• Nie Znaleziono Wyników

Warunki wstępne ścieżki wadżrajany

W dokumencie TRUCIZNA JEST LEKARSTWEM (Stron 136-148)

Wielu poetów, muzyków, artystów i nieuniknionych głupców, którzy uciekli przed poborem do Wietnamu i ze swoich kapitali-stycznych ojczyzn, by podążać hipisowskim szlakiem do Indii, było zmotywowanych pragnieniem odkrycia alternatywnego spo-sobu życia i nirwany. Ale co rozumieli przez nirwanę?

Motywacja

Mieszkający w jaskini birmański mnich, który poświęca swoje życie praktyce wipaśjany, szuka zupełnie innego rodzaju nirwany niż hipis z Byron Bay. Zastanawiam się, jak zareagowaliby ci ko-chający pokój hipisi, gdyby birmański mnich im powiedział, że ich jedyną motywacją do praktykowania Dharmy powinno być roz-montowanie własnego „ja”, aby ujawnić prawdę, że jaźń nie ist-nieje. Jeśli nie ma jaźni, kto szukałby nirwany? Kto osiągnąłby nir-wanę? Jeśli idea jaźni jest iluzją, to iluzją musi być również pra-gnienie osiągnięcia nirwany. Jak czuliby się hipisi, gdyby im po-wiedziano, że nie ma kogo motywować i nie ma nic do zrobienia?

Że ich motywacją powinien być brak jakiejkolwiek motywacji? Jak by zareagowali?

Byłoby idealnie, gdybyś jako praktykujący buddysta już zaak-ceptował, przynajmniej do pewnego stopnia, że iluzoryczny świat jest pełen wad. Prawdopodobnie teraz odczuwasz silne pragnienie, by uwolnić się od wszelkich złudzeń i osiągnąć stan, w którym nie ma dualistycznych różnic. To właśnie motywuje cię do poszukiwa-nia właściwej ścieżki i właściwego przewodnika – guru, mistrza.

W rzeczywistości to powinno motywować nas wszystkich do po-dążania za guru, ale często tak nie jest.

Większość ludów himalajskich, zwłaszcza Tybetańczyków, od-nosi się do swoich guru jako przywódców politycznych, szefów klasztorów, pożyczkodawców, lekarzy i wróżbitów. Dla niektó-rych guru nie jest niczym więcej niż cieplutkim ciałem, w które można się wtulić i na chwilę zapomnieć o samotności. Zamiast używać guru jako ścieżki, która pomaga im oderwać się od iluzo-rycznego świata i urzeczywistnić niedwoistość, guru ich wiąże i przykuwa do złudzeń. „Niedwoistość” staje się tylko kolejnym słowem.

Motywacja jest niezwykle ważna. W idealnej sytuacji podą-żamy ścieżką duchową motywowani pragnieniem osiągnięcia stanu przebudzenia – oświecenia. Ale jak możemy spełnić to ży-czenie, jeśli nie wiemy, czym naprawdę jest oświecenie? Jak ktoś może chcieć pić herbatę miętową, jeśli nie wie, jak ona smakuje?

Rozwiązaniem Buddy jest ciągłe zachęcanie nas do słuchania i kontemplowania nauk. Wadżrajana nie jest wyjątkiem. Aby ko-goś przekonać do korzyści płynących z picia herbaty miętowej, opisujemy jej zapach i smak oraz opowiadamy o jej egzotycznej historii. Mówi się również o jej korzyściach zdrowotnych, a także o wszystkim, co może sprawić, że herbata miętowa będzie wyda-wać się bardziej atrakcyjna. Aby przekazać uczniom ideę prakty-kowania ścieżki wadżrajany, nauczyciel wadżrajany z entuzja-zmem opowiada o bezbolesnych i szybkich metodach. Mówi nam, że stosując je, można osiągnąć oświecenie w ciągu jednego życia.

Tak więc jedną z pierwszych rad, jakich Budda udzielił swoim uczniom, było słuchanie, kontemplacja i praktykowanie nauk.

„Słuchanie i kontemplacja” oznacza słuchanie i upewnianie się, że dokładnie rozumiesz każde słowo nauki. Nie wystarczy posłuchać nauki, jak w przypadku ciekawego podcastu, podczas biegania lub czyszczenia lodówki. „Słuchanie i kontemplacja” były nauczane miliony razy na przestrzeni wieków, jednak niewielu praktykują-cych poświęca im tyle uwagi, na jaką zasługują. Czy zastanawiałeś się kiedyś na przykład, dlaczego „słuchanie” jest najważniejsze?

