• Nie Znaleziono Wyników

Terror to uĪycie siáy lub groĨby przemocy wobec ludzi niemających nic wspólnego z wojną, ale ponadto i przede wszystkim, to oddziaáywa-nie na opiniĊ publiczną, ĞwiadomoĞü spoáeczną, psychikĊ jednostkową i zbiorową. Alex Schmid i Jenny de Graaf piszą: „Ofiara jest jedynie

instrumentem, powierzchnią bĊbna waloną dla uzyskania zamierzone-go wpáywu na publicznoĞü”. Zatem tu kryje siĊ istotna róĪnica miĊdzy przemocą kryminalną a terrory-styczną: przestĊpcy zazwyczaj nie pragną rozgáosu, a przeciwnie – sta-rają siĊ swój czyn i osobĊ ukryü.

Cel terroryzmu to sianie strachu, koncentracja uwagi na okreĞlonych tematach, wywoáanie histerii zbioro-wej. TerroryĞci planują swoje akcje w sferze materialnej oraz – a wáaĞ-ciwie gáównie – symbolicznej. Dla-tego umiejĊtnie wykorzystują logikĊ dziaáania mediów: misjĊ dostarcza-nia informacji, zrównowaĪonego prezentowania opinii. TerroryĞci korzystają równieĪ z najnowszych mediów, w tym przede wszystkim Internetu, jako ogólnie dostĊpnego medium o Ğwiatowym zasiĊgu dla potĊgowania i przedáuĪenia efektu swego dziaáania.

Zatem nie sam czyn, ale jego aranĪacja, wybór obiektów, czasu i scenariusza wskazuje na planowa-ny, programowany i reĪyserowany charakter terrorystycznego aktu. Ma on byü spektaklem i to o masowej widowni. Znany badacz, dyrektor programu Rand Corporation, Brian Jenkins, juĪ w 1975 roku pisaá:

„Ataki terrorystyczne są czĊsto

do-káadnie reĪyserowane, aby przyciąg-nąü uwagĊ... Porwanie i trzymanie zakáadników zwiĊksza dramatyzm akcji. Terroryzm jest skierowany do telewidzów, a nie wáaĞciwych ofiar.

Terroryzm jest teatrem”.

Jean Baudrilard w 1983 roku okreĞlaá terroryzm jako „teatr ok-rucieĔstwa”, a jego przekaz jako czystą formĊ komunikowania sym-bolicznego”. Abdal Fatah Ismail (przywódca antybrytyjskich walk w Adenie, doszedá do analogiczne-go wniosku: „Nie warto walczyü we wsiach i na prowincji, bo nikt nie zwraca na to uwagi”.

W ostatniej instancji to nie skala operacji siĊ liczy, lecz skala rozgáo-su. W 1975 roku z rąk terrorystów zginĊáo áącznie 26 ĩydów, 7 tury-stów i kilku Īoánierzy w Izraelu, byáo to wówczas mniej niĪ ofiary jednego dnia walk w Bejrucie, lecz Ğwiat siĊ codziennie dowiadywaá o tych pierwszych. W 1976 roku piĊ-ciu Chorwatów porwaáo samolot linii TWA, domagając siĊ publika-cji szczegóáowego obszernego ma-nifestu wzywającego do odáączenia Chorwacji od Jugosáawii. ĩądania speániono, zostaá opublikowany, niemniej porywacze domagali siĊ, aby ulotki z tym manifestem rozrzu-cono z samolotu nad europejskimi

stolicami. I to speániono. Gdy osta-tecznie porywacze poddali siĊ w Pa-ryĪu, jeden z nich odwróciá siĊ do kamery i z uĞmiechem powiedziaá:

„To przecieĪ jest szoábiznes!”.

Na pewno tak byáo w przypadku sáynnego w swoim czasie porwania dziedziczki imperium medialnego Patrycji Hearst przez Symbiotycz-ną ArmiĊ Wyzwolenia. Licząca 12 osób „armia” przesáaáa do lokalnej radiostacji list, groĪąc Īyciu porwa-nej, gdyby ich komunikaty nie zo-staáy rozpowszechniane przez me-dia. Obie regionalne gazety Hearsta

„The San Francisco Chronicle” oraz

„The Oakland Tribune” natychmiast siĊ zgodziáy i oĞwiadczenia porywa-czy drukowano w caáoĞci. Po kilku-nastu dniach Patty, jak ją nazywano, niespodziewanie sama opowiedziaáa siĊ po stronie porywaczy, co uczy-niáo wydarzenie jeszcze bardziej medialnym.

