• Nie Znaleziono Wyników

W dniu 20. lutego 1909 o d było się walne zgromadzenie T owarzystwa lekarzy kolejowych zachodniej Galicyi przy nader licznym udziale cz ło n k ó w ; zaledwie kilku z pow o d u ważnych przeszkód nie było obecnych. Prezes Towarzystwa dr. J a b ł o ń ­ s k i , zagajać zgromadzenie, powitał obecnych kolegów i w g o ­ rących słowach zwrócił się do obecnego na zgrom adzeniu p r e ­ zesa towarzystwa lekarzy kolejowych austryackich dra B e r g ­ m a n n a z Wiednia, którego pow itano burzą oklasków i z a p r o ­ sił do wygłoszenia spraw ozdania z dotychczasowej działalności Towarzystwa. Prezes dr. Bergmann, który od 2 lat wraz z cen­

tralnym Wydziałem walczy o polepszenie naszego bytu, m ógł nareszcie poszczycić się już osiągniętym rezultatem co do k ik u najważniejszych postulatów, a mianowicie: Z dniem 1. kwietnia 1909 wchodzi w życie nowy klucz do obliczania h o n o ra ry ó w le­

karskich, wedle którego podw yższoną zostaje jednostka w yna­

grodzenia za każdego członka kasy chorych, której wysokość zależną będzie także i od rozległości przestrzeni przydzielonej da­

nem u lekarzowi a i stosunki komunikacyi również zostaną uwzględnione. Jednostka wynagrodzenia wynosić będzie od 4— 9 koron. Na cel ten przyznało ministerstwo kol. o k o ł o 250.000 k o ro n rocznie dla wszystkich lekarzy w Austryi. Drugim ważnym rezultatem usilnych starań Wydziału jest ubezpieczenie na starość lekarzy kolejowych nieurzędników tj. tych, których p o b o ry są mniejsze, aniżeli 1.600 koron. L e i a r z e ci, jeśli wynagrodzenie ich wynosi najmniej 600 k o ro n rocznie, m ogą za m a łą o p ła tą (4% ) należeć do funduszu pensyjnego, istniejącego dla urzędni­

ków kolejowych. Trzecim wreszcie, również uzyskanym postulatem jest ulga w jeździe na liniach kolei państw, dla lekarzy kol.

(i ich rodzin), którzy nie mają charakteru urzędników. Prezes dr.

Bergm ann zaincyował nad tymi tematami dyskusyę, która przybrała bardzo szerokie rozmiary i w której brali udział b ar­

dzo liczni koledzy. Odpowiedzi i wyjaśnień udzielał, o ile doty­

czy specyalnych sto su n k ó w służbowych w okręgu krak. Dyr.

koi., konsulent sanitarny dr. Jabłoński lub prezes Towarzystwa lek. kol. austr. dr. Bergm ann. Następnie przedstawił dr. Berg­

m ann szereg w niosków, które w najbliższej przyszłości zrealizo­

wane być muszą, a są on e następ u ją ce: a) statut dla lekarzy urzędników, b) specyalne wynagrodzenie za wizyty lekarskie w nocy, ć) podwyższenie pauszalu na lekarstwa (dotyczy lekarzy, którzy utrzymują własne d o m o w e apteki), d) wynagrodzenie dla tych lekarzy, którzy, nie mając specyalnie urządzonych przez Dy- rekcye kol. pokoi ordynacyjnych, używają na ten cel własnych ubikacyi, e) wynagrodzenie specyalne za badanie now ow stępują- cych do kolei, f ) dyrektywy dla Dyrekcyi kol. przy rozpisywaniu przez nie konkursu na nowe posady lekarzy kolejowych. Prezes

Przepisy, obowiązujące w walce z cholerą w obrębie pań dr. Bergmann wzywa wszystkich kolegów do jak najliczniejszego przystępywania do towarzystwa, gdyż tylko w spólnem i siłami wywalczyć m ożem y te i inne. słusznie należne, postulaty — p o ­ czerń dr. Jabłoński za m kną ł posiedzenie.

