• Nie Znaleziono Wyników

Sąsiedztwo polsko-niemieckie należy do najstarszych, najbardziej intensywnych, a jednocześnie do najbardziej upolitycznianych, prze­ kłamywanych i przemilczanych w historii naszego kontynentu. Owo wielowiekowe, ponadtysiącletnie sąsiedztwo nie tylko „obok siebie”, lecz również - a może przede wszystkim - „pośród siebie” zaowoco­ wało widocznymi do dziś świadectwami szeroko pojętej kultury nie­ mieckiej na terenie obecnej Polski, tak materialnej, jak i niematerialnej. Jako początek tego „aktywnego” sąsiedztwa przyjąć należy chry­ stianizację kraju i związane z nią powstawanie i rozwój klasztorów, które - jak np. klasztory cysterskie - stawały się centrami postępu w zakresie rolnictwa, gospodarki i kultury. Zarów no książęta, zakon­ nicy, wyższe duchowieństwo, ja k i szlacheccy właściciele posiadłości ziemskich zainteresowani byli uzyskiwaniem coraz wyższych docho­ dów. W tym celu konieczne było stworzenie i zagospodarowanie no­ wych terenów uprawnych - karczowanie lasów i osuszanie mokra­ deł - a także wprowadzanie nowych, sprawdzonych na Zachodzie, struktur, metod i technik, przede wszystkim zaś sprowadzenie stam­ tąd nowych osadników na słabo dotychczas zaludnione tereny. Cóż bowiem z posiadania ogromnych terytoriów, kiedy nie ma na nich kto pracować... Zapewnione„gościom " (jak ich często zwano) książęcymi dekretami (1201 - książę H enryk I Brodaty dwadzieścia lat później lat później książę opolski Kazim ierz etc.) daleko idące przywileje pozwo­ liły na zintensyfikowanie osadnictwa na Śląsku, Pomorzu, a następnie w Wielkopolsce i na innych, rdzennie polskich ziemiach.

W tym samym czasie dochodzi do coraz częstszej lokacji miast na prawie niemieckim, nierzadko obok istniejących ju ż osad, rów­ nież o charakterze miejskim. M iasta zmieniają swój wizerunek, który w wielu przypadkach zachował się do dzisiaj - wielkie prostokątne rynki z ratuszem pośrodku i odchodząca od niego sieć ulic, zamknięta obronnymi murami miejskimi.

W kwestiach prawnych i ustrojowych starsze miasta stawały się wzorem dla młodszych. Przykładem regulacji prawnych stało się mia­ sto M agdeburg — „prawo magdeburskie” gwarantowało miejski samo­ rząd z burmistrzem i rajcami na czele i własną, miejską jurysdykcję. O d Magdeburga prawo to przejęła N ysa (1220) i dwadzieścia dwa lata później Wrocław, od W rocławia Kraków (1257), a od Krakowa Lwów (1356) itd. W miarę upływu czasu prawa te były dostosowy­ wane do miejscowych warunków. W zmodyfikowanej formie jako „prawo chełmińskie” (Chełm no/Kulm ) czy „prawo średzkie” (Środa

Sląska/Neum arkt) w wiekach X V i X V I rozprzestrzeniło się w całej ówczesnej Polsce.

W prowadzenie owego „prawa niemieckiego" które w gruncie rzeczy stało się europejskim prawem miejskim, nie decydowało i nie świadczyło o pochodzeniu czy narodowości mieszkańców tychże miast. W ielonarodowościowy charakter polskich miast w prze­ szłości to niezaprzeczalny fakt, podobnie ja k złożony, nieustannie zmieniający się skład etniczny kraju, związany nie tylko ze zm iana­ mi granic i politycznymi sojuszami, lecz również z rozwojem nauki, rolnictwa, handlu, rzemiosła, a później przemysłu, emigracji z p o­ wodów religijnych, czy też migracji wynikających z przyczyn stricte ekonomicznych itd.

