• Nie Znaleziono Wyników

Skończyłeś paziu! dobrze, zawołaj rycerza Który dziś straż odbywa

W dokumencie Pisma Juliusza Słowackiego. T. 1 (Stron 190-200)

(P a ź w y c h o d z i .)

W y ro k sw ój usłyszą — Niech straszny piorun zem sty na zdrajców uderza! Jak p ióra , co na m ojej głow ie się k ołyszą , Z ad rżą przed t o b ą , do n óg tw oich się uchylą.

SCEN A II.

M A R J A , R I Z Z I O , D U G L A S , P A Ź . M A R J A .

W itam cieb ie Duglasie — n iedaw no, przed ch w ilą, W idziałam tu M ortona w bramie pałacow ej. Nieś mu ten rozk a z, trzeba p ieczęci kanclerza.

(D uglas odbiera pism o z rąk królow y, przegląda je i czeka.)

Cóż t o ? wszak posłuszeństwo je s t cnotą rycerza, Śmiałżebyś w niem u bliżyć k o b ie cie ? k rólow ej?

D B G L A S .

K r ó lo w e j? o n ie , Duglas nie zna zdrady cienia. L e cz w ybacz pani — o to na tym pargam inie, Pew nie skutkiem pośpiechu, w tak nagłej godzinie, Braknie tytułu króla, H enryka imienia.

T w e g o m ałżonka święta dla ludu osob a ; Im ię z tw oim im ieniem zawsze b yło w parze. W y ba cz śm iałości m o je j, m oże się pod ob a Sprostow ać b łą d ?

R I Z Z I O .

K rólow a nie błądzi gd y każe.

D U G L A S , ze w z g a r d y .

N iech z samych ust k rólow y otrzym am odpraw ę — Czekam je j odpowiedzi.

M A R J A .

D U G L A S , zapalając się.

Na B o g a ! W strzym aj p a n i! o, wstrzymaj te rozkazy krw aw e! K r ó lo w o ! chcesz że aby krwią zalana droga W iod ła d o tw eg o tron u ? do tronu k ob iety ? 1 n iezgod y pochodn ia na królew skim dw orze! N ie wiem kto ją zapalił? jakiś w róg ukryty, A lb o ją wiatr francuzki rozn ieca przez morze. Słowa w yroku wzięte z W en eck iego śp iew u , Z barkarolli harfiarza, lub z hym nów Papieża? W ię c aż w Szkocji je słychać — pragną krw i rozlew ut K toś umie ra d z ić, m oże zastąpi kanclerza —

M oże zostanie —

MAK JA .

D o s y ć! pam iętaj D uglasie! M nie tw oje płoch e słow a obrazić nie m og ą ; L ecz pa m ięta j, pobiegłeś nie rycerską drogą — M ożesz stracić o s tr o g i, lub ozd obę w pasie. A gd y pieczęć upuści dłoń M ortona drżąca, M oże ją weźmie ręk a , co o struny trąca. Jestem królow ą. —

D U G L A S.

P rzeb óg! ja stracę o s trog i? Zetrze się z nich pozłota — żelazo zostanie! A n i je podstępn em i zdobyw ałem d r o g i; N ie dała mi ich harfa — nie dało śpiew anie, N ie wziąłem — nie znalazłem ich u stopni tronu — Gdziem je zyskał pow iedzą pola A lb ijon u :

W inienem je potyczk om i niespanym wartom ,

Szczycę się długim przodków szlachetnym poczetem — A w szyscy! — wszyscy m ieczem służyli Stuartom !

R IZZ IO .

P ozw ól — nieraz Stuartom służyli sztyletem —

D U G LA S.

0 nędzny, coś w ym ów ił? co słyszałem ? B o ż e ! H a! w ięc znasz ja k Duglasy m ścili swej zn iew agi, M ścili się na Stuartach, na królew skim dw orze! Na kim że ja się zem szczę? — Lalka — bez odw agi —

O to trefione w łosy i różane lice :

Przystąp tu małe dziecko — ' rzucam rę k a w icę !

(Rzuca ręk aw icę.)

P odnieś — je ź li ją p o d n ie ś ć, dźw ignąć jesteś w stanie.

