Toddowie i Kurumbowie.
W książce p. t. „D ziw y ln d yjiL, wydanej przed około 50 laty, opisuje B law acka w jednem miejscu dw a dziwne szczepy indyjskie, zam ieszkujące zapadłą i niedostępną dolinę na północnych stokach Himalajów. Opis ten czyta się jak bajkę. Drobne te dwa szczepy, to Toddowie i Kurumbowie. Są to szczepy w czesno-aryjskie a naj cieką wszem u nich są ogromne zdolności i władze magiczne w takiej m ierze utrzym ane, w jakiej nie spotykam y tego u żadnego szczepu na świecie. Toddowie, lud przepięknej i w yso
kiej postaw y, są zdecydowanymi białym i magami. Żyją w ustroju patrjarchalnym , mo
ralność ich jest wzniosła nadzw yczaj a sił okultystycznych, jakie w szyscy członkowie szczepu posiadają, używ ają dla dobra ludzi, do leczenia chorób (uzdraw iają naw et tręd o watych), do popraw y ras zw ierząt domowych i t. d. Sąsiedni szczep, Kurumbowie, są drobnej, karłow atej postaci i magicznej swej w ładzy używ ają w zdecydowanie złym kierunku. Siłami okultystycznem u urokam i i działaniem na odległość bronią dostępu do swych sadyb, są czarownikam i, niszczą zbiory innym plemionom, słowem są wciele
niem zła i przewrotności. Jedyni Toddowie dają sobie z nimi radę. Anglicy nie odw a
żali się nawet zapuszczać w te okolice. Opowiadania Bławackiej nie brano jednak po
ważnie i przeważnie nie wierzono w istnienie tych dwóch, tak dziwnych plemion.
Od kilku miesięcy w północnej p artji Himalajów bawi ekspedycja naukow a pod kierownictwem prof. Wattengeigera. W początkach kwietnia p rzy szła od specjalnego korespondenta „Völkischer B e o b a c h t e r tow arzyszącego ekspedycji, bardzo ciekawa wiadomość. Otóż przed kilku tygodniam i przepadł bez wieści jeden z członków ekspe
dycji Taylor. Poszukiw ania za nim, prowadzone przez W attengeigera, pozostały bez rezultatu. W końcu m arca dopiero w obozie zjawiło się 2 Hindusów z listem od W a tte n geigera, w którym kierownik w ypraw y opow iada o niezwykłem odkryciu, jakiego doko
nał, poszukując śladów zaginionego tow arzysza. Kilkaset kilom etrów na północ od m a
sywu Ewerestu natknął się on na olbrzym ią kotlinę, otoczoną zewsząd szczytam i do- chodzącemi 7.000 m i zupełnie odciętą od resz ty św iata. W spaniała flora była zgoła niepodobną do flory sąsiednich okolic, nad doliną la tały ptaki o rozpiętości skrzydeł dochodzącej kilku metrów, a zw ierzęta nie boją się tam zupełnie człowieka i siebie wzajemnie tak, że drapieżcę i traw ożerne piły spokojnie z jednego źródła.
W kotlinie ujrzeli podróżnicy kopuły jakiegoś tajem niczego m iasta, które zajmuje dużą przestrzeń i składa się z dużej ilości domów w kształcie kopuł, osadzonych bezpo
średnio na ziemi. Z tego m orza kopuł wznosi się kilka wysokich i sm ukłych wież, zbudowanych z kamienia. N ajw yższa z tych wież nosi miano „w ieży czasu“, a z koń
cem każdego stulecia odpraw iają pod tą wieżą wielkie uroczystości i wbijają w ścianę ogromny gwóźdź. Gwoździ takich naliczył W attengeiger kilkadziesiąt, co św iadczyłoby o niezmiernie długiej egzystencji m iasta i mieszkańców.
