• Nie Znaleziono Wyników

111 o pozw olenie na przyjęcie służby za granicą podczas pierwszej nadarzonej

w ojny nawet w takim razie, gdyby byt należał do grona profesorskiego szko­

ły rycerskiej; tern pohopniejszym byt do tego, gdy żadna posada nie krępo­

wała sw obody jego ruchów . W yczekiwał tedy wojny; gdy nie m ężna się by­

ło spodziewać, żeby Polska prowadziła jakąkolwiek w ojnę w tych czasach, czekał więc na spo so b n o ść odbycia praktyki wojennej za granicą.

Nie było w tern nic szczególnego, w yjątkow ego; owszem, było to tak prostem , że dziwićby się w ypadło, gdyby było inaczej, i za naszych czasów stara się każdy oficer, kształcący się na sam oistnego kom endanta, usilnie o to, żeby «powąchać prochu», nie uważając się za «skończonego» żołnierza, póki tego nie osiągnie; toteż gdy w e własnem państw ie trw a pokój, korzystają tacy oficerowie z nadarzonej w ojny pom iędzy państw am i innemi i (o ile pozwalają na to stosunki dyplom atyczne i polityczne) z pozwoleniem w łasnego rządu zaciągają się na obcą służbę — co odbyw a się w przeróżnych formach. Jeżeli jest to regułą w warunkach zwykłych, staw ało się niezbędnem w warunkach nadzwyczajnych ów czesnego oficera wojsk polskich. Armia ta miała być zre­

form owaną, doprow adzoną do tego, żeby się stać podobną do innych euro­

pejskich; potrzebow ała oficerów z praktyką w ojskow ą, nie z samą tylko wie­

dzą książkową — a skąd nabrać tej praktyki? Nieodzownem więc było, żeby pew na ilość naszych najzdolniejszych oficerów, tych, którzy mieli w ytw orzyć zaw odow y sztab i generalicyę z zaw odu, w ypraktykow ała to w armiach cudzo­

ziemskich.

Do liczby takich oficerów należał Tadeusz Kościuszko. Na próżnem oczekiwaniu zeszły mu lata 1774 i 1775, lata głębokiego pokoju. Jedyną w oj­

ną, prow adzoną w tenczas przez państw a europejskie, były chyba walki toczone przez Anglię bez ustanku od r. 1757 o podboje w lndyach W schodnich w Azyi.

Faktorye tam tejsze handlow e angielskie zaczęły się zmieniać w państw o o b ­ szerne, zwłaszcza odkąd lord Clive pokonał w spółzaw odnictw o francuskie i za­

garnął Bengalię. Dalsze walki w lndyach miały trw ać aż do r. 1784, ale nie przedstawiały żadnego zajęcia w ojskow ego dla oficera nie-angielskiego, które­

mu praktyka egzotycznej w ojny z przeciwnikiem nie posiadającym nawet uzbrojenia europejskiego, nie mogła być przydatna do niczego.

Nie mając służby publicznej, ograniczony do życia prywatnego, zajął się Kościuszko sprawami dom owem i; zresztą zająć się niemi musiał, bo... trzeba było z czegoś żyć. Do rachunków nie posiadał zamiłowania i cieszył się, że go starszy brat wyręcza w zarządzie ojcowizną, ciągle stanow iącą niepodzie- loną, w spólną własność. Źle, bardzo źle w yszedł na tern, a niebawem zebrał

* zapas doświadczenia, wystarczający zupełnie, żeby się wyleczyć z tej jedynej

bodaj jc?o wady, jaką bądźcobądź jest niechęć do rachunków gosp od arskichf w interesach sw oich czy cudzych. Należat nasz przyszły w ódz i pod tym względem do ludzi zdolnych wiecznie do czynienia p o stępów : unikający ra­

chunków Tadeusz Kościuszko, raz pouczony doświadczeniem , nie pozwolił nauczce pójść w las, jakoż rachunki jego późniejsze odznaczają się porzą­

dkiem w zorow ym i nigdy nikomu nie spraw iły kłopotu.

