• Nie Znaleziono Wyników

Apostolstwo Chorych, 2015, R. 86, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Apostolstwo Chorych, 2015, R. 86, nr 12"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)

L I S T D O O S Ó B C H O R Y C H I N I E P E Ł N O S P R A W N Y C H

NR 12 • GRUDZIEŃ 2015 • ROK 86 ISSN 1232-1311

Tylko mnie kochaj

- s. 35

ANSTOCKPHOTO.PL

(2)

WPATRZENI W JEZUSA

T

ajemnica betlejemskiej nocy objawia światu Miłość, która całkowicie oddaje się w ręce człowieka. Miłość ta pozwala- jąc uczynić ze sobą wszystko, staje się bezbronna i krucha.

Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzymy wszystkim Czytelnikom, aby wpatrzeni w Nowonarodzonego Jezusa, zapragnęli przyjąć dar Jego obecności. Niech On wypełni każdą ludzką pustkę, przynosząc nadzieję i pokój serca.

Jacob de Bacher, „Be Narodzenie”, II p. XVI w., olej na desce, w zbiorach prywatnych WWW.FREECHRISTIMAGES.ORG

(3)

Od redaktora

Grudniowy numer „Apostolstwa Chorych” łączy w sobie dwa ważne tematy. Jednym z nich jest rozpoczynający się 8 grudnia Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, a drugim obecność osoby chorej w rodzinie.

Papież Franciszek ogłaszając Rok Jubileuszowy, wzywa każdego z nas do świadczenia konkretnej miłości wobec drugiego, potrzebującego pomocy człowieka. Często zdarza się, że owym potrzebującym jest właśnie osoba chora z naszego najbliższego otoczenia – z rodziny. Każdy, kto z troską i miłością pochyla się nad chorym domownikiem, czyni zadość pragnieniu Jezusa, który wzywa, by świadczyć dobro tym „najmniejszym”.

Uwielbiam Boga we wszystkich chorych i tych, którzy im służą.

W GRUDNIOWYM LIŚCIE

N A S Z A O K Ł A D K A

Tylko mnie kochaj

Obecność chorego w rodzinie może zrodzić wielkie owoce

duchowe w życiu jego opiekunów i całego Kościoła.

4

Z B L I S K A

Oblicze Miłosierdzia

Papież Franciszek wyznacza

zadania na Rok Miłosierdzia.

11

B I B L I J N E C O N I E C O

O tarczy wiary i zaufaniu Bogu

Ten kto ufa Bogu, nigdy się nie

zawiedzie.

13

N A S I O R Ę D O W N I C Y

Także apostołka cierpienia

Siostrze Faustynie była bliska nie

tylko głębia miłosierdzia.

17

P A N O R A M A W I A R Y

Miłosierdzie Boże i ludzkie

O miłosierdziu, które trzeba

przyjąć, by potem je ofiarować.

48

M O D L I T W Y C Z A S

Pogotowie modlitewne

Każdy może poprosić o modlitwę

w ważnej dla siebie intencji.

41

W C Z T E R Y O C Z Y

Przyjęte cierpienie ratuje

ludzkość

O potędze działającego Boga.

KS. WOJCIECH BARTOSZEK

KRAJOWY DUSZPASTERZ APOSTOLSTWA

CHORYCH

(4)

Z B L I S K A

APOSTOLSTWO CHORYCH

4 J

ezus Chrystus jest obliczem miło- sierdzia Ojca. Wydaje się, iż tajem- nica wiary chrześcijańskiej znajduje w tym słowie swoją syntezę. Ono stało się żywe, widoczne i osiągnęło swoją pełnię w Jezusie z Nazaretu.

Miłosierdzie to słowo, które objawia Przenajświętszą Trójcę. Miłosierdzie to najwyższy i ostateczny akt, w którym Bóg wychodzi nam na spotkanie. Mi- łosierdzie jest podstawowym prawem, które mieszka w sercu każdego czło- wieka, gdy patrzy on szczerymi oczami na swojego brata, którego spotyka na drodze życia. Miłosierdzie to droga, która łączy Boga z człowiekiem, po- nieważ otwiera serce na nadzieję bycia kochanym na zawsze, pomimo ograni- czeń naszego grzechu.

Są chwile, w których jeszcze mocniej jesteśmy wzywani, aby utkwić wzrok w miłosierdziu, byśmy sami stali się skutecznym znakiem działania Ojca.

Z tego właśnie powodu ogłosiłem

Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia jako pełen łaski czas dla Kościoła, by uczynić świadectwo wierzących jeszcze mocniejszym i skuteczniejszym.

Brama Miłosierdzia

Rok Święty rozpocznie się 8 grudnia, w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Ta uroczy- stość liturgiczna wskazuje sposób, w jaki Bóg działa już od początków naszej hi- storii. Po grzechu Adama i Ewy Bóg nie chciał zostawić ludzkości samej, wysta- wionej na działanie zła. Stąd też w swo- im zamyśle zechciał On, aby Maryja, święta i niepokalana w miłości, stała się Matką Odkupiciela człowieka. Na ogrom grzechu Bóg odpowiada pełnią przebaczenia. Miłosierdzie będzie za- wsze większe od każdego grzechu i nikt nie może ograniczyć miłości Boga, który przebacza. W tę właśnie Uroczystość Niepokalanego Poczęcia otworzę z ra- dością Drzwi Święte. Z tej okazji staną

Oblicze Miłosierdzia

Bulla ustanawiająca

Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia

/Fragmenty/

(5)

Z B L I S K A

5

APOSTOLSTWO CHORYCH

się one Bramą Miłosierdzia, gdzie każdy wchodzący będzie mógł doświadczyć miłości Boga, który pociesza, przebacza i daje nadzieję.

(...) Rok Jubileuszowy zakończy się w uroczystość liturgiczną Jezusa Chry- stusa, Króla Wszechświata, 20 listopa- da 2016 roku. W tym dniu, zamykając Drzwi Święte, będziemy kierować nasze myśli z wdzięcznością i dziękczynie- niem do Trójcy Przenajświętszej za to, że udzieliła nam tego szczególnego czasu łaski. Powierzymy Chrystusowi Panu życie Kościoła, całej ludzkości i ogromnego kosmosu, prosząc o wy- lanie Jego miłosierdzia jak rosy poran- nej, aby owocna stała się historia, którą mamy tworzyć w najbliższej przyszłości z zaangażowaniem wszystkich. O jak- że pragnę, aby nadchodzące lata były naznaczone miłosierdziem tak, byśmy wyszli na spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i czułość Boga! Do wszystkich, tak wierzących jak i tych, którzy są da- leko, niech dotrze balsam miłosierdzia jako znak Królestwa Bożego, które jest już obecne pośród nas.

Miłosierny i wszechmocny

„Właściwe Bogu jest stosowanie mi- łosierdzia i w tym najwyraźniej wyraża się jego wszechmoc”. Te słowa św. To- masza z Akwinu pokazują, że miłosier- dzie Boże nie jest znakiem słabości lecz przejawem wszechmocy Boga. Z tego też powodu liturgia w jednej ze swoich najstarszych kolekt przywołuje nastę- pujące słowa modlitwy: „Boże, Ty przez przebaczenie i litość najpełniej okazujesz swoją wszechmoc”. Bóg zawsze będzie

w ludzkiej historii jako Ten, który jest obecny, bliski, opatrznościowy, święty i miłosierny. Cierpliwy i miłosierny – to podwójne określenie spotykamy często w Starym Testamencie jako opis natury Boga. To Jego bycie miłosiernym znaj- duje swe potwierdzenie w wielorakich dziełach historii zbawienia, gdzie dobroć Boga zwycięża nad chęcią kary i znisz- czenia. Psalmy w sposób szczególny ukazują tę wielkość Boskiego działania:

„On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce, On życie twoje wybawia od zguby, On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem” (Ps 103, 3-4). W sposób jeszcze bardziej wyrazisty

PL.RADI

OVATI CANA

.VA

(6)

Z B L I S K A

APOSTOLSTWO CHORYCH

6

kolejny Psalm przywołuje konkretne znaki miłosierdzia: „Pan uwalnia jeńców, Pan przywraca wzrok niewidomym, Pan podnosi pochylonych, Pan miłuje spra- wiedliwych. Pan strzeże przychodniów, chroni sierotę i wdowę, lecz na bezdroża kieruje występnych” (Ps 146, 7-9). I w końcu jeszcze inne wyrażenia psalmisty: „On leczy złamanych na duchu i przewiązuje ich rany. Pan dźwiga pokornych, a poni- ża występnych aż do ziemi” (Ps 147, 3.6). Miłosierdzie Boga nie jest więc jakąś abstrakcyjną ideą, ale jest konkretnym faktem, dzięki któremu On objawia swoją miłość ojcowską i matczyną, która wypły- wa z wnętrzności i zwraca się do

syna. Pochodzi ona z wnętrza jako głębokie uczucie, natural- ne, akt czułości i współczucia, odpuszczenia i przebaczenia.

