• Nie Znaleziono Wyników

Tadeusz Kościuszko. Życie - czyny - duch : na setną rocznicę zgonu naczelnika

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Tadeusz Kościuszko. Życie - czyny - duch : na setną rocznicę zgonu naczelnika"

Copied!
423
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

i l S S t

m m m Ł

mim

F o to g r. „ R u b e n s 14 w P o z n a n iu . Z b io ry M uzeum M ielżyńskich w P o z n a n iu .

T adeusz K o śc iu sz k o , naczelnik.

■Malował J ó z e f G ra ssi R y to w al Jo h n .

(5)

TADEUSZ .

KOŚCIUSZKO

N A SETN Ą ROCZNICĘ Z G O N U NACZELNIKA

ŻYCIE • CZYNY - DUCH

NAPISAŁ

t E Państwowego lic e W P e d ? ^ T 'a n e

w e u v / i < ę A C H DR. FELIKS KONECZNY : r. L .Lł4-

W Y D A N I E D R U G I E .

WIELKOPOLSKA KSIĘGARNIA NAKŁADOWA KAROLA RZEPECKIEGO W POZNANIU.

1922.

(6)
(7)

W IA RY ,..N A D ZIEJ!, M IŁO ŚCI, PR Z Ą D C E N IE S T R U D Z O N E J

ŻO N IE S W O JE J

POŚW IĘCA

A U TO R.

(8)

CZCIONKAMI POZNAŃSKIEJ DRUKARNI I ZAKŁADU NAKŁADOWEGO T.

W POZNANIU.

WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE!

(9)

PO D K Ł A D HISTORYCZNY TA D EU SZA KOŚCIUSZKI.

Czy Kościuszko jest bohaterem ginącej Polski, czy też odradzającej się? — Pochodzenie rodu a polska narodowość Kościuszków. — Polskie prawo międzynarodowe. — Ośm pokoleń

wiejskiej pracy. — Rodzice i dzieciństwo.

Q )

z

ycie i rozwój narodów składają się z tylu czynników, wzajemnie się przenikających, że niesposób zdać z tego spraw ę w krótkieli słow ach; ale dla myśli naszej potrzebne są częstokroć krótkie formuły, jakoby osie.

około których gromadzić się mają i porządkow ać wnioski i rozum owania, Gdybym w jednem zdaniu miał określić charakter i cywilizacyjne stano­

w isko narodów , zapytałbym, co w pewnym narodzie uważanem byw a za wielkość. Co się tam uważa za w arunek nadzwyczajności um ysłu i czynów, co w zbudza podziw w spółczesnych i dum ę potom nych, co uchodzi za bohaterstw o narodow e? Czem trzeba się tam odznaczać przedewszystkiem , żeby zyskać sobie ten stopień uznania, który mieści się w słow ach: Oto człowiek w ielkii Nie w jednakow y sp osób rozdaw ane bywają w różnych narodach tytuły w ielkości...

(10)

3

W Polsce, ażeby być «wielkim» trzeba mieć przedewszystkiem wielki 'ląrakter, wielkie serce, w spaniałość duszy. Takimi byli w szyscy nasi bohate- owie narodow i, takich tylko stawiam y na świecznikach narodow ego ołtarza.

Przez cały tysiąc lat pochodu dziejowego nie przyznaliśmy ani razu piętna wielkości i bohaterstw a nikomu, kto nie celował cnotą, czystością intencyj, ofiarnością i poświęceniem. Słowem: tylko szlachetni m ogą w Polsce być wielkimi! Nam nieznana wielkość zbrodnicza, u nas nie dochodzi się do szczytu historycznego uznania nigdy czyjąś krzywdą, my nie znamy wielkości ze za- brukanem sumieniem. Czy król, czy hetman, polityk, uczony czy poeta polski, musi być człowiekiem godnym chwały moralnej, jeżeli pamięć jego ma się zróść z pojęciem zasadniczem polskości i w róść w tradycyę narodow ą, łnaczej przyznamy talent, choćby największy, a naw et miłość dobra publicznego — lecz bohatera narodow ego z niego nie zrobimy.

Bohaterskość, a zbrodnia razem i przy sobie!? to dla Polaka absurd!

u nas rodzą się wielkie czyny z wielkich cnót.

Na życiu Tedeusza Kościuszki będzie aż nadto sposobności, żeby to sprawdzić. D aw no już uznali wybitni m ężowie i cudzoziemscy, że ten Naczelnik narodu polskiego należy do najszlachetniejszych synów całej ludzkości, a nie- tylko Polski. Na nim okazać nietrudno, jak w ielkość charakteru w szystkich w końcu sobie zniewala, a dla sw oich największym jest darem i największą w obec w łasnego społeczeństw a zasługą. Najszlachetniejszy z bohaterów , nasz Tadeusz Kościuszko, uderza każdego, w roga nawet, wielkością swej duszy — i tak żyje i tu na ziemi drugiem, pogrobow em życiem, pośm iertną sławą, jednając blaskiem sw ego imienia przyjaciół Polsce, a um ysły rodaków pod­

nosząc własnym, nigdy nieprzebrzmiałym przykładem, do górnych stanów ducha, gdzie rodzą się Ideały. My za nim, jako orszak jego dzieci i służek, u Niego chcących się nauczyć i naśladować, w spinać się pragniemy w górę ku Ideałom, a nabierać sił, żeby je oblekać w ciało i uskuteczniać. I wołamy wierszem rozpow szechnionej w śród nas pieśni:

o-Patrz Kościuszko na nas z nieba,»

patrz, jak się hartujemy, żeby móc po stromej drodze iść, jak trzeba, jak obowiązek padnie; patrz, jak nie spoczyw am y nigdy w tej drodze ku Tobie, Nie znamy większego szczęścia ni zaszczytu, jak przysw oić sobie coś z Ciebie, stać się duchow o choćby najdrobniejszą cząstką czy odblaskiem T w ego ducha : stać się niwy Twej strażnikiem, pilnującym, żeby ani jedno ziarnko z siejby Twojej nie zczezło.

Pod Tw oim znakiem życie nasze, 7y Wielkości nasza, Ty Miłości naszaI

(11)

Jeżeli w nieszczęściu trudniej utrzym ać g od no ść własną, a tem bardziej pow ierzoną sobie g o dno ść narodu, dokonał Kościuszko dzieta jak najtrudniej­

szego; nigdy chyba nie wypadło żadnem u bohaterow i działać na tle nieszczęść większych, groźniejszych, a pow szechniejszych. Czasy rozbiorów , doba osta­

tecznego upadku państw a polskiego, wykreślenie królestw a polskiego z mapy politycznej Europy — oto, na co Kościuszko m usiał patrzeć, to są w spom nienia i dośw iadczenia jego życia. Przepełnienie goryczą, to cecha jego czasów ; a gorycz to była najgorsza, bo rodząca się z upadku, na który daremnie szukano ratunku.

A więc czy Kościuszko jest bohaterem upadającej Polski? Tak mówi się 0 nim nieraz, ale wymaga to pew nego sprostow ania.

Jak człowiek składa się z duszy i ciała, tak naród ze społeczeństw a sw ego 1 z państw a, czyli innemi słow y z kultury narodow ej i z niepodległości. Nam zabrano państw ow ość, lecz nie zdołano w ydrzeć z nas ducha, i my rośliśm y duchow o naw et bez w łasnego państw a, szerzyliśmy i rozwijali polskość, nie dbając o to, że niema królestw a polskiego na mapie, nosząc je w duszy. Tak się złożyły okoliczności dziejowe, że rów nocześnie rozebrano Polskę, kiedy ona się odradzała. Kościuszko nie jest wielkim wyłącznie w działalności swej, jakby państw ow ej; on należy także do historyi polskiej kultury, do dziejów rozw oju społeczeństw a polskiego. To nie dygnitarz tylko, którego znaczenie i w artość giną, gdy zabraknie królew skiego dw oru, na którym by błyszczał, gdy runą urzędy, w których wydawał rozkazy — to wielki głosiciel haseł odro­

dzenia, w ykonaw ca lepszych dróg, wyobraziciel postępu narodow ego, tw órcza siła do wytwarzania nowych, ulepszonych stosunków . N azw isko Kościuszki przypom ina nam zarazem to w szystko, co za jego czasów robiło się i zrobiło szczęśliwie, żeby wraz z państw em i narodow ość polska nie zginęła. I czyż zginęła? Czyż nie jesteśm y Polakami tak samo, jak za czasów Jagiellonów ? A to cudow ne nietylko zachowanie, lecz w ydoskonalenie naszej narodow ości w czasach porozbiorow ych ma sw oje doniosłe i głębokie przyczyny. Nad tem się pracow ało; to nie spadło nam z nieba bez trudu i zasługi — a tego na­

szego odrodzenia w śród najcięższych w arunków spraw cą był także On, w śród pierw szego szeregu rozum nych i zacnych. A to jest nasze odrodzenie, nasz rozpęd naprzód! Jest więc Kościuszko bohaterem Polski nie upadającej, lecz odradzającej się.

W iekopom ne to imię nie jest ostatnią pamiątką upadającej Polski, lecz gw iazdą przew odnią odrodzenia narodow ego, pochodnią rozpraszającą cie­

mności i wskazującą now e a świetlane drogi ku mocy i potędze.

Pamięć jego w śród nas łączy w ten sposób przeszłość z przyszłością.