Ale w r. 1775 pierwszym śladem jego porachunków jest zrobienie długu, a mianowicie skrypt dłużny na 150 dukatów , pożyczonych od dziewierza Estki.

Czemu nie wziął od brata, z którym i tak miał i mieć musiał porachunki?

U Józefa Kościuszki nie było już czego tak dalece szukać: był zrujnowany.

Puścił się na spekulacye, mające zrobić go bogaczem, i przespekulował. Nie gospodarow ał on wcale w Siechnowicach. O ddał je w dzierżawę, a sam wziął na siebie w dzierżawę duże dobra episkopa unickiego łucko-brzeskiego, Tryszyn ze Szpanowiczami i O uzną w okolicy Brześcia Litewskiego.

Doszły w tamte strony walki konfederacyi barskiej z załogami i «komen­

dami» rosyjskiemi. Kiedy w r. 1769 zawiązywała się i w Brześciu konfede- racya z akcesem do barskiej, w pisał się Józef także do konfederatów. Korzy­

stając z dochow ania się do naszych czasów aktu brzeskiego tej spraw y, przy­

patrzmy się, jak się odbyw ało takie «przyłączenie» w ojew ództw a:

Akt ów brzmi w streszczeniu: «My senatorow ie, dygnitarze, urzę­

dnicy ziemscy, grodzcy, rycerstw o, szlachta, w szyscy obywatele w ojew ódz­

twa brześciańskiego... do zbaw iennego aktu Konfederacyi Barskiej przyłącza­

my się... za marszałka JWJP. Antoniego Buchowieckiego, skarbnika w oje­

w ództw a brześciańskiego obieramy, który po obraniu swojem nemine contra- dicente (gdy nikt się nie sprzeciwiał), in praesentia (w obecności) m nieJW JP.

Antoniego Horaina w ojew ody brześciańskiego... in eam iuravit rotham (przy­

sięgę wykonał w edług tej roty):... «ten urząd wiernie spraw ow ać będę, wiary świętej rzymsko-katolickiej i greckiej uniackiej praw ow iernej, rów ności szla­

checkiej i praw starodaw nych z Rzpltą skonfederow aną do ostatniej kropli krwi bronić będę... wraz z JPP. Konsyliarzami (Radcami konfederacyi) przysięgłymi».

Można było do konfederacyi przystępow ać osobiście, samem u z osobna, bez względu na sąsiadów ; ale konfederacya zyskiwała pow agę tylko od akce­

sów oficyalnych w ojew ództw , jako takich, a więc zebrań obywatelskich dane­

go w ojewództwa, odbytych w obecności urzędników w ojew ódzkich i z ich aprobatą.- Natenczas nie przystępow ał do konfederacyi ten lub ów sw oją o so ­ bą, lecz całe w ojew ództw o. Nie było to tak łatwo, bo jednom yślności prze­

cież nie bywało, to też zazwyczaj następow ało to natenczas, gdy konfederaci zbliżyli się wojując, a gdy przytem lepiej im się pow odziło; wtenczas mniej­

szość ograniczała się do tego, że na zjazd nie przyjechała, i w jej nieobecno­

113 ści uchwalało się «akces» jednomyślnie, bez czyjego sprzeciw u. Dużo jednak zmieniało się w takich akcesach zbiorowych, wojewódzkich, gdy konfedera­

tom zaczęło się źle dziać, a zwłaszcza gdy na ich miejscu zaczęły stać załogą w okolicy kom endy moskiewskie.