Miłosierdzie to konkret

(...) Ze wzrokiem utkwio-

nym w Jezusie i w Jego obliczu miło- siernym możemy zagłębić się w miłość Trójcy Przenajświętszej. Misją, którą Jezus otrzymał od Ojca było objawie- nie tajemnicy Bożej miłości w jej pełni.

„Bóg jest miłością” (1 J 4, 8), ogłasza – po raz pierwszy i jedyny na kartach Pisma Świętego – Jan Ewangelista. Ta miłość jest już wtedy możliwa, widoczna i nama- calna w całym życiu Jezusa. Jego osoba jest niczym innym jak tylko miłością. To miłość, która się daje za darmo. Relacje Jezusa z osobami, które Go otaczają, uka- zują coś jedynego i niepowtarzalnego.

Znaki, które czyni przede wszystkim w stosunku do grzeszników, do biednych,

wyłączonych, chorych i cierpiących, są naznaczone miłosierdziem. Wszystko w Nim mówi o miłosierdziu. Nie ma też w Nim czegoś, co byłoby pozbawione współczucia. Jezus wobec rzeszy ludzi, którzy szli za Nim, widząc, że byli zmę- czeni i strudzeni, zdezorientowani i bez przewodnika, odczuł w głębi serca silne dla nich współczucie. Mocą tej właśnie miłości współczującej uzdrowił chorych, których mu przyniesiono oraz kilkoma chlebami i rybami nakarmił tłum do syto- ści. To, co poruszało Jezusa we wszystkich okolicznościach, to nic innego jak miło- sierdzie, dzięki któremu czytał w sercach

swoich rozmówców, dając im odpowiedzi, które korespondo- wały z ich najprawdziwszymi potrzebami. W ten sam sposób, gdy Jezus spotkał wdowę z Nain, której syna niesiono do grobu, odczuł wielkie współczucie z powodu przejmującego bólu płaczącej matki i przywrócił jej syna, wskrzeszając go z martwych (...) Również powołanie Mateusza wpisuje się w ten horyzont miłosierdzia. Przecho- dząc obok komory celnej, spojrzenie Je- zusa spotkało się ze wzrokiem Mateusza.

Było to spojrzenie pełne miłosierdzia, które przebaczyło grzechy tego człowieka oraz, zwyciężając opory innych uczniów, wybrało jego, grzesznika i celnika, aby stał się jednym z Dwunastu.

(...) Słuchamy przede wszystkim słowa Chrystusa, który przedstawił miłosierdzie jako ideał życia i jako kry- terium wiarygodności dla naszej wiary:

„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). To jest

Źródło Bożego

miłosierdzia

nigdy nie może

się wyczerpać.

(7)

Z B L I S K A

7

APOSTOLSTWO CHORYCH

błogosławieństwo, które powinno się stać dla nas inspiracją w tym Roku Świętym.

Jak można zauważyć, miłosierdzie w Pi- śmie Świętym jest słowem-kluczem do wskazania działania Boga wobec nas. On nie ogranicza się do potwierdzenia swojej miłości, ale czyni ją widoczną i namacal- ną. Miłość nie może być przecież abs- trakcyjnym słowem. Z samej swej natury jest ona konkretnym życiem: to intencje, zachowania, postawy, które przyjmuje się w codzienności. Miłosierdzie Boga jest Jego odpowiedzialnością za nas. On czuje się odpowiedzialnym, to znaczy: pragnie naszego dobra i chce nas widzieć szczęśli- wymi, napełnionymi radością i pokojem.

Na tejże właśnie długości fali powinna zostać dostrojona i zorientowana miłość miłosierna chrześcijan. Tak, jak kocha Ojciec, tak też powinni kochać i syno- wie. Jak On jest miłosierny, tak też i my jesteśmy wezwani, by być miłosierni:

jedni wobec drugich.

Miłosierni jak Ojciec

Główną belką, na której wspiera się życie Kościoła, jest miłosierdzie. Wszyst- ko w działaniu duszpasterskim Kościoła powinno zostać otulone czułością, z jaką kieruje się do wiernych; nic też z jego głoszenia i z jego świadectwa ukazanego światu nie może być pozbawione miło- sierdzia. Wiarygodność Kościoła wery- fikuje się na drodze miłości miłosiernej i współczującej (...) Pierwszą prawdą Ko- ścioła jest miłość Chrystusa. Tejże mi- łości, która zmierza aż do przebaczenia i do dania siebie samego, Kościół czyni się sługą i pośrednikiem wobec ludzi.

Stąd też tam, gdzie Kościół jest obecny,

musi się też zaznaczyć miłosierdzie Ojca.

W naszych parafiach, w naszych wspól- notach, w stowarzyszeniach, w ruchach, gdziekolwiek są chrześcijanie, każdy po- winien tam odnaleźć oazę miłosierdzia.

Chcemy żyć tym Rokiem Jubileuszo- wym w świetle słów: Miłosierni jak Oj- ciec. Ewangelista przypomina nauczanie Jezusa, który mówi: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” k 6, 36). To program na życie, który jest trudny, ale zarazem bogaty w radość i w pokój.

(...) Mamy być narzędziami miło- sierdzia, ponieważ pierwsi otrzymali- śmy je od Boga. Mamy być szczodrzy dla wszystkich, wiedząc, że również Bóg wielkodusznie udziela nam swojej do- broci. Miłosierni jak Ojciec jest zatem mottem Roku Świętego. W miłosierdziu mamy dowód tego, jak Bóg kocha. On daje wszystko z siebie samego, zawsze, za darmo i nie prosząc o nic w zamian.

Przychodzi nam z pomocą, kiedy go wzy- wamy. Piękne jest, że codzienna modli- twa Kościoła zaczyna się od słów: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu, Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu”. Pomoc, której wzywamy jest już pierwszym kro- kiem miłosierdzia Bożego uczynionym w naszą stronę. On przychodzi, aby wy- bawić nas od słabości, w których żyje- my. Jego pomoc sprawia, że potrafimy dostrzec Jego obecność i odczuć Jego bliskość. Dzień za dniem, dotknięci przez Jego współczucie, możemy również i my być współczujący dla wszystkich.

Solidarni z „najmniejszymi”

W tym Roku Świętym będziemy mogli doświadczyć otwarcia serc na

(8)

Z B L I S K A

APOSTOLSTWO CHORYCH

8

tych wszystkich, którzy żyją na najbar- dziej beznadziejnych peryferiach eg- zystencjalnych, które tak często świat stwarza w sposób dramatyczny. Ileż sytuacji niepewności i cierpienia jest obecnych w dzisiejszym świecie! Ileż ran na ciele wielu, którzy nie mają już więcej głosu, ponieważ ich krzyk osłabł i zgasł z powodu obojętności bogatych narodów. W tym Jubileuszu Kościół zostanie jeszcze bardziej wezwany do leczenia tych ran, do opatrywania ich oliwą pocieszenia, do przewiązywania miłosierdziem oraz do leczenia ich so- lidarnością i należną uwagą. Nie wpa- dajmy w obojętność, która upokarza, w przyzwyczajenie, które usypia ducha i nie pozwala odkryć nowości, w cy- nizm, który niszczy. Otwórzmy nasze oczy, aby dostrzec biedę świata, rany tak wielu braci i sióstr pozbawionych godności. Poczujmy się sprowokowa- ni, słysząc ich wołanie o pomoc. Nasze ręce niech ścisną ich ręce, przyciągnijmy ich do siebie, aby poczuli ciepło naszej obecności, przyjaźni i braterstwa. Niech ich krzyk stanie się naszym, tak byśmy razem złamali barierę obojętności, która często króluje w sposób władczy, aby ukryć hipokryzję i egoizm.

Nie możemy uciec od słów Pana, gdyż to na ich podstawie będziemy osądzeni: czy daliśmy jeść temu, kto jest głodny, czy daliśmy pić temu, kto jest spragniony, czy przyjęliśmy przy- bysza i ubrali nagiego, czy mieliśmy czas, aby być z chorym i z więźniem (por. Mt 25, 31-45). Podobnie również zostaniemy zapytani, czy pomogliśmy wyjść z wątpliwości, które sprawiają, że

człowiek zaczyna się bać i które stają się źródłem samotności; czy byliśmy zdolni do przezwyciężenia ignorancji, w której żyją miliony osób, a przede wszystkim dzieci pozbawione koniecznej pomocy, aby wyjść z biedy; czy byliśmy blisko tego, kto jest samotny i uciśniony; czy przebaczyliśmy temu, kto nas obraził i odrzuciliśmy każdą formę urazów i nie- nawiści, które prowadzą do przemocy;

czy byliśmy cierpliwi na wzór Boga, któ- ry jest tak bardzo cierpliwy wobec nas;

i wreszcie czy powierzaliśmy Panu na modlitwie naszych braci i siostry. W każ- dym z tych „najmniejszych” jest obecny sam Chrystus. Jego ciało staje się znów widoczne jako umęczone, poranione, ubiczowane, niedożywione czy w uciecz- ce, abyśmy mogli je rozpoznać, dotknąć i pomóc z troską.

