• Nie Znaleziono Wyników

W ro k u b ieżą cy m o b ch o d z ić b ęd ą 4 0 0 roczn icę o d k ry c ia A m e r y k i{ god zi się te d y w spom nieć słow y k ilk o m a o tćm zdai’zeniu.

D n ia d zisiejszego w ić k a żd e d ziecie szk oln e, że A m e ry k a została od k ry ta p rzez K rzy szto fa K o lu m b a dnia

12. pa źd ziern ik a 1 4 9 2 ; natom iast nie ty le są znane losy i k o leje , k tó re ten o € ło w iek p rz e ch o d z ić m u siał. 1 W p o ło w ie piętnastego w iek u m ieszk a ła w mieście G en u a w e W ło szech u b o g a , ale p o cz c iw a i pobożn a rodzina K o lu m b ó w . O jc ie c , im ieniem D o m in ik , b y ł su k ie n n ik ie m ; m atka Z u za n n a u trz y m y w a ła niew ielk i kram ik, w k tó ry m sp rzed a w a ła w y r o b y w ła sn eg o w ar­

sztatu. R o k u 1447 u ro d z ił się im syn, k tórem u we ch rzcie św iętym dano im ię K rzy sztofa . G d y pacholę p o d ro sło , p o c ią g a ł j e o jc ie c do p ra cy , le cz rzem iosło su k ien n ik a nie od p o w ia d a ło je g o sk łon n ościom . M łod y K rz y sz to f sp ęd ził n iejedn ą g od zin ę w oln ą od p ra cy na b rz e g u m orza, p rzy p a tru ją c się k o ły sa n iu fali i jakaś tajem n icza tęsk n ota w a b iła serce je g o na niezm ierzone p rzestrzenie * ocean u. M iędzy k re w n y m i b y ło kilku zn a k om ity ch m a ry n a rzy . G d y czasam i w u jo w ie do do- m u su k ien n ik a zawitali, nie m ó g ł się K r z y s z t o f od nich o d erw a ć, słu ch a ją c op ow iad ań ich o w y p ra w a ch m or­

sk ich . W czternastym ro k u ży cia , n a u czy w szy się nieco czy ta ć, pisać i ra ch ow a ć, o p u ścił rod zicielsk i dom , aby p rzy b o k u w u ja sw ego p ośw ięcić się z a w od ow i żeglarza.

D la b ra k u środ k ów n ie m ó g ł sobie z je d n a ć odpow iedn ich nauk, natom iast p ra k ty czn ie się w y k s z ta łcił, pozn ał m orze i słu żbę żeglarza, n a b y ł nauki g eogra fii i astro­

nom ii, iż z n iejed n ym kapitanem ok rętu m ó g łb y pójść w z a w o d y . O tym że czasie zan osiło się na w o jn ę mię­

d zy G enuą i W e n e c y ą ; d ow ód ztw o floty genueńskiej p ow ierzon o p ew n em u k rew n em u K olu m b a , k tó ry na­

szego K rzysztofa m ia n ow a ł kapitanem je d n e g o ze swoich okrętów . P rzy szło do w y p ra w y . W ś r ó d u ta rczk i od­

59

zn aczy ł się K r z y s z to f w a leczn ością i zręczn ością w k ie ­ row aniu o k r ę tu ; z a h a cz y ł je d e n ok rę t w e n e ck i ta k , że m iędzy za łog a m i na p o k ła d z ie do k rw a w ćj p rzy szło walki* W tśm na w en eck im ok rę cie w y b u c h ł pożar, zapalił o k rę t K o lu m b a , a p on iew a ż do b rz e g u b y ło daleko, a w p łom ien ia ch n iech y b n a g ro z iła śmierć, u siło w a ł się k a żd y , ja k n a jlep iój m ó g ł, sw o je ż y cie ocalić. K r z y s z to f u c z e p ił się k a w a łk a drzew a, d o b ił szczęśliw ie do b rzeg u i stanął na p ortu ga lsk iej ziem i.

Od tej ch w ili za czy n a się n ow a e p ok a je g o ż y cia i działania.