Zebranie brześciańskie uchwaliło gorliwie w ystaw ić pięć chorągw i kon­

nicy po 75 koni, na co ustaw iono zaraz po 150 złp. na każdego jeźdźca pła­

cy półrocznej.' Koszta pokrywało w ojew ództw o samo, opodatkow aw szy w tym celu «dymy» tj, dom y mieszkalne podatkiem nadzwyczajnym po 6 złp. półro­

cznie od katolików obojga obrządków , rzymskiego i grecko-unickiego — a na dysunitów i kalw inów nielicznych nakładając podatek podw ójny, po 12 złp Widzimy tu jakby w przekroju konfederacki tryb myślenia: patryotyzm, ofiar­

ność, ale konserwatyzm bezwzględny, obstający przy star.em praw ie i starym ustroju politycznym, a różnow ierców mierzyć chcący koniecznie miarką nie­

równą.

józef Kościuszko był oboźnym wojewódzkim konfederacyi, ale było to tylko tytułem ; większych działań wojennych w Brzeskiem nie było, a w pole z konfederatami Józef dalej nie pociągnął. Zapisanie się w ojew ództw a do kon­

federacyi nie znaczyło jeszcze, że się ma iść na w ojnę z hufcami Barszczan;

zobowiązyw ało to tylko do pospolitego ruszenia w razie, gdyby w ojew ództw o stało się w idow nią wojny, a przed tern ograniczało się do obowiązku dostar­

czania celom konfederacyi poparcia politycznego i pieniężnego. Jak widzie- iśmy, Brześcianie skąpymi na cele konfederacyi nie byli.

W r. 1772 weszła do kraju now a armia rosyjska, Komendy wrogie sta­

wały kwaterami przedewszystkiem po dobrach byłych konfederatów ; nietrudno się domyśleć, że pragniono zniszczyć materyalnie nie na ostatniem miejscu oboźnego brzeskiego. Dobra dzierżawione przez niego od episkopa unickiego zalali -kozacy i dzicy Baszkirowie, zwłaszcza, że biskup unicki był o sobą dla M oskwy jak najnienawistniejszą. Trwało to rujnow anie dó br kilka miesięcy, zanim nie uwolniła Józefa od ciężkich opałów protekcya ta sama, której Ta deusz zawdzięczał przyjęcie do szkoły kadeckiej: Sosnow skiego, pisarza pol­

neg o litewskiego.

Ten porzucił tymczasem «Familię». Ze zw olennika reform, pragnącego i spodziewającego się wyzyskać siły rosyjskie do odrodzenia państw a (jak s o ­ bie to pierwotnie wyobrażali Czartoryscy), stał się prostym służalcem rosyj­

skim; praw dopodobnie i przedtem służył Czartoryskim nie z przekonania, lecz w widokach osobistych z tego korzyści; gdy Czartoryscy spraw ę z dyploma- cyą sw oją w obec Rosyi przegrali, gdy łaska i niełaska nie od nich zależała, lecz od posła rosyjskiego, Sosnow ski, prosty karyerowicz już teraz, przystai w prost do partyi moskiewskiej. W 1769 dał posłow i rosyjskiem u w W arsza­

wie, Repninowi, zobowiązanie na piśmie, że «we wszystkiem w edług żądania

jego na pszyszłym sejmie miai postępować, a ód Czartoryskich odstępuje:

«szczörem sercem». Dzięki protekcyi posła «imperatorowej», znaczącej bardzo wiele u Stanisława Augusta, Sosnowski wszedł w. r. 1771 do senatu, chociaż:

tylko jako tytularny wojewoda smoleński, województwa nieistniejącego już od r. 1667 (pokojem andruszowskim odstąpiono Moskwie Sm oleńska i całego Zadnieprza). Ale bo też był to dopiero początek karyery Sosnow sk iego : Aże­

by do charakterystyki jego już me wracać, powiedzmy tu od razu, że po pierw­

szym rozbiorze został za prolekcyą następnego posła carycy, Stakelberga, he­

tmanem polnym litewskim, w r. 1775, a roku następnego rezydującym w utwo­

rzonym natenczas Departamencie wojskowym, czyli ministrem w o jn y ; co wszy­

stko osiągnął przez to, że «posuwał uległość swoją poza granice ostatnie uczciwego sumienia», Protekcya-w ięc Sosnow skiego u Moskwy miała znacze­

nie, i Józef pozbył się z jego pomocą kozackich i baszkirskich kwater.

