• Nie Znaleziono Wyników

Śląsk, 2013, R. 19, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Śląsk, 2013, R. 19, nr 2"

Copied!
96
0
0

Pełen tekst

(1)

(NIE) JEDZIE POCIĄG Z DALEKA

CENA 5 ZŁ (w tym 5% VAT) ISSN: 1425-3917 NR INDEKSU 33328X

m s i

# Ś l ą s k i e .

Pozytywna energia Nr 2 (208)

ROK X IX * LUTY 2013

TADEUSZ KIJONKA: Katowice - miasto bez gazet (2)______

HENRYK WANIEK - Dlaczego Ś ląsk ...?_... ...

Od dworca do dworca

C O h -

ty o =j

^ co ^

- fotoreportaż ARKADIUSZA ŁAWRYWIANCA Z ADAMEM SIKORĄ - wybitnym artystą kina rozmawia MARIA SZTUKA _____________

ISSN 1425-3917

771425 391301

0 2

(2)

Fot.BiuroPrasoweUMKatowiceFot.Krzysztof Lisiak

21 stycznia w Malarni Teatru Śląskiego odbył się benefis Tadeusza Kijon- ki - poety, dziennikarza, działacza kulturalnego i posła na Sejm dwóch ka­

dencji a także założyciela i prezesa Górnośląskiego Towarzystwa Literac­

kiego oraz redaktora naczelnego miesięcznika „Śląsk” (od założenia w listopadzie 1995 r. aż do końca 2012 r.). Okazją do przygotowania tej uro­

czystości było zakończenie misji prowadzenia miesięcznika po wydaniu grudniowego 206 numeru pisma. Wśród dostojnych gości znaleźli się przedstawiciele władz samorządowych, hierarchowie kościelni, wydawcy, dziennikarze, liczni przedstawiciele świata kulturalnego, przyjaciele i zna­

jomi. Uroczystość zaszczycili swą obecnością m. in.: JE abp senior Damian Zimoń, wiceprezydent Miasta Katowice Michał Luty, doradca Marszałka Województwa Śląskiego Łucja Giriko. Inicjatorami i gospodarzami wieczo­

ru byli dyrektorzy Teatru Śląskiego Krystyna Szaraniec i Tadeusz Bradec- ki, spotkanie prowadziła red. Violetta Rotter-Kozera, która skłoniła Benefi- santa do barwnych zwierzeń i dowcipnych komentarzy. W programie znalazły się „Sonety brynowskie” Tadeusza Kijonki i inne wiersze zróżnico­

wane pod względem formy i treści. Usłyszeliśmy je w wybornej interpreta­

cji aktorów Teatru Śląskiego: Aliny W. Chechelskiej, Anny Kadulskiej, Grze­

gorza Przybyła i Andrzeja Warcaby. Nie zabrakło także okazjonalnego tortu i znakomitej oprawy muzycznej oraz śląskich kołoczy, a Benefisant do póź­

nych godzin wieczornych podpisywał swój tom wierszy „Czas zamarły".

Sosnowiec odwiedził Marek Bieńczyk laureat najważniejszej w na­

szym kraju nagrody literackiej NIKE 2012. Jego spotkanie autorskie odbyło się w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sosnowcu. Dzięki ak­

tywności i zapobiegliwości Biblioteki - sosnowiczanie często spo­

tykają się ze znakomitościami naszej literatury. Czytelnicy - licznie zgromadzeni, aktywnie włączyli się do merytorycznej dyskusji, któ­

rą mądrze i ciekawie: prowadził dr hab. Dariusz Nowacki. Sam już temat esejów - Książka twarzy zgromadzonych w tak zatytułowa­

nej, nagrodzonej książce, był dostatecznie mocny i pozytywnie pro­

wokujący aktywnych czytelników, którzy mimo spadku zaintereso­

wania książką, wciąż aktywnie czytają.

Wybitny gość podzielił się uwagami na temat związków aktu twór­

czego z życiem: „życiopisanie”, pisanie krwią oraz z dużą dozą hu­

moru odniósł się do poprzednich swoich książek i ocen im poświę­

conych. „Esejopowieść”, jako gatunek literacki uznał za słabo akceptowalny. Stwierdził, że obecnie jest coraz mniej autorytetów, jakim dla niego była np. Maria Janion.

Na zakończenie uformowała się spora kolejka czytelników z zaku­

pionymi książkami do dedykacji. JLW Godnością Honorowego Obywatela Miasta Katowice został ob­

darowany bp Tadeusz Szurman, proboszcz parafii ewangelicko- -augsburskiej w Katowicach. Uroczystość nadania tytułu odbyła się 10 stycznia 2013 roku. Bp Tadeusz Szurman odebrał tytuł z rąk przewodniczącego Rady Miejskiej Arkadiusza Godlewskiego i pre­

zydenta Katowic Piotra Uszoka.

(Więcej o uroczystości w „Znakach i Twarzach Miasta Katowi­

ce’’ wewnątrz numeru)

12 stycznia w Teatrze Śląskim odbył się benefis Bo­

gumiły Murzyńskiej, która w „Komedii Teatralnej” B.

Ahlforsa (w roli Lindy) świętowała jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. Absolwentka PWSTiF w Łodzi niemal nieprzerwanie od 1962 r. związana jest ze sceną Teatru im. St. Wyspiańskiego w Katowicach.

Zadebiutowała rolą lvette w „Matce Courage” (reż.

L. Zamków). Wykreowała ponad 100 niezapomnia­

nych postaci. Laureatka m.in.: 7 złotych masek, Nagrody Miasta Katowice, dwukrotnie odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi, uhonorowana Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a także Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Ar- tis. Obecnie jest wykładowcą Studium Aktorskiego przy Teatrze Śląskim. Prowadzi również intensyw­

ną działalność na rzecz społeczności lokalnej. Wy­

wiad z B. Murzyńską na s. 52-53.

Fot.Krzysztof Lisiak

(3)

PRZEMYSŁAW DAKOWICZ

Żarówki Smierdiakowa

Przyjaciołom klerkom

„5 8-latek przyznał się do tego, co zrobił i zło­

żył obszerne wyjaśnienia. Nie wykazał skru­

chy. Do ataku miał przygotowywać się przez ostatnie cztery lata, m.in. studiując Ewangelię.”

nie widziałem

kiedy upadła pierwsza byłem w rozjazdach wchodziłem wychodziłem czytałem pisałem miałem sprawę z językiem zamykała się nade mną rumiana gęba

w brzuchu wieloryba przerzucałem hałdy

obrazów

sprasowanych słów nie zauważyłem

kiedy upadła druga trzecia i kołejne

gdy się obejrzałem nie było ju ż świata jałowe słońce depresji

wschodziło nad płaskim krajobrazem z szarego papieru tektury czarna farba

zalewała oczy

11-12 grudnia 2012

Przemysław Dakowicz-ur. 1977 w No­

wym Sączu; poeta, krytyk literacki, histo­

ryk literatury; wykładowca akademicki (Uniwersytet Łódzki i UKSW); stały współ­

pracownik „Toposu”; wydał trzy tomy po­

etyckie (ostatnio: „Place zabaw ostatecz­

nych”), rozprawę „»Lecz ty spomniśz, wnuku«. Recepcja Norwida w latach 1939- 1956. Rzecz o ludziach, książkach i histo­

rii” oraz książkę krytycznoliteracką

„Helikon i okolice. Notatki o poezji współ­

czesnej”; mieszka w Łodzi.

(4)

W NUMERZE: 2 (208) ROK XIX LUTY 2013

4. ŚLĄSKI MIESIĄC

6. Tadeusz Kijonka MIASTO BEZ GAZET (2) 13. Maria Sztuka KULT KSIĄŻKI I PRACY

14. Ryszard Bednarczyk RUINY PO ŚLĄSKIM TEATRZE TAŃCA

18. Andrzej Mateoszek BUDOWANIE CYWILIZACJI. Początki kolei żelaznych na Górnym Śląsku 28. Piotr Pagieła (NIE) JEDZIE POCIĄG Z DALEKA

32. MUZEUM CZY SUPERMARKET? Rozmowa z Piotrem Spyrą i Zygmuntem Woźniczką 34. Henryk Szczepański MACIEJEWSKI I JEGO KAMRACI

40. Alicja Badetko ŚLĄSKI ZNAK

46. OSTATNI POCIĄG DO MIKOŁOWA. Rozmowa z Adamem Sikorą 48. Wiesław Kosterski GŁUSZEC TO MA KLAWE ŻYCIE

51. Tomasz Słupik MUZEUM ŚLĄSKIE A „POLSKA RACJA STANU”

52. PIĘCIU MINUT SIĘ W ŻYCIU NIE NUDZIŁAM. Rozmowa z Bogumiłą Murzyńską 54. Krystyna Heska-Kwaśniewicz WIELKIE SERCE MIAŁ TEN GÓRAL

