• Nie Znaleziono Wyników

PIEŚŃ UPOJENIA 1

W dokumencie DUSZA TŁUMU i inne wiersze (Stron 120-129)

Tymczasem jeden po drugim wychodzili z jaskini w noc chłodną i zadumaną; a Zaratustra prowadził pod rękę człowieka najbrzydszego, żeby pokazywać mu swój świat ponocny, i wielki księżyc okrągły, i srebrne obok jaskiń wodogrzmoty. A wresz­

cie przystanęli cicho w skupieniu, starszy wiekiem, ale z sercem ukojonym i mężnym, zdumieni w sobie, że tak im dobrze na zie­

mi, a tajemniczość nocy ogarniała serca ich coraz bliżej i bliżej.

I Zaratustra znowu pomyślał w sobie: „O, jakże podobają mi się teraz ci ludzie wyżsi!"- ale nie powiedział tego w poszanowaniu szczęścia ich i milczenia.

-Wtedy zdarzyło się, co w owym zdumiewającym długim dniu było najbardziej zdumiewające: człowiek najbrzydszy począł raz jeszcze i po raz ostatni grdykać i prychać, a kiedy doszedł do słów, oto z ust jego wyskoczyło pytanie krągłe i czyste, dobre, głębokie, jasne pytanie, które do głębi poruszyło serca słucha­

czów.

„Przyjaciele moi, mówił człowiek najbrzydszy, cóż myślicie?

Gwoli dnia tego - po raz pierwszy zadowolony jestem, że całe życie żyłem.

I nie dość mi, że tylko świadczę. Warto żyć na ziemi: jeden dzień, jedno święto z Zaratustrą nauczyło mnie kochać ziemię.

„To było - życie?” powiem do śmierci. „Dobrze! Jeszcze raz!”

Przyjaciele moi, cói sądzicie? Czy nie chcecie, jak ja, rzec do śmicrci”To było - życie? Gwoli Zaratustry, dobrze! Jeszcze raz!”

Tak mówił człowiek najbrzydszy; a było to na krótko przed północą. I jak myślicie, co się wtedy zdarzyło? Gdy ludzie wyż­

si usłyszeli jego pytanie, od razu uświadomili sobie przemianę

116

swoją i wyzdrowienie i kto był tego sprawcą: i pogarnęli się ku Zaratustrze z dziękczynieniem, ze czcią i pieszczotą, ręce jego całując, a każdy na swój zachował się sposób, tak, że jedni śmiali się, a inni płakali. Zaś stary wróżbiarz tańczył z radości; a jeśli, jak niektórzy opowiadacze mniemają, był on wtedy pełen wina słodkiego, to z pewnością jeszcze pełniejszy był życia słodkiego i wyrzekł się wszelkiego znużenia. Są też, którzy opowiadają, że i osioł tańczył podówczas: nie darmo tedy człowiek najbrzyd­

szy poił go winem. Mogło to sobie być tak albo inaczej; a jeżeli po prawdzie osioł nie tańczył tego wieczoru, to działy się wte­

dy większe niż ośli taniec i dziwniejsze cuda. Słowem, jak głosi przysłowie Zaratustry: „Mniejsza o to!”

2.

A kiedy działo się to z człowiekiem najbrzydszym, Zara­

tustra stał, jak pijany: wejrzenie jego zgasło, język bełkotał, nogi się chwiały. I któżby odgadł, jakie myśli przebiegały przez duszę Zaratustry? Najwidoczniej duch jego cofnął się, poczym uleciał przed siebie, i w dalekich przebywał oddalach, jakoby „na jarz­

mie wysokim, jak napisano, pomiędzy dwoma morzami, pomiędzy przeszłością a przyszłością, snując się, jako chmu­

ra ciężka.” Zwolna atoli, podczas gdy ludzie wyżsi trzymali go w ramionach, przyszedł nieco do siebie, i bronił się rękami przed natłokiem wielbicieli i troskliwych; nie mówił jednak nic.

Nagle obrócił szybko głowę, jakby coś usłyszał: poczym położył palec na ustach i rzekł: „Chodźcie!”