Nie pozbył się pomimo to swojej biedy, która ścigała go nielitościwie.

Nie będziemy tu wchodzili w szczegóły nieporozumień o klucz tryszyński po­

między episkopem brzeskim a m etropolitą; dość na tern, że Józef Kościuszko padł ofiarą tych swarów, procesów, zajazdów itd., i został ostatecznie w yrzu­

cony z Tryszyna przez metropolitę, nie wynosząc stamtąd nic, prócz grubych długów i wiszących kosztow nych procesów. Szukając na wszystkie strony po­

mocy, zajechał w roku 1773 do W arszawy, coś "sobie poprawił, przez pewien czas siedział znowu na tryążyriskiej dzierżawie, ale nie utrzymał się, a w długi brnął już przeraźliwie. Dużo winne złe okoliczności, ale powiedzieć trzeba, że Józef od samego początku złym był gospodarzem i zabagnienie jego inte­

resów zaczyna się jeszcze przed Tryszynem, w Siechniowicach, i że rzucił się na spekulacyę tryszyńską (bardzo niepewną, skoro podlegającą procesom) w tej myśli, że odrobi, co stracił w Siechnowicach i Dawidowszczyźnie. Nie odrobił, lecz pociągnął coraz bardziej w ruinę siebie i brata.

Oto powody, dla czego Tadeusz, powróciwszy z Francyi, pożyczał u Estki, a nie' zaczerpnął z dochodów wspólnej z bratem siechnowickiej kalety.

Kaleta ta była p ró ż n a ; nie było nawet własnego dachu nad głową, bo Sie- chnowice były wraz z Dawidowszczyzną wydzierżawione. Tadeusz Kościuszko nietylko musiał pożyczać u krewnych, ale nawet po kolei u nich zamieszkiwać.

Gościnności nadużywać nie chciał, a więc... długi rosły. Skutki udzielonej bratu generalnej nieograniczonej plenipotencyi były straszne. Kiedy Tadeusz poprosił o rachunki z zawiadywania wspólnem dziedzictwem od czasu śmierci matki, Józef ociągał się i wykręcał, aż trzeba go do tego było zmuszać są­

downie. Wtenczas podał' do sądu grodzkiego w Brześciu «regestr» sążnisty, z którego wynikało, że Tadeuszowi nietylko nic nie należy się ze starych Siechnowic i z Dawidowszczyzny, ale jeszcze powinien dopłacić Józefowi do­

kładnie co do grosza obliczoną kwotę 39,132 złp. i groszy 9. Wiemy, ż e

DWÓR W SOSNOWICY Z CZASÓW KOŚCIUSZKI.

wziął był od brata wszystkiego razem 7000 złp. jeszcze w roku 1769, w rok po śmierci matki. Chociażby dochód oznaczyć w edług obliczenia w łasnego Józefa na śmiesznie małą kw otę po 786 złp. rocznie, byłoby za lat 8 i tak 628S złp., a zatem dług Tadeusza m ógł w ynosić zaledwie 712 złp., a tym­

czasem braterski rachunek nakładał na niego nadto jeszcze blisko po 5000 złp.

rocznego deficytu! G dyby Tadeusz zażądał był rachunku o rok później, byłby miał długów u brata jeszcze więcej? '

W iarogodność rachunkow a Józefa podana była- już raz przedtem w w ąt­

pliwość, a mianowicie po śmierci matki Tekli w roku 1768. Kiedy w ów czas wystawił rachunek kosztów pogrzebow ych na 2000 złp., w ydaw ało się to nie­

możliwie w ysoką kw otą stryjowi Janowi Nepom ucenow i, stryjecznem u bratu ojca Józefa i Tadeusza, Ludwika, (po Faustynie Benedykcie, m łodszym bracie Ambrożego). Jest to ten sam Jan, który kupił sw ego czasu Siechnow ice i p o ­ zwolił je Ludwikowi odkupić, którego następnie w dow a Tekla przybrała sobie i dzieciom za opiekuna, który tedy dw a razy już okazał' sw ą życzliw ość tej gałęzi Kościuszków, a zarazem udow odnił, że m ożna na nim polegać. D o tego to stryja pojechał teraz kapitan Tadeusz, poradzić się w ciężkiej i przy­

krej sytuacyi.

