wniosek 2/3 liczby prezesów Miejscowych Kół i przewodniczących Rad Obwodowych obecnych na Konwencie Prezesów lub 1/3 liczby istniejących Miejscowych Kół Zarząd Główny jest zobowiązany w terminie do 60 dni zwołać Nadzwyczajny Zjazd Delegatów PZKO. O ile Zarząd Główny tak nie uczyni, obo
wiązek ten ma Komisja Rewizyjna.
§ 20. W Zjeździć Delegatów oraz Nadzwyczajnym Zjeździć PZKO biorą udział delegaci wybrani na Walnych Zebraniach Miejscowych Kół, dotychczasowi człon
kowie Zarządu Głównego, Komisji Rewizyjnej, Sądu Rozjemczego. Wszystkim wy
mienionym przysługuje czynne i bierne prawo wyborcze.
§ 21. Delegaci na Zjazd Delegatów PZKO są wybierani na Walnych Zebraniach Miejscowych Kół spośród członków Miejscowego Koła PZKO według klucza przy
jętego przez Zarząd Główny.
§ 22. Zjazdowi Delegatów PZKO ustępujący Zarząd Główny, Komisja Rewizyjna oraz Sąd Rozjemczy przedstawia sprawozdanie z działalności PZKO, sprawozdanie Komisji Rewizyjnej oraz Sądu Rozjemczego. Zjazd uchwala Statut PZKO i jego zmiany, program działania PZKO na następną kadencję oraz inne dokumenty zjaz
dowe. Wybiera 15-osobowy Zarząd Główny PZKO, 5-osobową Komisję Rewizyjną PZKO oraz 5-osobowy Sąd Rozjemczy. Przewodniczącego Zarządu Głównego PZKO, przewodniczącego Komisji Rewizyjnej PZKO oraz przewodniczącego Sądu Rozjemczego wybierają ukonstytuowane organy na swym pierwszym zebraniu w trakcie obrad Zjazdu Delegatów PZKO spośród swych wybranych członków.
§ 23. W razie potrzeby wyboru nowego przewodniczącego Zarządu Głównego PZKO w okresie między Zjazdami wyboru dokonuje Zarząd Główny PZKO spo
śród swych członków.
§ 24. W razie potrzeby wyboru nowego przewodniczącego Komisji Rewizyjnej PZKO wyboru dokonuje Komisja Rewizyjna PZKO spośród swych członków.
§ 25. Zjazd uchwala wysokość składek członkowskich na następną kadencję oraz podział składek między Miejscowe Koła i Zarząd Główny PZKO.
ZARZĄD GŁÓWNY PZKO
§ 26. Zarząd Główny (dalej ZG) jest organem statutowym Związku.
§ 27. Przewodniczący lub inny upoważniony członek ZG ma prawo występować w imieniu ZG na zewnątrz i jest równocześnie pełnomocnikiem do wykonywania aktów prawnych.
§ 28. ZG kieruje działalnością PZKO w okresie między Zjazdami Delegatów PZKO. Określa zasadnicze kierunki działalności w oparciu o uchwały zjazdowe, ana
lizuje działalność poszczególnych Miejscowych Kół oraz innych jednostek organiza
cyjnych PZKO. Podejmuje uchwały zgodnie z Regulaminem Wewnątrzzwiązkowym.
5
§ 29. Na wniosek przewodniczącego ZG wybiera spośród swoich członków trzech wiceprzewodniczących ZG.
KOMISJA REWIZYJNA PZKO
§ 30. Komisja Rewizyjna (dalej KR PZKO) ma prawo i obowiązek kontroli działal
ności statutowej, gospodarczej i finansowej ZG. Może przeprowadzać kontrolę Miejs
cowych Kół w celu służenia im pomocą i doradztwem fachowym. Ma prawo przepro
wadzania kontroli gospodarowania majątkiem PZKO oddanym do dyspozycji Miejsco
wych Kół oraz innych jednostek organizacyjnych. Protokoły, wnioski i zalecenia pokontrolne przedstawia ZG Miejscowym Kołom i innym jednostkom organizacyjnym.
§ 31. KR kieruje się w swej pracy własnym regulaminem oraz własnym planem pracy.
§ 32. Członkowie KR są uprawnieni do uczestniczenia w obradach ZG, Miejsco
wych Kół, innych jednostek organizacyjnych oraz Konwentu Prezesów.
SĄD ROZJEMCZY
§ 33. Sąd Rozjemczy PZKO ma na celu pojednanie zwaśnionych stron lub wy
danie orzeczenia o rozstrzygnięciu sporów między członkami PZKO, między człon
kami i organami Miejscowych Kół lub organami PZKO. Sąd Rozjemczy składa się z 5 członków wybranych na Zjeździe Delegatów oraz z 2 ławników, delegowanych po jednym przez każdą ze zwaśnionych stron. Sposób odwołania się do SR zwaśnio
nych stron oraz zasady działania SR określa Regulamin Wewnątrzzwiązkowy.
SEKRETARIAT ZG
§ 34. Działalnością Sekretariatu ZG kieruje mianowany przez ZG kierownik.
§ 35. Działania Sekretariatu ZG określa Regulamin Wewnątrzzwiązkowy.
ROZDZIAŁ IV
STRUKTURA ORGANIZACYJNA KONWENT PREZESÓW
§ 36. Konwent Prezesów jest organem doradczym, koordynacyjnym i opiniot
wórczym PZKO oraz naturalnym łącznikiem z Miejscowymi Kołami. W jego skład wchodzą prezesi Miejscowych Kół PZKO lub upoważnieni przez nich zastępcy oraz przewodniczący Rad Obwodowych.
§ 37. Przewodniczący ZG zwołuje Konwent Prezesów co najmniej 2 razy w ciągu roku kalendarzowego.
§ 38. Kompetencje Konwentu Prezesów określa Regulamin Wewnątrzzwiązkowy.
RADY OBWODOWE
§ 39. Dla lepszej koordynacji wspólnego działania i reprezentowania interesów Miejscowych Kół działających w zbliżonym okręgu administracyjnym zawiązują się Rady Obwodowe.
6
§ 40. Rady Obwodowe są łącznikiem między ZG i Miejscowymi Kołami, a zara
zem łącznikami między samorządami i administracją lokalną.
§ 41. Prawa i obowiązki, sposób powoływania i kompetencje Rad Obwodowych określa Regulamin Wewnątrzzwiązkowy.
MIEJSCOWE KOŁA
§ 42. Miejscowe Koła (dalej MK) są podstawowym ogniwem działalności PZKO.
W swej działalności muszą kierować się Statutem PZKO, uchwałami ZG oraz Regulaminem Wewnątrzzwiązkowym.
§ 43. MK może powstać za zgodą ZG i musi liczyć co najmniej 10 członków.
§ 44. MK zwołuje raz na dwa lata Walne Zebranie Członkowskie, które wybiera Zarząd MK oraz Komisję Rewizyjną MK, ocenia dotychczasową działalność oraz przyjmuje plan pracy na następny okres.
§ 45. Zarząd MK oraz KR MK na swoim pierwszym zebraniu wybierają ze swe
go grona prezesów i o ich wyborze zawiadamiają ZG.
§ 46. Zarząd MK jest organem statutowym. MK musi mieć opracowany własny re
gulamin respektujący Statut PZKO oraz Regulamin Wewnątrzzwiązkowy. Prezes lub inny upoważniony członek MK mają uprawnienia do występowania w imieniu MK.
§ 47. MK prowadzi ewidencję członków zgłoszonych lub przerejestrowanych do Koła, dba, aby regularnie uiszczali składki członkowskie oraz odpowiada za odpro
wadzenie ich części do kasy ZG. MK sporządza dla ZG roczne sprawozdanie ze swej działalności.
