• Nie Znaleziono Wyników

Teatr towarzyski Czartoryskiej jako artystyczny komunikat „działający”

w patriotycznym theatrum Izabeli

3. Teatr towarzyski Czartoryskiej jako artystyczny komunikat „działający”

Rozpowszechnione w siedemnastowiecznej Polsce przebieranie się i naślado-wanie, traktowane jako zabawa, w kolejnych okresach historycznych zaczęto traktować poważniej, jako element obyczaju i sposób nawiązywania kontaktu oraz komunikowania się w obrębie grupy, której członkowie przyjęli określo-ną konwencję, poddali się jej i rozumieli jej czasowy charakter (jako zjawisko przejęte z maskarady). W konwencji tej, obok codziennego obyczaju, mieści-ły się stylizowane zachowania i gesty teatru towarzyskiego, zwanego z fran-cuskiego théâtre de société. Uscenicznione formy salonowego obyczaju, miej-sca dowcipnej konwersacji i zabawy, rozwinęły się szybko w środowiskach dworskich 131. Ten el ement codzienności stał się także nieodmiennym frag-mentem stylu życia uprawianego w rodzinie Czartoryskich. Praktyka ta nie

128 W. Łoziński: Salon i kobieta. Z estetyki i z dziejów życia towarzyskiego. Lwów 1921, s. 168.

129 S. Grzegorzewska: Dziesięć dni w Puławach w roku 1828…, s. 41.

130 W. Łoziński: Salon i kobieta…, s. 169.

131 Por. A.K. Guzek: Salony literackie [hasło]. W: Słownik literatury polskiego oświecenia. Red.

T. Kostkiewiczowa. Wrocław 2002 oraz M. Klimowicz: Oświecenie. Warszawa 1975.

jest zaskakująca, Czartoryska wszak w młodości była dobrą aktorką i udziela-ła się mocno w przedstawieniach théâtre de société. Doświadczenia te dotyczy-ły również jej związków z Teatrem Narodowym oraz okresu powązkowskiego.

W tym miejscu i czasie odkryła bodaj najmocniej swoje aktorskie predyspozy-cje wykorzystywane w działalności społecznej. Fundując rodzinny ogród po-wązkowski, uczyniła go jednocześnie areną spotkań towarzyskich, którym potrafiła nadać wymiar dramatyczny, zgodnie z zaprojektowanym przez sie-bie librettem i scenografią. Spotkania w ogrodzie były w istocie małymi for-mami teatralnymi. Księżna zdawała sobie doskonale sprawę z oddziaływania teatru w sferze społecznej perswazji i starała się uczynić tę formę ekspresji ważnym orężem wywierania społecznego wpływu. Swój talent dramatycz-ny i przekonanie o sile przekazu artystycznego najmocniej ujawniła w przed-stawieniu o silnym zabarwieniu politycznym pt. Matka Spartanka, w którym odegrała główną rolę 132.

Na scenie rezydencjalnej, głównie z inicjatywy księżnej, występowały oso-by z towarzystwa, gospodarze i ich rodziny zdolne do uczestnictwa w komuni-kacji poprzez teatr. Nie było to trudne zadanie dla uczestników polskiej kultu-ry teatralnej tego okresu. Wydawać się może, że zastosowane tu określenie nie przystaje do czasów i obyczajów. Jednak o słuszności jego wyboru świadczą za-piski podróżujących po Polsce obcokrajowców, którzy z dużym zainteresowa-niem i podziwem obserwowali tę odmianę uczestnictwa kulturalnego Polaków.

