• Nie Znaleziono Wyników

Tajemnica chleba powszedniego

J a m je st o n ch leb ży w o ta. J a n G, 48.

K tóż z b a d a ł głęb in m o rsk ich p rz e p a stn e k r a in y ? K tóż p rz e ­ niknął tajniki p rz y ro d y , lub ż y c ia lu d zk ieg o ? S tw ó rc a sam , m ie­

s z k a ją c y w św ia tło śc i n ie p rz y stę p n e j, je st ta je m n ic ą w sz y stk ic h tajem nic. P rz e s z ło ś ć , p rz y sz ło ść , n a w e t te ra ź n ie jszo ść z m gły tajem nic, k tó re m i są o to czo n e, n ie w y ra ź n e ty lk o w y c h y la ją ry sy .

Ale ten n a sz z w y k ły chleb p o w sz e d n i c h y b a nie m a w sobie nic sk ry te g o , nic z a g a d k o w e g o . J e s t on n a sz y m bliskim , co d zien ­ nym , n ie o d łą c z n y m to w a rz y s z e m ż y c ia . Z n am y go p rzecież na w y lo t. W iem y, jak sm akuje, ile k osztuje, c o śm y się n a b o ry k a li, ab y go zd o b y ć , s a m iś m y g o m o że siali, żęli, m łócili, piekli. K ażde n a w e t dzieck o n a p y ta n ie sk ą d b ie rz e m y chleb, b e z zająk n ien ia odpow ie, że od p ie k a rz a . O B ogu m o żn a nie w ied zieć, nie m y śleć o Nim, w k siążce m o żn a nie o d ró żn ić jednej lite ry od drugiej, ale to k a ż d y p rzecież w ie i m usi p rz y z n a ć , że chleb p o w sz e d n i je st czem ś rz e ­ cz y w istem , isto tą n a p ra w d ę istn iejącą. J e s t n aw et, podobnie jak pieniądz, p an em m o c a rn y m , k tó r y b a rd z o w y ra ź n ie daje odczuć sw ą m oc.

Je d n a k choć w ie m y , jak sm ak u je, ile k o sztu je, cz y to już w s z y s tk o ? C z y nie p o sia d a i on sw oich tajem nic, p e w n y c h stro n , k tó re są n am zag ad n ien iem , p e w n y c h w ła śc iw o śc i, k tó re u su w a ją się z pod n aszeg o o k a ? Nie trz e b a m y śleć, że już nic ta m n iem asz, gdzie m y n iczeg o nie d o s trz e g a m y ; gdzie b o w iem m y w id zim y ty lk o s z a rą i b e z k s z ta łtn ą m asę, ta m k ry je się c a ły ś w ia t ż y c ia , b a rw , to n ó w . W z w y k łe j kro p li w o d y ż y je ca łe m n ó stw o d ro b n o ­ u stro jó w , w sło m ce drobnej, w k a m y c z k u na d ro d ze k ry je się og ro m cudów , ty lk o że są oku n aszem u n ie p rz y stę p n e .

Nie ch cem y m ów ić tu o ta je m n ic ach ch leb a pod w zg lęd em p rz y ro d n ic z y m , jak m n o ży się i ro zw ija, ani pod w z g lęd em so cjal­

nym , c z y ek o n o m iczn y m ; p o sia d a on b o w iem sw o ją , że ta k po­

w iem y, stro n ę w e w n ę trz n ą , d u c h o w ą i n a nią ch c e m y z w ró c ić uw ag ę, p o n iew aż o n a w ła śn ie n a jw a ż n ie jsz ą o d g ry w a rolę.

