U Ł O Ż Y Ł I W Y D A Ł
O d dzieciństwa prawie będąc żołnierzem, wycliowałem sie, wzrosłem i zestarzałem w obozach. Przeszedłszy wzdłuż i wszerz E u ro p ę praw ie całg, przez lat kilka wal
cząc pod skwarnóm niebem Anlyllów, śmiało pow ie
dzieć mogę, żem wiele widział, wiele doświadczył, wie
le pamiętam.
Na starość powróciwszy do rodzinnćj chaty, otoczony żoną i dziećmi, opowiadając im nieraz dawną wojaczkę, gdzie człowiek był, co robił, przyszła mi myśl z eb ra
nia tego wszystkiego, co pamięcią ogarnąć m ogłem;
myśl napisania w spom nień moich. Nie uganiam się by- najmnićj za sław ą pisarską, do którćj żadnego praw a rościć sobie nie mogę, bo kto przez lat kilkadziesiąt był żołnierzem, ten sie piórem w ład ać nie nauczył. Piszę jednak dla dzieci moich, pisze ażeby uwiecznić pamięć
zmarłych moich w spółbraci, piszę nakoniec dla was współtowarzysze moi, którzy razem ze mng w donao- wém zaciszu, spokojnie resztę dni waszych pędzicie; dla was których liczba tak dziś m ałą została!
W ielk ie wypadki które się przed oczami naszemi przeminęły, zniknęły jak sny znikome, została po nich pamięć, którą dla potomności przechować najświętszym jest obowiązkiem! Dzieje wyprawy wojsk francuzkich do wyspy S a n -D o n iin g o , nialo są znane czytelnikom n a szym; udział zaś, jaki w nich nasi współziomkowie mieli, g rubą niewiadomością pokryty. Przedsięwziąłem zatém opisać gdzie byłem, co nu w łasne oczy widziałem, a prostotę i że tak powiém dobroduszność opowiadań moich, niechaj mi wolno będzie okupić, najskrupulat
niejszą, w najmniejszych szczegółach prawdą. Nim przy
stąpimy do opisania wyprawy, która niejako wiek XIX rozpoczęła, rzućmy nasamprzód okiem na wyspę S an- Domingo, przebieimy jćj dzieje, zastanówmy się nad tém czém była, i czćm je s t za naszych czasów.
W y s p a S a ii-D o m in g o , nazywana dzisiaj IJniti, jest je dną z największych i najżyzniejszych zpomiędzy wysp Antylskich. D łu g o ś ć jćj licząc od wschodu na zachód, do stu sześćdziesięciu mil francuzkich dochodzi, szero
kość do pięćdziesięciu kilku mil w niektórych miejscach.
W yspa S a n - D o m in g o odkrytą została w roku 1 4 9 2 priez Krzysztofa K o lu m b a , który ją przerwał podów- ciiis Hispaniolą, od krajow ców n»zwana Haïti, co zna
czy w ich je żyku górzystą; nakoniec przybrała nazwisko San-Doniingo od miasta tego imienia, stolicy Ićj części która do liisip a n ó w należała. Do roku 1 6 6 5 cała wy
spa bezpośrednio była ich własnością, wtedy dopiéro niektóre osady holenderskie i francuzkie, zająwszy część
W P H A W A DO 8AN-D0MIN G0. 1 0 3
jéj północną, założyły miasto Cap-Français, które za sto
licę swoje na t<5j wyspie obrały. O dtąd posiadłości fran- cuzkie rozszerzać sie tam zaczęły i nakoniec w roku 1 6 9 7 Hiszpania traktatem ryswickim ,' ustąpiła L u d w i
kowi X IV całćj zachodniéj wyspy San-Domingo. Jeszcze w ro k u 1 7 8 9 ludność osad francuzkich na tćj wyspie wynosiła do 5 2 3 , 8 0 3 g łó w w ogóle, z których 3 0 , 8 2 6 białych, 2 7 , 5 4 8 m ulatów wolnych, i 4 6 5 , 4 2 9 niewol
ników czarnych. W osadach hiszpańskich było w ogó
le 1 5 2 , 6 4 0 mieszkańców, pomiędzy którcmi znajdowa
ło się tylko do 3 0 , 0 0 0 niewolników. W tymże samym roku osady francuzkie za 1 3 5 , 6 2 0 , 0 0 0 franków wysy
łały kolonialnych tow arów do Francyi, a za 5 4 , 5 7 8 , 0 0 0 francuzkich to w aró w w prowadzały do siebie. Zmiany zaszłe we Francyi zgubny wpływ wywarły na kwitnący stan téj wyspy, a postanowienie z dnia 8 marca 1 7 9 0 wyłączając wolnych m ulatów od praw obywatelskich i od udziału w obradach kolonialnych, zburzyły umysły, i przygotowały wypadki, które sie stały powodem tylu okrucieństw i krwi rozlewu. Napróżno w roku 1 7 9 2 chciano pruwa mulatów przywrócić; nadciągnęła burza i nie tuk prędko uśmierzoną być mogła. Mulaci połą
czeni z murzynami pr/eciwko białym podnieśli oręż.