(...) W tym Roku Jubileuszowym niech Kościół stanie się echem Słowa Boga, które brzmi mocno i przekonu- jąco jako słowo i jako gest przebaczenia, wsparcia, pomocy, miłości. Niech się nie zmęczy nigdy ofiarowaniem miło- sierdzia i niech będzie zawsze cierpliwy w umacnianiu i przebaczaniu. Kościół niech się stanie głosem każdego męż- czyzny i każdej kobiety, niech powtarza z ufnością i bez ustanku: „Wspomnij na miłosierdzie Twe Panie, na łaski Twoje, co trwają od wieków” (Ps 25, 6).

Papież Franciszek Watykan, 11 kwietnia 2015 roku

q

(9)

Z B L I S K A

9

APOSTOLSTWO CHORYCH

Drodzy Chorzy!

KS. WOJCIECH BARTOSZEK

K

ończący się 90. rok istnienia Apostolstwa Chorych w świecie (86. w Polsce) jest okazją, by podzię- kować Bogu za łaski, które w minionym czasie otrzymaliśmy z Jego ręki, uwielbić Go w Jego niezgłębionym miłosierdziu.

Pontyfikat papieża Franciszka uczącego nas otwarcia się na miłosierdzie Boga oraz bycia miłosiernym wobec innych, jest szczególnym znakiem dla wspólnoty Apostolstwa Chorych. Każdy z Was jest cennym darem dla Kościoła – wierzę w to z głębi serca. Modlitwa i ofiara cierpienia każdej osoby należącej do Apostolstwa jest duchowym wkładem podtrzymującym wspólnotę Kościoła. Pokazują to chorzy w różnych miejscach.

Jakiś czas temu poznałem panią Ga- brysię. Spotkaliśmy się na jednym z Dni

Chorego w Czarkowie k/Pszczyny. Nie- dawno odwiedziłem ją w szpitalu. Po- ważnie choruje. Jej postawa w cierpieniu jest pięknym świadectwem wiary. Piszę

„pięknym”, bo zwyczajnym, normalnym, nieegzaltowanym. O Bogu z panią Ga- brysią można porozmawiać, podobnie jak na każdy inny temat. Ona Nim żyje.

Widzą to i słyszą inni. Dzieli się swoim doświadczeniem z różnymi osobami. Pani Gabrysia wręcz przyciąga do siebie innych, także nieznajomych; promieniuje pogodą ducha, dobrym humorem. I prosi Boga o potrzebne łaski nie dla siebie, lecz dla innych… Jest w tym bardzo szczęśliwa.

Piszę o pani Gabrysi, bo każde spotka- nie z osobą chorą stanowiące realizację

DANUTA DAJMUND

17 października 2015 roku osoby chore wraz z opiekunami pielgrzymowały do Mogiły oraz Łagiewnik.

(10)

Z B L I S K A

APOSTOLSTWO CHORYCH

10

nauczania Jezusa o miłosierdziu to najlep- sza forma uczczenia 90-lecia Apostolstwa Chorych. Chciałbym w kończącym się roku kalendarzowym podziękować od- powiedzialnym za duszpasterstwo cho- rych za każdą pomoc udzieloną osobom cierpiącym. Dziękuję kapłanom za prze- kazywanie miesięcznika „Apostolstwo Chorych” i ukazywanie duchowości wspólnoty. Księża posługujący w para- fiach, w szpitalach czy domach pomocy społecznej są moderatorami Apostolstwa Chorych. Dziękuję także za ofiary ma- terialne składane na rzecz Apostolstwa.

Dwie Msze święte radiowe z bazyliki Krzyża Świętego w Warszawie, wydawany miesięcznik oraz korespondencja i telefony do Sekretariatu Apostolstwa Chorych to nasze zwyczajne sposoby komunikowa- nia się. Działania Sekretariatu wpisują się także w diecezjalne i parafialne inicjaty- wy służące pomocą chorym. Chciałbym uwielbić Boga w Jego obecności w oso- bach, które przybywają na te spotkania i w tych, którzy pomagają je organizo- wać. Dni Chorego organizowanych przez Sekretariat Apostolstwa Chorych przy współudziale różnych grup i wspólnot było w minionym roku dwadzieścia siedem zaś rekolekcji siedem. Jedne z nich – w Ka- towicach Panewnikach – poprowadził ks. prałat Stanisław Puchała. Dziękuję Bogu za pracę osób zaangażowanych w działalność Sekretariatu Apostolstwa Chorych, za pomoc współpracowników oraz wolontariuszy wspierających inicja- tywy redakcyjne i duszpasterskie. Spośród wielu spotkań i pielgrzymek pragnę przy- wołać niektóre: styczniową adorację przy Bożym Żłóbku w Panewnikach, majową

pielgrzymkę chorych do Lourdes, lipcową na Jasną Górę oraz październikową do Łagiewnik i Mogiły. 14 listopada w krypcie Katedry Chrystusa Króla w Katowicach oraz w Wydziale Teologicznym Uniwer- sytetu Śląskiego odbyło się spotkanie wieńczące rok formacyjny w Apostolstwie Chorych. Pomogło ono dotknąć ducho- wego dziedzictwa wspólnoty oraz spojrzeć z ufnością w przyszłość. 90 lat Apostolstwa Chorych w świecie było także okazją do przywołania w miesięcznikach krótkiej historii wspólnoty w Polsce, zaś wizyta u moderatora generalnego Apostolstwa w Holandii, diakona Johna Versteega, do podtrzymania więzi międzynarodowej.

Papież Franciszek wyznacza nam na kolejne dni zbliżającego się roku nowy program. Jest nim rozpoczęty 8 grudnia, w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia, Jubileuszowy Rok Miłosierdzia. W pierw- szej kolejności Ojciec święty wzywa nas, abyśmy odkrywali oblicze miłosiernego Boga w samym Chrystusie, który przy- chodzi do nas w sakramentach, w Słowie Bożym i w drugim człowieku. Abyśmy szukali głębokiego doświadczenia bli- skości Boga Ojca i czułego dotknięcia Jego ręką. Tego Wam z serca życzę z oka- zji świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Niech Nowonarodzony Chrystus – ubogi, w Grocie Betlejemskiej – stale nam przypomina, iż On przychodzi do tych, którzy będąc ubogimi w duchu, są bogatymi w obecność Boga. I tym osobom udziela swoich łask: doświad- czenia ciepła i wrażliwości. Każdemu z Was życzę tych łask, życzliwości od najbliższych. Życzę powrotu do zdrowia.

q

(11)

11

APOSTOLSTWO CHORYCH

B I B L I J N E C O N I E C O

Z Księgi Psalmów. O tym, że Bóg zawsze jest z człowiekiem.

Proszę o otwarcie Pisma Świętego na Psalmie 3.

KS. JANUSZ WILK

P

od względem gatunku literackiego Psalm ten określamy jako lamenta- cję jednostki. Psalmista przeżywa trudne chwile wynikające z intensywnej działalności jego wrogów. Nie rozpa- cza jednak. Jego modlitwa – wołanie do Boga – nie jest krzykiem buntu lub beznadziei, ale ufnym zwróceniem się do Tego, który może zaradzić nieko- rzystnej sytuacji, w jakiej się znalazł.

W Psalmie wyróżniamy następujące zagadnienia tematyczne: opis aktualnej sytuacji psalmisty (wersy 2-3); wyznanie ufności (wersy 4-7); prośba o ratunek (wersy 8-9). Według nieprzyjaciół psal- misty, jego sytuacja jest beznadziejna.

On sam, dla zobrazowania swojego stanu, przytacza ich słowa: „Nie ma dla niego zbawienia w Bogu” (Ps 3, 3). To najgorsza z możliwych opinii. W jej rozumieniu pozbawia się człowieka fun- damentalnej cnoty – nadziei.

Nie znamy przyczyn takiego po- łożenia psalmisty. Tradycja żydowska łączy ten utwór z królem Dawidem i jego ucieczką z Jerozolimy, spowodowaną buntem jego syna Absaloma (wers 1 – nagłówek; zob. 2 Sm 15 – 18). Brak jed- nak w tekście dodatkowych informacji potwierdzających ten pogląd.

Psalmista nie traci nadziei, nie ulega sugestii przeciwników. W trudnych dla siebie okolicznościach wie, że jego tarczą i ochroną jest Bóg, który usłyszy jego wołanie na świętej górze (wers 4-5) czyli Syjonie, gdzie w czasach króla Dawida znajdowała się Arka Przymierza (zob.

1 Krl 8, 1), a później wzniesiono tam świątynię jerozolimską. Motyw tarczy jako metafory Bożej ochrony i opieki bę- dzie wielokrotnie powracać w Psałterzu (zob. np.: Ps 5, 13; 7, 11; 18, 3.31.36; 28, 7;

33, 20; 59, 12; 115, 9-11; 119, 114; 144, 2).

Można zapytać, skąd to przekona- nie i zaufanie oranta? W przeżywanych trudnościach nie jest łatwo całkowicie zaufać Bogu. W czasie kryzysu, zarówno

O tarczy wiary

i zaufaniu Bogu

(12)

APOSTOLSTWO CHORYCH

12

B I B L I J N E C O N I E C O

serce (symbol uczuć), jak i rozum (sym- bol rozsądku) nie znajdują dla siebie adekwatnego wsparcia. Nie można bowiem ani oswoić się z cierpieniem, ani intelektualnie go wytłumaczyć.