Symbolizm terroryzmu to jego centralna wspóáczesna cecha. Ce-lem jest ukazanie sáusznoĞci wáasnej pozycji oraz záa wroga. Ofiara za-machów czy porwania jest w istocie kozáem ofiarnym, uĪywanym przez terrorystów dla reprezentowania ich sprawy. Bomba w Oklahoma City wybucháa 19 kwietnia 1995 – a byáa to 220. rocznica bitwy pod Lexington oraz druga rocznica ata-ku FBI w Waco, Teksas. Obie daty mają wielką symboliczną wymowĊ dla Amerykanów.

Silne wraĪenie spoáeczne po-wstaje wówczas, gdy przemoc jest spektaklem dla innych osób niĪ dla jej ofiary. Wydarzenie, np. zamach czy porwanie, staje siĊ sceną, a wi-downią są zwykli obywatele. Me-dia dziaáają jako poĞrednicy – za-pewniają transmisjĊ wydarzenia do domów, tym samym propagując je, choü niekoniecznie pochwalając.

Zgodnie z PodrĊcznikiem afgaĔ-skiego dĪihadu, który byá biblią dla terrorystów binladenowskiej Al-Ka-idy, cele takie jak „sentymentalne pomniki” – Statua WolnoĞci w No-wym Jorku, Big Ben w Londynie czy wieĪa Eiffla w ParyĪu są naj-lepszymi i wáaĞciwymi celami, gdyĪ ich zniszczenie „wywoáa wielki

roz-gáos, przy ograniczonych stratach wáasnych”.

Brazylijski rewolucjonista Car-los Morighella powiedziaá zwiĊĨle:

„Terroryzm to uzbrojona propagan-da”. A znany pisarz powieĞci szpie-gowskich, byáy agent brytyjskiego wywiadu, a obecnie znany pisarz John le Carre, tĊ samą myĞl wyra-ziá literacko:

„Terror jest teatrem. My inspi-rujemy, my przeraĪamy, my obu-rzamy, my wzbudzamy gniew albo miáoĞü. My edukujemy. Teatr tak-Īe. Terrorysta jest wielkim Ğwiato-wym aktorem. `Terror jest teatrem`

– áagodnie mówiący palestyĔski strzelec, powiedziaá mi w Bejrucie w 1982. Mówiá o morderstwie izra-elskich lekkoatletów na igrzyskach w Monachium, ale równie dobrze mógáby mówiü o ataku na dwie wie-Īe oraz Pentagon. NiegdyĞ Bakunin, misjonarz anarchizmu, lubiá mówiü o propagandzie przez czyn. Trudno sobie wyobraziü bardziej teatralne, mocniejsze czyny propagandy ani-Īeli wyĪej wspomniane”.

Jednak metafora teatru ma swe ograniczenia. TerroryĞci w pewnym sensie mają moc wiĊkszą niĪ reĪy-serzy. To oni ustalają, kto bĊdzie na scenie, a kto na widowni, mogą teĪ surowo karaü wykonawców, a nawet widzów. JeĞli jednak terror w ogóle moĪe byü nazwany teatrem, to tylko w sensie happeningu, którego sens i ocena są nieprzewidywalne dla ini-cjatorów. Czasami bywają odwrotne niĪ zamierzone. Na szczĊĞcie.

Media

Informacje (tzw. fakty) dzienni-karskie ujawniają paradoksalną na-turĊ – dla widzów wydają siĊ spon-taniczne i naturalne, gdy w istocie są wyszukiwane (i finansowane) przez same media, a takĪe podsuwane mediom przez polityków i rządowe instytucje, a nawet osobistoĞci (w czasie konferencji, przygotowanych obchodów, podsuwanych dokumen-tów, etc). O tym dobrze wiedzą ter-roryĞci. Niektórzy z nich studiowali dziennikarstwo na najlepszych uni-wersytetach europejskich. Potrafią

nawet wynegocjowaü opáatĊ za pra-wa do swych programów. W 1985 w trakcie porwania samolotu TWA lot 847 z Bejrutu dwie wielkie tele-wizje amerykaĔskie – ABC i CBS – zapáaciáy porywaczom milion dolarów za dostarczone nagrania wideo oraz udzielony wywiad. Co dostali w zamian? PropagandĊ ter-rorystów oraz wielką telewidowniĊ amerykaĔską. Finansowo na pewno im siĊ to opáaciáo.