Albo dlaczego „kontemplacja” jest na drugim miejscu, a „praktyka”

lub „analiza” są zawsze ostatnie? Musi być jakiś powód takiego po-rządku rzeczy.

Zastosujmy tę radę na przykładzie picia herbaty miętowej.

Pewnego dnia słyszysz o zaletach picia takiej herbaty. Następnie kontemplujesz wszystko, co usłyszałeś, a w kolejnym tygodniu postanawiasz podjąć praktykę picia codziennie rano filiżanki her-baty miętowej. Po zakończeniu etapu słuchania i kontemplacji można opisać praktykę jako „korzystanie z zalet picia herbaty miętowej”. Twój sąsiad również pije codziennie kubek czegoś go-rącego. Dodaje łyżkę jakichś zielonych ziół, o których nic nie wie, zamoczonych w gorącej wodzie. Nie ma pojęcia, że pije herbatę miętową i nie ma pojęcia o jej zaletach, po prostu lubi jej smak.

W związku z tym nie można powiedzieć, że twój sąsiad prze-strzega prawdziwej praktyki picia herbaty miętowej.

Autentyczny nauczyciel wadżrajany powinien wprowadzić ob-owiązek słuchania i kontemplacji dla wszystkich swoich uczniów.

W rzeczywistości większość uczniów wadżrajany, łącznie ze mną, jest często zbyt przytłoczona własnymi emocjonalnymi reakcjami – na przykład miłością do swojego guru – by poświęcać wiele uwagi słuchaniu i kontemplacji. Obawiam się, że to się nie zmieni.

Nasi guru przyciągają nas na wiele sposobów. Możesz na przy-kład być urzeczony wyglądem swojego guru, jego aurą lub fascy-nującymi rekwizytami, którymi się posługuje. Możesz pokochać tybetański przepych i wszystko to, z czym się wiąże, zamieszanie, jakie wokół niego robią jego słudzy i mnisi albo wymowne i prze-konujące nauki guru. To, że guru pociąga cię z takich właśnie po-wodów, jest całkowicie akceptowalne, dlatego można i należy to wykorzystać. Niemniej jednak zarówno autentyczny nauczyciel, jak i autentyczny uczeń muszą dbać o to, by pozostać wiernym swemu pierwotnemu celowi i wizji. To bardzo ważne, aby żadne z was nie zostało zepchnięte na boczny tor. Uczeń musi zawsze pamiętać, że jego celem jest wyrwanie się z tej dualistycznej sieci, a nie tylko naćpanie się nią. A nauczyciel nigdy nie może zapomi-nać, że jego zadaniem nie jest jedynie wygłaszanie imponujących nauk i przedstawianie przekonujących argumentów, ale upewnia-nie się, że każdy uczeń osiągupewnia-nie lub odkryje stan upewnia-niedwoistości.

Według mahajany nasi nauczyciele to lekarze, a my, uczniowie, jesteśmy ich pacjentami. W ten sam sposób, w jaki lekarz musi rozmawiać z pacjentem i badać go w celu postawienia diagnozy, lamowie muszą wchodzić w interakcje ze swoimi uczniami. Ale dzisiaj na Zachodzie większość tybetańskich lamów ledwo zna imiona swoich uczniów, nie mówiąc już o ich problemach, o tym, co ich niepokoi i wprawia w zakłopotanie lub czego naprawdę po-trzebują. Niewielu lamów próbowało zrozumieć kontekst kultu-rowy, z jakiego wywodzi się grono jego nowych uczniów, a nawet próbowało ich odpowiednio edukować. Jednak w taki sam sposób, w jaki lekarz powinien być motywowany chęcią uzdrowienia pa-cjenta, każde działanie lamy powinno być motywowane pragnie-niem poprowadzenia ucznia do oświecenia. Zatem zarówno mo-tywacja ucznia, jak i lamy są równie ważne.