58. Jan F. Lewandowski ZAGINIONE TAŚMY MIĘDZYWOJNIA

ZŻYCIA BIBLIOTEK

60. Halina Mańka CZYTELNICY CHĘTNIE TU WRACAJĄ

EKOLOGIA

62. Jolanta Matiakowska „GOCZAŁKOWICE” POD LUPĄ

PLASTYKA

65. Witold Kociński W SZTUCE WOLNO MI WSZYSTKO

88. Bogdan Widera CIELESNOŚĆ W TRZYDZIESTOKILOWEJ SUKNI

TEATR

68. Witold Kociński PRAWDA BOLI, KŁAMSTWO KUSI 68. Maria Sztuka NOWE CZASY, NOWA WERSJA

69. Joanna Warońska POWRÓT DO LITERACKIEGO KABARETU

70. Magdalena Figzal KOMEDIA DLA DOROSŁYCH, PRZYPOWIEŚĆ DLA DZIECI

FELIETONY

5. Henryk Waniek DLACZEGO ŚLĄSK...?

17. Marek S. Szczepański NOTATNIK SPÓŹNIONEGO PRZYBYSZA. Czytać czy nie czytać.

Oto jest pytanie (II)

27. Feliks Netz POZA KADREM. Obława

39. Krystian Gałuszka BIBLIOTEKA NOCĄ. Z oddechem

61. Jan Miodek ŚLĄSKA OJCZYZNA POLSZCZYZNA. Rozprowiać - lozprowiać

NA OKŁADCE: Fotografia Arkadiusza Ławrywiańca z fotoreportażu OD DWORCA DO DWORCA DTP: STP „KorGraf’, 40-081 Katowice, ul. Dąbrówki 15/12, tel. 32 354-09-88, 32 781-06-48 Druk: PW „Tolek” DRUKARNIA IM. KAROLA MIARKI, 43-190 MIKOŁÓW, ul. Żwirki i Wigury 1.

Materiałów nie zamówionych nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo skrótów, poprawek i zmian tytułów w tekstach przyjętych do druku oraz skra­

canie korespondencji.

Warunki prenumeraty: poprzez Oddziały i Delegatury „RUCHU” - na terenie całego kraju. Bezpośrednio - w sekretariacie Redakcji oraz w urzędach pocz­

towych. Wpłat należy dokonywać na konto: GTL -redakcja miesięcznika „Śląsk”, PKO PB SA I O/Katowice 92 102023130000 3302 00202176. Prenumera­

ta roczna - 60 zł, półroczna - 30 zł. Pismo w prenumeracie jest dostarczane pod wskazany adres bez dodatkowych opłat.

Cena egzemplarza - 5 zł (w tym 5% VAT). ISSN: 1425-3917 Nr indeksu: 33328X

Redaguje zespól:

KRYSTIAN GAŁUSZKA - redaktor naczelny FELIKS NETZ - zastępca redaktora naczelnego WIESŁAWA KONOPELSKA - sekretarz redakcji MARIA SZTUKA - dział kulturalny

BOGDAN WIDERA - dział spoleczno-historyczny WOJCIECH ŁUKA - dział graficzny

MIROSŁAW KORBEL - nadzór techniczny i poligraficzny e-mail: korgraf@korgraf.com.pl IRENA FALKIN-SIBIGA, ANNA STRUMIŁOWSKA - korekta

(5)

66. Wojciech Grabowski ARCHI-TRAF. Architektura tramwajowa

71. Magdalena Dziadek MIĘDZY NUTAMI. Jubileusz Ryszarda Gabrysia. Koncert muzyki rosyj­

skiej w NOSPR

POEZJA I PROZA

1. WIERSZ NA OTWARCIE: Przemysław Dakowicz ŻARÓWKI SMIERDIAKOWA 24. Marian Lech Bednarek CZTERY OPOWIADANIA

30. Wojciech Brzoska WIERSZE 45. Zenon Dytko WIERSZE

KSIĄŻKI

72. Jacek Bielawa BYĆ ALBO NIE BYĆ WILLEMANNEM 73. Aleksander Nawarecki POCHWAŁA SAMOTNOŚCI 74. Witold Turant NIECH WAS STRZEŻE HISTORIA

75. Krystyna Heska-Kwaśniewicz JEŻYC JADY EPIZOD McDONALDOWY 76. Jan Cofalka KRESOWA ATLANTYDA

77. Mirella Siedlaczek-Mikoda KOGO OBCHODZI MAŁA MAISIE?

78. Bogdan Widera KRÓTKO O KSIĄŻKACH 79. PODKOPKI

80. LAUDACJA Z OKAZJI NADANIA J.E. KS.BISKUPOWI TADEUSZOWI SZURMANOWI TYTUŁU HONOROWEGO OBYWATELA MIASTA KATOWICE WYGŁOSZONA PRZEZ PROF. DR HAB. GRAŻYNĘ BARBARĘ SZEWCZYK

NOTATNIKI KULTURALNE

81. Janusz Wójcik OPOLE

82. Wiesława Konopelska KATOWICE 84. Jan Picheta BIELSKO

85. Joanna Kotkowska CZĘSTOCHOWA 86. Jacek Sikora ZAOLZIE

FOTOGRAFIA

21. Arkadiusz Ławrywianiec OD DWORCA DO DWORCA. Fotoreportaż 87. Michalina Wawrzyczek-KlasikW OBIEKTYWIE KRZYSZTOFA MILLERA

WKOLORZE:

• Katarzyna Łata-W rona OD PORTRETU DO AKTU. Fotografia (str. A) • Jerzy N ow osielski MALAR­

STWO. Galeria „Extravagances Sosnowieckie Centrum Kultury i Sztuki - Zamek Sielecki (str. B) • ZNAKI I TWARZE MIASTA KATOWICE. Ks. bp Tadeusz Szurman Honorowym Obywatelem Miasta Katowi­

ce (str. C) • OPOLSKIE (str. D) • K rzyszto f M iller FOTOGRAFIA. Galeria „Katowice” Okręg Śląski ZPAF (III str. okładki)

WYDAWCA: GÓRNOŚLĄSKIE TOWARZYSTWO LITERACKIE W KATOWICACH 40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13, tel. 32 253-62-21, e-mail: redakcjaslask@onet.pl, slask@neostrada.pl, www.gtl.org.pl WSPÓLWYDAWCA: BIBLIOTEKA ŚLĄSKA, 40-021 Katowice, tel. centr. 32 20 83 700,

informacja: info@bs.katowice.pl,sekretariat: bsl@bs.katowice.pl ADRES REDAKCJI: 40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13, tel./fax 32 206-82-71

a n

Jk

l i

O g

a §

.52 s Ph «

ZARZĄD WOJEWÓDZTWA

ŚLĄSKIEGO

&

Projekt objęty mecenatem MIASTA KATOWICE

£ 5 ?

KATOWICE

Zrealizowano w ramach PROGRAMU OPERACYJNEGO PROMOCJA CZYTELNICTWA

ogłoszonego przez MINISTRA KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO

(6)

c o

Z a p is w y d a rz e ń z m ie s ią c a p o p rz e d z a ją c e g o

z a m k n ię c ie n u m e ru

■ OTWARTA, ale nie do końca. Co z tego, że z początkiem grudnia otwarto ostatni południowy odcinek autostrady A l z Katowic do Czech, skoro i tale koło feralnego mostu w Mszanie trzeba sko­

rzystać z dziesięciokilometrowego objazdu droga­

mi lokalnymi. Podróż z objazdem trwa niemal go­

dzinę, a przecież mogłaby być krótsza. I pewno będzie. Tylko kiedy?

■ DO 2015 roku ma potrwać przebudowa gli­

wickiego dworca. Prace mają kosztować aż 170 min zł, z czego unijna dotacja dla kolei to kwota nieca­

łych 84 min zł. Za te pieniądze zostanie przebudo­

wany budynek dworca, tory, perony oraz przejścia podziemne.

■ PIEKARY Śląskie i Mysłowice znalazły się po­

za Górnośląskim Związkiem Metropolitarnym.

A wszystko z powodu niedopatrzenia, bo zmianę na­

zwy GZM - na jak to zaproponował prezydent So­

snowca Gómośląsko-Zagłębiowską Metropolię „Si­

lesia” - trzeba było przegłosować bezwzględną, a nie zwykłą większością głosów. W Piekarach i Mysło­

wicach radni o tym zapomnieli, choć do GZM-u chcą przynależeć. Pytanie, czy GZM jest jeszcze do cze­

goś przydatny? Podobno najlepszą drogą do budo­

wy metropolii jest... jego rozwiązanie.

■ KTO jeszcze w tym kraju nie bierze? Aż 25 byłych prezesów górniczych spółek lub dyrektorów śląskich kopalń jest oskarżonych o branie łapówek.

Chodzi o kwotę 3 min zł. Prokurator Karol Rogow­

ski zakończył największe w historii polskiego gór­

nictwa śledztwo dotyczące korupcji. Akta sprawy liczą dwieście tomów. Część z oskarżonych dalej pracuje w górniczej branży.

■ 200 artystów, profesjonalistów i amatorów, za­

grało 1 grudnia razem pod szyldem Dziecięcej Or­

kiestry Onkologicznej w koncercie organizowanym przez Fundację „Iskierka” na scenie Domu Muzy­

ki i Tańca w Zabrzu.

■ KRYSZTAŁOWE oko ze szkła jest zdrowsze niż podobne, akrylowe, ale jego wykonanie jest znacznie pracochłonniejsze. Demonstrował to na pokazie w Katowicach okulary sta, czyli specja­

lista od wykonywania szklanych protez oka, Thor- sten Meyer z Monachium.

■ PREZYDENT Bronisław Komorowski z ko­

lei wylądował dzień później w Jastrzębiu Zdroju, gdzie wziął udział w uroczystościach barbórkowych.

