przechadza się ona ale tylko myślami.
Tworzy zapis wnętrza: domu i siebie sa
mej. W kolejnych odsłonach cyklu sytu
acja zostaje odwrócona: z zewnętrzno- ści wchodzimy do kolejnego wnętrza, ale jest to już wyłącznie ciało, postać, jed
ne nasycone kolorem, rozmyte, drugie czarno-białe - przeplatają się jak „Auto
portrety”. Postaci kobiet są spokojne, cza
sem ledwo zarysowane, kruche, delikat
ne. To , ja ” ale inne, to moje widzenie drugiej osoby. Katarzyna Łata-Wrona po
dąża tym tropem dalej - do jądra kobie
cości, którą stara się pokazać i nazwać.
Bycie kobietą łączy się z erotyką, z
kil-- 1
Ł J ł i m H F
Katarzyna Łata-Wrona, z cyklu „ Wnętrza ", fotografia.
.53 koma etapami bycia biolo- 1 gicznego, które autorka wypo- a wiada poprzez rekwizyty
•g— czytelne symbole: lilię Jfczy białe wielkie jajo. Macie-
^ rzyństwo wpisane w jeste-
§ stwo kobiety, jest tym, co ją pięknie wyróżnia. Kobiety w obrazach Katarzyny Ła
ty - Wrony to współczesne Madonny ochraniające Ży
cie, to boginie Płodności i Mi
łości. Nie zdarzają się takie kobiety u artystów najnow
szych czasów - emanuje z nich spokój, piękno, harmo
nia. Podobne są obrazy prze
pełnione erotyką - znów subtelną, raczej pokazującą współistnienie, wzajemność aniżeli drapieżne pożądanie.
Sposób fotografowania - zbli
żenia aż do makrofotografii, linie ciała układające się w si
nusoidy, przenikanie obrazu, fragm entaryczność ciała, znów spokój i harmonia
- sprawia, że zdjęcia stają się obrazami graficznymi, pie
czołowicie przygotowaną ma
trycą, która zostanie odci
śnięta na papierze. Te zdjęcia - obok „Wnętrz” - należą do naj
piękniej szych. Łączy je użycie odcieni szarości, bieli i czerni, piękne światło, precyzyjny rysunek, niedomówienie, muśnięcie i ulotność. To impresje na te
mat wnętrza poprzez to, co zewnętrzne.
W szystkie te fotografie zostały po
kazane we wnętrzach ekspozycyj
nych M uzeum H isto rii K atow ic.
Wystawa przygotowana z wielką pie
czołowitością, przemyślana w każdym szczególe zachwycała swoją zewnętrz- nością, która tworzyła odpowiedni klimat do odbioru wtopionych w nią fotografii.
Katarzyna Łata-Wrona jest absolwentką katowickiej Aka
demii Sztuk Pięknych (1999).
Studiowała fotografię i pro
jektowanie graficzne w pra
cowni prof. Tomasza Jury i grafikę warsztatową u prof.
Stanisława Kluski. Od 2000 roku jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografi
ków a obecnie prezesem Okręgu Śląskiego. Jest autorką wielu wystaw indy
w idualnych, a jej prace znajdują się w kolekcjach m.in. Muzeum Narodowe
go w Krakowie, Muzeum Śląskiego, Fototece ZPAF w Warszawie, Śląskiej Kolek
cji Fotografii Artystycznej, w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą.
WIESŁAWA KONOPELSKA
Wspomnienia z Egiptu, 1992
Monografia nieznajomej, 1971
JERZY
NOWOSIELSKI
MALARSTWO
Kolejka wąskotorowa, 1995
Autoportret, 1976 A kt z miastem w tle, 1996
sieleckim zamku w Galerii Extra- vagance zagościł twórca doskona
ły - Jerzy Nowosielski. Na otwarciu wystawy jego obrazów było tłumnie, nazwisko wielkiego artysty podziałało jak magnes.
Kochał Boga i kochał ludzi. Bogu po
święcił znaczącą część swojej twórczości.
