• Nie Znaleziono Wyników

Profanacja świętości wawelskich a świadomość ochrony i konserwacji zabytków 73

1. Sakralizacja Wawelu w wieku XIX

1.3. Wawelskie heterotopie a historia Wzgórza w epoce narodowej niewoli

1.3.3. Profanacja świętości wawelskich a świadomość ochrony i konserwacji zabytków 73

W tym miejscu należy także poruszyć kwestię dotyczącą profanacji świętości wawelskiej spowodowanej różnicami w ocenie tego zjawiska przez ówczesnych Polaków i następujące po nich pokolenia. Jest ona niewątpliwie powiązana z kształtowaniem się współczesnej doktryny konserwatorskiej w XIX wieku oraz unarodowieniem zabytków sakralnych, a więc czynieniem z nich świętości nie tylko chrześcijańskich, ale i narodowych.

230 M. Augé, Nie-miejsca, jw., s. 53.

74

Wiek XVIII i początek wieku XIX w Krakowie przyniosły znaczne zniszczenia w sferze zabytkowej. Pod Wawelem wyburzano zabytki ze względów „sanitarnych”

z inicjatywy zaborczej, następnie zaś z powodu realizacji planów tzw. upiękniania miasta (powstawały też komitety „upiękniające”, np. Komitet do Upięknienia Miasta, a słowo to szybko zaczęło być w użyciu wśród krakowian). Wyburzono w ten sposób mury obronne z basztami i bramami (pozostawiając bramę Floriańską oraz baszty Stolarską, Ciesielską i Pasamoników), Ratusz (z zachowaniem wieży), ok. 25 kościołów – gotyckich i barokowych (w tym dwa kościoły wawelskie pw. św. Michała i św. Jerzego). Świątynie poddawane były także procesom desakralizacji (np. kościół św. Ducha, kościół św. Agnieszki, kościół św.

Katarzyny, kościół św. Jadwigi, kościół św. Urszuli). Niektóre z nich zamieniano na magazyny wojskowe, inne na oberże, jeszcze inne na teatry. Działania te rozpoczęto w latach 80. XVIII wieku. Za te decyzje odpowiedzialny był ze strony kościoła zarządzający krakowską diecezją za bpa Kajetana Sołtyka (cierpiącego z powodu choroby psychicznej), ówczesny prymas ks. arcybiskup Michał Poniatowski. Stąd też działania podjęte na Wawelu wpisywały się w ówczesną politykę zaborczą, ale też kościelną. Świadomość wartości zabytków sztuki, jak i dziedzictwa narodowego zaczęła rodzić się właściwie dopiero w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku. Nie oznacza to, że i wcześniej pod Wawelem nie działały jednostki świadome, którym zależało na ochronie zabytków. Jedną z tych osób był niewątpliwie Feliks Radwański st., profesor architektury, krakowski senator, który uratował przed wyburzeniem fragment stojących do dziś murów wraz z Barbakanem, właściciel pałacu

„Pod Barany” i prezes Komitetu Reparacji Zamku Krakowskiego Artur Potocki czy kolejny z senatorów, zasłużony dla Plant i Kopca Kościuszki Florian Straszewski, później zaś konserwator i architekt Karol Kremer oraz Józef Kremer – historyk sztuki, filozof, rektor UJ.

W tym okresie działali na korzyść krakowskiego dziedzictwa narodowego również bp Jan Paweł Woronicz oraz Ambroży Grabowski czy profesor Józef Muczkowski. Ambroży Grabowski z żalem pisał w 1841 roku o stanie Zamku Królewskiego w I połowie XIX wieku, wskazując jednocześnie na obojętność Polaków:

Biada temu domowi, w którym właściciel nie mieszka!... Walą się mury, wypadają kamienie, sklepienia pękają i wątleje cała budowa, niema ktoby o podparciu jej pomyślił.

