(NIE) JEDZIE POCIĄG Z DALEKA
CENA 5 ZŁ (w tym 5% VAT) ISSN: 1425-3917 NR INDEKSU 33328X
m s i
# Ś l ą s k i e .
Pozytywna energia Nr 2 (208) •
ROK X IX * LUTY 2013TADEUSZ KIJONKA: Katowice - miasto bez gazet (2)______
HENRYK WANIEK - Dlaczego Ś ląsk ...?_... ...
Od dworca do dworca
C O h -
ty o =j
^ co ^
- fotoreportaż ARKADIUSZA ŁAWRYWIANCA Z ADAMEM SIKORĄ - wybitnym artystą kina rozmawia MARIA SZTUKA _____________
ISSN 1425-3917
771425 391301
0 2
Fot.BiuroPrasoweUMKatowiceFot.Krzysztof Lisiak
21 stycznia w Malarni Teatru Śląskiego odbył się benefis Tadeusza Kijon- ki - poety, dziennikarza, działacza kulturalnego i posła na Sejm dwóch ka
dencji a także założyciela i prezesa Górnośląskiego Towarzystwa Literac
kiego oraz redaktora naczelnego miesięcznika „Śląsk” (od założenia w listopadzie 1995 r. aż do końca 2012 r.). Okazją do przygotowania tej uro
czystości było zakończenie misji prowadzenia miesięcznika po wydaniu grudniowego 206 numeru pisma. Wśród dostojnych gości znaleźli się przedstawiciele władz samorządowych, hierarchowie kościelni, wydawcy, dziennikarze, liczni przedstawiciele świata kulturalnego, przyjaciele i zna
jomi. Uroczystość zaszczycili swą obecnością m. in.: JE abp senior Damian Zimoń, wiceprezydent Miasta Katowice Michał Luty, doradca Marszałka Województwa Śląskiego Łucja Giriko. Inicjatorami i gospodarzami wieczo
ru byli dyrektorzy Teatru Śląskiego Krystyna Szaraniec i Tadeusz Bradec- ki, spotkanie prowadziła red. Violetta Rotter-Kozera, która skłoniła Benefi- santa do barwnych zwierzeń i dowcipnych komentarzy. W programie znalazły się „Sonety brynowskie” Tadeusza Kijonki i inne wiersze zróżnico
wane pod względem formy i treści. Usłyszeliśmy je w wybornej interpreta
cji aktorów Teatru Śląskiego: Aliny W. Chechelskiej, Anny Kadulskiej, Grze
gorza Przybyła i Andrzeja Warcaby. Nie zabrakło także okazjonalnego tortu i znakomitej oprawy muzycznej oraz śląskich kołoczy, a Benefisant do póź
nych godzin wieczornych podpisywał swój tom wierszy „Czas zamarły".
Sosnowiec odwiedził Marek Bieńczyk laureat najważniejszej w na
szym kraju nagrody literackiej NIKE 2012. Jego spotkanie autorskie odbyło się w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sosnowcu. Dzięki ak
tywności i zapobiegliwości Biblioteki - sosnowiczanie często spo
tykają się ze znakomitościami naszej literatury. Czytelnicy - licznie zgromadzeni, aktywnie włączyli się do merytorycznej dyskusji, któ
rą mądrze i ciekawie: prowadził dr hab. Dariusz Nowacki. Sam już temat esejów - Książka twarzy zgromadzonych w tak zatytułowa
nej, nagrodzonej książce, był dostatecznie mocny i pozytywnie pro
wokujący aktywnych czytelników, którzy mimo spadku zaintereso
wania książką, wciąż aktywnie czytają.
Wybitny gość podzielił się uwagami na temat związków aktu twór
czego z życiem: „życiopisanie”, pisanie krwią oraz z dużą dozą hu
moru odniósł się do poprzednich swoich książek i ocen im poświę
conych. „Esejopowieść”, jako gatunek literacki uznał za słabo akceptowalny. Stwierdził, że obecnie jest coraz mniej autorytetów, jakim dla niego była np. Maria Janion.
Na zakończenie uformowała się spora kolejka czytelników z zaku
pionymi książkami do dedykacji. JLW Godnością Honorowego Obywatela Miasta Katowice został ob
darowany bp Tadeusz Szurman, proboszcz parafii ewangelicko- -augsburskiej w Katowicach. Uroczystość nadania tytułu odbyła się 10 stycznia 2013 roku. Bp Tadeusz Szurman odebrał tytuł z rąk przewodniczącego Rady Miejskiej Arkadiusza Godlewskiego i pre
zydenta Katowic Piotra Uszoka.
(Więcej o uroczystości w „Znakach i Twarzach Miasta Katowi
ce’’ wewnątrz numeru)
12 stycznia w Teatrze Śląskim odbył się benefis Bo
gumiły Murzyńskiej, która w „Komedii Teatralnej” B.
Ahlforsa (w roli Lindy) świętowała jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. Absolwentka PWSTiF w Łodzi niemal nieprzerwanie od 1962 r. związana jest ze sceną Teatru im. St. Wyspiańskiego w Katowicach.
Zadebiutowała rolą lvette w „Matce Courage” (reż.
L. Zamków). Wykreowała ponad 100 niezapomnia
nych postaci. Laureatka m.in.: 7 złotych masek, Nagrody Miasta Katowice, dwukrotnie odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi, uhonorowana Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a także Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Ar- tis. Obecnie jest wykładowcą Studium Aktorskiego przy Teatrze Śląskim. Prowadzi również intensyw
ną działalność na rzecz społeczności lokalnej. Wy
wiad z B. Murzyńską na s. 52-53.
Fot.Krzysztof Lisiak
PRZEMYSŁAW DAKOWICZ
Żarówki Smierdiakowa
Przyjaciołom klerkom
„5 8-latek przyznał się do tego, co zrobił i zło
żył obszerne wyjaśnienia. Nie wykazał skru
chy. Do ataku miał przygotowywać się przez ostatnie cztery lata, m.in. studiując Ewangelię.”
nie widziałem
kiedy upadła pierwsza byłem w rozjazdach wchodziłem wychodziłem czytałem pisałem miałem sprawę z językiem zamykała się nade mną rumiana gęba
w brzuchu wieloryba przerzucałem hałdy
obrazów
sprasowanych słów nie zauważyłem
kiedy upadła druga trzecia i kołejne
gdy się obejrzałem nie było ju ż świata jałowe słońce depresji
wschodziło nad płaskim krajobrazem z szarego papieru tektury czarna farba
zalewała oczy
11-12 grudnia 2012
Przemysław Dakowicz-ur. 1977 w No
wym Sączu; poeta, krytyk literacki, histo
ryk literatury; wykładowca akademicki (Uniwersytet Łódzki i UKSW); stały współ
pracownik „Toposu”; wydał trzy tomy po
etyckie (ostatnio: „Place zabaw ostatecz
nych”), rozprawę „»Lecz ty spomniśz, wnuku«. Recepcja Norwida w latach 1939- 1956. Rzecz o ludziach, książkach i histo
rii” oraz książkę krytycznoliteracką
„Helikon i okolice. Notatki o poezji współ
czesnej”; mieszka w Łodzi.
W NUMERZE: 2 (208) ROK XIX LUTY 2013
4. ŚLĄSKI MIESIĄC
6. Tadeusz Kijonka MIASTO BEZ GAZET (2) 13. Maria Sztuka KULT KSIĄŻKI I PRACY
14. Ryszard Bednarczyk RUINY PO ŚLĄSKIM TEATRZE TAŃCA
18. Andrzej Mateoszek BUDOWANIE CYWILIZACJI. Początki kolei żelaznych na Górnym Śląsku 28. Piotr Pagieła (NIE) JEDZIE POCIĄG Z DALEKA
32. MUZEUM CZY SUPERMARKET? Rozmowa z Piotrem Spyrą i Zygmuntem Woźniczką 34. Henryk Szczepański MACIEJEWSKI I JEGO KAMRACI
40. Alicja Badetko ŚLĄSKI ZNAK
46. OSTATNI POCIĄG DO MIKOŁOWA. Rozmowa z Adamem Sikorą 48. Wiesław Kosterski GŁUSZEC TO MA KLAWE ŻYCIE
51. Tomasz Słupik MUZEUM ŚLĄSKIE A „POLSKA RACJA STANU”
52. PIĘCIU MINUT SIĘ W ŻYCIU NIE NUDZIŁAM. Rozmowa z Bogumiłą Murzyńską 54. Krystyna Heska-Kwaśniewicz WIELKIE SERCE MIAŁ TEN GÓRAL