W L issabon ie, d ok ą d się u d a ł, p o z n a ł i p o ślu b ił pan ien kę, F ilip ę M u ri, k tóra p o w iła m u syna, im ieniem D ieg o, a w k ró tce potóm z a p a d łsz y na n ieb ezp ieczn ą ch orobę, u m arła. K r z y s z t o f nie m ó g ł straty jó j p rz e b o le ć;

po raz d ru gi c z u ł się b y ć sam otnym i op u szczon ym , ja k w tenczas, g d y na o b có j ziem i led w ie n agie oca lił ży cie. S zu k a ł tedy p o c ie c h y w B o g u — i w n o w y ch za m y sła ch m aryn ark i.

N a ród p ortu ga lsk i s ły n ą ł w tenczas z sw ój żeg lu g i m orsk iej. O k rę ty p ortu g a lsk ie u w ija ły się p o w od ach śródziem nego m orza i A tla n ty k u , p u sz cz a ły się w zd łu ż za ch od n ich b rz e g ó w A fr y k i w stronę p ołu d n ia i o d k r y ły k ilk a w y sp w p o b liżu t6jż e części świata. W sz y stk ie te p ostęp y m ocn o u m y sł K olu m b a za jm o w a ły . K sią żę portu galsk i H e n ry k z a jm o w a ł się m yślą odszukania d rog i m orsk iój do A z y i, w szczególn ości do In d y j, zkąd rozm aite k o szto w n e tow a ry p r z y c h o d z iły do E u ro p y drogą lądow ą. Istn ia ła ty lk o je d n a w ątpliw ość, a m ia­

n o w icie ta, cz y m ożna b ęd zie ok rą ży ć A fry k ę . P r z y ­ pu szcza n o b ow iem , ź e ta część św iata sięga aż do p o ­ łu d n io w e g o biegu n a, tudzież że w strefach g o rą cy ch w o d a m orsk a w re i k ip i, tak iż w szelk ie ż y cie ginie od gorą ca . K olu m b u s sam o d b y w a ł w y c ie c z k i w stronę p o łu d n ia i m ia ł sp o so b n o ść p rzek on a ć się, że w ym ie­

niona ob a w a n ajzu p ełn iej je s t próżną.

W ś r ó d p o d o b n y c h p rzy g o to w a ń do w y p r a w y dla odszu kan ia m orsk iej d ro g i do In d y j p rzy szła m u m yśl

60

do g ło w y , źe w o b e c k u listćj p osta ci ziem i m ożn aby dostać się do In d y j, ja d ą c w k ieru n k u za ch od u aż na k o n ie c a tla n ty ck ieg o O cean u . Ż e gd zieś dalek o w tych stronach zn a jd u je się ląd, za tćm rozliczn e ozn a k i prze­

m a w ia ły. O d czasu do czasu w y rz u ca ło m orze na, b rz e g i E u r o p y ro zliczn e d rzew a, k tó r y ch w naszej części św iata nie b y ł o ; p ew n e g o razu w y r z u ciło dw a tru py lu d zk ie ani d o eu ro p e jsk ich ani a fry k a ń sk ich ras n ie­

p od ob n e. K olu m b u s zb iera ł w szystk ie św iadectw a tego rod zaju i u tw ie rd ził ^fę n a jm ocn ićj w p rzek on a n iu , że w zach odnim k ie ru n k u A tla n ty k u znajdują się In d y e.

C h od ziło ted y o to, a b y do n ich d rog ę w yn aleść. W y ­ p raw a w tym ce lu k o sz to w a ła dużo p ien ięd z y , k tóry ch K olu m b u s nie p osia d a ł. P o sta n o w ił te d y u dać się do k róla P o rtu g a lii i p o z y sk a ć g o dla sw oich zam iarów .

Jan II., k r ó l P ortu galii, z w o ła ł k om isy ą m ężów u czon y ch i p r z e d ło ż y ł im w n iosk i K o lu m b a do zb a d a ­ nia. N iestety, na czele k om isy i b y ł sp ow ied n ik króla, cz ło w ie k am bitn y i dum n y, cz u ją cy ogrom n ą niechęć do K olu m b a , p on iew aż mu się g łę b o k o nie k ła n ia ł.

T en p osta ra ł się, źe w n io sk i je g o od rzu con o. Jan II.

pragn ał jed n a k sk a rb ów In d y j ; z teg o p o w o d u nie o d ­ pra w ił K olu m b a , le cz k a z a ł m u cz e k a ć. P otajem nie zaś w y p ra w ił ok ręt, a b y d rogą przez K o lu m b a w ytkniętą p u ścił się na Z a ch ó d . L e c z ok ręt w y sła n y w r ó c ił po- n ieja k im czasie do dom u, d on osząc k r ó lo w i, iż A tla n tyk nie ma k oń ca . T era z d o p ićro o d p ra w ił k ró l K olu m ba, k tó ry zdradą k róla do ż y w e g o d otk n ięty , o p u ś cił P o r­

tugalia i w ięcćj do niej nie w r ó cił. B y ło to ro k u 1484.

