• Nie Znaleziono Wyników

Otóż – wydaje się to zatem jedyna sensowna odpowiedź na wyżej postawione pytanie – literaturoznawstwo w ogóle nie bierze swego początku z problemów, lecz

5. Mając rzecz jasna na uwadze, że literaturoznawstwo należy zaliczyć do tzw. nauk miękkich i tym samym charakteryzuje się ono osobliwościami w tym znaczeniu

5.2. Terminy są niewątpliwie najłatwiej rozpoznawalnymi elementami decydujący- decydujący-mi o specyfice dyskursu naukowego – stąd zapewne popularność tej problematyki

5.2.3. Otóż – wydaje się to zatem jedyna sensowna odpowiedź na wyżej postawione pytanie – literaturoznawstwo w ogóle nie bierze swego początku z problemów, lecz

z przedmiotów swego badania. Ta sytuacja o tyle jest nienaturalna, że „Z obiektem naukowym mamy do czynienia dopiero wówczas, gdy występuje on w postaci sche-matycznego odniesienia przedmiotowego pewnego obiektu, zinterpretowanego uprzednio jako reprezentacja fizyczna konstruktu teoretycznego zwanego terminem lub zdaniem języka danej nauki”73. Działa tu więc zasada mimetyczności: skoro inne nauki poszukują wyjaśnień, my również musimy ich poszukiwać; skoro zajmujemy się literaturą, musimy wyjaśnić literaturę. Problem w tym, że nie z wyjaśnianiem mamy tu do czynienia: wyjaśnienia bowiem, zgodnie z tradycją Carla Gustawa Hem-pla74, są odpowiedzią na pytania typu „dlaczego?”75. Znamienne jest, że ogromna

72 Ibidem, 133.

73 W. Ławniczak, O poznawaniu dzieł sztuki plastycznej. Analiza współczynnika interpretacyjnego, Warszawa 1983, s. 8.

74 C.G. Hempel, Podstawy nauk przyrodniczych, tłum. B. Stanosz, Warszawa 1968.

75 Szczegółowo rekonstrukcja pojęcia ‘wyjaśnienia’ w nauce (naukach) oczywiście ujawnia wie-lość takich tradycji. Przywoływane wcześniej cztery typy wyjaśnień wg Nagla albo odpowiadają wprost na pytanie typu „dlaczego?”, albo można je na takie w prosty sposób przeformułować.

Także polemika Kmity z Hemplem i proponowana w tym kontekście formuła nomologiczna opisująca tzw. prawidłowości ramowe dotyczy przede wszystkim dedukcyjno-nomologicznego

większość literaturoznawczego pisarstwa nie dotyczy odpowiedzi na wcześniej po-stawione pytanie, lecz jest jedynie pracą „o”, a zatem, w najlepszym wypadku, tylko wstępnym etapem prawomocnie przeprowadzonej procedury badawczej.

Schematycznie można tę sytuację przedstawić następująco: nauki w sensie normal science poszukują wyjaśnień dla fenomenów powstających po uprzednim zaakcep-towaniu określonej teorii (będącej wszak tylko hipotezą), która tym samym staje się strategią służącą rozwiązaniu wynikłego z niej problemu. W literaturoznawstwie natomiast samą teorię przedstawia się jako wyjaśnienie i rozwiązanie problemu.

W pewnym ograniczonym zakresie sytuację tę opisywano już wcześniej za pomocą wyjaśnienia ad hoc. „Błąd ten, jak wiadomo, powstaje wówczas, gdy w koniunkcji przesłanek wyjaśniających, które występują w eksplanansie pojawiają się takie, dla których jedyną ewidencją empiryczną jest fakt wyjaśniany w eksplanandum”76. Tak to przedstawiał w 1971 roku Jerzy Kmita:

Skoro interpretacja humanistyczna stanowi specyficzną odmianę wyjaśnienia, przeto z góry oczekiwać można, że jest ona narażona na błąd – pospolicie popełniany w ramach tej właśnie czynności badawczej – zwany wyjaśnieniem ad hoc. Błąd ów polega na akcep-tacji przesłanek wyjściowych, czyli eksplanansu, na tej jedynie podstawie, że wynika z nich (z niego) zdanie opisujące fakt wyjaśniany. Łatwo przekonać się można, że jest to błąd na-der często występujący również w praktyce interpretacyjnej: przypadek, kiedy interpretator zadowala się tym tylko, że uzyskuje formułę, z której wywieść można opis zjawiska interpre-towanego, jest dość typowy dla badań humanistycznych77.

