• Nie Znaleziono Wyników

Estetyka Empiryczna. Estetyka Metafizyczna

III. NOWE DROGI

W ostatnich czasach rozpoczął się, jak wiadomo, w filozofji nowy świeży ruch.1 Jedną z głównych jego osi jest właśnie sprawa metody. Uświadomiono sobie, że byt filozofji zależny jest wprost od jej metody.

Nowy ten ruch metodologiczny nie mógł naturalnie nie oddziałać także na estetykę. Wpływ jego zaczyna się w rzeczy samej już ujawniać. A wobec ważności i aktualności tej sprawy, rozgrywającej się głównie w Niemczech i Francji, należy się nią zająć nieco szczegółowiej.

I.

W Niemczech skupiają się odnośne badania około nazwisk Simmla, Windelbanda, Diltheya i przedewszystkiem Rickerta.

W mowie rektorskiej w Strassburgu w roku 1894 zwrócił Windelband uwagę na konieczność stosowania w naukach przyrodniczych metody odmiennej, niż w naukach humanistycznych.2 Dwa lata potem ukazało się podstawowe, wyczerpujące dzieło Henryka Rickerta pod tytułem: „Die Grenzen der naturwissenschaftlichen Begriffsbildung.“ Nawiasem powiedziawszy powstał, jak to często bywa, spór o zaszczyt pierwszeństwa w tej sprawie. W roku 1888 wydał bowiem A. Naville pracę pod tytułem: „De la classification des sciences," antycypującą w rzeczy samej zasadnicze pomysły Windelbanda i Rickerta. Zaś David Koigen ogłosił w „Archiv für systematische Philosophie“ (1908) artykuł, przypisujący pierwszą inicjatywę już Harmsowi i Droysenowi. Lecz sprawa nabrała bądź co bądź większego znaczenia dopiero dzięki badaniom Windelbanda i Rickerta.

Zasadnicze ich rozumowanie jest następujące: Jako jedynie prawdziwa i jedynie naukowa uchodzi na ogół dotąd metoda przyrodnicza. Polega ona na rozkładaniu zjawisk na ich skła­

dowe części, by swoistą cechę całego zjawiska wywieść jako wypływ swoistych cech jego składowych części. Zjawiska

poszczę-1 Jasny i zw ięzły pogląd na ruch ten daje książka J u lj u s z a G o ld s te in a

„Nowe drogi, w filozofji w sp ółczesn ej“ tłum aczył K. Błeszyński, Kraków 1912.

Autor przeciwstawia głów nie w spółczesny irracjonalizm Jam esa i B ergsona — racjonalizmowi przeszłości. N as obchodzą w tern m iejscu w yłącznie m eto­

dologiczne tendencje w spółczesnej filozofji.

- Nauki hum anistyczne =» G eistesw issen sch aften , w edług term inologji A. Mahrburga.

gólne podporządkowuje się stopniowo pod coraz ogólniejsze.

Weźmy przykład. Z pewnej wysokości spuszczam kamień na ziemię. Konkretny indywidualny ten fakt wyświetla przyrodnik przez podporządkowanie go pod ogólne prawo spadania. Indy­

widualne zabarwienie tego faktu ginie tutaj najzupełniej i jaknaj- stuszniej. Nic ono przyrodnika nie obchodzi. Zależy mu tylko na wykryciu p r a w i d ł o w o ś c i w zjawiskach. Umożliwia on to sobie właśnie dzięki temu, że w indywidualnych poszcze­

gólnych zjawiskach wykrywa cechy wspólne z innemi zjawiskami, a więc cechy ogólne i coraz ogólniejsze. Postawa przyrodnika wobec przyrody jest więc, według wyrażenia Rickerta, generali­

zująca czyli uogólniająca. 1 taka postawa jest właśnie istotą metody przyrodniczej. Dążenie przyrodoznawstwa zmierza wytrwale ku wykrywaniu prawidłowości coraz ogólniejszej, obejmującej coraz szerszy zakres zjawisk. I tak poczytuje naprzykład fizyka ogólne prawo spadania za poszczególny przejaw jeszcze ogól­