Friedrich Schulz, pozostający w takiej podróży w okresie od 1791 do 1793 roku, ze zdziwieniem odnotował wielkie zainteresowanie sztuką teatralną. Zapisał:

„Teatr zajmuje w ciągu tygodnia przynajmniej kilka godzin. Mówię – tygodnia, gdyż dla mnóstwa zabaw niepodobieństwem jest go odwiedzać codziennie” 133. Charakteryzując ten rodzaj społecznej rozrywki (nierzadko wskazując na jej towarzyski charakter), podkreślił jeszcze jedną jej cechę – amatorstwo: „Zna-komitsze panie i panowie polscy mają wiele zdolności do teatru i szczęśliwie na amatorskich scenach często się z nimi popisują” 134. Dla obserwatora z ze-wnątrz nie było w tym żadnej przesady ani zaskoczenia, gdyż, jak sam zauwa-żył, umiejętności te nie są chwilową zabawą, ale wywodzą się ze starej mody, w ramach której „w wielu pałacach w Warszawie znajdowały się dobrze urzą-dzone sceny, na których dawano w kółku familijnym komedyjki i operetki” 135. Już tylko w świetle tych opisów można zrozumieć szczególne zainteresowanie teatrem, które w gronie polskich elit rozkładało się w jednakowy sposób po-między percepcję a ekspresję, realizowane w ramach teatralnych form

ama-132 Por. G. Pauszer-Klonowska: Pani na Puławach…

133 F. Schulz: Podróże Inflantczyka z Rygi do Warszawy i po Polsce w latach 1791–1793…, s. 514.

134 Ibidem, s. 515.

135 Ibidem.

torskich. Księżna Czartoryska mogła zatem bez uprzednich starań wykorzy-stywać ten potencjał do działalności przekraczającej ramy sztuki.

Zamierzeniem księżnej było bowiem nie tyle odgrywanie scen w amator-skich spektaklach, ale gromadzenie osób, które w ramach jednej formy wspól-nie wykonają wartościowe działania. Ta, wydaje się, ludyczna forma teatralna zatem nie była li tylko formą towarzyskiej rozrywki. Udział w teatrze towarzy-skim Czartoryskiej wymagał od uczestników szczególnej wiedzy i umiejętności (włączywszy aktorskie). Pierwszym warunkiem była ogólna erudycja kulturo-wa, dzięki której aktor z towarzystwa zdolny był rozpoznać teksty i symbole oraz właściwie, czyli zgodnie z zamysłem reżyserki widowiska, je zinterpre-tować. Z kolei „odbiorcy znane być powinny autentyczne punkty odniesienia dla znamiennego kostiumu, przebranie powinno ewokować prawidłowe skoja-rzenia 136”, podkreśla Dziechcińska. Udziałowi w widowisku, przebieraniu się i wchodzeniu w przestrzeń zainscenizowaną miała także towarzyszyć „świa-domość, iż jest ono chwilową ułudą” 137. Uczestnik inscenizacji miał zdawać so-bie sprawę z faktu, że jest „oszukiwany” i wyrazić zgodę na taki zaso-bieg. Ozna-czało to, że zdolny jest z własnej woli przyjąć postawę dystansu wobec samej zabawy i jej atrybutów (w tym masek, kostiumów, scenografii). Przyjęcie kon-wencji gry nie było oczywistą umiejętnością. Księżna, opisując inscenizowa-ną zabawę pt. Karawany, którą sama przygotowała i wyreżyserowała, wskazy-wała na zachowania nieobytych z widowiskami uczestników przedsięwzięcia:

„[…] dokładne zachowanie szczegółów […] sprawiły takie wrażenie […], że złudzenie to [wzięli] za prawdę i [uwierzyli], że to istotna karawana, przecho-dząca gościńcem właśnie wtedy, gdyśmy siedzieli przy podwieczorku turec-kim” 138. Sądząc z licznych opisów podobnych zajęć 139, większość uczestników zabaw puławskich z lubością, a nade wszystko z dostateczną świadomością konwencji poddawała się tym działaniom. Należąc do towarzystwa skupione-go najpierw wokół warszawskich Powązek, a później Puław i Sieniawy, należa-ło zatem odznaczać się pewną kulturą teatralną, czyli co najmniej dostateczną wiedzą i umiejętnościami, aby móc uczestniczyć w rozlicznych przedsięwzię-ciach księżnej. Czartoryska słynęła bowiem z niezwykłych wręcz umiejętności i chęci organizowania inscenizowanych zabaw przyjemnych i pożytecznych,

136 H. Dziechcińska: Ciało, strój, gest w czasach renesansu i baroku…, s. 104.

137 Ibidem.

138 W. Łoziński: Salon i kobieta…, s. 165. Należy dodać, że uwaga ta co prawda odnosiła się do osób nieznających polskiego obyczaju, ale jej charakter w pełni oddaje artykułowaną w towarzy-stwie puławskim potrzebę przygotowania do uczestnictwa w inscenizowanych formach zabaw.