Imieniem wszystkich obecnych podziękow ał kol. dr. Czerny w gorących słowach prezesowi dr. Bergmanowi i centralnemu Wydziałowi za ich trudy i w przemówieniu zaznaczył owoce, które przy krótkiem s to s u n k o w o istnieniu naszego towarzystwa osiągnęliśmy, a to tylko dzięki zasadzie „viribus unitis" i dał wyraz nadziei na przyszłość, w którą o tyle spokojniej m ożem y spoglądać, że m am y nader życzliwych i wieice sprzyjających n a ­ szemu Towarzystwu ludzi na stanowiskach naczelnych w mini sterstwie kolejowem.

D r. A n to n i Jabłoński, D r. C zerny-Szw arzenberg Edward,

prezes. sekretarz.

W sprawie organizacyi lekarzy.

W num erze pierwszym „Wzajemnej P o m o c y 11 zamieścił k o ­ lega W ątorek artykuł pod napisem „Ile kosztować będzie o rg a ­ nizacya lekarzy galicyjskich i co za to mieć będziemy?11 J a k k o l­

wiek nie zgadzam się wcale z wywodami tego artykułu, to je­

dnak uważam publiczną dyskusyę nad tym tem atem za niezmier­

nie potrzebną i dlatego, korzystając z uprzejmości redakcyi „G łosu Lekarzy", pragnę ogłosić kilka swoich uwag w kwestyi ze wszech miar ważnej. Zdaje mi się, że nie m a dwóch zdań co do tego, czy organizacya lekarzy wogóle jest potrzebną. Świadczy o tem już sam fakt, że we wszystkich krajach E u ropy a nawet w o s p a ­ łej Galicyi ruch organizacyjny między lekarzami coraz szersze zatacza kręgi i że z różnych stron wyłaniają się coraz to nowe projekta dla połączenia lekarzy w zorganizow aną całość.

Jeszcze przed kilku laty sp o ry zastęp lekarzy twierdził, że wolna organizacya nie jest potrzebną, bo o b ro n ą naszych inte­

resów zawodowych zajm ują się ciała oficyalne tj. Izby lekarskie.

Tymczasem rzeczywistość niedwuznacznie zadała kłam temu z a ­ patrywaniu. W ostatnich tygodniach ta nieubłagana rzeczywistość dow iodła niejako oficyalnie tego, o czem leKarze już daw no wiedzą, że I z b y l e k a r s k i e t a k i e , j a k i e o b e c n i e p o ­ s i a d a m y , w c a l e n i e m o g ą n a s s k u t e cz n i e b r o n i ć . Mam na myśli zatarg kolegi E. z K rakow a z dyrekcyą kolei p ó ł ­ nocnej. Izba w tej sprawie poczyniła wszystkie kroki, do któ ­ rych na mocy ustawy była upraw nioną, a m im o to wyszła ze wstydem z całej afery i m usiała nasłuchać się od kolegów ta kich zarzutów, jakich żadne pow ażne ciało reprezentacyjne nigdy jeszcze nie przyjęło. — A dlaczego Izby lekarskie nigdy nie m ogą dość skutecznie bronić interesów lekarzy? Bo w iadom o w szystkim , ż e l e k a r z e s a m i n i e b r o n i ą p o w a g i I z b , że należą do tych Izb tylko z musu, że utyskują na brak egze­

kutywy Izb i na wysokie w stosunku d o świadczeń wkładki. — Cóż jednak zrobić, ażeby raz położyć koniec tem u nieszczęsnemu stanowi ? Chyba każdy zgodzi się na to, że jedyną drogą z b a ­ wienia nas od tych już w zarodku przeznaczonych li tylko na wegetowanie reprezentacyi stanu lekarskiego — będzie solidarne staranie się albo o g runtow ną zm ianę ustawy o Izbach lekarskich albo też o zupełne zniesienie Izb, a zastąpienie ich czemś dla nas pożyteczniejszem. Pierwsza droga jest zapew ne krótszą, druga radykalniejszą. Ale d o rozpoczęcia jakiejś akcyi w tym kierunku z nadzieją pow odzenia p o t r z e b a w p i e r w s z y m bierano tym chorym nadzieję wyzdrowienia, którą mieli, poddając

się leczeniu przez z n a c h o r ó w ? P o miastach większych przestrze­

gają ściśle przepisów sanitarnych, niszczą nieświeżą rybę a z a ­ razem karzą handlarzy, sprzedających taki towar. O tó ż jednem u z naczelników okręgu kamczackiego, P opow ow i, była znaną ow a reguła sanitarna i chciał ją zastosow ać na Kamczatce, zabronił więc używania „kisłej ryby" czyli ryby gniłej, przechowywanej

>po jamach. Oczywista rzecz, że tego rozkazu nikt nie słuchał, bo ludzie w czasie głodu, a głód bywał prawie corocznym g o ­ ściem na Kamczatce, karmić się muszą tem, co m ają u siebie.