W roku 1 7 9 1 cała część północna wyspy stała się pa
stw ą płomieni, a do dw óch tysięcy białych okrutną śmierć znalazło, bez różnicy płci i wieku. W t e d y na cze
le m urzynów znajdowali się: Jan François, i Biassou.
W roku 1 7 9 1 miasto P o rt-a u -P rin ce, a w roku 1 7 9 3 C ap-Français spalone zostały, a straty jakie wyspa w owych czasach poniosła, dochodziły do 6 0 , 0 0 0 , 0 0 0 franków. Ta część mieszkańców osad w San-Domingo, między któremi dużo było em igrantów francuzkich,
1 0 4 w v p n A W A
W oslalccznéj będąc toni, w ezw ała pomocy Anglików i otworzyła im bram y miasta P o rt-au-P rince. D ru g a zaś część mieszkańców połączyła się z mulatami i murzyna
mi. Ludność cala na dwa rozdzielona stronnictw a, n a j
zaciętszy bój pomiędzy sobą toczyć zaczęła; krew lała się strumieniami i nie było okrucieństw a, któregoby obie nie dopuściły się strony. Pomiędzy naczelnikami mulatów odznaczali się Rigaut, Beauvais, Besse i Pelion, oraz m u rzyn T o u s s a in t-L o u v e rlu re . Ten ostatni niezłomnością c h a ra k te ru i wyiszością gieniuszu swojego, piórwsze po- zyskał miejsce w wojsku, i gdy w r . 1 7 9 8 Anglicy choro
bami znagleni zostali do opuszczenia wyspy, generał an
gielski Rlailland zaw arł z nim um ow ę, mocą którćj niepo
dległość i neutralność S an-D om inga zaw arow aną została.
1 lipca 18 0 1 roku Toussaint-L ouverture zostawszy g u bernatorem i dożywotnim prezydentem wyspy, jćj nie
podległość ogłosił. W tym samym roku Napoleon Bo
n a p arte nie chcąc w ręku m urzynów zostawić wyspę tak wielkićj wagi dla Francyi, w ysłał groźną wyprawę pod dow ództw em g e n erała Leclerc na jćj odzyskanie.
Murzyni za broń chwycili, a powtórnie spaliwszy Cap- Pranęais, cofnęli się w góry. Poczém oszukani kłamli
wą proklamacyą rządu francuzkiego, na mocy którćj za
pewniano im wolność i niezależność, dobrowolnie broń
*^ożyli. General Leclerc korzystając ze sposobnćj okolicz- znlrzymać kazał naczelnego dowódzcę Toussaint- Louveriure i odesłał go do Francyi, gdzie wkrótce w wię
zieniu ijcjg zakończył. Rozpoczęły się na nowo kroki wojenne ^ większą niż kiedykolwiek zawziętością. Po długich i morderczych bitwach, gdy w obozach naszych choroby nielitościwio grasow ać nie przestawały, przy
Tom I. Slycień 1847, 14
DO SAN-DOMINGO. 105
końcu 1 8 0 3 roLn Francuzi opuścili wyspę, pod rozkaza
mi g e n e ra ła Ilocliambeau, który po śm ierci generała Leclerc objął był naczelne dowództwo.