I wnet cicho się uczyniło dokoła i tajemniczo; a z głębi do­

chodził zwolna dźwięk dzwonu. Zaratustra słuchał go razem z ludźmi wyższymi; a potem po raz drugi położył palec na ustach i powiedział: „C h o d ź c i e! C h o d ź c i e! Zbliża się

117

p ó ł n o c!”— i głos jego odmienił się, Ale wciąż jeszcze z miejsca się nie poruszał: a wtedy jeszcze ciszej się uczyniło i jeszcze bar­

dziej tajemniczo, a wszystko nasłuchiwało, - i osioł, i honorowe zwierzęta Zaratustry - orzeł i wąż, i zarówno jaskinia Zaratustry, i wielki, chłodny księżyc, i sama noc nasłuchiwała. A Zaratustra po raz trzeci położył palec na ustach i rzeki: „Chodźcie!

Chodźcie! Chodźcie!W drogę! Wybiła godzi­

na! Wejdźmy w no c!”

3.

O, ludzie wyżsi, oto północ nadchodzi: powiem wam coś na ucho, jako i mnie na ucho szepce ów stary dzwon, —

- tak tajemniczo, tak strasznie, tak serdecznie, jak do mnie mówi ów dzwon północy, co przeżył więcej, niźli człowiek prze­

żywa:

- który już ojców waszych liczył bolesne serc uderzenia - ah!

Ah! jak wzdycha! Jak śmieje się we śnie! Stara północ głęboka, głęboka!

Cicho! Cicho! Słychać oto niejedno, czemu za dnia nie wolno było rozbrzmiewać; a teraz, w chłodnym powietrzu, gdy wrzawa serc waszych ucichła,

-- teraz przemawia, i słyszeć się daje, i wkrada się w ponocne wasze dusze nadczujna: ah! ah! jak wzdycha! Jak śmieje się we śnie!

- czy nie słyszysz, jak tajemniczo, strasznie, serdecznie d o ciebie mówi ta stara północ głęboka, głęboka?

Człowieku, zważ na zew!

118

4.

Biada mi! Dokąd uleciał czas? Czy nie zapadłem w studnie głębokie? Świat śpi

-Ah! -Ah! Pies wyje, księżyc świeci. Umrzeć raczej, umrzeć, niźli powiedzieć wam, co myśli moje serce północne.

Umarłem. Minęło. Czemu mnie siecią zasnuwasz, pająku?

Krwi pragniesz? Ah! Ah! Rosa opada, zbliża się godzina -- godzina, która mnie dreszczem i mrozem przejmuje, i pylą i zapytuje: „kto ma na to dość serca?

- kto ma być panem ziemi? Kto zechce rzec: tak macie biec, rzeki wielkie i małe!”

- godzina się zbliża: o, człowieku wyższy, zważ! Mowa to dla uszu wytwornych, dla twoich uszu - głębokiej to pół­

nocy śpiew!

5.

Uniesionym się czuję, tańczy’ dusza moja. Praco dzienna!

Praco dzienna! Kto ma być panem ziemi?

Chłodny jest księżyc, milczy wiatr. Ah! Ah! Czy wzlecieliście już dość wysoko? Tańczyliście: lecz noga to nie skrzydło.

O, dobrzy tancerze, minęła rozkosz wszelka: zmętniało wino, skruszały' puchary, bełkocą groby.

Nie dość wysoko wzlecieliście: więc groby' bełkocą: „wybaw­

cie umarłych! Dlaczego noc tak długa? Czy to nie księżyc upił nas?

O, ludzie wyżsi, wybawcie groby, obudźcie trupy! Ah, czemu jeszcze toczy robactwo? Zbliża się, zbliża godzina,

-- i mruczy dzwon, i serce jeszcze chroboce, i toczy' jeszcze drzewny czerw, czerw serca. Ah! Ah! Głębią ¡est świa­

ta rdzeń!

119

6.

Słodka liro! Słodka liro! Kocham twój głos, upojny głos kumki!

-- od jak dawna, z jak daleka dobiega mnie ten głos, z daleka, ze stawów miłości!

