• Nie Znaleziono Wyników

wnętrza, akty

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 2 (Stron 66-69)

przechadza się ona ale tylko myślami.

Tworzy zapis wnętrza: domu i siebie sa­

mej. W kolejnych odsłonach cyklu sytu­

acja zostaje odwrócona: z zewnętrzno- ści wchodzimy do kolejnego wnętrza, ale jest to już wyłącznie ciało, postać, jed­

ne nasycone kolorem, rozmyte, drugie czarno-białe - przeplatają się jak „Auto­

portrety”. Postaci kobiet są spokojne, cza­

sem ledwo zarysowane, kruche, delikat­

ne. To , ja ” ale inne, to moje widzenie drugiej osoby. Katarzyna Łata-Wrona po­

dąża tym tropem dalej - do jądra kobie­

cości, którą stara się pokazać i nazwać.

Bycie kobietą łączy się z erotyką, z

kil-- 1

Ł J ł i m H F

Katarzyna Łata-Wrona, z cyklu „ Wnętrza ", fotografia.

.53 koma etapami bycia biolo- 1 gicznego, które autorka wypo- a wiada poprzez rekwizyty

•g— czytelne symbole: lilię Jfczy białe wielkie jajo. Macie-

^ rzyństwo wpisane w jeste-

§ stwo kobiety, jest tym, co ją pięknie wyróżnia. Kobiety w obrazach Katarzyny Ła­

ty - Wrony to współczesne Madonny ochraniające Ży­

cie, to boginie Płodności i Mi­

łości. Nie zdarzają się takie kobiety u artystów najnow­

szych czasów - emanuje z nich spokój, piękno, harmo­

nia. Podobne są obrazy prze­

pełnione erotyką - znów subtelną, raczej pokazującą współistnienie, wzajemność aniżeli drapieżne pożądanie.

Sposób fotografowania - zbli­

żenia aż do makrofotografii, linie ciała układające się w si­

nusoidy, przenikanie obrazu, fragm entaryczność ciała, znów spokój i harmonia

- sprawia, że zdjęcia stają się obrazami graficznymi, pie­

czołowicie przygotowaną ma­

trycą, która zostanie odci­

śnięta na papierze. Te zdjęcia - obok „Wnętrz” - należą do naj­

piękniej szych. Łączy je użycie odcieni szarości, bieli i czerni, piękne światło, precyzyjny rysunek, niedomówienie, muśnięcie i ulotność. To impresje na te­

mat wnętrza poprzez to, co zewnętrzne.

W szystkie te fotografie zostały po­

kazane we wnętrzach ekspozycyj­

nych M uzeum H isto rii K atow ic.

Wystawa przygotowana z wielką pie­

czołowitością, przemyślana w każdym szczególe zachwycała swoją zewnętrz- nością, która tworzyła odpowiedni klimat do odbioru wtopionych w nią fotografii.

Katarzyna Łata-Wrona jest absolwentką katowickiej Aka­

demii Sztuk Pięknych (1999).

Studiowała fotografię i pro­

jektowanie graficzne w pra­

cowni prof. Tomasza Jury i grafikę warsztatową u prof.

Stanisława Kluski. Od 2000 roku jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografi­

ków a obecnie prezesem Okręgu Śląskiego. Jest autorką wielu wystaw indy­

w idualnych, a jej prace znajdują się w kolekcjach m.in. Muzeum Narodowe­

go w Krakowie, Muzeum Śląskiego, Fototece ZPAF w Warszawie, Śląskiej Kolek­

cji Fotografii Artystycznej, w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą.

WIESŁAWA KONOPELSKA

Wspomnienia z Egiptu, 1992

Monografia nieznajomej, 1971

JERZY

NOWOSIELSKI

MALARSTWO

Kolejka wąskotorowa, 1995

Autoportret, 1976 A kt z miastem w tle, 1996

sieleckim zamku w Galerii Extra- vagance zagościł twórca doskona­

ły - Jerzy Nowosielski. Na otwarciu wystawy jego obrazów było tłumnie, nazwisko wielkiego artysty podziałało jak magnes.

Kochał Boga i kochał ludzi. Bogu po­

święcił znaczącą część swojej twórczości.

