• Nie Znaleziono Wyników

Pierwsza i druga wojna Meseńska

W dokumencie Historya powszechna. T. 1 (Stron 188-192)

W yjątki z Odysei

5. Pierwsza i druga wojna Meseńska

(730— 710 i 645—630).

Mesenia graniczyła z Lakonią, była wprawdzie mniejszą od niej, ale o wiele żyzniejszą. Sąsiedztwo to niepokoiło Spar- tanów, Mesenia do nich należąca mogła im służyć za przedmurze obronne (*), ale w nieprzyjaznym stosunku, mogła też być zgu­ bną dla nich, dla tego zdobycie tej prow incyibyło w Sparcie od dawna postanowione. W ynikła ztąd zobopólna nieufność tych dwóch państw do siebie, szukano tylko przyczyny do otwartej walki i znaleziono ją też niebawem. W ina była po stronie Spar- ty; Spartańczycy uzbroili się bowiem potajemnie i złożyli uro­ czystą przysięgę, iż nie spoczną, aż póki Mesenii nie zdobędą i w r. 730 przed Chr. rozpoczęli wojnę, nie uprzedziwszy po­ dług zwyczaju zupełnie Meseńczyków o swoich zamiarach, ale napadli w nocy na twierdzę pograniczną Amfeję i wyrżnęli jej mieszkańców śpiących, lub przy ołtarzach składających ofiary. Spartauami dowodził król AIJcman, którego ojciec Teleklus, za­ bitym został przez Meseńczyków dawniej jeszcze. Późniejszy dziejopis grecki Polyhiusz opisując ten napad nagły, powiada o Spartanach, że o ile byli swobodni i sprawiedliwi dla siebie w kraju swoim, o tyle odznaczali się okrucieństwem i niespra­ wiedliwością względem innych narodów, szczególniej Greków. Niesprawiedliwa ta zaczepka, oburzyła wszystkich Meseń­ czyków; wiedzieli oni, że łatwo Spartanom czoła nie stawią, ale postanowili się bronić; schronili się więc do miast swoich i plądru­ jących nieprzyjaciół znienacka napadając, nie małe im wyrządzali

(*) Późniejsze wypadki najlepszym są dowodem tego, Epaminondas dla osłabienia Sparty, nie znalazł lepszego sposobu, jak przywrócenie Mesenii

1 8 9 zdobili, gdy szli do bitwy; przytem śpiewali pieśui wojenne przy dźwiękach fletni, wszystko to nadawało ich wojennym po­ chodom, charakter wesoły i niezwykle uroczysty.

Ci, którzy mężnie walcząc ginęli, wieńczeni byli laurami, pogrzeb wyprawianodm suty i tylko tym, którzy w bitwach legli, stawiano pomniki z napisami na grobach. Tchórzów ka­ rano ogólną wzgardą; kto uciekał z pola bitwy, wykluczonym bywał na zawsze ze zgromadzeń publicznych i syssytyi; nie mógł ani sprzedawać ani kupować nic od nikogo, jednem sło­ wem wszędzie i zawsze był przedmiotem ogólnej pogardy.

Zabronił również Likurg miast otaczać murarni, lub je wogóle fortyfikować, gdyż sami tylko mieszkańcy bronić je mieli od napaści nieprzyjaciół; rycerski swój prawdziwie cha­ rakter pragnął prawodawca przelać i w swoich współziomków, chciał aby walczyli oko w oko z przeciwnikiem, dłoń z dłonią; od dzieciństwa codziennie w tym kierunku odbywając ćw icze­ nia, nienawidzili też Spartanie innego sposobu walki, wszelkie szturmy i maszyny oblężnicze przejmowały ich wstrętem.

Główne ćwiczenia fizyczne polegały na bieganiu, pływa­ niu, rzucaniu dyskiem, robieniu dzidą i t. d. M iecze ich były krótkie, by ja k najbliżej mogli być nieprzyjaciela, ściskając szeregi swoje w nieprzebytą falangę.

Dziewczęta małe i dorosłe musiały takie ćwiczenia gi­ mnastyczne odbywać na osobnych placach, w niektórych tylko zabawach i ćwiczeniach brały udział z chłopcami; prawodawca pragnął wyrobić nietylko zdatne fizycznie matki, do wydawa­ nia na świat tęgich synów, ale chciał zarazem by i umysł ich był zdolnym do kierowania pierwszemi krokami tych synów, a i w późniejszym wieku do wpajania w nie miłości ojczyzny przedewszystkiem i nie dbania o życie własne, gdy o dobro kraju chodziło. Spartańskie kobiety nie ustępowały też w ui- czem mężczyznom w tych uczuciach patryotycznych, a odzna­ czenie się i pochwała ich synów była największą dla nich ro z ­ koszą, hańba zaś, ucieczka i tchórzostwo naj wyższem zmartwie­ niem; nie można się przeto dziwić, że kobiety w Sparcie tak wielkiem otoczone były poważaniem.

Również jak i mężczyźni, zajmowały się one bardzo m ało pracę i handlem, po większej części żyły samotne i odosobnio­ ne, oddane tylko obowiązkom swoim domowym.