N astępnego rok u zn a jd u je m y K o lu m b a w H iszpanii.

P u ścił się" p iech otą w d rog ę do F ra n c y i, p row a d zą c za ręk ę sw ego k ilk o le tn ie g o syna. W p ob liżu m iasta P alos zap u kali do p e w n e g o klasztoru, prosząc o p o s iłe k na d rogę, b o dzień b y ł g o rą cy a o b y d w o m d o k u cz a ł g łó d . W tćm n a d ch od zi ja k iś prałat, a w id zą c, że podróżni nie w ygląd ają na żeb ra k ów , p y ta się, k im są a skąd i dokąd i d ą / „J a je ste m żeglarzem/ 1 o d r z e k ł za g a ­ dnięty, „ro d em z G e n u y i m uszę żebrać, p on iew a ż k

ró-61

Iowie nie m ają o ch o ty p r z y ją ć k ra jó w , k tó re dla nich zyskać jeste m w sta n ie." — Z d ję ty ciek aw ością, zap ro­

sił p rzeor p o d ró ż n eg o w gościn n e p ro g i k lasztoru, tam go g ościn n ie p r z y ją ł i o w szystk ie sz cz e g ó ły je g o planu się w y p y ty w a ł. W k oń cu g d y K olu m b u s p o k ilk u dniach w y b ie r a ł się w d rogę, dążąc do F ra n cy i, na­

k ło n ił g o p rze o r, a b y k o n ie cz n ie spraw ę swą k ró lo w i H iszpanii p rz e d ło ż y ł.

f'z H iszpania p od zielon a b y ła naonczas na trzy części.

Na p ołu d n iu p a n ow a li M au row ie, m a h om eta n ie; p ó ł ­ nocna część o b e jm o w a ła królestw a K a s ty llji i A rra gon ii, które k ra je p o łą c z y ły się p o d jed n ćm berłem , g d y k ról A rra g o n ii F e rd y n a n d p oślu b ił Izabellę, dzied ziczk ę k o ro n y K asty lii. W ob e cn ó j ch w ili b a w ili k rólestw o w m ieście K o rd o w a , b io rą c u d zia ł w w y p ra w ie p rzeciw M aurom . W sk u te k u siłow ań przeora zostaw ił K olu m ­ bus syna sw ego w klasztorze p o d opiefcą za k on n ik ów , sam zaś p oleco n y u k róla p rzez w p ły w o w e o so b y , udał się do K o r d o w y . K r ó l F e rd y n a n d słu ch a ł w y w od ów K olu m b a , u w a ża ją c j e za c zcz e m arzenia aw anturnika, tem w ię cćj, że sk rom n e je g o ubranie nie p o d o b a ło się k rólow i. N atom iast k ró lo w a g łę b o k ie g o d ozn ała w ra ­ żenia. K olu m b u s w y d a w a ł się w je j o cza ch ja k b y w ieszcz natch nięty p rzez P ana. S ło w o m je g o u w ie rzy ła i chętnie zam iary j e g o w spierała. F e rd y n a n d b y ł c z ło ­ w iek iem ch ciw y m , z g ry źliw y m , p odstępn ym ; m ia ł j e ­ dynie w ła sn y z y sk na oku . G d y b y m ó g ł w iedzieć, że K olu m b u s o d k r y je ziem ie, obfitu jące w z ło to i inne b og a ctw a , to zap ew n ie b y łb y m u sw ej p o m o cy u ż y cz y ł

— ale cóż, je ź li te n a d zieje spełzną na n iczem ? C zy nie szk od a c h o ćb y i n ajm n iejszego w y d a tk u ? Z w o ły ­ wano łu dzi u cz o n y ch , k ilk a k rotn ie p rzed k ła d a n o im plany K o lu m b a do zbadan ia, lecz w y n ik ty c h narad zaw sze b y ł ten sam, m ia n ow icie, że p o d o b n e za m y sły są — szaleństw em . T a k stali p rz e ciw k o sobie k r ó lo ­ w a z g a rstk ą o ś w ieco n y ch m ężów i k ró l z u czon y m i i m ocarzam i królestw a. W je d n ó j ch w ili p rz e w a ż y ł w p ły w k ró lo w e j, w d ru g ićj zn ow u n iep rzy ja źn y u m y sł

