• Nie Znaleziono Wyników

W celu oglądu samego procesu konstruowania interpretacji jako procedury ba- ba-dawczej w jakiś sposób komplementarnej wobec metody strukturalnej w badaniach

Wzrost skomplikowania

29. W celu oglądu samego procesu konstruowania interpretacji jako procedury ba- ba-dawczej w jakiś sposób komplementarnej wobec metody strukturalnej w badaniach

literackich (a przynajmniej nie stojącej wobec niej w sprzeczności), w punkcie wyjścia posłużę się wskazówkami Luhmanna. Według niego „Interpretacji nie można sobie

347 Ibidem, s. 101. Porównaj w tym kontekście uwagi Kuźmy: „Interpretację literaturoznawczą można rozumieć jako pewną formę działania komunikacyjnego, w którym to działaniu badacz wybiera między zgodą na obowiązujący w pewnej społeczności paradygmat a niezgodą, co pro-wadzi do próby ustalenia nowego paradygmatu i ufundowania nowej społeczności komunika-cyjnej” – E. Kuźma, op. cit., s. 267.

wyobrażać ani wedle modelu stosunków między dwiema oddzielonymi rzeczami, ani też wedle modelu dwóch częściowo przecinających się kół. Wszelkie metafory przestrzenne są tu szczególnie mylące. Decydujące znaczenie ma fakt, że jeden sys-tem wciąga w sferę swych operacji granice drugiego syssys-temu”.348 Co szczególnie istotne, „O interpretacji będziemy mówić tylko wtedy, gdy systemy dostarczające swą złożoność będą systemami autopoietycznymi. Interpretacja jest zatem stosun-kiem między systemami autopoietycznymi”349. Czyli, przekładając to już na badane tutaj zjawiska, chcę się teraz przyjrzeć sprzężeniom strukturalnym350, jakie powstały na styku dwóch systemów: strukturalizmu literaturoznawczego jako ugruntowane-go już subsystemu w ramach ogólneugruntowane-go systemu nauki polskiej i tradycyjnemu sys-temowi humanistyki, który, gdy mówił o literaturze, używał zazwyczaj specyficznej mieszanki języka samej literatury i języka filozofii. Siłą rzeczy pojawia się tu przy okazji problematyka delimitacyjna, tzn. ostre rozgraniczenie tych dwóch porządków.

Nie będę jednak wdawał się w tego typu rozważania, cały czas zachowując konkluzje z rozdziału o konstruowaniu przez system swojej granicy.

Przede wszystkim sięgnięto po nową dyferencję. Interpretację, jako pojęcie literatu-roznawcze, postawiono naprzeciw analizy.

[…] spróbuję przedstawić szkicowo parę zagadnień związanych z dzisiejszym pojmowaniem zadań analizy, interpretacji i wartościowania dzieła literackiego – czynności badawczych, które na przekór rozterkom i wątpliwościom (w rodzaju wyżej wypowiedzianych) historyk literatury musi wykonać w swej codziennej pracy. Właściwie nic bardziej od nich pospolite-go w domenie praktyk literaturoznawczych, a jednocześnie – nic bardziej nienormowanepospolite-go i chwiejnego351.

348 N. Luhmann, Systemy społeczne. Zarys ogólnej teorii, tłum. M. Kaczmarczyk, Kraków 2007, s. 203.

349 Ibidem, s. 204.

350 Pod pojęciem ‘sprzężenia strukturalnego’ rozumiem – za Maturaną – sytuację, gdy w struktu-ralnej realizacji systemu jego komponenty partycypują – poprzez inne właściwości niż te, które są włączone w realizację organizacji systemu – w realizacji organizacji innych systemów, które w ten sposób mają z nim punkty styczne. Systemy strukturalnie styczne istnieją i operują w róż-nych środowiskach wyszczególnioróż-nych poprzez ich różne organizacje. W zależności od tego, jak istnieje ich strukturalny punkt styczny, strukturalne stykanie się systemów może zaistnieć w tych samych albo w różnych środowiskach – zob. H. Maturana, Ontology of Observing.

351 J. Sławiński, Analiza, interpretacja i wartościowanie dzieła literackiego, s. 105.

Przy czym rzeczona chwiejność i brak unormowań nie biorą się z analizy, którą uznać można za proces względnie znormalizowany, lecz właśnie z interpretacji:

[…] analiza dzieła jest – relatywnie – w sposób najbardziej bezsporny lokowana w kontekście historii literatury jako rodzaj postępowania dający się funkcjonalnie przyporządkować wiedzy o typowych jednostkach procesu historycznoliterackiego. Z kolei położenie interpretacji utwo-ru odznacza się charakterystyczną ambiwalencją: waha się ona między udziałem w znormali-zowanych czynnościach historyka literatury a niezależną „sztuką interpretacji”352.