Pozostaje wiara i doświadczenie Boga.

Prawdopodobnie psalmista przeżywał już analogiczne zmagania, w których nie został sam. Doświadczył, że Bóg jest z nim, chociaż niekiedy może się wydawać, że człowiekowi trudno jest być nawet samemu z sobą. Przekonaniu o stałej obecności przy nim Boga dał wyraz w wierszach 6-7. Czasem pamięć o tej prawdzie jest jedyną ochroną przed zwątpieniem.

Orant, pamiętając o tym co już otrzymał od Boga, z nową siłą i odwagą przyzywa Jego pomocy. Językiem sobie współczesnym prosi o powstrzymanie oponentów, którzy atakują go mową (wers 3). Prosi, by przez mowę zostali też pokonani (obraz strzaskanej szczęki i wybitych zębów) /wers 8/. Na kartach Nowego Testamentu zasada ta została sformułowana w następujący sposób:

„Wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt 26, 52).

Zakończenie Psalmu (wers 9), stano- wi odpowiedź na przekonanie oponen- tów, że dla psalmisty nie ma już w Bogu zbawienia (wers 3b). Tymczasem orant z mocnym przeświadczeniem podkreśla, że to właśnie Jahwe jest Zbawicielem zarówno jego, jak i całego narodu wy- branego. Ostatecznie On jest podłożem jego nadziei i zaufania.

W Psalmie tym dwukrotnie pojawia się kwestia pomocy – ratunku (wers 3b i 9a). Nie jesteśmy w stanie uniknąć

wszystkich sytuacji, w których będziemy doznawać różnych form ataku. Oponen- ci zawsze znajdą jakiś kij, którym będą chcieli nas uderzyć. Czasem możemy sami przysparzać sobie wrogów, nie dostrzegając własnych błędów, trwa- jąc w złośliwości lub w przekonaniu, że zawsze mamy rację. Zaniedbanie trudu wytrwałej pracy nad sobą przysparza okoliczności, w których coraz trudniej będzie żyć z nami. Są jednak i takie oko- liczności, w których pomimo dobrej woli z naszej strony i tak wielu nastaje na nas.

Można wtedy zobojętnieć, zniechęcić się, rozczarować i ostatecznie poddać się, ale można też ponownie odczytać ten Psalm, aby nie zapomnieć osłonić się tarczą wiary i zaufania Bogu (wers 4; zob. Ef 6, 16).

q

CANSTOCKPHOTO.PL

(13)

13

APOSTOLSTWO CHORYCH

N A S I O R Ę D O W N I C Y

Także apostołka

cierpienia

– Święta Siostra Faustyna Kowalska

Siostra Faustyna swoje życie złożyła w ofierze za grzeszników i z tego tytułu doznawała także różnych cierpień, aby przez nie ratować ich dusze.

A

postołka Bożego miłosierdzia i sekretarka Jezusa Miłosiernego – to dwa tytuły, które najczę- ściej pojawiają się w związku z oso- bą św. siostry Faustyny Kowalskiej ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.

I chociaż historia jej życia jest znana i stale opisywana przez kolejnych auto- rów, wciąż jakby nieco pomija się obec- ny w jej życiu wątek cierpienia, które przecież bez skargi znosiła i składała Bogu w ofierze za innych, zwłaszcza za grzeszników.

Pierwsze pragnienia Helena Kowalska przyszła na świat 25 sierpnia 1905 roku w okolicach Łodzi,

w małej wiosce Głogowiec, w której nie było ani szkoły, ani kościoła. 27 sierpnia została ochrzczona w kościele parafial- nym św. Kazimierza w Świnicach Warc- kich. Była trzecim z dziesięciorga dzieci właścicieli kawałka ziemi. Ojciec pra- cował dodatkowo jako stolarz, ale bieda była tak wielka, że dzieci chodziły do ko- ścioła wtedy, gdy przypadała na nie kolej używania „świątecznych” ubrań. Kiedy Helenka zostawała w niedzielę w domu, zaszywała się w kąt sadu i odmawiała modlitwy z książeczki do nabożeństwa.

Do szkoły chodziła zaledwie trzy lata.

Z krótkiego okresu szkolnego wyniosła bolesne wspomnienie dzieci naśmie- wających się z jej bardzo skromnych

(14)

APOSTOLSTWO CHORYCH

14

N A S I O R Ę D O W N I C Y

ubrań. Jednak w tym ubogim domu, mimo ciężkiej pracy, znajdowano czas na czytanie religijnych książek i na modlitwę.

Dobra i pracowita Helena dzieliła wówczas los wielu dziewcząt ze wsi: od 14 roku życia zarabiała na życie jako służąca, pomagając rodzinie w utrzy- maniu się. Nie znajdowała w tym jed- nak pełnego zadowolenia, ciągle szu- kała swego powołania. Napisze później w Dzienniczku, że już w siódmym roku życia „usłyszała głos Boga w duszy, czyli zaproszenie do życia doskonalszego”.

Gdy miała osiemnaście lat, owo zapro- szenie skrystalizowało się w zdecydo- wany zamiar wstąpienia do klasztoru, który jednak z powodu braku zgody rodziców mogła zrealizować dopiero dwa lata później.

Nędzna dusza

Helena szukała dla siebie miejsca w wielu zakonach, ale wszędzie jej odmawiano. Dopiero 1 sierpnia 1925 roku zgłosiła się do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej w Warszawie i tam została przyjęta. Jeszcze w tym samym miesiącu chciała opuścić to Zgromadzenie, gdyż wydawało jej się, że ma tam zbyt mało czasu na modlitwę. Wtedy Pan Jezus, ukazując jej swe zranione i umęczone oblicze, powiedział: „Ty mi wyrządzisz taką boleść, jeżeli wystąpisz z tego zako- nu. Tu cię wezwałem, a nie gdzie indziej i przygotowałem wiele łask dla ciebie”.

Została więc, jak nakazał jej Jezus.

Zemdlała podczas uroczystości obłó- czyn, na których otrzymała imię Maria

Faustyna. Zapytana po tej ceremonii przez jedną z nowicjuszek o przyczynę omdlenia, odpowiedziała: „To nie było zemdlenie, to było co innego”. W Dzien- niczku napisała o tym tak: „W chwili obłóczyn Bóg dał mi poznać, jak wie- le cierpieć będę. Widziałam jasno, do czego się zobowiązuję. Była to jedna minuta cierpienia. Bóg znowu zalał moją duszę pociechami wielkimi”. Po nowicjacie – 30 kwietnia 1928 roku – siostra Faustyna złożyła pierwsze ślu- by zakonne. Potem nastąpił pięcioletni okres ślubów czasowych.

Mimo słabego zdrowia była częściej niż inne siostry przenoszona do klasz- torów, gdzie brakowało rąk do pracy albo trzeba było zastąpić chorą siostrę w kuchni, piekarni czy ogrodzie. Pra- cowała w kilku domach Zgromadzenia, najdłużej w Krakowie, Płocku i Wil nie, pełniąc wyznaczone obowiązki. Gorli- wie spełniała zlecone jej prace, wiernie zachowywała wszystkie reguły zakonne, była skupiona i milcząca, a przy tym naturalna, pogodna i pełna bezintere- sownej miłości dla współsióstr.

22 lutego 1931 roku w Płocku do- świadczyła pierwszej wizji Jezusa Mi- łosiernego. Potem Jezus objawiał jej się jeszcze wielokrotnie, przekazując orędzie miłosierdzia, które Faustyna spisywała w swoim Dzienniczku. Oprócz przełożonych i kilku spowiedników, nikt nie zdawał sobie sprawy z niezwykłości jej przeżyć. Wtajemniczeni zaś, któ- rym zwierzyła się ze swych wizji, wcale nie odnosili się do niej przychylnie. Od spowiedników często słyszała: „Niech siostra sobie wybije z głowy, żeby Pan

(15)

15

APOSTOLSTWO CHORYCH

N A S I O R Ę D O W N I C Y

WWW.FAUSTYNA.ORG

Jezus miał z siostrą tak poufale prze- stawać, z taką nędzną, z taką niedo- skonałą. Pan Jezus tylko ze świętymi duszami obcuje”.

Cierpieć dla dobra dusz Surowy tryb życia, słabe zdrowie i wyczerpujące posty, jakie sobie na- rzucała jeszcze przed wstąpieniem do klasztoru, tak osłabiły jej organizm, że już w postulacie została wysłana do podwarszawskiego Skolimowa w celu podratowania zdrowia. Po pierwszym roku nowicjatu przyszły bolesne do- świadczenia duchowe, a potem cier- pienia moralne związane z realizacją posłannictwa, jakie otrzymała od Pana

Jezusa. Siostra Faustyna swoje życie złożyła w ofierze za grzeszników i z tego tytułu doznawała także różnych cier- pień, aby przez nie ratować ich dusze.

W ostatnich latach życia wzmogły się u niej liczne dolegliwości organizmu:

rozwinęła się gruźlica, która zaata- kowała płuca i przewód pokarmowy.