niejszej kosmicznej grawitacji Newtona. Ostatecznym celem, ideałem nauk przyrodniczych jest tedy wykrycie kilku, a może nawet jednego jedynego prawa, óbejmującego wszystkie inne, jako swe modyfikacje. Na tle tern snuł Weber swe rojenia o całku wszechświata (Weltintegral) z któregoby wszelkie zjawiska świata każdej chwili wydedukować można. Również Laplace i Huxley uderzyli w możliwość takiej formuły kosmicznej. Naturalnie, na razie jeszcze nieco daleko do tego ideału. Lecz któż zabroni kołysać się tą nadzieją — przynajmniej w sferze przyrody nieoży­

wionej, a więc w fizyce i chemji? Nauka o przyrodzie ożywionej, biologja w najszerszem znaczeniu, zdaje się bowiem wyłamywać z pod ogólnej fizykalno-chemicznej prawidłowości. Wspomnijmy choćby tak silny obecnie ruch neowitalistyczny. Biologja nie prze­

staje się kusić o własną autonomiczną prawidłowość. W tym celu wprowadza n. p. botanik Reinke swe dominanty, a Driesch sięga nawet po arysiotelesowe entelechje. Lecz trudności te można uważać bądź co bądź za chwilowe — wówczas staje się biologja znów tylko odnogą fizyki i chemji.

Postawa generalizująca jest tedy w naukach przyrodniczych niezwykle owocną. Jest ich siłą żywotną, ich potęgą, ustawicznie pchającą naprzód. Nauki przyrodnicze są w szczęśliwem położeniu, że mają ostateczny swój cel energicznie wytknięty i jasno określony przed sobą. Stąd rodzi się właśnie ich wspaniały rozmach itr y

-136

umfalny pochód naprzód. Nic tedy dziwnego, że ich metoda posiadła tak niezwykły urok. Widząc co krok jej świetne rezultaty, nie trudno o wniosek, że jest ona może jedyną prawdziwie naukową metodą, że przynależy jej się władztwo nietylko w przy­

rodzie, lecz wogóle wszędzie. Wiadomo, że wniosek ten w rzeczy samej wysnuto. Wiek XIX począł "metodę przyrodniczą stosować bez zastrzeżeń także w naukach humanistycznych.

Typowym przykładem jest n. p. estetyczna teorja Taine’a.

Taine szczyci się, że przystępuje do zjawisk sztuki całkiem jak przyrodnik. Wyszukuje cechy wspólne wszelkim objawom arty­

stycznym. Generalizuje je, by wykryć wreszcie trzy rzekome ogólne czynniki: rasę, milieu i moment. I z mechanicznej igraszki trzech tych czynników wydają m.u się wypływać wszelkie przejawy sztuki.

Niemniej dobitnie wycisnęła metoda przyrodnicza swe piętno na historji i socjologji. Głównym pionierem tego ruchu był August Comte. Rozróżnia on, jak wiadomo, trzy stadja dzieło­

wego rozwoju ludzkości: teologiczne, metafizyczne i pozytywne — którym z natury rzeczy odpowiadają trzy stadja nauk. W obecnem trzeciem stadjum, pozytywnem, ruguje człowiek z rzeczywistości wszelkie tajemnicze siły, zewnętrzne czy wewnętrzne, i zadawala się stwierdzaniem samej prawidłowości między zjawiskami. Obser­

wuje, eksperymentuje i poprzestaje na wynikach tą drogą osiągniętych.

Dalej nie idzie i iść nie pragnie. Podstawą wszystkich nauk staje się teraz matematyka. Na niej wzorować się winny nietylko astronomja, fizyka, chemja i biologja, lecz także socjologja.