§ 48. Komisja Rewizyjna MK kontroluje całokształt działalności MK. O wyni
kach przeprowadzonej kontroli informuje Zarząd MK. Sprawozdanie ze swej pracy przedstawia pisemnie na Zebraniu Członkowskim. Członkowie Komisji Rewizyjnej mają prawo uczestnictwa w obradach Zarządu z głosem doradczym i przedstawia
nia wniosków, zaleceń czy uwag wynikających z zakresu działania.
WSPÓŁDZIAŁANIE JEDNOSTEK ORGANIZACYJNYCH
§ 49. Zasady i formy współdziałania jednostek organizacyjnych są wyszczegól
nione w Regulaminie Wewnątrzzwiązkowym.
ROZDZIAŁ V
ZASADY ORGANIZACJI WEWNĄTRZZWIĄZKOWEJ
§ 50. PZKO w swej pracy kieruje się zasadami demokratycznymi. Wszystkie or
gany są wybierane oddolnie przez członków lub delegatów.
§ 51. O formie głosowania przy podejmowaniu uchwał we wszystkich organach decydują ich członkowie. W sprawach personalnych uchwały są podejmowane z re
guły w głosowaniu tajnym. O głosowaniu jawnym może zdecydować ponad połowa obecnych.
§ 52. Organy wybieralne mogą podejmować prawomocne uchwały pod warun
kiem, że w głosowaniu bierze udział co najmniej 50 procent ich członków lub dele
7
gatów. Uchwala obowiązuje, jeżeli za jej przyjęciem głosowała zwykła większość obecnych.
§ 53. Uchwały zebrania członkowskiego są podejmowane zwykłą większością gło
sów obecnych członków. Wyjątek stanowi decyzja o wykluczeniu członka, dla któ
rej wymagane są 2/3 głosów członków obecnych na zebraniu członkowskim MK.
§ 54. ZG ma prawo unieważnić uchwałę organu niższego wyłącznie wtedy, gdy uchwała została podjęta niezgodnie ze Statutem PZKO i Regulaminem Wewnątrz- związkowym.
§ 55. ZG ma obowiązek rozpatrzyć wnioski, uwagi czy krytykę ze strony organów niższych lub poszczególnych członków, przedstawione w formie pisemnej, do 30 dni od ich podania.
§ 56. Wszystkie organy wybieralne mają prawo kooptacji nowych członków w miejsce tych, którzy odstąpili w czasie kadencji.
ROZDZIAŁ VI
MAJĄTEK I ŚRODKI FINANSOWE
§ 57. Majątek PZKO oraz majątek MK służy do realizacji celów statutowych PZKO.
§ 58. Majątek PZKO zarządzany przez ZG tworzą, z wyjątkiem majątków MK, nieruchomości, środki materialne, niematerialne i finansowe oraz papiery warto
ściowe. Źródłem tego majątku są granty, dotacje, dary, dochody z własnej działal
ności gospodarczej oraz części składek członkowskich. Majątkiem tym zarządza ZG zgodnie z uchwałami Zjazdu Delegatów PZKO. O wynikach zarządzania ma
jątkiem ZG regularnie informuje Konwent Prezesów.
§ 59. Majątek MK tworzą nieruchomości, środki materialne, niematerialne i fi
nansowe, zyskane z dotacji, darów, części składek członkowskich oraz własnej dzia
łalności gospodarczej. Właścicielami tego majątku są Miejscowe Koła, które nim jednocześnie zarządzają i wykorzystują go przede wszystkim do rozwijania swej sta
tutowej działalności oraz do innych celów służących interesom polskiej mniejszości narodowej.
ROZDZIAŁ VII
POSTANOWIENIA KOŃCOWE
§ 60. O rozwiązaniu PZKO decyduje Zjazd Delegatów PZKO lub Nadzwyczajny Zjazd Delegatów PZKO większością 2/3 głosów wybranych delegatów.
§ 61. O sposobie likwidacji majątku rozwiązanego PZKO decyduje Zjazd Dele
gatów PZKO lub Nadzwyczajny Zjazd Delegatów PZKO.
§ 62. O rozwiązaniu MK, wynikającym z niemożliwości pełnienia obowiązków statutowych PZKO, oraz o likwidacji majątku musi zadecydować Walne Zebranie MK. Uchwała Walnego Zebrania MK jest prawomocna po wyrażeniu zgody ZG.
O pracow ała Komisja Statutow a. S tatut przyjęty na XIX Z jeździć PZ K O 10. 11. 2 0 0 1 .
8
Fot. FRANCISZEK BALO N
9
STOSUNKI POLSKO-CZECHOSŁOWACKIE NA PRZEŁOMIE WOJNY I POKOJU
(S T Y C Z E Ń 1945 - S T Y C Z E Ń 1946) C Z . 2
Stosunki polsko-czechosłow ackie stawały się coraz bardziej napięte. D o incydentu granicznego doszło 10 czerwca 1945, kiedy to czechosłowackie wojska pancerne wkroczyły na teren pow iatu raciborskiego, zajmując stację kolejową C hałupki na linii kolejowej Bogumin - Racibórz. Po proteście pol
skim sprawę udało się rozwiązać dopiero na spotkaniu polskiego i czeskiego dowódcy z dowództwem radzieckim , jed n ak wywołała ona, jak również po
głoski o zajęciu lewobrzeżnej części C ieszyna przez Polaków, zaniepokojenie rządu czechosłowackiego, który taktycznie odciął się od tej „samowolnej akcji“. Jednak już w krótce doszło do kolejnych napięć. W Warszawie zdecy
dowano o wysłaniu wojsk na granicę czechosłow acką i wkopaniu nowych słu
pów granicznych (za wyjątkiem Cieszyńskiego, ze względu na sporny cha
rakter granicy). Akcja wojsk polskich, m im o iż nie wkroczyły na sporny teren, nie przyniosła żadnych korzyści, a jedynie nieprzychylne kom entarze prasy zachodniej. Strona czechosłow acka o wiele lepiej dbała o pozytywny wizerunek w oczach opinii publicznej zachodniej Europy.
15 czerwca m arszałek M ichał R ola-Żym ierski wręczył notę posłowi Hejretowi, w której w ostrym tonie dom agano się wycofania wojsk czechosło
wackich z Raciborskiego, administracji z Zaolzia oraz powołania komisji mieszanej, która miałaby ją zastąpić, a także zaproponować rozwiązanie pro
blemów Zaolzia w ciągu jednego miesiąca. Jednocześnie Żymierski dawał 48 godzin rządowi czechosłowackiemu na przyjęcie żądań. Obiecał również Hejretowi samolot, by mógł on bezpośrednio przedstawić żądania polskie w Pradze. Rząd czechosłowacki nie ugiął się jednak przed nimi i przez wice
ministra spraw zagranicznych Yladimira Clem entisa oświadczył, że stoi nadal na swoim stanowisku. Nic nie dały też rozmowy pomiędzy Clementisem, a po
słem polskim Stefanem Wierbłowskim (oficjalnie złożył listy uwierzytelniające w Pradze 22 czerwca, do Pragi przybył jednak już 13 czerwca, stąd już wcze
śniej uczestniczył w rozmowach). W nocie z 17 czerwca rząd czechosłowacki oświadczył, iż dziwi się z ultymatywnego charakteru oświadczenia polskiego, i wyraził ostro sprzeciw wobec not dotyczących złego traktowania Polaków.
Kryzys w stosunkach polsko-czechosłow ackich stawał się n a tyle powa
żny, że rząd radziecki zdecydował się na zaproszenie stron do Moskwy na rozmowy. R ząd czechosłowacki na posiedzeniu w dniu 18 czerwca omawiał
10
sprawę instrukcji dla delegacji udającej się na rozmowy. Wszyscy członkowie rządu zgadzali się, iż nie m ożna pójść na ustępstw a w sprawie Śląska zaol- ziańskiego, rozm ow y m ogą dotyczyć tylko terenów poniem ieckich.