Inforozrywka. Sektor informacyj-ny mediów nie róĪni siĊ wiele od sektora rozrywkowego, który Īeruje na zbrodniarzach i bohaterach w po-szukiwaniu sukcesu kasowego. Sek-wencje aktów terroru są ciurkiem i bez umiaru pokazywane w niezli-czonych odmianach, w lokalnych i krajowych serwisach, w róĪnych mediach, co tworzy semiotyczny hipertekst. Obsesje medialne – np.

groĨba uĪycia broni biologicznej, atak wąglikiem (antrax), zagroĪe-nie ptasią grypą – na pewno zagroĪe-nie są nierealne, ale na ile zostają wyol-brzymione!

A akty destrukcji są pewnym i atrakcyjnym tematem dziennikar-skim. Dlatego media tak chĊtnie wykorzystują terror. Straszliwe, okrutne wieĞci dobrze siĊ sprzedają – wzrasta nakáad i oglądalnoĞü. Fred Barnes pisaá wprost: „TerroryĞci wykorzystują zwykáą ĪądzĊ mediów do pokazywania wiadomoĞci o miĊ-dzynarodowym znaczeniu, ĪądzĊ prezentowania tragedii i nadawania informacjom tak zwanego ludzkie-go wymiaru. Rywalizacja mediów, zazwyczaj brutalna, w takiej sytua-cji staje siĊ jeszcze bardziej zaĪarta, czĊĞciowo dlatego, Īe publicznoĞü ogląda je z wiĊkszą uwagą, a czĊĞ-ciowo dlatego, Īe niektórych dzien-nikarzy moĪe to wynieĞü na pozycjĊ gwiazdy telewizyjnej”.

Wieloletni, ceniony amerykaĔski komentator telewizyjnej sieci ABC, Ted Koppel juĪ w 1984 roku gáosiá:

„Media, a szczególnie telewizja, i terroryĞci potrzebują jedni drugich, miĊdzy nimi istnieje wrĊcz symbio-tyczna relacja. Bez telewizji terrory-sta terrory-staje siĊ jak przysáowiowe drze-wo w filozoficznym lesie, które to

drzewo, gdy pada samotnie, a nikt tego nie widzi ani nie sáyszy, nie ma racji bytu. I telewizja bez terrory-zmu, choü nie zostaje pozbawiona przedstawiania interesujących zda-rzeĔ, jest wszakĪe pozbawiona jed-nego z wydarzeĔ najbardziej spek-takularnych”.

Kazimierz Krzysztofek uzupeá-nia: „Media staáy siĊ zakáadnikiem terrorystów. ĩyją nie tylko z poka-zywania kopii rzeczywistoĞci, ale ją takĪe kreują. Ich Īywioáem jest i zawsze bĊdzie informowanie i ko-mentowanie wydarzeĔ bez wzglĊdu na skutki spoáeczne, jakie to ze sobą niesie. Nawet jeĞli media są na tyle odpowiedzialne, by nie epatowaü Ğwiadomie zbrodnią i okrucieĔ-stwem, to samo ich przekazywanie juĪ jest epatowaniem. Kiedy media audiowizualne byáy w duĪym stop-niu paĔstwowe, jak to miaáo miejsce w Europie, teĪ nie byáy wolne od manipulacji, ale nie byáy karmione sensacją. Dla mediów komercyj-nych breaking news, najbardziej tragiczna wiadomoĞü, jest dobro-dziejstwem. Taka jest logika i nie-wiele tu pomoĪe etyka. Naiwnym jest oczekiwaü, Īe media nie bĊdą nagáaĞniaü terrorystów. Muszą one wywoáywaü zainteresowanie, Īeby przetrwaü, a relacje z zamachów terrorystycznych doskonale siĊ do tego nadają. W ekonomii uwagi wy-grywa ten, kto jej najwiĊcej przy-ciągnie, Īeby ją potem odsprzedaü z zyskiem reklamodawcom. Chodzi o to,Īeby byü pierwszym w zdobyciu breaking news.”

Dobrze oddaje powyĪszy wywód ironicznyĪart dziennikarzy izrael-skich, którzy zapytani, jak im siĊ powodzi, odpowiadają „NieĨle, nie brakuje zamachów do opisywania.”

Niemal zawsze, gdy terroryĞci tworzą sceny peáne wstrząsających dĨwiĊków i obrazów, wysuwają groĨby, eksponują dramaty, ludzkie tragedie, to media bez wahania je przedstawiają, a nawet przesadzają, nawet kosztem innych, moĪe waĪ-niejszych wiadomoĞci. Robią to jed-nak w sposób schematyczny, nazy-wany formatowaniem (framing), a proĞciej, sposobem ujĊcia tematu.