Z tego powodu dwukrotnie, po kil- ka miesięcy, przebywała na leczeniu w szpitalu na Prądniku w Krakowie.

Pewien lekarz, Adam Silber, widział w niej nadzwyczajną pacjentkę: „Pa- cjentka jest bardzo chora, a jak przyjść do niej, zawsze uśmiechnięta. To wielka rzecz w bólu, w takim cierpieniu się uśmiechać”. Pozwalał jej chodzić na Mszę świętą, chociaż czyniła to z wiel- kim trudem. Zapytany, dlaczego dał takie zezwolenie, odpowiedział: „Bo to jest nadzwyczajna chora”.

W czasie pobytu w szpitalu siostra Faustyna wiele modliła się za Rosję i Hiszpanię (były to czasy wojny do- mowej w Hiszpanii). Prosiła szczególnie o pomoc Bożą dla Polski, która – jak to czuła – miała przejść przez strasz- ne próby. 27 marca 1937 roku siostra Faustyna powróciła ze szpitala do kra- kowskiego klasztoru. Wbrew wszelkim przewidywaniom stan jej zdrowia wciąż jednak się pogarszał.

Nie każdy zdawał sobie sprawę, że siostra Faustyna wiele wycierpiała z po- wodu postawy niektórych sióstr, które twierdziły, że bardziej udaje chorą, niż jest nią w rzeczywistości. „Kiedy Bóg nie daje ani śmierci, ani zdrowia i to trwa latami – otoczenie przyzwyczaja się do tego i uważa, jakoby człowiek nie

(16)

APOSTOLSTWO CHORYCH

16

N A S I O R Ę D O W N I C Y

był chory. Wtenczas zaczyna się pasmo cichego męczeństwa. Bogu tylko wia- domo, ile dusza składa ofiar”.

Chwilami zdawało się, że cierpie- niom siostry Faustyny nie ma końca.

Można powiedzieć, że w ostatnich mie- siącach życia niewiele było chwil, w któ- rych zakonnica mogłaby funkcjonować, nie doświadczając jakiejś formy bólu czy cierpienia. „Kiedy zapadła noc, cierpie- nia fizyczne zwiększyły się, a dołączy- ły się do nich cierpienia moralne. Noc i cierpienie. Uroczysta cisza nocna dała mi możność w swobodnym cierpieniu.

Rozciągnęło się ciało moje na drzewie krzyża, wiłam się w strasznych boleściach do jedenastej. Przeniosłam się w duchu do tabernakulum i odkryłam puszkę, opierając swą głowę o brzeg kielicha, a wszystkie łzy spływały ci- chutko do Serca Tego, któ- ry jeden rozumie co to ból

i cierpienie i doznałam słodyczy w tym cierpieniu i zapragnęła dusza moja tego słodkiego konania, którego nie zamieni- łabym za żadne skarby świata. Udzielił mi Pan mocy ducha i miłości do tych, przez których przychodzi mi cierpienie”.

Nie żyjesz dla siebie...

Pan Jezus wybrał św. Faustynę do przekazania Kościołowi i światu orę- dzia miłosierdzia Bożego. Jej misja po- legała przede wszystkim na głoszeniu prawdy o miłości miłosiernej Boga do każdego człowieka, nawet największe- go grzesznika oraz na szerzeniu form kultu Bożego miłosierdzia. Wiemy już,

że siostrze Faustynie przyszło zapłacić wysoką cenę za podtrzymywanie iskry Bożego miłosierdzia, które miało roz- przestrzenić się na cały świat. Sam Jezus nigdy nie ukrywał przed siostrą Fausty- ną faktu, że będzie musiała ona wiele wycierpieć, by światu mogła objawić się chwała Boża i pragnienia Jego Serca.

Kiedy pewnego razu siostra Faustyna skarżyła się Jezusowi podczas modli- twy, odpowiedział jej: „Nie żyjesz dla siebie, ale dla dusz. Z cierpień twoich będą korzystać inne dusze. Przeciągłe cierpienie twoje da im światło i siłę do zgadzania się z wolą Moją”.

Jedna ścieżka

Siostra Faustyna Kowal- ska to skromna zakonnica, która nie tylko wypełniła zadanie przekazania światu prawdy o miłosiernej miłości Boga, ale także nie cofnęła się przed wymagającą drogą cierpienia, na którą została wezwana przez Jezusa. Zatem te dwie drogi – miłość i cierpienie – zbiegły się w jej życiu w jedną ścieżkę, która doprowa- dziła ją do świętości: „Im miłość nasza stanie się czystsza, tym ogień cierpień mniej będzie miał w nas do trawienia i cierpienie przestanie być dla nas cier- pieniem – stanie się nam rozkoszą. Za łaską Bożą teraz otrzymałam to uspo- sobienie serca, że nigdy nie jestem tak szczęśliwa jak wtenczas, kiedy cierpię dla Jezusa, którego kocham każdym drgnieniem serca”.

opracowała: RENATA KATARZYNA COGIEL

Miłość

i cierpienie

zbiegły się w jej

życiu

w jedną ścieżkę.

(17)

17

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

KS. WOJCIECH BARTOSZEK

R

ozpoczęty 8 grudnia Jubileuszowy Rok jest czasem miłosierdzia:

zarówno przyjętego jak i ofiaro- wanego. Zastanówmy się pokrótce, jak w tym czasie mamy kształtować naszą wyobraźnię miłosierdzia? Wyobraźnia ta przekuwa się na odpowiednie postawy w relacjach międzyludzkich, w troskę o drugiego człowieka, w realizację odpo- wiednich cnót: roztropności, mądrości, wytrwałości i hojności. Buduje ona nowy świat. Inny niż ten, który charakteryzuje się zimnym wyrachowaniem, brakiem wrażliwości i szukaniem jedynie własnej doraźnej korzyści.

Przyjąć miłosierdzie Boga Pierwszym darem Jubileuszowego Roku jest przyjęcie miłosierdzia Boga, otwarcie się na ten dar, odkrycie Osoby Boga, który miłuje nas do szaleństwa,

aż po Krzyż. Drugim, na który wskazuje Ojciec święty Franciszek, jest okazanie miłosierdzia bliźniemu. Te dwa wymiary miłosierdzia wzajemnie się przeplata- ją. Przyjmującemu miłosierdzie Boga w sakramentach świętych, zwłaszcza w sakramencie pokuty i pojednania, przez przyjęcie odpustu, łatwiej dzielić się darem miłosierdzia z innymi. Jeśli Bóg daruje mi grzechy i winy oraz wszel- kie konsekwencje z nich wynikające, to czyż ja nie winienem być miłosierny wobec innych, stać się dla nich bliźnim, czyli – jak ukazuje etymologicznie ten wyraz – bliskim ich potrzebom? Jeśli Bóg jest dla mnie łaskawy, nie szukający wyrównania sprawiedliwości, a Jego mi- łość potężniejsza jest od moich niewier- ności, niestałości i zdrad, to czyż ja nie powinienem okazać miłości bliźniemu w sposób całkowicie bezinteresowny?

Coraz trudniej w świecie konsumpcji i konkurencji, walki o władzę i znacze- nie, gdzie jedni – nieliczni – zwyciężają,

Miłosierdzie Boże i ludzkie

Kluczem do ofiarowania miłości miłosiernej bliźniemu jest doświadczenie Boga bogatego w miłosierdzie.

(18)

APOSTOLSTWO CHORYCH

18

P A N O R A M A W I A R Y

a drudzy są odrzuceni, o taką miłość.

Jednak wezwanie papieża Franciszka do odkrycia postawy miłosierdzia wobec bliźniego, zniżenia się do jego pozio- mu życia, jest ewangelicznym „strzałem w dziesiątkę”. Jest pójściem pod prąd współczesnej mentalności skoncentro- wanej na samorealizacji. Jest wyraźnym świadectwem, do którego jako uczniowie Jezusa jesteśmy szczególnie powołani. Po obmyciu stóp Jezus powiedział aposto- łom: „Dałem wam przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13,

12). Kluczem do ofiarowania miłości mi- łosiernej bliźniemu jest doświadczenie

Boga bogatego w miłosierdzie. Doświad- czyli tego uczniowie podczas Ostatniej Wieczerzy i my możemy doświadczyć, otwierając się z wiarą na pokorę Chry- stusa zniżającego się do naszej kondycji życiowej.

Przyjąć miłosierdzie człowieka

Zobaczmy, zarysowuje się w na- szych rozważaniach następujący kie- runek działania miłosierdzia: od Boga ku człowiekowi. Ale może być i od- wrotnie. Ofiarującemu miłosierdzie – w domu rodzinnym, wobec chorych

W Wielki Czwartek 2001 roku, kardynał Jorge Mario Bergoglio, obecny papież Franciszek, obmył nogi małych pacjentów chorych na AIDS. Przez ten gest pokazał, jak powinna wyglądać posługa miłosierdzia świadczona wobec bliźnich.