Ten brak zajęcia tem lepiej się da wytłomaczyć w Spal­ cie, gdy sobie przypomnimy, ja k ciężkim był w tem mieście los niewolników przeznaczonych do wykonywania wszystkich mo­ żliwych robót; w G recyi całej znauem było przysłowie: „w olny człowiek najwolniejszy jest w Sparcie, niewolnik zaś najbar­ dziej tam swą niewolę czuje.“ Powiedzieliśmy już wyżej, że zdobycie Peloponezu przez D oryjczyków wytworzyło dwie zu­ pełnie odrębne od siebie klasy mieszkańców, podbijających D o ­ ryjczyków i podbitych A chajczyków . Pierwsi, Spartanie, uwa­ żani jedynie byli za prawdziwych obywateli miasta, drudzy znani pod nazwą Periekóiu lub LacedemończjTców zamieszki wali wsie i miasta nadbrzeżne, zajmowali się handlem, rzemiosłami i uprawą roli, a część zysków oddawać musieli Spartanom. Mu­ sieli też służyć w wojsku i żegludze, chociaż żadnego nie brali udziału w rządzie, a nawet wykluczonymi byli ze zgromadzeń ludowych. T w orzyli w ten sposób przejście do klasy trzeciej, tak zwanych Helotów, czyli prawdziwych niewolników, należą­

cych do państwa i oddawanych przezeń pojedyńczym obywate­ lom do użytku. Przypuszczają niektórzy, że nazwę swoją otrzy­ mali oni od miasta achajskiego Helos, zkąd wszyscy mieszkań­ cy w niewolę uprowadzonymi zostali (*). Los podobuy spotkał wiele innych miast, i powiększył liczbę Helotów. Zaledwie po­ zwalano im się żenić. Heloci musieli uprawiać role Spartanów i oddawać im pewną oznaczoną część zbiorów, jęczmienia, wina i oliwy; musieli usługiwać przy ucztach, nosić pakunki w p o ­ chodach wojennych, wykonywać różne roboty przy fortyfika- cyach, a także w razie potrzeby walczyć lekko uzbrojeni, przy panach swoich. Odróżniali się prostą odzieżą, skórzaną czapką i łopatką trzymaną w ręku zamiast broni. Często kazano im się upijać, by młodym Spartanom służyć mogli za przykład, i w ten

190 G recya.— Sparta.— L ik u rg i je g o prawa.

(*) Podług innych nazwa Helotów pochodzi od wyrazu „Helo,“ co znaczy: „schwytany z bronią w ręku“ czyli jeniec wojenny.

1 7 9 W tedy niewiernemu pasterzowi kóz, Melancyusowi, przyszło na myśl przynieść broń zalotnikom, którą też podał im ukrad­ kiem. Zalotnicy zaczęli rzucać oszczepy swoje na Odyseusza, ale bogini Atene przyszła mu z pomocą tak, że żaden oszczep nie trafił ani w króla, ani w Telemaka, gdy tymczasem każdy raz Odyseusza, ja k błyskawica padał na ich głow y.

W tedy pasterz kóz wymknął się z sali raz jeszcze po nowe pociski, ale dwaj wierni pasterze pospieszyli za nim, związali mu ręce i nogi, przywiązali do liny, którą przymocowali do słu­ pa i w tern okropnem położeniu, musiał pozostać w powietrzu zawieszony. Potem pasterze wrócili pospiesznie do sali, gdzie walka wrzała zacięta, bo najezdnicy widząc śmierć przed so­ bą, walczyli zaciekle. Paszerz bydła przebił tego, który przed kilku dniami rzucił nogą wołową na żebraka, a boski pasterz wieprzów ugodził drugiego oszczepem i powalił na ziemię.

Pozostali uciekali w popłochu ja k wystraszone kurczęta by ujść straszliwych strzał Odyseusza, przewracali się na tru­ pach i obalanych sprzętach, aż nakoniec wszyscy polegli pod ciosami ojca i syna. Dwóm tylko darowano życie: śpiewako­ wi Fenniusowi, który jako przymuszony śpiewał przy ucztach^ i wiernemu heroldowi, za którym wstawiał się Telemak. Sły­ sząc prośbę młodzieńca, wyszedł ów herold cały drżący z pod stołu i rzucił z siebie skórę, którą się był przykrył. Odyseusz kazał obu wyjść na podwórze, a Telemak przyw ołał starą w ier­ ną ochmistrzynię, która pod kluczem dotąd trzymała dziew­ częta służebne. Staruszka z radością spoglądała na strumienie krwi i stosy ciał, które poruszały się i drgały w przedśmiert­ nych kurczach. W tedy Odyseusz wyrzekł piękne słowa: „Ciesz się w sercu twojem matko, ze zwyeięztwa mego, ale nie śmiej się i nie raduj, gdyż grzechem jest śmiać się z umarłych.“

Następnie ochmistrzyni musiała mu wskazać te służebni­ ce, które za zalotnikami trzymały; było ich dwanaście, a T ele­ mak i dwaj pasterze musieli się podjąć brzydkiej operacyi i w głębi podwórza powywieszali wszystkie. Pasterza kóz nie odwiązano od słupa i w tej pozycyi skonał.

W tedy Odyseusz i Telemak, władcy Itak i i dwaj

180 Grecya.— W ojna Trojańska.

rze wierni, wzięli miotły do rąk (nieznano wtedy różnicy sta­ nów) i oczyścili salę z krwi i trupów, które na wielki stos w podwórzu złożono. Służebnice poczyściły stoły i stołki, a król nakoniec wykadził całą salę siarką.

D obroczynna jakaś bogini zesłała tymczasem głęboki i błogi sen na udręczoną Penelopę, tak że w wyższych komna­ tach pałacu, nie słyszała królowa walki. Posłano po nią och­ mistrzynię, która jej wszystko opowiedziała; zadrżała wierna żona na myśl uściskania ukochanego męża w postaci biednego żebraka, ale przez ten czas Odyseusz wykąpał się i namaścił. A tene znów przywróciła mu właściwą postać, a wtedy król purpurą i złotem przyodziany, z lokami spadającemi na szyję, piękny, jak bóg, stanął przed obliczem królowej. P o ­ znała go wierna żona i rzuciła się w objęcia ukochanego, od dwudziestu lat oczekiwanego małżonka.

W dokumencie Historya powszechna. T. 1 (Stron 188-192)