W Katowicach gościł w siedzibie Polskiego Radia, a także odsłonił tablicę pamiątkową na budynku Ślą­

skiego Urzędu Wojewódzkiego i Urzędu Mar­

szałkowskiego. Na mocy prezydenckiego rozporzą­

dzenia zbudowany w latach 20. ubiegłego wieku gmach zyskał status pomnika historii.

■ BIBLIOTEKA A kadem icka najlepsza!

W Warszawie 5 grudnia rozstrzygnięto konkurs

„Życie w architekturze” branżowego czasopi­

sma , Architektura- murator” na najlepsze polskie realizacje architektoniczne. Grand Prix zdobyło ka­

towickie Centrum Informacji Naukowej i Bi­

blioteki Akademickiej. Konkursowymi zgłoszenia­

mi objęto największe polskie inwestycje ostatnich lat, tak więc konkurencja była spora. Katowickie­

go laureata zaprojektowała koszalińska pracownia HS99: Dariusz Herman, Piotr Śmierzewski, Woj­

ciech Subalski.

■ OSTATNI z wielkich słynnej Grupy Janow­

skiej, malarz Erwin Sówka został uhonorowany ce­

głą z rodzinnego familoka Janoscha w tegorocznym plebiscycie „Gazety Wyborczej”. -W m urujęją so­

bie gdzieś w domu, może mi się pisarski talent Ja­

noscha udzieli - deklarował laureat.

■ NIEZRÓWNOWAŻONY 58-letni mieszka­

niec Świdnicy próbował 9 grudnia znieważyć Ja­

snogórski wizerunek Czarnej Madonny. Na szczę­

ście dzięki zamontowanej szybie, nie doszło do dewastacji obrazu, po tym jak rzucone zostały w niego żarówki wypełnione czarną farbą. Wyda­

rzenie zbulwersowało opinię publiczną podobnie jak wypowiedź posła Ruchu Palikota Armada Ryfińskie- go, który to dzieło sztuki sakralnej określił mianem

„bohomazu”. Bez komentarza.

■ PÓŁTORA tysiąca ludzi pójdzie na bruk - ta­

kie zapowiedzi dobiegają w połowie grudnia z ty­

skiej fabryki Fiata [a pracuje tu prawie pięć tysię­

cy osób]. Dzięki zaangażowaniu wicepremiera Janusza Piechocińskiego ta liczba zmalała do 1450.

Przyczyną jest oczywiście kryzys w branży moto- ryzacyjnej, ale i wcześniejsza, niefortunna dla za- .__ p łogi, [polityczna] decyzja o przeniesieniu produk- cji najnow szego m odelu pandy do W łoch.

W roku 2013 roku szacowana produkcja tyskiej fa-

a

'"' bryki ma wynieść połowę z tego, co wyproduko­

wano w rekordowym roku 2009, czyli mniej niż trzysta tysięcy samochodów.

■ WSTYD na torach, czyli czarny komunika- cyjny poniedziałek 10 grudnia na długo zostanie w pamięci podróżnych, a debiut marszałkowskich Kolei Śląskich zyska miano niewypału dekady.

Chaos pogłębia mróz i niedostatki w taborze, bo część linii jeszcze przez kolejne tygodnie obsłu­

guje transport... autobusowy. W krytycznym mo­

mencie śląskiego przewoźnika wspierają, znie­

nawidzone jakoś, ale niezawodne Przewozy Regionalne, które przejmują od niewydolnych KŚ strategiczne linie. Zawodzi umiejętność przewi­

dywania. Marszałek Adam Matusiewicz przepra­

sza, ale kosztować go to będzie utratę stanowi­

ska, tym bardziej że zaw iedli podlegli mu urzędnicy. Przy okazji wychodzi „naiwność” mar­

szałka, który nie wiedział [?], że prezes Kolei Ślą­

skich, Marek Worach, ma sprawę kamą i jest oskarżony o działania na szkodę Kopex Leasing Service. A oto kom unikacyjne statystyki:

10 grudnia z ponad 600 zapowiadanych pociągów odwołano 50, z kolei 11 grudnia nie wyjechało 70.

pociągów, a w weekend 15/16 grudnia zno­

wu 50 składów.

■ PODPISANO umowę na budowę ostatnie­

go odcinka Średnicówki w Gliwicach, czyli Dro­

gowej Trasy Średnicow ej. B udow ana trasa ma 5,6 km długości, kosztować ma 700 min zł i jest współfinansowana przez Unię Europejską. Jej 493 metrowy odcinek pobiegnie w specjalnym tune­

lu, a na całej trasie pojawi się 13 obiektów inży­

nierskich - kładek, mostów i wiaduktów. Nie jest wykluczone, że już za dwa lata będziemy mknąć przez śródmieście Gliwic. Wykonawcy inwesty­

cji to konsorcjum firm Eurovia Polska i Bilfmger Berger Budownictwo.

■ NIE ma go, ale rządzi. Dymisja marszałka Ma­

tusiewicza złożona 13 grudnia - a przyjęta na se­

sji Sejmiku 20 grudnia - jest konsekwencją „kole­

jowej zawieruchy”. Nasz bohater nie traci nadziei, że mimo dymisji, zdąży jeszcze wyprowadzić Ko­

leje Śląskie na prostą... bo de facto rządzić będzie jeszcze przez najbliższe tygodnie.

■ NA granicy Katowic i Mysłowic z Sosnow­

cem mają pojawić się „witacze”, ale ustawią je nie śląscy autonomiści, lecz zagłębiowscy patrioci lo­

kalni. Na każdej z sosnowieckich tablic prócz sto­

sownego herbu znajdzie się napis „Zagłębie Dą­

browskie wita”. I co wy na to, Ślązacy?

■ SEZON narciarski w Beskidach rozpoczęty, w połowie grudnia spadł śnieg. Tutejsze ośrodki po latach zastoju wreszcie się modernizują lub przy­

najmniej dostrzegają taką konieczność. Pytanie tyl­

ko - czy nie za późno? Coraz częściej słychać na­

woływania, że warto wspierać swoich, a poza tym Beskidy leżą bliżej niż Alpy. I są nasze.

■ STADION Śląski nie jest bezpieczny. Eksper­

tyza specjalistów z Politechniki Gdańskiej jest jed­

noznaczną. Według nich projekt zadaszenia trybun Stadionu Śląskiego nie gwarantuje bezpieczeństwa użytkowania obiektu i należy go poprawić. W prze­

stawionym władzom marszałkowskim raporcie zalecają zmianę projektu. Zalecają m. in. by do we­

wnętrznego pierścienia konstrukcji dachu dołożyć jeszcze dwie dodatkowe liny. Sugerują powtórne

zbadanie nośności konstrukcji dachu, bo w realizo­

wanym dotychczas projekcie budowlanym „przy­

jęto zaniżone wartości współczynnika nośności”.

Wszystkie zalecenia znowu podrażają i tak wyso­

kie koszty budowy. Niektórzy zastanawiają się, czy Stadionu... nie zburzyć.

■ REJESTR zawałów, największy w Europie, liczy 350 tysięcy wpisów. Funkcjonuje przy Śląskim Centrum Chorób Serca. Prestiżową nagrodę za je­

go stworzenie otrzymał z rąk minister nauki Bar­

bary Kudryckiej prof. Lech Poloński. Ministerial­

ne nagrody przyznawane są za wybitne osiągnięcia naukowe, a praktyczny pomysł rejestru niewątpli­

wie do nich należy. Gratulacje!

■ TEATR i to po Śląsku - okazuje się, że moż­

na tworzyć po Śląsku udane, teatralne jednoaktów­

ki. Po raz dmgi konkurs „Gazety Wyborczej” cie­

szył się powodzeniem. Wygrał go - jak i rok temu - Roman Gatys za sztukę „Czi dni s żywota ołbersztajgra Pozora”. A zeszłoroczne nagrodzone prace wydano drukiem.

■ KONIEC Śląskiego Teatru Tańca w Bytomiu to efekt ujawnionych malwersacji finansowych. Ja­

cek Łumiński, założyciel ŚTT, informował władze miasta o sytuacji, zwolnił odpowiedzialnych za sy­

tuację współpracowników próbując ratować teatr.

Niestety, działania te nie znalazły zrozumienia no­

wego prezydenta Bytomia, Damiana Bartyli, któ­

ry ogłosił, że nie będzie współpracował z Jackiem Łumińskim. Władze Bytomia zawiadomiły proku­

raturę o przestępstwach wykrytych w ŚTT.

■ CZESKA niższa izba parlamentu zalegalizo­

wała konopie indyjskie, którymi od stycznia będzie można się legalnie... leczyć. Tamtejsi deputowa­

ni przychylili się do eksperckich opinii dowodzą­

cych, że marihuana pomaga w leczeniu stwardnie­

nia rozsianego, choroby Parkinsona i AIDS.

W przygranicznym Cieszynie obawiają się zwięk­

szenia narkoturystyki. Polska młodzież po czeskiej stronie od dawna zaopatruje się w narkotyki.

