• Nie Znaleziono Wyników

Obsługa w usługach publicznych

Julia Kubisa

przykład 1: Obsługa w usługach publicznych

W przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy w mediach po-jawiło się sporo informacji na temat protestów (głównie) pra-cownic zajmujących się sprzątaniem w instytucjach oferujących usługi publiczne. Pracownice obsługi na Uniwersytecie Marii Skłodowskiej - Curie w Lublinie, sanitariuszki w szpitalu w Sta-rachowicach (woj. Świętokrzyskie)21) i w Dąbrowie Górniczej22)

sprzeciwiały się zwolnieniom i przeniesieniu obowiązków ob-sługi na firmy zewnętrzne. Należy zauważyć, że proces przeno-szenia obsługi szpitali czy placówek edukacyjnych na zewnątrz nie jest zjawiskiem nowym; w przypadku usług publicznych istotnie zaznaczył się podczas tzw. drugiej fali reform w latach 1999 - 2001. W przypadku sektora ochrony zdrowia, który został zdiagnozowany jako cierpiący na przerost zatrudnienia, szaco-wano, że pracę straci ok. 50 000 osób23). W przypadku redukcji zatrudnienia pierwszym ruchem każdej dyrekcji w ramach stra-tegii lean financing, czyli obniżania kosztów jest przeniesienie usług związanych z obsługą i żywieniem na zewnątrz.

Ten typ myślenia nadal się utrzymuje. Dla pracownic obsługi jakość warunków pracy na wewnętrznym rynku pracy nie jest jednak taka sama, jak na zewnętrznym. Problem ten wyraźnie zaznaczył się podczas protestów w Lublinie w 2009 roku, gdzie

20 Kozek W. i Radzką B., „Wpływ liberalizacji i prywatyzacji usług publicznych na zatrudnienie”, w: Kozek W. (red.) Gra o jutro usług publicznych w Polsce Wydawnic-twa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2010 21 http://stooq.com/n/?f=365039, 28.08.2010 r. 22 http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35062,8348044,Protestujace_salowe_uwie-zione_na_dachu_urzedu_miasta.html, 08.09.2010 r.

2 Hardy J., Stenning A., „Public Sector Reform and Women’s Work in Poland: ‘Working for Juice, Coffee and Cheap Cosmetics!”, w: „Gender, Work and Organiza-tion” 2005, t. 12, nr 6.

69

władze uniwersytetu chciały przerzucić na lokalny rynek pracy 400 osób, w tym wiele starszych, a z racji wykonywanej przez wiele lat pracy w obsłudze nieposiadających wysokich kwali-fikacji, typowych przedstawicieli i przedstawicielek zawodów peryferyjnych. Ważne, by podkreślić, że bezrobocie w tym woje-wództwie wynosiło 12,8 proc.24).

Władze uniwersytetu planowały zatrudnić część z nich z po-wrotem poprzez zewnętrzną firmę – jak opowiada działaczka „Solidarności 80” w wywiadzie dla lokalnego dodatku do „Ga-zety Wyborczej”25)

Nie chciałybyśmy dla nich pracować. Zarabia się do 500 zł na rękę, więc to okazja na dorobienie sobie, a nie na zarobek. Poza tym ich pracownicy muszą być bardzo dyspozycyjni. Dwie godzi-ny pracy w jedgodzi-nym miejscu i jadą do następnego. A wśród nas jest wiele starszych osób, które nie dałyby rady, więc na pewno szybko zostałyby zwolnione. (działaczka „Solidarność 80”)

Związki zawodowe nie otrzymały możliwości wglądu w doku-menty instytucji, które by potwierdzały przerost zatrudnienia, podkreślały również, że osoby zatrudnione w obsłudze praco-wały w wymiarze ¾ etatu, co oznaczało brak prawa do zasiłku.

Dzięki nagłośnieniu planów władz uniwersytetu i sprzeciwie różnych środowisk (związków zawodowych, organizacji spo-łecznych, takich jak Porozumienie Kobiet 8 Marca czy Krytyka Polityczna), zmniejszono plany redukcji zatrudnienia z 400 do 150 osób, planując intensyfikację pracy tych, którzy zachowają swoje miejsca pracy.

