• Nie Znaleziono Wyników

(1848 — 1852).

K r a j e , k t ó r e p o z o s t a j ą w sw y m s t a n i e , i d ą w s t e c z ; k r a j e , k t ó r e p o ­ s t ę p u j ą w f a ł s z y w y m k i e r u n k u , i d ą k u s w e m u u p a d k o w i ; t r z e b a p r z e t o , by k r a j e k w i t n ę ł y , a b y p o s t ę p o w a ł y w k i e r u n k u r a e y o n a l n y m i s t o s o w n y m d o d u c h a c z a s u .

K s i ą ż e M E T T E R N I C H , d o A rcy - k s i o o i a J ó z e f a , P a l a t y n a W ę g i e r ­

s k i e g o . — 1 84 4.

N i e c h c ę n i c w y r z e c o r e w o l u c y i L u t e g o . N i e d o m n i e to n a l e ż y m ó ­ w i ć d z i ś o n i e j . A l e n i e m o g ę w i e ­ r zy ć, a b y to było r o z w i ą z a n i e m s ł y n ­ nej h N t o r y i F r a n c y i .

G U I Z O T . — P a ź d z i e r n i k , 1850.

B e r l i n , L i s t o p a d , 1851.

Są w przeznaczeniach Państw epoki fatalne, które się wyrabiają zwolna w tajemnicach Opatrz­

ności, lubo już naznaczone oznaką nieomylną. Tym żadna wiedza ludzka nie może zapobiedz. Przeciw tym fatydycznym wypadkom nic począć nie mo­

żna, jak tylko uchylić z pokorą czoła i sławić imię Przedwiecznego.

175 Ale są też i inne, którym nie brak zwiastu­

nów, i które podobne do wzniosłego szczytu góry, okrywają się chmurą i przepowiadają burzę. Te powinny być rozważane, i służyć za przestrogę lu­

dziom obecności, jakoteż i za naukę dla przyszłych pokoleń.

Pomiędzy wypadkami tej natury trzeba poli­

czyć rewolucyą Lutego w Paryżu.

Francya jest tym wzniosłym szczytem, i chmu­

ra, jaka go okrywała przed r. 1848 powinna by­

ła służyć za przestrogę.

Na nieszczęście dla rodzaju ludzkiego, prze­

strogi Nieba są, po większej części, straconemi dla niego. Człowiek zakrywa sobie oblicze, zamyka oczy i nie chce widzieć. Głos, który doń woła:

Patrz! jest głosem straconym na puszczy, i podo­

bny do starożytnych Trojan, których Kassander li­

cznie ostrzegał o nieszczęściach bliskich im gro­

żących, on gardzi radami i szydzi z przepowiedni.

Łatwem byłoby, poczynając od ostatnich lat pa­

nowania Króla Ludwika Filipa, okazać iloma prze­

powiedniami Opatrzność oświeciła polityczny ho­

ryzont przyszłości, i jak ten nieszczęśliwy Monar­

cha wraz z najpoważniejszymi ludźmi stanu nie chcieli widzieć na nim nic nadzwyczajnego i zda­

wali się być przygoto wanymi na wszelki wypadek.

Ale to poprowadziłoby nas zbyt daleko. Pocznie­

my przeto nasze opowiadanie od epoki tymczaso­

wego rządu Rzeczypospolitej i rozbierzemy jego położenie wobec Europy.

176

Zaledwie echo rewolucyi Lutowej obiło się jak daleki trzask piorunu, zaraz demagogowie wszy­

stkich narodów otrzęśli się z osłupienia, i wcią­

gnęli chciwie oddech rokoszu, który w łonie swo- jem niósł zniszczenie.

