• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział II. OSOBOWOŚĆ KRASIŃSKIEGO

2.1. Teoria Hipokratesa-Galena

Początki badań nad osobowością człowieka łączą się z postacią starożytnego uczonego – Hipokratesa, który w swych pracach analizował występowanie w organizmie człowieka różnych soków, a ich ilość i temperatura różnicowały między sobą poszczególne jednostki i miały wpływać na ich funkcjonowanie. Klasyczna teoria humorów139, jak zwykło się określać odkrycia starożytnego uczonego, zakładała związek pomiędzy nimi (humory to krew, flegma, żółć, czarna żółć) a żywiołami kosmicznymi (ziemia, woda, powietrze, ogień), z których każdy miał określoną jakość (ziemia-suchość, woda-wilgotność, powietrze-zimno, ogień-gorąco).

Hipokrates utrzymywał, że od ich wzajemnych stosunków zależy zdrowie i charakter człowieka140. Kilkaset lat później teorię tę rozwinął inny grecki lekarz – Galen, który na podstawie analizy obecności owych soków wyodrębnił cztery podstawowe typy temperamentu141:

139Warto zaznaczyć, że koncepcja Hipokratesa ma charakter spekulatywny, nie należy jej utożsamiać z nowożytnymi koncepcjami psychologicznymi, opartymi na obiektywnych wynikach i odnoszącymi się do

„zbadanej” rzeczywistości. Nie negując roli starożytnego myśliciela w upowszechnianiu zainteresowania psychiką człowieka i jego temperamentem, należy zauważyć, że wartość jego odkryć ma bardziej historyczny niż realny wymiar.

140Ibidem, s. 367.

141Temperament jest częścią osobowości, oznacza biologiczne uwarunkowania i predyspozycje organizmu, na jego osnowie tworzy się osobowość.

Sangwinik (z łaciny: Sanguis - krew) Choleryk (greckie chole - żółć)

Melancholik (greckie melas chole - czarna żółć) Flegmatyk (greckie phlegma - flegma)

Każdy z tych typów odpowiadał konkretnym postawom wobec rzeczywistości, które przejawiać miały jednostki z przewagą określonego z soków. Sangwinika charakteryzowało żywe usposobienie i duża energia działania – towarzyski, uczuciowy, wrażliwy, otwarty lecz niezbyt wytrwały, łatwo ulegał nastrojom. Choleryk był typem wybuchowym i niekontrolującym swoich emocji – równocześnie był także szybki i wytrwały w działaniu, raczej stałym w uczuciach, szczerym i upartym, dążącym do obranego wcześniej celu i lubiącym dominować. Flegmatyk miał bardzo wolno reagować na zmieniające się okoliczności, nie wykazywać ani nadmiernego entuzjazmu ani oznak gniewu, był także bardzo wytrwały. Długo nosił w sobie pamięć o urazach, nie wpadając jednak w przygnębienie.

Melancholik miał smutne, refleksyjne usposobienie – rozpamiętywał przeszłość, był niewytrwały w działaniu. Często także negatywnie oceniał swoja przyszłość, łatwo go było zranić – długo pamiętał o doznanych urazach, był także twórczy i posiadał artystyczną duszę.

Tradycja odczytywania poszczególnych fenomenów życia psychicznego hrabiego Zygmunta przez pryzmat melancholii zakorzeniona była w jej starożytnym sposobie rozumienia. Sam Krasiński, określając się mianem melancholika, czerpał z tradycji zapoczątkowanej przez Hipokratesa, nawiązując do wielu aspektów starożytnego postrzegania zjawiska. Warto więc przybliżyć najważniejsze elementy konstytutywne starożytnego pojęcia melancholii, które kształtowały także jego nowożytną percepcję. Melancholikiem był człowiek z nadmiarem czarnej żółci, która mieszała się z krwią w niewłaściwej proporcji142. Jej obecność wpływała negatywnie zarówno na działanie ciała, wywołując wielorakie choroby „od bólu głowy przez problemy z brzuchem i wątrobą po trąd”143, jak i poprzez funkcjonalne w świadomości starożytnych znaczenie krwi, także dla płaszczyzny duchowej. Istotne znaczenie miała także temperatura owego płynu, odpowiadająca nie tylko za stan psychiczny melancholika, ale i za fakt jego „naznaczenia wielkością”144 – związek melancholii z

142Bieńczyk, powołując się na Ficino, mówi o prawidłowej relacji 2:8 – patrz M. Bieńczyk, Melancholia – o tych, co nigdy nie odnajdą straty, Warszawa 2012, s. 18.

143L. Fȕldényi, Melancholia, Warszawa 2011, s. 12.