N atom iast po uwadze ks. Śramka, że strona polska dzięki utracie Zachodniej Ukrainy i Białorusi m oże żądać większych korzyści terytorialnych, część członków rządu zaproponowała, żeby jednoznacznie przedstawić sprawę od
stąpienia U krainy Podkarpackiej, inni zaś stali na stanowisku, iż tylko Zgrom adzenie Narodowe m oże podjąć decyzję w tej sprawie. Potwierdzono, iż rozmowy nie będą dotyczyć granicy w Cieszyńskiem, nie chciano też łą
czyć tej sprawy ze sprawą objęcia terenów poniem ieckich. Tymczasem jesz
cze przed wyjazdem delegacji do M oskwy odbyło się ważne posiedzenie ko
misji do spraw granic republiki. W obec niekorzystnego układu granic na niektórych terenach zaproponow ano ich korektę. Przyszłą granicę z Polską na terenach poniem ieckich wyobrażano sobie następująco: miałaby przebie
gać od O dry po Krapkowice, następnie ku Nysie, pozostawiając całą Ziemię K łodzką po stronie Czechosłowacji, poprzez Wałbrzych, Jelenią Górę, ku Zgorzelcowi. Projekt ten uzasadniano argum entam i natury gospodarczej i m ilitarnej. W ynikało z niego, iż strona czechosłow acka wysuwa swoje żąda
nia dodatkowo w stosunku do okręgu wałbrzyskiego, uzasadniając ten fakt koniecznością korzystania z zasobów węgla kam iennego, a także chęcią przejęcia miejscowych zakładów przemysłowych. Beneś uznał niektóre z po
stulatów komisji za przesadne, bał się bowiem ich odrzucenia przez Moskwę.
Opinię Beneśa w zasadzie jed n ak odrzucono, wprowadzając jedynie kosme
tyczne zmiany, które nie dotyczyły zresztą granicy z terenam i poniem ieckim i n a północy. Ponadto rząd czechosłowacki zażądał od Słowackiej Rady Narodowej opracow ania planu zm ian granic słowackich.
Delegacja czechosłow acka przybyła do Moskwy 21 czerwca. W jej skład wchodził prem ier rządu Z denek Fierlinger (został prem ierem na m ocy po
rozum ienia m iędzy rządem emigracyjnym, a kom unistam i) oraz kilku m inis
trów. Już na miejscu dołączyły do niej kolejne, przebywające tutaj już uprze
dnio, osoby. Część delegacji polskiej rów nież przebywała już od jakiegoś czasu w Moskwie, negocjując porozum ienie w sprawie składu mającego powstać Tymczasowego R ządu Jedności Narodowej. Porozum ienie w tej sprawie osiągnięto 21 czerwca. D o pierw szych rozm ów delegacji doszło 22 czerwca w gm achu am basady polskiej. Jednakże strona czechosłowacka na
dal nie m iała zam iaru rozmawiać w ogóle n a tem at granic w Cieszyńskiem, potw ierdzała zaś swoje pretensje do K łodzkiego oraz części Raciborskiego i Głubczyckiego. Zarów no więc pierwsze, jak i kolejne spotkanie, 25 czerw
ca, tym razem w budynku am basady czechosłowackiej, nie przyniosło roz
strzygnięć. Fiasko rozm ów okazało się całkowite. N a bankiecie u Stalina, na
11
który zaproszono obydwie delegacje 27 czerwca, nie doszło nawet do zbliże
nia stanowisk. Strona czechosłow acka nie zm ieniła zdania w kwestii Śląska zaolziańskiego, ale nie otrzymała też poparcia ze strony radzieckiej dla swoich postulatów zm ian granicznych na terenach Śląska poniemieckiego. Jedynym rezultatem wyjazdu delegacji czechosłowackiej do Moskwy było więc przeka
zanie przez Czechosłowację, w układzie podpisanym 27 czerwca, Rusi Podkarpackiej, zwanej odtąd oficjalnie Zakarpacką Ukrainą. G ranica pomię
dzy Rusią, a Słowacją w tym rejonie, wbrew wcześniejszym ustaleniom, zosta
ła przesunięta, pozostawiając linię kolejową U żok - U żohrod - Czop po stro
nie Związku Radzieckiego. W rzeczywistości to więc strona radziecka odniosła największe korzyści z nieudanych rozmów moskiewskich. Dla rządu czecho
słowackiego, wraz z oddaniem Rusi, kończyła się możliwość wykorzystywania w propagandzie chęci powrotu do granic sprzed konferencji monachijskiej.
R ada M inistrów Czechosłow acji przyjęła spraw ozdanie z rokowań m os
kiewskich 2 lipca. Tego samego dnia prem ier Fierlinger wystąpił z przem ó
wieniem w radiu, by uspokoić czechosłow acką opinię publiczną oraz zapew
nić o poparciu dla rozwiązań dyplom atycznych ze strony ZSRR. Z zadowo
leniem odnotow ał w nim fakt, iż władze radzieckie nie wywierały nacisku na kierowaną przez niego delegację w kwestii Śląska Cieszyńskiego. Potwierdził również zainteresow anie C zechosłow acji sprawą nabytków terytorialnych, jednakże miałyby one być forsowane na konferencji pokojowej. M im o więc spokojnego charakteru wypowiedź ta wskazywała wyraźnie na swoistą kon
trofensywę w rozm ow ach z Polską. Prasa czechosłow acka natychm iast pod
chwyciła nutę w ystąpienia prem iera; w następnych dniach ukazał się szereg artykułów popierających takie stanowisko. R ząd czechosłowacki podjął się też akcji dyplom atycznej, mającej na celu zaprotestow anie przeciwko wysie
dleniom C zechów z terenów Kłodzkiego, które - jego zdaniem - były pro
w adzone przez Polaków rów nocześnie z wysiedlaniem Niemców. Optym izm strony czechosłowackiej opierał się również na sygnałach docierających ze strony m ocarstw anglosaskich, sugerujących poparcie dla jej postulatów te
rytorialnych. Ponadto mogła się ona spodziew ać protestów am erykańskich i brytyjskich wobec przejęcia ziem poniem ieckich przez Polskę bez zgody m ocarstw . Jed n ak że pozycja C zechosłow acji w sporze terytorialnym z Polską nie była w tym czasie tak dobra, jakby m ożna było wyczytać z ofic
jalnych wypowiedzi. Związek Radziecki nie zdecydował się bowiem na wy
warcie zdecydowanej presji na Polskę w sprawie Zaolzia, ale o wiele gorzej przedstawiała się sprawa ew entualnego pozyskania terenów poniem ieckich.
Z resztą członkowie rządu czechosłowackiego sam i przyznawali, iż w kwestii adm inistracji tych ziem zostali wyprzedzeni przez Polaków. Tymczasem stro
n a polska zdecydowała się wreszcie, po nieudanych rozm ow ach w Moskwie,
12
na wprow adzenie swojej adm inistracji na ziem iach, z których zrezygnowała wcześniej strona czechosłow acka - czyli G órnym Spiszu i G órnej Orawie.
Zajm ow anie tych terenów spotkało się z nieprzychylnym przyjęciem ze stro
ny bojówek słowackich, jak również części ludności. Dopiero po wysłaniu wojska na teren G órnego Spiszą sytuacja się uspokoiła.
Nie ulega wątpliwości, że opisany powyżej okres w stosunkach polsko-cze
chosłowackich należał do najbardziej napiętych w najnowszej historii. To, że zażegnano możliwość konfliktu zbrojnego nie oznaczało jednak, iż w na
stępnym okresie należało się spodziew ać bezkonfliktowych relacji pom iędzy tymi krajam i. N ie było to możliwe, poniew aż żadna ze stron nie zamierzała nadal rezygnować ze swoich postulatów. To zapow iadało w przyszłości jesz
cze niejeden kryzys.