Zwolnienia, intensyfikacja pracy i niekorzystne dla pracownic umowy to nie tylko lubelska specyfika. Podobne problemy mają pracownicy placówek edukacyjnych na Mazowszu:

24 Raport „Bezrobocie rejestrowane w województwie lubelskim w 2009 r.”, Urząd Statystyczny w Lublinie, luty 2010 r.

25 Artykuł „Porozumienie na UMCS. Pracę straci 150 sprzątaczek”, sygnowany PR., Gazeta Wyborcza Lublin, 08.11.2009 r.

R apoRt

Pracownice obsługi zarabiają tak, że jak miały dzieci, to były na granicy ubóstwa. Teraz wyszła nowa ustawa o pracownikach samorządowych. I te pracownice, mimo inflacji, nie mają regu-lacji. W jednej z podwarszawskich miejscowości pisaliśmy pisma, żeby powiedzieli ile zarezerwowali na regulacje płac stanowisk administracyjno - obsługowych. To są zwykle woźne, szkolne woź-ne, które cały czas muszą zasuwać, bo dzieci brudzą. Ich pracę liczy się według współczynnika przeliczania na dzieci, nie na po-wierzchnie. Teraz im się dokłada więcej powierzchni do sprząta-nia. Zamiast jednego etatu mają ¾ etatu i większą powierzchnię do sprzątania. Sądzę, że brak rezerwacji środków, to była oznaka kryzysu. W niektórych szkołach odchodzi się od zatrudniania woź-nych i wynajmuje firmy zewnętrzne, co uznaje się za tańsze niż woźna na etacie. (działaczka NSZZ „Solidarność”)

Podobny rodzaj kalkulacji kosztów i korzyści ma miejsce w szpitalach w Starachowicach i Dąbrowie Górniczej, gdzie pla-nuje się zastąpić pracę salowych usługami zewnętrznej firmy sprzątającej. W tym przypadku usługa sprzątania przez firmę zewnętrzną nie jest ekwiwalentem pracy sanitariuszek. Sanita-riuszki nie tylko sprzątają, ale muszą też legitymować się ukoń-czeniem półrocznego kursu organizowanego przez Minister-stwo Zdrowia. Oszczędności w budżecie szpitala mogą oznaczać zatem oszczędność na jakości opieki.

W przypadku usług publicznych wartość tego, co proponu-ją one obywatelkom i obywatelom, nie jest łatwo policzalna. W wyniku mechanizmów opisanych powyżej, instytucje oferu-jące edukację i ochronę zdrowia charakteryzuje się jednak w ta-kich samych kategoriach, jak przedsiębiorstwa nastawione na zysk. Edukacja i opieka w tym dyskursie uważane są zatem za towar, którym można skusić klienta (już nie studenta, ucznia, pacjenta). Tracą na tym pracownice zawodów sfeminizowanych, które mają niewielką siłę przetargową. Wykonywane przez nie prace sytuują je na peryferyjnej pozycji, którą jeszcze bar-dziej wzmacniają wprowadzane w usługach publicznych refor-my – powiększając niepewność i brak stabilizacji zatrudnienia.

71

Jednocześnie tracą też na tym „klienci” - w wyniku stosowania zasad New Public Management skraca się czas i pogarsza jakość opieki nad pacjentami, także tej sprawowanej przez osoby wy-konujące zawody niemedyczne. Woźne w szkole nie tylko sprzą-tają, ale też znają wszystkich uczniów, co zwiększa bezpieczeń-stwo dzieci – zastąpienie ich pracy usługą firmy sprzątającej być może obniża koszty, ale nie przyczynia się do podwyższenia do-brostanu uczniów. Ostatecznie grupowe zwolnienia pracownic i pracowników peryferyjnych zawodów przez publiczną uczelnię jest przerzucaniem kosztów na lokalną społeczność, grozi desta-bilizacją lokalnego rynku pracy, dla którego 400 bezrobotnych, w większości starszych kobiet o niskich kwalifikacjach jest du-żym obciążeniem.