• Nie Znaleziono Wyników

Ostatni dzień Międzynarodowego Festiwalu Kryminału

Rok temu, jeden z organizatorów Festiwalu Kryminału podczas rozmowy na temat spotkania z Hakanem

Nesserem, przekonywał mnie, że „za rok takich Nesserów będzie trzy, cztery razy więcej”. Wprawdzie trudno się było dziwić tego typu deklaracjom, skoro Festiwal Kryminału włączony został do bogatego programu imprez odbywających się w ramach Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016, jednak jak to w życiu zwykle bywa plany nie zawsze idą w parze z rzeczywistością. Na szczęście nic takiego tutaj nie miało miejsca. Petera Robinsona, Tess Gerritsen czy Charlotte Link nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Również miłośnicy skandynawskiego

kryminału, do których zalicza się autor niniejszego artykułu, mogli znaleźć coś dla siebie. Ten niezwykle popularny w Polsce gatunek reprezentował Jens Lapidus.

Spotkanie ze szwedzkim pisarzem rozpoczęło się o godzinie 10:00. Poprowadziła je Magda Piekarska. Już na początku Jens Lapidus musiał odpowiedzieć na pytanie, czy chęć poszukiwania sprawiedliwości (na co dzień pracuje jako adwokat), spowodowała iż został pisarzem. Sędzia nie skupia się na prawdzie, ale na dowodach – usłyszeliśmy w odpowiedzi. "Zdarza się, że ktoś jest winny i wszyscy o tym wiedzą, ale nie ma dowodów. Czy to jest sprawiedliwe? O tym właśnie piszę".

Spotkanie z Jensem Lapidusem (fot. Łukasz Brudnik)

Każdy bohater ma coś z niego. Przykładowo dana postać musi kogoś zabić, lecz jak opisać emocje odczuwane przez nią, skoro wcześniej samemu nikogo się nie zamordowało? Sposób jest prosty, wystarczy przywołać z pamięci stres towarzyszący w trakcie wystąpień przed klasą, a następnie odczucia te przypisać zabójcy.

W trakcie pisania improwizuje. Oczywiście ma zarys planu, jednakże tak naprawdę pomysły przychodzą mu w trakcie tworzenia. Na poparcie swych słów przywołuje scenę, kiedy zezłoszczony bohater ma wyjść

z pomieszczenia, w którym się znajduje. Ale on już tego bohatera na tyle dobrze poznał, że wie, że on jednak nie wyjdzie.

Nie mogło zabraknąć też pytań dotyczących łączenia pracy zawodowej z karierą pisarza. Niewątpliwie jest w komfortowej sytuacji, gdyż na co dzień poznaje i obserwuje zachowanie przestępców. Uczy się ich stylu bycia.

Stąd ta część researchu mu odpada. Jeżeli chodzi zaś o czas kiedy pisze, dzieli go na okres przed narodzinami trzeciego dziecka i po. Wcześniej pisał tylko późną porą, teraz, gdy pracuje mniej jako adwokat, może pozwolić sobie na tworzenie za dnia.

Ktoś z widowni był ciekaw, czy nie był wynajmowany jako adwokat ze względu na to, że pisze książki? „Możliwe, iż tak mogło być” – odparł – aczkolwiek osobiście nie spotkał się z taką sytuacją. Przy okazji podkreślił zasadę, którą ściśle przestrzega, mówiącą o pilnowaniu granicy pomiędzy pracą, a pisaniem. Gdyby w swych książkach

przedstawiał w stu procentach prawdziwe historie, straciłby wszystkich klientów, a tego nie chce. Dlatego każdą zaczerpniętą z życia historię maksymalnie modyfikuje, by nikt nie mógł powiedzieć – „O, to o mnie”.

Co ciekawe, często, w trakcie nalotów na miejsca, gdzie przebywają młodzi przestępcy, policjanci natrafiają na dwie rzeczy: plakat Ala Pacino oraz książki Jensa Lapidusa. Dzieje się tak, albowiem ponoć w jego powieściach istnieje pochwała dla przestępczości. O to przynajmniej został posądzony w rozmowie z jednym ze stróżów prawa.

Jens Lapidus podpisuje książki (fot. Łukasz Brudnik)

Na spotkaniu poruszona został również kwestia udziału Lapidusa w reklamie firmy Microsoft. O dziwo nie spotkała go z tego powodu żadna krytyka. W Szwecji kryminał cieszy się bardzo dużą polarnością, a ich twórcy niemalże z marszu zostają celebrytami. Zresztą, sam Lapidus nie ma z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, gdyż na co dzień używa produktów tej firmy. Wszystkie książki napisał korzystając z Worda.