Tymczasem jed n ak 5 lipca Stany Z jednoczone i W ielka B rytania uznały polski Tymczasowy R ząd Jedności Narodowej. Polska wychodziła tym sa
mym całkowicie z izolacji politycznej na arenie międzynarodowej. Jednak nie był to łatwy okres dla nowego rządu, dla którego zbliżały się decydujące chwi
le w walce o kształt terytorialny państw a. N adal nie zanosiło się nawet na zbliżenie stanowisk z rządem czechosłow ackim w sprawie granic, zwłaszcza na Śląsku Cieszyńskim. Strona czechosłow acka traktow ała je jako definityw
ne i zdawała się być całkiem nieczuła na zm ianę stosunku rządu polskiego, proponującego obecnie polubow ne rozw iązanie w szelkich problem ów (w tym duchu wyrażał się na łam ach prasy m iędzy innymi m inister spraw za
granicznych W incenty Rzymowski). Dyskusji w tej sprawie nie udało się rów
nież naw iązać posłowi polskiem u w P radze Stefanowi Wierblowskiemu. Aby przełam ać defensywną pozycję Polski, przygotowywał projekt poddania się w kwestii Zaolzia arbitrażowi państw słowiańskich, nie został on jednak zaakceptow any przez rząd w Warszawie. W ierbłowski starał się również do
prowadzić do utw orzenia konsulatu R P w Ostrawie, który objąłby opieką ludność polską na Zaolziu, a także do otw arcia polskojęzycznych szkół.
M im o nadal napiętych stosunków w zw iązku ze sprawą granic, w lipcu 1945 roku doszło do pierwszych rozm ów na tem aty gospodarcze. M iały one doprow adzić do opracow ania projektu układu handlowego. Tu również nie obyło się bez kontrowersji, które zdecydowały o czasowym odłożeniu jego podpisania. Zadecydowały o tym odm ienne potrzeby i oczekiwania wobec sie
bie obydwu krajów. Strona czechosłowacka, nie m ogąc dojść do porozum ie
nia ze stroną polską, a jednocześnie w yrażając zapotrzebow anie na dostawy węgla z terenów wałbrzyskiego, uznała, iż w tej sprawie należy prowadzić roz
mowy nie z adm inistracją polską, ale z radzieckim dowództwem wojskowym.
Rozmowy zakończyły się sukcesem i aż do 27 września strona czechosło
wacka otrzym ywała węgiel wałbrzyski bez wiedzy strony polskiej. D opiero
13
wtedy rząd polski, dowiedziawszy się o tej sprawie, polecił przerw ać tran
sporty. N a oburzenie strony polskiej dyrektor generalny czeskiego M SZ A rnośt H eidrich odpowiedział, iż z Polakam i nie m ożna o niczym rozm a
wiać, bo na wszystko m ają jed n ą odpowiedź: Zaolzie.
Tymczasem zbliżała się powoli konferencja tzw. wielkiej trójki w Poczda
mie, od której obydwie strony oczekiwały załatwienia pewnych ważnych dla siebie spraw, w tym również uregulowania niektórych wzajemnych nieporo
zumień (sprawa terenów poniem ieckich). D yplom acja czechosłow acka pro
wadziła przygotowania, by jak najkorzystniej dla siebie wpłynąć na jej de
cyzje. Zw racano uwagę na rugowanie m ieszkańców czeskiego pochodzenia w Kłodzkiem, głos raz po raz zabierała prasa. Tymczasem nie widać podob
nego ożywienia po stronie polskiej. Zw racał na to uwagę Wierbłowski, do
magając się działań w tym zakresie, tym bardziej, iż strona czechosłowacka zdawała się być coraz bardziej pewna, że jej postulaty zostaną uwzględnione.
Obrady konferencji poczdamskiej toczyły się od 17 lipca. W kwestii stosun
ków polsko-czechosłow ackich istotne były postanow ienia przyjm ujące jako podstawę do rozm ów linię granic niem ieckich z 31 grudnia 1937 (dla Czechosłowacji oznaczało to potw ierdzenie granic przedm onachijskich).
Nie doszło jed n ak do zaproszenia na konferencję strony czechosłowackiej ani nie rozpatrzono jej postulatów terytorialnych. Postanow iono natom iast, iż tereny na wschód od O dry i Nysy Łużyckiej oraz terytorium W olnego M iasta G dańska i część Prus W schodnich znajdow ać się będą, do czasu zwo
łania konferencji pokojowej, pod adm inistracją polską, ale nie obiecano ich wcielenia do Polski (podobnie jak to m iało m iejsce w przypadku obietnicy wcielenia reszty Prus W schodnich, tak zwanego okręgu królewieckiego, do ZSRR ). Polecono również wstrzym anie wszelkich przesiedleń z terenów po
niem ieckich do czasu przygotowania dokładnego planu operacji.
Władze czeskie niechętnie przyjęły decyzje mocarstw. Postanowiono jednak kontynuować wysiedlanie Niemców. Fierlinger uznał, iż należy robić to tak dłu
go, dopóki nie zaprotestują Rosjanie. W yrażono jednocześnie niezadowolenie z powodu przekazania Kłodzkiego, Głubczyckiego, Raciborskiego i Wałbrzy
skiego pod zarząd polski. Clem entis wkrótce po zakończeniu konferencji w rozmowie z Zorinem usłyszał, iż rząd radziecki nie będzie już dalej popierał czechosłowackich pretensji. Z orin stwierdził też, iż pozycja Czechów w tym względzie jest trudna, a jedynym rozwiązaniem jest dogadanie się bezpośrednio z Polakami. O wiele lepsze nastroje panowały po konferencji poczdamskiej w Polsce. M inister spraw zagranicznych W incenty Rzymowski uznał, iż w za
sadzie granica zachodnia została już zapewniona przez mocarstwa.
ADAM BIERNAT cdn.
14
ZJEDNOCZONA EUROPA
NASZYM WSPÓLNYM DOMEM
Niemal każdego dnia czytamy w prasie polskiej i czeskiej o kolejnych ne
gocjacjach krajów kandydujących do Unii Europejskiej. Siłą faktu nas, obywa
teli czeskich polskiej narodowości i obywateli polskich mieszkających na tere
nie Republiki Czeskiej, interesują przede wszystkim dwa sąsiadujące ze sobą państwa: Rzeczpospolita Polska i Republika Czeska. Jesteśmy w sytuacji szczególnej, bowiem bardziej niż mieszkańcy centralnych części obu krajów widzimy, patrząc z perspektywy bliskości granicy, jak istotne jest, aby te pań
stwa właśnie znalazły się wspólnie w pierwszej grupie nowo przyjmowanych do Unii Europejskiej, odnajdując godne i właściwe miejsce wśród narodów wolnej i demokratycznej Europy.
Aby docelowe plany obu państw znalazły w najbliższych latach pozytywne re
zultaty, niezbędne jest uświadamianie obywateli o pozytywach wynikających ze znalezienia się we wspólnej Europie. Temu ma służyć np. Program Informowania Społeczeństwa o integracji i jej efektach przygotowany przez pol
ski Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. Program adresowany jest do całe
go społeczeństwa polskiego, jednocześnie uwzględnia zróżnicowanie społeczne i cywilizacyjno-kulturowe Polaków, mając na uwadze również środowiska pol
skie zamieszkujące poza krajem. W tym zakresie my również jesteśmy odbior
cami Programu, bowiem rola takiej społeczności jak nasza jest tym bardziej szczególna.