Nietrudno zauważyć, że mowa tu w gruncie rzeczy o tym samym, skora zarówno w jednym, jak i drugim przypadku chodzi z grubsza rzecz biorąc o to, że „notuje się pewne zjawisko, następnie zaś konstruuje się pojęcie teoretyczne, przy pomocy którego zjawisko to poddaje się wyjaśnieniu, jednak nie istnieją żadne

potwier-charakteru wyjaśnień w koncepcji Hempla – nie kłóci się z samym założeniem dotyczącym for-my pytań stawianych przez naukę (zwłaszcza, że pytania typu „jak?” – typowe dla opisów – moż-na również, poprzez zwrócenie uwagi moż-na funkcjomoż-nalny aspekt każdego elementu, przekształcić w pytanie typu „dlaczego?”). Natomiast koncepcja Jerzego Topolskiego (który proponuje bardzo szerokie traktowanie tego pojęcia i twierdzi, że już samo sprecyzowanie tego, co się będzie wy-jaśniać, jest poważnym krokiem ku wyjaśnieniu) jest zapewne adekwatna przy analizie histo-rycznej, natomiast nie może być pomocna przy niniejszej pracy, która skupia się na analizie funkcyjnej – por. J. Topolski, Teoria wiedzy historycznej, Poznań 1983, s. 361.

76 W. Ławniczak, op. cit., s. 96.

77 J. Kmita, Z metodologicznych problemów interpretacji humanistycznej, Warszawa 1971, s. 8.

dzone hipotezy, w oparciu o które można by to pojęcie orzekać – wychodząc z za-obserwowanych zjawisk, różnych od zjawiska wyjaśnianego”78. Uważam jednak, że zaproponowany przeze mnie model z wnioskowaniem abdukcyjnym o tyle jest adekwatniejszy, że zwraca uwagę na silną pozycję ideologii stojącej za procedurą wyjaśniającą, a więc na czynnik, kto wie, czy nie najważniejszy w literaturoznaw-czym schemacie wyjaśniającym. Nie jest bowiem tak, że całe literaturoznawcze procedury wyjaśniające są dowolne w tym sensie, że każdorazowo konstruują nowe wyjaśnienie ad hoc. Owa dowolność ograniczana jest przez ideologię ak-ceptowaną przez autora, która tym przede wszystkim różni się od teorii, że nie jest właściwie nigdy kwestionowana, a nawet więcej – że nigdy nie można znaleźć takich faktów, które pozwoliłyby na jej sfalsyfikowanie (odrzucenie). Jak bowiem wykazać, że przedstawiciele nurtu psychoanalitycznego mylą się, twierdząc, że wy-kładnią pisania są fantazmaty lub jak rozstrzygnąć spór, czy pomieszanie instancji nadawczych w książce, takich jak narrator, bohater i podmiot czynności twórczych, to wynik chęci zamanifestowania kulturowego „ja” autora – czego nierzadko do-wodzą przedstawiciele szeroko pojętej krytyki feministycznej – czy raczej jest to świadome igranie z konwencją na gruncie procesu literackiego. W dodatku brak kontaktu między tymi zupełnie sprzecznymi sposobami uprawiania badań elimi-nuje system literaturoznawstwa z systemu nauki. Akceptacja nierozstrzygalności tego typu kwestii, co niekiedy traktowane bywa wręcz jako zaleta, legitymizuje jednocześnie literaturoznawczy pluralizm i upodabnia reguły uprawiania za-jęć teoretycznoliterackich do reguł uprawiania filozofii. W rezultacie komunika-cje literaturoznawcze stają się po prostu techniką argumentacji, która „pozwoli uprawomocnić dowolne poglądy jako prawdziwe, słuszne bądź adekwatne, jako uzasadnione czy rozsądne, jeśli takich właśnie będzie bronić, inne zaś dowolne poglądy pozwoli eliminować z naszego dyskursu jako fałszywe czy błędne, nie-uzasadnione czy nierozumne, lub je przynajmniej zdyskredytować”79. Takie kon-sekwencje czterdzieści lat temu wysnuwał Jerzy Kmita, gdyby literaturoznawstwo zdominował nurt fenomenologiczny:

Ilość i tak już obecnie licznych sporów, wynikłych głównie ze stosowania odmiennych apa-ratów pojęciowych, pomnożyłaby się wielokrotnie. W szczególności zaś spory te pojawiłyby się w odniesieniu do mniej w literaturoznawstwie spornych stwierdzeń szczegółowych do-tyczących poszczególnych utworów literackich. Praktycznie każdy literaturoznawca miałby

78 Ibidem, s. 88.

79 J. Mitterer, Ucieczka z dowolności, s. 6.

prawo twierdzić, iż to on właśnie poznał właściwie np. warstwę wyglądów danego dzieła literackiego argumentując, iż uchwycił należycie sensy zdań wyznaczających owe wyglądy […]80.

A przecież pisał to o koncepcji Romana Ingardena, a zatem o projekcie, który, zesta-wiwszy go z wieloma współczesnymi nurtami w literaturoznawstwie, może uchodzić za wzór badania obiektywizującego, ścisłości terminologicznej i klarowności wyraża-nia sądów.

5.2.4. Jeśli przyjmiemy zatem, że nie z teorią mamy tu do czynienia, lecz raczej

Outline

Powiązane dokumenty