Robert G. Picard wylicza cztery podstawowe, tradycyjne formaty retoryczne stosowane w przekazy-waniu wiadomoĞci dziennikarskich, które w poĞredni i subtelny sposób wpáywają na znaczenia przyjmo-wane przez odbiorców. Oto cztery proste przykáady not:

Format informacyjny. „Cztery osoby zostaáy zabite, zaĞ 33 innych rannych, gdy w czwartek w kafejce w ParyĪu wybucháa bomba.”

Format sensacyjny. „Bomba rzu-cona przez terrorystĊ w zatáoczonej paryskiej kafejce, Ğmiertelnie raniáa cztery osoby i pozostawiáa zbroczo-ne krwią trzydzieĞci trzy inzbroczo-ne.”

Format opowieĞci. „Para nowo-ĪeĔców w podróĪy poĞlubnej zginĊ-áa w czwartek, gdy bomba zniszczy-áa paryską kafejkĊ. Máoda Īona i jej mąĪ, którzy pobrali siĊ 24 godziny wczeĞniej, znaleĨli siĊ wĞród czte-rech zabitych oraz 33 rannych po eksplozji bomby.”

Format dydaktyczny. „Zamach bombowy w czwartek w paryskiej kawiarni zdaje siĊ sygnalizowaü nową falĊ przemocy przez funda-mentalistów islamskich wzburzo-nych przez francuską politykĊ za-graniczną na Bliskim Wschodzie”.

AmerykaĔscy medioznawcy wskazują, Īe choü wspóáistnieją róĪne style i modele dziennikar-stwa, to niestety aktualną tendencją jest popularnoĞci tego, co prostsze, szybsze,áatwiejsze i taĔsze do re-lacjonowania. Tradycyjny model

dziennikarstwa – model weryfi-kacji i rzetelnoĞci – opiera siĊ na staraniach dziennikarzy o dokáadne sprawdzanie faktów. Obecnie ustĊ-puje miejsca juĪ nie tylko talk-sho-wom, lecz i nowemu dziennikarstwu superpewnoĞci, gdzie informacja jest podawana krótko, szybko i bez troski o jej niezaleĪną weryfikacjĊ.

Czy media, tak nagáaĞniając akty terrorystyczne, zachĊcają do ich na-Ğladowania? Wielu ludzi tak sądzi i ma sporo racji. Brien Jenkins w 1981 roku zanalizowaá 48 przypad-ków okupacji ambasad w Ğwiecie w latach 1970–1980, dochodząc do wniosku,Īe wystąpiá pewien efekt zainfekowania pomysáami, bowiem zajĊcia budynków wystĊpowaáy w znamiennych seriach. TakĪe po zamachach bombowych 7 lipca w Londynie, 21 lipca dokonano podobnych zamachów. Policyjne Ğledztwo wskazaáo, Īe nie byáy dzie-áem jednej organizacji czy oĞrodka typu Al-Kaida. Zdarzaáo siĊ nato-miast pospieszne naĞladownictwo.

Lecz równieĪ i w bardziej ogólnej formie rozgáos medialny podsuwa potencjalnym terrorystom idee i metody uĪywania przemocy. 11 wrzeĞnia 1994 Frank Eugen Corder uderzyá Cesną w White House. Czy to wydarzenie mogáo byü inspiracją dla 11 wrzeĞnia? (...)

Prosty przykáad zilustruje zbyt czĊste praktyki nieodpowiedzial-nych dziennikarzy. Gdy kilkanaĞcie lat temu Niemcy wysáaáy swe okrĊty

Katarzyna Serwatka, Instytut Sztuki UO, Bestiariusz I, technika wáasna

do udziaáu w kampanii NATO na te-renie byáej Jugosáawii, dziennikarz niemieckiej telewizji publicznej zapytaá jednego z marynarzy: „Czy pan siĊ boi?” Na co ten odpowiedziaá Īartem: „Tak, bojĊ siĊ, Īe dostanĊ choroby morskiej na wzburzonym morzu”. Jednak w telewizji ukazaáa siĊ tylko krótka scena, w której mó-wiá: „Tak, bojĊ siĊ” (w tym miejscu uciĊto jego wypowiedĨ!).

