• Nie Znaleziono Wyników

O

bcość urzeczyw istnia się w zdarzeniach, w doświadcze­

niach ludzkich, w działaniach wspólnot, w konkretnej topografii kultury. Wielkość pojęcia, jego siłę organizow ania myśli, dałoby się zmierzyć natężeniem problemów, do których się odnosi. Pojęcie obcości okazuje się tu niezwykle pojem ne i przydatne do opisania dośw iadczeń człowieka. Kapuściński we fragmencie z Lapidarium IV zanotuje, że korzyść z podróży to „życzliwość do Innego, do Drugiego, poskram iająca zło i tw o­

rząca klimat, w którym wszystko, co najlepsze i najw ażniej­

sze, staje się możliwe”1. Ale zaraz poniżej, w tym samym tek ­ ście, umieści inny zapis - „żyjemy zam knięci w swoich kultu­

rach i geografiach”2. Doświadczenie tego, co swoje i obce, jest wielowymiarowe. Zaufajm y tu następującej drodze - przy­

patrzym y się obcości w punkcie skumulowanej aktywności, w którym odsłania się dynam ika doświadczania. Zapytajmy, ja k działa obcość w sposób bezpośredni, nam acalny w kultu­

rze, co przekłada się na wiedzę wspólnoty. Punkt badaw czy to poddanie się obcości.

Zanim jed n ak zatrzym am y się w punkcie wyłuskanym z an ­ tropologii Kapuścińskiego, zastanów m y się nad tym, czym jest

'R . K a p u ś c i ń s k i : L apidarium IV. Warszawa 2000, s. 67.

2 Ibidem.

gest człowieka przychylnego, gdyż tym torem podąża myśle­

nie reportera, który chce być tłum aczem kultur. Człowiek przy­

chylny uznaje konieczność otw arcia na rytm tego, co odm ien­

ne. Nie je st to nic innego, jak troska o utrzymywanie takiej orientacji poznawczej, która byłaby akcesem na rzecz zawie­

rzenia obcości. Poznania nie m ożna się wyzbyć. Dlatego Levi- nasowski projekt - porzucenia własnego „ja” i władzy pozna­

nia na rzecz m oralnego wyjścia w stronę Innego - jest wyzwa­

niem, którego nie m ożna spełnić. Ale tym wyzwaniem m oral­

nym pozostaje, gdy tylko odzywa się w nas pragnienie, by ze­

rwać z Tym Samym i uznać, że To Samo „nie może nam po­

nownie narzucić swoich obyczajów”3. Tkanka życia podpowia­

da nam jednak, że porażek ujarzm ienia „tożsamego” nie spo­

sób uniknąć. A ntropologiczna praw da terenu nie pozostawia złudzeń co do procedur tożsamościowych wspólnoty. Powtórz­

my zatem, że w przychylności idzie o to, aby utrzym ać siebie w takiej orientacji poznawczej, która byłaby akcesem na rzecz zaw ierzenia obcości.

Poznanie, a zatem zaw łaszczenie, je st w pisane w materię doświadczania. Tak samo jednak i imperatyw tego, aby poznać, ale i by zaufać innemu, by otworzyć się na inność - jest pra­

gnieniem rozwijanym przez kulturę, aby niwelować nader swoj­

skie i oczywiste rozwiązania. Tożsamość jest pojem na i mieści w sobie najbardziej krw iożercze projekty identyfikacji i sepa­

racji społecznych, ale i otwarcie na obce i nie-tożsame. Tęsk­

nota za zaw ierzeniem obcości jest nieustannie rozwijana, i to dem onstracyjnie, w łaśnie w Europie „władzy”, gdzie totalne działania form owane przez silne centrum władzy politycznej i gospodarczej, ale i kulturowej, jednocześnie generują kon­

cepcje godności człowieka jako takiego, jednolitej natury ludz­

kiej, dziecka Bożego, jednolitych praw Natury, dobrego Dzi­

kiego, co ma swe przełożenie w narracjach Michela de Mon- taig n e’a, Bartolom ego de Las Casasa, Jean a Jacąu esa Rous­

3 E. L e v i n a s : Ideologia i idealizm . W: I d e m: O Bogu, który naw iedza m yśl. Przekł. M. K o w a l s k a , przedm. T. G a d a c z SP. Kraków 1994, s. 60.