62

króla . P o d o b n e wahania tr w a ły p rzez lat ośm , k tóre K olu m b u s, p rz y ję ty w p ocze t dw orza n k rólew sk ich , sp ęd ził w H iszpanii. M ia ł w p ra w d zie, cz e g o do skrom ­ n e g o w y ż y cia p o trz e b o w a ł, le cz m yśl o o d k ry ciu drogi do In d y j nie d a ła m u sp o k o ju . W id z ą c w k oń cu , iż w H iszpanii ce lu sw ego nie d o p n ie , p osta n o w ił opuścić ten kraj i w A n g lii szukać p op a rcia . G d y ju ż b y ł za granica, w y sła n o za nim goń ca , a b y się w r ó c ił, bo g d y b y rz e cz y w iście n ow e ziem ie o d k ry ł, ja k a ż szkoda, g d y b y j e in n y książę usiał n a b y ć ! W s k u te k u ro c z y ­ stego p rzy rzeczen ia k ró le w sk ie g o d a ł się do pow rotu n a k ło n ić. T y m cza sem zn ow u n arady, z n ow u p ow ą t­

p iew ania i o b a w y . U p ły w a m iesiąc za m iesiącem , a K o lu m b u s w idzi się za w ied zion y m i po d ru gi raz pu­

szcza się w d ro g ę do A n g lii. T y m cza se m zw olen n icy j e g o śpieszą n a d w ór, p rzedstaw iając k ró lo w ó j, ja k a ztąd szkoda" i hańba dla H iszpanii w y n ik n ie, je ź li który in n y kraj o w o c e u siłow ań K o lu m b a z b ie r z e ! K rólow a n alega na męża, a g d y ten się w aha, ośw iadcza, iż sama, ja k o k ró lo w a K a s ty lii, ż y cz e n io m K o lu m b a u cz y n i za- dosyć, le cz w takim razie osiągn ięte z y sk i sama dla siebie i k rólestw a sw ego p otrzym a. F e rd y n a n d o w i zro­

b iło się ż a l; m o żliw y ch z y s k ó w ani nawet sw ojej żonie nie ż y c z y ł, p o d p isa ł w ięc d ek ret, u p ow a ż n ia ją cy K o ­ lu m ba, a b y na czele trzech statków p u ścił się na morze, szu kając w zach odnim k ieru n k u d rogi do In d y j.

C óż to b y ły za o k rę ty , k tó re mu p o w ie rz o n o ? F lo ta k ró lew sk a sk ła d a ła się z w ielu w s p a n ia ły ch stat­

k ó w , le c z F erd y n a n d ani je d n e g o z n ich n ie p ośw ięcił.

T y c h m u b y ło ża l! N atom iast inna się n a d a rzyła spo­

sob n ość. M iasto P a lo s z osta ło za ja k ie ś przew inien ie skazane, a b y trzy lu b d w a o k rę ty na cele p o trze b k ró ­ lew sk ich d o s ta rcz y ło . P on ie w a ż n ik t chętnie g rzy w n y nie p ła ci, przeto m ożna sob ie w y o b ra z ić, ja k te dwa o k rę ty w y g lą d a ły . B y ł y w tak im stanie, iż n ie lada k to c h c ia łb y się w n ich na n ie w ielk ie je z io ro puścić, nie m ów iąc o m orzu , ja k ió m je s t A tla n ty k . N apraw iono je ja k się d a ło , tr z e c i zaś o k rę t d o sta rcz y ł p e w ie n b o ­

63

gaty i ż y c z liw y k u p ie c miasta P a los, k tó ry o d sam ego p oczątk u w spraw ie K o lu m b a w ielk ie zaufanie p o k ła ­ dał. "N a k a żd ym ok rę cie , ja k z w y cz a jn ie b y w a , b y ły wypisane ich im iona, a m ia n o w icie : Sta M arya, N inja i Pinta.