Na tém się zakończyła owa sław na w ypraw a, w któ
rej do trzydziestu tysigcy F ran cu zó w a przeszło 1 6 , 0 0 0 murzynów zginęło. Dnia 1 stycznia 1 8 0 4 r , niepodlefęłość wyspy San-D om ingo ogłoszono na now o i nazw ę Haïti przywrócono. Murzyn Dessalines, jeden z namiestników T o u s s a i n t - L o u v e r t u r a mianowany został g u b e rn a to re m d o ż y w o tn im i o bjął rząd kraju. Panowanie jego, gdyż eie w n et nazw ał cesarzem pod imieniem J a k ó b a I, było nieprzerwonem pasmem okrucieństw i m o rd ó w . Kąpiąc się we krwi białych i czarnych bez różnicy, gdy przebrał nakoniec miarę, w czasie b untu od swoich zabitym został.
Inny murzyn nazwiskiem Krysztof, nastąpił po nim z tytułem dożywotniego prezydenta, który w n et zmie
nił na godność królewską przezwawszy się H enrykiem I królem wyspy Haïti. P anow ał tylko nad północną czę
ścią tego kraju, nie chcąc bow iem uznać konstytucyi przyjętćj 2 7 grudnia 1 8 0 6 r. przez zgromadzenie stanów w mieście P o r t-a u -P rin c e , zgromadzenie to utworzyło rzeczpospolitą z południowćj części wyspy i obrało sobie za prezydenta Petiona. Gdy Krysztof wstępując w ślady Dessalina, został znienawidzony od wszystkich, Petion wszelkich sit dokładał do polepszenia bytu swoich w spół
r o d a k ó w ; wspićrał ro ln ic tw o , h a n d e l , rozpościćrał oświatę, i miłość wszystkich umiał sobie pozyskać. K ry
sztof zbuntow anem u żołnićrstwu nie chcąc się poddać, w r o k u 1 8 2 0 sam się zastrzelił. Petion u m a rł w 1 8 1 8 , powszechnie żałowany.
P o n i m n a s t ą p i ł g e n e r a ł B o y e r , r o d e m m u l a t , k t ó r y k o r z y s t a j ą c l e śm ie r (;i K r y s z t o f a , c a ł ą w y s p ę w j e d n ę
1 0 6 W YPRAW A
DO 8 A N -D 0 M IN G 0 . 107
rzeczpospolitą połączył. W roku 1 8 2 5 Karol X król francuzki, postanowieniem x dnia 17 kw ietnia uznał nie
podległość wyspy Haiti.
* * «
P o przew ainém zwycięztwie odniesioném przez w oj
ska francuzkie nad wojskami austryackiemi pod H o henlinden, zawieszenie broni podpisane zostało dnia 2 5 grudnia 1 8 0 0 roku w Stejer, przez g e n erała L ahorie ze strony generała Moreau i przez g enerała m ajora hrabiego G rüne, ze strony arcyksięcia Karola. Poczćm nastąpiły układy [ nakoniec dnia 9 g o lutego 1 8 0 1 r o k u zawarty został w Luneville od obu stron pożądany
pokój (a). Zaraz po zawarciu pokoju hrabia Cobenzel w imieniu swojego monarchy zażądał, ażeby w m oc ar
ty k u łu 1 5 g o powyższego traktatu:
„Jeń cy wojenni tak z jednéj jak z drugiéj strony, oraz zakładnicy wzięci lub dostawieni w czasie wojny, któ
rzy dotąd zwróconemi nie byli, w przeciągu dni czter
dziestu od podpisania tego tra k ta tu oddani zostali. L e giony polskie rozwiązane, a ponieważ składały się z P o - lu k ó w w niewolę zabranych, aby tych jako jeńców w o
jennych A ustryakom wydać."
W tak krytyczném położeniu zostając, jedna część ofi
cerów polskich, podawszy się do dymisyi opuściła legiony, drudzy uważając t r a k t a t lunewilski za dłuższe tylko że tak pow iem przedłużenie zawieszenia broni, A ustrya bowiem, chwilowo zwyciężona, ogrom ny ży
wioł wojny w sobie tłu m iła, c z a s u tylko do zagojenia zadanych r a n i spoczynku potrzebowała; oczekiwali dal
szych losu kolei.