Przez ponad pięć lat byłem kuratorem projektu wystawienniczego „Podróż przez centrum Europy", prezentującego obrazy z podróży ba­ warskiego księcia Ottheinricha, odbytej na przełomie roku 1536 i 1537. Efekt tej podróży z Neuburga nad Dunajem, przez Pragę do K rako­ wa i dalej przez Wrocław i Frankfurt nad O drą do Berlina, a stamtąd przez Wittembergę i Lipsk do Neuburga — podróży wiodącej przez kraje ówczesnego centrum Europy - to pięćdziesiąt obrazów z wido­ kami siedemdziesięciu miast, zamków i rezydencji z terenu Bawarii, Frankonii i Górnego Palatynatu, Brandenburgii, Saksonii, Turyngii, Czech, Górnego i Dolnego Śląska oraz Małopolski.

W artość inform acyjna tychże wedut jest nie do przecenienia - pokazują one obraz miast u schyłku gotyku z pojawiającym i się pierw szym i elementami renesansowymi, pozwalając przeanalizo­ wać obraz środkowoeuropejskich m iast z tego okresu, dostarczają inform acji z zakresu historii architektury, techniki, średniowiecz­ nego sądownictwa itp.

Historia tej podróży dobitnie pokazuje, ja k mocne powiązania istniały wówczas w Europie Środkowej, ja k bliskie były więzi między ówczesnymi niemieckimi księstwami, królestwem Czech, księstwem śląskim i królestwem polskim. Były to powiązania dynastyczne łączą­ ce z sobą rody królewskie i książęce. Ortheinrich odwiedził w Krako­ wie Zygm unta Starego nie tylko jako polskiego króla, lecz również jako brata swojej babki Jadwigi, córki króla Kazim ierza Jagiellończyka i Elżbiety Habsburżanki, wydanej w 1475 roku za bawarskiego księcia Jerzego Bogatego. Królowa Elżbieta postarała się również o to, by jej cztery kolejne córki poślubiły książęta Rzeszy. I tak Z o fia (146 4-1512) poślubiła margrabię Brandenburgii Fryderyka, Anna (1476-1503)

137 N i e m i e c k i e d z i e d z i c t w o k u l t u r y w P o l s c e .

księcia pomorskiego Bogusława X , Barbara (1478—1534) księcia Sak ­ sonii Jerzego, a Elżbieta (148 3-1517) księcia legnicko-brzeskiego Fry­ deryka II. M ałżeństwa te połączyły dynastycznie rody od Bawarii do Bałtyku. Podobnie było w następnym pokoleniu w przypadku dzieci króla Zygm unta Starego: córkę Zofię (1522-1575) wydano za księcia Brunszwiku H enryka, Katarzynę (1526-1583) za króla Szwecji, a naj­ starszą Jadwigę (1513-1573) spotkał Ottheinrich w Berlinie jako żonę księcia Brandenburgii, Joachim a II. Bliskie były również powiązania między Jagiellonami i Habsburgami. Zygm unt August (1520-1572), od 1548 następca Zygm unta Starego, poślubił w pierwszym małżeń­ stwie Elżbietę (1526-1545) - najstarszą córkę czeskiego króla Ferdy­ nanda I, w trzecim zaś młodszą jego córkę Katarzynę (1533-1564)· Kraje Europy Środkowej łączyły nie tylko związki rodzinno- -dynastycze. Również na płaszczyźnie politycznej istniały powiązania, mające o wiele większe znaczenie. W 1525 roku hołd Zygmuntowi Staremu złożył szwagier Ottheinricha, książę Albrecht Hohenzol­ lern (1490-1568). W ten sposób lennem Polski stały się Prusy, utwo­ rzone z byłego państwa Zakonu Krzyżackiego. Śląsk natomiast, po układzie w Trenczynie (1335), stał się lennem Korony Czeskiej. Była to w pewnym sensie tylko polityczna formalność, gdyż ju ż wcześniej, w roku 1327 Jan Luksemburczyk zhołdował księstwa śląskie. Od 1471 do 1526 roku w Czechach panowali Jagiellonowie. W 1471 roku W ła­ dysław II, brat babki Ottheinricha Jadwigi, został koronowany na króla Czech i Węgier. Jego następcą został w 1516 roku zmarły bezdzietnie Ludwik. Siostra Ludwika, Anna, poślubiła w 1521 roku arcyksięcia Fer­ dynanda, późniejszego króla Czech i cesarza. Podczas podróży przez Górny Śląsk Ottheinrich przejeżdżał przez terytoria swego szwa­ gra Jerzego, księcia Brandenburgii-Ansbachu (1484-1543), zwanego również Jerzym Pobożnym, który jako zastaw przejął w 1526 roku posiadłości bohumińską (Bohumin) i bytomską (Bytom/Beuthen), a w roku 1532 księstwo opolsko-raciborskie (Opole/Opelln, Racibórz/ Ratibor). Poprzez swoje małżeństwo z Jadwigą, księżniczką ziębicko- -oleśnicką (Ziębice/M iinsterberg, Oleśnica/Oels) (1508-1531) książę Jerzy skoligacony był ze śląskimi Piastami.