C h od ziło o zaopatrzen ie ich w żyw n ość, w w od ę i w szy stk ie inne p o t r z e b y ; u czy n io n o to w ten sp osób, a b y z a ło g a m ia ła z sob ą c z e g o p otrzeb a , na m iesięcy dw anaście. N a jtru d n iejszą zaś rze czą b y ło zeb ra ć za ­ ło g ę . K tó ż z e ch ce ż y c ie sw o je na n iebezp ieczeń stw a żeglu gi w n ieznane stron y n a ra zić? K tó ż za ręczy , że ch oć je d e n z ty ch m ężów , c o się na d a lek i pu szczają ocean , p o w r ó c i d o d o m u ? A je ź l i nie p ow rócą , có ż się z nim i sta n ie? C zy ich fala p o ch ło n ie , c z y je s z cz e ja k ie straszniejsze cz ek a ją r z e c z y ? Z n a la z ł się p o cz e t n ie­

d o łę g ó w i len iw ców , k tó rz y nie m ieli co utracić, opu ­ szcza ją c o jc z y z n ę ! L e c z ja k a ż K o lu m b o w i p o m o c z ta­

kiej zg ra i ? K r ó l F e rd y n a n d k a za ł o g łosić, że każdem u zb rod n ia rzow i, k tó ry z e ch ce p o je ch a ć z K olu m b em , od ­ puszcza karę. W s k u te k teg o zn alazł się zn a czn y za­

stęp z d ro w y c h i siln ych ludzi, ale ja k i e ich u m y słow e b y ło u sp osobien ie, nie trzeb a op isyw ać. Z a ło g a lic z y ła k o ło 90 dusz. N ad m ien ić n ależy, że i m iędzy nim i b y li m ężow ie p o c z c iw i i pow ażn i, ota cz a ją cy o sob ę w odza, och otn i do u trzym ania k a rn ości i na każde j e g o skinie­

nie g o to w i. D o ty c h n ależeli m ięd zy in n ym i dwaj r o ­ dzeni b ra cia K olu m b a . _

Grdy w szystk o b y ło p rzy g o to w a n e , u d ała się ca ła z a ło g a do k o ś c io ła na nabożeństw o. T a m p rzy stą p ił k a żd y z osobn a do sp ow ied zi, w yzn ali g rz e ch y swe, sp ożyli W ie c z e r z ę Pańską i p o ru cz y li się o p ie ce N a j­

w y ższeg o. P otśm za ją ł k a żd y m iejsce sw oje na o k rę cie . P ora n ek dnia 3." sierpnia 1492 b y ł p o g o d n y i pię­

k n y. O w schod zie słoń ca stanęli m ieszk ańcy miasta H u elva na b rzeg u m orza, śpiesząc p o że g n a ć od jeżd ża ­ ją cy ch . N a p o k ła d z ie ok rętu stanął K olu m b u s, z m a j­

tk ó w z a ją ł k a ż d y p rzezn a czon e dla sieb ie m iejsce.

K olu m b u s roz p a try w a ł się na w szystkie strony, ja k b y

64

ch cia ł zba d a ć losy w y p ra w y . P ow a żn a b y ła to postać.

L ic z y ł w ten cza s lat 46. C ała postaw a o n ieza ch w ia ­ nej św ia d czy ła sile i en ergii. D o te g o w ło s p osre­

brza n y i ry sy tw a rzy n ieco zm arszczon e tćm w iększej p ow a g i n a d a w a ły . S toi i oglą d a się. W tćm ja k b y na skin ien ie od w sch o d u zad ął w iatr, rozpięte nady- m ajac ża g le — K o lu m b u s sk in ą ł na zegla rzy, a b y p o d ­ nieśli k o tw ice , z d ją ł z g ło w y sw ój hiszpański kapelusz, w ielk ićm strusiem p iórem o z d o b io n y , sk in ą ł tłum om że g n a ją cy m g o o k rzy k a m i b łog osła w ień stw a ostatnie p ozd row ien ie i w m inut k ilk a o d b ił od b rzeg u . O k ręty m aleją w o cza ch z g ro m a d z e n ia ; w id a ć ju ż ty lk o m a­

szty i ż a g le ; p o w o li i te n ik n ą na k ra ń ca ch w id n o ­ k r ę g u ; d rużyna K o lu m b a na otw artem z n a jd u je się