(a) D nia91utego 1801 ro k u raw artym zosU i pokój w Luneville.
Napoleon Bonaparte dopełniając niby artykułu 15go tra k ta tu lunewilskiego, zwinął legiony polskie, część ich przeszła w służbę rzeczypospolitój cyzalpińskićj, dru g a przejść miała w służbę króla E truryi; lecz gdy starszy
zna na to zgodzić się nic chcioła, i wysłała nawet zpo- śród siebie, deputacyą do I g o konsula protestując prze
ciwko tem u co nastąpić miało, ogłoszono rozkazem dziennym postanowienie Napoleona Bonapartego w na
stępujących wyrazach:
„ I ż nagradzając znakomite usługi w ojenno przez walecznych Polaków rzeczypospolitej okazane; 3cia pół- brygada, odtąd do wojska francuzkiego przydzieloną zostaje, z k tó rć m równych zaszczytów, praw i korzy
ści używać będzie i n u m e r stu trzynastćj pół-brygady przybiera.”
W ośm dni późnićj, nadszedł drugi rozkaz, ażeby l l 3 t a pół-brygada niezwłocznie wsiadła na okręta i po
płynęła do Tułonu, Marsylii, lub tam gdzie dalsze prze
znaczenie odbierze. Jednocześnie w płynęła do przysta
ni Liyourno wojenna k o rw e ta z Tułonu, mająca pole
cenie konwojowania kupieckich okrętów . Zaraz po otrzy
maniu powyższego rozkazu, generał R ivaud zajął się przysposobieniem żywności i wody. Pom im o rozmai
tych wniosków^ nikt jeszcze odgadnąć nie m ó g ł dokąd się ta nowa w ypraw a udaje, jaki ją los czeka. Nakoniec pod-inspektor popisów Soulie zrobiwszy ])rzegląd, zam
knął rachunki i oświadczył oficerom, żo od tćj chwili, 1 1 3 t a pół-brygada zpod zarządu ministra wojny w y
chodzi, i odtąd od ministra marynarki zależćć będzie.
Oświadczył dalćj, ii cztćromiesięczny żołd zaległy, z fun
duszów wojska lądowego zapłacony im zostanie, z
kas-108 WYPRAWA
DO 8AN -D 0M1SG0 . 109
sy zaś ministerstwa marynarki, odbiorą żołd trzymiesię
czny z góry na drogę.
W kilka dni pó/nićj przybył z A nkony pułkow nik francuzki B ernard i objął komendę 1 13lćj p ół-bryga- dy (b). Ju ż nnkonicc wtedy lajnćm nie było przezna
czenie tćj nowćj wyprawy do wyspy San-D om ingo. Ma
ło czasu pozostawało do żalu, a wiadomości o niefor- tun n em powodzeniu oręża francuzkiego na tćj wyspie, wieści o nadzwyczajnćj tamże śmiertelności, po Przy
staniach europejskich głośno się rozchodziły. Na mc się wtedy nie przydały narzekania zawiedzionych nadziei, nie pozostawało jak spełnić do ostatnićj kropli kielich goryczy. Ostygł duch w najzaciętszych umysłach, pora nie była stosowną do podania się o uwolnienie od służ
by, a każdy żałował u p o ru swojego, żałow ał po nie- wczasie iż nie przeszedł w szeregi króla E truryi. T
rzy-(b) Pułkow nik francuzki B ernard, u m a r ł z żółtej febry w P ort- au -I’rince. Pom iędzy jego pa pie ram i znaleziono list generała M urata do pod-inspektora Soulie pisany, naganiający mu suro
wo postępek jego z oficerami po ls k iem i, którycii obznajomit z prawem francuzkiem, dotyeząećm wypłaty należności wojsku, na morską wyprawy przeznaczonemu; dodając, że generałowi lU- vaud poleconćm zostało, a ż e b y pół-brygadzie 113 tytułem prz ed
płaty dwumiesięczny żołd tylko na podróż był wypłacony, i że
by środki ostrożności przedsięwzięte zostały na przypadek gdyby Polacy na okręla wsiadać nie chcieli. Skoro ten list pokazanO kapitanowi generalnem u Uoch am beau, do żywego wzruszony tak e ia r n y m postępkiem, kazał obra chow ać zaległość żołdu i ta
kową z kassy wojskowej w Port-au Prince Polakom zapłacić.
