KOŁO WIEDEŃSKIE
Neopozytywizmem nazywa się pospolicie kierunek filozoficzny repre
zentowany przez nieistniejące już dziś tzw. Kolo Wiedeńskie (Wiener.
Kreis). Członkowie tego Koła sami siebie nazywali we wcześniejszej fazie neopozytywistami. W miarę jednak rozwoju swoich poglądów nazwę neopo- zytywistów odrzucili, gdyż sądzili, że różnice pomiędzy nimi a pozytywiz
mem w wersji Hume‘a lub Milla są większe niż podobieństwa i że nazwa
„neopozytywizm“ niedostatecznie uwydatnia to, co za najistotniejsze dla siebie uważali. Proponowali, by kierunek, który reprezentują, nazywać togizującym empiryzmem. Nazwa ta istotnie dokładniej zdaje sprawę' z zasadniczych rysów poglądów i metod właściwych członkom Koła Wie
deńskiego. Dlatego też artykuł niniejszy należałoby może raczej zatytu
łować „O logizującym empiryzmie“ niż o neopozytywizmie. Ponieważ jednak ta ostatnia nazwa często pojawia się na łamach polskich pism periodycznych, a termin „logistyczny empiryzm“ miałby zapewne dla więk
szości czytelników brzmienie obce, zdecydowałem się na ty tu ł kompro
misowy.
Zacznijmy nasze sprawozdanie od krótkiej historii Koła Wiedeńskiego.
Powstało ono na początku okresu międzywojennego, gdzieś około r. 1922, k’edy to prof. M oritz Schlick objął katedrę filozofii na Uniwersytecie Wie- • deńskim. Schlick był pierwotnie fizykiem i do filozofii przeszedł od badań nad podstawami i metodami fizyki. Dokoła Schlicka skupił się szereg innych ’ uczonych, którzy podobną jak i on przeszli ewolucję. Byli to przeważnie
¡matematycy (R. Carnap, H. Hahn, K. Menger, K. Godeł), których kryzys, jaki powstał w matematyce w związku z wykryciem tzw. antynomii teorii mnogości, skierował ku badaniu podstaw matematyki; dalej znaleźli się wśród nich fizycy (Philipp Frank), których do zagadnień filozofii dopro
wadził przewrót, jakiego na terenie- fizyki dokonała teoria względności i teoria kwantów, byli i socjologowie (Otto Neurath), słowem naukowcy specjaliści, których kryzysowa sytuacja ich specjalności skierowała ku badaniom podstaw i w ogóle ku refleksji nad nauką, a więc do badań z pogranicza teorii poznania i metodologii. Pierwszych członków Koła je
150 KAZIMIERZ AJDUKIEWICZ
dnoczy nie tylko wspólna dziedzina zainteresowań, lecz również wspólna im wszystkim postawa badawcza, z której zdają sprawę we wspólnej publikacji, brzmiącej jak manifest i program, wydanej w r. 1929 pt. „Die- wissenschaftliche Weltauffassung. Der Wiener Kreis“ . W publikacji tej deklarują się członkowie Kola jako kontynuatorzy linii myślowej empi- ryzmu i pozytywizmu, biegnącej od Hume‘a poprzez encyklopedystów fran
cuskich, Comte‘a, J. St. M illa, Awenariusa i Macha, jako kontynuatorzy badań nad podstawami nauk ścisłych, prowadzonych w tym samym duchu, co badania Helmholtza, Riemanna, Macha, Poincarego, Duhema, Enriquesa, Boltzmanna, Einsteina, deklarują się dalej jako zwolennicy badań logistycznych, idący w ślady Leibniza, Peany, Fregego, Schröders, B. Russella, Whiteheada, Hilberta. W myśl tego manifestu rozwijają członkowie Kola ożywioną działalność odczytową i wydawniczą w Wiedniu, nawiązują stosunki z pokrewną im grupą berlińską (Gesellschaft für empi