Poddanie się obcości 1 3 7

seau. Słynna debata podejm ująca status Dzikiego, ja k a odbyła się w 1550 roku między Juanem Ginesem de Sepulvedą - argu­

mentującym za „naturalnym niewolnictwem ” i praw em do za­

bijania oraz niszczenia barbarzyńców a dom inikaninem Las Casasem - mówiącym o w artości każdego człowieka, uznają­

cym w artość Indian pokazuje trak t am biw alentnego myślenia, które jest obecne w Europie4. M ontaigne pisze o w artości czło­

wieka i wznosi fundam ent szesnastow iecznego relatywizmu kulturowego, pisząc o człowieczeństwie „kanibali”. Rousseau zatęskni za naturalnością Dzikiego, który nie dość jest zepsuty cywilizacją5. Tym samym deprecjonujące obrazy obcości - jako tego, co podległe i niższe, zobow iązane do uznania swej pod- rzędności6 - m ają swe lustro w opowieściach idealizujących odmienność i to, co odległe od nas samych, ale i dostrzegają­

cych jedność wspólnoty ludzkiej. Kantowska Europa „moral­

ności pow szechnej” podążająca tropem Giovanniego Pico del- la Mirandoli, rozwija opowieść o godności każdego człowieka, ale i europejskiej misji poznania, która nie wyzbywając się swego prym atu w świecie, chce „chronić”, „kultywować”, „ota­

czać opieką” w imię Każdego, z uwagi na uniw ersalną ideę człowieczeństwa7. Każdorazowo dysputa o jednolitej naturze

4 G.M. F r e d e r i c k s o n : R acism . A Sh o rt H istory. N ew York 2002, s. 36 -37.

5J.-J. R o u s s e a u : R o zp ra w a o po ch o d zen iu i p o d sta w a ch nierów ności m ięd zy ludźm i. Przekł. H. E l z e n b e r g . W: J.-J. R o u s s e a u : Trzy rozpra­

w y o filozofii społecznej. Warszawa 1956, s. 170-173.

6 O czym świadczy krytyka europocentryzmu i kolonialnej myśli, doko­

nująca egzem plifikacji dyktatury Centrum w oparciu o analizę praktyk sp o­

łecznych rozwijanych przynajmniej do lat 60., 70. XX wieku. Stephen Spen­

cer prezentuje panoramę kolonialnych obrazów opisujących obcych, m.in.

Aborygenów poprzez deprecjonujące rysunki, karykatury, studia, zdjęcia, opisy, zob. S. S p e n c e r : R ace a n d Ethnicity. Culture, Id en tity a n d Repre- sentation. New York 2006, s. 136-168.

7 Zob. G. P i c o della M i r a n d o l a : M ow a o godności człow ieka. „Prze­

gląd Tomistyczny” 1992, T. 5, s. 155-173. Istotny jest tu następnie projekt antropologii pragmatycznej zarysowanej poprzez Kantowskie pytanie „Czym jest człowiek?”, które ma być prymarne wobec pytań: „Co m ogę w iedzieć?”,

„Co powinienem uczynić?”, „Czego m ogę się spodziewać?”. Zob. w: I. Kant :

ludzkiej czy godności przypisanej człowiekowi jako takiem u nie jest niczym innym niż m ierzeniem się z obcością.