Autograf z dedykacją Jensa Lpidusa

Po krótkiej przerwie, miejsce Jensa Lapidusa zajął ostatni gość festiwalu, Chris Carter, a miejsce Magdy Piekarskiej Szymon Kloska. Urodzony w Brazylii autor, przeszedł niezwykle interesującą drogę, zanim na dobre poświęcił się pisaniu. W młodym wieku wyjechał do Stanów Zjednoczonych by studiować psychologię i zaburzenia kryminalne na Uniwersytecie Michigan. Następnie został psychologiem kryminalnym, dzięki czemu miał styczność między innymi z seryjnymi mordercami. Pracę tę jednak porzucił dla kariery muzycznej, bo jak sam twierdzi, kobiety o wiele bardziej wolą muzyków od psychologów. Jako gitarzysta występował na wspólnej scenie razem z Tomem Jonesem, czy Shanią Twain. Później był też kelnerem i striptizerem, aż pewnej nocy przyśniła mu się pewna historia, którą postanowił spisać, nadając jej charakter kryminalny. Kiedy ukończył dwa rozdziały dał je do

przeczytania swojej dziewczynie. Niestety nie przekonały go jej pochlebne opinie, bo w końcu to jego dziewczyna, więc nie będzie miała odwagi go skrytykować. Podobnie zareagował na pochwały od znajomych. Przekonały go dopiero pozytywne recenzje internautów, którym wysłał kilka rozdziałów z prośbą o przeczytanie i szczerą odpowiedź, czy jest sens by dalej kontynuował pisanie. I tak to się zaczęło.

Spotkanie z Chrisem Carterem (fot. Łukasz Brudnik)

Początkowo nie planował serii z Hunterem w roli głównej. Ba! W pierwotnej wersji nawet go uśmiercił. Uległ namowom agenta, twierdzącego, raz - że bohaterzy nadają się na cykl, dwa - wydawcy wolą wydawać serie niż pojedyncze tytuły.

W swoich książkach dużo czerpie z wiedzy wyniesionej z pracy psychologa kryminalnego. Zaznaczył przy tym, iż w książce zbrodnia musi mieć sens, skądś wynikać. W życiu tak nie jest. Opowiedział przy okazji historię pewnego człowieka, który wyrzucił przez okno płaczące dziecko, a następnie jego matkę bo chciał w spokoju obejrzeć mecz. Gdy policja wpadła do jego mieszkania ten, jakby nic złego się nie stało siedział przed telewizorem i coś jadł. Bezsensowna zbrodnia.

Stara się nie wzorować prawdziwymi postaciami tworząc morderców. Wyjątek zrobił w szóstej powieści, gdzie seryjnego zabójcę poskładał z cech kilku rzeczywistych przestępców.

Na pytanie o inne plany wydawnicze stwierdził krótko, dopóki ludzie chcą czytać o Hunterze, będzie pisał o nim.

Niemniej, chciałby kiedyś napisać książkę kulinarną. Uważa się za króla popcornu.

Podpisywanie książek przez Chrisa Cartera (fot. Łukasz Brudnik)

Bardzo często, zwłaszcza na Facebooku ludzie mylą go z innym Chrisem Carterem, scenarzystą i reżyserem kultowego już serialu „Z Archiwum X”. Otrzymuje od nich nawet propozycje scenariuszy do kolejnych odcinków.

Najbardziej ucieszył się, gdy dzień po rozpoczęciu emisji najnowszego sezonu serialu jego profil polubiło ponad dwa tysiące osób. Z kolei nie może zrozumieć, kiedy mylą go ze znanym baseballistą, również Chrisem Carterem.

Przecież zamieścił swoje zdjęcie na profilu, na którym ewidentnie widać, iż nie ma czarnego koloru skóry!

Autograf z dedykacją Chrisa Cartera

Nie będę ukrywał, że to ze względu na Jensa Lapidusa, postanowiłem niedzielne przedpołudnie i trochę

popołudnia 5 czerwca spędzić we Wrocławiu, w tamtejszej Mediatece. Czas ten bez wątpienia nie był stracony.

Moim skromnym zdaniem spotkania, zwłaszcza z Chrisem Carterem stanowiły niezwykle mocny akcent na zakończenie festiwalu, stając się przy okazji fantastyczną reklamą dla kolejnej edycji imprezy.

Na koniec parę suchych faktów, o których wypadałoby wspomnieć. W trakcie trwania Międzynarodowego Festiwalu Kryminału wręczana jest Nagroda Wielkiego Kalibru dla twórcy najlepszego polskiego kryminału.

Laureatem tegorocznej edycji został Jakub Szamałek za książkę „Czytanie z kości”. Z kolei Nagrodę Czytelników Wielkiego Kalibru otrzymał Remigiusz Mróz. Jego „Kasacja” dostała najwięcej punktów w głosowaniu SMS-owym wśród miłośników kryminałów. Przyznano również Honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru za całokształt

twórczości. Trafiła ona do rąk Tess Gerritsen, Pierre’a Lematire oraz Petera Robinsona.

- REGION -

Hanna Jamry

Dział Bibliografii, Informacji i Promocji WBP w Opolu