O, stary dzwonie, o, słodka liro! Każdy ból rozdzierał serce twoje, ból ojca, ojców i praojców; mowa twoja dojrzała,

-- dojrzała, jak jesień złota, jak popołudnie, jak serce moje pu­

stelnicze — i oto mówisz: dojrzewa świat i grono brunatnieje, - i umrzeć chce, ze szczęścia umrzeć. O, ludzie wyżsi, czy nie czujecie tego? Tajemniczo unosi się zapach,

ziew i zapach wieczności, różanobłogi, zloto-brunatny za­

pach winny unosi się ze szczęścia starego,

- z upojonego, śmiertelnego szczęści północy, które śpiewa:

głębią jest świata rdzeń, głębszą, niż m y ś 1 a ł o tym dzie ń!

7.

Puść mnie! Puść! Za czysty’ jestem dla ciebie. Nie dotykaj mnie! Czy mój świat nie stał się doskonały?

Za czysta skóra moja dla twoich rąk. Puść mnie, głupi, nie­

zdarny, stęchły dniu! Czy północ nie jaśniejsza?

Najczystsi mają być panami ziemi, najbardziej, niepoznani, najsilniejsi, dusze północy, które nad wszelki dzień jaśniejsze są i głębsze.

O, dniu, po ciemku szukasz mnie? Szczęścia szukasz mojego?

Bogaczem jestem dla ciebie i samotnym, skarbów kopalnią, złota komorą?

O, świecie, mnie pragniesz? Czym dla ciebie świecki? Czy duchowy? Czy boski? Ale, o, dniu i świecie, zbyt ociężali jeste­

ście, —

120

- roztropniejsze ręce miejcie, głębsze chwytajcie szczęście, głębsze nieszczęście, po Boga jakiego sięgnijcie, nie po mnie:

— głębokie jest moje nieszczęście, głębokie szczęście moje, o, dniu dziwaczny, jednak ani Bogiem, ni piekłem boskim nie je­

stem: głęboki jego ból i żal.

8.

Ból Boga jest głębszy, o, świecie dziwaczny! Po boży sięgaj ból, nie po mnie! Czymże ja jestem? Upojna lirą słodką,

-- lirą północy, kumką dzwonną, której nikt nie rozumie, która jednak, wobec głuchych, mówić musi, o, ludzie wyżsi! Wy bo­

wiem mnie nie rozumiecie!

— Minęło! Minęło! O, młodości! O, południe! O, popołudnie!

I nastał wieczór, noc i północ, — pies wyje, wiatr:

- Czy wiatr nie jest psem? SkomLi, skowyczy, wyje. Ab! Ah!

jak wzdycha! Jak śmieje się, jak rzęzi i dyszy ta północ!

Jak trzeźwo przemawia, pijana ta poetka! snąć własne przepi­

ła upojenie swoje? Nadczujna stawiła się? czy znów przeżuwa?

— przeżuwa ból swój we śnie, stara, głęboka północ, a bardziej jeszcze rozkosz swoją. Albowiem rozkosz, jeśli już ból jest głębo­

ki: głębsza, niż ból, rozkoszy dal.

9.

O, winny krzewie! Czemu mnie sławisz? Wszak zaciąłem ciebie! Jestem okrutny, krwawisz oto -: skąd pochwała twoja dla pijanego okrucieństwa mego?

„Wszystko, co stało się doskonałe, co dojrzało - umrzeć pra­

gnie!” tak mówisz. Błogosławiony, błogosławiony niech będzie nóż winiarza. Lecz wszystko, co niedojrzałe chce żyć: biada!

Ból mówi: „Zgiń! Precz, bólu!” Ale wszystko, co cierpi, chce żyć, ażeby dojrzewać, rozkoszować się, tęsknić,

121

- tęsknić do wszystkiego, co dalsze, wyższe, jaśniejsze. „Chcę spadkobierców, tak mówić wszystko, co cierpi, chcę dzieci, nie chcę siebie”,

-a rozkosz nie chce sp-adkobierców, -ani dzieci, — rozkosz chce siebie, chce wieczności, chce powrotu, chce wszystkiego wiecznie sobie równego.