Mimo iĪ to nie pojedynczy dziennikarze okreĞlają schemat i styl informowania, to jednak nie są biernymi, bezmyĞlnymi pionkami w grze medialnej. Ich ĞwiadomoĞü związków miĊdzy mediami a terro-ryzmem, moĪliwoĞü bycia wykorzy-stywanym czy to przez terrorystów, czy przez wáadze (nie ukrywajmy, w czasie kryzysu czĊsto dla dobrych celów, równieĪ wáadze podają

me-diom mylne bądĨ wrĊcz faászywe informacje). Mimo oczywistej pre-sji konkurencji (tzw. wyĞcig szczu-rów) oraz walki o uwagĊ odbior-ców, wiele moĪna osiągnąü przez uĞwiadamianie dziennikarzom, Īe sensacja nie moĪe przewaĪaü nad odpowiedzialnoĞcią. I Īe moĪliwe jest atrakcyjne informowanie o wydarzeniach, bez mimowolnego nawet dodatkowego krzywdze-nia poszkodowanych, wzbudzakrzywdze-nia sympatii dla terrorystów. Najlepiej radzą sobie z tym media izraelskie, dla których racja stanu jest wyĪsza niĪ chwilowa racja rynku.

Warte stosowania są dyrekty-wy dziennikarskie wielkiego fran-cuskiego regionalnego dziennika

„France Ouest” sformuáowane przez jego dyrektora François Régis Huti-na: „Pokazywaü, nie szokując.

Mó-wiü, nie szkodząc. Wskazywaü, nie atakując. Ujawniaü, nie potĊpiając.

JakĪe inaczej dziaáają media i wáadze polskie, które czĊsto podają mediom jako pierwsze informacje o moĪliwych ofiarach, a przez ogól-nikowoĞü wywoáują rodzaj histerii spoáecznej.

Prof. Tomasz Goban-Klas

Referat byá wygáoszony podczas kon ferencji „Wojna w mediach”, która odbyáa siĊ w dniach 11–12 paĨdzier-nika ubiegáego roku w Uniwersytecie Opolskim. Tekst oraz pozostaáe refe-raty wygáoszone podczas konferen-cji bĊdą opublikowane w ksiąĪce, przy-gotowywanej w Instytucie Politolo-gii UO.

– Wielu amerykaĔskich studentów odrzuca teoriĊ ewolucji, a jedna trzecia Polaków gotowa jest ksztaá-towaü Īycie wedáug horoskopów i przepowiedni. Pe-symiĞci wieszczą kiepskie czasy dla nauki.

– To záe zjawisko bierze siĊ z powszechnej ucieczki od pracocháonnych i trudnych nauk Ğcisáych. àatwiej jest uprawiaü dziedziny humanistyczne. Choü, oczywi-Ğcie, uczciwie zgáĊbiana humanistyka teĪ wymaga pra-cy. Niebezpieczne jest rozrywkowe podchodzenie do nauki. Coraz czĊĞciej w roli ekspertów wystĊpują dziĞ nie przedstawiciele nauk Ğcisáych, ale psychologowie i socjologowie, którzy raczej mówią o tym, co o Ğwiecie sądzi wiĊkszoĞü, niĪ jaki Ğwiat jest naprawdĊ. Ubole-wam,Īe na maturze nie ma powszechnego obowiązku zdawania matematyki. Ona uczy systematycznoĞci i logiki. Bez nich tylko krok do wróĪb.

– Jeden z kanadyjskich uczonych wykazaá, Īe w oparciu o statystykĊ da siĊ udowodniü, Īe zodiakal-ne Ryby są podatzodiakal-ne na zawaá serca, a Skorpiony na biaáaczkĊ.

– Taka gáupia tendencja jest, niestety, obecna w na-uce. Czasem mówiĊ moim studentom: da siĊ wykazaü, Īe skoĞnoĞü oczu zaleĪy od iloĞci zjadanego ryĪu, ale to przecieĪ nie ma Īadnego sensu.

– DwanaĞcie procent amerykaĔskich studentów sądzi, Īe to SáoĔce krąĪy wokóá Ziemi, a co szósty nie wie, Īe roĞliny produkują tlen. Skąd bierze siĊ taka ignorancja?

– Z powszechnego dąĪenia do áatwizny w zdobywa-niu informacji. Nie myĞlĊ tylko o Internecie. Raczej o uczniowskiej postawie: niech mnie uczą bezstresowo, bawią, taĔczą i Ğpiewają, a ja áaskawie posáucham. Ame-rykanie sobie jakoĞ z tym radzą, Ğciągając zdolnych i pracowitych studentów z Azji. My za bezstresową edu-kacjĊ jeszcze zapáacimy.

– Ile winy za kryzys nauki ponoszą sami uczeni ze swoim niezrozumiaáym, hermetycznym jĊzykiem?

– Popularyzowanie nauki bez jej spáycania jest trud-ne. Ale nie wystarczy napisaü dobrą, jasną ksiąĪkĊ naukową. Trzeba siĊ z nią jeszcze przebiü na rynku.

Powiązane dokumenty