■ POZYTYWNIE zaopiniowany został przez władze Bytomia plan ruchu kopalni Bobrek-Cen- trum, który przewiduje wydobycie węgla pod By­

tomiem na najbliższe dwa lata. Spokojni mogą być jedynie mieszkańcy centrum, gdzie górnicy fedro- wać będą na tzw. podsadzkę. Ale tym sposobem, wy­

dobywana będzie tylko jedna z 57 ścian funkcjo­

nujących w Kompanii Węglowej. Przypomnijmy - latem 2011 roku z powodu szkód górniczych ewa­

kuowano 215 rodzin z dzielnicy Karb. Teraz zagro­

żona skutkami fedrowania „na zawał” będzie dzielnica Miechowice.

■ CZY gliwicka Hala Podium stanie się konku­

rencją dla katowickiego Spodka? Zobaczymy. 17 grudnia prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz podpisał umowę z Europejskim Bankiem Inwesty­

cyjnym na sfinansowanie budowy Hali Podium kre­

dytem w wysokości 185,5 min zł. Całość inwesty­

cji ma kosztować 306 min zł. Dla porównania, do tej pory na modernizację katowickiego Spodka wyda­

no ok. 170 min zł. - Jesteśmy bogatym i niezadłu- żonym miastem, stać nas na tę inwestycję - dekla­

ruje prezydent Gliwic.

■ RYBNIK bez nowego bloku elektrowni.

Niestety, nie rozpocznie się - mimo zaawansowa­

nych prac przygotowawczych - budowa wartego 1,8 mld euro nowego bloku energetycznego kon­

cernu EDF, który jest właścicielem rybnickiej elektrowni. Wzbudziło to zrozumiałe rozczarowa­

nie mieszkańców i władz miasta. Budowa miała ru­

szyć wiosną.

■ SYTUACJA finansowa naszego wojewódz­

twa pogarsza się, alarmują media. 20 grudnia Sej­

mik przyjął budżet na rok 2013. Dochody budże­

tu zaplanow ano na kwotę 2,23 mld zł. Do półmiliardowego zadłużenia wydatnie „dołożyły się”

nieustannie rosnące wydatki na niedokończony Sta­

dion Śląski. Wśród realizowanych, budżetowych priorytetów znalazła się też budowa nowego gma­

chu Muzeum Śląskiego, Filharmonii Śląskiej i in­

ne nie mniej ważne przedsięwzięcia.

■ WZROSNĄ opłaty śmieciowe, bo zmienia się też sposób ich wywozu. Teraz to gminy mają zbior­

czo decydować - ogłaszając przetarg - kto się tym zbiorczo zajmie. Koniec z indywidualnym zawiera­

niem umów na wywóz śmieci. Nowy system ma wejść w życie najpóźniej od 1 lipca2013 r. Rady miast i gmin do końca 2012 roku miały obowiązek uchwa­

lić nowe, wyższe stawki za wywóz śmieci. Najtaniej wychodzi w Pszczynie -7 ,7 5 zł, Katowice 20 zł od osoby „bez selektywnej zbiórki” i 14 zł z „selektyw­

ną”, Sosnowiec - analogicznie 18 zł i 11 zł.

KRONIKARZ

(7)

JL * to za pytanie, które przyczepi-

\ s \ j Z j i o się do mnie, nawet nie pa­

miętam kiedy dokładnie. Mniej więcej ćwierć wieku temu, zapewne, albo coś koło tego. W każdym razie nie wcześniej niż po mojej wyprowadzce z Katowic.

Jakiś czas po tym fakcie, ale nie tak od razu, zaczęła mnie nawiedzać świa­

domość, że jednak nie zostawiłem za so­

bą niczego. Zmieniło się tylko miejsce, a zatem i punkt widzenia. Ale co do resz­

ty, nabierałem pewności, że już dożywot­

nio będzie się snuła przeze mnie, będzie iść za mną, a może nawet przede mną, jak jakaś przewodnia obsesja. I coraz wy­

raźniej czułem, że to się już nie odcze-

D

Ś l ą s k . . . ?

HENRYK WANIEK

ki. Pytanie, którego po latach najważniej­

szą częścią stały się te trzy kropki.

W ich miejsce mogę wpisywać tak wie­

le, że ani wołowej skóry nie starczy, ani czasu, którego jest coraz mniej. Żyje mi się z tym pytaniem raźniej i dzisiaj właściwie miło jest mi pomyśleć, że mam na nie w zanadrzu co najmniej mi­

lion odpowiedzi. I, że od tamtego cza­

su, właśnie dzięki temu pytaniu, ciągle mam ten Śląsk przy sobie, ze sobą, w so­

bie, gdziekolwiek bym się nie zna­

lazł - w Warszawie, Nowym Jorku, Berlinie czy w Amsterdamie. Nie wiem jak to jest w innych, choć podobnych przypadkach. W moim jednak prawda

pi i nie da mi spokoju. Będzie mnie zmu­

szało odtąd do zdawania rachunku ze wszystkiego, co mnie spotkało w tej po­

rzuconej (pozornie, jak się okazało) przestrzeni dzieciństwa, młodości i spo­

rej części wieku dojrzałego. Że będę to przywoływał po wielekroć i oglądał drobiazgowo, tak jakbym nigdy tego nie zrobił, mieszkając ciągle przy katowic­

kiej ulicy Młyńskiej, przez chwilę w Szo­

pienicach, na Brynowie, później Drzy­

mały, na osiedlu Tysiąclecia, a wreszcie na osiedlu Paderewskiego. Bo też dopo- kąd wszystko to miałem w zasięgu oczu i rąk, widziałem zaledwie połowicznie i nie chciało mi się tego nawet dotykać.

Nie ciekawiło mnie wcale. Wręcz prze­

ciwnie. Irytowało. Przepełniało wstydem.

Uwierało jakimś niemądrym komplek­

sem prowincji i ogólnym poczuciem by­

towania w niebycie.

Oczywiście, upraszczam tutaj, bo róż­

nie tam jednak bywało. Ale ogólnie rzecz biorąc, opuściłem te Katowice i ich górnośląskie przyległości, bez wielkie­

go bólu, a nawet z poczuciem ulgi.

Przez jakiś czas wydawało mi się, że gdzie indziej więcej jest sensu niż mię­

dzy Katowicami, Gliwicami, Bytomiem.

Niewątpliwie, najwięcej w Warszawie.

Tak wtedy myślałem.

Może kiedyś obszerniej odtworzę ten proces rozstania, bo teraz tylko zamie­

rzam powiedzieć, że niewiele później za­

częło pojawiać się przede mną, najpierw delikatnie, a potem coraz natarczywiej, to pytanie pozbawione orzeczenia, otwar­

te jakby na wszystkie możliwe przypad-

jest taka - Śląsk jest nieusuwalny ze świadomości. Zresztą, wcale tego nie pragnę.

Ale to co tutaj piszę, to na razie są tyl­

ko słowa wstępu, do dłuższej opowieści, jaką może zapowiadać może to zawie­

szone pytanie: „Dlaczego Śląsk...?”.

Więc też wykręcę się sianem, odpowia­

dając tymczasem krótko i węzłowato:

„Bo jest.”

Wykręcam się, bo już przeczuwam te dalsze odpowiedzi. Ustawiają się niecier­

pliwie w kolejce, ufiie, że mi się uda w ten wielokropek wpisać ich sens. Więc piszę to i mam nadzieję, że im nie sprawię za­

wodu. Ani tobie, miły czytelniku, szcze­

gólnie zaś jeśli - choćby tylko od czasu do czasu - również zadajesz sobie to py­

tanie Z trzema kropkami lub bez.

m m

(8)

m m

Miasto

1 f M TADEUSZ

■ # ---“ f KIJONKA

(Dokończenie szkicu z poprzedniego numeru)

Czas zgodnej wspólnoty

P

rzejęty na nowe cele efektowny gmach w samym centrum Katowic, zgodnie z nadaną mu potoczną nazwą, stał się od początku Domem Prasy, tęt­

niącym życiem od godzin porannych do późnej nocy. Gdy już niemal wszę­

dzie w otoczeniu rynku światła pogasły, tu jeszcze wciąż na różnych piętrach coś się działo nie wyłączając życia towarzy­

skiego. Lata sześćdziesiąte i siedemdzie­

siąte to czas znacznych swobód bie­

siadnych, choć w przypadku lokali redakcyjnych pewien umiar był prze­

strzegany. W pierwszym okresie zresz­

tą nie cały gmach został zajęty przez prasę. Na piętrze I działała mająca spore powodzenie kawiarnia Cafe Sport.

Parter zajmowała czytelnia modnego wówczas Międzynarodowego Klubu Książki i Prasy (Empiku) gdzie organi­

zowano także liczne imprezy kultural­

ne, wyparta w późniejszych latach przez lokal restauracyjny. Z czasem miejsce kawiarni zajmie prasowa sto­

łówka z dobrze na ogół zaopatrzonym bufetem, zaś w drugiej części I piętra po- jawi się sala konferencyjna. W części narożnej rozpocznie też działalność galeria wystaw plastycznych organizo­

wanych przez przedsiębiorczego litera­

ta Józefa Ponityckiego, redaktora „Wie­

czoru”, kierującego w tej poczytnej popołudniów ce sprawami kultury.

Wspominam o tym by przypomnieć, że ten gmach był wykorzystywany nie tyl­

ko przez głównego użytkownika, czyli Śląskie Wydawnictwo Prasowe oraz w chodzące w jego skład redak­

cje - uwzględniał w pewnym stopniu także potrzeby mieszkańców Katowic.