Dzierżawców to bynajmniej nie obchodzi, a przechodzień obojętny przypatrzy się, poduma, ruszy ramionami i odejdzie, zaś wszystko do upadku popycha, a niekiedy i ludzie pomagają… Potem

75 dopiero, gdy gmach runął, żałują, że go nie poratowali; ale wtedy już pięknego gmachu stała się ruina, którą chwast i zielsko w posiadanie swoje obejmują231.

Władysław Łuszczkiewicz i Marian Sokołowski w ostatniej dekadzie XIX wieku trafnie opisali problem stosunku do zabytków w Krakowie pierwszej połowy owego stulecia:

Na początku tego stulecia Kraków zapomniał zupełnie, jakie skarby artystyczne w sobie posiada. Od przejeżdżających cudzoziemców niekiedy dowiadywał się mimochodem, że ma arcydzieła godne pierwszorzędnych stolic. Jeżdżono wprawdzie do Włoch, kolekcjonowano nawet dzieła obcego artyzmu dla mody, ale własnych zabytków nie umiano ocenić, z góry powziąwszy przekonanie, że w Polsce nie może być znakomitego w tym względzie232.

Walery Elijasz-Radzikowski na początku XX wieku ostro oceniał sposób postępowania z krakowskimi zabytkami w XIX wieku, wskazując na inspirację działaniami zaborców:

Ten obłęd burzenia zabytków przeszłości w Krakowie, zaczepiony przez rząd austriacki, nie ustał ani z wcieleniem miasta do Księstwa Warszawskiego, ani z utworzeniem w niem Rzeczypospolitej Krakowskiej. Niwelowano tu wszystko, co potrzebowało reperacji, i nie wiedzieć dokądby był doszedł ów prąd burzący, gdyby nie jednostki spośród mieszkańców, które do ocknienia się zarząd Krakowa przywiodły233.

Dodawał następnie, pisząc o Wawelu: „Trwał ten stan lekceważący zabytki przeszłości w Katedrze do połowy XIX wieku, nim z podniesieniem się nauk i wiedzy w ogólności u nas nie zapanował duch poszanowania dla pamiątek ubiegłych czasów”234.

Wtórował mu na kartach jednej ze swych powieści pt. Nawracanie Judasza Stefan Żeromski. Narrator opisywał wrażenia bohatera obserwującego stan Krakowa. Ocenił zaniedbania, prace i nowe przedsięwzięcia wawelskie i jednocześnie bardzo dosadnie opisał działania krakowian w zakresie wyburzeń, tych już nieco późniejszych i dotyczących tkanki miejskiej:

Architekt stawał w przecięciach ulic […]. Jakże go serdecznie cieszył nowy dach Wawelu i widok wywożonych gruzów hańby, która sterczała tyle dziesiątków lat obok grobu mocarza, Stefana króla! Nowy dach Wawelu był to prawdziwie symbol wygrzebywania się i dźwigania w mozole z ohydnych ruin, — wśród nowych ciosów i świeżych ran leczenia zastarzałych. Jakiż widok mógł stanąć do współzawodnictwa z pięknością widoku na zamglone wieże Krakowa, na zamek tumanem przesłonięty, widziany z błoń, ponad któremi czuwa pomnik bohatera, poderwanie się ziemi ku niebu, pomnik niemy, jak polska dola, bez oblicza i formy, jedyny w świecie, a wiecznej

231 A. Grabowski, Zamek Królewski i Katedra na Wawelu. Wypisy z Dzieł, Kraków 2007, s. 64.

232 M. Sokołowski, W. Łuszczkiewicz, Paweł Popiel (1807-1892), Kraków 1893, s. 8. Wypowiedź tę przytacza także: F. Ziejka, Ocalić dla potomnych narodowe pamiątki…, jw., s. 30.

233 W. Elijasz-Radzikowski, jw., s. 50.

234 Tamże, s. 325.

76 pełen poezyi?[…]. Właściciele starych domów krakowskich w sposób iście bestyalski burzyli zabytki i stawiali na tem miejscu pudła nowoczesne. Przekształcali i przerabiali po chamsku domy historyczne, oblepiając rzeźbione odrzwie bram tynkiem, przerzynając na dwoje dawne, sklepione bramy, zdrapując lub niszcząc ornamenty dla zawieszenia obskurnych szyldów. Młody budowniczy doświadczał istnych tortur na widok tych przeróbek, których celem było nadanie niezrównanemu zabytkowi średniowiecza wyglądu szychowej tandety jakiegoś Pesztu235.