M ieszkańcy m iasta są typu aryjskiego. M ężczyźni noszą długie brody, a kobiety włosy, sięgające aż do ziemi. P ow łóczyste sz aty tkane są z włókien, przypom inających len. Twarze tych ludzi są nadzw yczaj pogodne i nacechowane jak ąś p atrjarchalną godnością. Język ich przypom ina najstarsze te k sty sanskryckie. Pieniędzy w obrocie towarowym nie używ ają.
W attengeiger kończy swój list słowami, że nie wie, czy go m ieszkańcy tajem niczego miasta w ypuszczą zpowrotęm, a list w ysyła przez swoich 2 służących, k tó rzy postano
wili w ykraść się nocą z m iasta.
219
Hindusi, któ rzy przynieśli list, za żadną cenę nie chcą poprowadzić w yp raw y do tej tajemniczej kotliny, odm awiają naw et wszelkich wskazów ek co do drogi, jak ą prze
byli z W attengeigerem , w którym to uporze podtrzym ują ich widać jakieś wierzenia czy zakazy religijne.
Tyle „Völkischer B eobachter“. Jeśli porów nam y te ra z ten reportaż z opisem poda
nym przez B taw acką — łatw o wywnioskujemy, że W attergeiger natknął się na plemię Toddów. B ław acka podaje również, że Toddowie (tak jak kiedyś i Atlanto wie) obłaska
wili w szystkie zw ierzęta, żyjące w tej kotlinie, wyhodowali nowe gatunki roślin i owo
ców i są stróżam i świętej aryjskiej pierwotnej trad y cji filozoficznej i religijnej. Może przyszłe lata pozwolą nam zapoznać się bliżej z tern ciekawem archaicznem plemieniem.
Lwów, 2 m aja 1935 r. Chodkiewicz.
Antropogeneza okultystyczna a wiedza pozytywna.
W rozdziale 5-tym części Ill-ciej „Ewolucji ludzkości“ przedstaw iłem rozwój psychi
ki czw artej rasy, Atlantów, uw ydatniając zasadniczą różnicę stru k tu ry władz um ysło
wych tej ra sy w przeciwstawieniu do w ładz psychicznych rasy aryjskiej, wyższej i posu
niętej znacznie dalej na drabinie ewolucji. O kultystyczną tę tezę możnaby zilustrować następującem porównaniem. R asę lem uryjską, której funkcje psychiczne ograniczały się jedynie do notowania w rażeń bez ich pamięciowego zużytkow ania — przyrów nam y do ćmy. N astępną rasę, atlancką, k tóra kształci i rozw ija pamięć — możemy przyrów nać do kota, a rasę piątą, ary jsk ą, któ ra zdobyła w swej psychice zdolności logicznego m y
ślenia, przedstaw im y jako człowieka. P a trz m y teraz, jak się w identycznej sytuacji zachow yw ać będą trz y te stworzenia.
W pokoju pali się lam pa naftowa. W latuje przez okno duża ćma i zwabiona bla
skiem uderza o rozpalone szkiełko od lampy. P o p arzy ła się, odleciała przerażona... i po chwili pow raca i uderza po raz drugi i trzeci w to szkiełko aż padnie na ziemię z opalo
nemu skrzydłam i.
P opatrzm y, jak się zachowa kot w tym wypadku. Dotknął szkiełka łapką, odsko
czył w tył, n a stra sz y ł się i drugi raz napewno do palącej się lam py nie zbliży.
A teraz wchodzi człowiek, k tó ry dajm y na to dotąd nie widział jeszcze nigdy lampy naftow ej: zbliża się do szkiełka, popatrzy na św iecący knot i cofa rękę zanim jeszcze dotknie szkiełka.
Porów nanie to daje nam dokładny sk ró t postępu i rozw oju psychiki ras. Lem uryj- czyk to ta ćma, któ ra tylko odebrała wrażenie poparzenia, ale nie potrafiła go nawet zapam iętać i po chwili nanowo rzucała się w ogień. A tlantczyk to ów kot, który, opa
rzyw szy się, zapam iętał sobie ten ból i drugi ra z łapką nie dotknie już szkiełka, zaś A ryjczyk to człowiek, k tó ry zobaczyw szy lampę, wnioskuje: to co świeci, jest gorące, jeśli dotknę przedmiotu gorącego — oparzę się, zatem nie będę szkiełka dotykał!
