• Nie Znaleziono Wyników

Rola wydatków publicznych

W dokumencie PROCESY ZARZĄDZANIA (Stron 162-169)

Nie każdy popyt ciągnie wzrost gospodarczy

4. Rola wydatków publicznych

Jak widać, niski popyt na dobra wytwarzane w gospodarce jest w znacznej mierze skutkiem rozwarstwiania się dochodów społeczeństwa. Przyczyny tego stanu tkwią w samej naturze ludzkiej oraz właściwościach współczesnej gospo-darki kapitalistycznej. Wobec iluzorycznej efektywności transferów socjalnych wydawałoby się, że w gospodarce rynkowej nie ma obecnie możliwości zwięk-szenia popytu konsumpcyjnego. Jego przyrost pozostanie więc dalej zbyt mały w stosunku do wzrostu wydajności pracy. W tych warunkach także nie wzro-sną inwestycje, bo przecież oznaczałoby to zwiększanie przyszłej podaży, bez

przewidywanego zwiększenia możliwości jej absorpcji. Na szczęście jest jeszcze jedno rozwiązanie.

Otóż jeśli z jakichś względów popyt tworzony przez mechanizm gospodarki rynkowej jest niedostateczny, to musi być uzupełniony przez instytucje publicz-ne. Nie da się tego zrobić inaczej. Kraje, które postanowiły zwiększyć wydatki publiczne w formie czy to subwencji socjalnych, jak w Skandynawii, czy zwięk-szając wydatki zbrojeniowe i infrastrukturalne, jak w Japonii i Stanach Zjed-noczonych, osiągają pewien sukces gospodarczy. Biorąc to pod uwagę, władze publiczne powinny coraz bardziej zwiększać swoje wydatki dla samego tylko podtrzymania wzrostu gospodarczego. Problemem jednak pozostaje skąd brać na to pieniądze.

Do tej pory czyni się to poprzez emisję długu publicznego. Zwiększenie podatków jest bowiem, jak wspomniano, bardzo trudne, a w części nawet prze-ciwskuteczne, ponieważ poprzez ograniczenie dochodów pomniejsza się wydat-ki sfery prywatnej. Nie chodzi przecież o to by przesuwać popyt z jednej do drugiej sfery. Postulat ominięcia tego problemu poprzez zastosowanie silnej progresji podatkowej, jak można wywnioskować z wcześniej przedstawionych faktów, jest teoretycznie poprawny, ale praktycznie nie do zrealizowania. Prze-szkodą są bowiem nie tylko opory najbogatszych, lecz także, paradoksalnie, także tych grup, których progresyjnie dotyka. Liczyć się trzeba bowiem z tzw.

efektem tunelowym. Polega on na tym, że protestują nie tylko ci, którzy rzeczy-wiście czuć się mogą poszkodowanymi wskutek rosnącej progresji podatkowej.

Niechętni temu rozwiązaniu są również ci, którzy uważają, że w jakiejś per-spektywie awansują do wyższych grup hierarchii dochodowej.

Jeśli z podatków nie da się uzyskać większych pieniędzy, wówczas syste-matyczne zwiększanie wydatków publicznych musi skutkować zwiększaniem długu publicznego. Niewątpliwie takie stwierdzenie budzi naturalny sprzeciw, ponieważ dość trudno oderwać się od traktowania długu publicznego tak samo jak prywatnego. Różnica jest jednak zasadnicza.

Otóż dług publiczny, przynajmniej w części krajowej, jest w istocie poży-czaniem pieniędzy samemu sobie. Społeczeństwo jest więc zarówno pożycz-kodawcą, jak i wierzycielem. W części krajowej dług jest tylko zjawiskiem formalnym, tworzeniem niemających znaczenia kwot należności i zobowią-zań. Dla tej części długu, która jest w posiadaniu jednostek niepublicznych, jest on odpowiednikiem oszczędności. Nabywcy długu publicznego otrzymują bowiem z posiadanych obligacji odsetki, podobnie jak w przypadku depozy-tów oszczędnościowych. Pozyskane stąd środki państwo inwestuje (w każdym razie – powinno inwestować) w przedsięwzięcia bezpośrednio lub pośrednio

zwiększające PKB. W pierwszym przypadku może to być np. infrastruktura komunikacyjna, w drugim – oświata.

W wielu krajach posiadaczem bardzo znacznej części wierzytelności publicz-nych jest bank centralny. Oznacza to, że tej części długu publicznego praktycz-nie praktycz-nie ma. Bank centralny ma coraz większą wartość tego rodzaju aktywów w swoim bilansie, ale jakie to może mieć znaczenie? Dla budżetu liczy się prze-cież nie tyle wielkości długu, ile koszty jego obsługi. Bank centralny pobiera, co prawda, od państwa odsetki i koszty dyskontu rolowanego długu publicznego.