To tylko dwa pokolenia, tę „wyliczankę" zaś można kontynuować prawie w nieskończoność.

Tych kilka przykładów pozwala jednak zobaczyć, ja k bardzo bli­ skie sobie są tradycje Niemiec i Polski i jak głębokie historyczne ko­ rzenie je łączą.

i 3 8 Thomas Schulz

i M arek Z y b u r a , N ie m c y w Polsce, W r o ­ cław 2 0 0 1, s. 5.

„Długi jest poczet Niemców i Polaków niemieckiego pochodze­ nia, którzy podczas tysiaca lat naszych wspólnych dziejów wnieśli d o ­ niosły i trwały wkład do polskiej kultury narodowej. O ich etnicznych korzeniach należy pamiętać nie dla hodowania w sobie kompleksów (czy też chęci przypodobania się możnemu sąsiadowi zza O dry), lecz dlatego, że po pierwsze świadczy to o niemieckiej fascynacji Polską i polskością, po drugie dowodzi historycznego, acz nacjonalistycznie w podświadomość spychanego faktu, iż monoetniczne kultury naro­ dowe są w tej części Europy fikcjąT.

Rezultatem tworzenia więzi dynastycznych, oprócz skutków poli­ tycznych, był między innymi dalszy transfer urzędników, fachowców, duchownych, uczonych, architektów i artystów. Ich twórczość - z a ­ bytki architektury i techniki, dzieła sztuki, obiekty rękodzieła arty­ stycznego, utwory muzyczne i literackie - coraz częściej postrzega­ my jako „wspólne dziedzictwo kultury”, i to na obszarze całej Europy Środkowej i W schodniej.

Zagadnienie niemieckiego dziedzictwa kulturowego w Polsce jest tematem skomplikowanym, wieloaspektowym, uwarunkowanym h i­ storycznie - o wiele bardziej złożonym, niż w innych krajach Europy Środkowej. Granice Polski w ciągu ostatniego tysiąclecia zmieniały się ustawicznie, podobnie ja k sytuacja polityczna kraju - od krystalizo­ wania się konturów nowoczesnego państwa w X i X I wieku, poprzez Rzeczpospolitą Obojga N arodów - państwa federacyjnego złożone­ go z Korony Królestwa Polskiego i W ielkiego Księstwa Litewskiego, państwa rozciągającego się na większości terytorium dzisiejszej Pol­ ski, Litwy, Białorusi i Ukrainy, a częściowo także Łotwy, Estonii, R o ­ sji, Mołdawii i Słowacji — po ostateczną utratę państwowości na sto dwadzieścia trzy lata w efekcie trzeciego rozbioru Polski w roku 1795. A potem pierwsza i druga wojna światowa i ich konsekwencje...

Dzisiejsze granice Polski ustalone zostały na mocy układów w Ja ł­ cie i w Poczdamie, po drugiej wojnie światowej, największej w dziejach katastrofie, nie tylko w stosunkach polsko-niemieckich. Rok 1945 to jednocześnie punkt wyjścia dla nowego politycznego i geograficzne­ go porządku w Europie, z którego konsekwencjami - historycznymi i ideologicznymi - zmagamy się do dzisiaj.