Widać to zresztą już w warstwie leksykalnej i stylistycznej: wszędzie tam, gdzie mowa jest o analizie, logiczny wywód wspierany jest dodatkowo przez znaną, typową dla strukturalizmu leksykę:

Analiza dzieła to zawsze rozłożenie niestandardowej całości na standardowe elementy.

Na „wejściu” procesu analitycznego znajduje się utwór jako układ integralny, niewzruszo-ny w swojej raz tylko – i na zawsze – kompletności, odsyłający niejako sam do siebie; na

„wyjściu” – zestaw składników (i relacji) w jakimś stopniu znormalizowanych, typowych, powracalnych w obrębie pewnych wyspecjalizowanych odmian literatury353.

Powołuje się do życia najbardziej klasyczne dla strukturalizmu procedury badawcze, jak badanie relacji, i jednocześnie wciąż konsekwentnie odchodzi od spekulatywno-ści dyskursu filozoficznego oraz jego beznadziejnego bagażu ontologicznego, za-pewne – jak się można spodziewać – na rzecz ścisłości wypowiadania nauk ścisłych:

Tylko czysto spekulatywne teorie mogą poprzestawać na dociekaniu „istoty” utworu. Anali-za natomiast nie w jego „istotę” wnika, lecz w „sposób istnienia”…354.

Interpretacja z kolei ma docierać „do własnego sensu utworu, nierelacyjnego i nie-podzielnego”355 – i w tym sensie jest przeciwieństwem analizy. Ale, z drugiej strony,

„Do pewnego momentu interpretacja bezkonfliktowo nawarstwia się nad analizą…”356, będąc niejako jej kontynuacją, przedłużeniem. Tym podobne świadome ekspono-wanie sprzeczności i zaplanowana niejasność sformułowań to elementy, które prze-wijają się przez całą refleksję dotyczącą interpretacji:

352 Ibidem, s. 107.

353 Ibidem, s. 107.

354 Ibidem, s. 113.

355 Ibidem, s. 120.

356 Ibidem, s. 115.

Całą tę fazę interpretacji, niezależnie od tego, z jakim językiem badawczym jest negatyw-nie sprzęgnięta, chciałoby się rozumieć jako próbę powrotu do utraconej pierwszej lektury dzieła357.

Lub:

Doświadczamy tu osobliwego stanu przejściowego między obecnością i nieobecnością dzie-ła. Określiłbym go najchętniej jako rzeczywistość interpretacji...358.

Ponadto nie ma tu już tak kurczowego przekonania o samoistności dzieła literac-kiego, dopuszcza się (a wręcz włącza jako jeden z ważniejszych czynników) kontekst zewnętrzny, i to nawet biografistyczny czy genetyczny:

Jest ona [interpretacja – B.R.] zawsze próbą odnalezienia i zdefiniowania sensu dzieła, za-kłada jednak […], że sens ów ma charakter relacyjny, tzn. daje się opisywać w terminach stosunków między dziełem a układami względem niego zewnętrznymi359.

Kontrast pomiędzy tak zaprojektowaną analizą a interpretacją jest bardzo wyrazisty.

Ale nie dotyczy on samych procedur, gdyż o jakiejkolwiek procedurze można mówić, jak się wydaje, tylko w przypadku analizy. Interpretacja jest operacją tak dowolną i pozbawioną podstawowych unormowań, że ciężko o niej (nawet w fazie projektują-cej) mówić posługując się językiem do końca racjonalnym (nie mówiąc już o nauko-wej precyzji). Jeszcze większe nasilenie tego typu nieklarowności widać, gdy przej-dziemy od refleksji projektującej do konkretnych realizacji. Zaświat przedstawiony.