47

O to n a p rz y k ła d d rz e w a rajsk ie, d rz e w o ż y w o ta i d rzew o w iadom ości d o b reg o i złego. M o żn ab y je w z ią ść z a z w y k łe d rz e w a , k tó ry c h o w o ce m o żn a b y ło z e rw a ć i sp o ży ć, o t jak po sp o lite ja b łk o ; opow iad an ia biblijne o ty c h d rz e w a c h m o żn ab y w z iąść za z w y k łe sta ro ż y tn e p odania, k tó ry c h ta k w iele p rz e sz ło do n asz y c h czasó w . Ale c z ło w ie k a m y ślą c e g o za d z iw ić m usi, co m ów i o nich P ism o, że z nich, a z w ła s z c z a z d rz e w a w ia d o m o ści d o b reg o i złego, w y p ły n ę ły dzieje ludzkości, ó w ż y w o t śm ie rte ln y , k ło p o tó w p ełn y , ów p rą d łez i k rw i, m o rze g o ry c z y i g ó ry g rz e c h ó w . Z adziw ić musi teg o , k tó r y się n ad w sz y stk ie m um ie z a sta n a w ia ć , że w e d łu g tejże nauki P ism a św . p o sp o lita w o d a, ze sło w em B ożem p o łączo n a , m a b y ć k ąpielą o d ro d z e n ia do n o w eg o ż y w o ta , a ze z w y k łe g o chleba i soku w in n eg o m a ją w y ró ś ć n o w e p rz y b y tk i w k ró le stw ie B ożem , n o w a ziem ia i n ow e niebo, n o w e w ie c z n e g o d y w eseln e.

M usić jed n ak b y ć jesz c z e coś ta je m n eg o po za tem , co nam tak w y d a je się p ro ste i

pospolite-T ajem n icą tą, w e w n ę trz n ą o w ą s tro n ą ch leb a p o w szed n ieg o p o p ro stu je st — ży cie. S z u k a m y p rz ecież w chlebie p o w szed n im p rz e d e w sz y stk ie m ży c ia. Z a d a je m y sobie tru d , a b y go zd o b y ć li ty lk o po to, a b y z niego m ieć ży cie. G d y b y nie to, n ik tb y ani palcem nie giął, ż e b y n a chleb z a ra b ia ć , ż e b y p o k arm g o to w ać , d o m y b u d o w a ć i s p o rz ą d z a ć u b ra n ia . G d y b y ś m y ży c ie znaleźli w jak iś in n y sposób, w innej dziedzinie, pola i o g ro d y z p ew n o ścią le ż a ły b y odłogiem , nie b y ło b y k o m in ó w fa b ry c z n y c h , ani kopalni.

Nie je st to dziw nem , że k ro m k a chleba, sz k la n k a napoju, k a w a ł p łó tn a m ają b y ć tem i k a n a ła m i, p rz e z k tó re do n as p ły n ie ż y c ie ?

S p o d z ie w a m y się, że chleb da n am ży cie, że ż y c ie to w y p e łn i po b rz e g i sz częściem i ro z k o sz ą . W tej n ad ziei go g ro m ad zim y , z g a rn ia m y z a p a s y w śp ich rz e i sto d o ły , g ro m a d z im y s to s y z ło ta i sre b ra , a oto — ku n a jw ię k sz e m u p rz e ra ż e n iu z te g o w sz y stk ie g o za m ia st ż y c ia — śm ie rć b e z lito sn a w y c ią g a do n a s sw o je dłonie.

C hleb, k tó r y słu ż y ć m iał za p o k arm , zam ien ia się n a chleb, k tó ry nie n a sy c a , n a w e t tru je . S z a ta , k tó ra m ia ła u w y d a tn ić k s z ta łtn o ś ć ciała, o d sła n ia jego hańbę i sro m o tę . D om p e łe n u ro k u rajsk ieg o , z a so b n y w e w s z y s tk ie z b y tk i, sta je się piekłem . Z d ro w ie k w itn ą c e staje się sid łem zguby, w y so k ie g o d n o ści w z b ija ją w p y c h ę i gotują tem sro m tn ie jsz y u p adek. N a dnie kielicha d ą ż e ń o siąg n ięty ch tr u ­ cizną, w sza cie jed w ab n ej, w sło w a c h p o w a b n y c h zab ó jcze sz ty le ty , w c u d o w n y ch o b ra z a c h m a ra u łu d y . M yślim y, że w chlebie je st tem w ięcej ż y c ia , im je st sm a c z n ie jsz y n aszem u podniebieniu i o b fitszy , a b y w a w p ro s t p rze ciw n ie .

P r z y jr z y jm y się k sięd z e d ziejó w i k sięd ze ży cia. C z y w uczcie k ró la B a lta z a ra , k tó r y tr z ą s ł się jak o sik a p rz e d rę k ą p isz ą c ą na ścianie, b y l ż y w o t? B y ło zło to i sre b ro , b y ły pieśni d źw ięczn e.