rische Philosophie), na której czele stoi Hans Reichenbach, zdobywają dla swego kierunku organ w postaci kwartalnika „Erkenntnis“ , którego re
daktorami zostają Carnap i Reichenbach. Z kolei przystępują do działalności na terenie międzynarodowym. Pierwszy krok w tym kierunku stanowiła zwołana w r. 1934 przez Koto Wiedeńskie Międzynarodowa Konferencja obradująca w Pradze tuż przed otwarciem V III Międzynarodowego Kon
gresu Filozoficznego, na której dochodzi do kontaktu z reprezentantami pokrewnych kierunków w Ameryce, Francji i Polsce. Odtąd co roku odby
wają się międzynarodowe kongresy pod hasłem jedności nauki (w latach 1935 — 1939 kolejno w Paryżu, Kopenhadze, Cambridge w Anglii i Cam
bridge w Massachusets w U. S. A.), w których uczestniczą coraz szersze koła nie tylko filozofów, ale i wybitnych i najwybitniejszych przedstawicieli nauk szczegółowych wszystkich krajów. W r. 1938 zaczyna się pojawiać Encyklopedia dla Jedności Nauki (International Encyclopedia of Unified Science), dzieło zamierzone na miarę Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, której członkowie i sympatycy Koła przypisują równie wielką doniosłość dla rozwoju nauki, jak ta, jaką miała jej wielka poprzedniczka. Mnożą się publikacje seryjne, mnożą się wielojęzyczne książki pisane w duchu logizującego empiryzmu, pozyskane zostaje dla tego kierunku w USA nowe czasopismo pt. „Philosophy of Science“ , słowem kierunek reprezentowany przez Koło Wiedeńskie staje się prądem przepływającym szerokim nurtem przez wszystkie kraje kulturalne na obu półkulach, w których panuje wolność słowa i myśli.
Podczas gdy łogizujący empiryzm poczyna zataczać w świecie coraz szersze kręgi, Koło Wiedeńskie, jako zespół ludzi lokalnie z Wiedniem związany, przestaje istnieć. M oritz Schlick ginie w r. 1936 z ręki jednego ze swych uczniów, opanowanego manią prześladowczą. Inni członkowie Koła, przeważnie ludzie o poglądach społecznie radykalnych, musieli opuścić Wiedeń Dolfussa i Schuschnigga, podobnie jak 'ch berlińscy przy
jaciele musieli opuścić hitlerowskie Niemcy, i rozproszyli się po świeciC.
Najwybitniejsi z nich, Carnap i Reichenbach, objęli katedry w Stanach Zjednoczonych. Neurath, główny organizator ram zewnętrznych, w jakich rozwijała się i rozpowszechniała się w świecie ideologia „Wiener Kreis‘u“ ,
O tzw. NEOPOZYTYWIZMIE 157 osiadł w Holandii, gdzie również zainstalowało się wydawnictwo czaso
pisma „Erkenntnis“ (dla którego w Niemczech hitlerowskich nie było miejsca), przyjmując nową nazwę „The Journal of Unified Science“ . Z Holandii1 uszedł Neurath przed hitlerowską inwazją do Londynu, gdzie zm arł w bieżącym roku.
EMPIRYZM
Po przedstawieniu tych paru szczegółów, dotyczących zewnętrznego życia Koła Wiedeńskiego, przejdźmy do zaprezentowania jego poglądów.