R IZ Z IO , podn oszą c.

Pod noszę. — Z m ojej strony oto masz wyzwanie.

(B ieize kw iaty leżące na stolik u przed k rólow ą, i rzuca je p o d n ogi D uglasow i.)

P od n ieś, g d y lubisz kw iaty — ta b roń nam przystoi, T u , w obliczu k rólow y. — M AR JA, do Rizzia. Z m ojeg o rozkazu Odrzuć tę rękawicę. — R I Z Z I O . R zu ca m , nie mam zb ro i, I nadto ciężka — dłoń m a nie sprzyja żelazu — Daj m i w achlarz k r ó lo w o ! —

D U G L A S , z w ściekłością.

Jeszcze raz zn iew ażył, O drzucił rękaw icę! — K ró lo w o ! k ró lo w o ! Z n a jd ę g o , p o d zasłoną znajdę g o tron ow ą , Już nie zaśnie p o d dachem gdzie p oża r rozżarzył! P rzysięgam , ścigać będę. — Nie zechce się b ron ić, Z ostanę p od łym z b ó jcą — p ójdę za n im w ślady; Ś cigają c w ieczn ie, kiedyś zdołam g o d og on ić.

Znajdzie m ię tu , w pałacu, gdzie śmiał szerzyć zdrady, Z n a jd zie m ię u p o d w o i — w ogrod a ch — w kościele, Z n a jd zie na dw orze F ra n cji — przed tronem Papieża,] C h oćby mu się słał u n ó g , ja k się teraz ściele, W y rw ę g o — tu przysięgam ! przysięgą rycerza. —

(Zim no, ze wzgardą.)

Kiedyś k rólow o — kiedy dw orem o k olon a , Rzucisz na chw ilę tronu ciężar i zg ryzoty;

G dy się będziesz uśm iechać — stanę pośród grona, A naśladując dw orzan uśm iech i zaloty,

P od a m ci ten kwiat — w e k rw i! —

M A R J A .

W idzisz D uglasie? jestem ze Stuartów rodu, Um ię pogardzać. —

(O dchodzi, llizzio idzie za nią, ale potem wraca.) R IZ Z IO .

Jutro — w ch łodn ikach ogrodu, Czekam ciebie D uglasie, i na ostrzu stali

Znajdziesz śm ierć, albo zemstę.

(O dchod zi spiesznie za królow ą.)

SCEN A III.

D U G LA S , sam.

Jutro — dzięki tob ie! Z djąłeś m i przecie z czoła czarny srom zniew agi — Mam czekać ju tra — ju tro zaśniesz w cich ym grob ie — K tóżb y się po nim tyle spodziewał od w a g i?

Tak się lękliw y zdaw ał? — naw et drżącą dłonią Rzucał p o d n og i kw iaty — ga rd ził? b y ć nie m oże Iżb y Duglasem ga rd ził! on w ie — śm iercią g rożę —

(Zam yślon y, sp ok ojn iej.)

L ecz czy ten p o d ły harfiarz umie r o b ić b ro n ią ? — C zuję, nie m ógłbym w piersi odkryte u derzyć — Dam W łoch ow i m iecz dłuższy, dośw iadczonej m ocy, K rótszem u m og ę zem stę honoru pow ierzyć.

Oby ju ż n o c nadeszła — ch ciałbym zasnąć w n ocy, U śpionem u czas p ręd k o przeleci ja k chw ila — , K iedy się zbudzę — będzie ju ż ju tro na niebie.

SC E N A IY.

D U G L A S , M ORTO N w ch odzi. D U G L A S .

W ita m w ielki kanclerzu — właśnie szukam cieb ie: Obacz ja k o małżeńska m iłość się przesila,

G dy się piękny g ło s harfy rozch od zi na dw orze.

(Daje rozkaz k rólow y.)

M O R T O N , przeglądając pism o.

Gdzież H enryk — o nim ani s ło w a ? Ja mam przyłożyć p ieczęć — jeźli nie przyłożę, K rólow a p o w ie na to —

D U G L A S .

M ów iła k rólow a : Jeźli p ieczęć upuści dłoń M ortona d r ż ą c a , M oże ją w eźm ie ręka co o struny trąca.