139 Tematyka tych zabaw była bardzo przekrojowa. Księżnej przypisywano przygotowanie m.in.: Sielanki na kępie, Zemsty Czarodziejki, Korsarzy, Kartuzji, Godzin i wielu innych zabaw in-scenizowanych, w których objawiała się niespożyta imaginacja autorki i reżyserki. Por. L. Dę-bicki: Puławy (1762–1830)…, T. 4 oraz W. Łoziński: Salon i kobieta…

które skupiały zainteresowanie wielu osób z otoczenia puławskiego. Łoziński, charakteryzując ten element obyczaju, napisał: „Zabawy te były zawsze obmy-ślane z estetycznym zmysłem i wypływały z pięknej fantazji. Bywały one orygi-nalne, malownicze, przemawiały do uczucia estetycznego i do imaginacji gości i uczestników. […] Księżna umiała wyzyskiwać przy takich zabawach wszystko, cokolwiek pięknego nastręczać mogła natura, sztuka i poezja” 140. Nieodmien-ną dominantą tych zabaw był język, którego maestrię „szlifowano” w prakty-kach konwersatoryjnych. Bo choć inscenizowane formy zajęć kulturalnych wypełniały w znaczącej mierze aktywności dworskie, to nie dominowały nad innymi. Doniosłym czynnikiem kulturotwórczym w środowisku puławskim były conversation animée 141, rozmowy łączące temat i treść ze stylizowanymi sposobami komunikacji. Przyjemność łączona z praktyką conversation animée nie wynikała z ich założeń i celów. Pomysły i wiedza, które można było wy-nieść z rozmowy, miały podobne znaczenie jak sposób jej odbywania. Istot-nym, o ile nie kluczowym, elementem conversation animée stawała się reakcja na obecność i aktywność innych uczestników konwersacji, przejawiająca się w szybkich ripostach, uzupełnieniach i kreatywnych rozwinięciach wątków, łączonych z umiejętnością manifestowania wszystkich „odcieni błyskotliwe-go umysłu” (również poprzez gest i spojrzenie). Najistotniejszym efektem tej konwersacji była zdolność do generowania takiego rodzaju energii, która ani-muje – budzi z apatii. Duch i wartość tej konwersacji wykraczały poza perspek-tywę jednostkową, wydobywały się dzięki obecności innych osób, a przyjem-ność rodziła się poprzez mediacje wszystkich uczestników konwersacji. Temat konwersacji nie mógł być potoczny, ponieważ techniki manifestowania wła-snego esprit mogły rozwinąć się w imponujące formy tylko wówczas, gdy sto-sowano je do omawiania spraw ważnych, często o znaczeniu filozoficznym.

Najokazalszą formą dyskusyjnego salonu preromantycznego stały się w koń-cu salony literackie, w ramach których pogrążone w rozmowie towarzystwo mogło szczycić się wyjątkową znajomością literatury. Nieodmiennie jednak, jak i wcześniej, liczyło się to, o czym się mówi, ale tylko o tyle, o ile treść zdol-na była rozwijać sposób, w jaki się mówi. Niezwykłe połączenie treści z wy-szukaną formą wypowiedzi charakteryzowało całe środowisko puławskie. Bły-skotliwa refleksja, okraszona emocjonalną formą wypowiedzi o charakterze erudycyjnym, rozpoznawana była w kraju jako swego rodzaju „syndrom pu-ławski”. W ten sposób np. Łoziński określał styl i smak charakteryzujący to-warzystwo skupione wokół Czartoryskich. Obok wymienionych atrybutów stylu puławskiego w kulturze języka księstwa i ich dzieci rozpoznawał także