Myśliciele zrzeszeni w Kole Wiedeńskim przeszli do zagadnień filozo
ficznych od nauk szczegółowych. Z tych też nauk wynieśli swoją zasadniczą postawę empirystyczną. Empiryzm swój wyrażają „Wiedeńczycy“ w róż
nych sformułowaniach. Najczęściej używana przez nich formuła empi- ryzmu brzmi następująco: w i e d z ę o r z e c z y w i s t o ś c i - mo ż n a z d o b y ć w y ł ą c z n i e p r z e z d o ś w i a d c z e n i e . Nie znaczy to, żeby nie istniała wiedza aprioryczna. Owszem, istnieje i taka wiedza, ale ta niczego nam o rzeczywistości nie mówi. Zdanie głoszące „to a to jest niebieskie“ daj-e naim wiedzę o rzeczywistości — mówi Carnap — albowiem zależnie od tego, jak się rzeczy naprawdę mają, zdanie to będzie praw
dziwe lub fałszywe. Podobnie i zdanie głoszące „to a to jest niebieskie lub czerwone“ dostarcza nam wiedzy o rzeczywistości, bo i- jego praw
dziwość zależy od tego, jak się rzeczy naprawdę mają. Informację jednak, jakiej każde z tych zdań dostarcza, mogę zdobyć wyłącznie na podstawie doświadczenia. Niezależnie od doświadczenia mogę natomiast stwierdzić
„to a to jest niebieskie lub nie jest niebieskie“ . Zdanie po'wyższe- m ogę' stwierdzić nie powołując się na doświadczenie. Ale też zdanie to niczego nam o rzeczywistości nie mówi. Jakakolwiek byłaby bowiem barwa jakie
goś przedmiotu, zdanie stwierdzające, że jest on niebieski, lub że nie jest niebieski — będzie zawsze prawdziwe-. Prawdziwość tego zdania będzie zachowana jakąkolwiek byłaby rzeczywistość, zatem zdanie to niczego o rzeczywistości nie głosi. (Por. Carnap: Physikalische Sprache als Uni
versalsprache der Wissenschaft. Erkenntnis II, str. 433).
Z d a n i a a p r i o r y c z n e , to znaczy zdania, które możemy stwierdzić nie -odwołuj-ąc się do doświadczenia, m a j ą c h a r a k t e r - t a u t o l o g i i . Jakież to bowiem zdania możemy bez apelu do doświad
czenia stwierdzać? Możemy a priori np. stwierdzić, że kwadrat ma cztery boki, że promienie- koła są wszystkie sobie równe, że, jeżeli x jest większe od y, to y jest mniejsze od x, itp. Wszystkie te zdania możemy a priori, to znaczy nie czekając na świadectwo doświadczenia stwierdzić dlatego, ponieważ, gdybyśmy im zaprzeczyli, dowiedlibyśmy tym samym, że nie rozumiemy występujących w tych zdaniach wyrazów tak, jak je trzeba rozumieć, gdy się nimi posługujemy w tym znaczeniu, jakie tym wyrazom w języku polskim przysługuje. Istotnie kto by zaprzeczał zdaniu „Kwadrat ma cztery boki“ i zaprzeczał mu nie tylko słownie, ale przeczył mu z prze
konaniem, ten dowiódłby tym samym, że nie rozumie ty-ch wyrazów zgo
dnie z językiem polskim.
3 Myśl wspólczesfti
158 KAZIMIERZ AJDUKIEWICZ
Czego bowiem trzeba na to, aby, mówiąc pewnymi wyrażeniami, mówić po polsku? Nie dość jest budować te wyrażenia z wyrazów za
czerpniętych z zapasu słów języka polskiego. Trzeba nadto przestrzegać - praw polskiej składni, tzn. trzeba pojedyncze wyrazy łączyć ze sobą w odpo
wiedni sposób. Reguły składni polskiej są charakterystycznymi dla języka pol
skiego r e g u ł a m i n o r m u j ą c y m i s p o s ó b f o r m o w a n i a , z d a ń . Ale to jeszcze nie wystarcza na to, by mówić po polsku. Aby mówić po polsku, trzeba jeszcze z wyrazami łączyć stosowne znaczenia, trzeba je rozumieć po polsku. Kto> mówi „brak jest much“ i myśli przy tym,, że much ,