Ludziom dał tyle piękna, że będą z nie
go czerpali do końca świata. W pracy był pradziwym szaleńcem Bożym. Mówił: Ni
gdy wżyciu nie powiedziałem sobie, że mi czegoś nie wolno... Przynajmniej w sztu
ce wolno mi wszystko. I był temu wiemy do końca. Niemal zawsze obok zachwy- cajacych kobiecych aktów przepełnionych śmiałą erotyką powstawały dzieła o tema
tyce sakralnej. Nikt tak jak on nie pisał ikon - zmuszających do modlitwy i za
dumy nad ulotnością tego świata oraz wspaniałością życia wiecznego. Malował plaże i cerkiewki, martwe natury i pejza
że, portrety i abstrakcje a także monumen
talne polichromie. We wszystkim perfek
cyjny. Często podkreślał, że sacrum jest obecne w każdym prawdziwym dziele sztuki. Jego plamy koloru i kontury by
ły niczym charakter pisma. Kto choć raz spotkał się z jego pracami, bezbłędnie roz
pozna je pośród dzieł innych artystów.
Jerzy Nowosielski urodził się w Krako
wie w 1923 roku. Ojciec był unitą, mat
ka katoliczką. Ochrzczony w kościele greckokatolickim, uczył się u ojców pija
rów. Od dziecka żył na styku dwóch nur
tów chrześcijaństwa: prawosławia i kato
licyzmu. Uległ niezwykłemu urokowi prawosławnej liturgii - fascynował go zwłaszcza śpiew, dopiero później poddał się niepowtarzalnemu pięknu ikon. To z nich pobrał swój słynny kontur i płaskość form, bogatą symbolikę światła i koloru.
Uważany jest nie tylko za wybitnego malarza, podziwianego scenografa, nietu
zinkowego pedagoga i teoretyka sztuk, ale także za jednego z najwybitniejszych teologów prawosławia. W 1940 r. J. No
wosielski rozpoczyna naukę w Staatliche Kunstgewerbeschule Krakau u prof. S. Ka- mockiego. To jedyna w owym czasie uczelnia artystyczna w Krakowie o statu
sie szkoły zawodowej, tolerowana przez hitlerowców. Tam zaprzyjaźnia się z Ta
deuszem Brzozowskim, Kazimierzem Mikulskim, Janiną Kraupe, Jerzym Skar
żyńskim, przyszłymi członkami słynnej Grupy Krakowskiej, z którą związał się po wojnie na dobre i na złe. Po likwida
cji szkoły przyjaciele spotykają się w pod
ziemnym teatrze Tadeusza Kantora. Dys- kutują, wystawiają swoje prace... To była ich podziemna akademia. Od 1945 r. No
wosielski studiuje na ASP w Krakowie u profesora Eugeniusza Eibischa. Wytrzy
muje półtora roku. Rzuca uczelnię i daje się porwać życiu artystycznemu zaczaro
wanego miasta - to kolejna nieformalna akademia sztuk pięknych w jego życiory
sie. Na krótko zostaje asystentem Tadeusza Kantora w Wyższej Szkole Sztuk Pięk
nych. Szybko kończy się czas niezależ
ności artystów. Ostatni jej akord to I Wy
stawa Sztuki Nowoczesnej. Potem przy
chodzi socrealizm. Nowosielski akceptu
je ten głupawy pomysł na nową sztukę, ale nadal maluje co chce i jak chce. O jego
dziełach z tego okresu Jerzy Tchorzewski napisał, że są dziećmi socrealizmu z nie
prawego łoża i to dziećmi udanymi. Pro- pagandystom od sztuki nie podobają się jego akrobatki, pływaczki, akty tak więc nie trafiają na oficjalne wystawy. W Kra
kowie nie ma dla niego miejsca. Zatrzy
muje się na dłużej w Łodzi. Czasem zro
bi jakąś scenografię, ale na życie zarabia jako urzędnik. Jest źle i dobrze zrazem, bo wtedy zaczyna tworzyć to, co ukochał naj
bardziej - wnętrzom świątyń nadaje nie
biański wymiar. Najpierw współpracuje przy wystroju cerkwi w Gródku, potem już samodzielnie realizuje polichromię w cer
kwi w Kętrzynie. Trudno zliczyć ile wnętrz kościołów unickich, katolickich, prawosławnych zamienił w Boże miesz
kania. W Łodzi podejmuje pracę