144Ibidem, s. 15.

geniuszem, zaznaczony przez starożytnych, jest jednym z najtrwalszych kulturowo kontekstów wykorzystywania pojęcia. W starożytności też po raz pierwszy pojawił się trop charakterystyczny dla współczesnego rozumienia pojęcia – melancholik był wygnańcem, samotnikiem, nierozumianym przez ludzi, wędrującym bez poczucia celu i sensu własnej tułaczki. Jego realizacją była historia Bellerofonta z Koryntu, o którym wspominał Homer w Iliadzie. Fȕldényi zaznaczył tym samym kolejny istotny aspekt starożytnych wyobrażeń o melancholii – choroba miała charakter elitarny, dotykała wybranych i odpowiadała za ich alienację. Gdy zauważali u siebie objawy schorzenia, nabierali przekonania o własnej nadrzędności. Zniszczenie, klęska i cierpienie, których doświadczali stale melancholicy, miała także inny od codziennego wymiar – była wpisana w ich los, przeniknięta dogłębną refleksją, uświadomiona. Jak cierpienie Syzyfa w dokonanej przez Alberta Camus’a reinterpretacji mitu:

„Stąd płynie milcząca radość Syzyfa. Los jest jego własnością, kamień jego kamieniem”145. Melancholik stawał się więc „człowiekiem absurdalnym”, który przez zgłębienie swej udręki zamykał usta bogom. Dodatkowo posiadał także zdolności wieszczarskie – potrafił przewidywać przyszłość i „widział” znacznie więcej od zwykłych śmiertelników.

Hrabia Zygmunt niejednokrotnie skarżył się na dolegliwości związane z napływem

„czarnej krwi” do poszczególnych partii ciała, wykazując tym samym niemałą orientację w zagadnieniach etiologii schorzenia146 i nawiązując do potocznych, wywiedzionych z teorii Hipokratesa opinii na jego temat. W liście do Małachowskiego z 15.03.1842 czytamy o niemożności pisania spowodowanej tym, że „krew zaraz mózg szturmuje, a nerwy jak rozbójniki” [LSM, 15.03.1842, s. 55]. Krew uderzająca do mózgu nie jest tu życiodajną substancją – przeciwnie, ma znamiona diabelskie, zatruwa i uśmierca : „[…] od dni dwudziestu żyję w ciągłym ukropie, krew moja zamieniona w ołów roztopiony, ciężki, a w piekle gotowany zarazem” [LSM, 20.03.1846, s. 125–126]. Metodą kuracji melancholii, wynikającą bezpośrednio z przekonań na temat złej krwi zatruwającej organizm od wewnątrz, było więc jej „puszczanie”. W liście do Sołtana skarżył się wprawdzie hrabia Zygmunt, że „nie chce trucizna wypłynąć” [LAS, 28.01.1837, s. 145], jednak nie rezygnował ze stosowania tej terapii – do Lubomirskiego pisał: „znów krew potokiem ze mnie, strach jakem osłabiony” [LJL, 25.03.1843, s. 133]. Kuracja antymelancholijna hrabiego Zygmunta z czasem została poszerzona także o wdychanie eteru – jak czytamy w liście do Małachowskiego: „Zapewneś słyszał, że puściłem się na próbę eterową i najszczęśliwsze skutki mi z niej wyniknęły, to jest

145A. Camus, Mit Syzyfa, Eseje, Warszawa 1974, s. 197.

146Według Bieńczyka znał prace poświęcone melancholii autorstwa francuskiego lekarza Esquirola, który na początku XIX nadał jej nazwę „monomanii smutnej”, zob. M. Bieńczyk, Melancholia…, s. 19.

że nerwów moich stan się poprawił i melancholia zelżała” [LDM, 9.02.1847, s. 166]. Lektura późniejszych listów hrabiego Zygmunta pokazuje jednak, iż efekt zastosowanego leczenia był krótkotrwały – z czasem powróciły bowiem wszystkie wcześniejsze dolegliwości.

Krasiński realizował także melancholijny topos wygnańca, samotnika, który nigdzie nie może znaleźć sobie miejsca. Słowa Petrarki z listu do weneckiego doży Andrei Dandolo:

„Miotany jestem z miejsca na miejsce, nigdzie nie znajduje nadziei ani spokoju”147 nie tracą na aktualności, a ich sens równie przejmująco brzmi w listach romantycznego wieszcza:

I ja także jestem w pewnym rozumieniu wygnaniec bez losu i celu, i mnie zawarła się brama życia przed nosem. Samą nadzieją żyć trudno, za lekki to pokarm, ledwo za metę liczyć ją można. Żyje więc nicością najczęściej, ale nie bez goryczy, nie z przystaniem, bo chciałbym był nie być zupełnie niczym […] [LDS, 7.04.1835, s. 50].