58. Jan F. Lewandowski ZAGINIONE TAŚMY MIĘDZYWOJNIA
ZŻYCIA BIBLIOTEK
60. Halina Mańka CZYTELNICY CHĘTNIE TU WRACAJĄ
EKOLOGIA
62. Jolanta Matiakowska „GOCZAŁKOWICE” POD LUPĄ
PLASTYKA
65. Witold Kociński W SZTUCE WOLNO MI WSZYSTKO
88. Bogdan Widera CIELESNOŚĆ W TRZYDZIESTOKILOWEJ SUKNI
TEATR
68. Witold Kociński PRAWDA BOLI, KŁAMSTWO KUSI 68. Maria Sztuka NOWE CZASY, NOWA WERSJA
69. Joanna Warońska POWRÓT DO LITERACKIEGO KABARETU
70. Magdalena Figzal KOMEDIA DLA DOROSŁYCH, PRZYPOWIEŚĆ DLA DZIECI
FELIETONY
5. Henryk Waniek DLACZEGO ŚLĄSK...?
17. Marek S. Szczepański NOTATNIK SPÓŹNIONEGO PRZYBYSZA. Czytać czy nie czytać.
Oto jest pytanie (II)
27. Feliks Netz POZA KADREM. Obława
39. Krystian Gałuszka BIBLIOTEKA NOCĄ. Z oddechem
61. Jan Miodek ŚLĄSKA OJCZYZNA POLSZCZYZNA. Rozprowiać - lozprowiać
NA OKŁADCE: Fotografia Arkadiusza Ławrywiańca z fotoreportażu OD DWORCA DO DWORCA DTP: STP „KorGraf’, 40-081 Katowice, ul. Dąbrówki 15/12, tel. 32 354-09-88, 32 781-06-48 Druk: PW „Tolek” DRUKARNIA IM. KAROLA MIARKI, 43-190 MIKOŁÓW, ul. Żwirki i Wigury 1.
Materiałów nie zamówionych nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo skrótów, poprawek i zmian tytułów w tekstach przyjętych do druku oraz skra
canie korespondencji.
Warunki prenumeraty: poprzez Oddziały i Delegatury „RUCHU” - na terenie całego kraju. Bezpośrednio - w sekretariacie Redakcji oraz w urzędach pocz
towych. Wpłat należy dokonywać na konto: GTL -redakcja miesięcznika „Śląsk”, PKO PB SA I O/Katowice 92 102023130000 3302 00202176. Prenumera
ta roczna - 60 zł, półroczna - 30 zł. Pismo w prenumeracie jest dostarczane pod wskazany adres bez dodatkowych opłat.
Cena egzemplarza - 5 zł (w tym 5% VAT). ISSN: 1425-3917 Nr indeksu: 33328X
Redaguje zespól:
KRYSTIAN GAŁUSZKA - redaktor naczelny FELIKS NETZ - zastępca redaktora naczelnego WIESŁAWA KONOPELSKA - sekretarz redakcji MARIA SZTUKA - dział kulturalny
BOGDAN WIDERA - dział spoleczno-historyczny WOJCIECH ŁUKA - dział graficzny
MIROSŁAW KORBEL - nadzór techniczny i poligraficzny e-mail: korgraf@korgraf.com.pl IRENA FALKIN-SIBIGA, ANNA STRUMIŁOWSKA - korekta
66. Wojciech Grabowski ARCHI-TRAF. Architektura tramwajowa
71. Magdalena Dziadek MIĘDZY NUTAMI. Jubileusz Ryszarda Gabrysia. Koncert muzyki rosyj
skiej w NOSPR
POEZJA I PROZA
1. WIERSZ NA OTWARCIE: Przemysław Dakowicz ŻARÓWKI SMIERDIAKOWA 24. Marian Lech Bednarek CZTERY OPOWIADANIA
30. Wojciech Brzoska WIERSZE 45. Zenon Dytko WIERSZE
KSIĄŻKI
72. Jacek Bielawa BYĆ ALBO NIE BYĆ WILLEMANNEM 73. Aleksander Nawarecki POCHWAŁA SAMOTNOŚCI 74. Witold Turant NIECH WAS STRZEŻE HISTORIA
75. Krystyna Heska-Kwaśniewicz JEŻYC JADY EPIZOD McDONALDOWY 76. Jan Cofalka KRESOWA ATLANTYDA
77. Mirella Siedlaczek-Mikoda KOGO OBCHODZI MAŁA MAISIE?
78. Bogdan Widera KRÓTKO O KSIĄŻKACH 79. PODKOPKI
80. LAUDACJA Z OKAZJI NADANIA J.E. KS.BISKUPOWI TADEUSZOWI SZURMANOWI TYTUŁU HONOROWEGO OBYWATELA MIASTA KATOWICE WYGŁOSZONA PRZEZ PROF. DR HAB. GRAŻYNĘ BARBARĘ SZEWCZYK
NOTATNIKI KULTURALNE
81. Janusz Wójcik OPOLE
82. Wiesława Konopelska KATOWICE 84. Jan Picheta BIELSKO
85. Joanna Kotkowska CZĘSTOCHOWA 86. Jacek Sikora ZAOLZIE
FOTOGRAFIA
21. Arkadiusz Ławrywianiec OD DWORCA DO DWORCA. Fotoreportaż 87. Michalina Wawrzyczek-KlasikW OBIEKTYWIE KRZYSZTOFA MILLERA
WKOLORZE:
• Katarzyna Łata-W rona OD PORTRETU DO AKTU. Fotografia (str. A) • Jerzy N ow osielski MALAR
STWO. Galeria „Extravagances ” Sosnowieckie Centrum Kultury i Sztuki - Zamek Sielecki (str. B) • ZNAKI I TWARZE MIASTA KATOWICE. Ks. bp Tadeusz Szurman Honorowym Obywatelem Miasta Katowi
ce (str. C) • OPOLSKIE (str. D) • K rzyszto f M iller FOTOGRAFIA. Galeria „Katowice” Okręg Śląski ZPAF (III str. okładki)
WYDAWCA: GÓRNOŚLĄSKIE TOWARZYSTWO LITERACKIE W KATOWICACH 40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13, tel. 32 253-62-21, e-mail: redakcjaslask@onet.pl, slask@neostrada.pl, www.gtl.org.pl WSPÓLWYDAWCA: BIBLIOTEKA ŚLĄSKA, 40-021 Katowice, tel. centr. 32 20 83 700,
informacja: info@bs.katowice.pl,sekretariat: bsl@bs.katowice.pl ADRES REDAKCJI: 40-012 Katowice, ul. Dworcowa 13, tel./fax 32 206-82-71
a n
Jk
l i
O g
a §
.52 s Ph «
ZARZĄD WOJEWÓDZTWA
ŚLĄSKIEGO
&
Projekt objęty mecenatem MIASTA KATOWICE
£ 5 ?
KATOWICE
Zrealizowano w ramach PROGRAMU OPERACYJNEGO PROMOCJA CZYTELNICTWA
ogłoszonego przez MINISTRA KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO
c o
Z a p is w y d a rz e ń z m ie s ią c a p o p rz e d z a ją c e g o
z a m k n ię c ie n u m e ru
■ OTWARTA, ale nie do końca. Co z tego, że z początkiem grudnia otwarto ostatni południowy odcinek autostrady A l z Katowic do Czech, skoro i tale koło feralnego mostu w Mszanie trzeba sko
rzystać z dziesięciokilometrowego objazdu droga
mi lokalnymi. Podróż z objazdem trwa niemal go
dzinę, a przecież mogłaby być krótsza. I pewno będzie. Tylko kiedy?
■ DO 2015 roku ma potrwać przebudowa gli
wickiego dworca. Prace mają kosztować aż 170 min zł, z czego unijna dotacja dla kolei to kwota nieca
łych 84 min zł. Za te pieniądze zostanie przebudo
wany budynek dworca, tory, perony oraz przejścia podziemne.
■ PIEKARY Śląskie i Mysłowice znalazły się po
za Górnośląskim Związkiem Metropolitarnym.
A wszystko z powodu niedopatrzenia, bo zmianę na
zwy GZM - na jak to zaproponował prezydent So
snowca Gómośląsko-Zagłębiowską Metropolię „Si
lesia” - trzeba było przegłosować bezwzględną, a nie zwykłą większością głosów. W Piekarach i Mysło
wicach radni o tym zapomnieli, choć do GZM-u chcą przynależeć. Pytanie, czy GZM jest jeszcze do cze
goś przydatny? Podobno najlepszą drogą do budo
wy metropolii jest... jego rozwiązanie.
■ KTO jeszcze w tym kraju nie bierze? Aż 25 byłych prezesów górniczych spółek lub dyrektorów śląskich kopalń jest oskarżonych o branie łapówek.
Chodzi o kwotę 3 min zł. Prokurator Karol Rogow
ski zakończył największe w historii polskiego gór
nictwa śledztwo dotyczące korupcji. Akta sprawy liczą dwieście tomów. Część z oskarżonych dalej pracuje w górniczej branży.
■ 200 artystów, profesjonalistów i amatorów, za
grało 1 grudnia razem pod szyldem Dziecięcej Or
kiestry Onkologicznej w koncercie organizowanym przez Fundację „Iskierka” na scenie Domu Muzy
ki i Tańca w Zabrzu.