Pułkow nik Hcrnard ciągle służąc pr/.y sztabach wojskowych, ża- dnćj nigdy m c mając pod sobą komendy, ani doświadczenia, ani dostatecznych nie posiadał wiadomości na dowódzcę całćj pól- brygady, i me um iał pozyskać sobie miłości i zaufania podko
m e ndnych swoich. Nie znając polskiego język»- na
zwiska po francuzku przeistaczać. Przeznaczone 6 łutów tytuniu dziennic na każdego żołnierza, wydawać zakazał, a sam ty tu ń w Kadyxie na swoje konto sprzedawał.
naście o k rę tó w kupieckich stało przygotowanych w przy
stani Livourno; zbliżał sie dzień odjazdu, rozkazano mi zrobić^przegląd przewozowych statków i obliczenie ła dunku w miarę czego m iał nastąpić rozdział^całej p ół- brygady, którą ja k zapewniano, miano przesadzić w K a- dyxie na inne okreta. Na każdy o k rę t przeznaczono po jednćj lub dwóch kompaniach, z tych granadycrska pod do w ó d ztw em kapitana Kastus i 4 t a pod dow ództw em porucznika Grabińskiego, płynąć miały na okręcie g rec
kim pod flagą rossyjską. Nadszedł nakoniec czter
nasty czerw ca 1 8 0 2 roku, rozkazano 1 1 3 t ć j pół-bry- gadzie piechoty około południa wsiadać na okreta, a 5 ta i G8ma pół-brygada stanęły pod bronią, z rozkazem uży
cia gw ałtu w razie oporu ze strony Polaków . Ta n a d zwyczajna ostrożność g enerała g u b e rn a to ra Rivaud nie
potrzebną sie okazała. Polacy bow iem chociaż z rozpa
czą w sercu, szalupami dostawieni do o k rę tó w , na po
kładach złożyli w milczeniu i bez szemrania b ro ń i m u n dury; poczćm za danym znakiem, pomimo przestróg do
świadczonych żeglarzy o zbliżającej sie burzy, podnie
siono kotwice i puszczono sie w drogę.
Zuledwo łlotyla z przystani Liyourno w ypłynęła . o kropna wszczęła sie burza i okreta w rozm aite ro z p ę dziła strony. Z tych d w a pomim o największego n ie b e z pieczeństwa zdołały nap o w ró t do Liyourno zawinąć, trzy fule morskie zapędziły do kanału Piombino, pomię
dzy lądem stałym a wyspą Elbą, o k r ę t zaś grecki o^któ- rym wyżćj wspomnieliśmy, rozbił się o skały w blizko- ści wieży morskiej S an -V n zen zo , i ze stu ośmdziesie- ciu ludzi znajdujących się na jego pokładzie, zaledwo sześćdziesięciu kilku w yratow ać się zdołało, z sześciu zaś oficerów jeden tylko kapitan Kastus, śmiałą
przy-110 WVPRAWA
DO 8A N- D0 M\ NG 0.
