„W Słońce” ukazało się jeszcze dwa. W roku 1938 – nr 4 i w roku 1939 – nr 5.
Julia Hartwig: Warto wspomnieć o cza-sopiśmie „W Słońce”, piśmie międzyszkol-nym, gdzie debiutowałam kilkoma, pożal się Boże, wierszykami. [...] Naprawdę nie było się czym chwalić. Niewiele wiedzia-łam wówczas o poezji współczesnej i pró-bowałam pisać, nie mając żadnej kultury literackiej. W piśmie tym dużą rolę ode-grał Pleśniarowicz, postać w ówczes-nym środowisku literackim legendarna.
On chyba jeden tylko z zespołu redak-cyjnego wiedział, co to jest awangarda.
I pisywał bardzo awangardowe wiersze w stylu Czechowicza, bardziej jednak idąc za techniką niż za duchem tej poezji. Po-tem zupełnie zaprzestał pisania.4 Stefan Piotrowski,
Lotni-cy, linoryt. „W Słońce” nr 1, marzec-kwiecień 1933.
Pismo w zbiorach Biblio-teki Narodowej.
3 Rozmowa Jerzego Pleśniarowicza z Józe-fem Łobodowskim,
„W Słońce” nr 3 (4), kwiecień 1937, s. 5-7.
4 Ciekawość świata, rozmowa Agaty Koss z Julią Hartwig, „Kresy”
nr 1, 1997, s. 115-116.
Pismo zaczęło wychodzić w marcu 1932 roku, a jego ostatni, 11. numer pochodzi z kwietnia 1934. Do numeru 5. redaktorem naczelnym był Józef Łobodowski. Od tego numeru zastąpił go Józef Falandysz. Szósty numer „Trybuny” został skonfi skowany za wiersz Łobodowskiego Słowo o prokuratorze.
Do numeru 9. adres redakcja mieściła się przy Krakowskim Przedmieściu 70. W nu-merze 9. widnieje informacja, że redakcja mieści się przy ul. Staszica 7. W kolejnym numerze (marzec 1934) podany adres: Sta-szica 6. W „Trybunie” ukazywało się bardzo dużo reklam lubelskich sklepów i restauracji.
Omówimy kilka najciekawszych numerów tego pisma.
Nr 1, 1 marca 1932
Podtytuł: „pismo młodej demokracji wycho-dzi 1-go i 15-tego każdego miesiąca”. Numer otwiera artykuł wstępny O nową cywilizację będący rodzajem manifestu. Znajdujemy w nim m.in. takie słowa:
Od nas, od naszej dobrej woli, wysiłku intelektualnego i mięśni zależy, aby [...]
przyszłość była lepszą od ciemnego dnia wczorajszego, aby następne pokolenia zasłużyły wreszcie w pełni na nazwę lu-dzi, aby człowieczeństwo, poniewierane tak długo, zatryumfowało nareszcie.
W tym numerze ukazał się tekst Józefa Ło-bodowskiego Serce za barykady.
Józef Łobodowski: To było pierwsze moje wystąpienie wzywające do zgody między Polakami a Ukraińcami. Oczy-wiście ten artykuł wywołał tylko obu-rzenie ze strony polskiej.5
numeru „Trybuny”. Ta i po-zostałe ilustracje w tym rozdziale pochodzą z eg-zemplarzy pisma w zbio-rach WBP im. H. Łopaciń-skiego.
ctwa” znajduje się omówienie tomiku wier-szy Józefa Czechowicza Ballada z tamtej strony autorstwa Józefa Łobodowskiego (podpis: „jł”):
Nowy tom Czechowicza jest nowem ob-jawieniem czystej i bujnej poezji. W po-równaniu z Dniem jak codzień bardziej chyba jednolity i zwarty, odcina się od przeciętnej produkcji wierszowanej nie tylko wytrzymaniem strony formalnej, o co teraz bywa najłatwiej, ale przedew-szystkiem niesłychanem napięciem
poe-Kazimierz Pieniążek, Do-minikany, drzeworyt. „Try-buna” 1932, nr 5.
5 Rozmowa z Józefem Łobodowskim, „Spot-kania” nr 33-34, 1987, s. 202.
tyckiej wyobraźni. To jest już inny świat, gdzie migotliwe skrawki rzeczywistości są pretekstem nie celem, a słowa unoszo-ne głębokim nurtem wzruszeń brzmią, jak fujarkowe echo z „tamtej strony”. Wy-różniłbym monotonnie senne Przez kresy, Samobójstwo i cudowny w swej niesamo-witej śpiewności wiersz tytułowy.