Tezę tę rozwinąłem szeroko w „Ewolucji ludzkości“ i dałem tam jej głębsze uza
sadnienie. Ale już i wiedza pozytyw na dochodzi do podobnych rezultatów. Przeglądając
„Zarys historji filozofji" W . H einricha,1) w rozdziale, w którym autor przedstaw ia zasady myślenia w okresie t. zw. „przedfilozoficznym “ w Grecji zetknęłem się tam z poglądem, że w myśleniu pierwotnem niema uogólnień, niema abstrakcyj ani ogólnie tworzonych kategoryj, lecz są tylko oznaczenia poszczególnych konkretnych objawów i poszczegól
nych przedmiotów. W ujęciu człowieka pierwotnego każdy fakt jest indywidualnym a jako taki, faktem w yróżniającym się wszystkiem i indywidualnemi szczegółami. I tw ier
‘) Tom I, cz. I. Filozofia grecka, str. 9— 10.
22G
dzi dalej W. Heinrich, że „brak pojęć pociąga za sobą niemożność przeprow adzenia operacyj dyskursyw nych m yślenia; ujawnia się natom iast dążenie do z a s t ą p i e n i a r o z u m o w a n i a p a m i ę c i ą . W. H. Bentley streszcza swe doświadczenia w tym kierunku w sposób następujący. M urzyn afrykański2) n i e m y ś l i , n i e z a s t a n a - w i a się, n i e r o z u m u j e , g d y t y l k o m o ż e t e g o u n i k n ą ć.3) Ma on cudowną pamięć, posiada wielkie zdolności do naśladow ania i obserwacji, wielką łatw ość słowa i dobre skłonności, może on być życzliwy, szlachetny, bezinteresow ny, wierny, cierpliwy i w ytrw ały. Z d o l n o ś c i r o z u m o w a n i a i w y n a l a z c z o ś c i p o z o s t a j ą u n i e g o w u ś p i e n i u . Ujmuje on łatw o okoliczności faktyczne i obecne, przystosowuje się do nich i opanow yw a je, lecz nie może on opracow ać po
ważnie planu lub w rozsądny sposób wnioskować. Rozumowanie, opierające się na ogólnych pojęciach, zastępuje pam ięć konkretnych objawów.4) Von den Steinen opisuje w następujący sposób swego służącego B akairczyka: Antonio widział wszystko, słyszał wszystko, m agazynował w pamięci najmniej znaczące szczegóły i p rzy pomocy tych znaków wykonyw ał te funkcje, które cywilizowani nazyw ają zm ysłem kierunku. G dy
bym nie przekonał się o tern sam przez częste w ypytyw anie się, to z trudnością uwie
rzyłbym , aby ktokolwiek mógł bez pisanych notatek, po jednej podróży wzdłuż mono
tonnej rzeki, posiąść tak znakom itą znajom ość szczegółów naszej drogi. Nietylko roz
poznawał on dokładnie każdy zakręt, lecz zapytany, umiał powiedzieć czy do pewnego miejsca jest ich dwa czy trzy. Miał on mapę w swej głowie albo, powiedziawszy inaczej, pam iętał w porządku następczym cały szereg faktów pozornie bez znaczenia — tu drze
wo, tam w ystrzał, nieco dalej pszczoły i t. d....“
Antropogeneza okultystyczna przyznaje czw artej rasie w ybitną pam ięć a odmawia jej zdolności do w yższych funkcyj psychicznych poznania, twierdząc, że funkcje pozna
nia zaczęła rozw ijać dopiero rasa piąta, ary jsk a i doprowadzenie tych zdolności do szczytu będzie pracą ewolucyjną tej właśnie rasy. W iedza pozytyw na stw ierdza, że Murzyni, więc potomkowie czw artej rasy , nie używ ają sw ych zdolności posługiwania się myśleniem i rozumowaniem, nawet, gdy je posiadają w pewnym zakresie, a posłu
gują się z zamiłowaniem m agazynowaniem obrazów pam ięciowych, które dają im gotowe podstaw y działania na mocy rezonansu pamięciowego. I w tym więc punkcie okulty
stycznych poglądów nauka zaczyna nam przyznaw ać rację. F aktów takich i zgodności spotykam y coraz więcej a budują one złoty pom ost zgody i porozum ienia między dwoma dotąd wrogiemi obozami, m iędzy nauką pozytyw ną a naukowym okultyzmem. O dal
szych takich zgodnościach nie omieszkam czytelników Lotosu powiadomić.