Na w skroś on polski; tkwi w e wszystkiem, co polskie, z dawnej polskości wyrasta, ku nowej wodzi. A gdy zaczniemy słuchać jego trydycyi rodowej,

(12)

10

wyłoni nam się przed oczyma obraz ogólny hjstoryi polskiej. Krótki przegląd kroniki rodzinnej K ościuszków ma związek z najważniejszemi zagadnieniami dziejów polskich. Tak głęboko tkwią oni w polskości, tak w nią wrośli korze­

niami, zanim drzew o ich genealogiczne wydało sw ą koronę — Tadeusza.

Ale dosyć tych w stępnych uw ag ogólnych, niechaj zaczną mówić fakty same.

Nie z Polski właściwej pochodził ród Kościuszków, lecz z Rusi litewskiej Dzieje polskie rozpadają się na dwie części: najpierw jest Polska sam a potem Polska w uniach. Pierw sza część księgi narodow ych dziejów dotyczy - tylko ziem od początku całkowicie polskich, gdzie lud wiejski jest polskim.

Jest to tak zw ana Polska etnograficzna; m ożnaby pow ied zieć: Polska rodowita.

Ciągnie się ona od K aszubów z bałtyckiego wybrzeża przez M azurów i M azowsze z jednej strony, a z drugiej poprzez Kujawy i Poznańskie, tu na Śląsk, tam w Krakowską i Sandom ierską ziemię aż do karpackiego pogórza. To stare polskie ziemice, znane św. W ojciechow i i Bolesławowi W ielkiemu, pozbierane z rozbicia pow tórnie w jedną całość przez W ładysław a N iezłom nego (Łokietka) utw ierdzone na europejskim w idokręgu dziejowym przez Kazimierza W ielkiego Przez 500 lat w jednej i tej samej rodzinie korona tej Polski, w dynastyi Piastów ; trafnie tedy zowie się tę Polskę do dnia dzisiejszego Polską piastowską.

Pod Piastami urobił się naród i wyrobił. Zanim Kazimierz Wielki dokonał sław nego sw ego żyw ota ( f 1370), mieliśmy w łasną księgę praw i w łasne ognisko nauki: statuty wiślickie i uniw ersytet krakowski. M ozolną pracą pokoleń, wyćwiczeni na łacinie, jako pow szechnym europejskim w ów czas języku, docho­

dziliśmy krokiem pew nym do posiadania własnej narodow ej kultury. Pod względem państw ow ym okazaliśmy dojrzałość niemałą zaraz po śmierci w iel­

kiego monarchy, a ostatniego na tronie królewskim polskim Piasta, gdy osław iony

«ojczym Polski», Ludwik węgierski, nic się o nas nie troszczył i ani nawet zaglądać do Polski nie raczył latami całem i; my w tenczas już pokazaliśmy, że umiemy sami się rządzić — ba! że nam najzdrowiej, gdy obcy nie troszczą się o nas. Sami nietylko nie uroniliśm y nic ze spadku po Kazimierzu W., ale przyrobiliśmy tyle, rządu królew skiego nad sobą zgoła nie mając, iż wyszła z tego Polska zdw ojona, będąca wielkiem m ocarstw em europejskiem. Ofiarą królowej Jadwigi — którą oby jak najprędzej podniesiono na ołtarze — łączy się z Polską piastow ską Litwa. Zaczyna się księga druga dziejów p o lsk o śc i:

Polska w uniach. Na tronie królewskim zasiada dynastya jagiellońska (1386 — 1572 r.).

Pierw szy z niej król — przypomnijmy sobie pokrótce, żeby lepiej zrozum ieć historyę rodu K ościuszków — W ładysław Jagiełło, był przedtem Wielkim Księciem

(13)

w iĘ m $

P f f i S f i t

S $ g H R & $

U t. M. S a lb . w -K rakow ie.

TADEUSZ KOŚCIUSZKO, NACZELNIK

(14)

12

litewskim, a panow ał nietylko Litwinom, lecz i Rusinom. Więcej naw et miał w swem państw ie Rusi, niż Litwy, a sam był sporo zruszczony, zanim dostąpił korony polskiej.

Ruś rozdrobnioną była na m nóstw o księstw i księstew ek pod dynastyą Rurykowiczów, uznającą nad so b ą zw ierzchnictw o hanów tatarskich; pograniczne księstw a ruskie, uciekały się coraz częściej pod panow anie ościennej dynastyi litewskiej Gedym inowiczów, bo ci Tatarom nie ulegali i posiadali więcej rozum u politycznego. Przechodząc pod now e rządy Ruś nic nie traciła, tylko zyskiwała zwolnienie od jarzma tatarskiego. W ielcy Książęta litew scy zachow ywali nie­

tknięte praw a ruskie, a gdy do księstw ruskich posyłali sw oich krew niaków na miejsce Rurykowiczów, kazali im przyjm ować chrzest w w yznaniu ruskiem, t. j. grecko-słowiańskiem , schyzmatyckiem, a które tam zw ano prawowierjem, praw osławiem lub błagoczestiem. Sami jednak W ielcy Książęta litewscy praw o­

sławia nie przyjmowali, pozostając poganami aż do r. 1386. Pogańska Litwa o tyle więc tylko panow ała nad praw osław ną Rusią, iż dostarczała jej książąt z litewskiej dynastyi, kierowała sprawam i politycznemi i że księstw a te należały do W ielkiego K sięstwa litewskiego.

P ań stw ow ość była litew ska — a kultura ruska. Litwa dała Rusi porządki państw ow e, na które Ruś sam a się nie zdobyła, a za to Ruś niosła na Litwę sztukę czytania i pisania, Litwinom nieznaną. Była to piśm ienność ruska, a za tern szło rozszerzenie języka ruskiego, jako piśm iennego, na dw ór wielko­

książęcy i wyższe w arstw y społeczeństw a litewskiego. Poniew aż panow anie litewskie nietylko nie niosło najm niejszego ucisku, lecz naw et pom agało szerzyć się w pływ om ruskim, nie było nigdy żadnego oporu przeciw Gedym inowiczom, dokądkolw iek sięgnęło ich ramię na Rusi. Ramię to zatrzymało się dopiero daleko na wchodzie, tam, gdzie natrafiono na polityczną sferę M oskwy, gdzie Ruś zmieszana m ocno z krw ią m ongolską, wydała now ą społeczność tatarsko- słowiańską.

W ten sposób wytworzyły się dwie Rusie: litewska i tatarska, czyli m oskiewska.

Kraje moskiewskie pozostały przy kulturze w schodniej, oryentalnej, w y­

tworzonej na tatarskiem podłożu, podczas gdy Ruś litew ska poddaną została wraz z Litwą w pływ ow i kultury zachodnio-europejskiej, zwanej krótko łacińską.

Stało się to sam o z siebie. Polska naw róciw szy Litwę na katolicyzm w w y­

znaniu i obrządku rzymsko-katolickim, łacińskim, przyciągnęła ją przez to samo do kultury zachodniej, a odciągnęła od ruskiej; Litwa zaś oddziaływała znow u dalej na sw oją Ruś litewską. Nikt tu nikogo nie przymuszał. Litwa odruszczała się obyczajow o i dzięki temu zachow ała na czasy now ożytne sw ą odrębność narodow ą, a Ruś litew ska brała rozpęd ku wyższej cywilizacyi, przyświecającej całemu W ielkiemu Księstwu litewskiemu z Polski.

(15)

Przez łączność z Polską nie przestało nigdy istnieć państwo litewskie.

Litwa miata aż do ostatniego rozbioru Litwy i Polski w r. 1795 osobn e sw oje wojsko, osobny skarb państw ow y, osobnych ministrów. Nigdy żaden urzędnik z królestw a polskiego nie urzędow ał w Wieikiem Księstwie litewskiem! Nigdy ani grosz litewskiego podatku nie wptynąt do polskiej kasy! Ani jeden żołnierz litewski nie pozostaw ał nigdy pod kom endą oficera z w ojska polskiego!

Litwa rządziła się i sądziła do końca swoim własnym statutem litewskim, a polskie praw o nic jej nie obchodziło.

Zastała nawracająca Polska naw róconą Litwę przejętą piśm iennością ruską, bo własnej litewskiej nie posiadała. Ruszczyzna była językiem dworskim W ładysław a Jagiełły i długo jeszcze po nim na wileńskim, litewskim dworze;

weszła w akty publiczne, stała się językiem urzędow ym W ielkiego Księstwa litewskiego. I tak zostało aż do końca «polskich czasów», aż do roku 1795.

Nikt ruskiego języka nie ruszył. Litwinom nie udało się rozw inąć na tyle języka w łasnego, a w Polsce nie przyśniło się nikomu, żeby narzucać język polski na urzędow y — i tak została ruszczyzna. Można w każdem archiwum Litwy i Rusi litewskiej oglądać setkami akty choćby z czasów ostatniego króla polskiego i W ielkiego Księcia Litwy, Stanisława Augusta, z formułami urzędow em i w języku ruskim. Litwini sobie tego nie zmienili, a Polacy się w to nie mieszali. O to przykład polskiej m etody rządzenia.

Bo też Litwa nie była nigdy pod polskiem panowaniem , lecz tylko zwią­

zana była z nami unią. Co zaś znaczy wyrażenie «unia» w edług polskich pojęć, pouczą dw a znam ienne ustępy z dziejów XV wieku:

W r. 1413 w ydano w H orodle nad Bugiem akt polityczny niebywałej treści w stosunkacli międzynarodowych, bo jest w nim m ow a o miłości i bra­

terstw ie («caritas»). Po raz pierw szy odezwały się takie hasła: polski-to pomysł, polski sposób pojm owania obow iązków państw ow ych. Litwini podlegali do­

tychczas despotycznej władzy swych Wielkich Książąt, a organizacya państw ow a trzymała się u nich przymusem. O d roku 1413, od tak zw . unii horodelskiej poczyna się opieranie państw a na społeczeństw ie, jak było w Polsce. Litew­

skich katolickich wybitniejszych obywateli przyjęli Polacy do sw ych herbów , uznając ich jakby swymi pokrewnymi, przyjmując do sw ych rodów niejako, jako braci nowych. O detchnęła Litwa, odkąd miała do czynienia z Polską.