Kapuściński dokonał typologii kontaktów z innymi w Euro­

pie, dzieląc historię komunikacji społecznej na cztery etapy: epo­

kę kupców i posłów, epokę odkrywców geograficznych, epokę oświecenia i epokę nowoczesną, która kom asuje przełom an­

tropologiczny, filozofię spotkania i doświadczenie wielokultu- rowości8. Mierzymy się z obcością, którą spotykamy na szla­

kach w ypraw zdobywców, handlarzy, poszukiw aczy przygód i łupu, misji rozszerzania idei religijnej. Konfrontujemy siebie z obcością, gdy oświeceniowo dokonujem y klasyfikacji czło­

w ieka dzikiego, dopiero co odkrytego dla nas, włączając go do rodziny ludzkiej. Wreszcie to obcość, która jest uplasow ana blisko nas, spotykana nieopodal nas samych, w pobliżu na­

szych swojskich terytoriów. Dalej - to m ierzenie się z obco­

ścią, która jest w pisana w kondycję każdego człowieka.

Mierzyć się z obcością je st im peratyw em poznawczym i do- świadczeniowym wypracowanym w Europie. To Europa prze­

jaw ia ciekawość św iata i poznania9. Dlatego Kapuścińskiemu, ja k każdem u europejskiem u badaczowi, będzie doskwierała niem oc zrozum ienia, kiedy napisze, będąc w Chinach i nie znając języka chińskiego, że Wielki Mur to „Wielka M etafora”

i dalej: „[...] otaczali mnie bowiem ludzie, z którymi nie m o­

głem się porozumieć, otaczał mnie świat, którego nie byłem w stanie przeniknąć”10. Jest to w iedza tak silna ja k w iedza opi­

Logika. P odręcznik do w ykładów . Przekł. Z. Z a w i r s k i. „Filo-Sofija. Rocz­

nik Komisji Filozofii” 2002, nr 2, A 25, s. 141. Na m ocy tego rozczytać m oż­

na ideę godności człow ieka, Każdego, który jest celem samym w sobie - zob. G. H a e f f n e r : P roblem pojęcia Isto ty w antropologii filozoficznej.

Przekł. J. B r e j d a k . „Analiza i Egzystencja” 2005, nr 1, s. 63-74. Zob. na temat powiązania godności, honoru i wstydu w rozwijanym w Europie m o­

delu tożsam ości w: A. K u n c e : On E uropean E pistem ological and Ethical Tropes. Honor, D ignity a n d S h a m e . „The International Journal of the Huma­

nities” 2005, Vol. 3, No 5, s. 233-239.

8 Zob. R. K a p u ś c i ń s k i : Ten Inny. Kraków 2006, s. 21-29.

9 Ibidem, s. 13.

101 d e m: Podróże z H erodotem . Kraków 2004, s. 63.

Poddanie się obcości 1 3 9

sanego przez Kapuścińskiego M ahm uda z Iranu, który pow ta­

rza słowa Kiplinga: „Wschód jest W schodem i Zachód - Za­

chodem i te dwa świata nigdy się nie spotkają”11. Obcość, in­

ność, swojskość to kategorie przepracow yw ane historycznie, praktycznie i naukowo. Europa łupu i Europa m oralności p o ­ wszechnej i poznania są blisko siebie. Rozwijają, choć z róż­

nymi konsekwencjami, gest zaciekaw ienia tym, co odmienne.

Późniejsza Europa przepracow ująca, w duchu freudowskim, własną pamięć kolonialną i totalitarną, każe być wyczulonym na to, co odm ienne i kruche. Każe zawierzyć odm ienności12.

To przede wszystkim casus antropologii kultury, która prze­

pracowuje w łasną słabość, o której pisał Kapuściński, że tra k ­ towała społeczności pozaeuropejskie nie jako partnerów kul­

turowych, ale jako obiekt b ad ań 13. Ale to i ogólny zw rot hum a­

nistyczny w stronę drugiego i inności rozwijany przez filozo­

fię spotkania Ebnera, Rosenzweiga, Bubera czy bardziej rady­

kalnego konceptu spotkania i Innego w ujęciu Levinasa.