Jan Nepom ucen, osiedlony był w ów czas aż w Slawinku, tuż p o d Lu­

blinem. Tam zamieszkał Tadeusz, odbyw ając stam tąd wycieczki w odw iedziny do sióstr. Mąż starszej, Anny, Estko, dzierżawił natenczas od Sapiehów w ieś D olholiskę w parafii wisznickiej tuż nad granicą polsko-litew ską; mąż m łodszej, Katarzyny, Żółkowski, dorabiał się na dzierżawach od Radziwiłłów, od których trzymał w tenczas Kużawkę z klucza sławatyckiego nad Bugiem. Miał więc trzy dom y krewnych, gdzie go chętnie widziano, i nieraz w spom ożono w kło­

pocie finansowym . W najbliższych kilku kwartałach zadłużył się u nich na 8 820 złp.! Nie chodziło tu o wydatki na bieżące potrzeby; sp o ro pieniędzy trzeba było włożyć w koszta procesow e z bratem. Na nic bowiem nie zdała się interwencya Jana, który miał na życzenie Tadeusza rozsądzić spraw ę po- ubow nie; i sam Jan nie widział innej rady, jak drogę sądow ą, choćby tylko dla ubezpieczenia słusznych pretensyj — które przy gospodarce Józefa m o­

głyby niebawem zawisnąć w pow ietrzu i stać się nieściągalnemi. O dw ołał wtenczas Tadeusz pełnom ocnictw o dane bratu w r. 1767.

G łównie mieszkał w Sławinku i tam przy Janie Nepom ucenie, za jego radą i pom ocą załatwiał sw oje interesy majątkowe. Tam nauczył się pilnow ać rachunków ! Tam spisano d. 9 i 10 października 1775 r. dw a akty rejentalne wobec dw óch uproszonych za św iadków «pieczętarzy», N epom ucena i Faustyna Kościuszków, i wobec obojga Estków . Piotr Estko otrzym ywał pełnom ocnictw o do przeprowadzenia podziału nierozdzielonych dotychczas Siechnow ic i do ostatecznego rozliczenia się z Józefem, choćby drogą sądow ą.

117

■W cztery lata potem stw ierdził trybunat ilość długów Józefa na kw otę niesłychanie wielką na średni stan szlachecki: 83 620 złp. Szczęściem zabez­

pieczył Estko Tadeuszow ą połow ę i Daw idow szczyznę, bo tamta połow a poszła cała na wierzycieli, a- nie starczyła i Józef wyszedł bez grosza, a nie bankrutem.

Dalsze jego losy niew iadom e; są rozmaite poszlaki i domysły, w które tu nie będziemy się w daw ać; osoba Józefa nie wchodzi bowiem dalej już nigdzie w biografię Tadeusza.

Z pobytem w pogranicznych okolicach Korony i Litwy, w trójkącie:

Sławinek, Dołholiska, Kużawka, łączy się epizod, do którego zwykło się

przy-PAWILON W SOSNOWICY Z POKOJEM^ KOŚCIUSZKI OD STRONY OGRODU.

kładać przesadną miarę. Umysły, w ychow ane w bezczynności, na dożywotniej kontemplacyi pow ieściow ych rom ansów życie spędzające, lubują się w. w yda­

rzeniach pachnących powieścią, a gdy gdzieś wynajdą temat do rom ansu, uważają sobie za punkt ainbicyi niejako, rzeczy tak «cennej» nie zmarnować.