M OR TO N .

Tak m ów iła? słyszałeś? —

D U G I,A S .

Słyszałem.

M O R T O N .

M ów iła !? —

D U G L A S .

Cha! ch a! straszna się przepaść przed tob ą od k ryła ! Trzeba pieczęć przyłożyć. —

M ORTO N.

L ecz gd y król się dow ie Co p ow ie na to ?

D U G L A S .

Łatw o zgadnąć co k ról p o w ie : Jeźli pieczęć upuści dłoń M ortona drżąca, W eźm ie ją ręka, dotąd dzw onkam i brzęcząca.

(Śm iejąc się od ch od zi.) M O R T O N .

C zekaj! czekaj D uglasie — b ojaźń mię przenika, P ójść do k rólow y ? — Nie, nie, p ójd ę do H enryka.

(O dchodzi.)

SCEN A V.

(Scena w pok oja ch H enryka D arnleja.) H E N R Y K D A R N L E J , N ICK.

N IC K .

N agródź mi królu. —

H E N R Y K .

N ICK.

Jak rycerz bez zbroi W racam z placu p otyczki — bez dzwonków .

H E N R Y K , ś m i e j ą c s i ę .

0 ! szkod a! —

N IC K , smutno.

Jeśli je znajdzie M o rto n , pew n o je p rzysw oi, Chleb m i odbierze. Jakaż za trudy n agroda ? Co o tob ie w iedziałem , wszystko w dzw onki k rylem , Jak w ziem ię tajem nicę chow ałem M idasa:

Nicku — śmiać się nie będziesz — w esołość zabiłem !

(P o chw ili m yślen ia.)

Z d ejm biret z g ło w y K n ox a , hełm z głow y D uglasa; N iech m iędzy nami żadnej nie będzie różn icy — Takiej żądam n ag rody. —

H E N R Y K .

Cha! co ci się r o i? K n ox niech w b irecie w iecznie prawi z kazalnicy, Duglas niechaj ojczyzn y w rogów ściga w zb ro i; A tob ie sprawię dzwonki, sprawię u biór now y.

N ICK.

P rócz u bioru cóż jeszcze biedn y N ick dostan ie?

H E N R Y K .

Żądaj w ięc —

N IC K , m yśląc.

Królu daj m i — daj —

(W e so ło .)

P ortret królow y.

H E N R Y K .

Dam ci swój. —

N IC K.

T w ego nie chcę — daj m i szyling pa n ie, Na nim je s t wizerunek k rólow y w k oron ie;

A ciebie na szylingu nie ma. —

H E N R Y K .

0 ! stra szliw ie!

S łow o błazna ja k sztylet w m oich p iersiach ton ie — Jestem królem — nie jestem królem — sam się dziw ię, Ż e tak dłu go cierpiałem honoru zakałę. —

D osy ć ju ż pon iżen ia! — ja m na wszystko gotów , O dzie się ob rócę — dziecko wytyka m ię małe — O to jest mąż k rólow y! — Czemuż nie K ról S zk otów ? M ąż k rólow y — to w ielka dla D arnleja sława! —

(Zam yśla się.)

N IC K , niby do s ie b ie , m ów iąc głośno.

N ie dał szylinga —• p ójd ę — nie wytrzym am dłużej, P ó jd ę służbę ob ie ra ć, zła ze skąpym sprawa. Ja służę H enrykow i — R izzio M arji służy

I któż z nas lepiej w yszed ł? — Gdym p rzyb ył do dworu Z zamkniętą torb ą śmiechu, niewsławiony n iczem , Zaraz m i dano szatę różn ego k oloru —

I k i j, na którym głow a z pod w ójn em ob licz e m , I czapeczkę z dzwonkami — i pas — a przy pasie B yły dwa w ork i p r ó ż n e , i dziś jeszcze próżne, I dziś ta sama szata. W jed n y m ze mną czasie P rzyb ył W ło c h — w iatrem szyte miał sakwy pod różn e, O patrzony pod w ójn ą twarzą — i okryty

Łataną szatą — w w orkach żad n ego cekina. Dziś patrz! W ło c h ju ż d rogiem i błyszczy aksamity, P ióra n osi na g ło w ie , ostrog i przypina,

Z pełnych w ork ów tw arz M arji w ygląda przyjazna! Ona g o sw oim płaszczem królew skim otula: I g d y b y m iał takiego ja k ja jestem błazna, M ożeb y b y ł p od o b n y do takiego króla, Jakim jest

(Pokazuje ze złośliw ym uśm iechem na H enryka.)