W 1791 roku do profanacji przestrzeni katedralnej przyczynił się Tadeusz Czacki, postać ambiwalentna jeśli chodzi o sprawę poszanowania świętości katedralnych. Ów starosta nowogrodzki, założyciel Liceum Krzemienieckiego, jako członek Komisji Skarbu został w tym czasie wysłany do Krakowa w sprawach skarbowych oraz by zbadać stan Zamku wawelskiego i sporządzić stosowne sprawozdanie. Wtedy doszło do pierwszych nadużyć z jego strony. Czacki otworzył trumny Zygmunta Starego, Zygmunta Augusta oraz Anny Jagiellonki, Władysława IV, Anny Austriaczki, Konstancji, Cecylii Renaty, Ludwiki Marii Gonzagi. Otwarcia dokonał za pozwoleniem Kapituły Katedry Wawelskiej. Powołując się na pomysł otwarcia muzeum narodowych pamiątek w Porycku starał się także o powierzenie mu pieczy nad znajdującymi się w Katedrze na Wawelu i Skarbcu Katedralnym pamiątkami narodowymi (chodziło głównie o chorągwie prezentujące sukcesy oręża Rzeczpospolitej). Na to jednak Kapituła nie przystała, dając jednoznacznie do zrozumienia, że skoro zabytki te przetrwały tu kilka wieków, to nadal będą w kościele katedralnym bezpieczne (zażądano również zwrotu dzieł, które zabrał wcześniej na rewers)236. Prawdopodobnie działania te możliwe były między innymi dzięki jego protekcji oraz planom – marzył o stworzeniu wspomnianego muzeum pamiątek narodowych w Porycku, w którym gromadził zbiory.

Jednak, jak zauważył Zdzisław Żygulski jun., „akcja Czackiego skrzyżowała się z akcją Czartoryskiej i wystąpiły nawet pewne objawy rywalizacji. Szybko jednak przyszło porozumienie i współzawodnictwo przerodziło się w zgodną współpracę. Czacki zrozumiał wyższość idei puławskiej i wspierał ją wydatnie, prowadząc zresztą penetrację kolekcjonerską na własną rękę”237. Czacki zasłynął zatem ze zbierania „relikwii” (uprawiał „archeologię grobową”238): z trumien powyjmował wiele przedmiotów, które następnie przekazał księżnej Izabeli Czartoryskiej do Puław. Przebieg dokonanej przez siebie akceptowanej podówczas profanacji opisał w liście do Adama Naruszewicza. Warto jednak zauważyć, iż wykonywał on również pożyteczne zadania, czyli np. sporządzenie inwentarza skarbca koronnego, który opracował wraz z wojewodą brzesko-litewskim Janem Nepomucenem Horainem na zlecenie

235 S. Żeromski, Nawracanie Judasza, cz. I, Warszawa 1916, s. 247-250.

236 Zob. E. Danowska, Tadeusz Czacki 1765-1813. Na pograniczu epok i ziem, Kraków 2006, s. 155.

237 Z. Żygulski jun., Dzieje zbiorów puławskich. Świątynia Sybilli i Dom Gotycki, Kraków 2009, s. 66.

238 Tamże.

77

sejmu z dnia 18 kwietnia 1792 roku239. Jego działania polegające na wyjmowaniu z grobów

„pamiątek” poczynił także wobec Jana Kochanowskiego, Stefana Czarnieckiego, Bolesława Chrobrego, Mikołaja Kopernika (po latach, jak wykazały badania, podczas wyjmowania szczątków doszło do pomyłek), które ofiarował do muzeum Czartoryskiej. Wówczas nie wytworzył się jeszcze kult szczątków i grobów, który czynił zeń świętość i który kształtował się właśnie w XIX wieku. Ambroży Grabowski jednoznacznie wypowiadał się na temat postępowania Czackiego: „Był czas, że prześwietna kapituła krakowska złożona z niedołęgów obojętnych na dawne pomniki i pamiątki, pozwoliła groby królów naszych znieważyć zabieraniem z nich kosztownych i szanownych pod różnym względem pamiątek.

