• Nie Znaleziono Wyników

Przyjęte cierpienie ratuje ludzkość

Z siostrą Christoforą Jagłą ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia rozmawia Cezary Sękalski.

CEZARY SĘKALSKI: – Siostra na co dzień spoty-ka się z pielgrzymami przybywającymi do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Jakie te spotkania budzą w Siostrze wrażenia?

S. CHRISTOFORA JAGŁA: – Łagiewniki są sto-licą kultu Bożego miłosierdzia. Przyby-wają tu tysiące, miliony ludzi, aby złożyć swoje cierpienie, ból i łzy, całą swoją historię, to co przeżywają, także swój grzech. Daje im to możliwość odkry-cia, że Bóg, który jest miłością, działa w ich życiu i odpowiada na konkretne sytuacje. Tutaj człowiek przeżywający swoje trudności, może zobaczyć obec-ność miłującego Boga, który działa i ma moc dokonania zmiany.

Bardzo utkwiło mi w pamięci spo-tkanie z matką, która od pięciu lat opie-kuje się synem po ciężkim wypadku.

Młody chłopak leży w szpitalu i nie ma z nim kontaktu, a kobieta musi okreso-wo wyjeżdżać za granicę, aby zarobić pieniądze na dalsze leczenie. Wtedy opiekuje się nim jej przyjaciółka. Potem matka wraca i całe jej życie kręci się wokół syna. Mijało pięć lat takiej próby, cierpienia i pytań do Pana Boga, dla-czego tak się stało. I nagle w tej, jakże trudnej sytuacji kobieta ta przyjmuje tajemnicę Bożego miłosierdzia. Kie-dy patrzy na swojego syna, który leży w szpitalnej sali podłączony do różnych aparatów, nagle widzi, jak ludzie patrząc

APOSTOLSTWO CHORYCH

42

W C Z T E R Y O C Z Y

na nich, odzyskują wiarę i nagle ona zaczyna rozumieć sens tego doświad-czenia. Ludzie, którzy na nich patrzą, odzyskują sens swojego życia. Widzą wartość życia i miłości.

Zdarza się też inaczej: wchodzi jakaś kobieta, patrzy na to wszystko i mówi:

„Mój Boże, jakie to wielkie nieszczęście”.

A matka po pięciu latach takiego do-świadczenia odpowiada: „A skąd pani wie, że to jest nieszczęście? Może to jest szczęście!”.

Wtedy widać dotknięcie miłującej ręki Boga, który pozwala w czymś, co po ludzku jest tragedią, zobaczyć coś więcej. Tego dokonać może tylko Boże miłosierdzie. Po ludzku jest to niewytłumaczalne i nie do przyjęcia, w Bogu natomiast tak, można zobaczyć coś więcej...

Spotkałam też Rafała, redaktora naczelnego pisma „Miłujcie się”, któ-ry pracuje w Czechach. Opowiadał on jak pewien ateista, który poruszał się na wózku inwalidzkim, poprosił o pomoc w przewiezieniu go na wy-cieczkę do rożnych miast, także do Łagiewnik. Kiedy przyjechali do nas, jedna z sióstr po czesku opowiedzia-ła mu historię obrazu i tego miejsca i on słuchając, wszedł jakby w inny świat. Potem przez dwie godziny trwał przed obrazem Jezusa Miłosiernego a po wyjściu z kaplicy poprosił Rafała:

„Pomóż mi zapisać się do katolików”.

Znowu widać jak w sytuacji, kiedy nie tylko życie fizyczne, ale i duchowe ob-ciążone było pewną dozą kalectwa, człowiek doświadczył miłującej ręki Boga. Jego życie się zmieniło, przyjął

Siostra Christofora z radością i wielkim zaangażowaniem opowiada o Bożym miłosierdziu pielgrzymom przybywającym do łagiewnickiego sanktuarium.

CEZARY KALSKI

43

APOSTOLSTWO CHORYCH

W C Z T E R Y O C Z Y

chrzest i dzisiaj w centrum jego życia jest Jezus Miłosierny. Ma żonę, tak-że niepełnosprawną, ale prosili Boga o zdrowe dzieci i dziś mają dwójkę fantastycznych córeczek. To są histo-rie ludzi, którzy doświadczają niewy-obrażalnej dobroci Pana Boga, który zmienia ludzkie życie.

Jeszcze innym razem po spotka-niu z grupą podeszła do mnie młoda mama z córką Melanią z drugiej klasy szkoły podstawowej. Wskazała ręką na córkę i mówi: „Niech siostra patrzy, to jest cud Bożego miłosierdzia”. Kobieta pierwszą swoją ciążę poroniła i bardzo to przeżyła. Kiedy więc po raz drugi dowiedziała się, że nosi w sobie nowe życie, codziennie modliła się koronką do Bożego miłosierdzia, aby mogła urodzić zdrowe dzieciątko. Po pewnym czasie jednak, a taka jest czasami Boża pedagogia, Boży dopust, pojawiły się komplikacje. Lekarze stwierdzili, że ewidentnie płód jest obumarły. Kobieta miała już nawet wyznaczoną datę na oczyszczenie organizmu i dla niej była to wielka próba wiary. Ona jednak nadal zwracała się do Boga, żeby jej pomógł przez to wszystko przejść. Kiedy poszła na ostateczne badanie przed zabiegiem, stał się cud. Lekarze przygotowujący się do oczyszczenia organizmu, nagle stwierdzili, że serce dzieciątka bije i jego działanie jest bez zarzutu. Wkrótce po-tem Melania przyszła na świat.