48

w ino lato się strum ieniam i, ale ż y c ia w tem chlebie nie by ło . Na Iz ra e la w te d y w ła śn ie m iał zw alić się s tra s z n y sąd, g d y u c zto w ał p rz y d ź w ię k a c h pieśn i i sy p ia ł n a ło żach z k o ści sło n io w ej. S to ły obfite w k o m n a ta c h ró ż a m i z a sła n y c h , p rz y k tó ry c h z a siad ali b o ­ g acze R z y m u sta ro d a w n e g o , nie z b u d o w a ły p a n o w a n ia R zym u, w z n io sła go ra c z e j s ta ro d a w n a p r o s to ta i sk ro m n o ść . N aród nasz w te n c z a s z a c z ął sta c z a ć się w głębię upadku, g d y w ś ró d hulanek, ta ń c ó w , u czt i p ie n ia c tw p o w ta rz a n o so b ie: — „Za k ró la S a sa jedz,

— pij i p o p u szcz aj p a s a ! “

Ale stó ł z zielonej m u ra w y , k a w a ł p lack a i ch leb a z m ięsem o ra z dzb an m lek a w y s ta r c z y ły n a u cztę, p rz y k tó re j gośćm i byli aniołow ie n ieb iescy . E liasz i w d o w a w S a re p c ię w y ż y li z g a rn k a m ąki i z d z b a n k a oliw y. C hleb jęcz m ie n n y z ośćm i i o tręb am i, o raz p a ra ry b e k w y s ta r c z y ły na u cztę k ró le w sk ą , k tó rą rze sz o m g ło d ­ n y ch s p ra w o w a ł C h ry stu s, w y w o łu ją c ta k i en tuzjazm , że chciano go o b w o ła ć królem - O sta tn ia w ie c z e rz a C h ry s tu s a w g ro n ie u c z ­ niów o w ian a sm u tk iem i p o w a g ą b y ła z a ro d e m w ielkich b o g a c tw , k tó re sp ły n ą ć m ia ły na ludzkość, chw ilą w ie lk ą i d oniosłą w d zie­

jach. C z y kom u lepiej sm a k o w ało jedzenie, niż św . P a w ło w i sp le­

śn ia ły chleb w ię z ie n n y w F ilip o w ie? C zy k to k o lw iek w ięce j r a ­ dości i ognia nosił w se rc u sw ojem , niż św . F ra n c isz e k z A syżu, p o ślu b io n y pani biedzie, d rż ą c y od zim na w sw oim lichym habicie, ale p e łn y o g n ia m iłości dla w sz y stk ic h , i ty c h n a jlich szy ch tw o ró w ? S k ą d w y c h o d z ą ludzie: dzielniejsi, c z y z w y g ó d i d o sta tk ó w , czy z b ie d y i z u sta w ic z n e g o b o ry k a n ia się ? K tó reż k ra je w y d a ły sw oim m ieszkańcom w ięcej ch le b a ż y w o fa , c z y sło n eczn e i ż y z n e k raje, olśnione sło ń cem p o d z w ro tn ik o w e m , c z y nieg o ścin n e i sk aliste b rz e g i p ó łn o cn y ch k ra jó w S k a n d y n a w s k ic h ? D o b ry w ik t, p ieczone k u rc z ę ta k a ż d y dzień, a do te g o sz k la n k a w in a lub p iw a — to d obre od c zasu do czasu , ale je st to nie w sz y stk o . P o sz c z e n ie , n a w e t kilkudniow e g ło d o w a n ie w ięcej m oże p rz y s łu ż y ć się z d ro w iu , niż obfite jadło. P r a w d a ta je st a ż n a d to d o b rze z n a n a i s tw ie rd z o n a d o św iad czen iem . H u d so n T a y lo r, s ły n n y zało ż y c iel m isji Chin w e w n ę trz n y c h , jak o stu d e n t m e d y c y n y li ty lk o .d lateg o w y s z e d ł c a ło z n ieb ezp ieczn eg o z a tru c ia k rw i, że nie w ie le w ięcej m ial na ż y w n o ść , n ad k ro m k ę suchego, solą c h y b a ty lk o sk ra sz o n e g o chleba.