■ KRYSZTAŁOWE oko ze szkła jest zdrowsze niż podobne, akrylowe, ale jego wykonanie jest znacznie pracochłonniejsze. Demonstrował to na pokazie w Katowicach okulary sta, czyli specja
lista od wykonywania szklanych protez oka, Thor- sten Meyer z Monachium.
■ PREZYDENT Bronisław Komorowski z ko
lei wylądował dzień później w Jastrzębiu Zdroju, gdzie wziął udział w uroczystościach barbórkowych.
W Katowicach gościł w siedzibie Polskiego Radia, a także odsłonił tablicę pamiątkową na budynku Ślą
skiego Urzędu Wojewódzkiego i Urzędu Mar
szałkowskiego. Na mocy prezydenckiego rozporzą
dzenia zbudowany w latach 20. ubiegłego wieku gmach zyskał status pomnika historii.
■ BIBLIOTEKA A kadem icka najlepsza!
W Warszawie 5 grudnia rozstrzygnięto konkurs
„Życie w architekturze” branżowego czasopi
sma , Architektura- murator” na najlepsze polskie realizacje architektoniczne. Grand Prix zdobyło ka
towickie Centrum Informacji Naukowej i Bi
blioteki Akademickiej. Konkursowymi zgłoszenia
mi objęto największe polskie inwestycje ostatnich lat, tak więc konkurencja była spora. Katowickie
go laureata zaprojektowała koszalińska pracownia HS99: Dariusz Herman, Piotr Śmierzewski, Woj
ciech Subalski.
■ OSTATNI z wielkich słynnej Grupy Janow
skiej, malarz Erwin Sówka został uhonorowany ce
głą z rodzinnego familoka Janoscha w tegorocznym plebiscycie „Gazety Wyborczej”. -W m urujęją so
bie gdzieś w domu, może mi się pisarski talent Ja
noscha udzieli - deklarował laureat.
■ NIEZRÓWNOWAŻONY 58-letni mieszka
niec Świdnicy próbował 9 grudnia znieważyć Ja
snogórski wizerunek Czarnej Madonny. Na szczę
ście dzięki zamontowanej szybie, nie doszło do dewastacji obrazu, po tym jak rzucone zostały w niego żarówki wypełnione czarną farbą. Wyda
rzenie zbulwersowało opinię publiczną podobnie jak wypowiedź posła Ruchu Palikota Armada Ryfińskie- go, który to dzieło sztuki sakralnej określił mianem
„bohomazu”. Bez komentarza.
■ PÓŁTORA tysiąca ludzi pójdzie na bruk - ta
kie zapowiedzi dobiegają w połowie grudnia z ty
skiej fabryki Fiata [a pracuje tu prawie pięć tysię
cy osób]. Dzięki zaangażowaniu wicepremiera Janusza Piechocińskiego ta liczba zmalała do 1450.
Przyczyną jest oczywiście kryzys w branży moto- ryzacyjnej, ale i wcześniejsza, niefortunna dla za- .__ p łogi, [polityczna] decyzja o przeniesieniu produk- cji najnow szego m odelu pandy do W łoch.
W roku 2013 roku szacowana produkcja tyskiej fa-
a
'"' bryki ma wynieść połowę z tego, co wyprodukowano w rekordowym roku 2009, czyli mniej niż trzysta tysięcy samochodów.
■ WSTYD na torach, czyli czarny komunika- cyjny poniedziałek 10 grudnia na długo zostanie w pamięci podróżnych, a debiut marszałkowskich Kolei Śląskich zyska miano niewypału dekady.
Chaos pogłębia mróz i niedostatki w taborze, bo część linii jeszcze przez kolejne tygodnie obsłu
guje transport... autobusowy. W krytycznym mo
mencie śląskiego przewoźnika wspierają, znie
nawidzone jakoś, ale niezawodne Przewozy Regionalne, które przejmują od niewydolnych KŚ strategiczne linie. Zawodzi umiejętność przewi
dywania. Marszałek Adam Matusiewicz przepra
sza, ale kosztować go to będzie utratę stanowi
ska, tym bardziej że zaw iedli podlegli mu urzędnicy. Przy okazji wychodzi „naiwność” mar
szałka, który nie wiedział [?], że prezes Kolei Ślą
skich, Marek Worach, ma sprawę kamą i jest oskarżony o działania na szkodę Kopex Leasing Service. A oto kom unikacyjne statystyki:
10 grudnia z ponad 600 zapowiadanych pociągów odwołano 50, z kolei 11 grudnia nie wyjechało 70.
pociągów, a w weekend 15/16 grudnia zno
wu 50 składów.
■ PODPISANO umowę na budowę ostatnie
go odcinka Średnicówki w Gliwicach, czyli Dro
gowej Trasy Średnicow ej. B udow ana trasa ma 5,6 km długości, kosztować ma 700 min zł i jest współfinansowana przez Unię Europejską. Jej 493 metrowy odcinek pobiegnie w specjalnym tune
lu, a na całej trasie pojawi się 13 obiektów inży
nierskich - kładek, mostów i wiaduktów. Nie jest wykluczone, że już za dwa lata będziemy mknąć przez śródmieście Gliwic. Wykonawcy inwesty
cji to konsorcjum firm Eurovia Polska i Bilfmger Berger Budownictwo.
■ NIE ma go, ale rządzi. Dymisja marszałka Ma
tusiewicza złożona 13 grudnia - a przyjęta na se
sji Sejmiku 20 grudnia - jest konsekwencją „kole
jowej zawieruchy”. Nasz bohater nie traci nadziei, że mimo dymisji, zdąży jeszcze wyprowadzić Ko
leje Śląskie na prostą... bo de facto rządzić będzie jeszcze przez najbliższe tygodnie.
■ NA granicy Katowic i Mysłowic z Sosnow
cem mają pojawić się „witacze”, ale ustawią je nie śląscy autonomiści, lecz zagłębiowscy patrioci lo
kalni. Na każdej z sosnowieckich tablic prócz sto
sownego herbu znajdzie się napis „Zagłębie Dą
browskie wita”. I co wy na to, Ślązacy?
■ SEZON narciarski w Beskidach rozpoczęty, w połowie grudnia spadł śnieg. Tutejsze ośrodki po latach zastoju wreszcie się modernizują lub przy
najmniej dostrzegają taką konieczność. Pytanie tyl
ko - czy nie za późno? Coraz częściej słychać na
woływania, że warto wspierać swoich, a poza tym Beskidy leżą bliżej niż Alpy. I są nasze.
■ STADION Śląski nie jest bezpieczny. Eksper
tyza specjalistów z Politechniki Gdańskiej jest jed
noznaczną. Według nich projekt zadaszenia trybun Stadionu Śląskiego nie gwarantuje bezpieczeństwa użytkowania obiektu i należy go poprawić. W prze
stawionym władzom marszałkowskim raporcie zalecają zmianę projektu. Zalecają m. in. by do we
wnętrznego pierścienia konstrukcji dachu dołożyć jeszcze dwie dodatkowe liny. Sugerują powtórne
zbadanie nośności konstrukcji dachu, bo w realizo
wanym dotychczas projekcie budowlanym „przy
jęto zaniżone wartości współczynnika nośności”.
Wszystkie zalecenia znowu podrażają i tak wyso
kie koszty budowy. Niektórzy zastanawiają się, czy Stadionu... nie zburzyć.
■ REJESTR zawałów, największy w Europie, liczy 350 tysięcy wpisów. Funkcjonuje przy Śląskim Centrum Chorób Serca. Prestiżową nagrodę za je
go stworzenie otrzymał z rąk minister nauki Bar
bary Kudryckiej prof. Lech Poloński. Ministerial
ne nagrody przyznawane są za wybitne osiągnięcia naukowe, a praktyczny pomysł rejestru niewątpli
wie do nich należy. Gratulacje!
■ TEATR i to po Śląsku - okazuje się, że moż
na tworzyć po Śląsku udane, teatralne jednoaktów
ki. Po raz dmgi konkurs „Gazety Wyborczej” cie
szył się powodzeniem. Wygrał go - jak i rok temu - Roman Gatys za sztukę „Czi dni s żywota ołbersztajgra Pozora”. A zeszłoroczne nagrodzone prace wydano drukiem.
■ KONIEC Śląskiego Teatru Tańca w Bytomiu to efekt ujawnionych malwersacji finansowych. Ja
cek Łumiński, założyciel ŚTT, informował władze miasta o sytuacji, zwolnił odpowiedzialnych za sy
tuację współpracowników próbując ratować teatr.
Niestety, działania te nie znalazły zrozumienia no
wego prezydenta Bytomia, Damiana Bartyli, któ
ry ogłosił, że nie będzie współpracował z Jackiem Łumińskim. Władze Bytomia zawiadomiły proku
raturę o przestępstwach wykrytych w ŚTT.