Czytelnik przyzwyczajony do poety-zującej pianki, do werbalizmu i łatwej gadatliwości przejdzie do porządku dziennego nad tą książką, inny znajdzie cały świat przeżyć i wzruszeń zamknię-ty w patezamknię-tycznie skromnych poezjach Czechowicza.
W „Notach” znajdujemy ciekawą zapowiedź:
W bieżącym miesiącu w jednym z kin lubelskich odbędzie się pierwszy w Lub-linie pokaz fi lmu artystycznego. Pro-jektowane jest wyświetlenie Romansu sentymentalnego Eisensteina i Symfonii fabrycznej Irensa. Pokaz ten odbędzie się staraniem warszawskiego towarzy-stwa miłośników sztuki fi lmowej pt.
„Start” i redakcji „Trybuny”.
Niestety do zapowiadanego pokazu nie do-szło. Dowiadujemy się o tym w następnym numerze (nr 4, 20 kwietnia): „Pokaz fi lmu artystycznego sygnalizowany przez nas w poprzednim numerze «Trybuny», niestety, nie odbędzie się ze względu na to, że ...fi lmu nie można wypożyczyć.”
W trzecim numerze „Trybuny” umieszczo-na jest wklejka z intrygującym rysunkiem Czesława Stefańskiego przedstawiającym Bramę Krakowską.
Nr 6, 1 czerwca 1932
Numer ten został skonfi skowany za wiersz Łobodowskiego Słowo o prokuratorze. W tym czasie Łobodowskiego nie było już w redakcji
„Trybuny”. W dziale „Nowe wydawnictwa”
znajdujemy w nim drugą już, tym razem niepodpisaną, recenzję tomu Józefa Cze-chowicza ballada z tamtej strony:
Po dwóch pierwszych tomikach: kamień i dzień jak co dzień czarujących śmiałą i świeżą dojrzałością treści i formy, uka-zała się trzecia książka J. Czechowicza:
ballada z tamtej strony. Tutaj krzywa interesującej twórczości Czechowicza wznosi się stromą linią jeszcze wyżej, niźli w poprzednich tomach. Wyżej – tak gdy chodzi o wyraz wewnętrzny, jak i stronę czysto formalną.
Enigmatyczna treść duszy Czecho-wicza szuka szczęśliwie właściwego sobie wyrazu w mistycznie wygiętej składni zdań, w sumie układających się w odrębną, zamkniętą w sobie, skoń-czenie piękną architektonikę wiersza.
A – od wewnątrz? – Zagęszczona, aż do utraty tchu, atmosfera prawdziwej,
Na sąsiedniej stronie:
Okładka pierwszego nu-meru „Trybuny”. Autor: Jan Samuel Miklaszewski.
Czesław Stefański, Brama Krakowska, rysunek piór-kiem. „Trybuna” nr 3, 1932.
tragicznej w swem natężeniu poezji, atmosfera, w kolorze i zapachu przy-pominająca wieczorne majowe niebo, rozświetlone niespodziewanie bły-skawicami metafor, ukazujących nam na chwilę zawrotną otchłań i piękno prawdziwej poezji.
Książka J. Czechowicza jest wyjąt-kowo rzadkim i pięknym zjawiskiem w skłóconym bałwanami i morzu fra-zeologii pseudopoetyckiej.
Nr 7, 15 października 1932
W tym numerze „Trybuny” w tekście „Od re-dakcji” czytamy:
Jako organ lubelski młodej demokra-cji chcemy nawiązać do tradydemokra-cji sprzed kilkunastu lat, gdy Lublin był jednym z żywych ośrodków postępowej myśli społecznej. […] „Trybuna” chce stać się tem ogniskiem dla młodej demokracji lubelskiej i ludzi dobrej woli.
Być może tym tekstem redakcja postanowiła odciąć się od radykalnego w treści wiersza Łobodowskiego Słowo o prokuratorze z nr 6,
„Trybuny”, który stał się przyczyną jego kon-fi skaty. W 7. numerze „Trybuny” znajdujemy informację, że „wyszedł pierwszy numer mie-sięcznika «Barykady» pod redakcją Józefa Łobodowskiego”.