zabrakło, ten mówiąc tak m ówi po polsku. Kto jednak mówi „brak jest much“ i myśli przy tym, że małżeństwo zjada muchy,1) używa wprawdzie wyrazów ze słownika polskiego i stosuje się do prawideł składni polskiej, mówi jednak po rosyjsku a nie po polsku. Otóż właściwe językowi pol
skiemu rozumienie wyrazów nakłada na nas obowiązek uznawania pewnych zdań zbudowanych z tych wyrazów, a przynajmniej obowiązek powstrzy
mywania się od tego, aby tym zdaniom zaprzeczać. Przytoczone wyżej przykłady ilustrują to, co w tej chwili1 powiedzieliśmy. Istotnie, rozumiejąc po polsku wyrazy „każdy“ , „kw adrat“ , „m a“ , „cztery“ , „boki“ , nie można na serio zaprzeczać zdaniu „każdy kwadrat ma cztery boki“ . Jest chyba oczywiste, że ten, kto by temu zdaniu zaprzeczał, musiałby przez wyraz
„kw adrat“ albo przez inne wyrazy, wchodzące w skład powyższego zdania, rozumieć co innego, niż to, co przewiduje język polski, bo przecież „czwo- _ roboezność“ należy do treści wyrazu „kw adrat“ . J a k więc na to, aby mówić po polsku, nie tylko trzeba używać wyrazów polskiego słownika i nie tylko trzeba się stosować do reguł składni, tzn. reguł foimowania zdań, lecz nadto trzeba się stosować do r e g u ł d o t y c z ą c y c h
u z n a w a n i a z d a ń .
Zdania, którym nie można w żadnych okolicznościach zaprzeczać, jeśli się je w sposób właściwy dla danego języka rozumie,_ stanowią a k s j o - . m a t y , czyli pewniki danego języka. Owe aksjomaty języka są zdaniami, które możemy stwierdzić nie oglądając się na doświadczenie, tzn.
a priori. Ale te aksjomaty nie dostarczają nam żadnej wiedzy o rzeczy
wistości, lecz są tylko wynikiem takiego a nie innego sposobu rozumienia wyrazów. Weźmy raz jeszcze pod uwagę zdanie „Każdy kwadrat ma cztery boki“ i zapytajmy, czy świat mógłby być tak urządzony, aby zadać kłam temu zdaniu, czy można spotkać na świecie taki przedmiot, o którym powiedzielibyśmy: tak, to jest kwadrat, ale nie _ ma on czterech bokow.
Jest rzeczą jasną, że taki wypadek nie mógłby się zdarzyć, -bo, gdybyśmy stwierdzili, że ów napotkany przedmiot nie ma czterech bokow, me na
zwalibyśmy go kwadratem. Skoro więc owo do znudzenia często powta
rzane zdanie o kwadracie zachowuje moc obowiązującą, jakkolwiek byłby świat urządzony, nie jest ono żadną informacją o rzeczywistości, lecz_
tylko zdaniem obowiązującym na mocy zwyczaju językowego, jest tauto
logią Aby mówić poprawnie po polsku, nie wolno zaprzeczać ^ zdaniu
„kwadrat ma cztery boki“ , tak samo jak na to, żeby poprawnie mowie po polsku, nie wolno mówić „kw adrat ma czterech boków“ . Drugi zakaz płynie z reguły składni, a pierwszy z reguł uznawania zdań.
!) „b ra k “ (ros.) — małżeństwo; „ je s t" (ros.) — je, zjada (Przyp. red.).
O tzw. NEOPOZYTYWIZMIE 159 Jedne i drugie reguły mają tę samą sankcję: zwyczaj językowy. Racjo
naliści sądzili, że pierwszy z powyższych zakazów płynie z zupełnie innego źródła. Miała nim. być jakaś tajemnicza zdolność umysłu ludzkiego do poznawania świata à priori, tzn. niezależnie od doświadczenia. Nazywano tę zdolność rozumem i przeciwstawiano ją zmysłom lub doświadczeniu, wynosząc rozum ponad doświadczenie, jako źródło poznania pewnego i niezachwianego, w przeciwieństwie do zmysłów, które tylko niepewnego i chwiejnego poznania dostarczają. Empirycy demaskują ów „rozum “ jako mit, tzw. poznanie płynące z rozumu to nic innego, jak tylko zdania, któ
rych uznania domaga się zwyczaj językowy.