■ CZESKA niższa izba parlamentu zalegalizo
wała konopie indyjskie, którymi od stycznia będzie można się legalnie... leczyć. Tamtejsi deputowa
ni przychylili się do eksperckich opinii dowodzą
cych, że marihuana pomaga w leczeniu stwardnie
nia rozsianego, choroby Parkinsona i AIDS.
W przygranicznym Cieszynie obawiają się zwięk
szenia narkoturystyki. Polska młodzież po czeskiej stronie od dawna zaopatruje się w narkotyki.
■ POZYTYWNIE zaopiniowany został przez władze Bytomia plan ruchu kopalni Bobrek-Cen- trum, który przewiduje wydobycie węgla pod By
tomiem na najbliższe dwa lata. Spokojni mogą być jedynie mieszkańcy centrum, gdzie górnicy fedro- wać będą na tzw. podsadzkę. Ale tym sposobem, wy
dobywana będzie tylko jedna z 57 ścian funkcjo
nujących w Kompanii Węglowej. Przypomnijmy - latem 2011 roku z powodu szkód górniczych ewa
kuowano 215 rodzin z dzielnicy Karb. Teraz zagro
żona skutkami fedrowania „na zawał” będzie dzielnica Miechowice.
■ CZY gliwicka Hala Podium stanie się konku
rencją dla katowickiego Spodka? Zobaczymy. 17 grudnia prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz podpisał umowę z Europejskim Bankiem Inwesty
cyjnym na sfinansowanie budowy Hali Podium kre
dytem w wysokości 185,5 min zł. Całość inwesty
cji ma kosztować 306 min zł. Dla porównania, do tej pory na modernizację katowickiego Spodka wyda
no ok. 170 min zł. - Jesteśmy bogatym i niezadłu- żonym miastem, stać nas na tę inwestycję - dekla
ruje prezydent Gliwic.
■ RYBNIK bez nowego bloku elektrowni.
Niestety, nie rozpocznie się - mimo zaawansowa
nych prac przygotowawczych - budowa wartego 1,8 mld euro nowego bloku energetycznego kon
cernu EDF, który jest właścicielem rybnickiej elektrowni. Wzbudziło to zrozumiałe rozczarowa
nie mieszkańców i władz miasta. Budowa miała ru
szyć wiosną.
■ SYTUACJA finansowa naszego wojewódz
twa pogarsza się, alarmują media. 20 grudnia Sej
mik przyjął budżet na rok 2013. Dochody budże
tu zaplanow ano na kwotę 2,23 mld zł. Do półmiliardowego zadłużenia wydatnie „dołożyły się”
nieustannie rosnące wydatki na niedokończony Sta
dion Śląski. Wśród realizowanych, budżetowych priorytetów znalazła się też budowa nowego gma
chu Muzeum Śląskiego, Filharmonii Śląskiej i in
ne nie mniej ważne przedsięwzięcia.
■ WZROSNĄ opłaty śmieciowe, bo zmienia się też sposób ich wywozu. Teraz to gminy mają zbior
czo decydować - ogłaszając przetarg - kto się tym zbiorczo zajmie. Koniec z indywidualnym zawiera
niem umów na wywóz śmieci. Nowy system ma wejść w życie najpóźniej od 1 lipca2013 r. Rady miast i gmin do końca 2012 roku miały obowiązek uchwa
lić nowe, wyższe stawki za wywóz śmieci. Najtaniej wychodzi w Pszczynie -7 ,7 5 zł, Katowice 20 zł od osoby „bez selektywnej zbiórki” i 14 zł z „selektyw
ną”, Sosnowiec - analogicznie 18 zł i 11 zł.
KRONIKARZ
JL * to za pytanie, które przyczepi-
\ s \ j Z j i o się do mnie, nawet nie pa
miętam kiedy dokładnie. Mniej więcej ćwierć wieku temu, zapewne, albo coś koło tego. W każdym razie nie wcześniej niż po mojej wyprowadzce z Katowic.
Jakiś czas po tym fakcie, ale nie tak od razu, zaczęła mnie nawiedzać świa
domość, że jednak nie zostawiłem za so
bą niczego. Zmieniło się tylko miejsce, a zatem i punkt widzenia. Ale co do resz
ty, nabierałem pewności, że już dożywot
nio będzie się snuła przeze mnie, będzie iść za mną, a może nawet przede mną, jak jakaś przewodnia obsesja. I coraz wy
raźniej czułem, że to się już nie odcze-
D
Ś l ą s k . . . ?
HENRYK WANIEK
ki. Pytanie, którego po latach najważniej
szą częścią stały się te trzy kropki.
W ich miejsce mogę wpisywać tak wie
le, że ani wołowej skóry nie starczy, ani czasu, którego jest coraz mniej. Żyje mi się z tym pytaniem raźniej i dzisiaj właściwie miło jest mi pomyśleć, że mam na nie w zanadrzu co najmniej mi
lion odpowiedzi. I, że od tamtego cza
su, właśnie dzięki temu pytaniu, ciągle mam ten Śląsk przy sobie, ze sobą, w so
bie, gdziekolwiek bym się nie zna
lazł - w Warszawie, Nowym Jorku, Berlinie czy w Amsterdamie. Nie wiem jak to jest w innych, choć podobnych przypadkach. W moim jednak prawda
pi i nie da mi spokoju. Będzie mnie zmu
szało odtąd do zdawania rachunku ze wszystkiego, co mnie spotkało w tej po
rzuconej (pozornie, jak się okazało) przestrzeni dzieciństwa, młodości i spo
rej części wieku dojrzałego. Że będę to przywoływał po wielekroć i oglądał drobiazgowo, tak jakbym nigdy tego nie zrobił, mieszkając ciągle przy katowic
kiej ulicy Młyńskiej, przez chwilę w Szo
pienicach, na Brynowie, później Drzy
mały, na osiedlu Tysiąclecia, a wreszcie na osiedlu Paderewskiego. Bo też dopo- kąd wszystko to miałem w zasięgu oczu i rąk, widziałem zaledwie połowicznie i nie chciało mi się tego nawet dotykać.
Nie ciekawiło mnie wcale. Wręcz prze
ciwnie. Irytowało. Przepełniało wstydem.
Uwierało jakimś niemądrym komplek
sem prowincji i ogólnym poczuciem by
towania w niebycie.
Oczywiście, upraszczam tutaj, bo róż
nie tam jednak bywało. Ale ogólnie rzecz biorąc, opuściłem te Katowice i ich górnośląskie przyległości, bez wielkie
go bólu, a nawet z poczuciem ulgi.
Przez jakiś czas wydawało mi się, że gdzie indziej więcej jest sensu niż mię
dzy Katowicami, Gliwicami, Bytomiem.
Niewątpliwie, najwięcej w Warszawie.
Tak wtedy myślałem.
Może kiedyś obszerniej odtworzę ten proces rozstania, bo teraz tylko zamie
rzam powiedzieć, że niewiele później za
częło pojawiać się przede mną, najpierw delikatnie, a potem coraz natarczywiej, to pytanie pozbawione orzeczenia, otwar
te jakby na wszystkie możliwe przypad-
jest taka - Śląsk jest nieusuwalny ze świadomości. Zresztą, wcale tego nie pragnę.
Ale to co tutaj piszę, to na razie są tyl
ko słowa wstępu, do dłuższej opowieści, jaką może zapowiadać może to zawie
szone pytanie: „Dlaczego Śląsk...?”.
Więc też wykręcę się sianem, odpowia
dając tymczasem krótko i węzłowato:
„Bo jest.”
Wykręcam się, bo już przeczuwam te dalsze odpowiedzi. Ustawiają się niecier
pliwie w kolejce, ufiie, że mi się uda w ten wielokropek wpisać ich sens. Więc piszę to i mam nadzieję, że im nie sprawię za
wodu. Ani tobie, miły czytelniku, szcze
gólnie zaś jeśli - choćby tylko od czasu do czasu - również zadajesz sobie to py
tanie Z trzema kropkami lub bez.
m m
m m
Miasto
1 f M TADEUSZ
■ # ---“ f KIJONKA
(Dokończenie szkicu z poprzedniego numeru)
Czas zgodnej wspólnoty
P
rzejęty na nowe cele efektowny gmach w samym centrum Katowic, zgodnie z nadaną mu potoczną nazwą, stał się od początku Domem Prasy, tętniącym życiem od godzin porannych do późnej nocy. Gdy już niemal wszę
dzie w otoczeniu rynku światła pogasły, tu jeszcze wciąż na różnych piętrach coś się działo nie wyłączając życia towarzy
skiego. Lata sześćdziesiąte i siedemdzie
siąte to czas znacznych swobód bie
siadnych, choć w przypadku lokali redakcyjnych pewien umiar był prze
strzegany. W pierwszym okresie zresz
tą nie cały gmach został zajęty przez prasę. Na piętrze I działała mająca spore powodzenie kawiarnia Cafe Sport.