C hleb, w k tó ry m je st ż y w o t, to jak ó w m ąż boleści, k tó re g o opisuje p ro ro k Izajasz. Nie m a k s z ta łtu , ani piękności, nie w id zieć te ż po nim, c z e m u b y śm y go ż ą d a ć mieli. Ale gdzie i jak zd o b y ć ta k i chleb, w k tó ry m b y p ra w d z iw ie b y ł ż y w o t? K to b y go dać m ógł ludziom , te n b y r o z g ry z ł jeden tw a rd y o rzech, ro z w ią z a łb y k w e stję b y tu , z a k o ń c z y łb y w a lk ę o b y t. A ta w a lk a o b y t w re w ciąż, ta k w ś ró d ludzi, jak w ś ró d z w ie rz ą t i roślin. W niej m ają sw o ją p rz y c z y n ę w sz y stk ie w s tr z ą s y i z a w ie ru c h y , o na też,

co-- 49 —

p raw d a, je st dźw ignią w sze lk ieg o postępu. K usiciel te ż tę w łaśn ie sp ra w ę p o d su w a ł C h ry stu so w i: D aj ludziom chleba, z ło ta, z a b a w y , a sta n ie sz się p an em ś w ia ta , bo ś w ia t niczego innego nie p rag n ie tak b a rd z o , ja k chleba. Że chleb te n m ó g łb y jed zący m zg o to w ać śm ierć, teg o kusiciel nie b ie rz e pod u w a g ę.

L udzie silą się w ró ż n y sp o só b n a ro z w ią z a n ie k w e stji chleba, k tó ra w o b ec w z ro s tu ludności z dniem k a ż d y m sta je się bardziej piekącą.

O to p o sp o lity ta k i o b ra z w alk i o b y t: D w a p s y biją się o jedną kość. J a k tu pog o d zić z w a śn io n y c h ? Albo p rz y z n a ć ją jednem u, a dru g ieg o się p o zb y ć, albo zd o b y c z podzielić n a d w ie ró w n e części, o ile p o p rze d n io silniejsza s tro n a nie p o rw ie łupu dla siebie.

W e d łu g te g o p ra w a nie m ó g łb y J e z u s p ięcio ty sięczn ej rz e s z y n a ­ sy c ić kilku Chlebami i ry b k am i. D o s ta ły b y się ty lk o kilku w y b r a ­ nym , r e s z ta sz e m rz ą c o d e sz ła b y z p u sty m żo łąd k iem i z g n iew n y m p o m ru k iem : N a p o h y b el b urżujom . W e d łu g te g o p ra w a z a w s z e siln iejszy m a p ra w o , a c z y tak , cz y o w ak , n a sto le ż y c ia dla sz a re j rz e s z y nie sta n ie n a k ry c ia . Nie liczą się jed n ak ludzie z tem , że chleb m a sw o ją stro n ę w e w n ę trz n ą , z k tó re j w y ra sta - Nie liczą się z tem , że czło w iek nie ż y je ty lk o ch leb em i napojem , dom em i g o sp o d a rstw e m , u m iejętn o ścią i g odnościam i, ale ta k ż e nadzieją, w ia rą , sło w e m B ożem , jak o d p o w ia d a P a n kusicielow i. A w łaśn ie w niem je s t ź ró d ło siły ż y w o tn e j chleba. B ez niego chleb je st p u stą p lew ą, k tó ra nie syci. A sło w o , to z ia rn o . P o d z ie l ziarno n a ró w n e części, to n ik t nie m a z niego nic, ale zasiej je w ziem ię, a ono się ro z m n o ż y w m iljony, zap ło d zi w s z y s tk ie k ra je ziemi.

C hleb ż y w o ta m a w sobie d z iw n y p ęd do w z ro s tu i m n o żen ia się w n iesk o ń czo n o ść. Im w ięcej ch leb a te g o dajesz, te m w ięcej go p rz y b y w a . C iasn a c h a tk a ro z p rz e s trz e n ia się i sta je p rz y b y tk ie m an io łó w . Z m ałe g o g n iazd k a w y la tu ją z a s tę p y so k o łó w . N ędza biednego je st w ciele b o g a c z a r a n ą ; nie spocznie, dopóki nie zagoi ra n y , k tó r a m u dopieka. Z d ro w y do u z u p ełn ien ia sw eg o sz c z ę śc ia p o trz e b u je cho reg o . M a lu c z c y chlubią się sła w n y m i, p ro sta c z k o w ie cz e rp ią z k r y n ic y m ą d ry c h , p o m y śln o ść jednej w a r s tw y m n o ży sz c z ę śc ie drugiej, p o tę g a jed n eg o n a ro d u je st p o d w alin ą potęgi in n y ch ludów ; w sz czę śc iu w s z y s tk ie g o są w s z y s tk ic h cele, jak m ów i M ickiew icz. T o je st ta d ru g a, w e w n ę tr z n a s tro n a chleba p o w szed n ieg o , ta w y ż s z a m a te m a ty k a , w e d łu g k tó re j dzielenie je st m nożeniem .