140 W. Łoziński: Salon i kobieta…, s. 165.

141 Por. M.M. Guiney: Solitude and the Dream of Nationhood in Germaine de Staël’s De l’Allema-gne. W: Dreams in French Literature: The Persistent Voice. Red. T. Conner. Amsterdam–Atlanta 1995.

szczególny sposób artykulacji. Zachwycał go zwłaszcza styl wypowiedzi młod-szej córki księstwa, Zofii. Pisał: „W Puławach istniał osobny sposób mówie-nia, zwany par excellence puławskim. Ten »puławski« sposób mówienia stwo-rzony został przez panią Zamojską, która, posiadając uroczy organ, umiała go naginać do oryginalnej a wdzięcznej modulacji. Wszystkie młode osoby, które dłużej przebywały w Puławach, naśladowały ten głos […] cichy, uroczy, har-monijny” 142. Opinia Łozińskiego nie była odosobniona. Sabina Grzegorzewska rozpoznawała specyficzny styl puławskich niewiast:

Każda tutejsza wychowanka z małemi bardzo wyjątkami, miała słodką – przeciągłą mowę, formy miękkie, urocze, chód jakby utrudzony, oko łzawe, do tego […] wspaniałość, dobroczynność, tkliwość, szlachetność w charak-terze. Nie było w tem wszystkiem żadnej przesady i pretensjonalności, był to duch właścicielki Puław, a przez nią duch starego społeczeństwa, w po-śród którego wychowaną była 143.

Starania książąt Czartoryskich o uczynienie z Puław ośrodka kultury pro-mieniującego na cały kraj zbiegły się z nasileniem się zainteresowań kulturami obcymi i obecnością ich przejawów w kulturze rodzimej. Doświadczeni spo-tkaniami z przedstawicielami innych kultur – głównie europejskich, admira-torzy francuskiej, angielskiej i niemieckiej literatury, brytyjskiego i europej-skiego dramatu, opowiadali się za postawą otwartą, w ramach której pielęgnuje się narodowe wzorce kulturalne i przyjmuje inspiracje płynące z zewnątrz.

„Polszcząca się cudzoziemszczyzna” stała się rozpoznawalnym znakiem tego procesu. Czartoryscy nie potrafili bowiem zrezygnować z całego bogactwa kultury europejskiej, począwszy od jej antycznych korzeni, w której byli za-nurzeni. Czartoryski z uwielbieniem czytał i cytował Sofoklesa i Ajschylosa, oboje z Izabelą oddawali hołd twórczości Pierre’a Corneille’a i Williama Szek-spira. Na wzór francuski urządzano spektakle, francuszczyzną posługiwano się w mowie i piśmie. Z czasem w mowie i piśmie przyswojono zasady języka angielskiego, który zdawał się wypierać staromodny język francuski. Analo-gicznie do innych dworów w środowisku puławskim propagowano znajomość języka angielskiego, jednakże podobnie jak wcześniej w przypadku języka fran-cuskiego, tak i w angielskim dbano o poprawność i zachowanie reguł grama-tycznych, czego nie można było przypisać jedynie panującej modzie. Antoni Magier, warszawianin przyglądający się rozwojowi zainteresowania językiem angielskim, tak ją oceniał: „Był czas kiedy angielszczyzna weszła w modę, już to dla nowości, już dla odróżnienia się od mowy francuskiej, która zdawała się tak pospolita, że i lokaje rozumieli wszystko, o czym państwo

rozmawia-142 W. Łoziński: Salon i kobieta…, s. 168.

143 S. Grzegorzewska: Dziesięć dni w Puławach w roku 1828…, s. 68.

ło […]” 144. Przywiązanie do poprawności językowej – w każdym języku, któ-rym się posługiwano – było dewizą i aspiracją całego towarzystwa puławskie-go, stąd nierzadko tylko związani z dworem potrafili bezbłędnie mówić i czytać w każdym z języków. Obok poważniejszych wpływów z Wysp do Puław impor-towano tańce: brytyjskie anglez i kontredans oraz szkocki reel. Z gier towarzy-skich dużą popularnością cieszył się na dworze wist, którego najzagorzalszą zwolenniczką była księżna Izabela. W późniejszym wieku, na przemian z pra-cami ogrodowymi i oprowadzaniem gości muzealnych, potrafiła spędzać całe popołudnia pochłonięta grą 145.