Przedtem stykała się od zachodu tylko z Krzyżakami, pragnącymi na­

wracać ją mieczem, a z zachow ania się ich względem słabszych nabierali Litwini nieszczególniejszego wyobrażenia o chrześcijaństwie. W szak Krzyżacy uważali za rzecz całkiem naturalną, że Litwa pow inna im przypaść — a w takim razie przypadłby jej taki sam los, jak litewskim pobratym com . Prusakom z nad Bałtyku, po których nie zostało nic, tak ich w yniszczono doszczętnie, nawet nazwę po nich im zabierając! Dziwne bo pojęcia o stosunku do ludów p o ­

(16)

14

gańskich panow ały w Europie, dopóki polska nauka nie wystąpiła przeciwko barbarzyństw u upraw ianem u pod płaszczykiem nawracania.

Sprawa o to wytoczyła się w r. 1418. na soborze pow szechnym , obradu­

jącym w szwajcarskiej Kostnicy. Minęło ośm lat od bitw y grunwaldzkiej, ale chodziło o to, po czyjej stronie słuszność ze stanow iska Chrześcijańskiego.

Sobór był w ow ych wiekach najwyższym trybunałem spraw publicznych. Był nietylko zgromadzeniem kościelnem, lecz zarazem i kongresem politycznym, i największym zjazdem naukowym . Sobór kostnicki odznaczał się szczególną św ietnością zjazdu. Zjechało się 33 kardynałów, 5 patryarchów , 47 arcybiskupów , 228 biskupów , około 500 prałatów i przeszło 5000 uczonych stanu ducho­

wnego, nadto m nóstw o osób świeckich. Pozjeżdżali się m onarchow ie i książęta, poselstw a od w szystkich państw katolickich, delegacye naw et z Azyi i Afryki;

37 uniw ersytetów przysłało swych reprezentantów . Zebrały się na jednem miejscu najtęższe rozum y europejskie. Polskie poselstw o baw iło tam od stycznia 1415 r., czynne wielce w rozmaitych spraw ach, między innemi także co do sporu z Krzyżakami, do czego so b ó r wyznaczył osobną komisyę.

Z jej obrad dowiadujem y się o polskich zasadach praw a narodów .

Krzyżacy powoływali się na starą z a s a d ę ,ż e ziemia pogańska jest rzeczą niczyją («res nullius»), a więc należy do pierw szego chrześcijanina, który ją sobie zajmie («res primi occupantis»); w ten spo sób stosow ano w tych spra­

wach zasady daw nego praw a rzym skiego o rzeczach bezpańskich, wym yśliwszy zasadę, że poganin nie jest w obec praw a niczem, a w ięc i właścicielem nie może być w obec chrześcijanina. W ynikało z tego, że poganie (a chodziło tu o Litw inów do niedaw na jeszcze pogańskich) są niewolnikami niejako, są w łasnością chrześcijan, którą w olno rozporządzać dow olnie; wynikało rów nież że w olno naw racać mieczem, jak to czynili Krzyżacy z Litwą, gdy im zabrakło już Prusaków . Ależ w takim razie religia chrześcijańska nie byłaby lepszą od m ahom etańskiej, gdzie «niewierny» (giaur) jest od tego, żeby był podnóżkiem w yznaw ców M ahometa, a naw racanie mieczem zaleconem jest jako wielka zasługa; nie byłoby takie chrześcijaństw o niczem lepszem od religii żyd ow ­ skiej, w której tylko żyd jest bliźnim, a kto nie żyd, ten poza praw em i nie obow iązują w zględem niego żadne przepisy moralności.

Przeciw takim barbarzyńskim zapatryw aniom w ystąpił rektor uniw ersytetu krakow skiego, Paw eł z Brudzewa, zw any W łodkow icem po ojcu swym W ło ­ dzimierzu (w skróceniu W łodku), a którego m ożem y nazywać w edług n o w o ­ żytnego zwyczaju Brudzewskim. Przedstaw ił soborow i sw ą rozpraw ę «O papie­

skiej i cesarskiej władzy względem niewiernych» (po łacinie napisaną). Uczony polski twierdzi słusznie, że poganie mają praw o do życia i rozw oju zupełnie tak samo, jak chrześcijanie, a póki niema od nich niebezpieczeństwa, nie godzi się w ojow ać z nimi, pustoszyć im kraju, ani tępić ludności; a już stanow czo nie

(17)

wolno zm uszać ich do chrztu w ojną lub prześladowaniem , gdyż «wiara niema być z przym usu» (fides ex necessitate esse non debet) — jak brzmi w ieko­

pom ne zaiste odezw anie się Pawła Brudzewskiego. Ani cesarz, ani nawet papież — twierdził śmiało nasz rektor — nie mają prawa upow ażniać kogo­

kolwiek do prześladow ania pogan.

W ten sposób Polak stał się tw órcą praw dziw ie chrześcijańskiego praw a m iędzynarodowego. To głęboko chrześcijańskie poczucie praw ne przyjęło się w Polsce i wpłynęło na sto su n ek nasz do innych narodów . Jeżeli nie w olno prześladow ać pogan, tern bardziej nie w olno ochrzczonych! Zostaliśm y też sojusznikami i przyjaciółmi Litwy, nie próbując naw et nigdy panow ać nad Litwinami.

«Unia» — to związek rów nych z równymi, wolnych z wolnymi. Tw orzyć takie związki, utrzym ywać je i szerzyć, stało się m issyą dziejową naszą. Nie robiliśmy podbojów , zaborów , nie narzucaliśmy nikomu swych urzędów ni praw — a oto ościenni sami się dom agać poczęli zaprow adzenia polskiego prawa publicznego, bo ono mieściło w sobie: sw obody obywatelskie.

Kiedy Jagiełło chrzest przyjm ował w Krakowie, nie były Wielkiemu Księ­

stw u litewskiemu znane żadne praw a obywatela w obec księcia i państw a. Każdy Litwin był po prostu niewolnikiem W ielkiego Księcia. Ani nawet córki za mąż wydać nie w olno było bez zezwolenia książęcego! Nikt nie miał własności pełnej osobistej, nieograniczonej, tylko używalność, póki książę dozw ala; syn m ógł otrzymać ziemię po ojcu, jeżeli książę zezwolił. D opiero od Polaków nauczono się, co to w łasność nieograniczona i praw a osobiste obywatela, oparte na godności ludzkiej i słuszności.

Przestrzegając zasady, że Litwa ma tak samo praw o do rozw oju, jak Polska, dążono do zrów nania praw obywatelskich w miarę, jak podnosił się na Litwie poziom życia publicznego, jak coraz szersze w arstw y do tego się garnęły. Każdy z Jagiellonów w prow adzał now e udoskonalenia na swojej Litwie, aż za Zygm unta A ugusta m ożna było zawrzeć unię now ą w Lublinie 1569 r., ustanaw iającą już w spólne sejmy walne dla obydw óch państw , pol­

skiego i litewskiego, z zachowaniem jednakże zaw sze państw ow ej odrębności W ielkiego Księstwa, z osobnym litewskim skarbem, osobnem wojskiem i wła­

snymi naczelnemi urzędami.

Na unii Litwy z Polską doskonale wychodziła Ruś litewska, bo pozbyła się przez zaprow adzenie nieograniczonej w łasności prywatnej daw nego sw ego praw a w stosunkach o posiadanie, t. zw. praw a służskiego. Sama nazwa była nader trafna. Polegało bowiem to urządzenie społeczeństw a Rusi litewskiej na tern, że każdy miał kogoś nad sobą i pod sobą, miał służkę i sam był czyimś służką, zobowiązanym do pew nych świadczeń ze swej posiadłości w czasie pokoju (daniny) i do stawienia się pod chorągiew zwierzchnika w czasie wojny.

(18)

16

Było to rodzajem znanego w Europie zachodniej praw a feudalnego, nieco zmienionego stosow nie do w arunków kraju i społeczeństw a. Różnica największa pom iędzy Polską a Wielkiem Księstwem litewskiem i litew ską Rusią polegała właśnie na tern, że Polska nigdy praw a feudalnego nie przyjęła.' U nas nie było drabiny społecznej, ustanawiającej stopnie w śród tej samej w arstw y sp o ­ łecznej, wśród właścicieli ziem skich; u nas każdy obywatel był bezpośrednio podwładnym króla i nikogo innego. Na tern właśnie polegała w olność polska, że kto nie był żołnierzem lub urzędnikiem, pana nad sobą nie miał innego, jak tylko sw ego Najjaśniejszego Pana, Króla Jego Mości.

D rugą w alną różnicą społeczeństw a polskiego a ruskiego były urządzenia rodowe. W Polsce poczucie rodow e dzisiaj jeszcze jest nader rozwinięte, a w czasach daw nych rody posiadały sw e specyalne prawa, dlatego i kontrola była nadzwyczajna nad przynależnością rodow ą. Herb łączył rodow ców , ale też kary były surow e za nieprawne używanie herbu. Z tego sam ego pow odu strzelo n o już w cześnie nietykalności nazwiska, podczas gdy na Rusi nazwisk jeszcze nie używano całkiem. A gdzie niema nazwiska, jakżeż dojść, jak starą jest która rodzina, z jak daw nych wywodzi się czasów ? Odzie niema nazwiska, jakżeż wiedzieć, kto tam czyim jest przodkiem ? jak utrzymać tradycyę rodu?