Zasnął w m yślach — zaraz g o obudzę — K rólu , słyszysz głos h arfy?

H E N R Y K .

G dzie?

NICK.

W tronow ej sali —

H E N R Y K , z m ocną boleścią.

Szatanem jesteś N icku, ja się dręczę — trudzę — T a k , dźwięk harfy. N iech zam ek w gruzy się zawali, N iech zagrzebie tr o n , harfę. — Gdzież znajdę za cisze? C oraz bliżej strasznemi nabawia mię snami!

Budzę się zm ordow an y i znow u ją słyszę! — Jak je j nie słyszeć?

N IC K.

Królu wdziej czapkę z dzwonkam i, Ich dźwięk harfę zagłuszy.

H E N R Y K .

Sztylet struny przetnie.

SCENA V I.

H E N R Y K , N IC K , H OR TO N . M O R TO N .

K ró lu ! racz słuchać królu ! z ważną w ieścią dążę, Z w ieścią — — Jestem życzliw y — i myślę szlachetnie.

H E N R Y K .

K tóż o tern w ątpi?

M ORTO N.

R acz w ięc posłu chać mię książę!

H E N R Y K , z oburzeniem .

Książe?

M O R TO N .

K ró lu , racz słuchać! — N ie znajdę w yrazów — O to je s t pism o — pieczęć p rzyłoży ć kazano.

H E N R Y K , przegląda pism o.

Cóż t o ? gdzież m oje im ię, z jakich to rozkazów ? N i e ! to pom yłka. —

M O R T O N , z uśm iechem.

Tak jest, króla nie wpisano, Przez pom yłkę zap ew n e?

H E N R Y K .

W ątpisz o tern starcze? W n et pójdę d o królow y, a wszystko przem ieni! P ó jd ę , i w ym ówkam i niewierną obarczę — N ie , prosić będę. — D łu go żyjąc odd a len i, Nie czujem y tak zgodn ie jak daw niejśm y czuli. T o praw ie m oja wina — jakaś zazdrość płoch a R ozd zieliła nas — zdradę podstępni uknuli,

L ecz królow a kochała i teraz m ię kocha. Gdzie jest M arja?

M OR TO N .

U siebie — Rizzio u niej b a w i, O zm ienienie rozkazu zapewne się wstawi.

H E N R Y K , gw ałtow nie.

Ten R izzio! R iz zio! w k rótce sięgnie p o k oron ę — K tóż mię u w oln i?

M ORTO N.

P a n ie! zdołam to uczynić. P ośw ięcę się. — Trzeba g o o zb rod n ię obw inić. P a n ie , przyjm zaskarżenie, ja przyjm ę obronę — Zginie. —

H E N R Y K .

O nędzny starcze! tyś dobry do ra d y ! Chciałbyś w oczach k rólow y b y ć w oln ym od zdrady, Jak śnieg biało w y g lą d a ć, ze krw i ob m y ć d łon ie? Ja mam stawać przed sądem ? w purpurze, w koronie, J a , H en ryk ? przeciw Rizzia m ów ić w pod łej spra w ie? T en W ło c h nikczem ny m oże, w sądzie uwolniony, Z n ów m i będzie u rą ga ł? — Nie — ręce zakrw aw ię, B o zgon je g o obfite przyniesie m i p lo n y ;

P ow róci p ok ój w dom u. — Tak — ja się namyślę — P o co m yśleć — myślałem — wszystko mam w umyśle Tak w idn e ja k na n ieb ie, tak czarne ja k w piekle. M yślałem dłu go — zim no — dziś w ypełnię w ściek le! Dziś w ypełnię! nad w ieczór już g o grób p och łon ie — Grabarze na smętarzach ju ż dlań k opią doły.

N IC K , w idząc że M orton nie m oże w esołości utaić.

