W iadom o, że w krajach podzwrotnikowych piasek bywa tak rozpalony, że można w nim ugotować jajko. W ypadki pożaru w skutek działania promieni słonecznych zdarzają się nietylko tam, ale i w strefie umiarkowanej, a wobec dość licznych dowodów niepodobna wątpić o możliwości tego faktu. W Brookfeld, stanie M assachusetts *), cieśla zawiesił n a stosie drzewa wełnianą kurtkę, w której znajdowały się .zapałki; było to w południe, w dzień upalny; kurtka wi
siała kilka godzin na słońcu, zapałki się zatliły i wskutek tego wynikł pożar. W iadom o jak silnie podczas lata roz
grzewają się dachy blaszane, szyfrowe lub z papy; niektó
rzy radzą nawet przykrywać je w południe mokremi szma
tami, ażeby uniknąć wypadku.
Uczeni oddaw na już znali sposób skupienia promieni słonecznych za pomocą wklęsłych zwierciadeł i szkieł palą
cych ; Archimedes 2) miał się posługiwać niemi w celu spa
lenia floty rzymskiej. Znane jest doświadczenie z prochem, który wybucha pod wpływem promieni słonecznych sku
pionych we wklęsłem szkle: takiego szła użyć można do rozniecania ognia lub zagotowania wody.
Nawet zwyczajne szyby szklane mogą rozniecić pożar i dlatego we wszystkich fabrykach prochu szyby u drzwi i okien, są pociągnięte białą farbą. W jednym domu zda
rzyło się, że na oknie powieszono okulary; był to pokój wystawiony na południe i przeznaczy na skład sienników i pościel. Okulary odegrały tu rolę szkła palącego i wznie- eiły pożar, który z trudnością przysło ugasić.
5 W Ameryce północnej.
2) Sławny w starożytności matematyk.
W Plymouth *) zapaliło się raz płótno gumowe od rezerwoaru lampy naftowej, na którą przez kilka godzin padały promienie słoneczne. W Dreźnie zdarzył się taki w y pad ek : na stole pokrytym serw etą leżał przycisk do papierosów, w sparty na czterech szklanych kulach. Słońce od kilku godzin na nie padało. Nagle właściciel spostrzega dym wydobywający się z pod przycisku i przekonywa się, że serw eta zapaliła się od rozgrzanych kul szklanych.
W pewnym kościele podczas lata codzień w połu
dnie zapalała się ławka drew niana; w końcu proboszcz doszedł, że przyczynh było słońce, którego promienie sku
piały się w ozdobnej szybie umieszczonej ponad ławką.
N awet na okrętach wynikają nieraz pożary z tego samego*
powodu.
W Plymouth, w roku 1876 zapaliła się na parowcu kajuta, pokazało się, że przyczyną ognia była okrągła szyba,
szklana, na którą słońce działało od kilku godzin. W iele wy
padków pożaru, których powód dotąd był nieznany, teraz w ten sposób można będzie wytłómaczyć.
R o z m a ito ś c i.
O d p o c z y n e k ś w ią t e c z n y w A u s t r a lii.
A nglicy — ja k wiadomo — zachowują spoczynek niedzielny z całą surowością. Lecz niedziela angielska jest niczem w porów naniu do niedzieli i p ó ł d n i a ś r o d y w A ustralii.
I tak, skoro wejdzie kto do restauracyi we środę w chwili, gdy zegary miejskie wydzwaniają dw unastą, ujrzy zdumiony, ja k wszystkie kelnerki odw racają się od gości i zrzuciwszy fartuchy, spieszą, ja k n a komendę, ku wyjściu. Jeżeli zaś gośó wszedł do restauracyi na kilka m inut przed dw unastą i zdążył już zamówió zupę, to może mu się zdarzyó, że kelnerka, niosąca talerz, usłyszaw szy bicie zegara, postaw i talerz n a najbliższym stole, nie d b a
jąc czy gośó zgłosi się po niego, a sam a najspokojniej odejdzie.
!) W Anglii.
Do jednego z teatrów, w którym odbyw ało się we środę przedstawienie popołudniow e, wszedł jak iś jegomość z brodą do połow y ogoloną, tłóm acząc się tem, że fryzyer
■odmówił m u stanowczo golenia drugiej połow y, ponieważ w y b iło południe.