I oto zasadnicza znow u różnica Polski a Rusi: w Polsce w szystko niemal stało tradycyą, na Rusi w szystko niemal obyw ało się bez tradycyi. Każde niemal pokolenie było sam o sobie jakby nowizną. Tradycya sięgała do ojca, co naj­

wyżej do dziada. Nikt nie nosił nazwiska, tylko przy sw ojem imieniu chrze- stnem dodawał, jak jego ojcu było na imię. Np. W asyl, syn Iwana, czyli krótko: W asyl Iwanowicz — Iwan W asylewicz, Andrej Fedorow icz — Fedor Andrejewicz itp.

W szędzie tak bywa z początku, tylko że na Rusi trwało to dziwnie długo, najdłużej z całej Europy. I u nas tak było aż do XV wieku w śród mieszczań­

stwa, pomiędzy szlachtą do XIV tylko. M ożna przejście do nazwiska stałego obserw ow ać np. na Brudzewskim, o którym co dopiero była m ow a: Nazywają go po.ojcu W łodkowicem, synem W łodka, ale już dodają: z Brudzewa. I ojciec jego był «z Brudzewa», i brat rów nież i potom ni, bo tam ich gniazdo pier­

w otne — a więc dodatek «z Brudzewa» stał się stałym, dziedzicznym, a zatem nazwiskiem. Z czasem nadano mu formę przym iotnikową i zrobiło się na­

zwisko: Brudzewski. Podobnież wytworzyły się nazwiska; Tarnow ski (z T ar­

nowa), Potocki (z Potoka), Tenczyński (z Tenczyna) itp. W miarę, jak roz­

powszechniały się nazwiska, zaprzestano dodaw ać do sw ego imienia imię ojcowskie. Ale na Rusi ledwie w połowie XVI wieku spotykam y się z pierwszą formacyą nazw isk ziemiańskich.

Do pierwszych, najstarszych rodów, ustalających sw e nazwisko, należeli na Rusi litewskiej Kościuszkowie.

(19)

Stary to ród, skoro od sam ego początku XVI wieku znamy dokładnie jego genealogię, a której nie możemy znać dalej wstecz, jak o jedno tylko pokolenie poza utw orzenie nazwiska. W r. 1509, za króla i W ielkiego Księcia Litwy, Zygm unta Starego, spotykam y się z Kostiuszką Fedorowiczem, tj. synem Fedora (Teodora). Najstarszy więc, wiadom y nam przodek Naczelnika miat imię Fedora, byt wyznawcą cerkwi ruskiej (bo inaczej byłby się m ianował Teodorem , a nie Fedorem), a żył w drugiej połowie XV. wieku, za Kazimierza Jagiellończyka (skoro w r. 1509 w ystępuje sam odzielnie jego syn, w wieku już męskim będący). Czem się ten Fedor zajmował, jakie jego stanow isko i losy, nie wiadomo. Dopiero od jego syna, Konstantyna, możemy zacząć opow ia­

danie o rodzie Kościuszków.

O so bn a była kancelarya królestw a polskiego w Krakowie, oso bna W iel­

kiego K sięstwa litewskiego w W ilnie; w polskiej językiem urzędow ym była łacina, w litewskiej język ruski, a mianowicie odm iana jego, zw ana białoruską.

Kanclerzami, kierownikami interesów , mogli być tu i tam tylko najwybitniejsi, najlepiej w ypróbow ani i najwięcej nauki posiadający z pośród dostojników dw orskich. Bywali duchow ni i świeccy. W czasach dawniejszych urzędy w szystkie kancelaryi, od kanclerstwa do ostatniego pisarkostw a, dostępnym i m ogły być tylko osobom duchow nym , bo one tylko były piśm ienne i umiały w ładać piórem; tern bardziej w Polsce, skoro akty spisyw ało się po łacinie.

W miarę jak z postępem czasów nauka udzielała się ludziom świeckim, świec- czała kancelarya królewska i pojawiały się w niej coraz częściej osoby świeckie, chociaż z razu tylko na stanow iskach podrzędnych. W yrobiła się potem w Polsce praktyka, że obok kanclerza, który byw ał zazwyczaj w ybitnym politykiem, m ianow ano podkanclerzego, w łaściwego kierownika kancelaryi — a zazwyczaj jeden z nich byw ał duchow ny, drugi świecki. Za czasów Zygm unta Starego łacina nie miała tu już nic do rzeczy, bo świeccy władali nią na rów ni z duchow ieństw em . Nastają czasy t. zw. odrodzenia, kiedy-to nauki i piśm ien­

nictw a całej zachodniej Europy odradzały się na podstaw ie spuścizny po staro­

żytnych Grekach i Rzymianach, naśladow anych w wielu rzeczach tak dalece, iż z całą słusznośią, mówi się o odrodzeniu w tym okresie samejże staró- źytności. Języki martwe, greka i łacina, jakby zm artw ychw stały! Łacina prze­

stała być wyłącznością Kościoła, ale odrodzona, przyw rócona do «klasycznych»

form najśw ietniejszego okresu starożytnej literatury rzymskiej, weszła tryumfalnie w e wszystkie gałęzie życia całej intelligencyi. Po tern poznaw ało się człowieka w ykształconego, że znał doskonale łacinę, chociaż nić zamierzał w stępow ać do stanu duchow nego. Nie brakło więc królowi polskiemu dobrych lacinników do kancelaryi.

O

(20)

18

Wielki Książę litewski łacinników nie potrzebow ał całkiem, bo w jego kancelaryi pisyw ało się tylko po rusku. O soby świeckie miały więc od p o ­ czątku do litewskiej kancelaryi dostęp łatwiejszy, niż do polskiej. W ytw orzył się na Rusi i Litwie osobny stan ludzi piśmiennych, zdatnych do zajęć kan­

celaryjnych; zw ano ich «diakami». W ystępują oni przynajmniej o jakie sto lat wcześniej od polskich świeckich urzędników kancelaryjnych. Ruska piśm ien- ność wyrobiła się w ogóle o wiele wcześniej od polskiej, właśnie dlatego, że Ruś nie przechodziła przez okres łaciny, lecz pisało się od razu w e w łasnym ojczystym języku. Ale za to Rusini mniej się ucząc, mniej też umieli, coraz mniej, prędko utknęli na pewnym punkcie rozwoju, podczas gdy Polacy roz­

wijali się coraz bardziej wraz z narodami całej zachodniej Europy. Sam a gram atyka łacińska stanow iła gim nastykę dla um ysłów i dostarczyła następnie podstaw do należytej nauki w łasnego języka — a język łaciński otw ierał skarby wiedzy i literatury starożytnej, dając każdemu, kto po łacinie m ógł czytywać, m ożność wykształcenia się jak najwyżej. Rusin tego nie miał; m ożnaby po­

wiedzieć, że nie miał kluczy do skarbca nauki, nie miał się na czem uczyć — i w yrobiw szy wcześniej język sw ój na piśmienny, nic zresztą nie um iał i nie miał nic do napisania, jak tylko skąpe zapiski rocznikarskie i akty kance­

laryjne. O to przyczyna, dlaczego ośw iata i literatura polska, chociaż młodsza, przegoniła o całe niebo piśm iennictw o ruskie, które dotychczas pozostaje zaw sze . . . . początkującem. Oto, przyczyna, dlaczego każdy Rusin, chcący się kształcić wyżej, m usiał czerpać z polskich krynic ducha i odbyć szkołę łaciny.

Syn Fedora, protoplasty K ościuszków , imieniem Konstanty, był diakiem w wielkoksiążęcej litewskiej kancelaryi Aleksandra Jagiellończyka i w pierw szych latach rządów Z ygm unta Starego. Nie był prostym pisarkiem, zajm ow ał w i­

docznie jakieś stanow isko w yższego szczebla kancelaryjnego i połączone z od­

powiedzialnością stanow isko, na którem m ożna było odznaczyć się i zw rócić na siebie uw agę, skoro spotkała go hojna nagroda królewska. W archiw ach familijnych dochow ał się do naszych dni dokum ent, w którym czytamy, że

«Żikhimont Bożju miłostju korol polski, weliki kniaź litowski, ruski, kniaźa pruskoje, żom ojskie (zmujdzki) i inych» w roku 1509 nadaje K onstantem u Fedorow iczow i, «djakowi naszemu», w ioskę Siechnowice, położoną w pow iecie litewsko-kamienieckim w ojew ództw a brzesko-litewskiego. Zasłużony diak został ziemianinem, dał początek now em u rodow i właścicieli ziemskich. N a praw ie litewskiem nie istniała w praw dzie zupełna w łasność indywidualna, dziedziczna, nieograniczona, jak w edług praw a polskiego, ale już Litwa przybierała sobie coraz więcej pierw iastków z urządzeń społecznych polskich, a w 60 lat po nadaniu Siechnowicz praw o w łasności ziemskiej zostało już w zupełności zrów nane z polskiem.

(21)

W Polsce dobra ziemskie były przy szlachcie, do tego stopnia, że w ycho­

dziło to prawie na jedno, dziedzic a szlachcic. Na Litwie szlachectwa z razu nie było. Łaska władcy mogła wynieść w ysoko w jednej chwili, kogo się spodobało — ale też w jednej chwili strącić i zamienić w żebraka osobę sto ­ jącą choćby jaknajwyżej. Sam o sobie, na własnej sile, na wlasnem praw ie swojej osoby nikt nie stał i stać nie mógł, bo takiego prawa tam nie było.