Wędrówka hrabiego Zygmunta trwała właściwie przez większą część jego życia, wypełniając je w pełni płonną, jak się z czasem okazywało, nadzieją na poprawę stanu psycho-fizycznego. Nieustająca potrzeba ruchu popychała Krasińskiego do dalszych podróży, nie pozwalając mu nigdzie dłużej zagrzać miejsca. „Gdziem tylko przyszedł, stamtąd zaraz chciało mi się iść dalej i szedłem dalej, i nigdzie nie znalazłem pokoju!” [LDS, 14.07.1842, s. 431] – pisał w roku 1842 roku do swego przyjaciela, wyrażając tym samym tragizm swego położenia, które w opozycji do zmieniających się okoliczności zewnętrznych, pozostawało niezmiennie zanurzone w cierpieniu. Wielokrotnie skarżył się także na samotność, poczucie wyobcowania, którego doświadczał pomimo kontaktów z innymi ludźmi: „[…] i jestem zupełnie sam.

Samotność czasem jest jak robak, jak wyrzut sumienia” [LDS, 14.08.1839, s. 290], „Jestem sam, okropnie sam” [LJL, 6.01.1840, s. 55]. Utrata wiary, samotność rodząca rozpacz i zwątpienie, stają się tłem dla wszechogarniającej nudy i poczucia bezsensu, typowych dla romantycznego postrzegania pojęcia: „Zresztą takiem głęboko i ostatecznie znudzony sobą samym i ciążącą atmosferą, wszędzie gdzie tylko być mogę, że mi prawie wszystko jedno, co robić będę i gdzie będę” [LAS, 15.06.1837, s. 187]. Nieustająca podróż, w którą wpisane są losy hrabiego Zygmunta, to też próba wyrwania się poza granicę nudy, mająca znamiona walki o przetrwanie i ambicje pobudzenia nadwątlonych sił witalnych. Marazm, jaki wkrada się w codzienność autora Irydiona, dotkliwie odciska się bowiem na jego twórczości, przynosząc poczucie niemocy i pozbawiając go sił:

147Cyt. za: L. Fóldeneyi, op.cit., s. 75.

Tęsknota ciągła, ciągła chęć a niemoc, niepodobieństwo działania, niepodobieństwo dopełnienia czynu – to umarłych stan; stąd błędny smutek, rzewna żałość, ciągłe rozpamiętywanie i ciągła nadzieja, wszystko, co dusza czuć i myśleć może, ale nic z tego, co żywy Duch jeden wykonać zdolen [LSM, 3.02.1846, s. 92].

Krasiński-melancholik to także Krasiński-wieszcz, obdarzony zdolnościami przewidywania przeszłości, odpowiadającymi starożytnemu obrazowi melancholii. „Czarna żółć jak lustro przyszłości, jak rękojmia zdolności przewidywania, jest odwiecznym toposem melancholii, począwszy od Arystotelesowskiego traktatu De Divinatione somnium”148 – pisze Marek Bieńczyk, włączając równocześnie Krasińskiego w poczet wybitnych melancholików o zdolnościach profetycznych. Wizje hrabiego Zygmunta obejmują swym zasięgiem zarówno osobiste doświadczenie, jak i pesymistyczne proroctwa uogólnione na ojczyznę i świat:

„Wszystko coraz gorzej na tym świecie, przyszłość za bajocca nigdzie, Polska wszędzie w łeb bierze […], wszystko się starzeje, błaźni, psuje” [LAS, 25.01.1836, s. 86], jak czytamy w liście do Sołtana, czy „Polska jest to wieża Babel zdruzgotana gromem, której budowniczy rozbiegli się po świecie, ale już siebie nie zdołają zrozumieć, każdy co innego plecie […], a w rzeczy samej o Polszcze nikt już nie wspomina” [LAS, 5.08.1836, s. 102] z innego listu.

Powoływanie się na podpowiedzi intuicji i opisywanie własnych przeczuć na kartach korespondencji mogą świadczyć o chęci wykreowania własnego wizerunku w określony sposób. Dzięki temu jego samotność i poczucie wyobcowania zyskują całkowicie nowy wymiar – powiązane z elitarną wiedzą wieszczarską mają bowiem wartość nobilitującą. Podobną funkcję może pełnić w biografii autora Nie-Boskiej sama choroba – związek melancholii z geniuszem, zarysowany już w starożytności, nie może być obojętny ambitnemu twórcy, który nie ucieka od autodiagnozy zmierzającej w tym właśnie kierunku, sam niejednokrotnie określając się mianem melancholika.149