Starałem się w powyższych wywodach zreferować „własnymi słowami“
istotną myśl empiryzmu Koła Wiedeńskiego. Nie sądzę, aby przeciwnik tego empiryzmu był tymi wywodami przekonany. Znane jest wszakże od cza
sów Kanta przeciwstawienie tzw. zdań analitycznych i syntetycznych. Kant definiował właśnie zdania analityczne jako takie, których orzeczenie za
wiera się w treści podmiotu (zdanie „każdy kwadrat ma cztery boki“
mogłoby służyć jako przykład zdania analitycznego). Przeciwnik empiryzmu zgodziłby się. może na wszystko, co się wyżej o zdaniach apriorycznych powiedziało, ale dodałby zapewne, że stosuje się to tylko do zdań analitycz
nych. Zgodziłby się może na to, że sankcji dla zdań analitycznych dostar
cza zwyczaj językowy. Twierdziłby jednak, że prócz zdań analitycznych à priori istnieją jeszcze zdania syntetyczne à priori, tzn. zdania, które stwierdzić mamy prawo niezależnie od doświadczenia, a które bynajmniej przez samo znaczenie wszystkich użytych w nich wyrazów nie są jeszcze zdeterminowane. Logistyczni empiryści — o ile wiem — z takim zarzutem się nie rozprawiali. Po czyjej jednak stronie leży w tym wypadku onus probandi? Racjonaliści twierdzą, że istnieją sądy syntetyczne à priori.
Empirycy temu przeczą. Jak mogliby racjonaliści swego twierdzenia do
wieść? Najprościej, przytaczając przykłady. Istotnie przykłady takie przy
taczali. I tak np. Kant uważał, że geometria i arytmetyka obfitują w takie właśnie twierdzenia syntetyczne à priori. Dyskusja jednak, która później została przeprowadzona na ten temat (por. choćby Couturat: Principes des mathématique) wykazała, że Kant był w błędzie. Inne rzekome zdania syntetyczne à priori przytaczane przez Kanta, jak np. zasada przyczyno- wości lub zasada zachowania substancji, okazały się zdaniami bez okre
ślonego sensu, bądź też twierdzeniami fałszywymi. Jest rzeczą wysoce pouczającą śledzić, w jaki sposób rozwój nauk ścisłych krok za krokiem obala lub dezawuuje jako zdania analityczne zasady wysuwane w historii myśli ludzkiej na piedestał niewzruszonych prawd syntetycznych à priori.
Warto wspomnieć, że dla Pitagorejczyków było taką zasadą, że ciała nie
bieskie muszą krążyć po kołach, a dla Arystotelesa, że ciała „z natury swej“ dążą zawsze na dół. — Jakkolwiekby jednak było, nie można tw ier
dzić, żeby empirycy dowiedli swej negatywnej tezy, obalając argumenty swych przeciwników. Stąd, że nie znaleziono dotąd nieodpartego przykładu zdania syntetycznego à priori, nie wynika wszakże jeszcze, że takich zdań nie ma. Przyznać należy, że logizujący empiryści nie podali też dowodu, jakoby każde zdanie aprioryczne musiało być analityczne (w sensie
kan-3* Myśl współczesna
KAZIMIERZ AJDUKIEWICZ
11)0
towskim), a więc tym samym stanowić tylko wyraz zwyczaju językowego.
Sądzę jednak, że przeprowadzić taki dowód nie byłoby trudno. Trzeba by tylko w tym celu sprecyzować lepiej pojęcie zdania apriorycznego.
LOGICZNA SKŁADNIA JĘZYKA
Wróćmy jednak do naszego sprawozdania. Referując poglądy Wiedeń
czyków „własnymi słowami“ , powiedziałem, że wedle nich, każdy język posiada prócz reguł składni inne jeszcze reguły, które nazwałem regułami uznawania zdań (nie jest to termin Wiedeńczyków, lecz termin mój 'włashy, ' którym się dla jasności wykładu posłużyłem). Powiedziałem, że reguły te wyróżniają pewne zdania zakazując im zaprzeczać we wszelkich okolicz
nościach, jeśli się je ma w sposób właściwy dla danego języka rozumieć.