Należy żałować, że nie udało się prze­

konać władz miasta, po wyprowadze­

niu się ostatniej redakcji, by wróciły w to miejsce dobrze wspominana ka­

wiarnia i niemal do ostatnich dni czyn­

na restauracja: rynek to rynek i z tego faktu też wypływają określone powin­

ności. Teraz gdy budynek zajmą za­

chłanni urzędnicy już po godzinie 16.00 gmach opustoszeje, zaś nocą będzie to wielopiętrowa bryła mroku, bo nawet zapowiadane neony nie zastąpią normal­

nego życia.

Szczególnie jednak bufet i stołówka spełniały ważne funkcje w redakcyjnym życiu integrującego się coraz bardziej środowiska katowickich dziennikarzy, gdzie wszyscy się znali, każda nowa osoba była zauważona, każde ważniej­

sze wydarzenie - awans czy zmiana re- dalccji było komentowane. Okazji do towarzyskich kontaktów w tych warun­

kach było też niemało, w latach gdy tak niewiele trafiało się godnych uwagi atrakcji - nawet w tym na pozór ruchli­

wym środowisku wyjazdy zagranicz­

ne, poza wąską grupą osób, nie były wcale częste, zaś dostęp do paszpor­

tów - limitowany. Poza tym każdy dzień przynosił nowe fakty godne sko­

mentowania - w tym i na szczytach wo­

jewódzkiej władzy, co skłaniało do wy­

miany opinii i informacji. Nie było więc

lepszego miejsca na codzienne poga­

wędki przy porannej kawie - zresztą od kawy wielu zaczynało dzień: od to­

warzyskich ploteczek i lokalnych sen­

sacji oraz porannych prasówek. Po ja ­ kimś czasie większość dziennikarzy była ze sobą na „ty”, niezależnie od re­

dakcyjnej przynależności, zaś cere­

moniał bruderszaftów stanowił nawet tolerowaną normę w kontaktach środo­

wiskowych. Nie wiem jak dziś, lecz śro­

dowisko dziennikarzy raczej nie zali­

czało się wówczas do osób hołdujących zbiorowej wstrzemięźliwości, a jeśli już kogoś nie było stać na nic, to na wód­

kę zawsze starczało. Piwo, reglamen­

towany Żywiec, był na ogół do naby­

cia w bufecie, choć Wilhelm Szewczyk nie zachodził tu nawet w takich celach.

Z każdej dostawy rezerwował kilka kar­

tonów, które trafiały wprost do jego ga­

binetu, gdzie od rana celebrował dzień w osnowie dymu firmowych cygar.

Obiady zjadał zresztą na mieście, z opi­

nią wysokiej marki smakosza, zazwy­

czaj w gronie przyjaciół bądź przejezd­

nych gości, którzy odwiedzali go w zawsze gościnnych „Poglądach”.

Być w Katowicach - a nie odwiedzić Wilka?... co do tego wątpliwości nie by­

ło: incydent niewybaczalny!.

Stołówka i bufet - dwa ważne miej­

sca i punkty spotkań. Choćby poranne kolejki do bufetu i pierwsze wymiany zdań. A przy stolikach zazwyczaj stali goście. Niedosłyszący Marian Sarama, przez długie lata związany z „Panora­

mą” zasiadał przy kawie i zawsze coś pisał skupiony na kartkach papieru.

Miał świetną pamięć, w której zmaga­

zynował niezliczoną ilość informacji i anegdot przydatnych do barwnych nar- racji. Bolek Surówka odczuwał nato­

miast potrzebę wyrażania swoich sądów i komentarzy, na ogół uszczypliwych, na głos, nie bardzo licząc się z reakcją tzw. autorytetów. Dystyngowany Bogu­

mił Miklica, związany z „Panoramą”

a później z magazynem „Trybuny”, emanował zapachem koniaku i do­

brych perfum, schludny i zadbany a przy tym przyjazny ludziom i świa­

tu. Życzliwością i osobistym taktem promieniowała Maria Podolska, wraż­

liwa znawczyni malarstwa. Osobny krąg tworzyli dziennikarze sportowi, za­

wsze czymś podnieceni, bo i spor­

nych kwestii było co niemiara. Z „Po­

glądów” chętnie schodziłem piętro niżej do „Sportu”, by przejrzeć daleko­

pisy. Był czas, że Tadeusz Bagier, szef

„Sportu” namawiał mnie do przejścia do jego gazety, bo uznał moją orienta­

cję i kompetencje, ale ta oferta, choć mi­

ła, nie interesowała mnie w sensie za­

wodowym.

Gdy teraz wspominam tamte lata zbiorowego funkcjonowania Domu Prasy - widzę wiele scen i osób tworzą­

(9)

4 kwietnia 1993 roku Wojciech Fibak (z lewej) podpisał z Tomaszem Kwiecińskim, przewodniczącym Komisji Likwidacyjnej RSW umowę finalizującą zakup drukarni. To co miało się stać podstawą utworzenia nowego koncernu prasowego, stanie się wyrokiem.

cych atmosferę codziennego życia w barwnym środowisku tego miejsca, choć każda redakcja prezentowała jed­

nocześnie zarówno swoją odrębność, ale i osobowość. „Dziennik Zachodni” za­

wsze był miejscem startu wielu utalen­

towanych dziennikarzy a kto przeszedł przez surową szkołę kąśliwego Broni­

sława Szmidta Kowalskiego, ten w za­

wodzie nie zginął. I tak było niemal do końca. Tę redakcję wyróżniało tak­

że liczne grono urodziwych dziew­

cząt, które potem rozpłynęły się nie tyl­

ko w czasie. Z „Dziennika” wychodziło się z uformowanym warsztatem, no i awansowało... najczęściej przechodząc do „Trybuny”. To stąd wyszli Tadeusz Lubiejewski, późniejszy naczelny oraz Andrzej Wrazidło - wkrótce zastępca w „Trybunie”, następnie naczelny „Pa­

noramy”. Stąd przeszedł też do „Trybu­

ny” Włodzimierz Paźniewski, by po perypetiach roku 1981 i okresie prowa­

dzenia „Dziennika Zachodniego”, sku­

pić się bez reszty już jako wczesny eme­

ryt na bezpiecznej literaturze.

Hierarchie

trzeba zaznaczyć, a nie wynika­

ło jedynie z obowiązującej hie­

rarchii, pomiędzy tymi gazetami nie wyczuwało się wrogości, raczej dys­

kretną rywalizację, choć prymat „Try­

buny Robotniczej”, jako organu KW PZPR był już z tego tytułu niepodwa­

żalny. Ten układ wpisany był od dzie­

sięcioleci w ustaloną hierarchię prasy śląskiej, niezależnie od okoliczności i rzeczywistych osiągnięć redakcyjnych.

Także znaczna cześć dziennikarzy

„Trybuny Robotniczej” miała poczucie specjalnych praw i pozycji jak o reprezentanta rządzącej partii władzy i obowiązującego frontu ideologiczne­

go, ale też uprzywilejowanej pozycji w kontaktach zawodowych. Legityma­

cja „TR” stwarzała wiele udogodnień i ułatwień w wykonywaniu profesji.

A jednocześnie stanowiła o swoistym uzależnieniu już samym przypisaniem do pryncypialnych zasad i poglądów wynikających z tego faktu. „Trybu- niarz”, to pejoratywne określenie ozna­

czało dziennikarza, którego pozycja nie wynikała z zawodowych zasług i dorob­

ku, lecz z przypisania do redakcji o specjalnej misji politycznej, reprezen­

tującej oficjalny organ służby propagan­

dowej. Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że odnosząc się krytycznie do jej politycznej roli w służbie indok­

trynacji ideologicznej była to gazeta re­

dagowana profesjonalnie, skupiała wie­

lu świetnych dziennikarzy, że wymienię choćby Ewę Wanacką, urodzonego re­

portera Jacka Cieszewskiego (później związanego z „Panoramą”), Annę Jur­

kiewicz, czy Janusza Litwina. Inna

rzecz do jakiego stopnia byli uzależnie­

ni zawodowo od linii ideologicznej wszechwładnej partii, poddani ingeren­

cjom czujnej cenzury. Mimo to nie można jednak twierdzić, że wysoki na­

kład tej gazety, przekraczający nawet milion egzemplarzy - dziś nieosią­

galny - był wyłącznie wynikiem pre­

ferencji w kolportażu i przymusowej prenumeraty. To także zapewne miało miejsce, ale nie decydowało o tak wy­

śrubowanym nakładzie, gdy katowic­

ka „Trybuna” dystansow ała organ KC - „Trybunę Ludu”. Trzeba pa­

miętać również i o takich medialnych trampolinach, jak doroczne święto

„Trybuny Robotniczej” organizowane w Wojewódzkim Parku Kultury i Wy­

poczynku z udziałem setek tysięcy uczestników - owszem zwabionych lu- dyczną oprawą tłumnego festynu peł­

nego atrakcji estradowych i obleganych straganów z deficytowymi produktami.