Zjawiska socjologiczne są, zdaniem Comte'a, zupełnie takiemi samem i wynikami ogólnej prawidłowości, jak zjawiska fizyki, chemji i biologji. Rola socjologa ogranicza się więc do wykrywania wspólnych cech w poszczególnych faktach, by z nich wyłuskać coraz ogólniejsze reguły i prawidłowości. Jed n em słowem: gene- ralizacja na wzór przyrodnika. W ten sposób uzyskuje się statykę i dynamikę zjawisk socjalnych. To samo dotyczy historji. I ona winna wykrywać prawidłowości, władające historycznemi zjawiskami, by osiągnąć coraz ogólniejsze prawidła dziejowego rozwoju.

Poszczególny historyczny fakt należy uważać wówczas za naukowo wyświetlony, gdy się wykaże, że jest on. koniecznem ogniwem ogólniejszej dziejowej prawidłowości.

I właśnie to bezwzględne stosowanie metody przyrodniczej do wszystkich zjawisk bez wyjątku poddają Windelband i Rickert

krytyce. Rickert analizuje jej kompetencję przedewszystkiem w naukach historycznych. Pyta się, jaka jest wartość wyników, osiągniętych z jej pomocą w historji. Istota jej polega, jak właśnie widzieliśmy, bądź co bądź na upraszczaniu zjawisk.

Miast konkretnej różnorodności zjawisk otrzymujemy abstrakcyjne, jednorodne pojęcia, prawidła. Upraszczamy sobie więc niewątpliwie zjawiska, lecz tern samem poświęcamy ich cechę poglądową, uobrażeniową1. Widzieliśmy to na przykładzie spadającego kamienia.

Metoda przyrodnicza usuwa więc ze zjawisk ich konkretną uobra- żeniowość. Jest naturalnie najzupełniej usprawiedliwioną, gdy nie chodzi o nic więcej, jak właśnie tylko o stwierdzenie pra­

widłowości w zjawiskach. Lecz czyż starczy ona również wówczas, gdy nie chodzi już tylko o prawidłowość, jeno o poznanie zjawisk konkretnych, uobrażeniowych, indywidualnych, właśnie jako kon­

kretnych, uobrażeniowych, indywidualnych? Pojęcia, wytwarzane z jej pomocą, ułatwiają nam orjentowanie się w zjawiskach, lecz nie odtwarzają nam zjawisk bezpośrednio jako takich.

Generalizując i schematyzując zjawiska, nie są pojęcia te już tern samem zdolne uchwycić ich konkretnych uobrażeniowych, indywidualnych cech. Od metody przyrodniczej nie można wy­

magać rzeczy, przekraczających jej kompetencję. Pragnąc więc poznać rzeczywistość taką, jaką konkretnie przeżywamy, musimy opuścić metodę przyrodniczą i zastosować inną, nową. A tę inną nazywa Rickert h i s t o r y c z n ą, w najszerszem znaczeniu. Historja jest bowiem nauką o konkretnych wydarzeniach poszczególnych, a więc o konkretnej rzeczywistości; jaką się de facto przeżywa.

Nauki przyrodnicze zmierzają do ustalenia ogólnych pojęć, posiadających stałe niezmienne znaczenie. Historja zaś zajmuje się konkretny rzeczywistością, wciąż inną, wciąż zmienną — jednem słowem indywidualną. Nauki przyrodnicze generalizują — histo­

ryczne indywidualizują. Pojęcia przyrodnicze oddalają się coraz więcej od indywidualnej rzeczywistości. Pojęcia historyczne zaś usiłują tę indywidualną rzeczywistość wyrazić coraz dosadniej.

Historyk pragnie n. p. naukowo wyświetlić istotne cechy Napoleona.