Zdania w ten sposób wyróżnione stanowią aksjomaty języka. Reguły uzna
wania zdań nie ograniczają się jednak tylko do wyróżnienia aksjomatów.
Wyznaczają one jeszcze pewne sposoby wnioskowania. Aby na te reguły zwrócić uwagę rozpatrzmy przypadek następujący: Oto ktoś uznaje zdanie
„Jan jest starszy od Pawia“ , uznając jednak to pierwsze zaprzecza zdaniu
„Paweł jest młodszy od Jana“ . Wydaje się oczywiste, że nie może tak postąpić, jeśli jedno i drugie zdanie rozumie we właściwy językowi polskie
mu sposób. Tak samo nie może ktoś, kto odnośne zdania należycie po polsku rozumie, uznawać zdanie „żadna sól nie jest kwasem“ a równo
cześnie odrzucać zdanie „żaden kwas nie jest solą“ .
Przytoczone przykłady świadczą o tym, że oprócz reguł języka, zakazu
jących odrzucać pewne zdania we wszelkich okolicznościach, istnieją jeszcze reguły języka zakazujące odrzucać pewne zdania nie we wszelkich co prawda okolicznościach, ale wtedy, gdy się równocześnie pewne inne zdania uznaje. Reguły te można by nazwać regułami wnioskowania, albo
wiem zobowiązują nas one w sytuacji, w której się pewne zdania uznaje, do uznawania odpowiedniego innego zdania, o ile się chce względem tego zdania w ogóle jakąś postawę zająć (tzn. uznać wzgl. odrzucić), a miano
wicie zobowiązują nas do tego Spod grozą, że postępując inaczej musieli
byśmy te zdania rozumieć nie tak, jak tego dany język 'wymaga.
Owe właściwe językowi reguły wnioskowania przyporządkowują pewne
mu zdaniu, jako przesłance, pewne inne zdanie, jako wniosek, przy czym zawsze tak bywa, że ów wniosek można uzyskać z odpowiedniej przesłanki przez pewne zewnętrzne jej przekształcenie. Tak np. z przesłanki „żadna sól nie jest metalem“ otrzymuje się wniosek „żaden metal ne jest solą“ przez przestawienie wyrazów „sól“ i „m etal“ przy równoczesnym dostosowaniu końcówek stosownie do reguł składni. Z tego powodu logizujący empi- ryści nazywają owe r e g u ł y w n i o s k o w a n i a regułami przekształ
cania zdań. Idą jednak dalej i tę samą nazwę nadają też regułom wyzna
czającym aksjomaty. Zamiast więc użytego przeze mnie terminu „reguły uznawania zdań“ u logizujących empiryków występuje termin „ r e g u ł y p r z e k s z t a ł c a n i a z d a ń “ . Okoliczność, dzięki której można reguły wnioskowania nazwać regułami przekształcania zdań, odgrywa w poglą
dach logizujących empiryków doniosłą rolę. Zobaczymy to niebawem.
O tzw, NEOPOZYTYWIZMIE 161 Dodajmy tymczasem, że logizujący empuycy w wypadku, gdy reguły wnio
skowania właściwe danemu językowi zabraniają przy uznawaniu zdania A odrzucić zdanie B, powiadają, że z d a n i e B w y n i k a w o w y m . j ę z y k u b e z p o ś r e d n i o ze z d a n i a A.