K. Chodkiewicz.
2) a więc produkt skrzyżow ania ostatnich Lem uryjczyków z pierwszym i Atlantami.
3) Nie znaczy to, by dzisiejsi m urzyni nie mieli wogóle zdolności m yślenia logicz
nego. W łańcuchu ewolucyjnym i oni postąpili od czasów atlanckich odpowiednio na
przód, tylko jako ra sa niższa nie m ogą za nami nadążyć a dominuje u nich w psychice zasadnicza cecha ich rasy, t. j. pam ięć na niekorzyść w yższych funkcyj psychicznych jak rozumowanie, dowodzenie i t. d.
4) P rzedstaw iam to szczegółowo przy omawianiu psychiki Atlantów.
Seelenwanderung und Himmelsrauto. V o m T i e r k r e i s u n d s e i n e n T e i l u n g e n . F r i t z W e r l e . 1934. Otto W ilhelm B arth-V erlag, G. m. b. H. M ünchen, Planegg. Str. 259. Cena RM 4.80, brosz. —
P o w y ż sz a k s ią ż k a W e rleg o , b ę d ą c a ro z sz e rz e n ie m i d a lsz y m ciąg ie m jego p r a c y „ D a s A l l u n d d i e L e b e n s l i n i e“, n a le ż y do ty c h d zieł w n ie m ie c k ie j lite r a tu r z e a s tro lo g ic z n e j, k tó re po za a s tro log ją, s łu ż ą c ą do celów w ieszczb iar- sk ic h , u ję ta w m a te m a ty c z n e re g u ły , re c e p ty i p rz e p isy , w id z ą jeszcze a s tro lo g ję in n ą , b ę d ą c ą św ia to p o g lą d e m i re lig ją , w ia r ą i m ą d ro ś c ią , k tó r ą czas n ie p o tra fił i n ig d y n ie p o tr a fi zniszczyć, a n a k tó re j, m im o w sz e lk ic h po zo ró w sprzeczności, k s z ta łtu je się w ięk szo ść w sz y s tk ic h lu d z k ic h czynów , n a w e t i w tedy, je śli p r a w dziw e ic h z w ią z k i s ą n a m n ie z n a n e .
