• Nie Znaleziono Wyników

Wielu czytelników tej recenzji wspomi­

na ze wzruszeniem powieść Edmunda Ami­

cisa Serce. Napisana w pierwszych latach po zjednoczeniu Włoch, często odwołuje się do patriotyzmu i braterstwa, wartości, które by­

ły bardzo cenione.

Jak wszyscy pamiętamy, konstrukcja książki ma formę pamiętnika i obejmuje rok szkolny z życia bohatera, którym jest uczeń szkoły elementarnej, Henryk Bottini. Ojciec chłopca jest urzędnikiem państwowym , Henryk ma jeszcze starszą siostrę, z racji róż­

nicy wieku bardziej mentorkę niż towarzysz­

kę zabaw. Oprócz dziesięciu rozdziałów (ty­

le twa rok szkolny) powieść zawiera krótkie opowiadania, rodzaj dużych wypracowań, jakie każdy uczeń musiał co miesiąc napi­

sać dla nauczyciela języka ojczystego, są to tzw. Opowiadania miesięczne. W wielu roz­

działach przewijają się też listy ojca (najczę­

ściej) lub matki i siostry Henryka, komentu­

jących jego zachowanie. Bohater znajduje je np. na nocnym stoliku lub na biurku, a ich treść skłania go do refleksji i zadumy.

Pomimo że akcja powieści toczy się w męskiej szkole, ja czytałam ją z wielkim zainteresowaniem i wzruszeniem, szczegól­

nie patriotyczne postawy bohaterów chwy­

tały mnie za serce. Do nich należy m.in. sce­

na, gdy nauczyciel wprowadza do klasy no­

wego ucznia, pochodzącego z ubogiego re­

gionu, jakim jest Kalabria, i mówi: Przyjmijcie go serdecznie, chłopcy, bo na tę chwilę, że m a­

ły Kalabryjczyk będzie się czuł w Turynie jak w domu, czekaliśmy wiele lat i tysiące W ło­

chów oddały za to życie. Jakże wiele zmieni­

ło się od czasu napisania tej powieści, a za­

razem jak bardzo jest ona aktualna! Inne są relacje między uczniem a nauczycielem i sy­

tuacja, w której nauczyciel wybacza ucznio­

wi jego postępek jednocześnie całując go w czoło, nie mogłaby zaistnieć. Jakże dale­

ko odeszliśmy od tych ideałów wychowaw­

czych, jakie reprezentowali panowie Perbo- ni i Crosetti czy też przedwcześnie zmarła nauczycielka najmłodszych klas. Wszyscy oni mają poczucie misji, wypełniając swoje obowiązki. Jednocześnie widać, jak ogrom­

nym uczuciem darzą swoich uczniów. Warto też zauważyć, że opisywana przez Amicisa szkoła jest nie tylko miejscem zdobywania wiedzy, ale też kształtowania postaw oby­

watelskich i prawdziwie demokratycznej równości szans. Do tej szkoły chodzą za­

równo uczniowie zamożni jak i ubodzy (vide mały Kalabryjczyk), a nawet z rodzin do­

tkniętych biedą i alkoholem. Wszystkich ich nauczyciel wspiera i motywuje do działania, wymagając tyle, ile to możliwe i chwaląc za wszystko, co osiągnęli. W tych działaniach wychowawczych nauczyciela wspierają ro­

dzice, karcąc swoje dzieci za wywyższanie się i zaniedbanie obowiązków.

Tytuł książki wiele mówi o relacjach uczuciowych między bohaterami, jest to powieść o miłości wielowymiarowej i w ie­

loaspektowej. Najwięcej uwagi autor po­

święca miłości rodzinnej, czyniąc to nie tyl­

ko poprzez opisy życia codziennego, także w niektórych opowiadaniach miesięcznych, takich jak M ały pisarczyk z Florencji, Przy ło ­ żu taty czy Od Apeninów do Andów. Rów­

nież lektura listów od ojca i siostry nie po­

zostawia czytelnikowi żadnych wątpliwo­

ści, jak dalece członkowie rodziny pragną wzajemnego dobra i czują się za siebie od­

powiedzialni. Widać to choćby w rozmo­

wie Henryka z Sylwią, starszą siostrą, któ­

ra uczula go na trudną sytuację finanso­

wą rodziny i sugeruje rezygnację z wym a­

rzonych prezentów (farby, wachlarz), aby ulżyć rodzicom i nie powodować swoimi za­

chciankami dodatkowych napięć w rodzin­

nym budżecie. Także listy ojca, który po­

rządkuje świat wartości Henryka, zwraca­

ją mu uwagę na zalety charakteru kolegów czy podkreślają zasługi nauczyciela, mówiąc o swojej dla niego wdzięczności. Jaka szko­

da, że tak często w spółcześni ojcowie, pochłonięci gonitwą za groszem, nie są tak obecni w wychowaniu swoich dzieci, a zwłaszcza synów.