Je sz c z e je d n a taje m n ic a ch leb a p o w sze d n ieg o , czyli chleba ż y w o ta . Nie znajduje on się w ła śc iw ie w chlebie sam y m , ty lk o w ty ch , k tó ry c h m a ży w ić . Z p o śró d w sz y stk ic h d a ró w , p o trz e b ­ n y c h n a p o k arm ciału i d u szy , n a jw a ż n ie jsz y m p rz e c ie ż je st sam c z ło w iek . D u sz a jego d ro ż sz a jest, niż s k a rb y św ia ta . P u s tk ą b y ­

4

— 50 —

ły b y p a ła c e dla dziecięcia, g d y b y ojciec i m a tk a leżeli w m ogile.

P u s ty p o z o sta n ie dom , g d y z niego ro d zico m w y n io są k o ch an e dziecię, m ę ż o w i żonę, żonie d ro g ie g o m a łżo n k a. N ie sz c z ę sn y ten, k tó r y nie żo n ę b ie rze, ale jej k ap ita ł, pole i b y d ło w stajni, jej p ięk n ą tw a r z i u k ła d n e obejście. N ieszczęsn a, k tó r a nie sz u k a m ęża, lecz jego sta n o w isk a . O ste m i cierniem p o ra s ta pole b e z um iejętnej i p ra c o w ite j dłoni g o sp o d a rz a . C iem ność zaleg n ie w sz k o ła c h — p a łaca ch , z a o p a trz o n y c h w p ie rw sz o rz ę d n e śro d k i n a u k o w e bez m ą d ry c h w y c h o w a w c ó w . N a ro d y z a so b n e u p ad n ą b ez m ą d reg o i d b ałeg o o d o b ro o gółu rz ą d u . Cfcy to nie ja s n e ? C z y nie w idzim y zw ią zk u m ięd z y tem , co dzieje się w jakim ś k raju , a tem , co dzieje się w se rc a c h jego m ie sz k a ń c ó w ? O blicze k ra ju je st w y ra ź n e m odbiciem d u sz y jego m ieszk a ń có w .

Nie chleba nam b ra k , ale b ra k nam ludzi, n io sący ch w sobie chleb ż y w o ta . W c z ło w ie k u sęk , od niego z a le ż y ro z w ią z a n ie, lub p o w ik łan ie k w estji b y tu . L udzi nam p o trz e b a w szęd zie, n a w s z y s t­

kich sta n o w isk a c h , w k tó ry c h b y , m ó w iąc s ło w a m i O jczen asza, im ię B oże św ię ciło , k ró le stw o B oże p rz y ch o d ziło , w o la B o ż a się d ziała, z b aw ien ie od złeg o się d o k o n y w a ło . S k o ro ta k i ró d ludzki z a m ieszk a ziem ię, to i p u sty n ie zm ienią się w o g ro d y rajskie.

W św ie tle ty c h ro z w a ż a ń zro zu m iem y lepiej sło w o J e z u s a : J a m je s t on chleb ż y w o ta ;, jeż elib y k to jad ł z teg o chleba, ż y ć będzie n a w ieki. O n p rz y s z e d ł na ś w ia t ta k ż e po to, a b y ro z w ią ­ zać k w e stję chleba, n a k a rm ić ludzi, a p rz e z to z n ie ść w alk ę o b y t.

T ajem n ica ch leb a p o w sz e d n ie g o w Nim zn ajduje sw o je ro z w ią z a n ie.

P rz e z e ń tw o rz ą się na św iec ie ta c y ludzie, k tó rz y m o g ą drugim s ta ć się k arm ą . D ziw n e to s p ra w y , w ielkie tajem n ice. N ależy n ad tem pom yśleć. N ależy p o n a w ia ć p ro śb ę u s ta w ic z n ą : P oślij nam , P an ie, ludzi w e d łu g s e rc a S w ojego, b y n a d e s z ły lepsze, b ło g o sła ­ w ione cz a sy !

51