W ramach rozwijanych na dworach Czartoryskich zajęć kulturalnych szcze-gólna rola przypadała tzw. „żywym obrazom” i maskaradom z historyczno-po-lityczną dominantą w treści. Początkowo, co podkreślił Dębicki, szczególną popularnością cieszyły się fety wzorowane na francuskich, rokokowych fêtes champêtres i fêtes galantes 146. Towarzystwo, przebierając się za pasterzy i pa-sterki, nimfy i faunów, rozgrywało sceny na łonie natury. Zwykle imprezie to-warzyszyły uczty i koncerty, a w tle pojawiały się włostowickie dzieci ubra-ne w różnobarwubra-ne stroje nawiązujące do tematyki scen. W pamiętnikarskim stylu fetę puławską, której była uczestniczką, zrelacjonowała Aleksandra Tar-czewska z Tańskich. „Przypominam sobie – pisała – że na przybycie Księżny Henrykowej Lubomirskiej grono panienek w białe ubrane szaty, uwieńczone bławatkami, w zręcznych postawach pod drzewami ustawione czyniły widok nader przyjemny. Ja wtedy wyrażałam boginię Hebe” 147. Jedną z najokazalszych w formie zabaw były Karawany. Wspomniana wyżej inscenizacja przeszła do historii zabaw teatralizowanych ze względu na rozmach całego przedsięwzię-cia 148. Nie sposób zamieścić pełnego opisu wydarzenia, które szeroko

zrelacjo-144 Z. Sinko: Gotyk i ruiny w wyobraźni literackiej epoki oświecenia (Anglia–Polska). „Przegląd Humanistyczny” 1978, R. 22, nr 9, s. 122.

145 Por. Z. Gołębiowska: Angielskie wzorce i inspiracje w życiu dworu puławskiego na przełomie XVIII i XIX wieku. „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F: Historia”, vol. 46/47, Lublin 1991/1992.

146 Fêtes champêtres / fêtes galantes: osiemnastowieczna francuska forma wytwornej zabawy ogrodowej, często stylizowanej na wiejską; przyjęcie ogrodowe z muzyką i ucztą, zabawa na ze-wnątrz, na łonie natury; popularny we Francji XVIII wieku rodzaj malarstwa rodzajowego na-wiązujący w treści do scen pasterskich; główni przedstawiciele nurtu w sztuce: Jean-Antoine Watteau (1684–1721), Jean-Honoré Fragonard (1732–1806). W: https://www.collinsdictionary.com/

dictionary/english/fete-champetre.

147 A. z Tańskich Tarczewska: Historia mego życia. Wspomnienia Warszawianki. Oprac. i wstęp I. Kaniowska-Lewańska. Wrocław 1967, s. 59.

148 Łoziński, relacjonując przedsięwzięcia, napisał: „[…] rozbito bogate namioty tureckie, przy-ozdobione z całym zbytkiem orientalnym. Przepyszne kobierce, porcelany japońskie i chińskie, rozkoszne wonie, wszystko to służyło do ozdoby, niemniej jak kwiaty, a mianowicie róże w wa-zonach otaczały namioty, cały zaś obwód zamykały pomarańcze w kwiecie. Kawę, lody, sorbety, i wszelkie chłodzące napoje roznosili Turcy. Zdawało się, że cała zabawa skończy się na kawie,

nował Łoziński. Warto jednak, dla zilustrowania ogromu i jakości inscenizacji przywołać główne jej elementy. Centralną część sceny rozłożonej wokół dwo-ru wypełniały namioty tureckie z całym zbytkiem orientalnym, kobiercami, drzewkami cytrusowymi, klatkami z ptakami, porcelaną japońską i chińską, na której Turcy, ubrani w bogate stroje, podawali lody i sorbety oraz turecką kawę. Zabawie towarzyszyła wschodnia muzyka, a dźwięk tysiąca dzwonów przywoływał jeźdźców arabskich i postępującą za nimi wschodnią karawa-nę. Otwierało ją trzysta baranów z dzwonkami na szyjach, sto krów z więk-szymi dzwonkami, czystej krwi wschodnie rumaki i dwanaście wielbłądów.