Ale powróćmy do dośw iadczania obcości w praktykach spo­

łecznych. Kapuściński napisze o odczuwalnej inności w ob­

cym miejscu, pełnym zakamarków, ja k chociażby w Algierze, że „staramy się przejść możliwie szybko, uwolnić od niewy­

godnej, krępującej sytuacji, kiedy to idąc, dostrzegam y dzie­

siątki nieruchom ych par oczu [...], a kiedy w reszcie [...] znaj­

dziemy się w jakiejś francuskiej dzielnicy [...], na pewno p o ­ czujemy się lżej, będzie nam wygodnie, bardziej naturalnie”14.

I pyta o to, „dlaczego na te utajone, naw et nieśw iadome stany i odczucia nic nie m ożna poradzić?”15 Obcość ciąży, a lekkość jest po stronie francuskiej dzielnicy.

Jak w planie dośw iadczeń rysuje się to zaw ierzenie obcości, które ma w sobie pam ięć historyczną Europy? Dlaczego je d ­ nak w ogóle mamy ufać drodze zaw ierzania inności, która

11 I d e m: S za ch in sza ch . Warszawa 1982, s. 133.

12 E.W S a i d: Culture a n d Im perialism . N ew York 1993.

13 R. K a p u ś c i ń s k i : Lapidarium V. Warszawa 2002, s. 67.

14 I d e m: Podróże z H erodotem ..., s. 212-213.

15 Ibidem.

mimo złagodzeń w końcu zawsze je st waloryzow ana jako ra ­ dykalna inność, a więc obcość? Jednak mimo potknięć, mimo porzucenia dawnych iluzji, co do poznania odmienności, mimo b raku szans na lepsze zrozum ienie - wciąż ten gest zaw ierze­

nia i ufności je st powtarzany. M ożna zapytać, w jakim stopniu to ustaw iczne skazanie na pow tarzanie aktów poddaństw a wobec tego, co je st obcym działaniem i obcym nawykiem my­

ślowym, jest w stanie wydobyć praw dę o ludzkim istnieniu?

Prawdę, która nie zam ykałaby jedynie inter-spotkań w prosto uchwytnym opisie: swój - obcy, ale też i w konstatacji o wspól­

notowym My, otw arciu na Innego. Problem em jest, w jakim stopniu rzeczywiście otw ierają się przed nam i wspólne prze­

strzenie w zderzeniu z obcością? W jakim stopniu możliwe są m etam orfozy naszego postrzegania świata, gdy wychodzimy w stronę nie-spotykanego, nie-swojskiego, nie-znanego?

Czy za ta rta w świecie w spółczesnym dialektyka przeci­

w ieństw w prow adzająca optykę t r z e c i e g o , ja k u Michela S erresa16, jest w stanie zatrzeć doznanie obcości? Można by ju ż na w stępie w yrazić obawy, czy aby ów Serresowski t r z e ­

ci - ukonstytuow any przez to, co zm ieszane, niwelujący re­

lację: obcy - swój - jest w stanie wym azać doznania obcości.

Opowieść Serresa o Metysie, przełam ującym bariery podzia­

łu, radosnym Arlekinie ulokowanym na skrzyżow aniu dróg w barwnej szacie, będącym pod opieką Herm esa, nie niweluje zdarzeń obcości. Radosny t r z e c i , ja k m ożna sądzić, nawet jeśli nie zmyje stygm atu zm ieszania, kiedy okrzepnie i ufor­

muje się w siłę, w końcu staje się pierwszym, który napotyka realną obcość innych ludzi, może też ze zgrozą konstatuje wła­

sną swojość. Będąc na skrzyżow aniu dróg, ostatecznie jakoś się ukierunkow uje. Zadomawia się w nie-tożsamym. Arlekin w końcu okazuje się prawdziwy i zrzuca kostium. Arlekin ma swe um ocowanie we wspólnocie, a przynajm niej w m om en­

tach krytycznych taką identyfikację w spólnotow ą zyska. Nie

16 Zob. M. S e r r e s : H erm es: Literature, Science, Philosophy. Baltimore 1983.

Poddanie się obcości 1 4 1

m ożna uciec od tego, co etniczne. Ale z pew nością dyskurs o t r z e c i m rozłam uje i zm iękcza myślenie opozycjami, choć nie niweluje doznania obcości i chęci jej zbadania i oswojenia.