Gdyby P o p ó w m ógł dać cierpiącym głód Kamczadalom zdrowy pokarm , miałby wtedy p ra w o wzbraniać używania ryby gniłej, ale ponieważ tego uczynić nie m ógł, więc jego rozkazy były bez wszelkiego skutku, bo p o m im o groźby kary jedli wszyscy rybę gniłą.

Tak s am o rzecz się m a i z zakazem używania cynobru ł sublimatu.

A teraz parę słó w o szpitalach. Panowie lekarze po przy­

byciu na Kamczatkę zajęli się gwałtownie ściąganiem chorych do szpitalów a znalazłszy we wsi chorego, czy chorą, kazano bez wszelkich względów wieźć ich, niekiedy o kilkaset wiorst do szpitala, co trw ało kilka tygodni przy zawiejach. P o d ró ż odby­

w ała sią głównie zimą, niekiedy p o najcięższych drogach i przy największych mrozach, do tego o dryw a no jedyną niekiedy g o ­ spodynię w chacie. Ten gwałt dokonyw any tak przestraszył lu­

dzi, że na w iadom ość o przyjeździe lekarza ukryw ano chorych, a lb o ich w yw ożono za wieś do czasu przejazdu lekarza.

Już za czasu, gdym objeżdżał wsie, m iałem p o d obny wy­

padek : przyjechawszy niespodziewanie do namiotu koczow ni­

czych Korjaków. spostrzegłem wymykającego się kulejącego Korjaka. Domyślając się, że to jest chory, chcący się ukryć przedem ną, oświadczyłem natychmiast gospodarzow i jurty, że ja nie zabieram chorych do szpitalu, że leczę po .d o m a c h , jurtach i namiotach, co też potwierdzili „kajurzy", czyli woźnicy moi. D o p iero po tem zapewnieniu zjawił się chory z ogrom nerni ranami na nodze, dał się obejrzeć i przyrzekł wykonywać s k ru ­ pulatnie przepisany s p o s ó b leczenia. Jeżeli leczenie moje nie p o ­ może, pozwoliłem m u udać się do jednego z osiadłych K o rja­

ków, który zajm ował się leczeniem cynobrem i dekoktem z sar- sapariii, jak tam nazywają „D oraguj k o re ń ", czyli drogi k o rz e ń , bo za niego d rogo biorą kupcy i felczery. D ałem sam g o s p o d a ­ rzowi p ó ł funta sarsaparili. Tem zachowaniem się m ojem p o ­ zyskałem zupełną ufność Korjaków. Opowiadali mi o cudow nych skutkach leczenia. Niestety m usiałem dowiadywać się o o p o w ia ­ daniu przez tłóm acza, a ten znow u nie dobrze znał język ro s y j­

ski, to też niewiele co w tej kwestyi leczenia zrozum ieć w ów czas zdołałem .

Wszędzie, gdzie m ogłem , rozpytyw ałem się o tych ludowych spo so b ac h leczenia, zapisywałem o p o w iada nia i treść tego, o czem się dowiedziałem, spisuję poniżej.