CLAUDIO PERI

(19)

19

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

w hospicjum, w domu pomocy społecz- nej, czy też pośród osób bezdomnych – łatwiej nieraz odkryć Źródło miło- sierdzia. Na tę postawę zwraca uwagę Jezus w jednym z błogosławieństw:

„Błogosławieni czyniący miłosierdzie, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt

5, 7). Towarzyszący chorym w hospicjach czynią to, bo sami kiedyś doświadczyli takiej pomocy w sytuacji, gdy odchodził ktoś bliski z ich rodziny.

W okazywaniu czynnej miłości bliź- niemu liczą się konkrety, nie deklaracje.

„Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (1 J 3, 18) – napo- mina św. Jan. Konkret miłości wobec bliźniego przejawia się w uczynkach mi- łosierdzia. Zwraca na nie uwagę papież w bulli Misericordiae vultus. Pierwsze z nich, uczynki względem ciała – bar- dziej znane – mają swoje źródło w ewan- gelicznym opisie Sądu Ostatecznego.

Przypomnijmy słowa Pana Jezusa opisu- jącego ten Sąd: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie kró- lestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić;

byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;

byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; by- łem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie (…) Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”

(Mt 25, 34-36. 40). Do sześciu uczynków miłosierdzia względem ciała, o których mówił Jezus w przypowieści, Kościół dodał jeszcze jeden: umarłych pogrzebać.

Oprócz tych uczynków papież w bulli

przypomina jeszcze inne – względem duszy. Ich również jest siedem. Są mniej znane, jednak równie ważne. Przypo- mnijmy je: wątpiącym dobrze radzić, nie- umiejętnych pouczać, grzeszących upo- minać, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się za żywych i umarłych. Papież przywołując znaczenie uczynków miło- sierdzia względem ciała i duszy pisze, iż są one jak „belka”, na której wsparty jest Kościół. Bez tej belki, możemy się domyślić, Kościół by runął. Przyjrzyjmy się bliżej tym uczynkom. I zastanówmy się, jak moglibyśmy je wcielić w nasze życie. Przed nami dwanaście miesię- cy Roku Jubileuszowego i czternaście uczynków miłosierdzia…

Uczynki co do ciała

Pierwsze dwa: głodnych nakarmić i spragnionych napoić to uzupełniające się wzajemnie uczynki co do ciała; są związane z dostarczeniem pożywienia, podstawowych środków do życia, bądź odpowiednich funduszy tym, którym tego brak. „Kto ma dwie suknie, niech się podzieli z tym, który nie ma; a kto ma żywność niech tak samo czyni” – czytamy w wezwaniu do nawrócenia św.

Jana Chrzciciela k 3, 11). Zastanówmy się, jak konkretnie w naszym otoczeniu, czy poprzez wsparcie działań instytucji charytatywnych, moglibyśmy wypełnić ten miłosierny uczynek?

Kolejne wezwanie: podróżnych w dom przyjąć, wskazuje, iż powinni- śmy być gotowi otworzyć drzwi naszego domu dla bliźniego będącego w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Mamy się tutaj

(20)

APOSTOLSTWO CHORYCH

20

P A N O R A M A W I A R Y

kierować nie tylko sympatią wobec bliź- niego, co pragnieniem zabezpieczenia faktycznych jego potrzeb. W realizacji tej powinności konieczne jest zacho- wanie roztropności. Tradycja Kościoła przypomina w tym względzie zasadę ordo caritatis (porządku miłosierdzia), według której w pierwszej kolejności winniśmy udzielić pomocy tym, któ- rzy są nam najbliżsi, członkom rodziny.

Trudno pomagać obcym, zapominając o potrzebach najbliższych: małżonka, rodziców, czy rodzeństwa itp. Zachował się w wielu polskich domach zwyczaj pozostawiania wolnego miej-

sca dla podróżnych podczas wieczerzy wigilijnej. Zwyczaj ten może stać się konkretną rzeczywistością i przestrzenią pomocy na czas Wigilii.

Uczynek miłosierdzia na- gich przyodziać to kolejne za- radzenie podstawowej potrze- bie naszego życia. Realizując

go, powinniśmy pamiętać o wskazaniach św. Jakuba: „Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków?

(…) Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» a nie dacie im tego, czego ko- niecznie potrzebują dla ciała to na co się to przyda?” (Jk 2, 14-16). Nie chodzi tutaj o ten ubiór, którego chcemy się pozbyć, ale o ten, który moglibyśmy jeszcze dla siebie wykorzystać. Właśnie taki dobry ubiór możemy ofiarować potrzebującemu.

Uczynek miłosierdzia chorych na- wiedzać jest szczególnie bliski osobom związanym z Apostolstwem Chorych.

Omawiając go, chciałbym przytoczyć słowa bł. ks. Michała Sopoćki: „W pry- watnej rozmowie serdecznej przy odwie- dzaniu chorego można zdziałać bardzo wiele” – pisał spowiednik św. Faustyny.

„Nie można zbytnio tej sprawy ułatwiać ani upraszczać pośpieszną wizytą i ha- łaśliwym gadaniem, milczącym załamy- waniem rąk i poważnym grymasem na twarzy. Należy przez słowa współczucia i pociechy, przez przykład życia, wiary, cierpliwości i ducha apostol- skiego pomóc choremu do zbawienia, pomóc również jego otoczeniu.”

Więźniów pocieszać to kolejny uczynek miłosierdzia, o który upomina się papież Franciszek. Nieraz zdarza się, iż do Sekretariatu Apo- stolstwa Chorych piszą więź- niowie, zwierzając się z czegoś lub o coś prosząc. Papież Franciszek wypełnia do- słownie ten czyn miłosierdzia, spotyka- jąc się z osadzonymi w więzieniu. My raczej takiej możliwości nie będziemy mieli. Podczas jednej z Mszy świętych wielkoczwartkowych papież dał takie świadectwo: „Jako kapłan i biskup muszę być wam do usług. Jest to jednak obo- wiązek, który wypływa z mego serca:

kocham go. Lubię to i chętnie to czy- nię, bo tak mnie nauczył Pan”. Ostatni uczynek miłosierdzia względem ciała umarłych pogrzebać jest wyrazem naszej troski o zmarłych. Wierzymy, iż ciało ludzkie od momentu chrztu świętego

W okazywaniu

czynnej miłości

bliźniemu liczą

się konkrety,

nie deklaracje.

(21)

21

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

jest świątynią Ducha Świętego i dlatego należy mu się odpowiedni szacunek.

Z bólem serca wspominam te pogrzeby, które jako kapłan musiałem odprawić bez obecności rodziny zmarłego.

Uczynki co do ducha

Uczynki miłosierdzia to nie tylko materialna sfera naszego życia. Miłość bliźniego ujawnia się także w uczynkach miłosierdzia względem duszy. Wspo- mniany bł. ks. Sopoćko mawiał: „Nę- dza wiedzie zwykle w orszaku swoim różne cierpienia, przykrości, gorycze, a często upadek ducha, zapomnienie o Bogu i poddanie się występkom. Wie- lu ubogich szuka pociechy w kieliszku, nie chodzi do kościoła, całymi latami stroni od konfesjonału, a stąd dziczeje na duszy.” Jak bardzo aktualne są nadal te słowa…

Nie jest łatwo wątpiącym dobrze radzić i nieumiejętnych pouczać. Po- trzebna jest mądrość życiowa. Czym ona jest? Jest zdolnością patrzenia na świat „oczyma Bożymi”, zdolnością ro- zeznania, co w życiu pochodzi od Boga, jest dobre i jest prawdą. Człowiek mądry idzie za tym, odrzuca zaś to, co pocho- dzi od złego, co sprzeciwia się Bogu i prawdzie. W Księdze Daniela czytamy słowa: „Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze” (Dn 12, 3). Kto taką mądrość posiada? Osoby doświadczone życiem, zanurzone w Bogu, pokorne. Kim zaś są ci „nieumiejętni”? To po pierwsze najmłodsi: dzieci i młodzież z racji małe- go doświadczenia życiowego; po drugie

ci, którzy będąc dorosłymi, nie potrafią decydować o sobie, dobrze wybierać, być stałymi w wyborach. Potrzeba wiel- kiego taktu, zrozumienia, delikatności, zachowania przestrzeni wolności dru- giego, by mieć odwagę zwrócić uwagę swoim dzieciom i wnukom, jeśli ci źle postępują.

Z pierwszymi dwoma uczynkami miłosierdzia względem duszy związa- ny jest następny: grzeszących upomi- nać. Czytając Ewangelię natrafiamy na konkretne wskazania Jezusa uczącego, jak ten uczynek wcielić w życie: „Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jed- nego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!” (Mt 18,15-17).

Strapionych pocieszać to kolejna po- winność miłowania bliźniego. „Prosimy was, bracia, upominajcie niekarnych, pocieszajcie małodusznych, przygar- niajcie słabych, a dla wszystkich bądź- cie cierpliwi!” (1 tes 5, 14) – zachęca św.

Paweł. Aby skutecznie pocieszać, trze- ba samemu posiadać serce czułe oraz dyspozycję umiejętnego wpuszczania w to serce cierpienia bliźnich. Nie jest pocieszeniem zbycie drugiego człowie- ka słowami: „jakoś to będzie”, ale danie odczucia, iż „jestem z tobą” w chwili strapienia.