Potropmy więc ów ruch poddania się obcości. Wybierzmy kon­

kretną sytuację antropologiczną z H ebanu Kapuścińskiego:

Któregoś dnia miałem gościa. [...] Na imię miał Su- lejman i pochodził z północy Nigerii. [...] Spytał, czy nie potrzebuję stróża nocnego, bo właśnie stracił pracę.

Powiedziałem, że nie, ale zrobił na mnie dobre w raże­

nie i dałem mu pięć funtów. Po kilku dniach przyszedł znowu. Tym razem usiadł. Zrobiłem mu herbaty. Za­

częliśmy rozmawiać. Zwierzyłem mu się, że ciągle mnie okradają. To dobrze, że mnie okradają, stwierdził, to nawet przyjazny gest z ich strony. W ten sposób dają mi znać, że jestem im użyteczny i że w związku z tym mnie akceptują. [...] Będę tu bezpieczny tak długo, dopóki pozwolę się bezkarnie okradać. [...] Znowu przyszedł po tygodniu. Dostał herbaty, a potem powiedział tajem ­ niczym głosem, że weźmie mnie na Jan k ara M arket i tam zrobimy odpowiedni zakup. [...] Wreszcie od je d ­ nej kobiety kazał mi kupić pęk piór białego koguta. [...]

Sulejm an ułożył pióra, owinął je nitką i przyw iązał do górnej fram ugi drzwi. Od tej chwili nigdy nic nie zginę­

ło mi w m ieszkaniu17.

To prawdziwe doświadczenie obcości w Nigerii. Nie jest bo­

wiem przesadnie stypizowane, nie każe uciekać, wyciągać b ro ­ ni, dem onstrow ać obrzydzenia, wychwalać swego, ale otwiera przestrzeń myślenia o tym, co obce w kulturze. Przypatrzm y się tem u rytmowi dośw iadczania obcości. Obce jest nie-nasze, a może i stać się potencjalnie wrogie, jest nienazw ane, bywa oddalone terytorialnie, zawsze bywa oddalone poznawczo, nie przywołuje znanego nam system u odniesień, znanych w arto­

17 R. K a p u ś c i ń s k i : H eban. Warszawa 1998, s. 124.

ści i schem atów społecznych. W tym, co obce, przeglądamy się, lokujemy w łasne obawy, lęki, uprzedzenia, pokłady tego, co stłumione, wstydliwe, odrażające, nietykalne. Obcy różni się radykalnie i daleki jest od tego, co znane i swoje; nie tworzy­

my z nim wspólnoty pamięci rodzinnej, plemiennej, terytorial­

nej, mamy jed n ak szansę na utw orzenie wspólnoty losu, która każe się nam spotkać w jakim ś punkcie czasoprzestrzeni.

Obcy je st inny, choć inny nie musi być obcy. Inny opisywany przez Levinasa18 jest inny niż antropologiczny obcy - jest róż­

ny, je st wezw aniem do wyjścia w stronę Innego, staje na na­

szej drodze, odsłania praw dę w twarzy, przywołuje biedę, uni­

cestwia poznanie, rodzi zobowiązanie m oralne i transcendent­

nie sytuuje wydarzenie przez obecność śladu Innego. Inny upo­

staciowany w tw arzy i odarty ze śladów etniczności oraz z kon­

tekstu kultury nie jest obcym, o którym rozpraw ia antropolo­

gia kultury. Inność opisana przez antropologię19 też jed n ak ma swój wym iar odm ienny od obcości, gdyż jest pojemniejsza, nie jest odnoszona do tak jednoznacznych waloryzacji poznaw ­

