• Nie Znaleziono Wyników

strukcji państwa. Nie dadzą nam również naukowych podstaw tra

dycyjne sprawdziany państwa: ludność, terytorjum i władza. Są to

pojęcia, które przy bliższem zanalizowaniu ich doprowadzają zawsze

do normy prawnej. Ludność bowiem o tyle ma znaczenie dla po­

jęcia państwa, o ile mamy ustawowe kryterja przynależności do niej, a więc jest ona dla nas pojęciem prawnem. Również terytorjum określa się prawem, jest tworem prawnym. Władza zaś, czyli zdol­

ność używania przymusowych środków w celu realizowania prawa jest też wytworem prawa. A więc wszystkie drogi prowadzą nas do definicji Kelsena, iż państwo jest porządkiem p r a w n y m , jest ca­

łością i jednością prawa.

Jeżeli się zgodzimy na definicję Kelsena, to stąd płyną daleko idące konsekwencje dla międzynarodowej odpowiedzialności państw i to konsekwencje zupełnie niezależne od tego czy będziemy zwo­

lennikami p r y m a t u prawa państwowego czy też — prawa narodów.

Prawo jest dziedziną normatywną, dziedziną tego co być powinno.

Państwo jest więc hierarchicznie uporządkowanym porządkiem norm, k t ó r e p o w i n n e być stosowane przez organy państwowe.

Przeto normy prawa narodów, wchodząc w skład tego porządku, czy zgodnie z p r y m a t e m prawa narodów jako hierarchicznie odeń wyż­

sze, czy też zgodnie z p r y m a t e m prawa państwowego jako mu pod­

porządkowane, powinne (powtarzam: powinne) obowiązywać orga-ny państwowe.

Kompetencja tych ostatnich powinna być (powtarzam: powin-na być) zgodpowin-na z n o r m a m i prawa powin-narodów. Działalność organów sprzeczna z prawem narodów przestaje być działalnością państwa, gdyż każde postępowanie ludzkie, pozostające poza normą, poza prawem normatywnie obowiązującem, nie może być przypisane państwu.

Obowiązek międzynarodowy państwa ciąży na organach pań­

stwowych jako takich, to znaczy, dopóki jednostka upoważniona prawem do określonego zachowania się, pozostaje w granicach okre­

ślonych prawem, dopóty musi zachowywać się zgodnie z nałożo-nemi obowiązkami prawa narodów.

Obowiązek bowiem międzynarodowy powinien b y ć albo częścią państwowego porządku prawnego, albo porządek ten jest częścią porządku międzynarodowego — tertium non datur. W obu wypad­

kach obowiązek międzynarodowy ciąży z koniecznością na organach państwowych. Delikt międzynarodowy państwa zmusza nas do wy­

obrażenia sobie takiej sytuacji, że jednostka, k t ó r a urzeczywistnia porządek prawny państwowy, postępuje sprzecznie z normą mię­

dzynarodową, która tkwi w porządku państwowym, a więc państwo sprzeciwia się samo sobie przez swój organ. T a k i e więc wyobraże­

nie jest sprzecznością samą w sobie. Nie można państwu jako po­

rządkowi prawnemu, nie można prawu przypisywać bezprawia.

Zgadzam się z tem, że co k r o k spotykamy sprzeczności w pra­

wie i rozdźwięk pomiędzy dogmatycznie obowiązującą normą a fak­

tycznie stosowaną, zgadzamy się z tem, że są normy wewnętrzno-państwowe sprzeczne z miądzynarodowemi, jednakże gwałt, to, co jest, nie niszczy tego, co być powinno, prawo nie przestaje niem być pomimo sprzeczności z życiem.

I państwo jako idealny porządek prawny, nie może wywoły­

wać deliktu międzynarodowego. Wywołują go jednostki, czy w wy­

niku swej prywatnej działalności, czy też działalności publicznej, jako organów państwa, w tym wypadku, gdy realizują normę fak­

tycznie w danem państwie wykonywaną, ale nie istniejącą w obli­

czu jedności dogmatycznie obowiązującego świata norm.

Szkoda, że dr. Król tak po macoszemu potraktował wywody Burckhardta a już zupełnie nie uwzględnia stanowiska Kelsena w badanem zagadnieniu.

Gdyby im poświęcił więcej miejsca, możeby zaniechał rozważa­

nia odpowiedzialności państw za działalność organów zgodną z kom­

petencją wewnętrzno-państwową, możeby się zgodził z tem, że pań­

stwo nie mogąc popełnić deliktu międzynarodowego, nie może też zawinić. Idąc za B u r c k h a r d t e m , uważam za jedynie słuszną — teorję Jessa, rozszerzoną na wszystkie delikty międzynarodowe. Państwo, jako idealny porządek prawny, nie może wytworzyć deliktu mię­

dzynarodowego, nie może międzynarodowo zawinić, ale pozytywne prawo narodów gwoli gwarancji praworządności międzynarodowej reguluje odpowiedzialność za naruszenie prawa narodów przez jed­

nostki bądź prywatne, bądź działające urzędowo w sferze jurysdyk­

cji danego państwa. A więc określone prawem podmioty odpowia-d a j ą za odpowia-działalność organów, wychoodpowia-dzących poza ramy swych kom-petencyj i normujących prawo narodów, odpowiadają też za prze­

stępstwa polityczne jednostek i za rozruchy wewnętrzne. Autor zaś uznaje odpowiedzialność państw jedynie za działanie tych organów zgodne z ich kompetencją a sprzeczne z p r a w e m narodów, czyli właśnie bierze p o d uwagę t e n wypadek, który, jak to starałem się wykazać, jest ze stanowiska normatywnego logiczną niedorzecz­

nością. Atoli nie osłabia to wcale naukowej wartości pracy dra Króla.

Jest on uczniem starej od Vattela swój ród prowadzącej, pseudo-pozytywistycznej szkoły prawa narodów, a pomiędzy nią i normą zbrojną w swoiste ścisłe metody, normatywną teorją Kelsena i Ver-drossa leży olbrzymia przepaść. Nic więc dziwnego, że zasadniczo nie możemy porozumieć się z dr. Królem. Olbrzymią jednak zasłu­

gą jego jest przyswojenie nauce polskiej tak aktualnego zagadnie­

nia i t a k gruntowne jego opracowanie.

H. Dembiński (Wilno).

M a k o w s k i Juljan: Prawo międzynarodowe, część I. Warszawa, wydane staraniem kwartalnika „Sprawy obce", 1930.

Pierwsze wydanie książki powyższej wyszło w 1918 r., drugie

w 1922 r. Od tego czasu — jak to autor zaznacza w przedmowie —

nastąpiły zmiany tak głębokie w teorji i w praktyce prawa między­