W yjątki z Odysei
5. Pierwsza i druga wojna Meseńska
(730— 710 i 645—630).
Mesenia graniczyła z Lakonią, była wprawdzie mniejszą od niej, ale o wiele żyzniejszą. Sąsiedztwo to niepokoiło Spar- tanów, Mesenia do nich należąca mogła im służyć za przedmurze obronne (*), ale w nieprzyjaznym stosunku, mogła też być zgu bną dla nich, dla tego zdobycie tej prow incyibyło w Sparcie od dawna postanowione. W ynikła ztąd zobopólna nieufność tych dwóch państw do siebie, szukano tylko przyczyny do otwartej walki i znaleziono ją też niebawem. W ina była po stronie Spar- ty; Spartańczycy uzbroili się bowiem potajemnie i złożyli uro czystą przysięgę, iż nie spoczną, aż póki Mesenii nie zdobędą i w r. 730 przed Chr. rozpoczęli wojnę, nie uprzedziwszy po dług zwyczaju zupełnie Meseńczyków o swoich zamiarach, ale napadli w nocy na twierdzę pograniczną Amfeję i wyrżnęli jej mieszkańców śpiących, lub przy ołtarzach składających ofiary. Spartauami dowodził król AIJcman, którego ojciec Teleklus, za bitym został przez Meseńczyków dawniej jeszcze. Późniejszy dziejopis grecki Polyhiusz opisując ten napad nagły, powiada o Spartanach, że o ile byli swobodni i sprawiedliwi dla siebie w kraju swoim, o tyle odznaczali się okrucieństwem i niespra wiedliwością względem innych narodów, szczególniej Greków. Niesprawiedliwa ta zaczepka, oburzyła wszystkich Meseń czyków; wiedzieli oni, że łatwo Spartanom czoła nie stawią, ale postanowili się bronić; schronili się więc do miast swoich i plądru jących nieprzyjaciół znienacka napadając, nie małe im wyrządzali
(*) Późniejsze wypadki najlepszym są dowodem tego, Epaminondas dla osłabienia Sparty, nie znalazł lepszego sposobu, jak przywrócenie Mesenii
1 8 9 zdobili, gdy szli do bitwy; przytem śpiewali pieśui wojenne przy dźwiękach fletni, wszystko to nadawało ich wojennym po chodom, charakter wesoły i niezwykle uroczysty.
Ci, którzy mężnie walcząc ginęli, wieńczeni byli laurami, pogrzeb wyprawianodm suty i tylko tym, którzy w bitwach legli, stawiano pomniki z napisami na grobach. Tchórzów ka rano ogólną wzgardą; kto uciekał z pola bitwy, wykluczonym bywał na zawsze ze zgromadzeń publicznych i syssytyi; nie mógł ani sprzedawać ani kupować nic od nikogo, jednem sło wem wszędzie i zawsze był przedmiotem ogólnej pogardy.
Zabronił również Likurg miast otaczać murarni, lub je wogóle fortyfikować, gdyż sami tylko mieszkańcy bronić je mieli od napaści nieprzyjaciół; rycerski swój prawdziwie cha rakter pragnął prawodawca przelać i w swoich współziomków, chciał aby walczyli oko w oko z przeciwnikiem, dłoń z dłonią; od dzieciństwa codziennie w tym kierunku odbywając ćw icze nia, nienawidzili też Spartanie innego sposobu walki, wszelkie szturmy i maszyny oblężnicze przejmowały ich wstrętem.
Główne ćwiczenia fizyczne polegały na bieganiu, pływa niu, rzucaniu dyskiem, robieniu dzidą i t. d. M iecze ich były krótkie, by ja k najbliżej mogli być nieprzyjaciela, ściskając szeregi swoje w nieprzebytą falangę.
Dziewczęta małe i dorosłe musiały takie ćwiczenia gi mnastyczne odbywać na osobnych placach, w niektórych tylko zabawach i ćwiczeniach brały udział z chłopcami; prawodawca pragnął wyrobić nietylko zdatne fizycznie matki, do wydawa nia na świat tęgich synów, ale chciał zarazem by i umysł ich był zdolnym do kierowania pierwszemi krokami tych synów, a i w późniejszym wieku do wpajania w nie miłości ojczyzny przedewszystkiem i nie dbania o życie własne, gdy o dobro kraju chodziło. Spartańskie kobiety nie ustępowały też w ui- czem mężczyznom w tych uczuciach patryotycznych, a odzna czenie się i pochwała ich synów była największą dla nich ro z koszą, hańba zaś, ucieczka i tchórzostwo naj wyższem zmartwie niem; nie można się przeto dziwić, że kobiety w Sparcie tak wielkiem otoczone były poważaniem.
Również jak i mężczyźni, zajmowały się one bardzo m ało pracę i handlem, po większej części żyły samotne i odosobnio ne, oddane tylko obowiązkom swoim domowym.