W wyniku ustaleń jałtańsko-poczdamskich Polska straciła około jednej trzeciej swego terytorium na wschodzie, zaanektowanej przez Zw iązek Sowiecki, jako rekompensatę otrzymała ziemie należące przed wojną do Niemiec (Śląsk, Pomorze, wschodnia Brandenburgia,

1 3 9 N i e m i e c k i e d z i e d z i c t w o k u l t u r y w P o l s c e ,

część Prus W schodnich i Zachodnich), stanowiące jedną trzecią tery­ torium nowego państwa. Znaczy to, że w granicach obecnej Rzeczy­ pospolitej Polskiej, oprócz obszarów rdzennie polskich, znajdują się tereny mające krótsze lub dłuższe historyczne powiązania z Polską, które jednak przez setki lat nieprzerwanie należały do Niemiec bądź - precyzyjniej mówiąc — do jednego lub kilku państw niemieckich, jak na przykład Śląsk, który jedynie w latach 18 71-1945 był częścią R ze­ szy Niemieckiej, wcześniej, zaledwie przez kilkadziesiąt lat należał do Prus. We wczesnym średniowieczu zamieszkały przez Słowian Śląsk należał do Polski, potem do Czech. Od X I II wieku zarówno Śląsk, jak i Czechy politycznie i kulturalnie zaczęły podlegać wpływom niemiec­ kim. O d wieku X V I Śląsk należał do Austrii rządzonej przez katolic­ kich Habsburgów i rozwijał się w świecie form charakterystycznych dla Czech, Austrii, południowych Niemiec, a nawet północnych W łoch.

Jaki jest zatem ten Śląsk kultury i sztuki? Polski, niemiecki, cze­ ski, austriacki, jeszcze inny? A może po prostu śląski? Europejski czy właśnie środkowoeuropejski? Podobnie rzecz się ma z Gdańskiem czy byłymi Prusami W schodnim i. Inaczej z takimi regionami, które w hi­ storii, oprócz kilkudziesięcioletnich zależności lennych, do 1945 roku nie miały z Polską nic bądź niewiele wspólnego, ja k na przykład obec­ ne Pomorze Zachodnie ze Szczecinem czy Ziem ia Kłodzka.

Problem niemieckiego dziedzictwa na tych właśnie terenach trzeba rozpatrywać inaczej niż problem niemieckiego dziedzictwa na ziemiach rdzennie polskich, ja k na przykład w Poznaniu, gdzie wpływy kultury niemieckiej wynikające z ruchów osadniczych były obecne ju ż w średniowieczu, wzmocnione potem przez chyba jedyną w historii„kolonizację na zaproszenie” - zasiedlenie wsi poznańskich w latach 1719 -1759 przez osadników z okolic Bambergu (bambry po­ znańskie). Po II rozbiorze Polski, w roku 1793» W ielkopolska z Pozna­ niem stała się częścią Prus. Ten „zaledwie" studwudziestopięcioletni okres wpłynął na dzisiejszy obraz miasta stworzony z jednej strony przez zdrową polsko-pruską konkurencję (gmachy obu teatrów - nie­ mieckiego i polskiego), z drugiej zaś przez propagandową architek­ turą, która miała zademonstrować pruskie panowanie na wschodzie (zamek cesarski i otaczające go budynki, czyli „forum cesarskie") - obiekty, z których interpretacją Poznań ma problemy do dziś.

We wstępie do wydanej w 2001 roku książki Wspólne dziedzictwo. Das gemeinsame Kulturerbe omawiającej i dokumentującej polsko- -niemiecką współpracę w dziedzinie poznania i ochrony zabytków

140 Thomas Schulz

profesorowie Andrzej Tomaszewski i Dethard von Winterfeld piszą: „Podstawą naszej współpracy jest przekonanie o wspólnocie dziedzic­ twa historii, zmaterializowanego w krajobrazie kulturowym naszych krajów, sąsiadujących od ponad tysiąclecia w sercu europejskiego kon­ tynentu. Przekonanie to nakłada na nas obowiązek podwójnej odpo­ wiedzialności: wobec prawdy historycznej, do której chcemy uczciwie dotrzeć wspólnym wysiłkiem badawczym, i wobec źródeł historycz­ nych, które tę prawdę poświadczą - zabytków kultury i sztuki. One to mają służyć z kolei obecnym i następnym pokoleniom w umacnianiu tożsamości kulturowej, ta zaś stanowić może podstawę do tworzenia i krystalizowania się, odgrywającej coraz istotniejszą rolę, tożsamości regionalnej, wspólnej dla sąsiadów, niezależnie od ich narodowości, języka czy wyznania".