Lecz na co dzień gazeta ta starała się być czytana dzięki interesującym tek­

stom uznanych dziennikarzy, miała też znakomity rozbudowany dział spor­

towy, z dziennikarzami tej klasy co Zbi­

gniew Dutkowski i Jan W ykrota...

a są to lata potęgi śląskiego sportu, gdy Górnik Zabrze zdominował na długie lata polską piłkę nożną. No a boks, lek­

koatletyka, hokej, zapasy, gimnastyka, szermierka... ej, gdzie tamte lata spor­

towej mocy Śląska. W owym czasie gdy powstawał Dom Prasy, na czele ga­

zet i pism tu redagowanych oprócz już wymienionych - są między innymi Włodzimierz Janiurek, kierujący przez wiele lat „Trybuną” (przed Maciejem Szczepańskim wcześniej kierow ni­

kiem Wydziału Kultury KW), dzienni­

karz dużego form atu, błyskotliw y i oczytany, przy tym poliglota o szero­

kich kontaktach. Stać go było także na ograniczoną co prawda niezależność,

którą zademonstrował w trakcie wiecu w Hali Parkowej w okresie październi­

ka. Był przy tym człowiekiem towarzy­

skim, o wysokiej inteligencji i dyskret­

nej elegancji. No i jako rodowity chorzowianin czuł i rozumiał Śląsk.

Janiurek wielką uwagę przykładał w swojej gazecie do spraw kultu­

ry - przed objęciem „Poglądów” kie­

rownikiem działu kulturalnego w gaze­

cie Janiurka był Wilhelm Szewczyk, od lat przyjaciel. To właśnie w „Trybu­

nie Robotniczej” będzie miał w grud­

niu 1955 roku miejsce mój debiut poetycki wierszem nagrodzonym w stu­

denckim konkursie poetyckim z okazji Roku Mickiewicza, który zatrzymał do druku W. Szewczyk. Cóż to było za przeżycie! Tamte gazety codzienne drukowały zresztą regularnie teksty literackie a poezja na ich łamach nie sta­

nowiła ewenementu. No i pozycja działów kulturalnych była wysoka.

W „Trybunie Robotniczej” są w tym dziale wówczas zatrudnieni Renata Zwoźniakowa, Maria Podolska i Irena S ław ińska (teatr). O m uzyce p i­

szą -A d o lf Dygacz i młody wówczas muzykolog - Leon Markiewicz. Gdy Szewczyk podejmie się utworzenia

„Poglądów” - kierownictwo działu po nim przejmie Bolesław Lubosz.

Czy kiedykolwiek potem taka obsada tego działu była w gazecie codziennej możliwa? Podobnie w „Dzienniku Za­

chodnim”, jeszcze nie tak dawno dział kulturaln y tw orzyli: M arek Sko­

cza - kierownik, Teresa Semik, Iza Wach-Malicka i Łukasz Wyrzykowski.

Stało się potem niestety zasadą - i to w całej Polsce - że j eśli trzeba reduko- ■■__

wać zatrudnienie to kosztem działu kul- turalnego, ba, nawet poprzez jego cał- kowitą likwidację.

Nie wiem czyja to była idea, żeby w Katowicach utworzyć Dom Prasy, U

(10)

przejm ując w ybudow any w rynku gmach, odtąd wspólną siedzibą wszyst­

kich siedmiu katowickich redakcji sku­

pionych w Śląskim Wydawnictwie Pra­

sowym. Idea celna i dobrze służąca środowisku, także dla poczucia jego za­

wodowego prestiżu, oraz operatywno­

ści dziennikarzy w życiu zawodowym.

Co innego lokalne SDP zmarginalizo- wane jak dziś, co innego gdy stała za nim siła tylu tytułów. Z tego co wiem krzątał się gorliwie wokół tego zadania nader zaradny dyrektor Śląskiego Wy­

dawnictwa Prasowego Karol Szarow­

ski, przy wsparciu Włodzmierza Janiur- ka (obaj już nie żyją). Karol Szarowski miał niewątpliwie ogromne zasługi w uruchomieniu zintegrowanego w Do­

mu Prasy zespołu redakcji, a wcześniej w powołaniu bodaj 12 tytułów lokal­

nych, których sieć objęła całe woje­

wództwo - od Cieszyna po Częstocho­

wę. Stworzył potężny koncern prasowy, największy po Warszawie. Miał także spory udział w rozbudowie drukami pra­

sowej oraz w podjęciu budowy nowej 0 imponującym programie po drugiej stronie ulicy Opolskiej. Ten wywo­

dzący się z Przegędzy pod Rybnikiem zręczny organizator, dla którego prestiż 1 pozycja prasy śląskiej stały się życio­

wą misją, będzie musiał doświadczyć rozpadu i bezpardonowej likwidacji tego co stworcył. Czy mógł przewidzieć, że nie ostanie się niemal nic z dorobku i dzieła życia oraz 35 lat pracy na sta­

nowisku szefa największego koncernu prasowego po Warszawie. Tak wyjątko­

wo długie pełnienie tej trudnej funkcji miało zapewne uzasadnienie w jego osobistej pozycji w warszawskiej cen­

trali, do której odprowadzał najwyższe zyski spośród podobnych przedsię­

biorstw, za to na miejscu uchodząc za kutwę, bo też na temat węża, które­

go trzymał w kieszeni, krążyły anegdo­

ty. Szarowski wiedział o tym i zbywał takie uwagi cierpłam uśmiechem z bły­

skiem złotej koronki w górnej prawej czwórce. Ten niepozorny, niezbyt roz­

mowny mężczyzna o skromnych życio­

wych potrzebach, opanował w stopniu doskonałym sztukę trwania na stanowi­

sku, ustępując komu trzeba z drogi i za­

pierając się w uporze w interesie firmy.

Sam fakt, że miało to miejsce w rejo­

nie gdzie absolutną władzę pełnił par­

tyjny troglodyta Zdzisław Grudzień, za­

sługuj e na podziw. Lecz czas tamtej epoki zmierzał już do końca, bo w sierp­

niu 1980 roku zaczął nagle palić się lont.

Polityczna eksplozja i następstwa

rT '' co niebawem nastąpi i przerodzi X O się w serię wielkich eksplozji po- litycznych rozpoczęło się od strajków

<sC ć / n

na przełomie czerwca i lipca 1980 ro­

ku, które objęły zakłady pracy w Mielcu, Świdniku a także w Łodzi i w Warszawie. W dziennikach śląskich wydarzenia te zostaną określone enig­

matycznie jako przestoje bądź przerwy w pracy, co nie brzmiało jeszcze groź­

nie, choć wykrętnie. Lecz stan napięć i akcji strajkowych narastał, aż objął niemal całą Polskę, toteż nie dało się już opanować sytuacji przy użyciu eufemi­

zmów, w czym celowała zawsze nasza lokalna prasa. Gdy w połowie sierpnia przerywa urlop na Krymie Edward Gierek, który powraca do Warszawy specjalnym samolotem, a wraz z nim nieodstępny Zdzisław Grudzień, bez względu na stanowisko „Trybuny Ro­

botniczej” jest to dla wszystkich dowód, że kryzys polityczny przybiera na sile.

D zień później n arastające strajki obejmą stocznie w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Te wielkie tąpnięcia na Wybrzeżu, które będą miały swoje konsekwencje polityczne i personalne, a także międzynarodowe reakcje, do­

trą na Śląsk skumulowane w zrewolto­

wanym górniczym Jastrzębiu. To już dni postępujących zmian na szczy­

tach władzy, gdy dochodzi do odwoła­

nia m.in. M acieja Szczepańskiego, przewodniczącego Komitetu d/s Radia i Telewizji, kreatora propagandy suk­

cesu i wizji II Polski. Spośród polity­

ków wywodzących się ze Śląska tracą stanowiska: wicepremier Tadeusz Py­

ka, przewodniczący CRZZ Jan Szydlak oraz premier Edward Babiuch; w po­

łowie w rześnia zostaje zw olniony z partyjnych funkcji Zdzisław Grudzień (rzekomo na własną prośbę) zaś wcze­

śniej ze względu na stan zdrowia prze­

staje być „przywódcą partii i narodu”

Edward Gierek. M a to ju ż miejsce po podpisaniu 31 sierpnia porozumień w Gdańsku, a następnie w Szczecinie i Jastrzębiu. W tym czasie na znak so­

lidarności z MKS przy Kopalni „Ma­

nifest Lipcowy” podjęły strajki załogi kopalń Śzombierki, Dymitrow i Bo­

brek, co podała do wiadomości także

„Trybuna Robotnicza”.

Okazało się teraz, że obowiązująca dotąd propagandowa wizja regionu wydajnej pracy i dyscypliny zbiorowej, nie przystaje do rzeczywistości, a sy­

tuacja ma swoje groźne rewiry, gdy po­

jawiają się niepokojące pogłoski o pró­

bach sprow okow ania konfrontacji przy wsparciu stacjonujących w Legni­

cy jednostek wojsk radzieckich, zaś nie­

sławne Katowickie Forum Partyjne skupia zwolenników takich rozwią­

zań. Dom Prasy nie jest już wówczas bezpiecznym miejscem chronionym, odkąd raz po raz bywa celem akcji pro­

testacyjnych a hasło: „prasa kłamie” nie jest w tej sytuacji szczególnie dotkliwe skoro dochodzi nawet do użycia gazu łzawiącego i interwencji milicji. To już

czas narastania trwałych podziałów w samym środowisku oraz wyodrębnia­

nia się grup i osób o radykalnym nasta­

wieniu w jedną i druga stronę. Bezkom­

promisowe „córy rewolucji” w zespole

„TR” (wtedy już raczej „ciotki”) oraz ich polityczni liderzy nie zamierzają wejść w kompromisy z utajonymi do­

tąd rewizjonistami, reprezentującymi z reguły roczniki żurnalistów młodszej generacji. Sympatie dzielą się i krzy­

żują, coraz bardziej dochodzą do gło­

su zwolennicy rozliczeń i samooczysz­

czenia skupieni w redakcyjnych grupach Solidarności, głównie poprzez akty degradacji osób z kierownictwa re­

dakcji, co przybrało formę personal­

nych decyzji. W samej stołówce i w ko­

lejkach do bufetu nastrój już nie ten sam; liczy się teraz kto kogo bojkotu­

je, kto z kim nie siada i kto nie odpo­

wiada na pozdrowienia, za to miażdży go wzrokiem.