Nie bez przyczyny polskie organizacje kulturalno-społeczne na Zaolziu ma
ją coraz więcej kontaktów z przedstawicielami instytucji pozarządowych obu krajów, jak choćby ze Stowarzyszeniem Rozwoju i Współpracy Regionalnej Olza po polskiej stronie czy Regionalmm sdrużenim ćesko-polske spolupräce Teśinskeho Slezska ze strony czeskiej. Te dwa stowarzyszenia podpisały 22 kwietnia 1998 roku umowę o utworzeniu Euroregionu Śląsk Cieszyński, jako ukoronowanie wieloletniej współpracy polsko-czeskiej w regionie Śląska Cieszyńskiego. Utworzony Euroregion stanowi dobrowolną wspólnotę polskich i czeskich związków gmin i miast szeroko rozumianego Śląska Cieszyńskiego.
Po stronie polskiej obszar Euroregionu obejmuje 15 gmin województwa śląskie
go oraz powiat cieszyński, a po stronie czeskiej w skład Euroregionu wchodzi powiat Karwina i przygraniczna część powiatu Frydek-Mistek. Naturalną oś
15
Euroregionu tworzy rzeka Olza. Euroregion wspiera rozwój w obszarach przygranicznych w takich dziedzinach jak: współpraca przy planowaniu prze
strzennym, rozwiązywanie wspólnych problemów w dziedzinie transportu, ko
munikacji i łączności oraz bezpieczeństwa obywateli, rozwiązywanie wspólnych problemów dotyczących ekologii i środowiska naturalnego, współpraca w dzie
dzinie gospodarczej i handlowej, wymiana kulturalna i opieka nad wspólnym dziedzictwem kultury, rozwój turystyki i ruchu podróżnych czy współpraca mię
dzy szkołami i młodzieżą na terenie Euroregionu. Z praktyki wiemy już, że powstały dzięki tej współpracy trasy rowerowe po obu stronach granicy, po
wstał i działa czesko-polski system informacyjny Śląska Cieszyńskiego Inforeg, czyli prezentowanie regionu jako całości drogą internetową. Działają Agencje Informacji Przygranicznej.
Euroregion wspiera zawieranie międzynarodowych umów prowadzących do współpracy transgranicznej i wszystkie te działania na poziomie regionalnym, które prowadzą do przystąpienia Rzeczpospolitej Polskiej i Republiki Czeskiej do Unii Europejskiej. Jednym z tych zadań jest realizowanie Programu Informowania Społeczeństwa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Toteż pod koniec listopada uh. r. zorganizował w Brennej konferencję dla przedsta
wicieli środków społecznego przekazu ze strony polskiej i czeskiej pod hasłem Zjednoczona Europa Naszym Wspólnym Domem.
Jako mniejszość polska w RC próbujemy już uczestniczyć poprzez struktury euroregionalne w realizacji projektów kulturalnych finansowanych z funduszy europejskich i choć na razie czasem idzie to opornie, a wynika to z rozbieżno
ści w sposobie pozyskiwania funduszy po stronie polskiej i po strome czeskiej, tym niemniej tym samym przecieramy własnymi doświadczeniami szlaki, które w niedalekiej przyszłości będą stanowiły jeden ze sposobów finansowania na
szej działalności. A istnieją już pomysły ze wszech miar godne poparcia i na
śladowania, jak choćby polsko-słowacka szkoła w Czadcy z językiem wykła
dowym angielskim, do której mają uczęszczać uczniowie z czterech państw (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry). Projekt realizowany jest w ramach Funduszu Wyszehradzkiego. M oże warto pokusić się o zaistnienie w naszym gimnazjum Klubu Europejskiego, na wzór tych, które istnieją w Polsce (a jest ich ponad 500), te najbliżej nas to w Skoczowie i Jastrzębiu Zdroju oraz w cze
skim gimnazjum w Trzyńcu. A warto, bo dają szansę młodzieży na kontakty europejskie. Z całą pewnością posłuży w tym zakresie pomocą Biuro Euroregionu Śląsk Cieszyński w Cieszynie (Rynek 18). Tu także znajduje się Euroregionalne Centrum Informacji Europejskiej.
ELŻBIETA STRÓŻCZYK
16
SOLĄ TEATRU JEST TEATR ALTERNATYWNY
ROZMOWA Z JANUSZEM KLIMSZĄ,
DYREKTOREM ARTYSTYCZNYM TOWARZYSTWA TEATRALNEGO IM. PETRA BEZRUĆA W OSTRAWIE
Janusz Klimsza, reżyser, twórca adaptacji scenicznych, aktor, autor sceno
grafii, przekładów, ale także poeta, został 1 łipca 2001 roku dyrektorem ar
tystycznym w ostrawskim Teatrze im. P. Bezruća. Na Zaolziu znany jest jako animator amatorskiego ruchu teatralnego, autor przedstawień w Teatrze Lalek Bajka, a przede wszystkim w Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego, gdzie roz
począł pracę jako adept w roku 1980, a następnie był etatowym reżyserem w la
tach 1987-1999.
W Scenie Polskiej zrealizował dwadzieścia przedstawień, od początku ujaw
niając nieprzeciętny talent i wyobraźnię sceniczną. Warto w tym miejscu wy
mienić chociaż kilka tytułów. „Przednówek“ Pawła Kubisza, „Czarna Julka“
i „Bajki śląskie“ Gustawa Morcinka, „O, jak ślicno familija, Józef, Jezus i Maryja“ Jędrzeja Wowro (najnowsza wersja „Familiji“ grana jest przez sa
mego reżysera jako monodram) to adaptacje sceniczne odkrywające rodzimą kulturę i oddające hold ziemi rodzinnej. Spektakle „Kubuś i jego pan“ Milana Kundery i „Pociągi pod specjalnym nadzorem“ Bohumila Hrabala przybliżyły polskiemu widzowi czeską literaturę współczesną, zaś „Iwona, księżniczka Burgunda“ Witolda Gombrowicza i „A jak królem, a jak katem będziesz“
Tadeusza Nowaka pomogły zaistnieć polskim pisarzom współczesnym po tej stronie granicy. „Gimpel Głupek“ Isaaca Bashevisa Singera przypomniał obec
ną do niedawna również w naszej rzeczywistości kulturę żydowską. Swój etap pracy w Scenie Polskiej zamknął irlandzkim „Prowincjonalnym playboyem“
Johna Millingtona Synge’a. Teatr autorski Janusza Klimszy, bo bywał nie tyl
ko reżyserem, ale też scenografem, aktorem, autorem adaptacji scenicznych dzieł powstałych jako inne rodzaje literackie, akceptowany, chwalony i nagra
dzany był przez krytyków, wzbudzał jednak kontrowersje u części tradycyjnej publiczności zaolziańskiej.
Twórca kontynuował potem jako wolny strzelec swoje dzieło sceniczne po tej i tamtej stronie granicy, aż zakotwiczył w Ostrawie, obecnie jako szef artys
tyczny Towarzystwa Teatralnego im. Petra Bezruća. Sezon rozpoczął również jako płodny reżyser, wystawiając w Teatrze im. P. Bezruća „Szklaną menaże
rię“ Tennessee’a W illiamsa oraz własną adaptację prozy Fadiejewa i Jerofiejewa „Młoda gwardia w latach jungle - Rosyjska piękność fragmenta
rycznie obnażona“ . Jego nazwisko znalazło się też tej jesieni, za wystawiony w Scenie Kameralnej Arena w Ostrawie spektakl „Prorok Ilja“ Tadeusza Słobodzianka, wśród nominacji do nowej Nagrody Divadelm'ch novin w kate-
17
gorii teatr alternatywny. I od tego tematu rozpoczęłam rozmowę z Januszem Klimszą.
Co to jest Pana zdaniem teatr al
ternatywny i jak Pan widzi swoją rolę w tym teatrze?