W obec W ielkiego Księcia w szyscy byli jednakow o niewolnikami i niczem więcej.

Za W ładysława Jagiełły Polacy nie mogli w yjść z podziw u, że Litwini wieszali się na rozkaz sw ego m onarchy bez szemrania! Pod wpływem polskim niew olnicy zamieniali się stopniow o na obywateli, posiadających sw oje osobiste praw a, których w ola władcy nie mogła ich pozbawić. Przyznawali też Jagiellonow ie swoim Litwinom coraz więcej praw do udziału w rządzie, przenosząc na Litwę polskie sw obody obywatelskie. W r. 1403 zró­

w nano z szlachtą polską szereg najwybitniejszych ro dów litewskich, a to w ten sposób, że polskie rody herbow e adoptow ały niejako rodziny litew­

skie, przyjmując dostojnego Litwina do sw ojego rodu i herbu. Tak przeniosło się na Litwę pol­

skie szlachectwo i miało się szerzyć coraz dalej, gdyż ow e pierwsze rody litewskie miały przyj­

m ow ać potem inne, mniej w ybitne czy młodsze rody litewskie do swej w spólności herbu. Nie czyniły tego jednak; ustrój litewski był zawsze arystokratyczny, m ożnow ładczy w porów naniu z polskim demokratycznym prostej szlachty (choć by na zagrodzie), a ow e rody pierwsze, staw szy się możnowładczymi, nie życzyły sobie wcale, żeby im przybywało równych. W ielcy Książęta

litewscy, a polscy królowie, sami tedy z królewskiej swej mocy nadawali nieraz szlachectw o i herb. W ten sposób, za dalszą łaską Zygm unta Starego, otrzymał następnie Konstanty Fedorowicz szlachectwo z polskim herbem zwanym «Roch trzeci» (bo herb ten ma trzy odmiany).

Właściciel Siechnow ic był w ów czas przez to samo Siechowickim. Z p o­

czątku znaczyło to po prostu «sieclmowicki szlachcic», tak sam o jak się mówiło:

«siechnowicki chłop», ale jak w Polsce, podobnież na Litwie i Rusi litewskiej te przymiotniki zmieniały się z czasem na nazwiska. Siechnow ice pozostały w ręku potom ków dalszych Fedora i K onstantego, pow stał więc ród Siechno- wickich. Praw o do tego nazwiska mieli i tacy członkow ie rodu, którzy posiadali w łasność ziemską nie w Siechnowicach, bo nazwisko od rodu już zależało, nie o d miejsca zamieszkania i posiadania.

(22)

20

Przyjęło się wszakże nazw isko inne. Tam łego używali tylko przy urzę­

dow ych sposobnościach, jakby od uroczystości, a nazywać się zaczęli sami i do końca nazywali: Kościuszkami.

Poszło to z czci dla przodka, którem u zawdzięczali stanow isko i majątek ziemski. Nazwiskiem tern zaznaczyli, że są potomkami diaka Konstantego. Minęło już dodaw anie sobie do imienia chrzestnego własnego, imienia ojcow skiego;

to było już przestarzałem i uchodziło tylko u ludu, nie u szlachty, która musiała mieć nazwisko stale. Zdarzało się, że ostatnie takie imię ojcowskie, używ ane wtenczas, gdy przybierano nazwisko, nazwiskiem się staw ało — i mamy też między nami pełno nazwisk w ten sp o só b utw orzonych (np. Janowicz, W alenty­

nowicz, Szymanowicz, Jędrzejowicz). Siechnow iccy inaczej postąpili: nie nazwali się po przodku K onstantym Konstantynowiczam i, lecz samo imię jego — tylko że w brzmieniu zdrobniałem — nazwiskiem sobie uczynili.

Używanie formy zdrobniałej imienia, dzisiaj ograniczone do dzieci i naj- poufalszych sto su nkó w rodzinnych, było niegdyś tak pospolitem , że raczej wyjątkiem bywała pełna forma imienia chrzestnego. N igdy w daw nych wiekach nie pisano np. Stanisław, ale Stach lub Staszko; podobnież Jaśko, Kostka, Matys, W łodek itp. O w e pierw otne «zdrobnienia», stały się potem w zmiennym rozw oju polszczyzny «zgrubieniami», a na ich miejsce nastały now e formy zdrobniałe: Jaś, Kostuś, W łodziu, Staś, sto so w ane już poza rodzinnem kołem wyłącznie do dzieci. W języku ruskim inaczej: tam od sam ego początku poja­

wiają się formy zdrobniałe, pieszczotliwe, a używa się ich również dla dorosłych»

jeżeli pozostają w stosunku zależności osobistej, w stosunku służebnym. Starszy, zwierzchnik, jakby ojciec, przem awia tam za naszych teraźniejszych czasów do podw ładnego poufale imieniem zdrobniałem. Na przełomie XV. i XVI. wieku pisali się już Polacy Janami, Stanisław am i; Rusini długo jeszcze potem zostali przy zdrobnieniach. Urzędnik kancelaryi królewskiej byłby K onstantym na po ­ czątku XVI. wieku, diak kancelaryi wielkoksiążęcej litewskiej był dla swych przełożonych, a więc tern bardziej w dokum encie królewskim, Kostiusiem, po rusku Kostiuszko.

Czytamy też dalej w przytoczonym dokum encie Z ygm unta Starego: «Bił nam czołom .diak nasz K o s t i u s z k o Fedorow icz i prosił u nas sielca w kame- neckom powiete... na imia Sechnow iczow ». Ten Kostiuszko, to K onstanty Fedorowicz, przodek Siechnowickich. Imię jego stało się nazwiskiem potom ków w takiej niezmienionej formie, w jakiej wypisane było w najstarszym dokum encie familijnym. Stało się to dobrow olnie, stosow nie do woli rodu, na pamiątkę jego tw órcy i założyciela. Stanow iło to w ym ow ny akt w dzięczności, że pamięć przodka przekazano w wieczystem, niezmiennem już nazwisku. Świadczy to dobrze o pierwszych zaraz pokoleniach rodu, zdolnych do odczuw ania wdzięczności, a dbałych o zachow anie tradycyi familijnej. Jak zobaczymy, ta w łaśnie cnota,

(23)

ogrom nie ważna w śród cnót dom ow ych i pub licznych: cnota przywiązania do tradycyi, miała przyczynić się głów nie do przerobienia następnie K ostiuszków na Kościuszków.

Pierwszy Kostiuszko, były diak wielkoksiążęcy, używ ał w śród ziemian litewsko-ruskich swoich stron wielkiego widać poważania, skoro dostał za żonę córę starożytnego książęcego ro d u : Hannę, księżniczkę holszańską.

Byt to ród czysto litewski, a więc rzymsko-katolicki. Niegdyś Litwa, jak w szystkie a wszystkie pierw otne społeczeństw a bez wyjątku, podzielona była na cały szereg drobnych utw orów państw ow ych, obejmujących z reguły pew ną tylko niezbyt rozległą okolicę. Każda kraina stanow iła odrębne księstw o, nie bardzo troszcząc się o losy sąsiedniej okolicy, jeden z takich książąt, M endog,

2 dzieła Cz. Jankowskiego .¿Powiał Osztniański*.

SZCZĄTKI ZAMKU KSIĄŻĘCEGO W HOLSZANAGH.

wzm ógł się w walkach z sąsiednimi Rurykowiczami ruskimi i zhołdow ał sobie resztę książąt litewskich, stając się około roku 1220 Wielkim Księciem. Książąt lokalnych podsuw ał, gdy go nie chcieli uznać; a którzy pogodzili się z jego przew agą i zwierzchnictwem, zostali w swych .księstw ach, chociaż z-w ładzą ograniczoną. Do takich uznających jedność państw a litewskiego pod Wielkim Księciem, należeli książęta holszańscy. Przetrwali upadek wielkoksiążęcej władzy po M endogu ( f 1263 r.) i doczekali się w znow ienia jej i ponow nego ustano ­ wienia W ielkiego Księstwa za G edym ina (1315—1341), którem u rów nież byli powolni i chętni. Potem tylko potom kow ieTGedymiria bywali książętami panu­

jącymi, choćby na drobnych naw et dzielnicach, bo jedna tylko mogła być dynastya litewska; potom kow ie dawnych książątek z c z a s ó w ' przed.G edym inem zostali całkiem pozbawieni dzielniczek swoich, a w najlepszym razie .pozosta­

(24)

22

w iono ich na miejscu jako uprzyw ilejow anych właścicieli ziemskich, lecz bez jakichkolwiek praw m onarszych, z pozosiawieniem tylko tytułu książęcego.

M ówiąc krótko: zmedyatyzow ano ich. Do takich to zmedyatyzowanych książąt litewskich należeli Holszańscy.

Dostatki Holszańskich stawały się coraz mniejsze, zw łaszcza gdy w którem pokoleniu więcej było dzieci do zaopatrzenia, niż m ożna było nastarczyć. Żyjący za Z ygm unta Starego Jerzy Holszański (1507—1534), teść Kostiuszki, miał dzieci dziesięcioro, nie wiele tedy zapew ne daw ał za córką. Ale — wiele czy mało, to w zględne; zm edyatyzow any książę ubożeje, lecz pozostaje jeszcze bogatym ; zubożały książę długo jeszcze będzie bardzo naw et zamożnym, nim ród jego w którem ś pokoleniu nie będzie już miał z czego ubożeć! Żenił się więc Kostiuszko ze zubożałą księżniczką, ale na pew no z bogatszą od siebie. Jakoż stał się w krótce wielce zamożnym ziemianinem.