1 Sprawa przetłum aczenia niem ieckiego wyrazu Anschauung na polskie nastręcza niem ałe trudności i n ie jest ustaloną. Częściow.o spełnia tę rolę wyraz pogląd, n. p. A nschauungsunterricht = nauka poglądowa. Pozafem tłumaczy się Anschauung przez „intuicja“ (Mahrburg) lub „wyobrażenie“ (Twar­

dow ski). W ieloznaczności tych dwóch wyrażeń możnaby uniknąć, wróciwszy do pięknego polskiego wyrazu „uobrażenie“, używanego przez Szajnochę

138

Stosując metodę przyrodniczą, będzie zniewolony posługiwać się pojęciami ogólnemi, cechami typowemi, by wreszcie osobowość Napoleona wywieść jako poszczególny przejaw ogólnej prawidło­

wości. Tak postępował Taine. Lecz jasnem jest chyba, że metoda ta do celu nie wiedzie. Indywidualność Napoleona nie zasadza się bowiem na tych cechach, które Napoleon posiadał narówni z wszystkimi innymi ludźmi, wyrosłymi z tej samej rasy i z tego samego milieu — jeno właśnie na tych, które go od wszystkich innych różniły. Jego indywidualność, to właśnie wszystko to, co posiadał on sam i nikt inny oprócz niego. Konsekwentnie s to so ­ wana metoda przyrodnicza nie wyjaśnia tedy jćgo indywidualności, tylko poniekąd ją zaciera, i niweluje. Indywidualności jego należy szukać przedewszystkiem w tern, co się wyłamuje z pod ogólnej prawidłowości. Jest ona ostatnim, elementarnym, niepodzielnem faktem, jak wskazuje już sama nazwa: in-dividuum. Rozczłonko- wując indywidualność na składowe części, otrzymuje się tylko te składowe części i nic więcej. Nie składa się ona ani tylko

7. samej mechanicznej sumy, ani tylko z samej dynamicznej wy­

padkowej tych części — jeno jest także ich organiczną całością.

I właśnie jako ta całość jest ona czemś nowem o b o k swych części. Indywidualność można więc tylko wówczas zrozumieć, gdy się ją rozpatruje jako tę nową autonomiczną całość dla siebie i gdy się jej części tłumaczy właśnie przez tę całość. Metoda przyrodnicza jest tutaj niewystarczającą Postępuje bowiem wprost na odwrót: całość tłumaczy przez części, a nie części przez całość.

Naturalnie nietylko na historyczną osobę należy patrzeć jako na indywiduum: już każde wydarzenie dziejowe jest takiem samem indywiduum. Swoistą bowiem cechą każdego wydąrzenia histo­

rycznego jest jego jednorazowość. Nie powtarza się ono w zu­

pełnie tern samem indywidualnem zabarwieniu — inaczej nie byłoby historycznem, twierdzi Rickert. Historja jest więc nauką o jednorazowych indywidualnych wydarzeniach — Ereigniswissen- schafr, jak mówi Windelband. Nie wynika stąd najzupełniej, by się historja nie mogła posługiwać wogóle żadnemi ogólnemi pojęciami. Wolno jej to w całej pełni. Nie należy jeno ogólnych pojęć historycznych utożsamiać z ogólnemi pojęciami metody przyrodniczej. W przyrodoznawstwie są one celem, w historji zaś tylko środkiem do celu, tylko środkiem, służącym do przed­

stawienia i wyświetlenia indywidualnych wydarzeń w sposób ogólny, powszechnie znaczący. Historyk włącza niewątpliwie indywidualne wydarzenia w ogólny przebieg dziejowy. Lecz nie jest to niczem , więcej, jak tylko prostem włączeniem jednego indywiduum w drugie, obszerniejsze — a nie czasem przyrodniczem podporządkowaniem objektu pod ogólne pojęcie. Jedynie w ten sposób może nam historja przedstawić rzeczywisty, konkretny przebieg i związek wydarzeń dziejowych.

Na fundamentach tych buduje Rickert wyczerpującą teorję nauk historycznych. Pomijając dalsze szczegóły, jasnem jest do ­ statecznie,. że badania jego są energicznym i skutecznym atakiem przeciw wsze'chwładztwu metody przyrodniczej. Powiodło mu się bądź co bądź wykazać, że metoda przyrodnicza posiada swoiste granice, że wybieganie poza te granice równa się zatem wymaganiu od niej rzeczy, których wbgóle spełnić nie może.