Posługując się tą terminologią logizujący empirycy na pytanie, czego trzeba dla scharakteryzowania jakiegoś języka odpowiadają: D la s c h a r a k t e r y z o w a n i a j a k i e g o ś j ę z y k a p o t r z e b a i w y s t a r cza: 1) p o d a ć j e g o s ł o w n i k 2) p o d a ć r e g u ł y f o r m o w a n i a z d a ń z p o j e d y n c z y c h w y r a z ó w ( r e g u ł y s k ł a d n i g r a m a t y c z n e j 3) w y m i e n i ć j e g o a k s j o m a t y 4) p o d a ć r e g u ł y o k r e ś l a j ą c e , k i e d y z j e d n e g o z d a n i a d r u g i e b e z p o ś r e d n i o w y n i k a .
Otóż w s z y s t k i e c z t e r y w a r u n k i m o ż n a s p e ł n i ć , o g r a n i c z a j ą c s i ę d o z e w n ę t r z n e g o o p i s y w a n i a b r z m i e ń w y r a z ó w (lub ich kształtów, jeśli idzie o mowę pisaną),- a n ie ape- . l u j ą- c do i c h z n a c z e n i a . Co do podania słownika sprawa nie ule
ga wątpliwości. Reguły składni można też w z a s a d z i e podać nie apelując do znaczenia wyrazów (dla języków naturalnych natrafia to na pewne, choć nie zasadnicze trudności, w językach symbolicznych udaje się to zupełnie łatwo). Wymienić aksjomaty można również, przytaczając je i nie apelując do ich znaczenia. Reguły bezpośredniego 'wynikania wresz
cie wymagają wyliczenia przekształceń prowadzących do bezpośredniego następstwa zdania przekształcanego. I to też ddje się zrobić bez odwoły
wania się do znaczenia wyrazów.
Składnia gramatyczna języka zajmuje się tylko drugim z czterech w y
mienionych punktów. Aby dać pełną teorię języka trzeba jednak wypełnić zadania wymienione we wszystkich czterech punktach. Naukę, która za-' danie to spełnia, nazywają łogizujący empirycy l o g i c z n ą s k ł a d n i ą ( s y n t a k s ) j ę z y k a . Nauka ta ustala słownik języka, reguły form owa
nia zdań oraz reguły przekształcania, tzn. reguły pozwalające wymienić aksjomaty języka i ustalić pojęcie bezpośredniego wynikania. Na tych po
jęciach buduje ona pojęcia dalsze i dowodzi twierdzeń wynikających z de
finicji tych pojęć. Ta logiczna składnia języka ma wedle poglądów logizu- jących empirystów być tą nauką, która w ramach swych pomieści to wszystko-, co z tradycyjnego programu filozofii da się w ogóle jako -nauka utrzymać. O tym będzie mowa za chwilę.
Tymczasem chciałbym jednak zauważyć, że- wprawdzie nazwa „logiczna składnia języka“ jest mazWą wymyśloną przez Wiedeńczyków (w szczegól
ności przez Carnapa), sama jednak nauka, której tę nazwę nadano, nie została przez nich stworzona. Uprawiali ją z dużym -powodzeniem przede wszystkim logicy spod znaku logiki matematycznej, w czym jedno z czo
łowych miejsc zajęli logicy polscy, którzy na wiele lat przed Wiedeńczy
kami osiągnęli w tej dziedzinie pierwszorzędne wyniki, rozsławiające logi
kę polską w święcie. Czołowymi postaciami byli w tym okresie prof. Stani
sław Leśniewski, prof. Jan Łukasiewicz i dr Alfred Tarski, którzy na tym potu odegrali pionierską rolę; dla- tych swych dociekań obrali oni jednak inną nazwę, mianowicie nazywali je b a d a n i a m i m e t a 1 o g i c z n y m i,
162 KAZIMIERZ, AJDUKIEWICZ
jako że dociekania te poświęcone były badaniom symbolicznego języka lo
giki. W doborze tej nazwy wzorowali się na znakomitym matematyku niemieckim Hilbercie, który dla analogicznych, również wysoce wartościo
wych i doniosłych swych badań nad językiem matematyki, obrał nazwę; wyeha
wych i doniosłych swych badań nad językiem matematyki, obrał nazwę; wyeha