Ludziom dał tyle piękna, że będą z nie­

go czerpali do końca świata. W pracy był pradziwym szaleńcem Bożym. Mówił: Ni­

gdy wżyciu nie powiedziałem sobie, że mi czegoś nie wolno... Przynajmniej w sztu­

ce wolno mi wszystko. I był temu wiemy do końca. Niemal zawsze obok zachwy- cajacych kobiecych aktów przepełnionych śmiałą erotyką powstawały dzieła o tema­

tyce sakralnej. Nikt tak jak on nie pisał ikon - zmuszających do modlitwy i za­

dumy nad ulotnością tego świata oraz wspaniałością życia wiecznego. Malował plaże i cerkiewki, martwe natury i pejza­

że, portrety i abstrakcje a także monumen­

talne polichromie. We wszystkim perfek­

cyjny. Często podkreślał, że sacrum jest obecne w każdym prawdziwym dziele sztuki. Jego plamy koloru i kontury by­

ły niczym charakter pisma. Kto choć raz spotkał się z jego pracami, bezbłędnie roz­

pozna je pośród dzieł innych artystów.

Jerzy Nowosielski urodził się w Krako­

wie w 1923 roku. Ojciec był unitą, mat­

ka katoliczką. Ochrzczony w kościele greckokatolickim, uczył się u ojców pija­

rów. Od dziecka żył na styku dwóch nur­

tów chrześcijaństwa: prawosławia i kato­

licyzmu. Uległ niezwykłemu urokowi prawosławnej liturgii - fascynował go zwłaszcza śpiew, dopiero później poddał się niepowtarzalnemu pięknu ikon. To z nich pobrał swój słynny kontur i płaskość form, bogatą symbolikę światła i koloru.

Uważany jest nie tylko za wybitnego malarza, podziwianego scenografa, nietu­

zinkowego pedagoga i teoretyka sztuk, ale także za jednego z najwybitniejszych teologów prawosławia. W 1940 r. J. No­

wosielski rozpoczyna naukę w Staatliche Kunstgewerbeschule Krakau u prof. S. Ka- mockiego. To jedyna w owym czasie uczelnia artystyczna w Krakowie o statu­

sie szkoły zawodowej, tolerowana przez hitlerowców. Tam zaprzyjaźnia się z Ta­

deuszem Brzozowskim, Kazimierzem Mikulskim, Janiną Kraupe, Jerzym Skar­

żyńskim, przyszłymi członkami słynnej Grupy Krakowskiej, z którą związał się po wojnie na dobre i na złe. Po likwida­

cji szkoły przyjaciele spotykają się w pod­

ziemnym teatrze Tadeusza Kantora. Dys- kutują, wystawiają swoje prace... To była ich podziemna akademia. Od 1945 r. No­

wosielski studiuje na ASP w Krakowie u profesora Eugeniusza Eibischa. Wytrzy­

muje półtora roku. Rzuca uczelnię i daje się porwać życiu artystycznemu zaczaro­

wanego miasta - to kolejna nieformalna akademia sztuk pięknych w jego życiory­

sie. Na krótko zostaje asystentem Tadeusza Kantora w Wyższej Szkole Sztuk Pięk­

nych. Szybko kończy się czas niezależ­

ności artystów. Ostatni jej akord to I Wy­

stawa Sztuki Nowoczesnej. Potem przy­

chodzi socrealizm. Nowosielski akceptu­

je ten głupawy pomysł na nową sztukę, ale nadal maluje co chce i jak chce. O jego

dziełach z tego okresu Jerzy Tchorzewski napisał, że są dziećmi socrealizmu z nie­

prawego łoża i to dziećmi udanymi. Pro- pagandystom od sztuki nie podobają się jego akrobatki, pływaczki, akty tak więc nie trafiają na oficjalne wystawy. W Kra­

kowie nie ma dla niego miejsca. Zatrzy­

muje się na dłużej w Łodzi. Czasem zro­

bi jakąś scenografię, ale na życie zarabia jako urzędnik. Jest źle i dobrze zrazem, bo wtedy zaczyna tworzyć to, co ukochał naj­

bardziej - wnętrzom świątyń nadaje nie­

biański wymiar. Najpierw współpracuje przy wystroju cerkwi w Gródku, potem już samodzielnie realizuje polichromię w cer­

kwi w Kętrzynie. Trudno zliczyć ile wnętrz kościołów unickich, katolickich, prawosławnych zamienił w Boże miesz­

kania. W Łodzi podejmuje pracę

pedago-W sosnowieckiej

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 2 (Stron 66-69)

Powiązane dokumenty