Ostateczny wynik jego badań brzmi tedy: Metoda przyrodnicza posiada pełne znaczenie, gdy chodzi o wykrycie ogólnej prawi­

dłowości w zjawiskach. Lecz prawidłowość zjawisk to jeszcze nie wszystko, jeszcze nie świat cały. W bezpośredniem doświad­

czeniu, t. j. w- rzeczywistem naszem życiu nie mamy do czynienia z ogólną schematyczną prawidłowością, tylko z jednorazowemi indywidualnemi wydarzeniami. Już konkretne życie naszej duszy składa się z szeregu indywidualnych przeżyć, raż dokonanych i w zupełnie tej samej jakości, w zupełnie tern samem indywi- dualnem zabarwieniu się nie powtarzających. A wobec takich wszystkich jednorazowych indywidualnych wydarzeń i zjawisk zawodzi m etoda przyrodnicza. Boć rzeczą jej jest wykrywanie tego, co jakiekolwiek zjawisko ma z innemi wspólnego, niezaś tego, co je, jako indywidualne, od wszystkich innych różni. Do­

tyczy to z natury rzeczy przedewszystkiem całej dziedziny zjawisk duchowych, któremi zajmują się nauki humanistyczne. Tutaj należy więc stosować metodę historyczną.

Z metodologicznych tych badań wyłoniła się zupełnie nowa klasyfikacja nauk. Mianowicie zasadą klasyfikacyjną staje się nie treść poszczególnych nauk, jeno formalny charakter celów po­

znawczych. Wszędzie, gdzie chodzi o wykrycie prawidłowości w zjawiskach, mamy do czynienie z n a u k a m i n o m o t e - t y c z n e m i , Gesetzeswissenschaften. Gdzie zaś zależy na wyświetleniu jednorazowych, indywidualnych zjawisk jako takich,

140

mamy do czynienia z n a u k a m i i d j o g r a f i c z n e m i , Ereignis- wissenschaften — według terminologji Windelbanda.

Na miejsce dawnego podziału na nauki przyrodnicze i hu­

manistyczne wstępuje tedy nowy podział na nauki nomotetyczne i idjograficzne. Klasyfikacja ta posiada niewątpliwie wiele zalet.

Istnieją bowiem nauki humanistyczne, w których należy stosować metodę przyrodniczą — i również nauki przyrodnicze, w których metoda przyrodnicza zawodzi. Np. w astronomji, powiada Rickert, zdaje się bezwzględnie obowiązywać metoda przyrodnicza, czyli nomotetyczna. Tymczasem część astronomji musi się posługiwać także metodą historyczną, czyli idjograficzną. Nasz system pla­

netarny jest otóż bezwątpienia także indywidualną rodziną. Zaś jako taki posiada swą historję, tak samo, jak każdy człcwiek lub naród. Dzieje naszego systemu planetarnego jako indywidualnej całości są szeregiem jednorazowych indywidualnych wydarzeń, które w zupełnie tem samem indywidualnem zabarwieniu się nie powtarzają. Chyba że się piękną grecką koncepcję o wieku­

istym powrocie wszechrzeczy uzna za naukowy pew nik.. Astro- nomja, śledząca rozwój dziejowy naszego systemu planetarnego, jest zatem nauką prawdziwie historyczną, idjograficzną. Podobnie ma się rzecz w biologji i geologji. Jako nauki o prawach biolo­

gicznych i geologicznych są one nomotetycznemi. Zaś jako nauki o historycznym, indywidualnym rozwoju organizmów i ziemi są idjograficznemi. Historyczny rozwój naszej ziemi i życia na niej stanowi bowiem również szereg zjawisk raz dokonanych i w tern sam em indywidualnem zabarwieniu się nie powtarzających.