Jeśli chodzi o tę nom inację i tę ka
tegorię, to było to dla m nie trochę zaskoczeniem. Chyba nie chodzi na
wet tak o inscenizację, która w moim m niem aniu nie jest alternatyw na, jest absolutnie standardowa. N ato
miast A rena jest teatrem zaliczanym do teatrów alternatywnych i myślę, że tam chodziło bardziej o to um iej
scowienie. Teatr alternatywny to by
ło doświadczenie m oże ze Szmau- zem, m oże pewne rzeczy w Scenie Polskiej i teraz w Płocku u M arka Mokrowieckiego. Dla m nie solą teat
ru jest teatr alternatywny, tzn. teatr poszukujący, idący św iadom ie na pewne ryzyko. Teatr im. Bezruća jest w pewnym sensie teatrem alterna
tywnym, gdyż m a tradycję w wysta
w ianiu p ra p rem ier czeskich, tu odbyło się wiele debiutów dram a
tycznych i reżyserskich, na początku swej kariery realizował tu swoje pra
ce np. Vladim ir M orävek, obecnie najgłośniejszy czeski reżyser, itd.
Myślę, że „M łoda gwardia...“ jest bardziej alternatyw na niż sam
„Prorok Ilja“, który jest na pewno tek
stem kontrowersyjnym , natom iast w sensie formalnym mieści się abso
lutnie w ram ach tradycyjnego teatru.
Uważa Pan, że Ostrawa jest w tej chwili najbardziej odpowiednim miejs
cem do realizacji Pana planów?
Myślę, że Ostrawa przeżywa w tej
chwili najlepszy okres. Jest niekwes
tionow anym liderem w kulturze młodzieżowej w C zechach. Także krytycy przez ostatnie dwa, trzy lata dużo większą estym ą darzą teatry ostrawskie.
Wróćmy do początków Pana zain
teresowania teatrem, kiedy wstąpił Pan jako adept na deski Sceny Polskiej w Czeskim Cieszynie.
Po gimnazjum nie chciałem pójść na studia teatralne, zdawałem na ar
cheologię, ale nie przyjęto m nie i K arol Suszka, ówczesny kierownik artystyczny Sceny Polskiej, który znal m nie z teatru am atorskiego, za
proponow ał mi pracę. Zdałem na studia w Polsce, zaczynałem we Wrocławiu, ale sytuacja skompliko
wała się poprzez stan wojenny i skoń
czyłem ten rok w Pradze. I już na studiach aktorskich myślałem o reży
serii. Od początku interesowała mnie też scenografia. W Polsce wtedy reży
serii nie m ożna było studiować a vista, tylko jako studium podyplomowe.
W Pradze nie było takiego warunku, spróbowałem zdawać na reżyserię i zostałem przyjęty. Było nas dwóch na roku, razem ze m ną studiował Juraj Deäk, kolega z Morawsko-Śląs- kiego Teatru Narodowego.
Wspominał Pan o teatrze amator
skim w gimnazjum?
To był teatrzy k w gim nazjum w Orłowej, taka trochę recesja stu
dencka, bo spektakl trw ał m oże pięć
18
m inut. Pojechaliśm y z tym na Mel- pomenki, tam ktoś to widział i za
prosił nas do Yalaśskeho M ezifići na ówczesny wojewódzki przegląd teat
ru am atorskiego. I to był rakietowy start, bo zostaliśm y zakwalifikowani na „Srämküv Pisek“. W tedy dwa ze
społy czymś tam zainteresowały ju ry: my i Teatrzyk Z G PZKO, czyli był to m ocny polski akcent. Potem zacząłem współpracować z Teatrzy
kiem Z G PZKO pod kierownictwem M arka M okrow ieckiego i K arola Suszki.
A potem, mimo że został Pan pro
fesjonalistą, kontynuował Pan rów
nież pracę z zespołem amatorskim?
To była praca, która wymagała długiego czasu. Poza tym nikt nie stał nam za plecami, nie goniły nas terminy, tak że m ożna było przygo
towywać „Lekarza wiejskiego“ Kafki dwa łata, „K om etę“ Schulza też dwa lata, tak długo, aż doszedłem do wniosku, że produkt jest gotowy.
Przez dwanaście lat był Pan etato
wym reżyserem Sceny Polskiej Teatru Cieszyńskiego. Jak Pan ocenia tamte lata?
Zawsze starałem się realizować rzeczy, które wynikały z mego gustu, i to nie jako wyraz m oich fanaberii, tylko jako preferencje pewnych war
tości. U siłow ałem pew ne rzeczy przeforsować, nie zawsze obywało się to bez dram atycznych akcentów.
Niem niej myślę, że podstawowym wątkiem było z jednej strony zapo
znanie widza ze w spółczesną dram a
turgią, K undera czy G om brow icz, z drugiej strony, i to jest najważniej
szy m om ent, i to bym widział jako pewien plus, to wejście w rodzim ą dram aturgię, które w latach 90. do
dało jakby nowy koloryt tej scenie.
I bardzo się cieszę, że to się konty
nuuje. Mam pewne m arzenie, gdy
bym tam kiedyś jeszcze pracował, chciałbym zapoznać widza z dram a
turgią H elm uta Kajzara, który po
chodził z Cieszyna i wielka szkoda, że jego sztuki nie są grane. To jest właśnie alternatywny autor i myślę, że przynajmniej jedna sztuka, tzn.
„P aternoster“, mogłaby zostać zaak
ceptow ana przez widza Sceny Pols
kiej. To jest moje m arzenie i nie wiem, czy się zrealizuje.
Które z przedstawień tamtego okresu ceni Pan najbardziej? Naj
częściej wymieniana przy różnych okazjach jest Pana adaptacja „Czar
nej Julki“ Gustawa Morcinka.
Myślę, że nie tylko „C zarna Jul
ka“, że było tam kilka rzeczy, „O, jak ślicno fam ilija...“, „P rzednów ek“,
„A ja k królem , a jak katem bę
dziesz“, tej dram aturgii, nazwijmy ją wiejskiej, które tworzyły jakieś conti
nuum , jakiś ciąg. „C zarna Julka“
miała akurat to szczęście, że otrzyma
ła nagrodę i była najbardziej mediali- zowana. Natom iast myślę, że ona jest w kontekście tych innych przedsta
wień równorzędnym partnerem.
Robił Pan przedstawienia również w Polsce?
Przez to, że dwa lata byłem na wolnej stopie, starałem się wejść na polski rynek, co nie jest łatwe, po
nieważ jest to rynek dosyć szczelnie zamknięty. W Polsce jest trochę inny
19
system pracy, tutaj teatr jest instytucją jakby bardziej demokratyczną, w Pols
ce bardziej hieratyczną, w Polsce pra
cuje się dłużej i jest inny rytm pracy.
Cały czas jednak staram się utrzymy
wać kontakt z teatram i w Polsce.
A konkretnie?
N a pewno taką największą reali
zacją był „D ekam eron“ w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu, ponieważ był to zupełnie inny „D ekam eron“ niż ten w Scenie Polskiej, bardzo spek
takularny, w formie cyrku, varietes i była to realizacja przygotowana na wiele osób. To bardzo ciekawe do
świadczenie. Ale tak sam o cieka
wym doświadczeniem był „Kubuś i jego p an “ w Bielsku czy „Lekarz wiejski“ w Płocku. D yrektor Teatru im. N orw ida w Jeleniej G órze wi
dział tam ten spektakl w Sosnowcu i poprosił mnie, żebym zrobił u nie
go jego replikę. D o współpracy za
prosił m nie też P io tr T om aszuk z Teatru Banialuka z Bielska-Białej.
Często wraca Pan do adaptacji, które realizował Pan już wcześniej?