Cała karawana lśniła od złota i jedwabiu. Towarzyszyli jej jeźdźcy arabscy o dzikim wejrzeniu, w ciemnych turbanach, z brodami, hajducy w papuciach na gołych stopach, w żółtych szarawarach i czerwonych fezach oraz rzadkiej urody kobiety. Przejściu karawany towarzyszyła przyjemna dla ucha muzy-ka wydobywająca się z ligawek. Całość zrobiła na zebranych w ogrodzie ta-kie wielta-kie wrażenie, że orszak musiał kilkukrotnie zawracać i paradować przed zebranymi uczestnikami zabawy 149. Powód organizacji tej insceniza-cji był oczywisty i potoczny: „liczni goście zebrani u nas – pisze księżna – byli zachętą do wyprawienia takiej zabawy” 150. Podobnie jak w wielu innych dzia-łaniach, księżna czerpała radość i przyjemność z realizacji działań przezna-czonych dla innych.

Z czasem rokokowa forma ustąpiła klasycznym, historycznym nawiąza-niom i „zaczęto wystawiać obrazy z osób żyjących reprezentujące lub pierw-szych malarzy malowania, lub z dziejów Polski znakomitsze zdarzenia, wszystko

a raczej tym podwieczorku wyprawionym w uroczem miejscu, gdzie po lewej stronie mieliśmy grupę drzew starożytnych, naprzeciw portyk oranżerji, u stóp naszych przepaścisty wąwóz, przez który rzucony łuk kamienny mostu bawił oczy ciągle przesuwającemi się tłumami wi-dzów. Gdy tak wszyscy zasiedli […] dała się słyszeć wschodnia muzyka wygrywająca marsze tu-reckie. Wtem rozległ się odgłos tysiąca dzwonów i klaskanie biczy… Zaintrygowani tem goście rzucili się na most i na gościniec. Aż tu w głębi alei idącej ku wąwozowi ujrzano ogromny tłum zrazu trudny do rozpoznania, co jeszcze bardziej drażniło ciekawość. W miarę, jak się zbliżała tu hurma, rozpoznawano postacie jeźdźców arabskich, nakoniec poznano, że to wschodnia ka-rawana, zupełnie podobna do karawany na azjatyckiej pustyni. Trzysta przepysznych baranów otwierało pochód z dzwonkami na szyjach, pędzonych przez ogorzałych Arabów w ciemnych turbanach, brodach i dzikiego wejrzenia […]. Następnie przepyszne, czystej krwi wschodnie ru-maki, w bogatych rzędach prowadzili Arabowie siedzący na najdzielniejszych koniach. Za nimi szło dwanaście wielbłądów objuczonych, przy każdym był Arab w stroju używanym na pustyni, a na grzbiecie siedział chłopczyk w czerwonym fezie i w szarawarach tegoż koloru. Cała ta służ-ba karawanowa lśniła od złota i jedwabiu. Nakoniec pokazały się karawany przykryte, gdzie sie-działy kobiety. Przez otwory zakratowane, porobione w płótnie widać było ich ładne twarzyczki.

[Oglądający] znaleźli ją tak piękną, tak zachwycającą, że po kilka razy orszak ten musiał prze-ciągać przed nimi. W. Łoziński: Salon i kobieta…, s. 165–166.