Z drugiej zaś strony: doskonałym przykładem nauki na pozór humanistycznej, a mimo to częściowo przyrodniczej, jest psycho­

logia. Wiadomo, że współczesny kierunek pragnąłby psychologię przekształcić całkiem na naukę przyrodniczą. Usiłowania te są niewątpliwie słuszne, gdy chodzi o ogólną prawidłowość życia naszej duszy. Wówczas stosowną jest wyłącznie metoda nomo­

tetyczna. Lecz zadania psychologji na tern się nie kończą. Poza ogólną prawidłowością zjawisk psychicznych, wspólną wszystkim ludziom, należy jeszcze wyświetlić istotę indywidualnych psy­

chicznych istności, czy to pojedyńczych postaci, czy też całych grup ludzkich. A gdzie chodzi o indywidualność, tam przydatna jest tylko metoda idjograficzną. Psychologja .jest więc nauką częściowo nomotetyczną, częściowo idjograficzną.

IK

Również we Francji przyłożono ostry nóż krytyczny do wszechwładztwa metody przyrodniczej w filozofji. I z walki o nową metodę spróbowano wydestylować nowe soki żywotne

•dla odradzającej się filozofji. Najtęższym przedstawicielem tego ruchu jest Henryk Bergson.

Badania Windelbanda i Rickerta ograniczają się do wyświe­

tlenia metodologicznych podstaw poszczególnych nauk. Bergson natomiast zapuszcza się w walce przeciw wszechwładztwu metody przyrodniczej aż do samych źródeł filozoficznego myślenia.1

Gdy się, powiada Bergson, bez żadnych uprzedzeń przyjrzymy sobie i otaczającej nas rzeczywistości, dostrzegamy przebogatą różnorodność zjawisk. Wszystko jest w ustawicznym, heraklitowym ruchu — "àv~a ¡isT — wszystko się wciąż odmienia i przetwarza.

Wiekuisty rozpęd twórczy i życionośny, élan vital, przenika wszech- stworzenie. Takiem jest nasze bezpośrednie życiowe doświadczenie.

Lecz jak zabiera się do niego filozofja? Myśl filozoficzna operuje - pojęciami. Pojęcia uzyskuje w ten sposób, że z różnorodności zjawisk wyłuskuje czynniki jednorodne. Z konkretnych zjawisk poszczególnych wydobywa ogólne, abstrakcyjne schematy, tern ogólniejsze, im więcej zjawisk obejmujące. Pojęcia utrwalamy sobie symbolicznie w słowach. Tą drogą uzyskane pojęcia są bądź co bądź czemś stałem, niezmiennem. Tymczasem konkretna życiowa rzeczywistość jest w ustawicznym ruchu, wciąż zmienną, wciąż inną. Niezmienne pojęcia można przeto zastosować do zmiennej rzeczywistości tylko wówczas, gdy się empiryczną ciągłość stawania się rozdzieli na szereg poszczególnych ruchów, a ruch sprowadzi ostatecznie do bezruchu. Tak postępuje np. mechanika.

Nie uwzględnia ruchu jako takiego, jeno cznacza go pośrednio, odnosząc go do przestrzeni, którą ruchome ciało przebywa, a więc do czegoś stałego, nieruchomego. ,Tą drogą daje sobie mechanika bezwątpienia radę z ruchem, lecz bądź co bądź nie bez pewnych ofiar. Określając bowiem ruch z pomocą przestrzeni, wyraża go przez coś, co nie jest nim samym, co nie jest ruchem. Innemi słowy: cecha jakościowa ruchu ginie tutaj najzupełniej. Na jej miejscu mamy tylko,szereg punktów przestrzennych, przebieżonych

1 Z pism Bergsona wchodzą tutaj głów nie w rachubę: „Essai sur les données im m édiates de la con scien ce“ 1888. „Matière et M ém oire“ 1896.

„introduction à la Méthaphysique" 1903. „L’Évolution C réatrice“ 1907.