Świętokradztwa tego dopuścił się uczony śp. Tadeusz Czacki”240. Niespełna 90 lat później Teodor Nieczuja-Ziemięcki w 1879 roku pisał o Czackim:

Niejednemu prawdopodobnie bacznie śledzącemu za pamiątkami narodowemi i dziwnym niekiedy ich losem: przyszła głęboka odraza dla demoralizacji końca XVIIIgo w., nie szanującej nawet majestatu śmierci, nie wzdrygającej się naruszenia spokoju zmarłym, w celu dopięcia swoich celów – a przedewszystkiem, niepochlebna opinia dla jednego z większych statystów polskich Czackiego, skoro się weźmie pod rozwagę sposób w jaki gromadził swoje zbiory i pamiątki narodowe, oraz transakcya jaka po jego śmierci miała miejsce. Głębsze jednak sięgnięcie do źródeł i bezstronniejsze zbadanie odnoszących się do tego faktów – jeśli nie uniewinnia środków, to przynajmniej w jasnych i szlachetnych kolorach przedstawia sam cel. Czacki, jak wiadomo, sięgał po niejedną pamiątkę narodową do trumien królewskich – kompletował słynną Porycką bibliotekę w archiwach i bibliotekach publicznych, kapitulnych i klasztornych. Rzecz trudna byłaby do wiary, takiej publicznej grabieży – gdyby nie cel i upoważnienie królewskie które go osłania. Cel, jak to w liście Czackiego długi czas przechowywanym w klasztorze Sto-Krzyskim ślad pozostawał – było założenie Biblioteki i Muzeum Narodowego. Z czyjej insynuacyi projekt ten ponad wiek swój wczesny powstał – Króla czy Czackiego, dość, że oba dążyli do jednego. Zbiór królewski tak pamiątek narodowych, jak i dzieł sztuki – jak to z drukowanego katalogu widzieć możemy, mógł się liczyć do pierwszych w Europie. Gromadzenie zbiorów i dzieł Czackiego, odbywało się za wiedzą i upoważnieniem Króla. Rzecz ta przytem odbywała się publicznie, jak to widzimy z listu Czackiego do Naruszewicza o rewizyi grobów królewskich z r. 1791, ogłoszonego z upoważnienia pierwszego w ówczesnej Gazecie Narodowej Warszawskiej. Nikt wtedy przeciwko podobnemu postępowaniu nie protestował […]. W ten sposób łatwo zrozumieć i uniewinnić gorliwość Czackiego […] niektóre najcenniejsze pamiątki narodowe nie są spieniężone i w inwentarzu szacowane, ale znacząco przekazane jako fidei komis ks.

Czartoryskiemu241.

Nie tylko Tadeusz Czacki przyczynił się do wzbogacenia zbiorów puławskich kosztem Wawelskiego Wzgórza. Wskazać tu należy także osobę króla – Stanisława Augusta Poniatowskiego oraz ks. Izabelę Czartoryską. Król zabrał ze skarbca koronnego dwa okazy

239 Inwentarz ten był pomocny przy identyfikacji zbiorów pochodzących z obrabowanego przez Prusaków skarbca koronnego. Okazało się jednak, że niektóre eksponaty, których Prusacy nie zrabowali w 1795 roku, zostały oddane Tadeuszowi Czackiemu na rozkaz cesarza Franciszka II. Czacki zaś zrezygnował z tworzenia własnego muzeum i przekazał owe eksponaty do Puław. Zob. Z. Żygulski jun., Pamiątki wawelskie w zbiorach puławskich, „Studia do Dziejów Wawelu” 2, 1961, s. 383.