Zdaje się to nieprawdopodobnem , a jednak jest pra- wdziwem, że w Sydney, mieście liczącem p ó ł m iliona mie
szkańców, obcy przybysz nie dostanie w niedzielę nic do zjedzenia. Co praw da, niektóre restauracye w ydają po
tajem nie potraw y, po pierwsze jed n ak trzeba wiedzieć, gdzie są takie restauracye, powtóre zaś można narazić się b a r
dzo łatw o n a aresztowanie za przekroczenie rozporządze
n ia o odpoczynku świątecznym.
Praw dziw y strach ogarnia Sydnejczyków, gdy zda
rzają się dwa dni świąt z rzędu, w ciągu bowiem dni tych m iasto staje się m artw em i naw et zw łoki ludzi, zm arłych w przeddzień św iąt, muszą leżeć niepochowane, choćby naw et zag rażały ludności zarazą, gdyż żaden z grabarzy nie zgodzi się na pogw ałcenie wygodnego mu praw a.
W o b ro n ie N e r o n a .
Powszechne jest zdanie, od daw na za pewne przez historyków uznane, że cesarz N eron k azał podpalić R zym dla swej przyjemności, aż gd y lud zaczął się potem burzyć, zw alił całą winę pożaru n a chrześcijan i zaczął srodze ich prześladować.
Ja k iś uczony nazwiskiem H uelsen udow adnia teraz, że w nocy z 18-go na 19-go lipca w 64-tym roku po narodzeniu C hrystusa, w której zaczął się Rzym palić, b y ła pełnia, a takiej jasnej, ja k dzień nocy nie w ybra- noby do spełnienia zbrodni. Raczej tedy przypuścić n a leży, że ów pożar b y ł dziełem w ypadku, a w iatr p o łu dniow y przerzucił go n a dalsze dzielnice. Profesor w ło ski Profumo opierając się n a powyższem twierdzeniu Huel- sena, n a p isa ł obszerną o tej sprawie książkę.
R a j n a z ie m i.
Edison, am erykański w ynalazca różnych elek try cz
n y c h m aszyn w ykazyw ał niedawno w pewnej gazecie am e
rykańskiej, że już w 2.100 roku oglądać będzie ludzkość dziw y, przechodzące granice najbujniejszej fantazyi.
Człowiek już niebawem będzie czerpał środki do swego życia z ziemi i wody, ale i z powietrza, wskutek czego życie stanie się bardzo taniem , a biedny robotnik będzie m ógł sobie pozwalać n a takie pańskie życie, ja k m ilioner. Z najdą się też w owym czasie takie środki le
cznicze, że wyzwolą ludzkość z wszelkich chorób.
Za la t 200 — ta pisze Edison — najbiedniejsi ludzie będą się mogli ubierać modnie, nosić sztuczne jedwabie, piękniejsze od praw dziwych, a najważniejsze to, że wojny znikną zupełnie z powierzchni ziemi. — Szkoda, że m y ju ż wtedy żyć nie będziemy.
M ia s to d łu g o w ie c z n o ś c i.
Stwierdzono że w mieście Chicago (w Ameryce), m ieszka przeszło 30 osób, które przekroczyły setn y rok życia. Rzecz ciekawa, iż najstarszą osobą w mieście jest P o lk a niejaka K atarzy n a D ąbrow ska licząca 109 la t życia.
L i s t y c y w iln e p a n u ją c y c h .
'Cesarz niem iecki i król pruski zażądał niedawno od parlam entu, b y ten uchw alił mu podwyższenie listy c y wilnej czyli pensyi na utrzym anie dworu do 19 m i l i o n ó w m a r e k , (to jest przeszło 22 m iliony koron). Ce- s a r z a u s t r y a c k i pobiera tak sam o: 22 m iliony koron ; c a r rosyjski również przeszło 22 milion koron, król angiel
ski pobiera niespełna 15 milionów koron, król hiszpań
ski przeszło 8 milionów koron, król belgijski około 3 m i
liony koron, król w łoski przeszło 14 m ilionów koron, król baw arski około 6 milionów koron, król saski prze
szło 4 m iliony k o ro n ; natom iast prezydent F ran cy i po
b iera tylko przeszło milion, koron a prezydent Stanów Zjednoczonych północnej A m eryki nie całe 250 tysięcy
koron.