Staram się jeszcze wrócić tam , gdzie czuję jakiś niedosyt. „Dekam e
ro n “ jest wyjątkiem, to dyrektorzy tam tych teatrów przekonali m nie, że
bym do tego wrócił. Ale na pew no są rzeczy, z którym i chciałbym się jeszcze zm ierzyć. M iędzy innym i
„Szklana m enażeria“. To przedsta
wienie w Ostrawie jest zupełnie inne niż tam to w Scenie Polskiej, ale my
ślę, że jeszcze raz bym ją zrobił i jeszcze inaczej. W ielość optyk jest ciekawa sam a w sobie, ona relatywi
zuje pewne rzeczy, z wiekiem czło
wiek widzi pewne problem y inaczej.
Teraz w Opawie m am realizować
„A jak królem, a jak katem będziesz“
na prośbę byłego dyrektora teatru w C zeskim C ieszynie L adislava Slivy, który jest tam kierownikiem li
terackim i dokonał tłum aczenia. To jest jeden z tych tytułów, do których n a pewno chętnie wrócę, bo jest blis
ki m em u sercu.
Oprócz pracy artystycznej zajmo
wał się Pan również pracą pedago
giczną ze studentami ostrawskiego Konserwatorium Jandćka?
Kiedy dostałem propozycję, że
bym prowadził rok, nie m ogłem się zdecydować. Myślę, że sam powinie
nem się jeszcze dużo uczyć. Takim m om entem przełom owym było to, że jako drugi pedagog na tym roku wykładała A nna Cónova, wybitna czeska aktorka, i ta możliwość współ
pracy z nią przekonała m nie co do tego, że w arto spróbować. Po trzech latach m usiałem zrezygnować, bo ja
ko reżyser na wolnej stopie porusza
łem się po większym obszarze, niem niej ta kw estia je st jeszcze otw arta, poniew aż ponow iono tę ofertę. W tej chwili jednak absolut
nie nie m am czasu.
Wystawił Pan ostatnio w Ostrawie kilka polskich sztuk współczesnych,
„M iłość na Krymie“ Sławomira M rożka, „Chłopców“ Stanisława Grochowiaka, „Proroka Ilję“ Tadeu
sza Słobodzianka, jak czeski widz przyjmuje polskie dramaty, czy zna w ogóle polski teatr?
Nie zna, bo nie m a skąd znać, to były w zasadzie wszystko czeskie
20
praprem iery. N a przykład Słobodzia- nek był nieznanym autorem i ja by
łem właściwie pierwszym, który do
konał tłum aczenia jego sztuki na czeski. Dla niego była to forma pro
mocji. Byłem u niego w Białymstoku, uzgodniliśmy parę rzeczy doty
czących specyfiki jego języka, później on przyjechał do Ostrawy, nie ukry
wał zadowolenia, że wchodzi na cze
ski rynek, a wiem, że percepcja jego jest bardzo dobra. Wszędzie, gdzie przyjechaliśmy z tym na jakiś festiwal, ten tekst właśnie urastał do rangi wy
darzenia. Obecnie prowadzę rozmo
wy z wybitnym rosyjskim reżyserem Sergiejem Fiedotowem, który wyraził życzenie pracować z naszym zespo
łem, by wystawić najnowszą sztukę Słobodzianka „Sen Pluskwy“, która jest kontynuacją dram atu Majakow
skiego, przeniesieniem problemu tam tych N EP-ow skich nowobogackich w naszą współczesność. To jest taka moja prywatna misja i zawsze, kiedy to jest możliwe, staram się wprowa
dzić jakiś tytuł polski do repertuaru.
W tej chwili jestem umówiony z bar
dzo ciekawym polskim reżyserem A ndrzejem Celińskim na realizację sztuki D o m a n a N ow akow skiego
„U sta M icka Jaggera“. Jestem bar
dzo ciekaw, jak zostanie to przyjęte.
M yślę, że w idz to zaakceptuje.
Pracuję w teatrze, który próbuje określić się jako teatr m łodego wi
dza, i to jest jak najbardziej adek
watny tytuł. Myślę też o Brunonie Schulzu, o „Ferdydurke“ G om bro
wicza, o adaptacjach pewnych rze
czy M arka Hłaski z tej trochę star
szej literatury, k tó ra też je st w zasadzie nie bardzo znana.
Na jakie elementy przedstawienia kładzie Pan jako twórca największy nacisk?
Z wiekiem coraz większy nacisk kładę na aktorstwo, tzn. na aktora ja
ko elem ent dom inujący w przedsta
wieniu. N a przykład „Prorok Ilja“
jest takim przedstawieniem , gdzie aktorow i podporządkow ane jest wszystko, tak sam o jest w „Szklanej m enażerii“. Kiedyś byłem reżyse
rem, który starał się być widoczny na scenie, natom iast teraz o wiele in
tensywniej pracuję z aktorem . Tak, by w finalnym efekcie wychodził do widza sam, jako twórca, że tak po
wiem, wyemancypowany, by nie był tylko m ediatorem . Myślę, że to nie jest kwestia tradycji teatralnej, że to
przychodzi z wiekiem.
Czy przy przygotowywaniu przed
stawień szuka Pan inspiracji także w pracach innych reżyserów?
C hoć robię w tej chwili spektakle bardziej stonowane w formie, cały czas jednak staram się nie odcho
dzić od teatru bardziej autorskiego, to znaczy, że są to w dużej mierze adaptacje, rzeczy niedram atyczne, i tam ów m om ent własnego przemy
ślenia jest dosyć silny. Jest kilku re
żyserów, których jakby preferuję, ale ponieważ nie m am za wiele czasu jeździć do teatrów, są to większością reżyserzy filmowi. N a pierwszym m iejscu Federico Fellini, którego widzenie świata jest mi najbliższe, po
tem również np. Andrej Tarkowski, Jim Jarmusch. Starałem się zrobić ta
ki pastisz Felliniego w „Czarnej Juice“
właśnie, no i teraz w „Dekameronie“, gdzie on jest nawet imiennie obecny.
21
jako jeden z Włochów - gigantów, od Dantego poczynając, a na Umbercie Eco kończąc, Arcywłoch, człowiek, który jest bardzo bliski takiemu wi
dzeniu świata, jakie dał Boccaccio w „Dekameronie“.
Chciałabym jeszcze podjąć temat:
twórca, a teorie teatralne. Na ile in
teresują Pana teorie, mody, style?
Ja lubię rzeczy nieczyste stylowo, lubię przem ieszanie form, m etodę kolażu. W tej chwili, jak mówiłem, ewoluuje to w kierunku aktorstwa.
Pewnym im pulsem była praca peda
gogiczna. Tak więc, o ile jakieś teo
rie, to raczej teorie dotyczące aktora.
Myślę, że to jest trend, który teraz dom inuje w światowym teatrze.
Nawet największe hity teatralne pi
szących teksty dram atyczne m ło
dych ludzi są masywnym powrotem
do realizmu. Cała ta nowa dram atur
gia, która reflektuje współczesność, to rzeczy bardzo realistyczne, natu- ralistyczne nawet, nie ma tam tekstu, który byłby opcją widowiskowego te
atru. To jakby odpowiedź na estetykę teatru lat 70. i 80. Myślę, że to bę
dzie trw ało jakiś czas. Zw iązany z tym jest ogrom ny pow rót widza do teatru. To też kwestia m oże dwóch ostatnich lat. My mam y wysprzeda- ne przedstaw ienia dwa, trzy miesią
ce do przodu. Przed dwoma, trzem a laty coś takiego było absolutnie nie do pomyślenia. M oże jest to związa
ne też z tym, że ludzie są już przesy
ceni telewizją, kinem, m oże chcą spotkania z żywym człowiekiem.
Dziękuję za rozmowę.