M ałżeństw o to stało się fundam entem znacznej zam ożności Siechnowickich

■— ale większe jeszcze ma znaczenie pod względem moralnym. Nie pośledniego rodu był widocznie sam Konstanty, skoro m ógł starać się o rękę Holszańskiej i otrzym ać ją — ale z m ałżeństwem tern w stąpił jeszcze w iększy prąd starej tradycyi w dom Siechnowickich. Hanna miała starodaw ne dzieje w żyw otach przodków swoich, przekazywanych pamięcią pokoleń; w szak ród jej starszy na Litwie od Gedym inow iczów , bo książęcym był jeszcze przed Gedyminem, starszy więc od rodu królewskiego Zygm unta Starego! Stara tradycya nie musi w y­

twarzać młodej pychy! Nierozum nym wiadom ości o starodaw ności w łasnego dom u zastępują obowiązki, jakby uwalniając od nich; rozum nych zobow iązują jeszcze bardziej, nakładając obow iązek utrzymania dobrej tradycyi i przyłożenia nowych spraw , godnych utrzym ania w pamięci dalszych pokoleń. Przekaz tradycyi dom ow ej, to także majątek i m ożna zarządzać nim, jak każdym ma­

jątkiem, mądrze i niemądrze, starannie i lekkomyślnie, przysparzając lub m arno­

trawiąc. Są tacy, którzy na sławie przodków «żyją z kapitału», aż nadejdzie nieunikniony dzień, kiedy «kapitał» się wyczerpie i nastanie hańba zawinionej utraty majątku; ale są i tacy, którzy żyją z odsetek tylko, kapitału sam ego nie tykając; a naw et przysparzając now ych oszczędności.

Hanna nietylko przym nożyła tradycyi dom ow i Siechnowickich dziedziców, ale też w prow adziła do niej now e pierwiastki. Jako rodow ita Litwinka, nale­

żała do Kościoła rzymsko-katolickiego, bo Litwini w prost z pogaństw a weszli do Kościoła katolickiego za W ładysław a Jagiełły' (1386—1434), podczas gdy Ruś litew ska należała z daw na do Cerkwi obrządku grecko-słow iańskiego.

Cerkiew pozostaw ała w jaskraw em przeciw ieństwie, a naw et w nienaw iści do

«iaciństwa», co nieraz w historyi miało się zaznaczyć przykro, czasem aż krwawo. Rządy jagiellońskie zmierzały zaw sze do załagodzenia tej nieprzyjaźni, nie tykając w niczem obrządku w schodniego, nie pozw alano ścieśniać p raw

(25)

Kościoła zachodniego, łacińskiego, w obrębie litewskiego państw a. Poprzesta­

wano na tern, żeby doprow adzić do przekonania wyższych w arstw społecznych, że katolicyzm nie jest bynajmniej herezyą, jak uczyli praw osław ni popi ruscy.

Oczywiście, że przy dw orze Jagiellończyków nie było miejsca dla katolików, szerzących nienaw iść lub w zgardę dla Cerkwi — i podobnież nie mógł cieszyć się łaską wielkiego Księcia, ktoby wichrzył nienawiścią religijną przeciw łaciń­

skiem u obiządkow i. Tolerancya jest zasadą »idei Jagiellońskiej«. Tym duchem przejęci być musieli oczywiście wszyscy, chcący cieszyć się łaską królewską.

Ducłia nienawiści nie byłby ścierpiał król w swej kancelaryi polskiej, czy litewskiej. Jego diacy wileńscy mogli być praw osław ni, ale musieli szanow ać i katolickie wyznanie. Na podstaw ie sam ego urzędu Kostiuszki m ożna przy­

puścić, że nie miał w sobie nienawiści do katolicyzmu, a m ałżeństw o z kato­

liczką stanow iło pom ost po przyjęcia niejednego pierw iastka katolickiego w tradycyę rodow ą, zanim ród stał się zupełnie katolickim.

Nie będziemy przechodzili krok po kroku całej kroniki siechnowickiej, poprzestaniem y na zw róceniu tylko uw agi na te wyjątki z niej, które są przy­

datne do lepszego zrozum ienia biografii Tadeusza Kościuszki, mianowicie do zagadnienia, jaką tradycyę w yniósł on z dom u rodzinnego.

Pięć wsi i cztery folwarki pozostaw ił K onstanty synom swoim. M łodszy z nich, Fedor, pojął małżonkę z polskiego dom u Sosnow skich, co stanow i fakt znamienny przez to, że odtąd w rodzie K ostiuszków reprezentow ane były w szystkie trzy zasadnicze pierwiastki etnograficzne państw a Jagiellońskiego:

polski, litewski i ruski. Trojaka krew zmieszała się i miała się nieraz jeszcze zm ieszać w tym rodzie, obok dw óch wyznań: praw osław nego i rzym sko-kato­

lickiego. Sosnow ska, Polka, nie m ogła być wyznawćzyńią innego Kościoła, jak tylko katolicyzmu i to jedynie w obrządku łacińskim. M ałżeństwa takie

miały się pow tarzać i w dalszych pokoleniach.

Widzimy, że kraj, mający stanow ić niebawem (od 1569 r.) w ojew ództw o brzesko-litewskie, posiadał w pierwszej połowie XVI. wieku ludność mieszaną, skoro w sąsiedztw ie ziemiańskiem niezbyt odlegiem zawierały się m ałżeństwa różnolite wyznaniem i pochodzeniem . Czyj to pierwotnie kraj, litewski czy ruski, niełatw o orzec. Historyczne badania stwierdziły z jednej strony, że pierw otne granice etnograficzne Litwy sięgały bez porów nania dalej, niż choćby za W ładysław a Jagiełły (nie m ówiąc o czasach późniejszych) — z drugiej zaś stro ny wiadomo, że już w początkach wieku XIV. nawet nad średnim Niemnem była ludność ruska, a cóż dopiero na praw ym brzegu średniego Bugu. Są w szelkie dane, że już na przełomie wieków XIII. i XI V. ludność była mieszana, rusko-litew ska, ale żywioł litewski tracił coraz bardziej, cofając się przed ruskim (co trw a do dnia dzisiejszego). Ruski okazał się silniejszym, bo miał za sobą organizacyę cerkiew ną; gdyby Litwa nie była przyjęła chrztu w obrządku

(26)

24

rzymskim, Litwini zniknęliby do reszty, zamienieni w żywioł ruski. I tak p o ­ została rusczyzna językiem urzędow ym w całem Wielkiem Księstwie litewskiem, a nigdy żaden Litwin nie protestow ał przeciwko temu.

Z tego w szystkiego ten w niosek, że w ziemiach tych od średniego B ugu do średniego Niemna nie m ożna nigdy mieć pew ności, czy coś było pierw otnie od sam ego początku litewskiem, czy ruskiem. Dużo Litwy zrusczyło się jeszcze przed chrztem Jagiełły, któż więc dojdzie dzisiaj pierw otnego stanu rzeczy w danym rodzie? G dyby kto twierdził, że przodek Siechnowickich o 100 do 150 lat w stecz był Litwinem, nie zdołałby przeprow adzić dow odu, ale też nie potrafiłby nikt udow odnić mu nawzajem, że nie ma słuszności! Nic o tern powiedzieć nie można stanow czego. Ale byłyby to dopraw dy dociekania jałowe, których ani przyczyny ani celu niktby nie doszedł!

Tu coś innego zajmuje i zaciekawia: W idzimy ruskie imiona, a potem i ruskie nazwisko, w niewątpliwie ruskiej form ie: »Kostiuszko«, a jednak nie stanow i to dow odu ruskiej narodow ości. Pisano się z ruska, bo tylko ruską była cała piśm ienność W ielkiego K sięstw a litew skiego, lecz nie posiadano poczucia narodow ości ruskiej, gdyż poczucie takie nie istniało u nikogo wogóle.

nieznane jeszcze ruskiej społeczności. Z trzech żyw iołów etnograficznych jeden tylko polski w ykształcony już był n arodow o: Jeszcze w pierwszej połow ie XIV. wieku wyrobiło się polskie uśw iadom ienie narodow e, obok poczucia w y­

znaniow ego i państw ow ego, lecz niezawiśle od nich. Nie przestaw ał być P o ­ lakiem, kogo losy zaniosły na Litwę lub Ruś, jeżeli w yniósł z Polski pew ien zasób wykształcenia, pewien poziom inte!igencyi; podczas gdy Litwin prze­

niesiony do Polski polszczył się w zupełności, a Rusin w polskiem otoczeniu porzucał zazwyczaj praw osławie, poczem rów nież staw ał się Polakiem.

Poczucie narodow e niezbędnem się staje na pew nym stopniu rozw oju um ysłowego, do tego stopnia, że przejmuje się je z innego źródła, jeżeli się go nie znajduje na wlasnem podłożu etnograficznem . Obyw atelskie poczucie narodow ości pow staje dopiero w miarę rozw oju historycznego, a da się w y­

tw orzyć dopiero na pewnym stopniu kultury. N arodow ość nie stanow i jakiejś siły przyrodzonej i w rodzonej danej grupie ludów. Były i są ludy, w śró d których nie w ytw orzyła się żadna narodow ość, które na zaw sze pozostają tylko ludami. Dane przyrodzone, etnograficzne i antropologiczne, nie dają zw iązków większych, niż ludy, określone najczęściej odrębnością językow ą i warunkam i geograficznemu To jeszcze nie naród! Czyż posiadają naro d ow ość ludy sybirskie, ludy Azyi Przedniej, lub ludy albańskie?