Warunki wstępne

Mozart był geniuszem muzycznym. Swoje pierwsze utwory muzyczne napisał, zanim nauczył się na dobre chodzić, a w wieku sześciu lat grał na wiedeńskim dworze cesarskim. Jeśli nie jesteś dla wadżrajany tym, czym Mozart był dla muzyki – który w kate-goriach wadżrajany jest „uczniem wyższych zdolności” – będziesz potrzebował wskazówek krok po kroku i wyczerpującego tre-ningu duchowego. Nawet takiego geniusza jak Mozart trzeba było uczyć technik i umiejętności muzycznych – w jego przypadku ro-bił to ojciec, który był zawodowym muzykiem. System wadżra-jany zawsze nalegał, aby ucznia wadżrawadżra-jany prowadził auten-tyczny guru, a skrupulatny i metodyczny trening wadżrajany po-winien być prowadzony w absolutnej tajemnicy.

Nauki wadżrajany nigdy nie były też udostępniane nikomu, kto nie został wcześniej odpowiednio przygotowany przez autentycz-nego nauczyciela. Czemu? Z tego samego powodu, z jakiego fizyk nuklearny nigdy by nie pomyślał, aby podarować synowi do za-bawy bombę atomową.

W ostatnich latach potrzeba przygotowania do ścieżki wadżra-jany została przeoczona nie tylko przez guru, ale też uczniów, któ-rych pociąga urok i egzotyka najszybszej ze wszystkich ścieżek duchowych. Niektórzy uczniowie byli tak zdeterminowani, aby szybko otrzymać te nauki, że zrobili wszystko, by wydobyć je z mi-strzów tantrycznych, których dobroć i naiwność okazały się jesz-cze większe.

Niektórzy z największych mistrzów radzili sobie z tym proble-mem bardziej umiejętnie – znam tę metodę, ponieważ sam widzia-łem, w jaki sposób ją stosują. Upartym uczniom mistrz zgodził się udzielić nauk, o które prosili, nawet jeśli nie byli jeszcze gotowi na ich przyjęcie lub nie był to odpowiedni czas. Następnie w trakcie nauk cytował materiały źródłowe, nie korzystając z komentarzy i nie dając ani słowa wyjaśnienia. Udostępniając swoim niecierpli-wym uczniom przekonującą mozaikę autentycznych cytatów, mistrz zarówno spełnił ich prośbę, jak i unikał udzielania im wię-cej informacji, niż byli gotowi usłyszeć.

Niektórzy wielcy mistrzowie nie dali się zaszantażować, ster-roryzować ani skłonić do nauczania, jeżeli ambitni, nachalni nowi uczniowie nie byli jeszcze na nie gotowi. Ale słodkimi, nieśmia-łymi i wzruszająco uprzejmymi lamami łatwiej było manipulować, ponieważ ci nie chcieli ryzykować, że złamią serce nowego ucznia.

Dlatego najmilsi, najdelikatniejsi lamowie czasami udzielali ucz-niom nauk, na które ci nie byli gotowi. I oczywiście materialistycz-nie nastawieni lamowie, którzy tęsknili za sławą i tysiącami uczniów, byli łatwą zdobyczą – stara dobra psychologia sprawdza się tutaj tak samo jak we wszystkich dziedzinach życia. Ostatecz-nie to, czy pewne nauki są przekazywane, czy Ostatecz-nie, sprowadza się do praw podaży i popytu.

Prawie wszystkie teksty tantryczne, takie jak Hewadżra tantra, kładą nacisk na to, że najpierw należy nauczyć uczniów poglądu wajbhasiki. To tak, jakby powiedzieć Irańczykowi, że zanim bę-dzie mógł zapisać się na elitarny kurs zapaśniczy sumo w Tokio, musi najpierw nauczyć się japońskiego. Zapasy sumo nie mają nic wspólnego z językiem japońskim, ale aby studiować zapasy sumo w Japonii, Irańczyk musi być w stanie zrozumieć i mówić w tym

języku. Uczenie nowego ucznia tantrycznego poglądu wajbhasika jest jak uczenie Irańczyka języka japońskiego.

Tradycyjnie wadżrajana systematycznie prowadziła ucznia przez różne poglądy prezentowane przez każdą ze szkół filozo-ficznych. Takie podejście jest dziś praktycznie nieznane – sytuacja, która sama w sobie jest zadziwiająca. Bez dogłębnego zrozumie-nia poglądu wajbhasiki nie ma podstawy do wzajemnego zrozu-mienia między nauczycielem a uczniem ani wyraźnych linii komu-nikacji – to byłoby trochę jak próba nauczenia kota fizyki kwanto-wej. A teksty tantryczne na tym się nie kończą. Tantra mocno za-chęca przyszłych uczniów wadżrajany do zbudowania solidnych podstaw buddyjskiej wiedzy i doświadczenia przed rozpoczęciem praktyki wadżrajany: najpierw nauk sautrantiki, czittamatry, a na-stępnie madhjamiki.