Ból mówi: „Łam się, krwaw, o, serce! Wstępuj, nago! Skrzydło, leć W dal! W górę! Bólu!” Dobrze więc! Nuże! O, stare serce moje: Ból mówi: „Precz i z g i ń!”

10.

O, ludzie wyżsi, jak myślicie? Czy wróżbitą jestem?

Marzycielem? Upojonym? Snów tłumaczem? Dzwonem pół­

nocy?

Kropla rosy? Oparem i ziewem wieczności? Czy nie słyszycie tego? Nie czujecie? Oto świat mój stał się doskonały, północ jest południem,

-Ból jest rozkoszą, przekleństwo - błogosławieństwem, noc - słońcem, — uciekajcie! Albo nauczcie się: mędrzec jest głup­

cem.

Czy mówiliście kiedy „tak” do rozkoszy? O, przyjaciele moi, tym samym mówiliście „tak” do wszelkiego bólu. Wszystkie rzeczy są powiązane, nanizane, zakochane, —

- jeżeliście kiedy jednego „razu” zapragnęli dwukrotnie, je­

żeli powiedzieliście kiedy „podobasz mi się, szczęście! Chwilo, mgnienie!”, to chcieliście z powrotem wszystkiego!

- Wszystko na nowo, wszystko wiecznie, wszystko powiąza­

ne, nanizane, zakochane, o, tak kochaliście świat,

-- o, wieczni, miłujcie go wiecznie i po wszystkie czasy: i do bólu także mówicie: giń, ale powróć! Gdyż rozkosz chce wieczności fal!

122

11.

Rozkosz chce wieczności wszystkich rzeczy, chce miodu, chce drożdży, chce północy upojonej, chce grobów, chce ukojenia łez nagrobnych, chce ozłoconej zorzy wieczornej

-Czegóż rozkosz nie pragnie! Nad wszelki ból jest spragniona, serdeczniejsza, straszliwsza, tajniejsza, siebie ona chce, w siebie się wgryza, wola pierścienia w niej się mocuje,

-- chce miłości, chce nienawiści, jest przebogata, darowuje, rozrzuca, żebrze, aby ją brano, dziękuje biorącym, pragnie być znienawidzoną,

-- tak bogata jest rozkosz, że bólu pragnie, piekła, nienawiści, hańby tego, co kalekie, świata,- bowiem ten świat, o, wy go znacie!

O, ludzie wyżsi, do was tęskni rozkosz, niepohamowana, szczęsna, - do bólu waszego, o, chybieni! Do wszystkiego, co chybione tęskni wszelka rozkosz wieczna.

Gdyż wszelka radość samej siebie pragnie i dlatego chce tak­

że bólu serdecznego! O, szczęście, o, bólu! O, łam się, serce! O, ludzie wyżsi, nauczcie się tego, rozkosz chce wieczności,

- rozkosz chce wieczności wszystkich rzeczy, i woła: w wiecz­

ność, w wieczność płyń!

12.

Nauczyliście się teraz pieśni mojej? Odgadliście czego chce ona? Dobrze! Nuże! O, ludzie wyżsi, śpiewajcie moją pieśń okrężną!

Śpiewajcie teraz sami pieśń, której jest imię .Jeszcze raz”, a treść „po wieki wieczne!” - śpiewajcie, o, ludzie wyżsi, okrężną pieśń Zaratustry'!

123

Człowieku! Zważ na zew!

Głębokiej to północy śpiew!

„Spałam, spałam, i z n ó w

Z głębokich się zbudziłam snów:- Głębią jest świata rdzeń.

Głębszą, niż my;51 a ł 0 tym dzień.

Głęboki jego bó 1 i żal-,

Głębsza, n i ż b ó 1 - rozkoszy dal:

Ból mówi: precz i z g i ń!

Lecz rozkosz ch c e wieczności f a 1-, I w 0 ł a: w wie c z n ość, w wieczność p1 y

124

W dokumencie DUSZA TŁUMU i inne wiersze (Stron 120-129)

Powiązane dokumenty