N arodów dostarcza ludzkości praca kulturalna. U św iadom ienie narodow e, to w ytw ór pracy najdostojniejszej, urabiającej obok w pływ ów religijnych naszą duszę; to najvyyższy nabytek długiego rozw oju dziejowego, to św iadectw o udoskonalenia, do którego dochodzi się zwolna, długim a ciężkim trudem całych

(27)

pokoleń, w ęród walk o byt i walk duchow ych, w śród bólów i zaw odów , ale ież z myślą przew odnią, mającą wieść do coraz w iększego udoskonalenia d uchow ego, na coraz wyższe stopnie kultury własnej, narodow ej. Bez kultury narodow ej niemą narodu; jedno bez drugiego — to absurd! Narodozuość w y ­ rabia się przez clostojeńslzuo pracy kulturalnej — i niema innej do tego drogi.

Czyż m ożna ludow i jakiemu narzucić gwałtem udział w tej lub owej zorganizow anej pracy kulturalnej, zbiorowej i na pokolenia całe rozciągniętej?

Albo lud jakiś sam wejdzie w tok takiej pracy tam, gdzie m u , najdogodniej i dokąd prze własny popęd, albo nigdy do kultury narodow ej nie dojdzie.

Narzucona sztucznie narodow ość jest czemś przeciwnem zdrow em u rozsądkowi, a próby tego rodzaju są nadzwyczaj niebezpieczne dla... narzucającego się narodu. W cześniej czy później wyłoni się z tego jakieś kalectwo, które da się straszliwie we znaki stronie uważającej się za pow ołaną do panow ania za pom ocą wynaradawiania. Kto wciela do sw ego organizmu pierwiastki niestosow ne, truciznę sam sobie zaszczepia.

Rząd polski kw estyą narodow ościow ą nie zajmował się całkiem. To pozostaw ione było naturalnem u biegow i rzeczy stosow nie do tego co w ypadnie z pracy kulturalnej, lub ze zaniedbania jej, w śród trzech żyw iołów : ruskiego, litewskiego, polskiego. Rząd żadnej z tych prac nie popierał, żadnej nie prze­

szkadzał; zachowywał się całkiem neutralnie. Nigdzie zresztą w całej Europie nie było w ów czas szkoły rządow ej, ani państw ow ych przepisów językowych!

Społeczeństw o każde miało pod tym względem rękę zupełnie wolną. W Polsce szkoły były z językiem wykładowym... łacińskim. Nie przeszkadzało to, że już koronacya Przemysława wielkopolskiego (1295 r.) była oznaką polskiego poczucia narodow ego, rozpiętego ponad ludami całej Polski.

Tak samo w olno było zakładać szkoły, jakie się żywnie komu podobało, n a Litwie i Rusi — i uczęszczać do nich lub nie uczęszczać, stosow nie do własnej woli, nieograniczanej żadnym przepisem, bo to rządu nic nie obcho­

dziło. Ile będzie w jakiem społeczeństw ie głów światłych, a ile ciemnych, to było pozostaw ione własnej inicyatywie społecznej, poza wszelką ingerencyą rządow ą.

O św ialą i szkolnictwem zajmował się Kościół — o ile chciał. Katolicki nie zaniedbywał nigdy tego obowiązku, podczas gdy Cerkiew ruska odznaczała się w tej dziedzinie niedbalstwem. Ksiądz katolicki był człowiekiem uczonym, pełnym ogłady i wiedzy, podczas gdy pop praw osław ny bywał z reguły pro­

stakiem ,grubych obyczajów, a na dobitkę tak ciemnym, że często pisać nie umiał całkiem, a czytać tylko na swojej własnej książce liturgicznej (bo umiał ją na pamięć). O teologicznem wykształceniu duchow ieństw a ruskiego lepiej nie w spom inać; wszak do rzadkości należał pop, znający elem entarne pod­

staw y katechizmu. Cala religia składała się u nich z liturgii.

(28)

26

Umysłom, posiadającym pęd w górę, pragnącym doskonalić się, duchom żądnym rozw oju nie starczą przenigdy same zew nętrzne strony życia — a cóż dopiero w dziedzinie życia religijnego i Jeżeli tedy jakikolwiek Fedor lub K on­

stanty (a było icli tyle tysięcy!) zastanaw iał się nad życiem i zagadnieniami wyższego rzędu, nietylko nie znajdywał pom ocy u duchow nego praw osław nego, lecz zrażał się do jego ciem noty i prostactw a. O ile wyrabiała się w śród Rusi inteligencya świecka, zaczynało się to od rzeczy pod względem kulturalnym najniebezpieczniejszej: od w zgardy dla w łasnego duchow ieństw a. Rozłam i przeciw ieństw o myśli cierkiewnej a świeckiej ośw iaty zabiły m ożliw ość kultury ruskiej w zarodku, a przez to samo uczyniły niemożliwem w ytw orzenie się narodow ości ruskiej. Świadczy dalszy ciąg dziejów, jak ludy ruskie, nie m ogącj z winy Cerkwi zorganizow ać się w naród pracą kulturalną, dawały wyraz sw ej i

odrębności w spo só b antykulturalny, przez co spraw a narodow ości ruskiej za- bagniała się coraz bardziej.

Umysły spragnione rozw oju znajdowały walną pom oc w tern, gdy oko­

liczności życia pozwoliły im zetknąć się z duchow ieństw em katolickiem. Fedo- rowie owi, Konstantow ie liczni, gdy mogli usłyszeć księdza katolickiego, dowiadywali się od razu, czego tylko chcieli, i z katechizmu i z historyi kościelnej, o Rzymie i Carogrodzie, o Kościele i C erkw i; bo początkujący wikary łacińskiego obrządku więcej wiedział o spraw ach prawosławia, niż naj- uczeńszy mnich praw osław ny na całej Rusi litewskiej. Odzie tedy raz pier­

w iastek katolicki znalazł sobie dostęp, jak n. p. w rodzie K ostiuszków przez małżonki z Holszańskich i Sosnow skich, tam już nie daw ano mu zaginąć;

owszem pielęgnow ano go stale i dobrowolnie, dopóki pielęgnowane były dążenia kulturalne wogóle.

O to cała tajemnica, dlaczego skłaniało się do katolicyzmu, a następnie i do polskości w szystko, co z Rusi wyłaniało się kulturalniejszego, co miało w sobie pęd w górę. Żyw ioł ruski był zbyt zacofany, żeby się zdobyć na poczucie narodow e; czerpano więc z polskiej krynicy.

R ów noupraw ienie wyznań było jak najściślejsze. Jeszcze za Kazimierza Jagiellończyka ( f 1432) zakazano surow o zm uszać kogokolw iek do przejścia na katolicyzm. Formalnych zmian wyznania bywało też niewiele — ale pełno było osób sprzyjających katolicyzmowi i przejętych kaiolickiemi w pływam i, jakkolwiek trzymających się form obrządku w chodniego. Tak było w śró d inteligentniejszych, podczas gdy masa ciemna przejmowała się coraz bardziej ślepą nienawiścią do »łaciństwa«, szerzoną przez popów , zaw istnych o wpływy, a nie chcących zabrać się do nauki, choćby tylko teologicznej.

Za mało było duchow ieństw a katolickiego, żeby m ożna było pom yśleć o jakiej zorganizow anej propagandzie religijnej, o system atycznem naw racaniu Rusi litewskiej. Stosunki kościelne były w ogóle nieuporządkow ane. M ałżeństw a

(29)

mieszane dokonywały się bez uw zględniania praw a kanonicznego, bo nie było komu nad tern czuwać. W ychodziły «łacinniczki» za mąż za praw osław nych, związane ślubem małżeńskim w cerkwi (bo kościoła nie było naw et o kilka­

naście mil), bez poczynienia zastrzeżeń tyczących się w ychow ania dzieci w wierze katolickiej. Jeżeli w chodziły w dom zdatny do kultury i pragnący jej, w noszony przez nie zaczyn katolicki nie przepadał, owszem rozwijał się pryw atną pieczo­

łow itością w tradycyi rodzinnej, aż nadeszła pora sp o so b n a do form alnego przejścia na katolicyzm; w dom ach atoli nie garnących się do kultury prze­

padał pierwiastek katolicki bez śladu. W szystko to działo się, jak dziać sic m ogło i musiało samo od siebie, bez nacisku z góry. Ani naw et kościelna władza nie miała m ożności regulow ania tych spraw w krajach, gdzie kapłan katolicki należał jeszcze do rzadkich . . . w ędrow ców . Tern mniej m ogła się tern zajm ować w ładza świecka, rządow a — a przedewszystkiem zajmowaćby się tern nie chciała.

Nie było więc żadnej a żadnej oficyalnej propagandy katolickiej, bo nie miał tego kto robić. A osadnictw o polskie na Litwie i Rusi litewskiej? T rzeb a' zająć się jeszcze tern zagadnieniem, poniew aż panują co do tego zupełnie mylne zapatrywania, jakoby od chrztu Jagiełły w Krakowie zaczęła się kolo- nizacya tych krajów polskim żywiołem. Dlatego zatrzymamy się tu jeszcze chwilę, zanim przejdziemy do dalszej opow ieści losów rodu Kostiuszków, ażeby opow iadanie było zrozumialszem w w ew nętrznej swej treści, żebyśm y nietylko znali wypadki, ale też uchwycili przyczynowy ich wątek i spójnię w ew nętrzną

— i żeby go już potem nie trzeba było przerywać niezbędnemi wyjaśnieniami, a wymagającemi dłuższych w yw odów .