Zdania te to wskazanie pewnego kierunku myślenia (i działania), który coraz powszechniej zdobywa sobie akceptację. Ostatnia wojna spowodowała niewyobrażalne straty wśród dóbr kultury w Polsce, szczególnie dramatyczne były jednak dzieje dóbr kultury na ziemiach zachodnich i północnych, przez komunistyczną propagandę zwanych „ziemiami odzyskanymi”. Obiekty zabytkowe uległy tu zniszczeniu nie tylko w wyniku działań wojennych, lecz również w efekcie powo­ jennego, świadomego niszczenia przez Arm ię Czerwoną poszczegól­ nych obiektów, ja k i całych miast (Gdańsk, Legnica), w wyniku spon­ tanicznej, a później zorganizowanej degradacji i dewastacji krajobrazu kulturowego, niszczeniu i usuwaniu widocznych znaków obecności niemieckiej na tych terenach, czy wreszcie w ramach akcji pozyski­ wania materiału budowlanego dla odbudowy Warszawy. Doszczętnie zniszczono wtedy zabytkowe centrum miasta Nysy, czy też dziewięt­ nastowieczną (bo pruską) architekturę wielu innych miast.

Z obszarów tych wywożono masowo zabytki sztuki - z jednej stro­ ny do Związku Sowieckiego jako zdobycz wojenną, z drugiej do War­ szawy i innych „prawdziwie polskich" miast. Ten proces zawłaszczenia i jednocześnie prawie natychmiastowego propagandowego odrzucenia, czy wręcz eliminacji, proces uporczywej afirmacji siebie i tego, co„swoje", negujący to, co inne, obce, trwał przez wiele powojennych lat z okre­ ślonymi konsekwencjami dla krajobrazu kulturowego. Społeczna po­ trzeba spolszczenia tychże krajobrazów, przysłonięcia ich niemieckości, była spontaniczna, bardzo silna i psychologicznie zrozumiała. Trzeba było bowiem jak najszybciej uznać te tereny za swoje, by zapuścić tu korzenie. Polityka państwa i jego propaganda polityczna wyjątkowo

1 4 1 N i e m i e c k i e d z i e d z i c t w o k u l t u r y w P o l s c e .

współbrzmiała z tym zrozumiałym, głęboko ludzkim dążeniem. N ie­ stety, argumenty komunistycznej, antyniemieckiej i antypruskiej pro­ pagandy przetrwały do dzisiaj, odbijając się niezdrową czkawką w ar­ gumentacjach, między innymi tzw. polityki historycznej.

Inny proces - nazywam go „procesem umojenia" - rozpoczął się z początkiem lat siedemdziesiątych, nie bez problemów. Z w ią za ­ ny był on z coraz powszechniejszym i intensywniejszym rozwojem świadomości regionalnej, szczególnie po roku 1989. Coraz istotniej­ sza stawała się sprawa „mojego miejsca na ziem i”, małej ojczyzny, aury czasu minionego, intym ności i indywidualności miejsca, domu, ulicy, miasta, okolicy. „Umojone” zostaje to, co dotychczasowa pro­ paganda odrzucała jak o zdecydowanie negatywne, bo obce - bo pru­ skie lub niemieckie. D ziedzictwo obcego, innego, staje się „moim", które przekazać muszę dalej - współczesnym oraz tym, którzy przyjdą po nas. Bo „umojenie" to droga do stworzenia uniwersum łączącego cztery elementy: krajobraz, emocje, czas i człowieka.