Anujoga tantra to typowy przykład tantrycznej nauki o nie-dwoistości. Jednak zanim będzie tego uczyć, uczniowie muszą się najpierw zapoznać z dualnością. Czym jest „dualność”? Czym jest

„niedualność”? Czym jest to, co musi być niedwoiste? Teksty tan-tryczne jasno stwierdzają, że jest to pierwsza rzecz, jaką uczeń musi wiedzieć. Kiedy nauczyciel astrofizyki prowadzi zajęcia na temat Wielkiego Wybuchu, najpierw opisuje wszechświat – taki, jaki jest dzisiaj. Dopiero kiedy kontekst zostanie jasno określony, może przejść do teorii, jak to wszystko się zaczęło – Wielkiego Wy-buchu. Ale teoria będzie miała sens tylko wtedy, gdy uczniowie mają już dobre pojęcie o tym, czym jest wszechświat.

Jeden lub dwóch starszych uczniów Trungpy Rinpocze powie-działo mi, że nie udzielił im abiszek Wadżrajogini, dopóki nie po-dążali za jego naukami przez prawie pięć lat. Do tego czasu otrzy-mali już nauki o trzech janach i nauki Szambali o budowaniu pew-ności siebie i pracy z wewnętrzną psychologią. Jeśli to prawda, tak właśnie powinno się uczyć wadżrajany.

Jednym z powodów, dla których napisałem tę książkę, jest to, że spora liczba lamów, nie tylko Sogjal Rinpocze, udzielała tak wy-sokich nauk jak atijoga, nie zapoznając najpierw uczniów z najbar-dziej podstawowymi zasadami buddyzmu. Niektórzy z tych lamów domagali się od tych nowych uczniów niezachwianego oddania.

Powinienem dodać, że sam nie byłem tego świadkiem, informacje

zostały mi przekazane przez osoby trzecie, których raportowanie mogło być selektywne. Spotkałem jednak uczniów niektórych z tych lamów i z naszych rozmów wynikało, że chociaż z pewnością otrzymali instrukcje atijogi, nie mieli pojęcia o fundamentalnych naukach buddyjskich. Dlatego doszedłem do wniosku, że ucznio-wie nie zostali przez swoich lamów odpoucznio-wiednio przygotowani przed otrzymaniem nauk wadżrajany.

W tym miejscu muszę przypomnieć, że sam tkwię w całkowi-tym złudzeniu. Jako buddysta wierzę, że wszystko, co postrzegam, jest moim własnym wyobrażeniem – moje wartości moralne, du-chowe i polityczne, rozróżnienia, jakich dokonuję, a nawet moje osobiste poczucie dobra i zła. Skoro moja percepcja jest tylko moja, kim jestem, by osądzać w tej kwestii Sogjala Rinpocze lub kogokolwiek innego? Wiem, że ulegam złudzeniu i we własnym umyśle mam pewność, że to, co zamierzam napisać, jest całkowi-cie oparte na moich dualistycznych wyobrażeniach. Niemniej jed-nak zawsze odnosiłem wrażenie, że główną wadą w podejściu Sogjala Rinpocze było to, że nie przygotował on swoich uczniów we właściwy sposób do nauk wadżrajany.

Oczywiście nigdy nie wolno nam zapominać, że wielu uczniów Rigpy czuje, iż odnieśli ogromne korzyści ze stylu nauczania Sogjala Rinpocze, i pozostają mu niezachwianie oddani. Nie sprze-czam się z nimi. Jeśli naprawdę odniosłeś korzyść z nauk Sogjala Rinpocze, a nie zakosztowałeś jedynie błogości w atmosferze, którą stworzył, i jeśli naprawdę ograniczyłeś lgnięcie zarówno do swojego ego, jak i do ziemskiego życia, to jego nauki musiały za-działać. Musimy zawsze pamiętać, że Sogjal Rinpocze nie był sa-mozwańczym guru, był częścią autentycznej linii, dlatego możemy teraz szczegółowo przyjrzeć się temu, co poszło nie tak. Mam na-dzieję, że nasza eksploracja będzie przydatna dla przyszłych uczniów wadżrajany. Gdyby Sogjal Rinpocze był samozwańczym, grzybowym guru, nie mielibyśmy podstaw do badania jego dzia-łań, żadnej tradycji, do której moglibyśmy się odwołać, żadnych tekstów, nauk czy rad, do których moglibyśmy się odnieść. Z kim mogliśmy porozmawiać o tym, jak i dlaczego coś poszło nie tak?