Przytoczę w tym miejscu początek fe­

lietonu z mojej Witrynki Towarzyskiej w „Poglądach” podpisywanej przez Białą Myszkę: „W katowickiej prasie w ostatnich dniach listopada ukazała się niezwykle lapidarna informacja, w któ­

rej czterokrotnie pojawiło się słowo rezygnacja. Otóż „wobec rezygnacji Tadeusza Lubiejewskiego”... „w związ­

ku z rezygnacją Jana W. Gadomskiego”,

„po rezygnacji Bronisława Jurasza”,

„... wobec rezygnacji Andrzeja Na­

wrockiego” . .. W pierwszym przypad­

ku chodziło o rezygnację redaktora na­

czelnego „Trybuny R obotniczej”, w drugim „Panoramy”, trzecim - kato­

wickiego ośrodka TV, w czwartym - o rezygnację naczelnego redaktora

„Sportu”. Czterokrotnie o to samo, za każdym razem nie chodziło o nic in­

nego, tylko i wyłącznie o rezygnację, bez wyjaśnienia jakichkolwiek powodów i okoliczności oraz podania nadzwyczaj­

nych przyczyn, które spowodowały te nagłe zaskakujące decyzje. I to czterech szefów katowickich redakcji naraz!

Ta zbieżność wiele mówi o klima­

cie w tych redakcjach i w śląskiej pra­

sie roku tamtego w ogóle oraz niemoż­

ności utrzymania się nagle wszystkich czterech osób na kierowniczych stano­

w iskach a przecież obowiązywała w takich przypadkach nomenklatura, która pozostawała w gestii KW. Te „re­

zygnacje” były w kilku przypadkach korygowane, skoro po T. Lubiejew- skim stanowisko naczelnego objął dotychczasowy I sekretarz Komitetu Miejskiego w Sosnowcu Jan Zieliński, co oznaczało polityczne wzmocnienie tego kluczowego w prasie śląskiej tytułu, bo nie był jednak T. Lubiejew- ski wystarczająco nieprzejednany I to się potwierdziło gdy rok później zosta­

nie ogłoszony stan wojenny. Tylko w „Panoramie” w miejsce przymuszo­

(11)

nego do rezygnacji Jana W. Gadom­

skiego, któremu nie można było odmó­

wić wysokich kwalifikacji i osobistej charyzmy, doszło do wyboru nowego naczelnego przez zespół - poety Fe­

liksa Netza, co było świadectwem zaufania zespołu oraz wysokiej oceny walorów zawodowych i moralnych, w tym przypadku także z uwzględnie­

niem osobistej niezależności. „Pano­

rama” staje się też od tej chwili innym pismem, wyrażającym czas teraźniej­

szy polskiego życia w optyce obywa­

telskiej. Dlatego nowy naczelny do­

trw a na tym stan o w isk u tylko do dnia 13 grudnia. W tedy to po kil­

ku miesiącach i po poddaniu weryfi­

kacji przejmie kierownictwo działu li­

terackiego w „P o g ląd ach ” , czyli najmniej uwikłanego w pułapki poli­

tyki. I ja znajdę się w kręgu uwagi „Pa­

noramy”, gdy po obszernym wywia­

dzie, F. Netz zamieści mój polemiczny artykuł wobec publikacji w „Trybunie Robotniczej” dotyczący okoliczno­

ści wyprowadzenia katowickiej polo­

nistyki do Sosnowca, za czym stał Z.

Grudzień a teraz należało zapewnić warunki jej powrotu do Katowic. N o­

wy naczelny „TR” Jan Zieliński, nie zdecydował się jednak na publikację, choć w pierwszej chwili zatrzymał tekst do druku.

Represje

• T 1- „ czas to okres wielu zapie- JL C l l k ł y c h polemik, prasowych demaskacji i rewindykacji. Wydarze­

niem o niemałym rezonansie stało się powołanie z woli środowisk tw ór­

czych i artystycznych Komitetu Poro­

zumiewawczego Stowarzyszeń Twór­

czych i Naukowych w Katowicach zbiorową decyzją delegatów tych śro­

dowisk 6 listopada 1980 roku, który stał się od tego momentu „pierwszą w ogó­

le manifestacją zbiorowej suweren­

ności środowisk sztuki i kultury na Ślą­

sku”. Dla mnie, organizatora tego zebrania, było to wydarzenie wielkiej wagi a podejmowane przez powstały komitet inicjatywy i interwencje mia­

ły znaczny społeczny rezonans. Nale­

ży żałować, że nie doszło do wyznaczo­

nego na 19 grudnia 1981 roku Sejmiku Kultury Śląskiej i trzeba było czekać aż do 1998 roku na taką debatę zwołaną z inicjatywy twórców i działaczy, a nie dyspozycyjnych funkcjonariuszy. Już po tej dacie reakcja władz na sam fakt podjęcia tej inicjatywy była stanowcza a nawet represyjna. Zachowało się wezwanie mnie na przesłuchanie 7 stycznia 1982 roku do Komendy Wo­

jewódzkiej, które mogło mieć inny fi­

nał bo zarzuty były jednoznaczne.

Miałem odtąd świadomość, że jestem zagrożony utratą pracy w „Poglądach”,

choć skończyło się ostatecznie na po­

zbawieniu mnie stanowiska sekretarza redakcji w tym piśmie oraz zakazie peł­

nienia jakichkolwiek funkcji w prasie śląskiej, nawet prawa do prowadzenia działu kulturalnego. Wybronił mnie przed zwolnieniem, powodowany wie­

loletnim koleżeństwem, Witold N a­

wrocki, od niedawna sekretarz Wydzia­

łu Kultury KW, niegdyś starszy kolega ze studiów, który oświadczył jednak w telefonicznej rozmowie, że to wszyst­

ko, co może dla mnie zrobić.

Okres po dacie 13 grudnia 1981 ro­

ku to w prasie czas samosądów poli­

tycznych oraz represji zawodowych.

Nie licząc „Trybuny Robotniczej” któ­

rą współredagują wydzielone z pozo­

stałych redakcji osoby „szczególnego zaufania”, każde z pozostałych pism przez dłuższy czas jest zawieszone i muszą upłynąć miesiące by mogły wznowić działalność. Poza „Trybuną Robotniczą” gdzie obowiązują spe­

cjalne przepustki, wszystkie lokalne re­

dakcje są niedostępne i zaplombowa­

ne. Nawet „Poglądy”, choć Wilhelm Szewczyk jest nadal posłem, lecz teraz nie ma wstępu do gabinetu gdzie pozo­

stawił dokumenty sejmowe.

Tego dnia udaliśmy się do wyznaczo­

nego pokoju w „W ieczorze” gdzie wszyscy pracownicy zawieszonych redakcji pobierali pobory. Była to sy­

tuacja krępująca dla Szewczyka świad­

cząca o jego zakwestionowanej pozy­

cji pomimo zasług i pełnionych funkcji.

Staliśmy w kolejce. Panował tu tłok a atmosfera nacechowana sarkazmem ale i przygnębieniem świadczyła, że do ostatnich wydarzeń brak jeszcze dy­

stansu. Nikt nie wiedział co dalej ani jak długo potrwa ten stan zawieszenia niemal wszystkich poza „TR” redakcji oraz kilkuset osób związanych z nimi na co dzień. - Panie Pośle, Panie Wil­

helmie!... lecz okazało się, że wiedział tyle samo co wszyscy, czyli realnie nic.

Zaproponowałem żebyśmy udali się do dyrektora Szarowskiego, nawet po to aby mógł zabrać poselskie doku­

menty. I tu pełna blokada. Portier wy­

raźnie usatysfakcjonowany skalą swo­

ich upraw nień odm aw ia dostępu do telefonu. Posłowi!... Negocjacje spowodują jednak tyle, że zejdzie z II piętra Pani Renia, oddana sekretar­

ka i w jej asyście upokorzony Szew­

czyk uda się do Szarowskiego. Wrócił przybity.