m orzu. ,

P ierw szy dzień ja z d y u p ły n ą ł s p o k o jn ie . P o g o d a sp rzy ja ją ca d od a w a ła serca ż e g la r z o m ; nie m ieli dotą<ł czasu p rzyjść do p oczu cia , na ja k n ie b e zp ieczn ą pu ścili się ja z d ę . N astępnego dnia z d a rz y ł się w y p a d e k , k tó ry bardzo n iek orzystn ie na u m y s ły od d zia ł. U ok rętu P in ta z ła m a ł się s te r; z a b o b o n n a z a ło g a w id zia ła w tem n ieszczęśliw y zn ak i zu p ełn ie straciła serce. N ale­

gano na w odza, a b y w r ó c ił do d om u i na n iech ybn ą nie p row a d ził śm ierć. K o lu m b o d p o w ie d z ia ł: „Z ła m a n y ster zn a czy tyle, źe trzeb a zro b ić n o w y ! O p o w ro cie niem a m o w y.41 — K lę sk a ta zresztą m ia ła bardzo proste p o w o d y . K u p ie c im ieniem K w in te ro , m u siał ź nakazu k róla dać ok ręt sw ój na ce le ja z d y K olu m b a . B o ją c się, a b y w w y p ra w ie statku nie u tra cił, p rzek u p ił je d n e g o z m a jtk ów , ten o b ie c a ł zro b ić okręt n iezdatnym do ja zd y , sp od ziew a ją c się, iż będ zie m ó g ł p o w ró c ić do dom u. L e c z zam iar się nie u d a ł, b o K olu m b u s r o z k a ­ za ł p łyn ą ć, j a k m oże,*a u w ysp k a n a ry jsk ich , gd zie się dla nabrania w o d y i o w o có w zatrzym an o, n o w y ster zrob ion o.

O d w ysp k a n a ry jsk ich pły n ęli w k ieru n k u zachodnim . P o g o d a sp rzy ja ła i od w schodu p om yśln y w ion ą ł w ia tr;

o k rę ty p ły n ę ły ja k b y n iew idzialnem i n iesione s k rz y d ła ­

65

mi. L e c z za k ilk a dni ca łą za ło g ę z w y ją tk iem w odza oga rn ęła trw o g a ! D ok ą d ż e p ły n ą ; cóż się z nim i sta n ie!

M a jtk ow ie rozp a cza li, z ło r z e c z ą c ch w ili, w k tó re j wstą­

pili na ok ręt. W tóm w y stęp u je K olu m b u s p om ię d zy nich m ó w ią c : „C z y ś cie m yśleli, że ten o ce a n je s t ja k ja k a k a łu ż a ? G d y b y w as tu k ró l i k ró lo w a ujrzeli, p ięk n e rz e cz y p o m y ślelib y o sw oich p o d d a n y c h ! P ła ­ czecie j a k b a b y . L e p ió j b y śc ie zrob ili, g d y b y ś cie sw oje żony i d zieci posłali na ok ręt, a sami w dom u siedzieli za p ie c e m !" — T e sło w a u s p o k o iły u m y sły , ale po k ilk u dniach zn ow u ta sama r o z p a c z ! D o k ą d ż e z a ja d ą ?

— K olu m b u s c ie s z y ł ich , że ch y b a ju ż p rę d k o okaże się ziem ia, a p rzez to p raw ie p o p e łn ił b łą d ! Z a ło g a p ły n ie i p ły n ie , ale o lądzie n a jm n iejszeg o śladu. Po u p ły w ie k ilk u ty g o d n i u jrzeli n areszcie ja k ą ś zieloną latorośl na m orzu i n o w ćj n a b y li otu ch y. P ły n ą dalej, i co ra z w ięcó j latorośli zn a jd u ją . W tóm p o k a z u je się ro z le g ła p rzestrzeń p o k ry ta zielenią. C óż to m oże b y ć in n ego ja k l ą d ? O k r z y k i radości o d z y w a ją s i ę — n ie­

stety, p rz y p ły n ą w sz y na m iejsce zn ajdu ją, że to rośliny w odn e, ja k b y og rom n a w y sp a po m orzu p ły w a ją ca , na p ow ierzch n i w o d y rosnące. M ożna so b ie rozczarow an ie z a łog i w y o b ra zić. K ie d y ż będ zie k o n ie c tój ja z d y ? Z k a żd y m dniem od d a la ją c się o k r o c ie m il od o jcz y z n y

— czy je s z c z e k ie d y b rze g i je j z o b a c z ą ? W tćj ch w ili obu rzen ie do n a jw yższeg o stopnia d o s z ło ! S iedm tygod n i ju ż p ły n ą a tu n a jm n iejszeg o, śladu ziem i n ie widać.