(D o k . nast.)

r z ą d z i e s o l i d a r n o ś c i . Tej niestety u nas lekarzy nie ma n aw et w tym wypadku, gdy rozchodzi się o najogólniejsze inte­

re s y stanu lekarskiego. P o w i e d z m y s o b i e r a z o t w a r c i e p r a w d ą : l e k a r z e p r z e z s w o j e z a c h o w a n i e s i ę d a j ą d o w ó d , ż e n i e z a s ł u g u j ą n a w i ę k s z e p o w a ­ ż a n i e , n i ż i m d o t ą d w s z y s c y o k a z u j ą , ż e n i e d o r o ­ ś l i p o d w z g l ę d e m r o z u m u p o l i t y c z n e g o n a w e t n a j n i ż e j u k w a li f i k o w a n y c h w y r o b n i k ó w, b o w s z y s t ­ k i e s t a n y w i e d z ą o b e c n i e , ż e t y l k o d r o g ą o r g a n i ­ z a c y i m o g ą d l a s i e b i e c o ś z d o b y ć , a j e d y n i e 1 e- k a r z e n i e c h c ą s i ę o c k n ą ć .

Jeden kolega za dow olony jest, gdy zarobi kilkanaście k o ­ ron dziennie, chow a je starannie i nie troszczy się wcale o re­

sztę swoich towarzyszy zaw odow ych. Drugi, przygnębiony n iedo­

statkiem, m achnął ręką z desperacyą i kategorycznie oświadcza, że „to wszystko nic nie p o m o ż e " . Trzeci — m ajątkow o dobrze sytuow any — z góry spogląda na usiłowania chętnych do pracy organizacyjnej i powiada „co mnie to wszystko o b ch o d z i1*.

A ci, którzy widzą, że się źle dzieje, wymyślają coraz to now e projekta zaradcze, ale z n o w u w t e n c h a r a k t e r y s t y ­ c z n y d l a l e k a r z y s p o s ó b : k a ż d y d z i a ł a n a w ł a - s n ą r ę k ę i d 1 a u s i ł o w a ń i n n y c h m a t y l k o s ł o w a s u r o w e j k r y t y k i .

Gorzkie ow o c e tego chodzenia luzem wyrastają, jak grzyby po deszczu : W ynagrodzenie za czynności lekarskie coraz bardziej się obniża, kasy chorych wydalają swoich lekarzy bez pow odu, bo wiedzą dobrze, że każdej chwili znajdą innych, ciała u staw o ­ dawcze uchwalają kosztem lekarzy coraz to now e ulgi dla wszyst­

kich warstw ludności (vide ustawę o kasach m ajsters k ich , o ogól- nem ubezpieczeniu i t. d.) a my narzekam y i nic nie p o d e jm u ­ jem y dla własnej obrony.

Zacytuję tu jeden przykład z ostatnich dni, który doskonale ilustruje, jak m ożna postępow a ć z le k a r z e m : Organizacya lekarzy śląskich zażądała od prezydyum związku organizacyi lekarskich w Austryi rozstrzygnięcia, czy należy utrzymać bojkot, zawieszony nad posad ą lekarza gm innego i kasy chorych w Piotrowicach (Śląsk austryacki), czy też znieść ten bojk o t na żądanie władzy krajowej śląskiej, która w razie utrzymania bojkotu grozi rozwią­

za niem organizacyi lekarzy śląskich. P o wysłuchaniu tej organi­

zacyi i kolegi Kłuszyńskiego, w ydalonego z pom ienionej posady, prezydyum Związku państw o w e g o jednogłośnie uchwaliło:

1. Zakładanie przez d-ra Kłuszyńskiego socyalno-dem okra- tycznych s p ó łe k spożywczych w Piotrowicach i w okolicy nie m a nic w spólnego z jego czynnościami lekarskiemi.

2. Okoliczność, że dr. Kłuszyński i jego żo n a uprawiali w Piotrowicach i okolicy p ro p a g an d ę sycyalistyczną, jest ich przez ustawy zasadnicze zagw arantow anem praw em obywatelskiem i wcale niema związku z zaw odem lekarskim dra K.

3. Wszystkie, czynione drowi K. zarzuty co do jego czyn­

ności lekarskich, są częścią zupełnie nieuzasadnione, częścią zaś niedowiedzione i p o ch o d z ą głów nie jużto z laickiego krytyko­

wania czynności lekarskich, jużteż z w idocznego usiłowania, aby dra K. za każdą cenę wyprzeć z jego posady.

4. Zarzuty, czynione w prasie przez dra K. poszczególnym o s o b o m , p o ch o d z ą z czasu po wypowiedzeniu mu posady, z czasu walki dra K- o jego prawa, są zatem co do daty późniejsze od wypowiedzenia i m uszą być w yłączone przy ocenianiu p o w o d ó w wypowiedzenia.