Ten brak zajęcia tem lepiej się da wytłomaczyć w Spal cie, gdy sobie przypomnimy, ja k ciężkim był w tem mieście los niewolników przeznaczonych do wykonywania wszystkich mo żliwych robót; w G recyi całej znauem było przysłowie: „w olny człowiek najwolniejszy jest w Sparcie, niewolnik zaś najbar dziej tam swą niewolę czuje.“ Powiedzieliśmy już wyżej, że zdobycie Peloponezu przez D oryjczyków wytworzyło dwie zu pełnie odrębne od siebie klasy mieszkańców, podbijających D o ryjczyków i podbitych A chajczyków . Pierwsi, Spartanie, uwa żani jedynie byli za prawdziwych obywateli miasta, drudzy znani pod nazwą Periekóiu lub LacedemończjTców zamieszki wali wsie i miasta nadbrzeżne, zajmowali się handlem, rzemiosłami i uprawą roli, a część zysków oddawać musieli Spartanom. Mu sieli też służyć w wojsku i żegludze, chociaż żadnego nie brali udziału w rządzie, a nawet wykluczonymi byli ze zgromadzeń ludowych. T w orzyli w ten sposób przejście do klasy trzeciej, tak zwanych Helotów, czyli prawdziwych niewolników, należą
cych do państwa i oddawanych przezeń pojedyńczym obywate lom do użytku. Przypuszczają niektórzy, że nazwę swoją otrzy mali oni od miasta achajskiego Helos, zkąd wszyscy mieszkań cy w niewolę uprowadzonymi zostali (*). Los podobuy spotkał wiele innych miast, i powiększył liczbę Helotów. Zaledwie po zwalano im się żenić. Heloci musieli uprawiać role Spartanów i oddawać im pewną oznaczoną część zbiorów, jęczmienia, wina i oliwy; musieli usługiwać przy ucztach, nosić pakunki w p o chodach wojennych, wykonywać różne roboty przy fortyfika- cyach, a także w razie potrzeby walczyć lekko uzbrojeni, przy panach swoich. Odróżniali się prostą odzieżą, skórzaną czapką i łopatką trzymaną w ręku zamiast broni. Często kazano im się upijać, by młodym Spartanom służyć mogli za przykład, i w ten
190 G recya.— Sparta.— L ik u rg i je g o prawa.
(*) Podług innych nazwa Helotów pochodzi od wyrazu „Helo,“ co znaczy: „schwytany z bronią w ręku“ czyli jeniec wojenny.
1 7 9 W tedy niewiernemu pasterzowi kóz, Melancyusowi, przyszło na myśl przynieść broń zalotnikom, którą też podał im ukrad kiem. Zalotnicy zaczęli rzucać oszczepy swoje na Odyseusza, ale bogini Atene przyszła mu z pomocą tak, że żaden oszczep nie trafił ani w króla, ani w Telemaka, gdy tymczasem każdy raz Odyseusza, ja k błyskawica padał na ich głow y.
W tedy pasterz kóz wymknął się z sali raz jeszcze po nowe pociski, ale dwaj wierni pasterze pospieszyli za nim, związali mu ręce i nogi, przywiązali do liny, którą przymocowali do słu pa i w tern okropnem położeniu, musiał pozostać w powietrzu zawieszony. Potem pasterze wrócili pospiesznie do sali, gdzie walka wrzała zacięta, bo najezdnicy widząc śmierć przed so bą, walczyli zaciekle. Paszerz bydła przebił tego, który przed kilku dniami rzucił nogą wołową na żebraka, a boski pasterz wieprzów ugodził drugiego oszczepem i powalił na ziemię.
Pozostali uciekali w popłochu ja k wystraszone kurczęta by ujść straszliwych strzał Odyseusza, przewracali się na tru pach i obalanych sprzętach, aż nakoniec wszyscy polegli pod ciosami ojca i syna. Dwóm tylko darowano życie: śpiewako wi Fenniusowi, który jako przymuszony śpiewał przy ucztach^ i wiernemu heroldowi, za którym wstawiał się Telemak. Sły sząc prośbę młodzieńca, wyszedł ów herold cały drżący z pod stołu i rzucił z siebie skórę, którą się był przykrył. Odyseusz kazał obu wyjść na podwórze, a Telemak przyw ołał starą w ier ną ochmistrzynię, która pod kluczem dotąd trzymała dziew częta służebne. Staruszka z radością spoglądała na strumienie krwi i stosy ciał, które poruszały się i drgały w przedśmiert nych kurczach. W tedy Odyseusz wyrzekł piękne słowa: „Ciesz się w sercu twojem matko, ze zwyeięztwa mego, ale nie śmiej się i nie raduj, gdyż grzechem jest śmiać się z umarłych.“
Następnie ochmistrzyni musiała mu wskazać te służebni ce, które za zalotnikami trzymały; było ich dwanaście, a T ele mak i dwaj pasterze musieli się podjąć brzydkiej operacyi i w głębi podwórza powywieszali wszystkie. Pasterza kóz nie odwiązano od słupa i w tej pozycyi skonał.
W tedy Odyseusz i Telemak, władcy Itak i i dwaj
180 Grecya.— W ojna Trojańska.
rze wierni, wzięli miotły do rąk (nieznano wtedy różnicy sta nów) i oczyścili salę z krwi i trupów, które na wielki stos w podwórzu złożono. Służebnice poczyściły stoły i stołki, a król nakoniec wykadził całą salę siarką.
D obroczynna jakaś bogini zesłała tymczasem głęboki i błogi sen na udręczoną Penelopę, tak że w wyższych komna tach pałacu, nie słyszała królowa walki. Posłano po nią och mistrzynię, która jej wszystko opowiedziała; zadrżała wierna żona na myśl uściskania ukochanego męża w postaci biednego żebraka, ale przez ten czas Odyseusz wykąpał się i namaścił. A tene znów przywróciła mu właściwą postać, a wtedy król purpurą i złotem przyodziany, z lokami spadającemi na szyję, piękny, jak bóg, stanął przed obliczem królowej. P o znała go wierna żona i rzuciła się w objęcia ukochanego, od dwudziestu lat oczekiwanego małżonka.