czych i m oralnych, jest bardziej niepew na w nazywaniu i de­

klaracjach20, mieści w sobie mniej etniczności, w skazuje jedy­

nie na to, co różni, ale i na powinowactwo cech, jakie łączą innego z nami; inność rodzi ciekawość i nadzieję na w spólno­

tę. Inność może zostać zam ieniona w obcość. Odbywa się w te­

dy proces, ja k ten opisany przez Kapuścińskiego w Zanzi- barze, że oto „pojawi się jakiś lider, jakiś agitator i [...] powie [...], że ten Arab - to inny i że pojęcie innego ma swoje złowro­

gie, szatańskie konsekw encje, bo inny - to obcy, to krwiopijca i w róg”21. Inny staje się obcym, ale i zachodzi odwrotny proces w kulturze, że obcy może stać się jedynie inny przez kom uni­

18 E. L e v i n a s : O Bogu, któ ry n a w ied za m yśl..., s. 59-61.

19 Zob. uwagi o Innym w antropologii w: R. K a p u ś c i ń s k i : Ten Inny..., s. 21-26.

20 Zob. na temat obcości, sw ojskości, inności i problemu interferencji w przestrzeni kulturowej w: M. D ą b r o w s k i : Sw ój, Obcy, Inny. Z proble­

m ó w interferencji i ko m u n ika c ji m ięd zyku ltu ro w ej. Warszawa 2001.

21 R. K a p u ś c i ń s k i : H eban..., s. 93.

Poddanie się obcości 1 4 3

kację bądź zobojętnienie. I pamiętajmy, ja k ironicznie zauw a­

ża Kapuściński, że dobrze być innym, ale „innym w śród takich sam ych”22.

Jednak to obcość jest tą formułą, której musimy się przyj­

rzeć, bo to ona naprow adza nas na radykalne doświadczenie w kulturze, bezcerem onialnie odsłania naszą małość wiedzy o sobie nawzajem, ale i pokazuje niepewność w spotkaniach.

To dośw iadczenie trafnie zostało też opisane w Podróżach z Herodotem, kiedy Kapuściński trafnie diagnozuje swą obcość w rzymskiej kaw iarni przez odm ienność „a la Pakt W arszaw­

ski, rok ’56”, kiedy w jego „wyglądzie i gestach, w sposobie siedzenia i poruszania się było coś, co [go - przyp. A.K.] zd ra­

dzało”23. Był „obcą cząstką”, obcość jest nagła - obcość w ła­

sna i obcość napotkanego człowieka. To obcy jako barbarzyń­

ca otoczony jest wyrażeniam i, ja k napisze Jose O rtega y Gas- set, „łacińskiego balbuties, francuskiego babil, hiszpańskiego balbucir”24. Jest obcy, brzm i niezrozum iale. To ktoś, kto bełko­

cze, mówi w niezrozum iałym dla nas języku, ktoś z kim tru d ­ no się porozumieć. Kapuściński do tego nawiąże, pisząc, że dla Greka barbaros wydawał niezrozumiały bełkot, bredził ja k sza­

leniec25. To obcy, o którym Zygmunt Baum an napisze, że „za­

kłóca dopasowanie w zajem ne odległości fizycznej i psychicz­

nej: jest w szak fizycznie w zasięgu dłoni, choć pozostaje nie­

skończenie odległy duchow o”26. Moglibyśmy stw ierdzić, że nawet jeśli nie przywołujemy monstrualnej obcości - którą prze­

strzeń myślenia zaludniła smokami, bestiami, nie-ludźmi, po­

221 d e m: L apidarium V ...,s. 34.

23 I d e m: Podróże z H erodotem ..., s. 18.

24 J. O r t e g a y G a s s et : T em aty podróżne. Przekł. A. J a n c e w i c z . W:J. O r t e g a y G a s s e t:Po co wracamy do/i/ozo/!i? Przekł. E. B u r s k a . Warszawa 1992, s. 39.

25 R. K a p u ś c i ń s k i : T łu m a cz - p o sta ć X X I w ieku . W: P odróże z R y sza r­

d em K a puścińskim . O powieści trzyn a stu tłum aczy. Red. B. D u d k o . Kra­

ków 2007, s. 9.