5. Z aktów n a b rało prezydyum Związku państw ow ego prze­

konania, że wydalenie dra K. z zajm owanych przez niego p osad nastąpiło jedynie z p o w o d ó w czysto politycznych i osobistych, zaczem b o j k o t o w a n i e t y c h p o s a d p r z e z o r g a n i z a c y ę l e k a r z y ś l ą s k i c h b y ł o z u p e ł n i e u z a s a d n i o n e m .

6. P o n i e w a ż d o t ą d s t a n f a k t y c z n y s i ę n i e z m i e ­ n i ł , n i e m a p o w o d u d o z n i e s i e n i a b o j k o t u .

O r g a n i z a c y a l e k a r z y ś l ą s k i c h p o d d a ł a s i ę t e j u c h w a l e , a z w i ą z e k p a ń s t w o w y o t r z y m a ł w k i l k a d n i p ó ź n i e j u w i a d o m i e n i e , ż e r z ą d k r a j o w y ś l ą s k i r o z ­ w i ą z a ł o r g a n i z a c y ę l e k a r z y ś l ą s k i c h .

Czy m oże w obec stowarzysszenia robotniczego śm iałaby władza tak postąpić ? Sapienti sat.

A teraz kilka słów w odpowiedzi koledze Wątorkowi. — S zanow ny Kolega żąda, ażeby utworzyć organizacyę, obejm ującą wszystkich lekarzy.

Czyż krajowy Związek lakarzy zmierza do czego in n e g o ? Zdaniem kol. W ątorka organizacya nie pow inna kosztować ani centa.

Jak to być może, nie rozum iem !

1 m ojem zdaniem, i zdaniem og ro m n ej większości Wydziału Związku krajow ego, dotychczasowa wkładka jest stan o w c zo za w ysoką i p o w i n n a b y ć o b n i ż o n ą d o 1 2 K. r o c z n i e , c o z a p e w n e n a s t ą p i w n a j b 1 i ż s z y c h t y g o d n i a c h n a m a j ą c y m s i ę o d b y ć Z j e ź d z i e d e l e g a t ó w Z w i ą z k u . Taka jednak w kładka jest już minim alną bo z niej trzeba będzie o p ł a ­ cać część do Związku państw ow ego, część odłożyć na czarną godzinę, zapłacić lokal dla towarzystwa i wydatki administracyjne, a w r e s z c i e m o ż e z ł o ż y ć o d k a ż d e g o c z ł o n k a p e w n ą

k w o t ę d o T o w a r z y s t w a 1 e k a r z y g a l i c y j s k i c h , z k t ó - r e m o b e c n i e u k ł a d a s i ę z w i ą z e k w k w e s t y i o d s t ą ­ p i e n i a w s z y s t k i c h a g e n d f i l a n t r o p i j n y c h T o w a r z y ­ s t w u l e k a r z y g a l i c y j s k i c h .

Kol. W ątorek nazywa deklaracyę przystąpienia do Związku

„cyrografem ".

Zm ieńm y tę ironiczną nazwę na „zobowiązanie**, a straci on a wszelki u ro k dla przeciwników obecnego Związku. W iem y wszyscy o tem dobrze, że p i ę t ą A c h i l l e s o w ą I z b l e k a r s k i c h j e s t b r a k e g z e k u t y w y .

P o n i e w a ż u s t a wy o I z b a c h n i e z m i e n i m y d z i ś na j u t r o , a e g z e k u t y w ę p o s i a d a ć m u s i m y , p r z e t o ż ą d a Z w i ą z e k o d s w o i c h c z ł o n k ó w b e z w a r u n k o ­ w e j s o l i d a r n o ś c i p o d k a r ą k o n w e n c y o n a 1 n ą 2000 K.

Zarzut kol. Wątorka, że obecny statut Związku naśladuje Niemców (horribile dictu), chyba nie m a pretensyi do aktualności.

M o j e m z d a n i e m p o w i n n i ś m y n a ś l a d o w a ć n a w e t N i e m c ó w , j e ż e l i t o d l a n a s o k a ż e s i ę k o ­ r z y s t n e m.