Najtrudniejsze uczynki przed nami:

krzywdy cierpliwie znosić oraz urazy

(22)

APOSTOLSTWO CHORYCH

22

P A N O R A M A W I A R Y

chętnie darować. Jeśli wypełniam wcze- śniejsze – życie pokazuje – mogę spo- dziewać się, iż nie zawsze zostaną one przyjęte z otwartością przez bliźniego.

Sam mogę popełnić również wiele błę- dów. Przechodzę wówczas najtrudniejszy egzamin miłości bliźniego. Nie chowa- nie urazy do bliźniego, nie szukanie ze- msty w imię starotestamentalnej zasady

„oko za oko, ząb za ząb” to ostatecznie otwarcie się z wiarą na większą Miłość Boga. Bo z jednej strony doświadczam z całą wyrazistością kruchości mojego serca, z drugiej – poznaję potęgę dzia- łania Bożego Ducha, który wypala we mnie wszelkie uprzedzenia, urazy i wciąż uzdalnia mnie do wychodzenia naprze- ciw bliźniemu. Wiara prowadzi mnie do otwarcia się na Słowa Jezusa: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5, 44) oraz na realizację wezwania z Modlitwy Pańskiej: „odpuść nam nasze winy, jak i my przebaczamy naszym winowajcom”

(Mt 6, 12). Nieraz potrzeba wiele czasu, aby serce potrafiło nadążyć za tym Słowem Bożym. Ostatni uczynek miłosierdzia to modlić się za żywych i umarłych. Mo- dlitwa wstawiennicza uczy nas troski nie tylko o swoje zbawienie, lecz także innych.

Jubileuszowa modlitwa o miłosierdzie

Niech podsumowaniem rozważań o miłosierdziu ofiarowanym bliźniemu będzie jubileuszowa modlitwa Ojca świę- tego Franciszka: „Panie Jezu Chryste, Ty nauczyłeś nas, abyśmy byli miłosierni, jak Ojciec nasz Niebieski i powiedziałeś

nam, że kto widzi Ciebie, widzi także i Jego. Ukaż nam Twoje oblicze, a bę- dziemy zbawieni. Twój wzrok pełen miłości uwolnił Zacheusza oraz Mate- usza od niewoli pieniądza, a nierządni- cę i Magdalenę od szukania szczęścia wyłącznie w rzeczach stworzonych.

Wzrok ten sprawił, że Piotr zapłakał po zdradzie, a żałujący Dobry Łotr usłyszał zapewnienie o Raju. Pozwól nam tak wysłuchać słów, które wypowiedziałeś do Samarytanki, jakbyś je wypowiedział do każdego z nas: O, gdybyś znała dar Boży! Ty, który jesteś Obliczem widzial- nym Ojca niewidzialnego, Boga, który objawia swoją wszechmoc przede wszyst- kim przez przebaczenie i miłosierdzie:

spraw, aby Kościół na świecie stał się widzialnym obliczem Ciebie, swojego Pana zmartwychwstałego i uwielbionego.

Ty zechciałeś również, aby Twoi słudzy przybrani byli w słabość po to, aby mogli okazywać słuszne współczucie tym, któ- rzy trwają w niewiedzy i błędzie: niech każda osoba, która się do nich zwraca, czuje się oczekiwana, kochana oraz do- świadcza przebaczenia od Boga. Poślij Twojego Ducha i uświęć wszystkich nas Jego namaszczeniem, aby Jubileusz Miło- sierdzia był rokiem łaski od Pana, a Twój Kościół z odnowionym entuzjazmem mógł nieść dobrą nowinę ubogim, głosić wolność więźniom i uciśnionym oraz przywracać wzrok niewidomym. Prosimy o to za wstawiennictwem Maryi, Mat- ki Miłosierdzia, Ciebie, który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen”.

q

(23)

23

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

Bank

modlitwy

DOBROMIŁA SALIK

W

zrastałam w cieniu – a może raczej trzeba powiedzieć:

w świetle – choroby moje- go sparaliżowanego ojca, Kazimierza Herza. Trwała pięć i pół roku. Kiedy zachorował, byłam dzieckiem. Kiedy umierał – dorastającą dziewczynką.

Przeżycia tych lat „wdrukowały się” we mnie, choć chwilami wydaje się, że tak mało pamiętam… Pamięć wspomaga jednak książka napisana po śmierci taty przez moją mamę. Piękna histo- ria, której streszczeniem mogą być trzy słowa: wiara, nadzieja, miłość. Trwały

„te trzy” – jak mówi św. Paweł – z nich

zaś największa była miłość. Ona zo- stała: we mnie, w tych, którzy znali Kazimierza i jego żonę Łucję, wresz- cie w ludziach bezimiennych, którzy z owoców cierpienia Kazimierza w jakiś sposób korzystali. O tym chcę krótko opowiedzieć.

Człowiek promieniujący duchem Jego wiara była mocna i bezkom- promisowa. Zarówno przed chorobą, jak i podczas długiej próby cierpienia.

Najpierw był pełnym oddania nauczy- cielem w powojennej szkole – ryb- nickim Państwowym Gimnazjum im.

Powstańców Śląskich (dziś liceum).

Uczył języka francuskiego, a także Pamiętam dzień śmierci taty – przyjechał ks. Antoni, usiadł przy oknie i zobaczyłam jego łzy. Kilka dni później odprowadził tatę na cmentarz wraz z innymi kapłanami i uczniami, którzy nieśli trumnę ulicami na swoich ramionach...

(24)

APOSTOLSTWO CHORYCH

24

P A N O R A M A W I A R Y

logiki. Kochał teatr, dlatego założył i prowadził amatorski zespół, który przynosił wiele radości i uczniom, i wi- dzom, a nawet odnosił sukcesy ogól- nopolskie. Ważna była jednak przede wszystkim pasja. Język francuski, te- atr i oczywiście uczniowie. Kazimierz kochał młodzież i chciał kształtować szlachetnych ludzi. To był priorytet.

I były owoce – z uczniów wyrośli ka- płani, lekarze, aktorzy, inżynierowie

– ludzie nie tylko wykształceni, ale rze- czywiście uformowani pod względem moralnym i religijnym – choć w czasach stalinowskich nie można było jawnie mówić o Panu Bogu i wierze w Niego.

Z „Profesora” jednak wiara promienio- wała, o czym wiernie odwiedzający go później wychowankowie nieraz świad- czyli. Jego odejście z ukochanej szkoły (w której notabene przez początkowe lata mieszkał), a później choroba były

Na fotografii od lewej: Kazimierz Herz z żoną Łucją i córką Dobromiłą. Katowice, około roku 1970.

ARCHIWUM RODZINNE

(25)

25

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

spowodowane właśnie panującym ustrojem i jego wymogami, niedo- rzecznościami, niesprawiedliwością.

Triada

W czasie choroby żył trzema ważny- mi dla niego sprawami: rodziną, szkołą i Kościołem, a ściślej mówiąc parafią.

Rodzina – to sprawa oczywista. Łą- czyła Kazimierza i Łucję wielka miłość małżeńska, umocniona jeszcze – nie- jako paradoksalnie – czasem próby (w książce Łucja napisze, że ten okres choroby był najpiękniejszy, najbardziej bogaty w ich wspólnym życiu). Cieszyli się oboje mną – ich jedynym, długo oczekiwanym dzieckiem, zdrowo się rozwijającym, czasem pomocnym w co- dziennych czynnościach, ale przede wszystkim wnoszącym w rodzinę ra- dość i nadzieję.

Życie szkołą – to było dla Kazimie- rza wracanie pamięcią do ukochanych murów, a zwłaszcza twarzy – grona pedagogicznego i uczniów. Każda wizyta (a było tych wizyt sporo) czy- niła go szczęśliwym. Oprócz uczniów i kolegów regularnie odwiedzał nasz dom niezawodny przyjaciel Kazimie- rza: ks. Antoni Gasz ze Świętochłowic- -Lipin. Pamiętam dzień śmierci taty – przyjechał ks. Antoni, usiadł przy oknie i zobaczyłam jego łzy. Kilka dni później odprowadził tatę na cmentarz wraz z innymi kapłanami i uczniami, którzy nieśli trumnę ulicami na swoich ramionach…

I była parafia. Parafia Niepokalane- go Poczęcia Najświętszej Maryi Pan- ny w Katowicach, popularnie zwana

– i wtedy, i dzisiaj – Mariacką. Nasza parafia. Zanim Kazimierz zachorował, chodził zawsze w niedzielę na pierwszą Mszę świętą, bodaj na godzinę piątą rano. Gdy miałam sześć lat, przystą- piłam do Wczesnej Komunii Świętej.

Pamiętam jedynie pewne szczegóły, ale zachowało się zdjęcie naszej trój- ki ze mną w środku, w białej, prostej, liturgicznej sukience. Dwa lata później przyszła nagła choroba i paraliż taty.

Gdy Kościół

„przychodzi” do chorego W okresie choroby Kazimierza parafią Mariacką kierowali trzej pro- boszczowie. Byli to: ks. Damian Zimoń, ks. Czesław Domin i ks. Józef Nowok.

Dwaj ostatni odeszli już do Wieczności.