W tój ch w ili b y lib y z p ra w d ziw ą rozk oszą targn ęli się na w odza i w m orze g o w rzu cili. Z w ielk ą trudnością u d ało się K o lu m b o w i ch oć troch ę u m y sły u sp ok oić.

Z a n ieja k i czas sp otk a li r a k a ; op ow ia d a n o, że ra k n ig d y d a lek o od b rz e g ó w nie b y w a . B y ł to p o m y śln y z n a k ! Z n o w u p o k a z a ły się w p ow ietrzu p o je d y ń cz e p ta k i lądow e, tu i ów d zie sp otk a li k a w a ł drzew a. W sz y s tk ie te o k olicz n o ści p rz e m a w ia ły za b lisk ością ziem i. D o tego p o w sta ł w iatr w ie ją cy od w sch od u i p ę d ził ok ręty p o sreb rzystej fali z n a d zw y cza jn ą szy b k ością . T a k p ły n ęli z n ow u b lisk o p rz e z dziesięć dni. U jrze li stado

ptactw a le c ą ce g o w p o łu d n iow o -z a ch od n im k ie ru n k u skierow ali b ie g o k rę tó w w tę samą stronę. A le gd^

dzień za dniem u p ły w a ł, a lądu nie b y ło , te d y n iecier­

p liw ość i ro zp a cz z a ło g i do n a jw yższe g o stopnia doszła.

W y stą p ili p rzed w o d z a z p og ró ż k a m i, źe g o n a ty ch ­ miast w rzu cą w m orze, je ź li się od razu do d om u nie w róci. K o lu m b u s w id zia ł tru d n ość p o ło że n ia sw ego.

Ż e g la rze ty le razy zaw iedzeni n ie d a li się n ow em i o b ie ­ tnicam i u ła g od zić. W s z e lk i op ór p rzeciw ich źadaniom b y łb y K o lu m b o w i n iech y b n ą z g o to w a ł śm ierć. W y ­ stąpił te d y p rzed nich sp o k o jn ie i o św ia d cz y ł, źe dłu go ju ż w praw dzie, b o p rzeszło* dw a m iesiące, p ły n ą po m orzu, ale jeszcze n ie tak d łu g o , ja k p ierw otn ie p r z y ­ p u szczano, b o k ró l n a c a ł y r o k ok rę ty ich w e w szel­

k ie p o trz e b y za o p a trz y ł. W e d łu g je g o przek on a n ia blisk o są u celu , bo w szystk ie ozn a k i przem aw iają, że b rz e g n ied a le k o . L e c z n iech ce ż y cia ich na n ieb e z­

p ieczeń stw a narażać, nie ch ce cie rp liw o ści ich n a d u ży ­ w a ć nad m iarę. P rzeto p rosi ich o cie rp liw o ść je sz cz e przez trzy dni. J e ź li na czw a rty dzień n ie znajdą b rzeg u , w tenczas p o w ró c ą do dom u.

U d erza o k o lic z n o ś ć ,‘ że K o lu m b u s ta k k ró tk i ter­

m in w y z n a c z y ł. U c z y n i! to a lb o b ę d ą c p ew n y m , źe do te g o czasu d o b iją do b rz e g u , a lb o też dla te g o , iz ze stron y w zb u rzon ćj zgrai n a jg o rsz y ch rz e cz y się ob a w ia ł. A w ięc w im ię B oże, n a p r z ó d ! B y ło to dnia 10. p aździern ik a. P o d w ie cz ó r rzu con o o łow ia n k ę , i o k a za ło się, że w tćm m iejscu nie b y ło g łę b o k o . Z a ło g a poszła do s p o czy n k u , je d y n y K o lu m b i k ilk u m a jtk ów , p ełn ią cy ch słu żb ę, stało na straży. G d y n o c nastała, u jrza ł K olu m b u s w k ieru n k u zach odnim ja k ie ś św iatło;

nie w ied ząc, c o b y to b y ło , w ezw a ł je d n e g o z to w a r z y ­ szów sw oich , a b y rz e cz zbadano. N o w a n a d zieja wstą­

p iła w serce. G d y sło ń ce w e szło dnia 11. paźd zier­

nika, zn ow u rzu cili o łow ia n k ę i p rzek on a li się, źe b rz e g n ied a lek o, bo g łę b o k o ś ć m niejsza. M n óstw o ptastwa ota cza ło ok ręty, r y b y latające sp a d a ły na p o k ła d , k a ­ w a łk i trzcin y rosnącej p rzy brzeg a ch się p o k a z y w a ły ,