240 Teki Grabowskiego, cyt. za: E. Danowska, jw., s. 157.

241 T. Nieczuja-Ziemięcki, Zamek na Wawelu i Muzeum Narodowe, Kraków 1879, s. 16-17.

78

broni, które później zostały umieszczone w Świątyni Sybilli (za pośrednictwem ks. Józefa Poniatowskiego lub drogą kupna aukcji królewskich; istnieje też prawdopodobieństwo, że król podarował je księżnej Izabeli przed utworzeniem przez nią muzeum)242. Księżna Czartoryska przyczyniła się do pozbawienia Wawelu zbiorów w równym stopniu, co i Czacki.

Przybyła do Krakowa w 1802 roku już jako znana twórczyni puławskiego muzeum i – za zgodą gubernatora austriackiego – podjęła, jak pisał Zdzisław Żygulski jun., „pierwsze może w historii wzgórza prace wykopaliskowe w poszukiwaniu zabytków”243. Poszukiwania dotyczyły dwóch ruin kościołów wawelskich: św. Jerzego i św. Michała, jednak rozszerzyły się na przestrzeń całego Wawelskiego Wzgórza. Księżna pozyskała w ten sposób obrazy, plakietę, części witraży, fragmenty rzeźb i architektury. Do Puław trafiły między innymi takie eksponaty, jak: trzy słupki marmurowe z grobu Kazimierza Wielkiego, żelazne kule z grobu Władysława Jagiełły, fragment grobu Władysława Łokietka, kamienny krzyż i pochodnia z grobowca Jana III Sobieskiego, gałka marmurowa z grobu Kazimierza Jagiellończyka, kamień z kaplicy Świętokrzyskiej (prawdopodobnie rozeta z kopuły), kawałek gzymsu Zamku Królewskiego, alabastrowe płaskorzeźby, głowy wawelskie ze stropu Sali Poselskiej244. Jak pisała Ewa Danowska, księżna Izabela

wielką wagę przywiązywała do pamiątek z grobów wawelskich, które podarował jej Czacki. Były to: złoty łańcuch z kamiennym krzyżem oprawionym w złoto, zawierający 16 pereł i 4 rubiny, z grobu Zygmunta I Starego, złoty sygnet z diamentem, część rękojeści pałasza, jak również włosy z brody tegoż króla przekazane przez Czackiego w puszcze z kości słoniowej. Ponadto kawałek galonu, 5 gwoździ, kawałek antaby i spróchniałego drewna z trumny Anny Jagiellonki, jak i stamtąd pochodzący złoty łańcuch z krzyżem z ośmioma szafirami oraz kawałek sukni króla Zygmunta Augusta. To jeszcze nie wszystko, bowiem Czacki wszedł w posiadania także i innych pamiątek z królewskich grobów. Były to: „Cyfra wzięta z grobu Anny Austriaczki”, „Blacha złota z grobu Ludwiki Marii”, „Blacha srebrna […] z grobu Zygmunta I”, „Order Złotego Runa, to jest Baranek złoty z groby Władysława IV zdjęty” oraz „Guzik złoty, roboty kształtnej z emalią […]

w grobie Władysława IV”. Czacki posiadał także „Łańcuch wzięty z grobu Konstancji Austriaczki”, lecz nie podarował go księżnej, gdyż jego żona zażyczyła sobie zachować go dla ich córki245.

Motywacje Czackiego i Czartoryskiej nie były więc w pełni altruistyczne i skoncentrowane jedynie na ochronie dóbr narodowych. Czartoryskiej udało się nabyć eksponaty ze Skarbca Katedralnego, o które wcześniej bezskutecznie starał się Tadeusz Czacki (Kapituła odmówiła mu kierując się bezpieczeństwem zbiorów). W maju 1803 roku do Puław trafiły trzy chorągwie (chorągiew nagrobna wojewody krakowskiego Stanisława

242 Zob. Z. Żygulski jun., Pamiątki wawelskie w zbiorach puławskich, jw., s. 379-380.

243 Tamże, s. 396.

244 Tamże, s. 396-398.

245 E. Danowska, jw., s. 158.

79

Barzego, chorągiew turecka – wotum Jana III Sobieskiego dla Katedry Wawelskiej i chorągiew „carów Szujskich”) oraz należąca do Stefana Batorego szkofia na szyszak.