Parter zajmowała czytelnia modnego wówczas Międzynarodowego Klubu Książki i Prasy (Empiku) gdzie organi
zowano także liczne imprezy kultural
ne, wyparta w późniejszych latach przez lokal restauracyjny. Z czasem miejsce kawiarni zajmie prasowa sto
łówka z dobrze na ogół zaopatrzonym bufetem, zaś w drugiej części I piętra po- jawi się sala konferencyjna. W części narożnej rozpocznie też działalność galeria wystaw plastycznych organizo
wanych przez przedsiębiorczego litera
ta Józefa Ponityckiego, redaktora „Wie
czoru”, kierującego w tej poczytnej popołudniów ce sprawami kultury.
Wspominam o tym by przypomnieć, że ten gmach był wykorzystywany nie tyl
ko przez głównego użytkownika, czyli Śląskie Wydawnictwo Prasowe oraz w chodzące w jego skład redak
cje - uwzględniał w pewnym stopniu także potrzeby mieszkańców Katowic.
Należy żałować, że nie udało się prze
konać władz miasta, po wyprowadze
niu się ostatniej redakcji, by wróciły w to miejsce dobrze wspominana ka
wiarnia i niemal do ostatnich dni czyn
na restauracja: rynek to rynek i z tego faktu też wypływają określone powin
ności. Teraz gdy budynek zajmą za
chłanni urzędnicy już po godzinie 16.00 gmach opustoszeje, zaś nocą będzie to wielopiętrowa bryła mroku, bo nawet zapowiadane neony nie zastąpią normal
nego życia.
Szczególnie jednak bufet i stołówka spełniały ważne funkcje w redakcyjnym życiu integrującego się coraz bardziej środowiska katowickich dziennikarzy, gdzie wszyscy się znali, każda nowa osoba była zauważona, każde ważniej
sze wydarzenie - awans czy zmiana re- dalccji było komentowane. Okazji do towarzyskich kontaktów w tych warun
kach było też niemało, w latach gdy tak niewiele trafiało się godnych uwagi atrakcji - nawet w tym na pozór ruchli
wym środowisku wyjazdy zagranicz
ne, poza wąską grupą osób, nie były wcale częste, zaś dostęp do paszpor
tów - limitowany. Poza tym każdy dzień przynosił nowe fakty godne sko
mentowania - w tym i na szczytach wo
jewódzkiej władzy, co skłaniało do wy
miany opinii i informacji. Nie było więc
lepszego miejsca na codzienne poga
wędki przy porannej kawie - zresztą od kawy wielu zaczynało dzień: od to
warzyskich ploteczek i lokalnych sen
sacji oraz porannych prasówek. Po ja kimś czasie większość dziennikarzy była ze sobą na „ty”, niezależnie od re
dakcyjnej przynależności, zaś cere
moniał bruderszaftów stanowił nawet tolerowaną normę w kontaktach środo
wiskowych. Nie wiem jak dziś, lecz śro
dowisko dziennikarzy raczej nie zali
czało się wówczas do osób hołdujących zbiorowej wstrzemięźliwości, a jeśli już kogoś nie było stać na nic, to na wód
kę zawsze starczało. Piwo, reglamen
towany Żywiec, był na ogół do naby
cia w bufecie, choć Wilhelm Szewczyk nie zachodził tu nawet w takich celach.
Z każdej dostawy rezerwował kilka kar
tonów, które trafiały wprost do jego ga
binetu, gdzie od rana celebrował dzień w osnowie dymu firmowych cygar.
Obiady zjadał zresztą na mieście, z opi
nią wysokiej marki smakosza, zazwy
czaj w gronie przyjaciół bądź przejezd
nych gości, którzy odwiedzali go w zawsze gościnnych „Poglądach”.
Być w Katowicach - a nie odwiedzić Wilka?... co do tego wątpliwości nie by
ło: incydent niewybaczalny!.
Stołówka i bufet - dwa ważne miej
sca i punkty spotkań. Choćby poranne kolejki do bufetu i pierwsze wymiany zdań. A przy stolikach zazwyczaj stali goście. Niedosłyszący Marian Sarama, przez długie lata związany z „Panora
mą” zasiadał przy kawie i zawsze coś pisał skupiony na kartkach papieru.
Miał świetną pamięć, w której zmaga
zynował niezliczoną ilość informacji i anegdot przydatnych do barwnych nar- racji. Bolek Surówka odczuwał nato
miast potrzebę wyrażania swoich sądów i komentarzy, na ogół uszczypliwych, na głos, nie bardzo licząc się z reakcją tzw. autorytetów. Dystyngowany Bogu
mił Miklica, związany z „Panoramą”
a później z magazynem „Trybuny”, emanował zapachem koniaku i do
brych perfum, schludny i zadbany a przy tym przyjazny ludziom i świa
tu. Życzliwością i osobistym taktem promieniowała Maria Podolska, wraż
liwa znawczyni malarstwa. Osobny krąg tworzyli dziennikarze sportowi, za
wsze czymś podnieceni, bo i spor
nych kwestii było co niemiara. Z „Po
glądów” chętnie schodziłem piętro niżej do „Sportu”, by przejrzeć daleko
pisy. Był czas, że Tadeusz Bagier, szef
„Sportu” namawiał mnie do przejścia do jego gazety, bo uznał moją orienta
cję i kompetencje, ale ta oferta, choć mi
ła, nie interesowała mnie w sensie za
wodowym.
Gdy teraz wspominam tamte lata zbiorowego funkcjonowania Domu Prasy - widzę wiele scen i osób tworzą
4 kwietnia 1993 roku Wojciech Fibak (z lewej) podpisał z Tomaszem Kwiecińskim, przewodniczącym Komisji Likwidacyjnej RSW umowę finalizującą zakup drukarni. To co miało się stać podstawą utworzenia nowego koncernu prasowego, stanie się wyrokiem.
cych atmosferę codziennego życia w barwnym środowisku tego miejsca, choć każda redakcja prezentowała jed
nocześnie zarówno swoją odrębność, ale i osobowość. „Dziennik Zachodni” za
wsze był miejscem startu wielu utalen
towanych dziennikarzy a kto przeszedł przez surową szkołę kąśliwego Broni
sława Szmidta Kowalskiego, ten w za
wodzie nie zginął. I tak było niemal do końca. Tę redakcję wyróżniało tak
że liczne grono urodziwych dziew
cząt, które potem rozpłynęły się nie tyl
ko w czasie. Z „Dziennika” wychodziło się z uformowanym warsztatem, no i awansowało... najczęściej przechodząc do „Trybuny”. To stąd wyszli Tadeusz Lubiejewski, późniejszy naczelny oraz Andrzej Wrazidło - wkrótce zastępca w „Trybunie”, następnie naczelny „Pa
noramy”. Stąd przeszedł też do „Trybu
ny” Włodzimierz Paźniewski, by po perypetiach roku 1981 i okresie prowa
dzenia „Dziennika Zachodniego”, sku
pić się bez reszty już jako wczesny eme
ryt na bezpiecznej literaturze.
Hierarchie
trzeba zaznaczyć, a nie wynika
ło jedynie z obowiązującej hie
rarchii, pomiędzy tymi gazetami nie wyczuwało się wrogości, raczej dys
kretną rywalizację, choć prymat „Try
buny Robotniczej”, jako organu KW PZPR był już z tego tytułu niepodwa
żalny. Ten układ wpisany był od dzie
sięcioleci w ustaloną hierarchię prasy śląskiej, niezależnie od okoliczności i rzeczywistych osiągnięć redakcyjnych.
Także znaczna cześć dziennikarzy
„Trybuny Robotniczej” miała poczucie specjalnych praw i pozycji jak o reprezentanta rządzącej partii władzy i obowiązującego frontu ideologiczne
go, ale też uprzywilejowanej pozycji w kontaktach zawodowych. Legityma
cja „TR” stwarzała wiele udogodnień i ułatwień w wykonywaniu profesji.
A jednocześnie stanowiła o swoistym uzależnieniu już samym przypisaniem do pryncypialnych zasad i poglądów wynikających z tego faktu. „Trybu- niarz”, to pejoratywne określenie ozna
czało dziennikarza, którego pozycja nie wynikała z zawodowych zasług i dorob
ku, lecz z przypisania do redakcji o specjalnej misji politycznej, reprezen
tującej oficjalny organ służby propagan
dowej. Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że odnosząc się krytycznie do jej politycznej roli w służbie indok
trynacji ideologicznej była to gazeta re
dagowana profesjonalnie, skupiała wie
lu świetnych dziennikarzy, że wymienię choćby Ewę Wanacką, urodzonego re
portera Jacka Cieszewskiego (później związanego z „Panoramą”), Annę Jur
kiewicz, czy Janusza Litwina. Inna
rzecz do jakiego stopnia byli uzależnie
ni zawodowo od linii ideologicznej wszechwładnej partii, poddani ingeren
cjom czujnej cenzury. Mimo to nie można jednak twierdzić, że wysoki na
kład tej gazety, przekraczający nawet milion egzemplarzy - dziś nieosią
galny - był wyłącznie wynikiem pre
ferencji w kolportażu i przymusowej prenumeraty. To także zapewne miało miejsce, ale nie decydowało o tak wy
śrubowanym nakładzie, gdy katowic
ka „Trybuna” dystansow ała organ KC - „Trybunę Ludu”. Trzeba pa
miętać również i o takich medialnych trampolinach, jak doroczne święto
„Trybuny Robotniczej” organizowane w Wojewódzkim Parku Kultury i Wy
poczynku z udziałem setek tysięcy uczestników - owszem zwabionych lu- dyczną oprawą tłumnego festynu peł
nego atrakcji estradowych i obleganych straganów z deficytowymi produktami.
