• Nie Znaleziono Wyników

91 sto prawdziwą a prawie zawsze zbawienną, przy

POD RZECZPOSPOLITĄ,

91 sto prawdziwą a prawie zawsze zbawienną, przy

szło się aż do niedorzeczności.

Czasy pokoju i pomyślności są najwłaściwsze- mi do tego rodzaju studyów Ztąd też ostatnie lata panowania Ludwika Filipa oznaczyły się nad­

zwyczajnym ruchem w zawodzie spekulacyjnym, i pokój, którego Europa używała, dzięki usiłowa­

niom tego monarchy, dozwalał wszystkim marze­

niom ludzkim do zajęcia miejsca pod słońcem.

Niemcy zwłaszcza rzucili się do tego całą duszą.

Neo-Hegliści, przesadzając doktrynę swego mistrza, doszli do takiego stopnia głupoty, że, niewiedząc nic lepszego do zrobienia, ubóstwiali człowieka.

Skoro tylko religia postrzegła tę ogólną dą­

żność, czyli raczej, skoro jej tłómacze poznali pra­

wdziwe niebezpieczeństwa tej wiary, starali się odkryć w Piśmie Świętem filozofią, któraby, przez świętość swego źródła, była wyższą nad wszystkie inne.

Było to próbą bardzo trudną i bardzo śmiałą.

Filozofia, jak każdy to wie, jest przedwszystkiem nauką wolnego rozbioru; trzeba, aby rozsądek był przekonanym o prawdzie doktryny, zanim ją przyj­

mie; kiedy tymczasem teologia musi koniecznie opierać się na dogmacie, którego punktem wyj­

ścia jest wiara. — Ztąd też, jakimkolwiek spo­

sobem się do tego weźmie, przyjdzie się do tego:

albo się filozoficznie dowiedzie wszystkich prawd dogmatu religijnego, wówczas wiara zniknie, jako niepotrzebna; lub też opierając się na objawieniu,

92

nakaże się wiara jako ostateczny termin i ostatni wyraz rozsądku, który nic już więcej nie będzie miał do czynienia. — Pomimo to, mężowie bardzo zręczni i bardzo uczeni wzięli się śmiało do dzie­

ła, i zdobyli dla swych doktryn wszystkich ludzi rzeczywiście religijnych, którzy do bezwarunkowej wiary chcieli także dołączyć prace rozsądku. Sto­

pniowo, religia uwalniając się od swego mistycy­

zmu i przybierając formy najczystszej moralności poczyniła licznych prozelitów. Na nieszczęście zna­

leźli się niektórzy biskupi więcej ortodoksyjni niż mądrzy, którzy, widząc w tych usiłowaniach poni­

żenie religii, skrytykowali autorów, zmusili ich do milczenia, i filozofia religijna zmarła prawie przy swem urodzeniu. Jej wpływ jest, za dni naszych, zupełnie zniszczonym, i takowa nie istnieje, jak tylko pomiędzy wybranymi stronnictwa; ale nie mogąc działać na masy stała się nieużyteczną. Jest to, trzeba przyznać, rzeczą bardzo nieszczęśliwą.

Mądrość próby była rzeczywistą, i można było od­

żywić przez ten nowochrystyanizm wiarę która do­

gorywa, wzmocnić moralnie ludy i sprowadzić je do zdrowych doktryn obowiązku. Szkoła teologi­

czna upadła więc we Francyi, a rewolucya Lute­

go zadała jej cios śmiertelny.

Szkoła m a t e r y a l i s t y c z n a , tak potężna ku końcowi ośmnastego wieku, popadła rychło w dys- kredyt; nie dla tego, żeby postawionym dowodom dla utrzymania materyalizmu brakło było ważno­

ści, a ludziom gieniuszu, lecz dlatego, że doktry­

93 na przedstawiając rodzaj negacyi, nie prowadziła do moralności jasno określonej, i że nie stanowiła, jako dążność polityczna granie, gdzie się prawo kończy a gdzie rozpoczyna obowiązek.

Szkoła s e n s u a l i s t y c z n a , której Condillac jest ojcem, a La Romiguiere najsłynniejszym z a- deptów, lubo spokrewniona z jednej strony z ma- teryalizmem, ponieważ nie rozważa jak tylko ma- teryą i rzeczy fizyczne, po za któremi zabrania człowiekowi pojmować coś więcej, przynosi mu swego Boga. Tym Bogiem, jest materyalizm pan- teistyczny, kiedy przypuszcza tylko jedność, lecz który dochodzi aż do nieskończonego polyteizmu, kiedy się go pojmuje mnogim, a wówczas idzie się prosto do atomizmu Epikura. Na tej podsta­

wie, widać jasno, można budować moralność bar­

dzo dogodną, i zobaczymy natychmiast, że szko­

ła socyalistowska, przyjmując ją, i przyprawiając ją do swego szczególnego użytku, tworzyła doktry­

nę, która stawia w zagadnieniu całą konstytucyą społeczną.

W rzeczy samej, moralność sensualistyczna sprowadza się do te g o : człowiek ma tylko mate- ryą za cel moralny; ma swoje ciało, i dla swego słabego i wątłego ciała wszystko co może obcho­

dzić jego dobry byt. On ma organa z rzeczmi, któ­

re są dla nich dobremi lub złemi; ztąd więc, jego celem jest używanie, bez innych granic prócz tych, które nakłada zachowanie siebie samego. Jako konkluzyą polityczną szkoła sensualistyczna lubi

94

porządek, ponieważ się lęka niebezpieczeństwa i nędzy, lecz lubi go jakimbądź, byle tylko zapewniał jednostokom przyznane im prawo, prawo życia i używania. Lubi też wolność, ale zgodziłaby się i na dobry despotyzm.

Szkoła s o c y a lis to w s k a nie przyznaje wyra­

źnie, ma się rozumieć, tych prawd, które sprowa­

dzone do swego najprostszego wyrazu, otworzyłyby zbyt prędko oczy całemu światu. Ona je gmatwa, ile może, pod szumną barwą, niepojętą nawet dla jej adeptów, którzy jednak, niechcąc uchodzić za głu­

pich, podziwiają na słowo, mówiąc sobie, tak jak osoba z komedyi niemieckiej, która po długiem słuchaniu mówcy prawiącego z rzadką zarozumia­

łością, rzekła do siebie samej: „To jest nieco cie­

mno, nie rozumiem ani słowa; ale jak wszystko to jest pięknem!“

To też doktryna socyalistowska omamia masy, które, w niej, widzą jedynie tylko szumnie za­

chwalany dobry byt i wolność.

Wolność, podług idei wieku, jest konieczną przyprawą każdego politycznego bigosu, i musi przed wszystkiem figurować na półmisku socyali- stycznym. W rzeczy samej, zważcie tylko tę naukę:

Każdy człowiek ma prawo żyć, ponieważ się rodzi. Zycie może się tylko objawiać z pomocą organów, których zastosowanie do żywotności i do dobrego bytu niema innej granicy prócz zdrowia;

a ponieważ życie, bez dobrego bytu, byłoby tylko ciężarem bardzo przykrym, trzeba przeto mieć sta­

95