Zresztą na najbliższym Zjeździe delegatów p r z e d ł o ż y W y d z i a ł Z w i ą z k u p r o j e k t z m i a n y s t a t u t u , d o s t o ­ s o w a n y d o p o t r z e b l e k a r z y w G a l i c y i .

Dyskusya nad form ą organizacyi nie popchnie spraw y n a ­ szej naprzód. N i e c h a j w s z y s c y l e k a r z e p r z y s t ą p i ą d o Z w i ą z k u , n i e c h a j z o b o w i ą ż ą s i ę d o s o l i d a r n o ś c i , a z p e w n o ś c i ą a n i I z b l e k a r s k i c h , a n i t o w a r z y s t w f i l a n t r o p i j n y c h n i e b ę d z i e m y p o t r z e b o w a l i w t e j m i e r z e , j a k t o n i e s t e t y d z i ś s i ę d z i e j e . A kol. W ą to ­ rek, który z pew nością m a o g ro m n ą ilość dob ej woli, niechaj innym świeci jak o przykład. D r. Weinsberg.

* *

*

Jakkolwiek jestem zwolennikiem wolnej organizacyi lekarzy, na sp o s ó b argum entow ania dra Weinsberga b e z w a ru n k o w o z g o ­ dzić się nie m ogę i uważam taką m etodę agitacyi z a szkodliwą dla stanu lekarskiego i dla samej idei organizacyi.

Gdyby zadaniem organizacyi „Związków krajowych" m iało być „rozpoczęcie jakiejś akcyi w tym kierunku", aby zupełnie znieść Izby lekarskie, należałoby bronić się przeciw tego rodzaju zapędom , gdyż wbrew twierdzeniu dra Weinsberga I z b y l e k a r ­ s k i e o k a z a ł y s i ę w p r a k t y c e i n s t y t u c y ą w i e l c e p o ż y t e - c z n ą, podczas gdy pożytek „Związków krajowych" dotychczas tylko teoretycznie bywa wykazywany. Śmiem twierdzić, że np.

Izba lekarska wschodnio-galicyjska więcej przynosi korzyści dla poszczególnych lekarzy i dla o g ó łu lekarskiego w ciągu jednego roku, niż organizacya wolna dotąd w ciągu kilku lat istnienia zdziałać zdołała. Izba lekarska wschodnio-galicyjska cieszy się też uznaniem i zaufaniem ogó łu kolegów, do niej przynależnych i b ezw arunkow o nie jest zgodnem z prawdą, jakoby ci lekarze nie bronili powagi Izby, przynależeli d o Izby tylko z m usu, uty­

skiwali na brak egzekutywy lub na wysokie wkładki w stosunku do świadczeń. Nie tru d n o byłoby wykazać to faktami, k tóre zresztą są u nas powszechnie znane a utyskiwania kol. Weinsberga na rzekom y „nieszczęsny stan" i na „wegetowanie Izb" jest zgoła bezpodstawne, o ile chodzi o Izbę w schodnio galicyjską. W okręgu tej Izby są już bardzo liczni lekarze, którzy m ają do zawdzięcze­

nia Izbie wywalczenie znacznej p o pra w y bytu lub o b r o n ę wobec niesprawiedliwych ataków, szykan lub prześladow ań bez względu na to, skąd o n e pochodzą, Izba nasza zebrała dotąd kapitał 50,000 kor. dla celów zapom ogow ych, rozdziela rocznie o k o ło 4000 kor. z a p o m ó g dla wdów, sierót i podupadłych lekarzy, stw orzyła Kasę chorych lekarzy, oddającą pow ażne usługi, biuro informacyjne o wolnych posadach, wyjednała sobie głos przy wymiarze p o d atk ó w dla lekarzy, pośiedniczy w licznych sporach między stro n ą a lekarzem o h o n o ra ry u m , zabiera g ło s w wielu spraw ach ogólno-Iekarskich, daje często inicyatywę w tych s p r a ­ wach, nie bez skutku czyni przedstawienia u Władz, w Sejmie, w parlamencie. Izba nasza zyskała pow agę i uznanie nie tylko wśród lekarzy, ale i w szerszych kołach społeczeństwach, liczą się z jej opinią zarządy Kas chorych, sądy, władze autonom iczne i rządowe, nawet Sejm przychylił się p o części do jej przedsta­

wień np. w sprawie em erytury lekarzy okręgow ych.