142

w pewnym czasie. Miast bezp.ośrednio doznawanej konkretnej jakości — tylko abstrakcyjne ilości.

Ideałem takiej postawy jest matematyka, gdyż operuje wy­

łącznie czynnikami ilościowemi. A poznanie na sposób m atem a­

tyczny było zawsze marzeniem filozofji. Kto nie obznajmiony z geometrją, niechaj tutaj nie wchodzi — brzmiał napis na pla­

tońskiej Akademji. More geométrico usiłował przedstawić swą metafizykę Spinoza. Niemniej silnie podkreślał to Kant, m a­

wiając, że filozofję należy wprowadzić w dobre towarzystwo matematyki. Zaś wyrazem tej postawy matematycznej w filozofji jest właśnie metoda przyrodnicza. Bergson zwie ją analizą.

Zupełnie jak Windelband i Rickert oddaje on metodzie przy­

rodniczej, co się jej należy. Stwierdza jej owocność i żywotność w przyrodoznawstwie. Lecz przeczy radykalnie jej racji bytu w filozofji. Tern samem wykonuje stanowczy krok ponad stano­

wisko Windelbanda i Rickerta; Dwaj ci myśliciele uznają w zasadzie równouprawnienie obu metod, nomotetycznej i idjograficznej, we wszystkich dziedzinach. Różnicy nie wytwarza bowiem, jak wi­

dzieliśmy, dziedzina jako taka, tylko c e l , z jakim do jakiejkolwiek dziedziny się przystępuje. Bergson natom iat rozróżnia ściśle między naukami ścisłemi, Sciences, a filozofją. Metodę przy­

rodniczą uznaje wyłącznie w naukach ścisłych. Dla filozofji zaś usiłuje wykazać niezbędność zupełnie innej metody, mianowicie intuicyjnej.

W tym' celu nie ogranicza się Bergson do samych badań czysto metodologicznych, jak to czynią Windelband i Rickert.

Sięga znacznie głębiej i usiłuje wywieść konieczność dwóch od­

miennych postaw ze s w o i s t e j n a t u r y n a s z e g o u m y s ł u . Badania jego kulminują przeto w wykazaniu dwóch odmiennych władz naszego umysłu. Są niemi po pierwsze: r o z u m , czyli zdolność dyskursywnego myślenia, którego wyrazem jest właśnie postawa generalizująca, wytwarzająca metodę przyrodniczą — po drugie i n t u i c j a , czyli zdolność intuicyjnego myślenia, którego wyrazem jest autonomiczna metoda intuicyjna. Intuicja jest więc, według Bergsona, samodzielną władzą naszego umysłu o b o k rozumu.

Lecz, jak wiadomo, intuicji nie przypisuje się zazwyczaj takiej roli. Wyłącznie myślenie dyskursywne, rozumowe, uznawane było zawsze za jedynie uprawnione. Zadanie Bergsona polega

kompetencji intuicji. By niełatwy ten cel osiągnąć, posługuje się całym szeregiem argumentów epistemologicznych i biologicznych.

Kompetencję i znaczenie rozumu można najlepiej ocenić przez zbadanie jego rzeczywistego rozwoju, jego filogenetycznego, powsta­

wania. Poznawszy bowiem cele, dla których rozum w ewolucji filogenetycznej się wytworzył, nie trudno z natury rzeczy orzec, do jakich celów on służyć może lub nie może. Można tedy oznaczyć g r a n i c e rozumu.

Rozwój życia na ziemi odbywa się, według Bergsona, na trzech głównych linjach — obok siebie. Pierwsza linja wiedzie do roślin. Funkcje ich ograniczają się do gromadzenia w sobie

Rozwój życia na ziemi odbywa się, według Bergsona, na trzech głównych linjach — obok siebie. Pierwsza linja wiedzie do roślin. Funkcje ich ograniczają się do gromadzenia w sobie

Powiązane dokumenty