N ie zm arnow ano też znajomości Kościuszki z panną Ludwiką S osno w ską; nie- tyłko .nie zm arnowano, ale w ytoczono z niej istną lichwę literacko-romansową, łichw ę sięgającą w setki i setki procentów ponad rzeczywistość. W ychodziło

się z zołożenia, że wielki człowiek musi mieć w swrem życiu romans uczu­

ciowy, bo in a c z e j... niedostawaloby mu czegoś! Literackie pokolenia osą­

dzały życie na literacką miarę, a wielkich ludzi zaczęto już traktować na równi ze . . . średniej miary literatami, którzy dla wywyższenia siebie potrzebują aureoli jakiejś romansowej miłości.

Miłość prawdziwa, miłość wielka, istnieje wprawdzie nietylko w poezyi i nie jest bynajmniej zmyśleniem, ale stanowi ona zjawisko tak arcyrzadkie, że nie nadaje się zgoła na żadne kryteryum życia niczyjego; to tak, jakby wymagać posiadania białych korali, lub czarnych dyamentów. Taka miłość, dar szczególnego szczęścia, żywotowi Tadeusza Kościuszki nie była daną. Na banalne, choćby bardzo dekoracyjne, rpmansowanie — On był za wielki w swej pasągowej prostocie. Na zabiegi miłosne nie miał czasu ni miejsca w myśli' swojej, zbyt naprężonej w kierunku spraw większych, wyższych i . . . p ow a­

żniejszych. Trudno, trzeba pogodzić się z rzeczywistością, że w życiu Na­

czelnika niema wpływów niewieścich! W szak można być wielkim bez tego dodatku?

W połowie drogi pomiędzy Sławinkiem a Dołholiską jest Sosnowica.

Odziedziczył ją po dalekim krewnym Józef Sosnowski, ów pisarz polny litewski o którym wyżej była mowa, wówczas już i wojewoda smoleński. Czyż Ta­

deusz Kościuszko, przejeżdżając niedaleko po drodze od stryja do siostry, mógł nie wstąpić złożyć swego uszanowania Sosnowskiemu? Zdarzyło się że w o ­ jewoda przebywał właśnie w Sosnowicy — a wobec tego było to prostym obowiązkiem kapitana wstąpić i pokłonić się temu, komu zawdzięczał sw e studya wojskowe. Zaznaczmyż, że tajne znoszenia się wojewody z M oskwą nie mogły wpływać na miarę obowiązków, choćby tylko towarzyskich, dlatego właśnie, że były tajne! Nikt nie mógł jeszcze wtenczas wiedzieć o tern! "

Zdarzyło się, że Sosnowski bawił w Sosnowicy z rodziną. Nie bę­

dziemy się zatrzymywać nad opisem sosnowickiego towarzystwa; dość, że była tam także wojewodzianka, Ludwika Sosnowska, panna niebrzydka a po- sażna. Kościuszko wogóle nie kwapił się do małżeństwa i w owych latach o ożenku na pewno nie myślał. Był kapitanem bez pensyi, i tytularnym r ó ­ wnież właścicielem połowy Siechnowric w procesie; ranga bez płacy i posia­

dłość bez dochodu! Wystarczy to stwierdzić, ażeby zrozumieć, że ani nawet o sąsiadkę żadną do okoła Siechnowic starać się w takich warunkach nie mógłby, a nie dopiero o córkę bogatego domu. Wykluczonemi są tedy wszelkie konkury. Miłość bez zamiarów matrymonialnych? Tadeusz Kościuszko, by- , wając w Sosnowicy od maja do października 1775 roku, liczył lat 29, a więc przebył już te latka, w których można się oświadczać pannie, nie robiąc sobie kłopotu o zapowiedzi. Pomnijmyż, że Tadeusz Kościuszko był umysłem p o ­ ważnym i człowiekiem dobrze wychowanym. Gdyby się był zakochał, byłby

119