Lecz na co dzień gazeta ta starała się być czytana dzięki interesującym tek
stom uznanych dziennikarzy, miała też znakomity rozbudowany dział spor
towy, z dziennikarzami tej klasy co Zbi
gniew Dutkowski i Jan W ykrota...
a są to lata potęgi śląskiego sportu, gdy Górnik Zabrze zdominował na długie lata polską piłkę nożną. No a boks, lek
koatletyka, hokej, zapasy, gimnastyka, szermierka... ej, gdzie tamte lata spor
towej mocy Śląska. W owym czasie gdy powstawał Dom Prasy, na czele ga
zet i pism tu redagowanych oprócz już wymienionych - są między innymi Włodzimierz Janiurek, kierujący przez wiele lat „Trybuną” (przed Maciejem Szczepańskim wcześniej kierow ni
kiem Wydziału Kultury KW), dzienni
karz dużego form atu, błyskotliw y i oczytany, przy tym poliglota o szero
kich kontaktach. Stać go było także na ograniczoną co prawda niezależność,
którą zademonstrował w trakcie wiecu w Hali Parkowej w okresie październi
ka. Był przy tym człowiekiem towarzy
skim, o wysokiej inteligencji i dyskret
nej elegancji. No i jako rodowity chorzowianin czuł i rozumiał Śląsk.
Janiurek wielką uwagę przykładał w swojej gazecie do spraw kultu
ry - przed objęciem „Poglądów” kie
rownikiem działu kulturalnego w gaze
cie Janiurka był Wilhelm Szewczyk, od lat przyjaciel. To właśnie w „Trybu
nie Robotniczej” będzie miał w grud
niu 1955 roku miejsce mój debiut poetycki wierszem nagrodzonym w stu
denckim konkursie poetyckim z okazji Roku Mickiewicza, który zatrzymał do druku W. Szewczyk. Cóż to było za przeżycie! Tamte gazety codzienne drukowały zresztą regularnie teksty literackie a poezja na ich łamach nie sta
nowiła ewenementu. No i pozycja działów kulturalnych była wysoka.
W „Trybunie Robotniczej” są w tym dziale wówczas zatrudnieni Renata Zwoźniakowa, Maria Podolska i Irena S ław ińska (teatr). O m uzyce p i
szą -A d o lf Dygacz i młody wówczas muzykolog - Leon Markiewicz. Gdy Szewczyk podejmie się utworzenia
„Poglądów” - kierownictwo działu po nim przejmie Bolesław Lubosz.
Czy kiedykolwiek potem taka obsada tego działu była w gazecie codziennej możliwa? Podobnie w „Dzienniku Za
chodnim”, jeszcze nie tak dawno dział kulturaln y tw orzyli: M arek Sko
cza - kierownik, Teresa Semik, Iza Wach-Malicka i Łukasz Wyrzykowski.
Stało się potem niestety zasadą - i to w całej Polsce - że j eśli trzeba reduko- ■■__
wać zatrudnienie to kosztem działu kul- turalnego, ba, nawet poprzez jego cał- kowitą likwidację.
Nie wiem czyja to była idea, żeby w Katowicach utworzyć Dom Prasy, U
przejm ując w ybudow any w rynku gmach, odtąd wspólną siedzibą wszyst
kich siedmiu katowickich redakcji sku
pionych w Śląskim Wydawnictwie Pra
sowym. Idea celna i dobrze służąca środowisku, także dla poczucia jego za
wodowego prestiżu, oraz operatywno
ści dziennikarzy w życiu zawodowym.
Co innego lokalne SDP zmarginalizo- wane jak dziś, co innego gdy stała za nim siła tylu tytułów. Z tego co wiem krzątał się gorliwie wokół tego zadania nader zaradny dyrektor Śląskiego Wy
dawnictwa Prasowego Karol Szarow
ski, przy wsparciu Włodzmierza Janiur- ka (obaj już nie żyją). Karol Szarowski miał niewątpliwie ogromne zasługi w uruchomieniu zintegrowanego w Do
mu Prasy zespołu redakcji, a wcześniej w powołaniu bodaj 12 tytułów lokal
nych, których sieć objęła całe woje
wództwo - od Cieszyna po Częstocho
wę. Stworzył potężny koncern prasowy, największy po Warszawie. Miał także spory udział w rozbudowie drukami pra
sowej oraz w podjęciu budowy nowej 0 imponującym programie po drugiej stronie ulicy Opolskiej. Ten wywo
dzący się z Przegędzy pod Rybnikiem zręczny organizator, dla którego prestiż 1 pozycja prasy śląskiej stały się życio
wą misją, będzie musiał doświadczyć rozpadu i bezpardonowej likwidacji tego co stworcył. Czy mógł przewidzieć, że nie ostanie się niemal nic z dorobku i dzieła życia oraz 35 lat pracy na sta
nowisku szefa największego koncernu prasowego po Warszawie. Tak wyjątko
wo długie pełnienie tej trudnej funkcji miało zapewne uzasadnienie w jego osobistej pozycji w warszawskiej cen
trali, do której odprowadzał najwyższe zyski spośród podobnych przedsię
biorstw, za to na miejscu uchodząc za kutwę, bo też na temat węża, które
go trzymał w kieszeni, krążyły anegdo
ty. Szarowski wiedział o tym i zbywał takie uwagi cierpłam uśmiechem z bły
skiem złotej koronki w górnej prawej czwórce. Ten niepozorny, niezbyt roz
mowny mężczyzna o skromnych życio
wych potrzebach, opanował w stopniu doskonałym sztukę trwania na stanowi
sku, ustępując komu trzeba z drogi i za
pierając się w uporze w interesie firmy.
Sam fakt, że miało to miejsce w rejo
nie gdzie absolutną władzę pełnił par
tyjny troglodyta Zdzisław Grudzień, za
sługuj e na podziw. Lecz czas tamtej epoki zmierzał już do końca, bo w sierp
niu 1980 roku zaczął nagle palić się lont.
Polityczna eksplozja i następstwa
rT '' co niebawem nastąpi i przerodzi X O się w serię wielkich eksplozji po- litycznych rozpoczęło się od strajków
<sC ć / n
na przełomie czerwca i lipca 1980 ro
ku, które objęły zakłady pracy w Mielcu, Świdniku a także w Łodzi i w Warszawie. W dziennikach śląskich wydarzenia te zostaną określone enig
matycznie jako przestoje bądź przerwy w pracy, co nie brzmiało jeszcze groź
nie, choć wykrętnie. Lecz stan napięć i akcji strajkowych narastał, aż objął niemal całą Polskę, toteż nie dało się już opanować sytuacji przy użyciu eufemi
zmów, w czym celowała zawsze nasza lokalna prasa. Gdy w połowie sierpnia przerywa urlop na Krymie Edward Gierek, który powraca do Warszawy specjalnym samolotem, a wraz z nim nieodstępny Zdzisław Grudzień, bez względu na stanowisko „Trybuny Ro
botniczej” jest to dla wszystkich dowód, że kryzys polityczny przybiera na sile.
D zień później n arastające strajki obejmą stocznie w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Te wielkie tąpnięcia na Wybrzeżu, które będą miały swoje konsekwencje polityczne i personalne, a także międzynarodowe reakcje, do
trą na Śląsk skumulowane w zrewolto
wanym górniczym Jastrzębiu. To już dni postępujących zmian na szczy
tach władzy, gdy dochodzi do odwoła
nia m.in. M acieja Szczepańskiego, przewodniczącego Komitetu d/s Radia i Telewizji, kreatora propagandy suk
cesu i wizji II Polski. Spośród polity
ków wywodzących się ze Śląska tracą stanowiska: wicepremier Tadeusz Py
ka, przewodniczący CRZZ Jan Szydlak oraz premier Edward Babiuch; w po
łowie w rześnia zostaje zw olniony z partyjnych funkcji Zdzisław Grudzień (rzekomo na własną prośbę) zaś wcze
śniej ze względu na stan zdrowia prze
staje być „przywódcą partii i narodu”
Edward Gierek. M a to ju ż miejsce po podpisaniu 31 sierpnia porozumień w Gdańsku, a następnie w Szczecinie i Jastrzębiu. W tym czasie na znak so
lidarności z MKS przy Kopalni „Ma
nifest Lipcowy” podjęły strajki załogi kopalń Śzombierki, Dymitrow i Bo
brek, co podała do wiadomości także
„Trybuna Robotnicza”.