149 Por. ibidem.

150 Ibidem, s. 165.

w celu odświeżenia w umysłach młodzieży zeszłych już czasów, świetniejszej, szczęśliwszej, chlubniejszej nad dzisiejszą przeszłości”, wspominał Niemce-wicz 151. Już jako żywe ilustracje formy te wypełniać poczęły sferę rodzinnych zajęć: „[…] wznawiające się przy każdej uroczystości i przy każdem liczniej-szem zebraniu żywe ilustracje obrazów, podań, legend i postaci” 152 były ulu-bionymi formami rozrywki, szczególnie księżnej Izabeli i córki Marii. „Moda ta poczęła się od pasterskich, mitologicznych lub sielankowych tableau jesz-cze w Powązkach, rozwinęła się i utrzymała do końca w Puławach, ale na te-mat poważniejszy i bardziej ogólny. Zwyczaj ten zmienił się w manierę i z cza-sem zużył, ale miał ten dodatni skutek, że kształcił aktorów i widzów takich przedstawień” 153. Każde przedstawienie wywoływało poruszenie, a nawet wzruszenie oglądających i uczestników zdarzenia. Księżna Izabela w liście do Marii Wirtemberskiej z 24 lutego 1802 roku potwierdzała to powszechne do-świadczenie, opisując widowisko, którego kulminacją był pochód wybitnych władców Polski. Główne role w historycznej inscenizacji odgrywali przedsta-wiciele ziemiaństwa przygotowani do tych funkcji z wyprzedzeniem. Księż-na relacjonowała:

Najpierw szedł sam Władysław Jagiełło z Jadwigą. To był pan Wojciech Narbutt z Kostusią. Potem Władysław Warneńczyk w zbroi, to był Radzi-wiłłek. Po tym Zygmunt Stary z Boną, to był Banczakiewicz ze mną. Po tym Zygmunt August z Barbarą Radziwiłłówną, to był Szumlański z Wangrod-ską. Po tym szła Anna Jagiellonka, a nią była Cesia. Po tym szedł Zygmunt III z Konstancją, to był Konstanty Dembowski z matką. Po tym Władysław IV z Ludwiką. To był Fredro z Duninówną 154.

Przywołany w liście obraz kończył się uroczystym polonezem przy dźwię-kach muzyki. Należy dodać, że kunsztowne stroje, muzykę i oprawę „ze świa-teł” przygotowała księżna Izabela. Podobnie jak w reżyserii obrazów, tak w ich scenografii, choreografii, kostiumach wyraźnie odznaczał się styl Izabeli, któ-ra dbała o każdy szczegół, może nawet więcej o chaktó-rakterystyczne szczegóły aniżeli całość historycznego odwołania. Widowiska parateatralne i teatralne znamionowała ponadto specyfika „lokalnego zaangażowania”, tak charakte-rystyczna dla wszelkich działań Izabeli. W przedsięwzięciach tych brali udział zwykle członkowie rodziny, a także zaproszeni do Puław (lub innych dworów Czartoryskich) goście oraz ich sąsiedzi. W tygodniówce „Kłos” Dembicki

odno-151 J.U. Niemcewicz: Pamiętniki czasów moich. Paryż 1848, s. 353.

152 L. Dębicki: Puławy (1762–1830)…, T. 4, s. 101.

153 Idem: Puławy (1762–1830)…, T. 1: Aneksy, s. 101–102.

154 List I. Czartoryskiej do M. Wirtemberskiej z Puław, pisany 24 lutego 1802 roku. W: BCz RKPS XVII/1111, Listy Księżnej Generałowej do Księżnej Wirtemberskiej 1801–1811.

tował: „Zadanie reżyseryi [tych widowisk] przypadało na przemian Zabłockie-mu, Kniaźninowi, a w późniejszych czasach Dembowskiemu lub Żaboklickie-mu, choć księżna Marya i pani Zamoyska bywały przypuszczane do tajemnicy i brały czynny udział w przygotowaniach, niekiedy grze. Wyborną grą

tował: „Zadanie reżyseryi [tych widowisk] przypadało na przemian Zabłockie-mu, Kniaźninowi, a w późniejszych czasach Dembowskiemu lub Żaboklickie-mu, choć księżna Marya i pani Zamoyska bywały przypuszczane do tajemnicy i brały czynny udział w przygotowaniach, niekiedy grze. Wyborną grą

Powiązane dokumenty