Spróbuj wyobrazić sobie świat pełen nauczycieli wadżrajany, którzy nie przygotowują swoich uczniów do nauk wadżrajany.

Nauczyciele ci pomijają tradycyjny pierwszy krok, jakim jest zapoznanie uczniów z podstawowymi naukami buddyzmu, i nie zawracają sobie głowy sprawdzaniem, czy uczniowie w pełni i po-prawnie zrozumieli to, czego się ich naucza. Zamiast tego nauczy-ciele ci wkraczają prosto w mahasandhi i mahamudrę – najwyższe nauki tantry jogi.

Należy tutaj rozpatrzyć dwie kluczowe kwestie.

1. A co jeśli nauczyciel wadżrajany jest całkowitym ignoran-tem? Jeśli nie wie, czego uczyć lub jak tego uczyć? Jedyne, co robi, to powtarza zwroty „spoczywaj w naturze umysłu”,

„bądź w chwili obecnej” i „nie przebywaj w przeszłości ani w przyszłości”, a następnie określa je jako „mahasandhi”

lub „dzogczen”. Otóż to. A jednak mówi dalej: „Ponieważ udzieliłem ci nauk mahasandhi, jestem teraz twoim guru.

Musisz zrobić wszystko, co powiem. A teraz pokaż, ile masz w portfelu!”.

2. Załóżmy, że nauczyciel jest autentyczny i posiada kwalifi-kacje do nauczania mahasandhi. Załóżmy też, że uczeń nie jest uczniem o wyższych zdolnościach – o czym wiemy, bo gdy nauczyciel robi specjalny znak, uczeń tego „nie rozu-mie”. Dlatego uczono go techniki „bycia w teraźniejszości”

i chociaż otrzymał nauki o śamacie i wipaśjanie, nie był od-powiednio przygotowany do przyjęcia nauk wadżrajany.

W tym przykładzie szkopuł polega na tym, że chociaż nauczy-ciel wie, jak uczyć „spoczywania w naturze umysłu”, „bycia w chwili obecnej”, „nieprzebywania w przeszłości ani w przyszłości”, wszystkie te stwierdzenia można również znaleźć w najbardziej podstawowych naukach śamathy i wipaśjany. Uczeń zakłada za-tem, że już to wszystko słyszał i że w mahasandhi nie ma nic szcze-gólnego. Dla takiego ucznia strata jest ogromna.

Nyndro

Lamowie często mówią swoim uczniom, że pierwszą praktyką, jaką powinni wykonać na ścieżce wadżrajany, jest nyndro. To

do-bry początek. Ale musimy pamiętać, że nyndro to nie tylko groma-dzenie liczb. Praktykujemy nyndro, aby rozwinąć w sobie silne przekonanie o prawdziwości nauk i wzmocnić tęsknotę za wyrwa-niem się z pudełka, które nazywamy „samsarą”. Nawiasem mówiąc, samsara to nie tylko dodatkowy penthouse, dodatkowy samochód czy dodatkowy złoty naszyjnik. Samsara obejmuje wszystkie na-sze ciężko wywalczone prawa człowieka, takie jak wolność słowa i równe szanse, systemy światowe, takie jak demokracja parla-mentarna, oraz wszystkie nasze uwarunkowania i uprzedzenia – wszystko, czego się nauczyliśmy, i czego się nie zdołaliśmy nauczyć.

Powiedzmy, że przez sześć lat uczysz się madhjamiki pod okiem znakomitego nauczyciela. Po pomyślnym ukończeniu stu-diów ostateczna instrukcja twojego nauczyciela brzmi: „A teraz zapomnij o wszystkim, czego się nauczyłeś”. Istotą nyndro jest rozwinięcie fundamentalnej nieufności wobec swojej edukacji.