Okazało się teraz, że obowiązująca dotąd propagandowa wizja regionu wydajnej pracy i dyscypliny zbiorowej, nie przystaje do rzeczywistości, a sy
tuacja ma swoje groźne rewiry, gdy po
jawiają się niepokojące pogłoski o pró
bach sprow okow ania konfrontacji przy wsparciu stacjonujących w Legni
cy jednostek wojsk radzieckich, zaś nie
sławne Katowickie Forum Partyjne skupia zwolenników takich rozwią
zań. Dom Prasy nie jest już wówczas bezpiecznym miejscem chronionym, odkąd raz po raz bywa celem akcji pro
testacyjnych a hasło: „prasa kłamie” nie jest w tej sytuacji szczególnie dotkliwe skoro dochodzi nawet do użycia gazu łzawiącego i interwencji milicji. To już
czas narastania trwałych podziałów w samym środowisku oraz wyodrębnia
nia się grup i osób o radykalnym nasta
wieniu w jedną i druga stronę. Bezkom
promisowe „córy rewolucji” w zespole
„TR” (wtedy już raczej „ciotki”) oraz ich polityczni liderzy nie zamierzają wejść w kompromisy z utajonymi do
tąd rewizjonistami, reprezentującymi z reguły roczniki żurnalistów młodszej generacji. Sympatie dzielą się i krzy
żują, coraz bardziej dochodzą do gło
su zwolennicy rozliczeń i samooczysz
czenia skupieni w redakcyjnych grupach Solidarności, głównie poprzez akty degradacji osób z kierownictwa re
dakcji, co przybrało formę personal
nych decyzji. W samej stołówce i w ko
lejkach do bufetu nastrój już nie ten sam; liczy się teraz kto kogo bojkotu
je, kto z kim nie siada i kto nie odpo
wiada na pozdrowienia, za to miażdży go wzrokiem.
Przytoczę w tym miejscu początek fe
lietonu z mojej Witrynki Towarzyskiej w „Poglądach” podpisywanej przez Białą Myszkę: „W katowickiej prasie w ostatnich dniach listopada ukazała się niezwykle lapidarna informacja, w któ
rej czterokrotnie pojawiło się słowo rezygnacja. Otóż „wobec rezygnacji Tadeusza Lubiejewskiego”... „w związ
ku z rezygnacją Jana W. Gadomskiego”,
„po rezygnacji Bronisława Jurasza”,
„... wobec rezygnacji Andrzeja Na
wrockiego” . .. W pierwszym przypad
ku chodziło o rezygnację redaktora na
czelnego „Trybuny R obotniczej”, w drugim „Panoramy”, trzecim - kato
wickiego ośrodka TV, w czwartym - o rezygnację naczelnego redaktora
„Sportu”. Czterokrotnie o to samo, za każdym razem nie chodziło o nic in
nego, tylko i wyłącznie o rezygnację, bez wyjaśnienia jakichkolwiek powodów i okoliczności oraz podania nadzwyczaj
nych przyczyn, które spowodowały te nagłe zaskakujące decyzje. I to czterech szefów katowickich redakcji naraz!
Ta zbieżność wiele mówi o klima
cie w tych redakcjach i w śląskiej pra
sie roku tamtego w ogóle oraz niemoż
ności utrzymania się nagle wszystkich czterech osób na kierowniczych stano
w iskach a przecież obowiązywała w takich przypadkach nomenklatura, która pozostawała w gestii KW. Te „re
zygnacje” były w kilku przypadkach korygowane, skoro po T. Lubiejew- skim stanowisko naczelnego objął dotychczasowy I sekretarz Komitetu Miejskiego w Sosnowcu Jan Zieliński, co oznaczało polityczne wzmocnienie tego kluczowego w prasie śląskiej tytułu, bo nie był jednak T. Lubiejew- ski wystarczająco nieprzejednany I to się potwierdziło gdy rok później zosta
nie ogłoszony stan wojenny. Tylko w „Panoramie” w miejsce przymuszo
nego do rezygnacji Jana W. Gadom
skiego, któremu nie można było odmó
wić wysokich kwalifikacji i osobistej charyzmy, doszło do wyboru nowego naczelnego przez zespół - poety Fe
liksa Netza, co było świadectwem zaufania zespołu oraz wysokiej oceny walorów zawodowych i moralnych, w tym przypadku także z uwzględnie
niem osobistej niezależności. „Pano
rama” staje się też od tej chwili innym pismem, wyrażającym czas teraźniej
szy polskiego życia w optyce obywa
telskiej. Dlatego nowy naczelny do
trw a na tym stan o w isk u tylko do dnia 13 grudnia. W tedy to po kil
ku miesiącach i po poddaniu weryfi
kacji przejmie kierownictwo działu li
terackiego w „P o g ląd ach ” , czyli najmniej uwikłanego w pułapki poli
tyki. I ja znajdę się w kręgu uwagi „Pa
noramy”, gdy po obszernym wywia
dzie, F. Netz zamieści mój polemiczny artykuł wobec publikacji w „Trybunie Robotniczej” dotyczący okoliczno
ści wyprowadzenia katowickiej polo
nistyki do Sosnowca, za czym stał Z.
Grudzień a teraz należało zapewnić warunki jej powrotu do Katowic. N o
wy naczelny „TR” Jan Zieliński, nie zdecydował się jednak na publikację, choć w pierwszej chwili zatrzymał tekst do druku.
Represje
• T 1- „ czas to okres wielu zapie- JL C l l k ł y c h polemik, prasowych demaskacji i rewindykacji. Wydarze
niem o niemałym rezonansie stało się powołanie z woli środowisk tw ór
czych i artystycznych Komitetu Poro
zumiewawczego Stowarzyszeń Twór
czych i Naukowych w Katowicach zbiorową decyzją delegatów tych śro
dowisk 6 listopada 1980 roku, który stał się od tego momentu „pierwszą w ogó
le manifestacją zbiorowej suweren
ności środowisk sztuki i kultury na Ślą
sku”. Dla mnie, organizatora tego zebrania, było to wydarzenie wielkiej wagi a podejmowane przez powstały komitet inicjatywy i interwencje mia
ły znaczny społeczny rezonans. Nale
ży żałować, że nie doszło do wyznaczo
nego na 19 grudnia 1981 roku Sejmiku Kultury Śląskiej i trzeba było czekać aż do 1998 roku na taką debatę zwołaną z inicjatywy twórców i działaczy, a nie dyspozycyjnych funkcjonariuszy. Już po tej dacie reakcja władz na sam fakt podjęcia tej inicjatywy była stanowcza a nawet represyjna. Zachowało się wezwanie mnie na przesłuchanie 7 stycznia 1982 roku do Komendy Wo
jewódzkiej, które mogło mieć inny fi
nał bo zarzuty były jednoznaczne.
Miałem odtąd świadomość, że jestem zagrożony utratą pracy w „Poglądach”,
choć skończyło się ostatecznie na po
zbawieniu mnie stanowiska sekretarza redakcji w tym piśmie oraz zakazie peł
nienia jakichkolwiek funkcji w prasie śląskiej, nawet prawa do prowadzenia działu kulturalnego. Wybronił mnie przed zwolnieniem, powodowany wie
loletnim koleżeństwem, Witold N a
wrocki, od niedawna sekretarz Wydzia
łu Kultury KW, niegdyś starszy kolega ze studiów, który oświadczył jednak w telefonicznej rozmowie, że to wszyst
ko, co może dla mnie zrobić.
Okres po dacie 13 grudnia 1981 ro
ku to w prasie czas samosądów poli
tycznych oraz represji zawodowych.
Nie licząc „Trybuny Robotniczej” któ
rą współredagują wydzielone z pozo
stałych redakcji osoby „szczególnego zaufania”, każde z pozostałych pism przez dłuższy czas jest zawieszone i muszą upłynąć miesiące by mogły wznowić działalność. Poza „Trybuną Robotniczą” gdzie obowiązują spe
cjalne przepustki, wszystkie lokalne re
dakcje są niedostępne i zaplombowa
ne. Nawet „Poglądy”, choć Wilhelm Szewczyk jest nadal posłem, lecz teraz nie ma wstępu do gabinetu gdzie pozo
stawił dokumenty sejmowe.
Tego dnia udaliśmy się do wyznaczo
nego pokoju w „W ieczorze” gdzie wszyscy pracownicy zawieszonych redakcji pobierali pobory. Była to sy
tuacja krępująca dla Szewczyka świad
cząca o jego zakwestionowanej pozy
cji pomimo zasług i pełnionych funkcji.