To wszystko jednak wraca do budżetu, ponieważ dochody banku centralnego są dochodami państwa.

Dług publiczny, absorbowany przez bank centralny, jest bardzo bliski temu, co w epoce pieniądza menniczego określano dochodami suwerena. Miał on dochód z samego faktu emisji pieniądza. Początkowo z tzw. bicia monety, później – z emisji znaków papierowych. Dochody z emisji stały się niewątpli-wie źródłem niewątpli-wielkiego sukcesu gospodarczego Chin za czasów dynastii Song, a przede wszystkim Ming (szerzej: Sopoćko, 2015, rozdz. 1). Za pomocą papie-rowego pieniądza władcy Chin dostarczali gospodarce środków pieniężnych pozwalających obsłużyć transakcje i zapewnić popyt odpowiedni dla rosną-cej wydajności pracy. Nie były to, co prawda, emisje dokładnie odpowiadają-ce potrzebom gospodarki. Wygenerowany popyt sfer zarówno prywatnej, jak i publicznej był nieco większy niż, rosnąca dzięki wydajności pracy, podaż. Kil-kuprocentowa inflacja stale miała miejsce. Specjalnie nie różni to jednak Chin tamtych czasów od gospodarek współczesnych. Należy też pamiętać, że moż-liwości szacowania niezbędnej emisji pieniądza były wówczas daleko mniejsze niż teraz. A jednak gospodarka znakomicie funkcjonowała przy tego rodzaju pieniądzu. Teraz bezparytetową jego formę określa się jako fiat, czyli bez zobo-wiązania wymiany na cokolwiek. I nie był to krótkotrwały eksperyment. Ten pieniądz funkcjonował w Chinach ponad 300 lat.

Udanej polityki dynastii Ming nie należy zestawiać z przypadkami nieod-powiedzialnej emisji pieniądza czy to we wczesnej Rosji Radzieckiej, czy na Kubie, gdzie prezesem banku emisyjnego był Che Guevara. Tam nie zwracano uwagi na fakt, że ilość pieniądza wynika z potrzeb równoważenia systemu eko-nomicznego. Jedynym odniesieniem były praktycznie tylko potrzeby budżeto-we, co musiało skończyć się katastrofą.

Tych faktów nie można jednak nadinterpretować. Wcale nie jest tak, że pieniądz, który budżet otrzymuje „w prezencie” od banku centralnego koniecz-nie musi zachwiać równowagą. Gdyby tak było, koniecz-nie istniałaby już gospodarka Japonii, gdzie rząd od lat zasilany jest przez bank centralny. Obecnie jego

akty-wa w 77% (maj 2017 r.) składają się z wykupionych od rządu obligacji1. Z for-malnego punktu widzenia jest to pożyczka dla państwa, jednak nikt nie liczy na jej spłatę. Jeszcze ważniejszy jest fakt, że „pożyczka” ta nie jest finansowa-na budżetu. Bank centralny co prawda finansowa-nalicza odsetki, jedfinansowa-nak jego przychody z tego tytułu i tak trafiają w końcu do budżetu.

Istnieją więc możliwości uzupełnienia brakującego popytu przez odpowied-nie wydatki publiczne i to bez znaczących kosztów społecznych Przeszkody, by tego nie czynić tkwią nie tyle w obiektywnych możliwościach systemu ekono-micznego, ile w głowach teoretyków. Praktycy (casus luzowania ilościowego) w istocie się tych ograniczeń pozbyli.

Warto zwrócić uwagę na bardzo istotny efekt uboczny wydatków publicz-nych. Otóż z całą pewnością przyczynią się one do powstania nowych miejsc pracy, a więc pracownicy przedsiębiorstw nie będą terroryzowani widmem dłu-gookresowego bezrobocia. W sprawie wyższych wynagrodzeń po prostu „zagło-sują nogami”. Widać to teraz w Polsce, kiedy zaczyna brakować ludzi do pracy, większość przedsiębiorstw deklaruje podwyżki płac, czyli działania państwa nie tylko poprzez efekty mnożnikowe, przyczyniające się do wzrostu gospodarcze-go, lecz także poprzez siły wzmocnienia czynnika pracy, podniesienie płac i tym samym – popytu prywatnego.