C h iń s k ie p r z y s m a k i.
Pewien b o g aty i wysoki urzędnik chiński (m anda
ry n ) w Pekinie zaprosił raz posła fracuskiego p. M. de
M ontiuje na obiad. G ościnny m an d ary n p o starał się 0 najw ybredniejsze przysm aki chińskie, b y gościa nale
życie uczcić.
P o seł francuski p rzyniósł ze sobą dobry apetyt, gdy jednakże zobaczył spis potraw , stra c ił całkiem chęć do jedzenia.
W spisie potraw zapowiedziane b y ły między in n e m i:
smaczne nerki końskie, nietoperze, przypiekane pająki 1 pieczone b ia łe m yszy. P o seł natu raln ie nie p o ru szy ł żadnej z tych potraw . M andaryn widząc to, rzekł wśród uprzejmego u śm iech u :
— Ekscelencyo, następne dania zapewne p rzy p ad n ą do gustu.
P oseł odzyskał nadzieję, lecz tylko na krótki czas, albowiem podano półm isek, na którym leżał pieczony pies, u stro jn y rakam i. Gość nie m ógł już u k ry ć swego oburzenia.
W idząc to uprzejm y m an d ary an , r z e k ł :.
— Jeżeli ekscelencya i tą potraw ą gardzi, ubliżasz mi, gdyż jestem mocno przekonany, że ekscelencya sko
sztujesz pieczeni psiej.
G ość: — J a , ja m iałbym ...
— N aturalnie pies przecież jest przyjacielem ludz
kości.
Gość przy czy n ił się do życzenia m an d ary n a i w ziął sobie — raka.
W ydawca i redaktor odpow iedzialny: K s. M arceli D ziu rzy ń sk i.
Z drukarni Związkowej w Krakowie, pod zarządem A. Szyjewskiego.
Złe pocieszenie.
M atka, pocieszając córkę po utracie starającego się.— M aniu! nie rozpaczaj, bądź mężną.
— J a b y m w olała być zamężną, odpowiada córka.
Ładna pociecha.
L e k a r z : Cóż, jakże się pan czuje po tem ostatniem lekarstw ie ?C h o r y : — Jeszcze mi coś b rak u je, panie dokto
rze — w ydaje mi się teraz g łu p io ...
L e k a r z : — No , to dobra oznaka — widocznie przychodzi pan już do siebie.
Słuszna odpowiedź.
J a n ie ! Znowu spiłeś się ja k b y d lę !—- W ielm ożny p an jest dla mnie niespraw iedliw y;
j a piłem co innego, niż b y d lę !
Nasi Żebracy.
Proszę wielmożnego pana o w sparcie...chociaż grosz dla chorej ż o n y !
— A cóż jest żonie waszej ?
— O, nieszczęśliwa kobieta! już więcej, ja k dwa lata leży chora n a cholerę.
To dziwne.
Cóż ty robisz, Ja n ie — w oła pan na sługę — przyniosłeś mi parę butów, wcale nie należący ch do p ary . Jed en z cholewą, a drugi bez cholewy — czy oczu nie masz ?
Na to s ł u g a :
— Dyó w łaśnie i mnie już to dziwiło, ale, co naj
dziwniejsza, to to, że w szafie jest ak u ra t tak a druga para.
Zaczęła od drugiej.
M aryśka robi na dru tach p o ń czochy ; nadchodzi m atka i p y t a :— Dużo zrobiłaś od wczoraj ? M aryśka p o w ia d a :
— O, m am usiu, ja już drugą pończochę kończę.
— D opraw dy ? — rzecze m atka. — Pokażże pierwszą.
— K iedy ja od drugiej zaczęłam — odpowiada M aryśka.
■BOSY DZWONEK"
p i s m o l u d o w e
wychodzi w K rakow ie rok 18-ty obecnie
d w a r a z y
x x r r m n o i o n n I a i d o ! • r l m o
w miesiącu, to j e s t : dnia I-go i 15 g o .