Badacz zbiorów puławskich, Zdzisław Żygulski jun., tak ocenił postępowanie Czartoryskiej i współpracującego z nią Czackiego:

W Panteonie puławskim […] zatriumfowała idea chwały królewskiej. Materialnym znakiem tej chwały były królewskie pamiątki wawelskie. W okresie kiedy pod ciosami wrogów walił się stary, prawdziwy Wawel, próbowano za wszelką cenę w sercu Polski, w Puławach nad Wisłą, wznieść Wawel nowy. […] Nie zgadzamy się […] z niektórymi metodami muzealnej eksploracji prowadzonej przez Izabelę Czartoryską, Tadeusza Czackiego i ich współpracowników. Wiemy, że Izabela Czartoryska pomimo pewnej skłonności do poglądów demokratycznych i ludowych ulegała zasadniczo wrodzonej ideologii monarchiczno-feudalnej i że możność pozyskania do własnych zbiorów pamiątek królewskich stanowiła dla niej niejaką rekompensatę wobec niezaspokojonej ambicji zdobycia korony dla rodziny Czartoryskich. Gdy jednak wyobrazimy sobie stan, w jakim znalazł się w owym czasie Wawel, złupiony przez Prusaków i systematycznie niszczony przez Austriaków, stwierdzić musimy, że akcja tu opisana doprowadziła do ocalenia olbrzymiej ilości pamiątek246.

W innym miejscu ten sam badacz zauważył, że gdyby niektóre z eksponatów nie zostały wywiezione z Wawelu, najpewniej ocalałyby po katastrofie puławskiego ośrodka247. Z pewnością można zgodzić się z faktem, że prace w ruinach kościoła były pożyteczne z punktu widzenia ocalania dóbr narodowych, niemniej naruszenie przestrzeni wiecznego spoczynku w Katedrze Wawelskiej było aktem profanującym przestrzeń świętą. Zdaje się, że społeczna akceptacja takich poczynań ze strony Polaków wyznających wiarę chrześcijańską możliwa była z racji uformowania się „polskiej religii narodowej”.

Nota bene w końcu XVIII wieku i w XIX wieku Polacy chętnie przyglądali się otwieraniu trumien królewskich, co powodowane było nade wszystko ciekawością.

Zachowały się nie tylko ekspertyzy z otwarć, ale też opisy współczesnych. Jedną z takich relacji spisał Kazimierz Girtler na podstawie historii opowiedzianej mu przez księdza Świerczaka pełniącego posługę w Katedrze Wawelskiej. Opis ów dotyczył przełożenia trumny Jana III Sobieskiego do nowego, ufundowanego przez Stanisława Augusta Poniatowskiego sarkofagu, w miejscu, które w 1787 roku wskazał fundator, tj. w krypcie św.

Leonarda. Naturalistyczny, dosłowny i dosadny opis pokazuje, w jaki sposób przenoszono szczątki królewskie w Katedrze:

246 Z. Żygulski jun., Pamiątki wawelskie w zbiorach puławskich, jw., s. 407-408.

247 Tamże, s. 400.

80 […] niespodziewanie jednego dnia wczesnym rankiem przystawiono straż do drzwi kościelnych, zwołano świątników i wszystkich kleryków, którzy wtedy przy kościele zamkowym mieszkali.

Miało się to odbyć po cichu, bez świadków, ale że do kościoła katedralnego nie można było zupełnie drzwi zamknąć, mimo straży zeszli się też wszyscy księża i ci, co byli zamkowymi ludźmi.