Ostatnią kwestią jest koszt obsługi długu publicznego. Im większy dług, tym więcej trzeba płacić za jego rolowanie. Problemów nie ma z tą częścią, która trafia do banku centralnego, za to jednak, co znajdzie się w sektorze komercyj-nym, budżet musi zapłacić na bieżąco. Przy dobrej polityce makroekonomicz-nej wydatki na drogi, oświatę itp. powinny się budżetowi zwrócić. To jednak wymaga długiego czasu. Część więc długu, znajdująca się w rękach prywatnych, generuje dla budżetu koszty. Jeśli więc bank centralny dokonuje, np. w celu ograniczenia inflacji, podwyżki stóp procentowych, zwiększa jednocześnie bie-żące obciążenia budżetu.

Wspomniany problem jak dotychczas się nie pojawia, ponieważ oprocento-wanie długu publicznego jest niskie. Jeśli jednak wzrośnie, budżet znajdzie się w tarapatach. Pozornie więc finansowanie wydatków budżetowych przez emisje długu publicznego (nawet jeśli jego istotna część trafi do banku centralnego) wydaje się ślepą uliczką. I tak jest, jeśli trzymać się zasady, że zarówno bank, jak i jednostki sfery komercyjnej pożyczają według tej samej stopy procento-wej. Do tej pory taka była praktyka. Nie wynika ona jednak z fundamentalnych

1 Bank of Japan. Statisitics. Japanes government bonds held by the Bank of Japan (Szerzej o tym w: Rzońca, 2014).

zasad ekonomii ani z praktyki. Kredyty mają przecież różne stopy procentowe.

Zależy to od wielu czynników, elementy stricte uznaniowe są jednak wiodące.

Dlaczego więc stopa procentowa kredytu udzielanego przez bank centralny budżetowi ma być taka sama jak kredytu dla sfery komercyjnej? Czy w prze-pływie środków z banku centralnego do budżetu stopa procentowa ma w ogóle sens? Czy nie powinna być zastąpiona plafonami kredytowymi?

5. Podsumowanie

Wydaje się, że w odpowiedziach na te pytania tkwi możliwe rozwiązanie pro-blemu niedostatku popytu. Są one bowiem na końcu pewnej przedstawionej tu sekwencji rozumowania: 1) niedostatek popytu jest wynikiem nasycenia rynku konsumpcyjnego (tym samym i inwestycyjnego); 2) nasycenie to jest w  dużej części skutkiem przesunięcia wzrostu dochodów do grupy najbo-gatszych; 3)  próby zahamowania tego procesu przez wyższy poziom trans-ferów socjalnych są, i prawdopodobnie będą, nieudane; 4) uzupełnieniem popytu prywatnego powinny być środki publiczne; 5) źródłem finansowania wydatków publicznych powinien być dług publiczny, w części absorbowany przez bank centralny, prowadzący wobec budżetu odrębną strategię stóp procentowych.

Bibliografia

Acemoglu, D. i Robinson, J. (2013). Why Nation Fail. The origins of Power, Prosperity and Powerty (s. 73–75). Profile Books London.

Alindogan, M. (2015). Van Gogh’s painting sells for $66M, nearly six times its 2003 price.

AOL.COM, 6 May. Pozyskano z: http://www.aol.com/article/2015/05/06/van-gogh-s-painting-sells-for-66m-nearly-six-times-its-2003-pr/21180474/.

Credit Suisse AG. (2015). Research Institute. Thought leadership from Credit Suisse Research and the world’s foremost experts. Global Wealth Report 2015. Zurich, October.

Deloitte. (2016). Art & Finance Report 2016. Luxembourg: Deloitte Luxembourg and ArtTactic.

Kelso, L.O. i Hetter, P. (1967). Two-Factor Theory. The Economics Of Reality: How to Turn Eighty Million Workers into Capitalists on Borrowed Money and Other Proposals. Nowy Jork: Random Hause.

Kurland, N.G. (2002). New Look at Prices. The Journal of Socio-Economics, 30.

Piketty, T. (2014). Kapitał w XXI wieku. Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.

Rzońca, A. (2014). Kryzys banków centralnych. Skutki stopy procentowej bliskiej zera. Warszawa:

C.H. Beck.

Saez, E. i Zucman, G. (2014). Welth Inequalitz in the US. NBER Working Paper, 20625, October.

Sopoćko, A. (2015). Mit pieniądza. Realna gospodarka wobec iluzji polityki monetarnej. War-szawa: PWN.

Sopoćko, A. (2016). Polityka emisji pieniądza procesie zrównoważonego wzrostu. W: J. Kleer, K. Prandecki (red.), Ekonomiczna pozycja Europy w świecie. Warszawa: Komitet Prognoz

„Polska 2000 Plus”.

Spannagel, D. (2015). Trotzt Aufschwung: Einkommensungleichheit geht nicht Zurück.

Verteilungs Bericht: Wirtschaft- und Sozialwissenschaftliches Institut.

Zależność dochodów budżetowych

W dokumencie PROCESY ZARZĄDZANIA (Stron 162-169)