Staliśmy w kolejce. Panował tu tłok a atmosfera nacechowana sarkazmem ale i przygnębieniem świadczyła, że do ostatnich wydarzeń brak jeszcze dy
stansu. Nikt nie wiedział co dalej ani jak długo potrwa ten stan zawieszenia niemal wszystkich poza „TR” redakcji oraz kilkuset osób związanych z nimi na co dzień. - Panie Pośle, Panie Wil
helmie!... lecz okazało się, że wiedział tyle samo co wszyscy, czyli realnie nic.
Zaproponowałem żebyśmy udali się do dyrektora Szarowskiego, nawet po to aby mógł zabrać poselskie doku
menty. I tu pełna blokada. Portier wy
raźnie usatysfakcjonowany skalą swo
ich upraw nień odm aw ia dostępu do telefonu. Posłowi!... Negocjacje spowodują jednak tyle, że zejdzie z II piętra Pani Renia, oddana sekretar
ka i w jej asyście upokorzony Szew
czyk uda się do Szarowskiego. Wrócił przybity.
Dom Prasy nagle wygasł, pojedyncze oświetlone okna ujawniały gdzie robią swoje „trybuniarze”, ci z grupy obda
rzonej oficjalnym zaufaniem. Także i ten zespół wyjdzie z tej operacji po
litycznej selekcji zdziesiątkow any a ujawnione w ostatnim roku antago
nizmy nabiorą mocy wyroków. Przez wiele tygodni trwać będzie nikczemna
weryfikacja dziennikarzy, którzy utra
cili polityczne zaufanie jako autorzy de
m askatorskich tekstów. W cześniej po „sądnej nocy” spośród dziennikarzy katowickich zostali internowani: Zdzi
sław Zwoźniak z „Panoramy”, Stefa
nia Jagielnicka-Kamieniecka z „Dzien
nika Zachodniego”, Marek Mierzwiak, Edward Zyman i Jerzy Sysak z Radia oraz Rafał Szymoński - TV. Szczegól
nie mocne represje spotkały dziennika
rzy w spółpracujących z gazetam i
„Solidarności” Jastrzębskiej i Huty Katowice. W ogóle z Solidarnością - w tym inicjatorów powołania jej kół w śląskich redakcjach.
Gdy wiosną 1982 roku wszystkie ty
tuły odrodzą się na nowych warunkach nie będą to już jednak te same redak
cje ani ci sami ludzie, nawet jeśli zo
staną przywróceni do pracy. Weryfika
cja okaże się dotkliwa a szereg osób otrzyma zwolnienia. Rozpoczną się teraz przewlekłe procesy sądowe wy
toczone przez dochodzących swoich praw. Pracodawcą jest dyrekcja Śląskie
go Wydawnictwa Prasowego, która nie będzie skora do ugody. Nie zosta
nie też dobrze zapamiętany wicedyrek
tor Stanisław Skrzypiec, z zawodu prawnik, reprezentujący restrykcyjny punkt widzenia. Podziały które poróż- nią ludzi, ale i środowisko, co znajdzie także wyraz w utworzeniu drugiego obok zawieszonego SDP - Stowarzy
szenia Dziennikarzy RP. Jeszcze bar
dziej głębokie pęknięcie podzieli lite
ratów gdzie nadal funkcjonują obok siebie ZLP i SDP. Wbrew pozorom, na
wet po ponad 30 latach rozliczne na
stępstwa stanu wojennego funkcjonu
ją w polskim życiu oraz w obolałej pam ięci ludzi którzy nie odzyskali równowagi duchowej i stabilizacji ży
ciowej, po wyrugowaniu z zawodu i rozbiciu rodzin.
W rejestrze tytułów prasowych na Ślą
sku, które pojawią się w tym okresie, osobne miejsce zajmie tygodnik „Kato
lik”, wydawany przez stowarzyszenie PAX, który wznowił po dziesiątkach lat nieobecności Jan Waleczek, prezes sto
warzyszenia w Katowicach. Ten zasłu
żony tytuł o bogatej historii i szlachet
nej tradycji, który redagowali m.in.
Karol Miarka i Adam Napieralski, zdo
był w pierwszym okresie nawet spore wzięcie i skupił grono cenionych dzien
nikarzy, głównie wydalonych z innych redakcji - śląskiej prasy i katowickiego radia. W zespole „Katolika” który zyskał pochlebną, choć także ironiczną nazwę
„salonu odrzuconych” znaleźli się m.in.
Andrzej Babuchowski, Leopold Kurek, Bogdan Kułakowski (fotoreporter) Jan F. Lewandowski, Eugeniusz Łabus, Włodzimierz Paźniewski, Michał Smo- lorz, Edward Szopa i Witold Turant. Nie
mal same świetne nazwiska! Sam PAX
obok redaktora naczelnego Jana Walecz
ka reprezentował właściwie tylko Janusz Jaśniak.
Prasę śląską czeka jednak po stanie wojennym i zmianie ustroju - w Polsce wolnej i demokratycznej - kolejny morderczy próg do przejścia pod prąd, właściwie o własnych siłach nie do po
konania. Następstwem tej sytuacji będzie pustoszejący z każdym rokiem gmach Domu Prasy oraz upadek przemysłu po
ligraficznego w Katowicach, gdy dojdzie nagle do faktu wręcz niewyobrażalne
go - wyprowadzenia drukami zbudowa
nej przez Wojciecha Korfantego a noszą
cej jego imię. To głównie z tego powodu Katowice stały się miastem bez gazet, bo i co tu jeszcze teraz wychodzi - w mieście o tak wielkich tradycjach wydawniczych i poligraficznych, które chciałem w tym szkicu przypomnieć. To, co stało się na naszych oczach a wśród gorliwych sprawców znalazły się też osoby i osobistości których nawet po la
tach lepiej nie ruszać, najpełniej wyra
ża jedno słowo: katastrofa.
Ustawa,
która stała się wyrokiem sam orozw iązaniu PZPR 29 stycznia 1990 roku podczas ostatniego zjazdu jej delegatów w Sali Kongresowej, kiedy to ówczesny I se
kretarz Mieczysław Rakowski wypo
wiedział historyczne słowa: sztandar partii wyprowadzić - i odbyła się pa
miętna scena stanowiąca ostatni akt jej politycznej likwidacji, pojawiło się szereg kwestii związanych z przejęciem i zagospodarowaniem olbrzymiego ma
jątku. Było to między innymi także dla
tego trudne, ale i pilne, jako iż większość delegatów utworzyła natychmiast dwie nowe partie: Socjaldemokrację Rzecz
pospolitej Polski oraz Unię Socjaldemo
kratyczną, z czym wiązał się także po
dział m aterialnych zasobów. Po porozumieniu Okrągłego Stołu z repre
zentantami Solidarności i przegranych czerwcowych wyborach PZPR utraci
ła monopolistyczną władzę i nie miała już charakteru masowej partii poli
tycznej (ajeszcze w 1980 r. liczyła po
nad 3 min. członków) W tej sytuacji ma miejsce pospieszne tworzenie niezbęd
nych aktów prawnych porządkujących ten stan. Do szczególnie pilnych zadań należała likwidacja monopoli
stycznego koncernu RSW „Prasa - K siążka - R uch”, zatrudniającego w kraju ponad 34 tysiące pracowników i dysponującego grupą wielkich drukar
ni, setkami różnego rodzaju tytułów pra
sowych, w tym wielu wysokonakłado- wych dzienników oraz rozwiniętą siecią kolportażu i transportu. Potężny mają
tek a jednocześnie polityczny łup sta
nowiący cel licznych grup interesów w tym i powiązanych z kapitałem zagra
nicznym - słowem: dopaść i zagarnąć!
Dowodem może być także okrutny los śp. Śląskiego Wydawnictwa Praso
wego i również śp. Śląskich Zakładów Graficznych, po których nawet śladu.
Ajeszcze w roku 1989 obie te jednost
ki osiągnęły łączny zysk 8,4 mld sta
rych złotych, w tym 4,7 mld sama dru
karnia, najwyższy spośród wszystkich drukami prasowych w kraju. Był to ob
razowo mówiąc: najbardziej dochodo
wy spośród regionalnych folwarków wchodzących w skład tego potężnego koncernu a który jednocześnie miał pro
porcjonalnie najniższe koszty własne, co stanowiło powód do chwały oraz mocnej, niepodważalnej pozycji w cen
trali dyrektora Karola Szarowskiego.
W zapobiegliwej, wręcz restrykcyjnej sztuce mnożenia oszczędności przekro
czy wszystkie porównywalne miary, byle osiągnąć najwyższe wskaźniki zysku, oczywiście nie kosztem „Trybu
ny Robotniczej”, z którą unikał prze
zornie zadrażnień. Dla przykładu: na
w et W ilhelm Szewczyk, naczelny
„Poglądów” dochodzący już wieku emerytalnego nie osiągnął pułapu wy
nagrodzenia a że był w kwestiach roszczeń finansowych zawsze skłonny do ustępstw, przy tym skrępowany faktem, że dwutygodnik nasz był pi
Dom prasy na katowickim rynku tętnił życiem od wczesnych godzin porannych do późnej nocy.