Wszędzie kędy szalone marzenie mogło zna- leść miejsce i pieścić się z jaką utopią; wszędzie kędy nadzieja zmiany, bądź w położeniu polity- cznem, bądź w położeniu społecznem, przedstawia­

ła jaką kolej skutku, zachcenia obudziły się na­

gle. Chcieć oskarżać wszystkich o chciwe rachu­

by, byłoby to posuwać się za daleko; widzieć w tych ciągłych rokoszach tylko dumną skazówkę chęci materyalnego dobrego bytu, byłoby to mieć mylne zdanie; gdyż bezwarunkowość nie znajduje się nigdzie, tak w złem jak i w dobrem; ale mo­

żna śmiało powiedzieć, że wszędzie chęć, nawet najbardziej prawa, przestąpiła po za myśl tych, którzy szczerze pragnęli postępu. Ich usiłowania w celu dobra złamały się przed rozkiełznaniem dzikich tłumów, prowadzonych przez zagorzałych szaleńców, przez obłąkanych o krwawem oku, któ­

rzy widzieli tylko cel, mało dbając o zniszczenia jakie zrządzali, o krew którą toczyli, o zbrodnie jakie publicznie spełniano, bez przeszkody, bez kary. O wszystkie te szalone bezprawia można śmiało oskarżać najprzód sprawców rewolucyi Lu­

tego, a potem rząd tymczasowy. Manifest Lamar- tina, tyle wychwalany przez jego eunuków, był tylko zapałką rzuconą na prochy; bo rzec w nim

177 że rzeczpospolita francuzka poda rękę wszystkim ludom, które zechcą zdobyć swą narodowość, 6yło to rzec całemu światu: Oto jest chwila rokoszu!

Ten rokosz, bezużyteczny po większej części, stał się bezbożnym w pewnych okolicznościach.

Duch wieku był wszędzie ku reformie.

Papież sam, ta doktrynalna niewzruszouość, u- czuł, że ludy nie powinny już dalej być trzyma­

ne w bezwarunkowej opiece, i na znak wyszły w Watykanu, wszyscy Książęta włoscy pospieszyli z przypuszczeniem swych ludów do podziału swej potęgi, dając wszędzie i z własnego popędu refor­

my, które starczyły do zaspokojenia ludzi przy­

wiązanych do porządku społecznego w7 postępie.

Ale wypadki następne, łącząc się ściśle z re- wolucyą francuzką, zawiodły wszelką nadzieję u- lepszenia, skoro gmin i jego trybuni wmięszali się do dzieła.

Rząd tymczasowy francuzki, ciało różnorodne, złożone z żywiołów niszczących, niemiał ani dość potęgi do zduszenia anarchii, ani dość popular­

ności do zebrania wokoło siebie tych wszystkich, którzy mogli pomódz mu stanowczo do wykrycia nici guwernementalnej w tym anarchicznym zamę­

cie jaki on sam był wywołał lub zrodził.

Żyjąc z dnia na dzień, przemawiając do dele­

gowanych wszystkich korporacyi roboczych, dykta­

torów w łachmanach nowego rodzaju rewolucyjne­

go, rząd ten musiał nietylko dozwalać na wszy­

stko, ale nadto udawać jeszcze, że podziela te 12

178

wszystkie szalone zdania, które sobie torowały dro­

gę z sztandarem rokoszu na czele, z groźbą w u- stacb i z karabinem w ręku.

W samem nawet jego łonie znajdowali się ta­

cy mali tyrani, którzy, uknuwszy sobie jaką głu­

pią teoryą, czynili wszystko aby jej zdobyć przy­

jęcie, rozstrajając coraz bardziej te zgniłe szczątki konającego społeczeństwa żyjącego już tylko ży­

ciem sztucznem, i że się tak powie, z łaski tych, którzy mieli na swe usługi bruk z swych barykad.

To też zamęt stał się wszędzie najokropniej­

szym. Ktokolwiek chciał stawić się przeciw niemu zostawał natychmiast połkniętym przez potok lu­

dowy. Wszystko się waliło, wszystko znikało. Zda­

wało się jakby pewien wicher szaleństwa panował w powietrzu, i należało się lękać, żeby wpływając nawet na najzdrowsze mózgi, nie sprowadził wy­

bicia ostatniej godziny dla całego porządku spo­

łecznego.