W sp o m in am o Izbie lwowskiej, bo jej działalność znam naj­

dokładniej, ale utrzymuję bez wahania, że i inne Izby lekarskie, a w szczególności także Izba zachodnio galicyjska, dok o n ały w ciągu swego istnienia wielkiej i błogiej dla lekarzy pracy.

Jeżeli Izba nie zd o ła zsolidaryzować o g ó łu kolegów, jeśli w poszczególnych wypadkach jednostki nieetyczne wyłam ują się z p o d karności, toć przecież tem u i wolna organizacya nie z a p o ­ biegnie a nawet świetnie zorganizow any „Związek lipski" musi ustawicznie walczyć z takimi wrogami dom ow ym i i z pew nością galicyjski Związek krajow y nie będzie p o d tym względem szczę­

śliwszym.

A dalej, czyż Związek krajowy nie jest również Ograniczo­

nym w środkach d ziałania? Świeżo zaszły fakt rozwiązania przez władzę śląskiego Związku krajow ego dowodzi, że w razie śmiel­

szych wystąpień nie tylko Izby, lecz i wolna organizacya liczyć się musi z ewentualnością rozwiązania.

Nic nie przem awia za tern, że wolna organizacya zdo ła zje­

dnoczyć choćby taki zastęp lekarzy, jaki do Izb przynależy w sku­

tek przymusu ustaw ow ego a jeśli wolna organizacya nie obejmie tak licznych szeregów, działalność jej będzie zgoła bezskuteczną poza zakresem humanitarnych świadczeń.

Egzekutywa Związku także nie będzie większą, niż egzeku­

tywa Izb, m oże się bowiem opierać jedynie i wyłącznie na poczuciu solidarności u lekarzy, a groza jakiegoś p e n a l e w wysokości 2,000 kor. jest śm ieszną fikcyą. S am o nakłanianie do h o n o r o ­ w e g o zobow iązania się zapłacenia tak wysokiej grzywny jest niewłaściwem, albowiem lekarz prawdziwie h o n o ro w y nie p o d p i­

sze deklaracyi, jeśli nie m a faktycznie takiej sum y do dyspozycyi, a m a ło jest lekarzy, którzyby na p o d obny cel mogli 2,000 kor.

ofiarować. P odpisyw anie zobow iązań „h o n o ro w y c h " , o których się wie z góry, że są niewykonalnemi, uwłacza obu stronom , jest w p ro st n ieh o n o ro w em według m ego zdania. A p o w tć r e czyż lekarz, który zdolny jest złam ać solidarność, zapłaci fakty­

cznie to penale i czy Związek będzie m ógł je wyegzekwow ać?

W razie p o d o b n j konieczności nawet w drodze procesu trudno byłoby zasądzenie osiągnąć a i w takim razie egzekwowanie jest niemożliwem, gdy okaże się, że niema czego zająć pod egze- kucyę.

W ogóle u nas wolna organizacya (S a m o p o m o c ) okaz ała się dotąd poniekąd żyw otną tylko w zakresie hum anitarnym , a jeśli obecnie Zarząd Związku tę gałąź chce od pnia odłączyć i przeszczepić na To w. lekarzy galic., przewidywaćby trzeba wy­

schnięcie i pnia organizacyi. Przea takim krokiem poważnie prz e­

strzegam.

Co do wkładek zaś, to jeśli liczymy na solidarność, jako jedyną podstaw ę działania, fundusze są środkiem podrzędnym i w kładka p ow inna być niską, aby była dla wszystkich dostępną.

Według m ego zdania 6 kor. wystarczy.

Nie jestem również zachwyconym naśladow aniem szablonu organizacyi niemieckich i sądzę, że w Galicyi należy się organi­

zow ać zupełnie samodzielnie, w chodząc w łączność z organiza- cyą państw ow ą tylko w sprawach ważnych od wypadku do wy­

padku.