Z każdym z nich wiąże się wiele wspomnień. Ksiądz Damian – później biskup i arcybiskup katowicki – był rybnickim uczniem Kazimierza i Łucji, więc więź z nim była szczególna, a ra- dość z jego duszpasterzowania w para- fii wielka. On również żegnał swojego Profesora na cmentarzu; przyjechał już z Krakowa, gdzie pełnił funkcję wice- rektora śląskiego seminarium.

Ksiądz Domin odprawiał wielokrot- nie przy łóżku chorego Mszę świętą, częściej już jako biskup. Tworzył się wówczas prawdziwy Kościół, nawet nie tylko domowy – bo przychodzili przyjaciele i znajomi oraz panie z są- siedztwa, te, które na co dzień niejed- nokrotnie niosły konkretną pomoc.

Była więc z nami część parafii. Ksiądz Domin mówił zawsze homilię, a po zakończonej Mszy świętej Kazimierz

(26)

APOSTOLSTWO CHORYCH

26

P A N O R A M A W I A R Y

wygłaszał tradycyjne przemówienie – swego rodzaju kazanie. Był zresztą wspaniałym mówcą. Usta mówiły z głę- bokości serca; poza tym nie był cier- piętnikiem – świadomy daru krzyża, jakim został obdarzony, potrafił mówić o nim z pewną lekkością, budując tych, którzy go słuchali.

Pan Jezus przychodził także

Ksiądz Nowok – ostatni proboszcz Kazimierza – pozostawił po sobie pa- miątkę, która do dziś jest w mojej rodzi- nie: podarował mu sporych rozmiarów figurkę św. Józefa. Umieszczona była wysoko, w rogu pokoju, by ten święty, którego chory bardzo umiłował i wie- rzył w jego orędownictwo, „pilnował”

jego dni i bezsennych nieraz nocy.

W każdą niedzielę rano przy- chodził do nas z parafii ksiądz z Pa- nem Jezusem, jak mówiliśmy. Razem z moją mamą klękałyśmy obok łóżka i w trójkę przyjmowaliśmy Euchary- stię, mimo że później my dwie szłyśmy oczywiście na Mszę świętą. Pamiętam skupioną twarz taty i chwile adoracyjnej ciszy, a potem przyjacielskie rozmowy z kapłanem; nie znano jeszcze wtedy posługi nadzwyczajnych szafarzy Ko- munii. I znów – podobnie jak przy oka- zji odprawianych w domu Eucharystii – chory nie mógł pójść do kościoła, więc kościół przychodził do niego.

Parafialny anioł

I była jeszcze jedna bardzo waż- na osoba – prawdziwy parafialny anioł: szarytka, s. Zofia. Cóż to był

za człowiek! Pojawiła się na samym początku choroby Kazimierza, by już nigdy nas nie opuścić. Przez wszystkie lata było może kilkanaście dni, że nie zajrzała do naszego mieszkania. Jesz- cze dzisiaj widzę ją w drzwiach – już wtedy stareńką, wolno się poruszającą, przygarbioną, zawsze z siatką wypełnio- ną bułkami dla chorych, lekarstwami, owocami, słodyczami. Nieraz zostawia- ła parę groszy. Ale przede wszystkim przybywała z dobrym słowem, z poko- jem swojego siostrzanego serca. To ona była stałym łącznikiem między chorym, a jego kościołem. Przynosiła Kazimie- rzowi parafialne wieści, te radosne i te trudne. I było jasne: to sprawy, które chory może „unieść” – nawet jeśli inni tego nie potrafią. Były więc konkret- ne intencje: o nawrócenie, o zdrowie, o rozwiązanie spraw materialnych.

Wszystko, co nałożono na barki sio- strze Zofii – ofiarnej pielęgniarce, ale przede wszystkim prawdziwej siostrze miłosierdzia, jak nauczył ją założyciel jej zgromadzenia, św. Wincenty à Paulo – ta składała na ołtarzu cierpienia Kazi- mierza i zapewne innych osób świado- mych swojej roli orędowników u Boga.

W długich godzinach bólu i niemocy powierzał te intencje dobremu Bogu (tak właśnie często powtarzał: „Jaki Bóg jest dobry!”), nieraz nawet półgłosem albo i głośno, co przez mgłę pamiętam.

Niezwykłe wyznanie

Mieszkali też w pobliżu kościoła wspaniali małżonkowie, którzy wraz ze swoimi dziećmi często nam pomagali.

Dzięki ich wizytom podobnie jak dzięki

(27)

27

APOSTOLSTWO CHORYCH

P A N O R A M A W I A R Y

siostrze Zofii parafia „przybliżała się”

do Kazimierza. Był zorientowany w wie- lu bieżących sprawach, a także w róż- nych intencjach modlitewnych. Kiedyś przyszedł do taty w odwiedziny ich syn – dziś ofiarny kapłan naszej diecezji.

Byłam w drugim pokoju i usłyszałam część tej rozmowy. Zapadła mi mocno w serce – mimo że byłam dzieckiem, odczułam, jak bardzo była ważna. Ma- turzysta wyznał mojemu tacie, że wy- biera się do seminarium i zaznaczył, że specjalnie chciał mu to zakomunikować osobiście. Myślę, że niejedna modlitwa, a przede wszystkim niejed-

no cierpienie Kazimierza

„popłynęło” ku niebu w tej intencji, tym bardziej że od młodości żywił wielką mi- łość i głęboki szacunek do kapłanów. Po kilku latach, już po śmierci taty, zostały- śmy obie z mamą zaproszo- ne na święcenia kapłańskie

i prymicje tego księdza-parafianina.

Dwa światy

Modlitwę Kazimierza tak opisała jego żona Łucja w „Sztafecie miłości”

(Łucja Herzowa, „Sztafeta miłości”, PAX, Warszawa 2003): Nie wiem, czy miał w ogóle czas modlić się we wła- snych intencjach – inni byli ważniejsi, a on tak niewiele potrzebował dla siebie, skoro tak się czuł bezpieczny w rękach Opatrzności Bożej! Czasem nie mógł na- dążyć z tymi modlitwami. A modlił się właściwie bez przerwy. Jedne – to były modlitwy oplatające konkretne osoby.

Od rana odbywał myślą wędrówkę po

Polsce, po różnych miastach i wsiach, po różnych ulicach, gdzie mieszkali ludzie bliżsi czy dalsi, ale wszyscy po- trzebujący modlitwy, a przez nią pomo- cy. Dnie składały się z denerwujących chwil czekania, a każde czekanie było trudne, (…) te trudne chwile czekania łagodził modlitwą. Chwile zmierzchu, nim zapaliło się światło, chwile przed snem, chwile po Komunii, ileż było tych różnych chwil, tych różnych modlitw!

Dzień nie był nigdy pusty, ściany poko- ju chorego, naszego pokoju, wypełniała zawsze modlitwa.

I tak przez te wszyst- kie lata wytworzył się wo- kół chorego specyficzny klimat modlitwy. Powstał jakby „bank modlitwy”.

Wymieniało się swoje po- trzeby i wzajemnie prosiło o modlitwę. Nieuleczalnie chory, który mógł być prze- cież przykładem modlitwy niewysłuchanej, stał się centrum wiary w jej moc i potęgę. Świat choroby i cier- pienia z jednej oraz świat zdrowia, ale i miłosierdzia z drugiej strony – te dwa światy połączyła w jedno przedziwna więź modlitwy, która miała przetrwać, więź silniejsza od śmierci.

Oby nasze parafie wzbogacały się o coraz to nowe „banki modlitwy” – wzbudzane miłością i trwające dzięki niej.

q

Jego cierpienie

„płynęło” ku

niebu w wielu

intencjach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

jego maksyma: „Powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakar- mić

apostołów naśladujących samego Chry- stusa. Podczas kolejnej przerwy na po- siłek czy wypoczynek kapłani mieli czas na indywidualne rozmowy z chorymi oraz odwiedzali tych, którzy

Bóg zawsze był obecny w moim życiu i dlatego świadomość, że ktoś modli się za mnie, że oddaje mnie Bogu, daje mi taką siłę.. – Pismo Święte uczy, że mieć obok siebie

Jezus pragnie, aby przez wpatrywanie się w Jego Serce i przylgnięcie do Niego nasze serca stały się miejscem przebywania Boga, miej- scem spotkania z Nim..

Jako że nasz miesięcznik jest Listem do osób chorych i niepełnosprawnych, chcemy w trwającym Roku Życia Kon- sekrowanego przywołać właśnie te zgro- madzenia zakonne, które

Starał się jednak utrzymywać kontakt z kolegami i dzięki temu wiedział, że już na początku 1940 roku Niemcy wywieźli z Niepokalano- wa maszyny drukarskie, profesorowie wraz z

pewnie nie bardzo zdawała sobie sprawę z tego, co się wokół niej dzieje, ale pani Maria lubi myśleć, że było jej miło spędzić te dni w ich towarzystwie?. w następne święta

Zamieszczone w numerze świadectwa osób, które z miłością przyjęły dar nowego życia, są dowodem, że Bóg nigdy nie popełnia błędu, nawet jeśli po ludzku wydaje się,