Szkice o poezji Bolesława Leśmiana to pozycja typowo interpretacyjna i zarazem reprezentacyjna dla tego typu pisarstwa. Przede wszystkim, zgodnie z uwagami Sła-wińskiego o interpretacji, lecz bez powiązań z podstawowymi ustaleniami literaturo-znawczej teorii strukturalistycznej, w każdej części książki interpretator przedstawia bardzo szeroki kontekst (przeważnie tekstowy, rzadko biograficzny). Dla przykładu rozdział pod tytułem Leśmian, czyli poeta jako człowiek pierwotny cofa czytelnika aż do pisarstwa Giambattisty Vico i dopiero chronologicznie postępując, poprzez za-rysowanie różnych koncepcji poety jako człowieka pierwotnego, autor dochodzi do światopoglądu samego Leśmiana. Natomiast wstępna część książki prezentuje kilka uwag o samej interpretacji, które ponownie opierają się na:

357 Ibidem, s. 122.

358 Ibidem, s. 120.

359 Ibidem, s. 115.

i. niejasności i niedopowiedzeniu, gdy na przykład autor pisze, że „Działanie interpretatora jest także działaniem niewyczerpywalnym”360;

ii. sprzeczności, którą autor świadomie eksponuje: „Z jednej strony interpreta-tor znajduje wobec dzieła dystans, dystans, który umożliwia mu jego wiedza, jego świadomość kontekstu, a gdy o przekazy minionych epok chodzi – także perspektywa historyczna. Z drugiej zaś strony – dąży ku maksymalnemu zbli-żeniu do komentowanego dzieła, do przezwyciężenia dystansu, do ograni-czenia tego wszystkiego, co dzieli jego wypowiedź o dziele od dzieła samego.

Jest więc zarazem daleko i blisko, ponad i obok”361;

iii. bliżej niezdefiniowanemu dążeniu do „prawdy utworu”: „Interpretator czyta głęboko, a także dostrzega te związki dzieła, które nie muszą ujawniać się od razu, są jednak istotne dla jego zrozumienia. Interpretator, wiedząc o dzie-le więcej, nie może go traktować jedynie jako pretekstu do przedstawiania swego komentatorskiego kunsztu, do demonstrowania swej pomysłowości i inteligencji […]. Jego zadaniem jest oddać sprawiedliwość widzialnemu utworowi”362.

Sama się wprost narzuca teoria o kompensacyjnej roli tego rodzaju refleksji: sko-ro forsowana metoda strukturalna badania dzieł literackich nie pozwalała na tego rodzaju popisy eseistyczne (bo chyba tak można by nazwać ten typ pisarstwa, sami autorzy często w tych miejscach posługiwali się quasi-gatunkowym określeniem

‘szkic’), rekompensowano to sobie w obszarze szeroko pojętej interpretacji. Rzecz znamienna, że eseistyczne teksty autorstwa omawianej tu grupy badaczy z biegiem czasu zaczęły pojawiać się coraz częściej i już nawet bez związku z operacjami inter-pretacyjnymi. Najbardziej tego wyrazistym przykładem są kolejne teksty Sławińskie-go ukazujące się w „Tekstach Drugich” pod tytułem Bez przydziału. Nie były to już formy nawet publicystyczne i najlepiej byłoby je chyba nazwać rozmyślaniami, które często przypominały pamiętnik, gdzie pod odpowiednią datą Sławiński wpisywał coś na kształt słownych impresji. Wątki dotyczące literatury i nauki o literaturze – a więc dziedzin, w których Sławiński posiadał instytucjonalnie przynależne mu kom-petencje – były stosunkowo najczęstsze. Choć nie jedyne:

360 M. Głowiński, Wstęp, w: Zaświat przedstawiony. Szkice o poezji Bolesława Leśmiana, t. 4 Prac wybranych, Kraków 1998, s. 7.

361 Ibidem, s. 9.

362 Ibidem, s. 8.

Czy nie jest tak, że prawda żywi się tym, co podważa i neguje? Że moc jej oddziaływania za-leży od stopnia „zadawnienia” mylnych mniemań, które przekreśliła. Wszak nie przychodzi do nas z milczącej pustki. Ciągnie za sobą negatywną prehistorię – brzmienie poprzedzają-cych ją nie-prawd czy niedo-prawd. I one ją w szczególny sposób uwydatniają, wzmacniają i wzbogacają. Dopóki zdolna jest napomykać o swej prehistorii, zachowuje energię i blask.

Żyjąc potem już o własnych siłach, powszednieje, a więc przygasa363.

Podobny charakter miał także tekst Michała Głowińskiego Małe szkice z 1980 roku364. Ukazał się on w dziale Przechadzki „Tekstów”, a jego narrator – „przechadza-jąc się” po rozmaitych tematach – imponował czytelnikowi nieprzeciętną erudycją.

Niektóre z późniejszych książek tego autora są zbiorami w całości złożonymi z tek-stów o podobnym charakterze365.

30. Wracając teraz do samych tekstów interpretacyjnych (wobec których, w przyjętej

Outline

Powiązane dokumenty