Proces ten trwa, oczywiście z różną intensywnością w poszczegól­ nych regionach Polski, W idoczny jest we współczesnych realizacjach teatralnych (Legnica, Szczecin), w wielu projektach artystycznych i muzealnych, czy też w literaturze, szczególnie w tzw. literaturze po­ granicza takich autorów ja k Stefan Chwin, Paweł Huelle, Olga Tokar­ czuk, A rtur D. Liskowacki, odkrywających i interpretujących na nowo przeszłość swoich miast i regionów. Chciałbym zwrócić uwagę na wrocławskiego autora M arka Krajewskiego i jego cieszące się ogrom­ ną popularnością powieści kryminalne z radcą kryminalnym Eberhar- dem Mockiem w roli głównej. O swej pracy autor mówi: „Odkrywam zaginiony świat w Bibliotece Uniwersyteckiej, gdzie studiuję mapy, księgi adresowe, gazety i opracowania historyczne. Powstaje z tego wybiórczy — z konieczności — obraz realiów dnia codziennego w daw­ nym Wrocławiu". N ic dziwnego, że spotyka się miłośników Mocka, szukających z książką Krajewskiego śladów dawnego, międzywojen­ nego Breslau na ulicach i placach polskiego dziś W rocław ia... N ie ­ wymuszona edukacja historyczna poprzez popularną powieść krym i­ nalną - niejedna środkowoeuropejska metropolia marzy z pewnością o swoim M ocku i związanej z nim promocji miasta.

Literatura to zresztą specyficzne dobro kultury, specyficzne, bo Z natury hermetyczne. Dzieła architektury i sztuki widać, natomiast nieprzetłumaczone dzieło literackie nie egzystuje w świadomości in­ nego narodu. Po wydaniu przez Niemieckie Forum Kultury Europy

1 4 2 Thomas Schulz

Środkowej i Wschodniej literackiego przewodnika po Wrocławiu (L i­ terarischer Reiseführer Breslau, 2004) postanowiliśmy wraz z wrocław­ skimi germanistami przedstawić tę książkę właśnie we Wrocławiu. Z a ­ mierzona prezentacja rozrosła się do czterodniowej, polskojęzycznej konferencji pod tytułem „Wrocław literacki”, której pokłosiem jest książka pod tym samym tytułem, pierwsze i jedyne dotychczas wydane po polsku kompendium na temat literatury wrocławskiej i o W rocła­ wiu, bez dzielenia jej na łacińską, niemiecką czy polską.

Idziemy dalej tą drogą - w ubiegłym roku ukazał się literacki przewodnik po Gdańsku. Gdańsk-Danzig-Gdunsk to także dobro wspólne, a Giinter Grass jest dziś tak samo pisarzem niemieckim, jak i gdańskim. I nie ma w tym sprzeczności. Tak samo jak w tym, że Ernst Theodor Amadeus Hoffmann ma dziś swój festiwal w Poznaniu, A n ­ gelus Silesius nagrodę swego imienia we W rocławiu, Benjamin Bilse, praojciec Berlińskich Filharmoników (Berliner Philharmonisches O r­ chester), jest dumą Legnicy, Andreas Gryphius — Głogowa, Mikołaj Kopernik i Samuel Bogumił Linde Torunia, H erder Morąga etc., etc. Pozytywne przykłady można by mnożyć - poczynając od zna­ komitej współpracy polskich i niemieckich historyków, historyków sztuki, konserwatorów zabytków, literaturoznawców, muzykologów, poprzez działalność wielu polskich i niemieckich fundacji, z Fundacją W spółpracy Polsko-Niemieckiej na czele, poprzez wspólne inicjaty­ wy instytucji kulturalnych do inicjatyw na szczeblu lokalnym, regio­ nalnym. Pozostaje pytanie: jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego ciągle jeszcze jest tak źle? Dlaczego jeszcze iskrzy w sąsiedzkich stosunkach?

Przyczyn jest wiele, a zawarty w tytule mojego wystąpienia znak zapytania nie znalazł się tam przypadkiem. Jego obecność spróbuję uzasadnić na kilku jedynie przykładach.