N iebo, ze sw o je m i g w ia z d a m i, sło ń c e m i księ ży c em , s ta je się w ta k ie m u ję ciu o d z w ie rc ie d le n ie m w ła s n e j d u sz y człow ieka, z a w s p a n ia łe tło, n a k tó re m od b ija się w sz y stk o to, co m oże p o ru sz y ć d u sz ę lu d z k ą . N iebo ow e s ta je się n a j d o sk o n a lsz y m w y ra z e m p r a w n a tu ry , p r z y n a jm n ie j w ic h p ra -p o rz ą d k u , s ta je się s a m ą p ra -m ą d ro ś c ią , o d b ija ją c ą się we w sz y stk ie m , co istn ie je . W n ie m to n ie ja k o stw ó rc a , złożył w sze lk ie m ożliw ości, k tó re m i c h c ia ł o b d a ro w a ć sw e stw o rz e n ia , ja k o p ra -id e je . To też n ic w e w n ą trz k rę g u m a te r ji, w śró d g ra n ic b y tu , k s z ta łto w a n e g o p o p ę d a m i n a tu r a ln e m i i p ie rw o tn e m i, n ie m oże się ro z w ija ć i róść, co n ie m ia ło b y w „ n ie b ie “ sw o ic h o d p o w ied n ik ó w , sw o ic h p ra-w z o ró w . I n ie p rz y m u s lo su m ie śc i się w nieb ie, lecz je d y n ie ow e p ra w o p rzy ro d y , k tó re g o n a jw s p a n ia ls z y m w y ra z e m s ta je się h a r m o n ijn y p o rz ą d e k ru c h ó w c ia ł n ie b ie sk ic h i ry tm ic z n o ś ć w sz e lk ic h o b ja w ó w życia. Je śli w ięc p o g lą d ta k i je s t p rz e c iw n y p o ję c iu w o ln ej w oli człow ieka, w te d y jen o , g d y b y człow iek p o d le g a ł bez re s z ty p ra w o m p rz y ro d y . O znacza to p ew n e o g ra n ic z e n ie don io sło ści i z n a c z e n ia a s tro lo g ji i h o ro s k o p u w r a m a c h p e w n y c h in d y w id u a ln y c h d a n y c h , lecz nie św ia d c z y to p rze ciw k o a s tro lo g ji, c h y b a d la tego, k tó ry b y n ie c h c ia ł u z n a ć p o w szech n eg o z a się g u o w y ch p r a w p rz y ro d y i e le m e n ta rn y c h n a s z y c h popędów . D roga p o zn a w cz a, j a k ą k ro c z y a s tro lo g ja , n ie s ta je się p rze z to w ęższą, je d y n ie p o g łę b ia się i ro z sz e rz a zn a cz en ie czło w iek a, k tó r y m a za z a d a n ie w zn ie sie n ie się p o n a d p ra w id ło w o ść n iż sz y c h sił p ie rw o tn y c h i s ią g n ię c ia do ś w ia ta czystego d u c h a , o b ie ca n eg o n a m p rze z S tw ó rcę, b ę d ą c y m n a s z y m p o c z ą tk ie m i p u n k te m w y jśc ia . W p o z y c ja c h c ia ł n ie b ie s k ic h , o d z w ie rc ie d la ją c y c h się w h oroskopie, z n a jd z ie w o la lu d z k a je d y n ie n a t u r a ln e w a r u n k i i s u ro w y m a te r ja ł, z k tó ry m m u s i się w in d y w id u a ln y sposób ro z p ra w ić , k tó r y sta n o w i podłoże i f u n d a m e n t jego ro zw o ju ,
Z ta k ic h to w y ch o d z ąc założeń, u s iłu je a u t o r p rz e d s ta w ić w e w n ę trz n y p o d ział i p o rz ą d e k z o d ja k u a stro lo g icz n eg o , n a p o d sta w ie p rz e sła n e k , w y n ik a ją c y c h z niego sa m eg o i jego sy m b o lik i, by p o g łę b ić w te n sp o só b p o zn a w cz o -te o re ty c zn e u z a s a d n ie n ie h o ro sk o p u . N ie sili się o n n a ż a d n e k a rk o ło m n e k o n s tru k c je i n o w a to rs tw a , lecz u s iłu je o d n a le ź ć ow e d ro g i i p o m o sty , p ro w a d z ą c e do tr a d y c jo n a ln e j n a u k i o z n a c z e n iu p o sz cz eg ó ln y c h o d cin k ó w z o d ja k u , p o d a w a n e j d o ty c h czas w p o d rę c z n ik a c h bez w e w n ę trz n y c h , p rz y c z y n o w y c h zw iązków . P u n k te m
222
w y jśc ia n ie s ą d la niego m ity i p o d a n ia , lecz a n a lo g je, w y n ik a ją c e z p o d z ia łu
dziew cz y n a p o d a je szczegóły isto tn e . O p isy w a ła szczegółow o w szy stk ie kościoły
O g ło s z e n ia .