Uważam za błąd centralizowanie różnych grup galicyjskich lekarzy w Wiedniu i popieranie coraz nowych o rg a n ó w central­

nych niemieckich, gdy przeciwnie należałoby dążyć do tworzenia własnych, krajowych organów . Galicya jest krajem dostatecznie wielkim i ludnym i m a dość lekarzy, aby żyć życiem własnem nawet na polu interesów zawodowych, które zresztą przedsta­

wiają wiele terytoryalnych odrębności.

W ypowiadając powyższe uwagi, zaznaczam, że są on e m o ­ imi osobistymi poglądami, a nie opinią redakcyi naszego pisma.

Bardzo często jednak zapytują mię koledzy o zdanie w sprawie organizacyi, a poniew aż uważam, że na ten tem at dyskusya p u ­ bliczna jest w skazaną, rzuciłem tych kilka kom entarzy do arty­

kułu d-ra Weinsberga, przypuszczając, że m oże dadzą o n e po- c hop do szerszej debaty, w której i ja g ło s sobie jeszcze za­

strzegam. D r. Szczepan M ikołajski.

SPRAWOZDANIA

Z C Z Y N N O Ś C I IZ B L E K A R S K IC H G A L IC Y J S K IC H . I Z B A L E K A l i S K A W S C H O D N I O - G A L I C Y J S K A . IV. Posiedzenie W ydziału Izby w schodnio-galicyjskiej w dniu

9. lutego 1909.

O b e c n i : prezydent dr. F e s t e n b u r g, członkow ie W y ­ działu : dr. K o h l b e r g e r , dr. K w i a t k i e w i c z, dr. M i k o ­ ł a j s k i , dr. P a p e e, dr. S t a r z e w s k i .

N ieobecność usprawiedliwił dr. Pelczar.

1. P ro t o k ó ł z ostatniego posiedzania odczytano i przyjęto.

2. D ra Pol. uchw alono wezwać listem poleconym do sta­

wienia się w Izbie celem przesłuchania.

3. Uchwalono wezwać lekarzy drohobyckiej kasy chorych d o pisem nego oświadczenia się, jak załatwili spraw ę z zarządem tej kasy i czy poszli za wezwaniem Izby do wypowiedzenia swych posad.

4. Uchw alono zw ołanie posiedzenia pełnej Izby w pier- wsęych dniach m arca br., pozostaw iając oznaczenie dnia prezy­

dentowi.

5. Uchwalono wezwać kolegów, zalegających z wkładkam i d o Izby, d o zapłaty zaległości w terminie ośm iodniow ym .

6. Z pow o d u zapytania dra Hendrychowskiego w Bołszow- cach, czy m oże dochodzić swoich pretensyi, powstałych w sku­

tek ustąpienia z posady lekarza o k rę gow ego w Uścieczku, ro z ­ patryw ano p o d a n e przez niego okoliczności, w jakich do ustą­

pienia tego widział się zniew olonym i uchw alono zasięgnąć

w tej sprawie informacyi u szefa depa rtam entu sanitarnego Wy­

działu krajow ego, poczem zawiadomić dra H endrychowskiego, 0 ile będzie m ógł dochodzić swoich słusznych pretensyi.

7. O św iadc zono się za udzieleniem koncesyi na aptekę d o ­ m o w ą drowi Emilowi Gładyszewskiem u w Kupczyńcach.

8. W sprawie pisma Jan a Bochnika, m echanika przy tutej­

szym uniwersytecie przeciw dr. K. uchw alono, p o wysłuchaniu informacyi, uzyskanej od senatu akadem ickiego co do osoby pi­

szącego, przyjąć jego p o n o w n e pism o jako przeproszenie.

9. W spraw ie tytułów, używanych przez lekarzy, odczytano pism o Izby tyrolskiej i o d d a n o spra w ę do referatu drowi Papee.

10. Na pism o Administracyi p o d atków w sprawie o p ła t od chorych, pobieranych w uniwersyteckiem am bulatoryum denty- stycznem, uchw alono wezwać kierow nika doc. dra G o ń k ę do

10. Na pism o Administracyi p o d atków w sprawie o p ła t od chorych, pobieranych w uniwersyteckiem am bulatoryum denty- stycznem, uchw alono wezwać kierow nika doc. dra G o ń k ę do