CZESŁAWA R U D N IK
22
Fot. WIESŁAW PRZECIEKJU B IL E U S Z G Ó R N 0 S U S Z A N K 1 R Ó Ż Y SZC ZY R BY
PIELĘGNIARKA Z PASIEK
W sierpniu 2000 roku jubileusz 75-lecia urodzin obchodziła Róża Łaciok-Szczyrba, rodem z Suchej Górnej Pasiek, dyplomowana pielęgniarka cieszyńskich szkół, działaczka społeczna i wieloletnia nauczycielka Liceum Pielęgniarskiego w Cieszynie. Jest najstarszą wnuczką Pawła G uziura (1875-1962) i Marii z rodu Chlebik (1880-1965) z Suchej Górnej.
Nazwę Pasieki znaleźć można w wielu miejscowościach Śląska Cieszyńskiego.
Jedną z osad są Pasieki położone na granicy Suchej Górnej i Stonawy. Róża urodziła się 31 sierpnia 1925 roku w domu (nr 249) dziadka Pawła Guziura ja
ko córka Apolonii (1902-1993) i Adolfa Łacioka (1890-1941). W rodzinie swoj
sko nazywana jest Rózią. Matka była krawcową i do zamążpójścia pracowała w salonie p. Hilke przy ul. Głębokiej, a potem uczyła kroju w Szkole Przemysłowej w Suchej Średniej. Dzięki tej umiejętności w kryzysowych latach 20. szyła dla rodziny i znajomych, najczęściej ze starszych ubrań i sukienek.
Ojciec Emil Łaciok ukończył Szkołę Górniczą w Wieliczce (1924) i był sztyga
rem w kopalni Silesia w Dziedzicach. Tam też urodził się młodszy brat Eugeniusz (1926-1945). Ojciec, także pochodzący z Suchej, do Wieliczki przy
jechał z konieczności po napadzie czeskim (1919), biorąc czynny udział w wal
kach o przynależność Śląska Cieszyńskiego do Macierzy. Dzięki wydatnej po
mocy Emanuela Krzystka (rodem z Suchej Górnej), dyrektora kopalni Spółki Giesche, od stycznia 1928 roku ojciec rozpoczął pracę na kopalni Wieczorek w charakterze górnika, zaś po 3 miesiącach awansował na sztygara objazdowe
go. Dzięki tej posadzie rodzina Łacioków poza stałymi dochodami otrzymała ta
kże nowoczesne, bezpłatne czteropokojowe mieszkanie ze służbówką, bezpłat
nym prądem, telefonem i deputatem drewna i węgla. Rodzina miała także możliwość korzystania z kopalnianego pojazdu konnego.
Szkolę podstawową Róża rozpoczęła w Nikiszowcu (1931), obecnie dzielnica Katowic. Po ukończeniu III klasy przeniesiono ją do Miejskiej Szkoły Wydzia
łowej w Katowicach, o rozszerzonym programie nauczania: od III klasy naucza
no jęz. niemieckiego, zaś w kl. VIII i IX uczono języka francuskiego, stenografii, maszynopisania oraz gotowania i szycia. Do Katowic dojeżdżała bezpłatnym ko
palnianym autobusem. Od czwartej klasy dodatkowo pobierała naukę gry na for
tepianie pod czujnym okiem Janiny Maluty, koleżanki ze studiów w katowickim konserwatorium wujka Emanuela Guziura (1908-89), młodszego brata mamy.
Ten zaś po roku, wobec braku środków na studia muzyczne, wprowadził się do rodziny Łacioków na kilkuletnią „stancję“, zastępując także Róży (i Genkowi) dotychczasową nauczycielkę. Wujka Em ana odwiedzało wtedy wielu jego kole
gów, m.in. Antek Kohut, późniejszy znany lekarz cieszyński, i jego przyszła żo
na Helena Parana.
23
Rodzina Łacioków szybko zaaklimatyzowała się w górnośląskim Nikiszowcu.
Mama działała w zarządzie Związku Polek. Zebrania odbywały się w ich domu, dzięki czemu przewijało się tam mnóstwo znajomych i przyjaciół różnej naro
dowości. Często bywali u nich także suszanie Henryk Bajgier, Jan Żurek, Alojzy Holesz czy inżynier górnik Stanisław Kania. Działając w Związku poznali Ernę Ruskową, żonę nadgórnika, z pochodzenia Niemkę, ale życzliwą Polakom.
Wychodziła z założenia, że, jedząc polski chleb na polskiej ziemi, winna także re
wanżować się, a jedynego syna Klausa posyłała do polskiej szkoły. Dzięki tej ro
dzinie Róża miała możność „szlifowania“ niemieckiego, pomagając z kolei p. Ruskowej w języku polskim. W Nikiszowcu przyjaźnili się także z rodziną sztygara Józefa Bogocza (z Lutyni Zaolzia), absolwenta Szkoły Górniczej w Dąbrowie. Z trójki ich dzieci, z którymi Róża serdecznie przyjaźniła się, cór
ka Hila obecnie mieszka w Porębie, syn Tadeusz w Skoczowie, a najmłodszy Karol w Trzyńcu Łyżbicach. Do nich często zachodził inny sztygar z Pietwałdu p. Kiedroń, którego żona (z rodu Firla) pochodziła z Orłowej. Ojciec z kolei działał w Związku Powstańców Śląskich (grupa Zaolzie), nosząc w czasie świąt i rocznic mundur powstańczy.
Do komunii św. (1934) Różę przygotowywał ks. Krzoska, weteran powstań śląskich. Zgodnie z tradycją na uroczystość przyjechało mnóstwo krewnych, w tym również ciotki z Suchej - Francka Tomiczkowa, Agnesza Tobołowa oraz stryjeczna siostra Jętka Łaciokowa (Palowska). W rok później Róża była bierz
mowana. W czasie wakacji Róża wraz z bratem często jeździła do Suchej, od
wiedzając obie babcie z rodzinami oraz suską szkołę. Na Pasiekach odwiedzali wujka Rudolfa Guziura, który, mając samochód (pierwszy w Suchej), obwoził ich po okolicy. W 1932 roku Róża z całą rodziną wyjechała na letnisko do Malinki, potem odwiedzali inż. Józefa Guziura w Wiśle, właściciela słynnego pensjonatu Pod Beskidami. Wuj Józef jako stary kawaler marzył o rodzinnym spotkaniu Guziurów, zmarł w 1973 roku i nie doczekał Zjazdu Guziurów (1975 r.). Zapraszał do siebie i zatrudniał nie tylko krewnych, ale i suszan, w tym Łacioków. Matka pilnowała kuchni, Róża podawała kawę, kuzynka Iza stała za barem, a w orkiestrze grali suszanie Hugo Bartoli oraz Jan Folwarczny. Tam też Róża po raz pierwszy z kuzynem zatańczyła tango „Graj skrzypku, graj“. W mię
dzyczasie odwiedziła wuja, zarządcę stawów hr. Potockiego w Zatorze, oraz da
leką Huculszczyznę, gdzie po raz pierwszy zobaczyła kurne chaty, barwne stro
je i ludzi ... mówiących obcym językiem. W 1938 roku, gdy wojska polskie wkraczały na Zaolzie, ojciec Róży oddelegowany został do przejmowania zaol- ziańskich kopalń, pracując jednocześnie na kopalni Franciszka.
W lecie 1939 roku brat Eugeniusz zapisany został do gimnazjum w Cieszynie, a Róża miała zamieszkać u ss. boromeuszek. Lecz wybuchła wojna. 1 września ojciec Róży otrzymał nakaz ewakuacji kopalni i wyjazdu wraz z rodziną na wschód. Droga ucieczki wiodła przez Trzebinię do Lublina. Po zbombardowaniu samochodów i autobusu pieszo i podwodami dotarli aż pod Krasnystaw i Janów