Po kilku latach owa kobieta była w kościele z córką, która spacerowała sobie w czasie Mszy po świątyni. Nagle dziecko stanęło nieruchomo przed ob-razem Jezusa Miłosiernego. Po jakimś

czasie dziewczynka pobiegła po mamę, chwyciła ją za rękę, podprowadziła pod obraz i powiedziała: „Mama, tu!”. W ten sposób dziecko na nowo przypomniało mamie, że jest darem Bożej miłości.

Dziś Melania fantastycznie opowiada o siostrze Faustynie, zna swoją historię i jest zakochana w Bożym miłosierdziu.

Siostra opowiada historie ludzi, którym udało się przeżyć duchową przemianę w obliczu różnych swoich osobistych trudności. A istnieje jakiś instruktarz dla osób, które właśnie przed taką życiową trudnością stają?

– Bywa, że słowo ufność, jest dla nas zbyt trudne do spełnienia. Nie chodzi tu o uczucia. Czasem spada na nas taki cios, że nic nie jesteśmy w stanie zro-bić. W takiej sytuacji Bogu najczęściej chodzi o jeden akt serca, bo tajemnicy Bożego miłosierdzia nie zrozumiemy tylko umysłem. Pozostaje jeszcze serce i trzeba, na ile możemy, chociaż tro-szeczkę się otworzyć, a wtedy dopiero Pan Bóg ma możliwość, aby działać.

Chodziłoby więc o to, aby nawet płacząc czy wołając do Pana Boga, chociaż odro-binę uchylić Mu drzwi swojego serca.

Bo Bóg wie, że cierpimy, wie, że nie-raz spotykają nas sytuacje zbyt trudne i w tym momencie ma dla nas najlepszy plan. Jeśli ostatnim porywem serca po-trafimy otworzyć się na Boga, ten plan może się ziścić i może wydarzyć się cud. Chodzi więc o to, aby nie zamykać serca i w obliczu różnych trudności, nie poprzestawać tylko na ludzkiej logice.

Tu przypomina mi się przykład ojca, który doświadczył śmierci żony i teraz

APOSTOLSTWO CHORYCH

44

W C Z T E R Y O C Z Y

wychowuje samotnie córkę, którą bar-dzo kocha. Człowiek ten tłumaczy, że nawet trzymając ją za rękę, nie ustrzeże jej przed upadkiem, czy jakimś innym niebezpieczeństwem, ale dzięki obec-ności w jej życiu, nawet kiedy zdarzy jej się upaść, będzie mogła czuć, że jest przy niej, prowadzi ją i kocha. W nim nic się nie zmienia. Taki obraz może nam pomóc w zrozumieniu, czym jest zaufanie. Tylko ono może sprawić, żeby w przypadku, kiedy dotyka nas jakieś zło, nie odwracać wzroku od Pana Boga, a pomimo bólu, grzechu czy kalectwa uwierzyć w to, że Bóg przy mnie jest i że jest Panem rzeczy niemożliwych i z największego trudu i zła potrafi wy-prowadzić dobro, bo taka jest Jego moc, Jego miłość.

Wiadomo, że każde cierpienie ma swój wymiar osobistego przeżywania.

Nie da się sformułować jednej recepty dla wszystkich. I nieraz jedyne co mo-żemy zrobić, to nie zamknąć całkiem serca, a wtedy mogą dziać się wielkie cuda.

Kiedyś do Łagiewnik przyjecha-ła pani, która codziennie modliprzyjecha-ła się o uzdrowienie córki chorej na białaczkę.

Kobieta wierzyła w cud, w to, że Bóg może uzdrowić jej córkę. Po pewnym czasie przyjechała znowu, w żałobie. I ta sama kobieta, która kiedyś wołała o cud, teraz powiedziała mi: „Przyjechałam podziękować Bożemu miłosierdziu, bo mimo że nie uzdrowił mojej córki, dał mi coś znacznie więcej. Kiedy moja córka umierała, powiedziała do mnie:

Mamo, ja tam chcę iść. Pozwól mi. Ja jestem już gotowa”.

Śmierć córki sprawiła, że kobieta ta odnalazła życie i drogę do prawdzi-wego Boga. „W tym doświadczeniu – mówiła ta kobieta – odnalazłam coś więcej”. Widać zatem, że Bóg zawsze nas wysłucha na swój sposób, ale wia-ra w to, że Jego wola niczego dla nas nie pragnie bardziej niż największego dobra, jest konieczna. Nieraz trzeba nam zatrzymać się tylko na tym jednym zdaniu, że Jego wola dla nas jest zawsze największą miłością. A przyjęta przez nas może sprawiać niewyobrażalnie piękne rzeczy.