Osobnym tematem jest ukazana przez autora miłość ojczyzny, a emocje, jakie to­

warzyszą poszczególnym rozdziałom, od­

wołują się do niedawnych zwycięstw i

przy-wołują postacie zasłużonych mężów stanu, znanych też i w Polsce. Wprawdzie dziś pa­

triotyzm walki ustępuje miejsca patrioty­

zmowi życia codziennego, ale tym bardziej powinniśmy podziwiać odwagę i poświęce­

nie małego Lombardczyka i rozumieć, dla­

czego żołnierze regularnego regimentu od­

dają mu honory wojskowe. Nic natomiast nie straciła na aktualności scena opowiadania M ały patriota z Padwy, gdzie bohater odma­

wia wsparcia finansowego od ludzi, którzy obelżywie wyrażają się o jego ojczyźnie.

Ciekawe i wartościowe poznawczo są przytoczone opisy obyczajowości, jak np.

fakt, że uczniowie młodszych klas chodzą w krótkich spodniach i dopiero założenie długich jest równoznaczne z dorosłością.

Współcześni rodzice, zmagają się z

nad-Rys. Leonia Janecka

mierną u swych dzieci fascynacją świętem Halloween. Warto przytoczyć list matki Hen­

ryka, która uwrażliwia go na duchowy w y­

miar tego święta, zalecając synowi wspo­

mnienie o ludziach, którym on sam wiele zawdzięcza, a nie może już im tego okazać.

W liście tym kilka razy pojawia się zwrot „po­

myśl, Henryku". Otóż to, nie chce nam się te­

raz myśleć, wolimy drogi na skróty.

Rys. Leonia Janecka

Czy dziś warto tę książkę wznawiać i czytać? Z pewnością tak, dobrze, iż zacho­

wała się ona w wielu bibliotekach. Tak nie­

wiele jest tekstów, które mówią o uczuciach, tak bardzo boimy się okazywać uczucia, niechże choć literatura nas wesprze - nie wstydźmy się tego.

Książka, przetłumaczona przez M a­

rię Konopnicką, nosi podtytuł Powieść dla chłopców. Kiedy zaczęłam ją czytać jako 11-latka, ten podtytuł bardzo mnie zaintry­

gował - zaczęłam czytać z wypiekami na twarzy, licząc, że dowiem się czegoś o chłop­

cach. I udało się; dowiedziałam się, że oni za­

wsze dotrzymują słowa. Życie szybko zwe­

ryfikowało tę wiedzę.

Alina Zielińska

g a ł g a n k o w a b a l b is ia

Szczękają błyszczące nożyczki. M iga ostra igła. Tam i sam. Aż naraz ze skrawków i gałganków robi się trykotowy tułów i rę­

ce, i nogi. Na różowej twarzy wyskoczył no­

sek, trochę tylko perkaty. Na głowie wyrasta­

ją z czarnych jedwabnych nici lśniące war­

kocze. Strzępki czerwonego jedwabiu ułoży­

ły się w szeroką, fałdzistą spódniczkę'. - Tak w wielkim skrócie można opisać gałganko­

wą Balbisię. Nie była to jednak zwykła szma­

ciana lalka.

Oj, co to się działo! Nawet najstar­

si mieszkańcy ulicy Gołębiej nie pamięta­

ją takiej historii. A wszystkiemu jest winien pan Wątróbka. Gdyby nie zaczął gonić psa

„Apódziesz", Balbisia nie poznałaby Wicka - bardzo uczynnego chłopca, pana Cudzi- ka, malarza o wielkiej sławie, który malował

najpiękniejsze w mieście szyldy. Nie wierzy­

cie? Musicie koniecznie zobaczyć szyld pa­

na Wątróbki - wieńce serdelków otaczały

ró-Rys. K. M. Sopoćko

żowiutką szynkę. Świński ryjek uśmiechał się w wianku kiełbasy. Wprost ślinka płynęła do ust na tak apetyczny widok2. Muszę jesz­

cze dodać, że pan Cudzik namalował pięk­

ny portret Balbisi, wprawdzie zamiast czar­

nych, namalował jej rude włosy, ale i tak cud­

nie wyglądała.

Największą przyjaźnią Balbisia obda­

rzyła jednak dziadka z drewnianą nogą. Cho­

dził pomaleńku, dźwigając na plecach kata­

rynkę oraz niesamowite ptaszysko - zieloną, gadającą ludzkim głosem papugę Anasta­

zję. Dla dziadka Balbisia nauczyła się nawet tańczyć. Kiedy tylko usłyszała muzykę, coś ją naraz poderwało. Zatrzepotała rączkami, za- tupotała nóżkami i puściła się w taniec. Ach, co to był za walczyk!3

I co, przekonałam Was, że to nie była zwyczajna gałgankowa lalka? A jeszcze zdra­

dzę Wam sekret: Babcia Latkowska robi takie lalki, a mieszka na czwartym piętrze4.

1 Broniewska J., Historia gałgankowejBalbisi, Warszawa 1954, s. 13-14.

2 Tamże, s. 63.

3 Tamże, s. 56.

4 Tamże, s. 65.

Edyta Korepta

ścig a n ie rz e c z y w is to ś c i