„Zwłoki miały być przełożone do metalowej nowej trumny, otwarto ogromną pakę, a grobowa stęchlina tak nas wszystkich owiała – mówił ksiądz Świerczak – że mdłości uczuł niejeden, działo się to w kaplicy, a gdy świątnicy przynieśli trybularze i poczęto mocno kadzić, co aż się głowy zawracały, pomyśleliśmy sobie, co to będzie, gdy się otworzy trumnę królewską, ale że jej trudno było z paki wydobyć, więc ją ostrożnie rozbijano, aż ze dna ciekła wilgoć tak cuchnąca, że już nie można było blisko wytrzymać, i najciekawsi nawet poszli w tył, trumna też była wielka, spodem opleśniała i straszliwie cuchnąca. Zakitowane odjęto wieko, aż nie do zniesienia fetor zabijający na wszystkich uderzył, wielu wychodziło co tchu za kościół i pochorowali się, inni dostali takiego zawrotu głowy, że się na nogach utrzymać nie mogli.

Przyniesiono octu, kadzideł, a gdy trochę przyszliśmy do siebie i całe zgromadzenie ledwie w połowie na placu się ostało, rozpatrzyliśmy się, że trup królewski zapadłym ciałem był nie do poznania zniszczony, ubranie wierzchem całem sczerniałe, spodem zgniłe, rozlatywało się w szmaty, trumna ta zdawało się, iż była smołą, czyli żywicą wylana, ale król leżał w niej w wilgotnym kale, który snadź skutkiem wilgoci z jego ciała (bo na puchlinę umarł) wydobytej spód trumny zalewał. Trzeba było odwagi do podjęcia tych zwłok celem przełożenia do nowej trumny. Użyto do tego płótna, które podciągano pasami pod korpus cały, a gdy już to, lejące prawie, świątnicy zrobili, nas kleryków zagrzano, iż byśmy królowi tę ostatnią oddali posługę – jakoż zebrało się nas kilku, mnie z drugim dostały się nogi, i tak przesadziliśmy go ostrożnie, a ciekło z niego jako nie przymierzając, szynki. Już też skoro się to działo, najwytrzymalsi trzeźwić się musieli i zaledwo ci zostali w kościele, po którym wszędzie grobów fetor się rozszedł, którzy już w obowiązku niezbędnej konieczności zostać musieli. Kto był z cywilnych przy tej czynności – mówił ksiądz Świerczak – ale nie pamiętam, głównie księża się nią zajmowali. Zaraz trumnę nową ze zwłokami przyniesiono i wstawiono do marmurowego grobowca i marmurem na zawsze nadkryto”248.

Inaczej wygląda relacja Wirydianny Fiszerowej, która brała udział w uroczystości przenoszenia doczesnych szczątek Jana III. Nota bene w swym opisie wspomniała ona także o poczynaniach księżnej Izabeli Czartoryskiej:

Król Jan Sobieski, obrońca Wiednia i chrześcijaństwa spoczywał od stulecia w skromnym grobowcu, umieszczonym w zagubionym kątku zamkowej świątyni. Król Stanisław Poniatowski, którego nie stać było na współzawodniczenie z nim za życia, umyślił dać mu po śmierci godniejsze pomieszczenie, gdzie mógłby złożyć także własne kości. Połowy tego projektu dokonał. Byłyśmy obecne, gdy zwłoki króla Jana przenoszono z dawnego miejsca do nowego lochu, wyłożonego marmurem. W tym samym podziemiu pochowano następnie Kościuszkę i księcia Poniatowskiego, podczas kiedy zwłoki króla fundatora rozsypują się w proch

Król Jan Sobieski, obrońca Wiednia i chrześcijaństwa spoczywał od stulecia w skromnym grobowcu, umieszczonym w zagubionym kątku zamkowej świątyni. Król Stanisław Poniatowski, którego nie stać było na współzawodniczenie z nim za życia, umyślił dać mu po śmierci godniejsze pomieszczenie, gdzie mógłby złożyć także własne kości. Połowy tego projektu dokonał. Byłyśmy obecne, gdy zwłoki króla Jana przenoszono z dawnego miejsca do nowego lochu, wyłożonego marmurem. W tym samym podziemiu pochowano następnie Kościuszkę i księcia Poniatowskiego, podczas kiedy zwłoki króla fundatora rozsypują się w proch