a co n ajdobitniejsza, zielon y k rz a k ró ż y p ły w a ł p o w o ­ dzie. W y d o b y li g o z w o d y i p rzek on a li się, że się n iedaw no od b rz e g u o d erw a ł. K a źd ój ch w ili w y g lą ­ dano b rzeg u . A le sło ń ce dnia 11. październ ik a z a szło nie w sk a za w szy im ziem i. W ie c z o r e m z a ło g a ja k z w y ­ czajn ie p oszła do sp o cz y n k u . K olu m b u s stał na p o k ła ­ dzie i p a trza ł p rzed siebie. O k r ę t P inta je c h a ł naprzód.

M iędzy m ajtk am i je g o o d z n a cz a ł się Jan B erm ejo szczególn iejsza b y strością w zro k u . T e j n o cy p o w ie ­ rzon o m u straż. K o ło d ru giej g o d z in y w n o cy u jrza ł w o d le g ło ści ja k iś b ie le ją cy się przedm iot, ja k b y k u pę, piasku. W p a tru je się w śród ciem n ości, co to b y ć m oże, lecz p rzed m iot się nie zm ienia, ow szem im dalćj p łyn ą, tćm b a rd zićj rośnie. G d y z H iszpanii w yjeżd żali, o b ie ­ ca ł k ró l dać p ięk n ą n agrod ę tem u, k to p ierw szy u jrz y od k ry tą ziem ię. Jan B erm ejo nie w ą tp ił w ię ce j, co ów przedm iot z n a czy . W ra d ości serca nad o czek iw a n ą nadgrodą śpieszy ze stan ow isk a sw ego, i zapaliw szy luntę, daje w ystrzałem d z ia ło w y m h asło, w o ła ją c : „ Z i e ­ m ia ! Z ie m ia !“ C ała z a ło g a zry w a się na n ogi, patrzą i w id zą — b rzeg i ja k ió jś w y s p y ! G d y p ierw sze rado- śne w zruszenie m inęło, p rz y ch o d z ą do p oczu cia k r z y ­ w d y, ja k ą w o d z o w i sw em u w yrządzili. P a d a ją do n óg je g o i proszą o p rz e b a cz e n ie ! N ie trzeb a wspom inać, że w uniesieniu ra d ości nie pam iętał K olu m b u s, co mu w y r z ą d z ili; w szystk im ch ętn ie i z serca p r z e b a c z y ł;

ta je d n a ch w ila b y ła m u n agrod ą za w szy stk ie trudy, z a w o d y i n ieb ezp ieczeń stw a c a łe g o ż y cia !

G d y słoń ce dnia 12. p aźd ziern ik a 1492 w eszło, p rzy b ili do b rze g u cza ru ją ce j w y sp y , na k tórą ręk a W sze ch m o cn e g o , ja k b y ło widać, w szelk ą obfitość b ło ­ gosław ień stw a w y la ła . O k u ich p ok a za ła się roślinność ja k iej ani w prześliczn ej H iszpanii nie w idzieli. T u zdaje się, w ieczn a p a n o w a ła w iosna. K olu m b u s u k lę k ­ nąwszy na p o k ła d z ie okrętu , p o d z ię k o w a ł p rzed ew szy - stkiem B o g u , ja k n ieg d y ś N oe o ca lo n y z topieli, p otćm w siadł w łó d ź , którą zpu ścili z ok rętu w m orze, o to ­

G d y słoń ce dnia 12. p aźd ziern ik a 1492 w eszło, p rzy b ili do b rze g u cza ru ją ce j w y sp y , na k tórą ręk a W sze ch m o cn e g o , ja k b y ło widać, w szelk ą obfitość b ło ­ gosław ień stw a w y la ła . O k u ich p ok a za ła się roślinność ja k iej ani w prześliczn ej H iszpanii nie w idzieli. T u zdaje się, w ieczn a p a n o w a ła w iosna. K olu m b u s u k lę k ­ nąwszy na p o k ła d z ie okrętu , p o d z ię k o w a ł p rzed ew szy - stkiem B o g u , ja k n ieg d y ś N oe o ca lo n y z topieli, p otćm w siadł w łó d ź , którą zpu ścili z ok rętu w m orze, o to ­

Powiązane dokumenty