W tym przerażającym kataklyzmie, w którym polityczne potworności nagromadzały się jak góry jedne na drugich, jedna tylko pozostawała jeszcze nadzieja, to jest, że, po przejściu tego fatalnego rodzaju upojenia, ludzie uczciwi nabiorą znów od­

wagi i bądź jednym lub drugim sposobem, bądź przez przekonanie, bądź przez siłę, zdobywać bę­

dą stopniowo każdą piędź utraconego pola.

Namiętności ludowe podżegnięte do najwyż­

szego stopnia szaleństwa nie mogą mieć długiej trwałości. One są jak te gwałtowne choroby, któ­

179 re zabijają chorego lub opuszczają go zupełnie, lecz które nigdy nie przechodzą w stan chroni­

czny.

Przebiegając historyą świata, zobaczymy ten sam ldimateryczny pochód przedstawiający się na wszystkich miejscach ziemi. Ten ogromny kocioł, w którym gotują się wszystkie nieczystości ducha i natury ludzkiej, przelewa się od czasu do czasu i pokrywa swemi szumowinami całe okolice.

Przeciw tej palącej lawie niemasz natychmia­

stowego środka. Trzeba czekać. Wzburzenie sto­

pniowo opada, i ludzkość okrywa się na czas pe­

wien tą grabą powłoką, która dozwala postępować swobodnie po samym nawet kraterze tego wulka­

nu wzrzącego ogniem w swem łonie.

Czyliż należałoby nam przyznać, że, ponieważ się naturalny postęp rzeczy nie zmienia; ponieważ Opatrzność dozwala odnawiać się tym okrucień­

stwom w epokach mniej więcej od siebie oddalo­

nych, my sami jesteśmy tylko ślepymi narzędzia­

mi nieubłaganego losu, i że przeciw temu niemasz co robić?

Na poparcie tego domysłu, niechaj nam wol­

no będzie zrobić uwagę, że te katastrofy polity­

czne i wszystkie nędze jakie takowe za sobą cią­

gną nie poprawiły prawie nigdy ludzi, nie wyle­

czyły ich z manii rozpoczynania na nowo o no­

wych ofiarach, i rozdzierania ciała społecznego je ­ szcze krew z ran odebranych tracącego, z nieprze-zornością podobną czynowi dręczyciela, który, w

1 2

*

180

chęci męczenia swej ofiary, chwyta swą ręką roz­

palone żelazo i sam się okrutnie rani.

Najszaleńsze doktryny znajdują prozelytów i publiczność zawsze gotową bądź do nadstawiania im chętnego ucha, bądź do ich rozpowszechniania.

To, cobyśmy wyrzekli o jednym narodzie, mo­

że się zastósować do wszystkich. Nigdy doświad­

czenie przebytych cierpień nie wyleczy szaleństwa ludzi w przyszłości. Dawno już powiedział jeden z autorów: N ic s ię ta k p r ę d k o ni e z a p o m i ­ na j a k c h o r o b a i c i e r p i e n i e Otóż! czy ta choroba jest nią dla ciała społecznego, czy dla pojedyńczego człowieka; czy to cierpienie dosię­

ga jednego lub wszystkich, założenie nie zmienia się wcale. Ponieważ ludzkość jest zgromadzeniem jednostek, wady człowieka znajdują się też ko­

niecznie w masach, i zyskują jeszcze na potędze przez prawo postępowe.

Lecz pomimo to, że pewien rodzaj fatalnego przeznaczenia zdawałby się odnawiać zawsze wal­

ki i rodzić rewolucye, nie wynika ztąd koniecznie, ażeby tak być miało zawsze, i żeby Rządy miały podobnie zasypiać zawsze w zupełnej spokojności Gdyż jeżeli, jak to rzekłem wyżej, kocioł wrże za­

wsze i może się w każdej chwili przelać, prawo moralne jak i prawo fizyczne może i powinno zni­

szczyć s k u t e k , usuwając p r z y c z y n ę . To też je­

żeli ludzie w masie mają skłonność do nie korzy­

stania nigdy z nauk przeszłości, można się jednak spodziewać, że ludzie wyborowi, ludzie postawieni