Cóż t o ? ty m oje dzw onki znalazłeś M orton ie? B o dziś byłeś dow cipny, a jesteś w esoły!

Oddaj m i dzw onki m oje — bądź znowu kanclerzem .

SCENA VII.

H E N R Y K , N IC K , M ORTO N, L IN D S A J . L IN D S A J.

N orw egsk i, cały srebrnem osłon ion y pierzem , G dy się pod n iesie, tonie w śród pow ietrzn ych szlaków.

H E N R Y K .

Co m ów isz? czy od m ego sokoła p iękn iejszy?

L IN D S A J.

C ha! ch a! bez porów nania, lekszy, troch ę m niejszy, Cacko dla k o b ie t, niegdyś. L ady H amiltonu N osiła g o na dłoni nad K lydu ro zło g i; Pięknie m i się p op isa ł, nie w rócił bez p lo n u , Jak rycerz w krw i przepiórek p ozłocił ostrogi. Jedźm y dzisiaj na łow y.

MORTO N.

Dziś król ma zajęcie.

H E N R Y K .

T a k , praw da, przyjacielu, dziś mam inne łow y —• Raz na ja w wyszłe trzeba koń czyć przedsięwzięcie. Słuchaj L indsaju! spadła m i koron a z głow y, Jestem igraszką, k o b ie t, celem pośm iewiska; O dm ów iono m i władzy, nawet i nazwiska, Czczego nazwiska króla! czy wierzysz L in dsa ju ?

L I N D S A J .

Powinieneś się zem ścić s rogo — to tak właśnie Jakby mi kto powdedział, że nie jestem, w kraju Pierw szym w sztuce łow ieckiej.

H E N R Y K .

Nim słońce zagaśnie, Lindsaju, dziś pom ożesz zastawić rni sieci.

W iesz kto m ię zdradza? Rizzio, ów p od ły przych odzień! D zisiejszy księżyc je g o m og iłę ośw ieci —

Przyszedł tu jako tułacz, zginie jako zbrodzień.

Pomożesz mi?

L IN D S A J .

Najchętniej w twe zamiary w chodzę. Czy w iesz? w swroich mi lasach p olow a ć za b ron ił, Z em szczę się.

H E N R Y K .

Ja cię za to sow icie n agrodzę Będziesz w je g o zwierzyńcu p łoch e sarny gonił.

SCEN A VIII.

H E N R Y K , N IC K , M O R TO N , L IN D S A J , D U G L A S . L IN D 8 A J , do w ch odzącego Duglasa.

Jakże się zdołał Rizzio o d śm ierci w y p rosić? O dgłos o waszej zwadzie rozszedł się daleki — Słyszałem. —

D U G L A S.

D obrześ słyszał, lecz gd y chcesz rozgłosić, Pam iętaj że dzw on m oże zam ilknąć na w ieki,

K ied y m u serce w ydrą.

L I N D S A J .

Słuchaj! złącz się z nam i! Dzisiaj jeszcze sztylety, dzisiaj zem sta św ieża, Pozbaw i cieb ie w ro g a , co tw ój h on or plami.

D U G L A S.

K tóż cudzej dłoni zem stę honoru p ow ierza ? Ostrzegam w as, ja prag n ę, Rizzio niechaj żyje. Jutro g o oddam waszej zem ście — dziś nie zginie; Dziś własną piersią sztylet od W łoch a odb iję — Z e mną w alczyć b ędziecie, krew wasza popłynie. S podziew am się że boju nie zechcesz M orton ie? L in dsaju ! ja m n ie jeleń co w b ora ch p op a sa ? H enryku ! pom n ie zech cesz, że w tw ojej koron ie Słabszy daleko kruszec, niż w m ieczu Duglasa. N a ju tro złóżcie zem stę — kto pójdzie in a czej, Jest m oim w rogiem .

(O dchodzi.)

SCEN A IX .

H E N R Y K , N IC K , M O R T O N , L IN D S A J. L IN D S A J .

Cóż t o ? oszalał z rozp a czy?

M ORTON.

K ró lu , czyliż cię groźba Duglasa zachw ieje?

H E N R Y K .

W dokumencie Pisma Juliusza Słowackiego. T. 1 (Stron 190-200)

Powiązane dokumenty