Nowoczesne wartości zachęcają wszystkich, by zapychali sobie mózgi jak największą ilością informacji, Zaś indyjskie wartości – które, niestety, już praktycznie wymarły – zachęcają nas, byśmy uczyli się wszystkiego, co się da, a potem się tego oduczyli.

Kiedy rozwiniemy w sobie podziw dla wszystkiego, co Budda powiedział o współzależnym powstawaniu, pustce i niedwoisto-ści, jego nauki nabierają sensu. Im więcej sensu mają nauki, tym więcej wysiłku wkładamy w ucieczkę z tego samsarycznego pu-dełka poprzez słuchanie i kontemplację. Praktyki te są niezbędne dla naszego planu ucieczki i nie mogę się ich nachwalić – szczegól-nie nauk dotyczących buddyjskiego poglądu. Zaledwie tygo-dniowe studiowanie madhjamiki znacznie zwiększy twoje uzna-nie dla tego poglądu, po czym nyndro nabierze zupełuzna-nie nowego znaczenia. Zamiast przyjmować schronienie w człowieku zwanym Buddą, który żył 2500 lat temu i wygląda jak posąg z brązu, prak-tyka schronienia będzie poddaniem się prawdzie, co jest czymś w rodzaju poddania się faktowi, że „ogień” oznacza „gorąco”. Na tym polega „przyjmowanie schronienia”.

Kiedy już wiesz, że wszystko, o czym myślisz, co postrzegasz, jest tylko wyobrażeniem, wtedy przedmiot i jego etykietka – wazon, kwiaty itd. – nie są już ani niczym oddzielnym ani rozdzielnym. Zda-jesz sobie sprawę, że twoje własne postrzeganie jest złudzeniem

i że owo złudzenie prowadzi do nieustannego niepokoju, bólu i cierpienia. Stopniowo nabierasz przekonania, że wiara w „ja” jest tym samym, co mylenie stracha na wróble z żywą istotą ludzką.

W tym momencie nie masz żadnych skrupułów, by zmiażdżyć zawsze czujnego, trudnego do złapania karalucha egoizmu, który do tej pory odwracał twoją uwagę od autentycznej troski o innych.

To ułatwi ci ćwiczenie się w uznawaniu innych za co najmniej tak samo ważnych jak ty sam, jeśli nie ważniejszych. Na tym polega

„wzbudzanie bodhiczitty”.

Jesteś teraz w pełni przygotowany i masz się na baczności przed wszystkim, co może odwrócić twoją uwagę od prawdy – po-glądu wadżrajany. Za każdym razem, gdy zauważysz rozprosze-nie, usuwasz je. Na tym polega „Wadżrasattwa”.

Pragnąc poprawić swoje zrozumienie skarbca prawdy, czytasz więcej książek i słuchasz więcej nauk. Wkrótce zdajesz sobie sprawę, że samo słuchanie i czytanie nie daje ci zdolności mienia prawdy; że sam akt studiowania więzi cię w logice, rozu-mowaniu i języku. Musisz rozbić brzegi twojej rzeki nauki i po-zwolić, by woda wiedzy płynęła i rozprzestrzeniała się. Musisz wyrwać się ze stworzonego przez siebie więzienia logicznego my-ślenia. Ta zdolność do wyrwania się nazywana jest „zasługą”, a za-sługa przybiera wiele form. Można się nauczyć doceniać sztukę i ją rozumieć, ale prawdziwie innowacyjni artyści – na przykład Picasso – robią wszystko, aby złamać jak najwięcej zasad.

Pragnąc poprawić swoje zrozumienie skarbca prawdy, czytasz więcej książek i słuchasz więcej nauk. Wkrótce zdajesz sobie sprawę, że samo słuchanie i czytanie nie daje ci zdolności mienia prawdy; że sam akt studiowania więzi cię w logice, rozu-mowaniu i języku. Musisz rozbić brzegi twojej rzeki nauki i po-zwolić, by woda wiedzy płynęła i rozprzestrzeniała się. Musisz wyrwać się ze stworzonego przez siebie więzienia logicznego my-ślenia. Ta zdolność do wyrwania się nazywana jest „zasługą”, a za-sługa przybiera wiele form. Można się nauczyć doceniać sztukę i ją rozumieć, ale prawdziwie innowacyjni artyści – na przykład Picasso – robią wszystko, aby złamać jak najwięcej zasad.

W dokumencie TRUCIZNA JEST LEKARSTWEM (Stron 136-148)