26 Z. B a u m a n : W ieloznaczność now oczesna, now oczesność w ielo zn a cz­

na. Przekł. J. B a u m a n , przejrzał Z. B a u m a n . Warszawa 1995, s. 88-89.

tworami, m utantam i i innymi form am i nieludzkimi i post-ludz- kimi - to obcy pozostaje obcym. Nie musi być widziany jedy­

nie przez stopniow alne kategorie nie-człowieka; barbarzyńcy - wyżej stojącego w hierarchii aksjologicznej; człowieka pry­

mitywnego - bliżej naszej złożoności usytuowanego. Jest praw ­ dziwie obcy, zwyczajny obcy, zwyczajnie spotykany w niezwy­

czajnej wyprawie, bo na jego terytorium .

Do takich obcych się przywykło w Europie podróży. Obcy powinien być „tam ” daleko, dokąd się udajemy, nie zaskakuje nas, że tam jest, obcy z Hebanu nie zaskakuje. Odbywa się to zgodnie z europejską m arszrutą na mocy idei i imperatywu

„w stronę innego”. Ciekawi więc inny. Ciekawi obca geom etria dróg, którą podąża inny i którą Kapuściński wielokrotnie opi­

suje, na przykład w takim fragm encie H ebanu: „[...] cała ta zawiła geometria, której co praw da nie umiałem rozszyfrować, ale k tó ra była jak im ś stałym nieruchom ym elem entem na pow ierzchni sawanny, teraz sam a się szam oce i dryfuje”27.

I pyta: „Dokąd ciągnie nas uwikłanych i miotających się w jej splotach?”28 Ciekawi obcość przez fakt, że jest „ruch, tłoczno, gwarno, życie toczy się na ulicy”, że „na jezdni samochody wmie­

szane w tłum ludzi”, że wszystko przem ieszcza się razem -

„przechodnie, auta, rowery, wózki tragarzy, jakieś krowy i kozy”, że jednoczy się wszystko „wzdłuż całej ulicy - życie domowe i gospodarcze”29. Od tej ruchliwej ulicy Akry w Ghanie tylko krok do przestrzeni targow iska. Nie bez przyczyny ta m etafo­

ra targu tak przyjęła się w antropologii na opisanie dzisiejsze­

go świata, ale trzeba pam iętać, że targ, jako tekst kultury, nie­

ustannie pozostaw ał w zainteresow aniach antropologów30.

Ciekawi więc i Kapuścińskiego targ z innymi regułam i spo­

łecznymi i param etram i antropologicznymi, do których przy­

27 R. K a p u ś c i ń s k i : H eban..., s. 51.

28 Ibidem.

29 Ibidem, s. 9-10.

30 Zob. C. G e e r t z: Suq: the B azaar E conom y in Sefrou. In: I d e m: M ean­

ing and Order in M oroccan Society. Three E ssays in Cultural A nalysis. Cam­

bridge 1979, s. 123-313.

Poddanie się obcości 1 4 5

wykliśmy. Ciekawi doświadczanie obcości sprzedających, ku­

pujących, wędrujących, czekających w przestrzeni targowiska.

Ciekawi świat rekwizytów, który postrzegany jest właśnie jako decorum. Ciekawi i w łasne doświadczanie, jako tego, który za radą tubylca kupuje pęk piór koguta, który przem ierza obce przestrzenie. Jak na tym zdjęciu (fot. 1), zrobionym przez Ka­

puścińskiego, kiedy obcość zostaje zauważona, i dlatego uchwy­

cona, nie jest rażąca, egzotyczna, a raczej pochłonięta sobą, zapracow ana w rytmie targow ego dnia. Ale obcość nie tylko

cona, nie jest rażąca, egzotyczna, a raczej pochłonięta sobą, zapracow ana w rytmie targow ego dnia. Ale obcość nie tylko

Powiązane dokumenty