W obrazie miast i miasteczek zachodniej i północnej Polski - dawnych Prus Zachodnich i W schodnich - widoczna jest, a nierzad­ ko dominuje charakterystyczna architektura dawnych pruskich bu­ dynków administracyjnych wybudowanych po 1871 roku, budynków pocztowych, ratuszy, szkół, banków czy nawet charakterystycznych, znikających niestety, drogomistrzówek. N ie udało się tego krajobrazu (do końca) „odpruszczyć”, ja k to postulowano na ogólnopolskiej kon­ ferencji konserwatorów w 1948 roku, ale z pruskim dziedzictwem kul­ turowym nie pogodzono się w Polsce chyba do dziś - to temat, który ciągle uwiera, z którym nie bardzo wiadomo co zrobić, jak je w zgo­ dzie z obowiązującą political correctness interpretować. Wystarczy

1 4 3 N i e m i e c k i e d z i e d z i c t w o k u l t u r y w P o l s c e . .

w miarę uważnie przeanalizować strony internetowe miast zachodniej i północnej Polski, szczególnie witryny zajmujące się historią tychże miast. Traktowanie ich niemieckiej przeszłości często, ciągle jeszcze zbyt często, przypom ina przysłowiowe podchodzenie do tematu „jak pies do jeża". Turystyczną atrakcją Poznania jest Trakt Królewsko- -Cesarski, obejmujący pięćdziesiąt jeden zabytkowych obiektów. W założeniu m iał dokumentować spójną wizję historii miasta, a stał się kością niezgody — radni partii Prawo i Sprawiedliwość zarzucali władzom miasta i autorom projektu „nadmierne" eksponowanie nie­ mieckich wątków historii Poznania. Jeden z nich, późniejszy senator, zaproponował wręcz niewłączanie do projektowanej trasy obiektów 0 niemieckiej proweniencji. Trzeba by zacząć od zignorowania Złotej Kaplicy w poznańskiej katedrze - mauzoleum twórcy państwa pol­ skiego M ieszka I i pierwszego króla Polski Bolesława Chrobrego. Jego autorem jest bowiem niemiecki rzeźbiarz Christian Daniel Rauch. Rozsądek na szczęście zwyciężył. To niedawna przeszłość - połowa 2007 roku.

W notce na temat Szczecina zamieszczonej w broszurce rekla­ mowej jednego z najbardziej renomowanych tamtejszych hoteli czy­ tamy: „H istoria Szczecina to odzwierciedlenie kulturalnej historii Polski" (sic!). A na kamieniu pamiątkowym, ustawionym w 2005 roku w centralnym punkcie miasta, na placu Rodła czytam „Przed sześć­ dziesięciu laty wróciła tu Polska”. Szczecińscy historycy pytani o ową radosną„historyczną twórczość" dziwnie milczą, tym samym - nolens volens - akceptując taką, a nie inną, oficjalną interpretację przeszłości swojego miasta. C zy i kiedy „umojony" zostanie Szczecin z wszelkimi tego konsekwencjami — czy kiedyś jego mieszkańcy będą gotowi za­ akceptować fakt, że„ich" pomorski książę Kazim ierz z rodu Gryfitów walczył pod Grunwaldem po stronie Krzyżaków, a jego giermek w rę­ czał polskiemu królowi W ładysławowi Jagiełło jeden z owych owia­ nych legendą „nagich mieczy"? Czy kiedykolwiek gotowi będą uznać zaangażowaną w rozbiory Polski rosyjską carycę Katarzynę W ielką za swoją „rodaczkę", jako że w Szczecinie urodzoną?

Szczecin to miasto szczególne. Jego przeszłości - i tej dawnej, 1 tej najnowszej - nie można porównać z praktycznie żadnym innym polskim miastem. Sposób traktowania własnej, bardzo europejskiej - słowiańskiej, pomorskiej, hanzeatyckiej, szwedzkiej, brandenburskiej, pruskiej, francuskiej i niemieckiej przeszłości oraz polskiej teraź­

Powiązane dokumenty