Dom Prasy nagle wygasł, pojedyncze oświetlone okna ujawniały gdzie robią swoje „trybuniarze”, ci z grupy obda­

rzonej oficjalnym zaufaniem. Także i ten zespół wyjdzie z tej operacji po­

litycznej selekcji zdziesiątkow any a ujawnione w ostatnim roku antago­

nizmy nabiorą mocy wyroków. Przez wiele tygodni trwać będzie nikczemna

weryfikacja dziennikarzy, którzy utra­

cili polityczne zaufanie jako autorzy de­

m askatorskich tekstów. W cześniej po „sądnej nocy” spośród dziennikarzy katowickich zostali internowani: Zdzi­

sław Zwoźniak z „Panoramy”, Stefa­

nia Jagielnicka-Kamieniecka z „Dzien­

nika Zachodniego”, Marek Mierzwiak, Edward Zyman i Jerzy Sysak z Radia oraz Rafał Szymoński - TV. Szczegól­

nie mocne represje spotkały dziennika­

rzy w spółpracujących z gazetam i

„Solidarności” Jastrzębskiej i Huty Katowice. W ogóle z Solidarnością - w tym inicjatorów powołania jej kół w śląskich redakcjach.

Gdy wiosną 1982 roku wszystkie ty­

tuły odrodzą się na nowych warunkach nie będą to już jednak te same redak­

cje ani ci sami ludzie, nawet jeśli zo­

staną przywróceni do pracy. Weryfika­

cja okaże się dotkliwa a szereg osób otrzyma zwolnienia. Rozpoczną się teraz przewlekłe procesy sądowe wy­

toczone przez dochodzących swoich praw. Pracodawcą jest dyrekcja Śląskie­

go Wydawnictwa Prasowego, która nie będzie skora do ugody. Nie zosta­

nie też dobrze zapamiętany wicedyrek­

tor Stanisław Skrzypiec, z zawodu prawnik, reprezentujący restrykcyjny punkt widzenia. Podziały które poróż- nią ludzi, ale i środowisko, co znajdzie także wyraz w utworzeniu drugiego obok zawieszonego SDP - Stowarzy­

szenia Dziennikarzy RP. Jeszcze bar­

dziej głębokie pęknięcie podzieli lite­

ratów gdzie nadal funkcjonują obok siebie ZLP i SDP. Wbrew pozorom, na­

wet po ponad 30 latach rozliczne na­

stępstwa stanu wojennego funkcjonu­

ją w polskim życiu oraz w obolałej pam ięci ludzi którzy nie odzyskali równowagi duchowej i stabilizacji ży­

ciowej, po wyrugowaniu z zawodu i rozbiciu rodzin.

W rejestrze tytułów prasowych na Ślą­

sku, które pojawią się w tym okresie, osobne miejsce zajmie tygodnik „Kato­

lik”, wydawany przez stowarzyszenie PAX, który wznowił po dziesiątkach lat nieobecności Jan Waleczek, prezes sto­

warzyszenia w Katowicach. Ten zasłu­

żony tytuł o bogatej historii i szlachet­

nej tradycji, który redagowali m.in.

Karol Miarka i Adam Napieralski, zdo­

był w pierwszym okresie nawet spore wzięcie i skupił grono cenionych dzien­

nikarzy, głównie wydalonych z innych redakcji - śląskiej prasy i katowickiego radia. W zespole „Katolika” który zyskał pochlebną, choć także ironiczną nazwę

„salonu odrzuconych” znaleźli się m.in.

Andrzej Babuchowski, Leopold Kurek, Bogdan Kułakowski (fotoreporter) Jan F. Lewandowski, Eugeniusz Łabus, Włodzimierz Paźniewski, Michał Smo- lorz, Edward Szopa i Witold Turant. Nie­

mal same świetne nazwiska! Sam PAX

(12)

obok redaktora naczelnego Jana Walecz­

ka reprezentował właściwie tylko Janusz Jaśniak.

Prasę śląską czeka jednak po stanie wojennym i zmianie ustroju - w Polsce wolnej i demokratycznej - kolejny morderczy próg do przejścia pod prąd, właściwie o własnych siłach nie do po­

konania. Następstwem tej sytuacji będzie pustoszejący z każdym rokiem gmach Domu Prasy oraz upadek przemysłu po­

ligraficznego w Katowicach, gdy dojdzie nagle do faktu wręcz niewyobrażalne­

go - wyprowadzenia drukami zbudowa­

nej przez Wojciecha Korfantego a noszą­

cej jego imię. To głównie z tego powodu Katowice stały się miastem bez gazet, bo i co tu jeszcze teraz wychodzi - w mieście o tak wielkich tradycjach wydawniczych i poligraficznych, które chciałem w tym szkicu przypomnieć. To, co stało się na naszych oczach a wśród gorliwych sprawców znalazły się też osoby i osobistości których nawet po la­

tach lepiej nie ruszać, najpełniej wyra­

ża jedno słowo: katastrofa.

Ustawa,

która stała się wyrokiem sam orozw iązaniu PZPR 29 stycznia 1990 roku podczas ostatniego zjazdu jej delegatów w Sali Kongresowej, kiedy to ówczesny I se­

kretarz Mieczysław Rakowski wypo­

wiedział historyczne słowa: sztandar partii wyprowadzić - i odbyła się pa­

miętna scena stanowiąca ostatni akt jej politycznej likwidacji, pojawiło się szereg kwestii związanych z przejęciem i zagospodarowaniem olbrzymiego ma­

jątku. Było to między innymi także dla­

tego trudne, ale i pilne, jako iż większość delegatów utworzyła natychmiast dwie nowe partie: Socjaldemokrację Rzecz­

pospolitej Polski oraz Unię Socjaldemo­

kratyczną, z czym wiązał się także po­

dział m aterialnych zasobów. Po porozumieniu Okrągłego Stołu z repre­

zentantami Solidarności i przegranych czerwcowych wyborach PZPR utraci­

ła monopolistyczną władzę i nie miała już charakteru masowej partii poli­

tycznej (ajeszcze w 1980 r. liczyła po­

nad 3 min. członków) W tej sytuacji ma miejsce pospieszne tworzenie niezbęd­

nych aktów prawnych porządkujących ten stan. Do szczególnie pilnych zadań należała likwidacja monopoli­

stycznego koncernu RSW „Prasa - K siążka - R uch”, zatrudniającego w kraju ponad 34 tysiące pracowników i dysponującego grupą wielkich drukar­

ni, setkami różnego rodzaju tytułów pra­

sowych, w tym wielu wysokonakłado- wych dzienników oraz rozwiniętą siecią kolportażu i transportu. Potężny mają­

tek a jednocześnie polityczny łup sta­

nowiący cel licznych grup interesów w tym i powiązanych z kapitałem zagra­

nicznym - słowem: dopaść i zagarnąć!

Dowodem może być także okrutny los śp. Śląskiego Wydawnictwa Praso­

wego i również śp. Śląskich Zakładów Graficznych, po których nawet śladu.

Ajeszcze w roku 1989 obie te jednost­

ki osiągnęły łączny zysk 8,4 mld sta­

rych złotych, w tym 4,7 mld sama dru­

karnia, najwyższy spośród wszystkich drukami prasowych w kraju. Był to ob­

razowo mówiąc: najbardziej dochodo­

wy spośród regionalnych folwarków wchodzących w skład tego potężnego koncernu a który jednocześnie miał pro­

porcjonalnie najniższe koszty własne, co stanowiło powód do chwały oraz mocnej, niepodważalnej pozycji w cen­

trali dyrektora Karola Szarowskiego.

W zapobiegliwej, wręcz restrykcyjnej sztuce mnożenia oszczędności przekro­

czy wszystkie porównywalne miary, byle osiągnąć najwyższe wskaźniki zysku, oczywiście nie kosztem „Trybu­

ny Robotniczej”, z którą unikał prze­

zornie zadrażnień. Dla przykładu: na­

w et W ilhelm Szewczyk, naczelny

„Poglądów” dochodzący już wieku emerytalnego nie osiągnął pułapu wy­

nagrodzenia a że był w kwestiach roszczeń finansowych zawsze skłonny do ustępstw, przy tym skrępowany faktem, że dwutygodnik nasz był pi­

Dom prasy na katowickim rynku tętnił życiem od wczesnych godzin porannych do późnej nocy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nikt nie chce ustąpić jako pierwszy, ale gdy tylko jeden zdecydował się na czyn wielkoduszny, drugi już się pali do tego, jakby go tu prześcignąć w wielkoduszności..

Kiedy okazało się już, że drugoklasistą zostałem nie przez pomyłkę, stwierdzono, że może jest słaba szansa, iż wyro­.. snę

- Tak jednak jest zdaje się do dziś, skoro powiedział pan, że „elity władzy w Warszawie wykazują wprost niewy­. obrażalną ignorancję na temat całej skomplikowanej

I dlatego też kiedy 13 marca, w środowy wieczór, ujrzałem w watykańskim oknie ubranego na biało Argentyńczyka, który uśmiechając się, ogłosił całemu światu

kład otrzymywał nagrodę papieską czy Fryderyka za całokształt. Nieraz prosił, żebym to ja w jego imieniu odmawiał, bo się źle czuje. Mówił mi, że jest z nimi, że

(Nowhere Man, posłuchaj mnie. Nie wiesz co umyka twojej uwadze. Cały świat jest na twoje rozkazy. A on jest ślepy, że już bardziej nie można i widzi tylko to, co chce. Wypisz,

ce Poziomki chodzą do sąsiadów oglądać telewizję, tuż obok podwórka, na którym bawi się dziewczynka są jeszcze resztki ruin z czasów wojny, samochód jest czymś

ki już poznikały, w ich środku pojawiły się nowe granity i lastryka, a dotarcie do wielu miejsc możliwe jest tylko po płytach nagrobnych, czego nie znisz­..