Nie było żadnej kolonizacyj polskiej na Litwie w owyeh w iekach; nie^

znaczna ledwie garstka Polaków decydowała się osiąść w państw ie litewskiem.

Były zaś trzy źródła napływu żywiołu etnograficznego polskiego na Litwę i północną część Rusi Litewskiej:

a) W ojskow i, bardzo pożądani, sprow adzani umyślnie, decydowali się zostać na zaw sze na Litwie, otrzymywali donacye od Wielkich Książąt, a także od wielm ożów litewskich. Trw ało to przez XV. wiek a potem ustało, bo ta emigracya w ojskow a skierowała się na Ukrainę, Litwie już niepotrzebna.

Immigracya ta wcale nie była liczną. Z reguły w ojskow y taki polski wracał do Korony, odbyw szy sw oje lata i uciuławszy sobie nieco grosza. Wiemy, że władcy litewscy, chcąc mieć więcej żołnierza na każde zawołanie, musieli sprow adzać Tatarów, zakładając eale osady tatarskie, a nadawali im szlachectwo, nie żądając nawet, żeby przyjmowali chrześcijaństw o; jakoż aż do końca polsko- litewskiego państw a zostali ci tatarscy osadnicy wojskow i muzułmanami. Czyż nie woleliby władcy Litwy zakładać chrześcijańskich, polskich osad tego rodzaju, gdyby byli mieli dostateczną ilość ochotników polskich?

(30)

2S

b) D rugą w arstw ę osadnika polskiego stanow ili dzierżawcy, przyjmowani chętnie do królewszczyzn i przez m agnatów litewskich, jako bieglejsi w g o sp o ­ darstw ie od miejscowych, ażeby w prow adzali na Litwę g o sp od arstw o p o stę­

pow e. To źródło immigracyi polskiej stało się jednak wydatniejszem dopiero w czasach późniejszych, gdy i na Litwie rozw inęło się go spodarstw o folwarczne, a co nastąpiło dopiero w XVII. w. Dzierżaw tych bywały formy najrozmaitsze;

z niektórych form pow stały następnie sław ne mazurskie zaścianki szlacheckie na Litwie znane choćby z «Pana Tadeusza».

c) W ydatnem źródłem polskiej immigracyi były ożenki z litewskiemi dzie­

dziczkami, a Litwinki od początku Iubiały wielce w ychodzić za mąż za Polaków.

W bardzo licznych rodzinach szlacheckich polskich zapobiegano rozdrobnieniu majątku przez to, że posyłało się m łodszego syna na Litwę na bogaty ożenek, O d drugiej potow y XVI. w. nastał_ także wzajemny prąd od Litwy ku Polsce, ,a ż nieustanne pow m ow acenie się zamienito około połow y XVII. wieku całą

szlachtę litewską i polską w jeden «naród szlachecki».

immigranci polscy, żołnierze i rolnicy, nie narzucali się Litwie, lecz sp ro ­ w adzano ich, starano się o nich. Żołnierze wracali, skąd przyszli, ale rolnicy zostawali. Potom kow ie dzierżaw ców stawali się następnie, jakto w całym świecie zwykłym jest objawem, właścicielami ziemskimi — ale nie wszyscy.

W iększa część pozostaw ała na wieki szlachtą czynszową, gospodarując z czasem w kilkanaście, kilkadziesiąt naw et rodzin na obszarze, jaki służył pierwotnie jednej rodzinie. Na ogół rzecz biorąc, nie bardzo się ta immigracya dzierżawców z Polski bogaciła na Litwie — i składała się po większej części nie ze speku­

lantów, lecz z tw ardych pracow ników j uczących Litwę, jak g ospodarstw o leśne zamieniać na rolne.

Ani żołnierz ni rolnik polski, przybywający na Litwę, nie wypierał Litwina, lecz zajmował posterunek nie zajęty przez nikogo, a raczej wytwarzał sw ą pracą now e posterunki na Litwie, najpierw postępow ego żołnierza, następnie postę­

pow ego rolnika. Stawał się tw órcą tw ierdz i folw arków, przysparzał krajowi obronności i zamożności.

Immigracya polska grom adna nigdy nie istniała! Przez cały czas od końca XIV. wieku aż do końca XVIII. niema ani jednego przykładu takiej immigracyi gromadnej, zorganizowanej, skierowanej na pewien punkt ziemi litewskiej. Kiedy w czasach now szych, od połow y mniej więcej XVI. wieku, ruszył się do świata chłop polski, nie em igrował on na Litwę, lecz na Ruś. południow ą.

Któż tedy m iałupraw iać w śród północnej owej Rusi litewskiej propagandę katolicyzmu i polonizm u? Czy żołnierz, nie mogący nigdy wiedzieć, dokąd mu jutro w yruszyć i nie mający styczności z ludnością; czy też dzierżawca, sprow adzony w jaką stronę kraju, a mający drugiego takiego Polaka o mil kilkanaście a nawet o nim nie wiedzący? Skoro nie było m asow ej immigracyi

(31)

polskiej, nie mogio łeż być żadnego naporu polskości na żywioł litewski.

Nie ustępow ał też ten żywioł nigdy i nigdzie przed polskim — lecz przed ruskim się cofał.

Były pom im o to w pływy polskie, bo się im poddaw ano dobrow olnie, w yszukując ich ochotnie. Najchętniej zaś poszukiw ała kultury polskiej w arstw a ziemiańska, ta, do której należeli tacy Kostiuszkowie — bo oni mieli w tern największy swój interes. Tłumaczy się to różnicą ustroju społecznego w kró­

lestwie polskiem, a w W . Księstwie lifewskiem.

Państw o litewskie miało wciąż ustrój feudalny, przy którym musiało wy­

tw orzyć się nieznane Polsce m ożnow ładztw o. Polski wielmoża był ubogim w obec litewskiego m agnata; o takich panach, jacy byli na Litwie, nie miano w Polsce wyobrażenia! Z Litwy dopiero i z Rusi przeszło m ożnow ładztw o dó Polski. Szlachta zwykła, skrępow ana w państw ie litewskiem prawem służ- skiem, zależna od m agnatów w stosunkach prywatnych, a w życiu publicznem nie mogąca obok nich zabierać głosu, wyczekiwała uwolnienia od tej przewagi z Polski, przez wpływy polskie, marząc o tern, żeby być zrów naną w praw ach że szlachtą polską. O koło tego pow stały za Zygm unta A ugusta (1548—1572) spory o unię ściślejszą, mającą zrów nać ostatecznie szlachtę litew ską i ruską z polską w Koronie. M ożnow ładztw o było przeciwne, aż doszło do tego, że szlachta południow ych prowincyj państw a litewskiego oderw ała się od W ieh kiego Księstwa; w ten sposó b przyłączyły się dobrow olnie do K rólestwa pol­

skiego w ojew ództw a całej Rusi południow ej. W stronach północnych groziło coś podobnego; państw o litewękie byłoby przestało istnieć, wcielając się z własnej woli do Królestwa. Taką ostatecznością dopiero przyparci do muruj przystali panow ie litewscy na unię lubelską 1569 r., która była dziełem króla i ziemiańskiej warstw y, spragnionej przeniesienia polskiego ustroju dem okra­

tycznego do W ielkiego Księstwa, przeciwko litewsko-ruskiej oligarchii’

Aktem unii lubelskiej dopiero staw ała się w łasność ziemiańska na Litwie pełną własnością, nie ograniczoną żadnemi służebnościami feudalnemi. Fedor K ostiuszko Siechnowicki, w nuk Fedora a syn Konstantego, staw ał się równym w obec prawa każdemu magnatowi, i nie musiał się odtąd już oglądać na nikogo z racyi swych posiadłości ziemskich. W szystkie jego interesy mate- ryalne i moralne, prawne, wymagały w prow adzenia i następnie utrzymania unii lubelskiej.

Jeżeli ten Fedor Kostiuszko chciał zostać Rusinem, akt unii lubelskiej popierałby to życzenie. Zastrzeżono ponow nie, że językiem urzędowym jest ruski, że wszelkie pism a kancelaryj publicznych i sądów mają być «nie jakiem innem, jeno ruskiem pismem pisane». Jeżeli K ostiuszkow ie pragnęli zostać przy praw osław iu, unia lubelska uprzedzała te życzenia. Cerkiew zorganizo­

wana, zyskiwała pod opieką rządow ą hierarchię kościelną, w yposażoną we

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

A jak poszedłem, chciałem kożuch zrobić, no to powiedział: „Skór nie ma w ogóle i nie wiadomo jak będzie” Musowo było sobie radzić jakoś, żeby to wszystko przeżyć.

Bohaterów walczących o wolność ma każdy naród i nigdzie ich nie brakowało —czemże się dzieje, iż Kościuszko jest właśnie polskim bohaterem , zwłaszcza

od w arstw y perytonealnej komórki, przybierające kształt ameboidal- ny, i przenikają do sarkoplazmy; w p rz e ­ dłużeniach tych komórek pojawiają się światła

[r]

Stąd ą Sędzia szanował bardzo i przed światem Lubił, może z próżności, nazywać się bratem, Czego mu Telimena przez przy aźń nie wzbrania!. Ulżyły Tadeusza sercu

dystę w r. 1835 pisze do matki: ״wieczorem przed zaśnięciem czytani teraz głośno Pismo św.“. Romantyzm, idąc za wskazówkami Herdera i Lessinga, zwracał swe oczy chętnie

Starosielskiej z literaturą polską nastąpiły właśnie dzięki ciotce, która w swoim czasie, głównie z potrzeb finansowych, zajmowała się prze- kładem literatury polskiej