Pewną pułapką bywa to, że człowiek w zetknięciu z cierpieniem, które na niego spada, ma poczucie, że to Bóg jest sprawcą jego cierpienia. Wtedy łatwo zamknąć się w swoim buncie. Kiedy jednak uświado-mimy sobie, że Bóg jedynie dopuszcza cierpienie, a nigdy nie jest bezpośrednim jego sprawcą, wtedy dopiero można pró-bować się otworzyć i odnaleźć drogę.

– Na tym polega wielkość i moc naszej wiary, żeby postrzegać Boga takim, jakim On jest w rzeczywisto-ści, a nie tylko boga naszych zranień i ludzkich wyobrażeń. Bóg, kiedy stwa-rzał człowieka, nie stworzył również cierpienia. Jest Bogiem miłości, który przeznaczył nas do szczęścia z Nim.

To odejście człowieka od Boga i jego grzech sprawiły, że na świecie pojawiła się śmierć i cierpienie. Bóg Ojciec na-tomiast w swoim wielkim miłosierdziu posłał swego Syna, aby był z nami i mógł towarzyszyć nam w naszym cierpieniu.

Jezus poszedł na krzyż, bo chciał nam powiedzieć, że chociaż cierpienie do

45

APOSTOLSTWO CHORYCH

W C Z T E R Y O C Z Y

końca będzie jakoś wpisane w nasze życie, jednak dzięki Jego ofierze teraz jest odkupione, poświęcone. Ono na-daje nam wartość i tak jak mówiła to św. Faustyna w swoim Dzienniczku:

„Aniołowie zazdroszczą nam dwóch rzeczy: że możemy przyjmować Jezu-sa w Eucharystii i że możemy cierpieć”.

Cierpienie bowiem najbardziej zbliża nas do Bożego miłosierdzia i do tajem-nicy bliskości Boga. Ono najbardziej otwiera nam Jego przestrzenie. Najwię-cej też możemy z Nim uczynić, kiedy przyjmujemy i ofiarujemy Mu swoje cierpienie.

Często w naszym myśleniu poprzestajemy na wyobrażeniu naszego szczęścia tu, na zie-mi. Bóg jednak patrzy na nas w perspektywie wieczności.

Nasze życie tutaj kiedyś się skończy, ale dzięki Bożej obec-ności nawet cierpiąc, możemy przeżywać radość i szczęście.

Może się to dokonać jednak tylko wtedy, kiedy będzie ono przez nas przyjęte.

Wtedy bowiem możemy zobaczyć sens i piękno tego doświadczenia, możemy zobaczyć, że przez przyjęte cierpienie ratujemy ludzkość.

Niedawno z siostrami byłyśmy w ośrodku, gdzie żyje ponad pięćdziesiąt głęboko upośledzonych dzieci. Są tam niemowlęta sześcio, ośmiomiesięczne i starsze dzieci, ale bez kontaktu i żad-nej możliwości samodzielnego poru-szania się. Siostry, które prowadzą ten ośrodek wielokrotnie mówiły nam, że te dzieci to są święci, którzy ratują dzi-siaj ludzkość. My tego rozumem nie

pojmiemy. Dzieci te nie tylko cierpią fizycznie, ale zostały także odrzucone przez najbliższych i sam Bóg się nimi zajmuje w sposób wyjątkowy. Mają one właśnie taki przywilej, że ratują dzisiaj ludzkość.

Myślę, że jeśli przyjmiemy nasze cierpienie i nasz ból w takim duchu (co nie jest łatwe, ale jest możliwe) to będziemy mieć poczucie, że mamy swoją misję, swoje wielkie powołanie.

Tak naprawdę cierpienie jest w jakiś sposób wpisane w życie każdego z nas, ale są też osoby wybrane w szczególny sposób. Im Bóg szczególnie ufa, bo nie każdy jest zdolny do przyjęcia cierpienia, a jego przyjęcie jest także szczególną łaską, którą Bóg daje i pomaga, aby dana osoba miała swój udział w ra-towaniu dusz. Dziś zakryta jest przed nami ta tajemnica, choć są osoby, które miały w tej kwestii jakieś przebłyski zrozumienia, ale kiedyś się o tym prze-konamy, jak wielką to miało wartość.

Kiedy żyjemy tylko na poziomie natu-ralnym, oczywiste jest, że chcemy unikać cierpienia i być w życiu samowystarczalni.

Dopiero kiedy spada na nas jakieś cierpie-nie, wtedy mamy szansę otworzyć się na głębszą rzeczywistość duchową... Tak było np. w przypadku Hioba, który mógł powie-dzieć, że spotkał Boga twarzą w twarz dopiero, kiedy przeżył wiele nieszczęść.

– Pan Jezus mówił do siostry Fau-styny, że różnymi sposobami próbuje dostać się do ludzkiego serca. Może to zrobić jedynie na tyle, na ile człowiek

Cierpienie

Powiązane dokumenty