111
tomnością io n y , wraz z nią ocalonym został. Odważna ta kobiéta uchwyciwszy jedną ręką męża, d ru g ą przy
wiązawszy do siebie okiennicę okrętową, rzuciła się w m orze i po dlugiéj walce z żywiołami w ra z z nim n ap ó ł um arła, od fal morskich na ląd wyrzuconą zosta
ła. Poczém kapitan K astu s zebrawszy oddział ocala
łych ż o łn ie rz y , udał się z nimi n a p o w ró t do L i- vourno, gdzie od mieszknńców jak nnjlepiéj przyjęci, opatrzeni we w s z y stk o , ich kosztem na miejsce dalszego przeznaczenia byli odesłani. Reszta o krętów m iotana wściekłością wyuzdanćj burzy, dopiero czwartego dnia znalazła się pomiędzy wyspami Balearskiemi a brzegami Hiszpanii. Po kilkunastudniowćj pomyślnćj żegludze, flo- tyla nasza już się znajdowała pod 3 6 ty m stopniem sze
rokości, na wysokości przylądka G ates, gdy raptem w iatr zachodni dąc zaczął, n ow a wszczęła się burza, a przez kilka dni nieustannie miotając nami, rozproszy
wszy nasze okręta, zapędziła je pod same skały, nazw a
ne punktem Europy, na których się wznosi Gibraltar najeżony arm atam i angielskiemi. Ucichła cokolwiek b u rza i flotyla szukając schronienia w Maladze, zawinęła tamże 2 7 czerwca, gdzie w n e t i o k rę t na którym znaj
d o w ał się szef batalionu Bolesta z dw om a kompaniami drugiego batalionu piechoty do przylądku Gates aż po
nad brzegi Afryki zapędzony, przypłynął. Z największćm zadziwieniem naszćm zastaliśmy w Maladze konsula pol
skiego, który przywitawszy nns serdecznie, przyjął no obcćj ziemi jok dzieci jednćj matki.
Dnia 2 5 lipca 1 8 0 2 roku, iloty la n a s z a podniosłszy kotw ice z w iatrem w schodnim w y p ł y n ę ł a z p o r t u Ma
laga, a sterując ponad b r z e g a m i G i b r a l t a r u i Algesiras w E uropie a Ceutą w Afryce, t a k , że o b i e strony ła tw o
okiem rozpoznać można było, szczęśliwie nazajutrz za
w inęła do Kadyxu. P ół-brygada mająca się przesiąść na inne okręta na ten cci przez tamecznego konsula najęte, dwanaście dni na przygotowaniach strnciła. T am kapi
tanow ie Sleżyński i Geisztor, oraz kilku naszego sto
pnia oficerów,] porzucili komendy i w Kadyxie pozostali.
Podczas pobytu naszego w Kadyxie, oglądaliśmy nieraz P orto-S anla-M arin, gdzie się znajduje arsenał morski, i lam przypatrywaliśmy się o w e m u sław nem u o k rę to wi liniow em u, la sanlissim a T rin id a d zwanemu, o c/.tó- recb bateryacb i 1 4 0 s l u arm atach, od którego wystrza
łu adm irał Nelson pod Trafalgar rękę utracił, a sam zaś okręt w Ićjże bitwie rozbił się i zginął na nim ad
m irał hiszpański Gravina.
1 2 sierpnia llotyla z pomyślnym w iatrem północno- w schodnim opuściła Kadyx, m inęła cypel T angeru, ste
rując ku południowi, przepłynęła pomiędzy wyspą Ma- d e rą i wyspami Kanaryjskiemi, a zbliżywszy się ku wy
spie Palma, przebyła pićrwszy południk przecinający wy
spę F e rro e . Pod 3 6 ty m stopniem szerokości w iatr się z m ien ił, i w e dni kilka później weszliśmy na linią zwrotnika raka, przez którą przebywając dnia 5 w r z e śnia 1 8 0 2 roku, wojsko nasze na nowo ochrzczone w imieniu N eptuna zostało (c). Komiczny te n obrzęd z wszelką uroczystością przez żeglarzy dopełniony, r o ze rw a ł nas na chwilę. Odtąd stateczny w ia tr wschodni p r/y pogodnćm niebie, dozwolił nam sterow ać prosto
(c) Obrz(i(l tak zwany Neptiina, odhywa się naslępiij;icytn sposo
bem na okrętach Iir/.i‘pl)’"''ijiicych linią równika, ljl)ióraj:| j e d n e go majtka za Neptuna, (irusiego za księdza, i każdego z przepły
wających po raz pierwszy tę linią, zanurzają w kadzi napełn ionćj słoną wodą; ci tylko uwolnieni od tego zostają, którzy się m aj
tkom okupić
zdołfiją-1 zdołfiją-1 2 WYPRAWA
DO SAN-DOM INGO. 113
ku Antyllom. Upały nieznośne nie przestawały doku
czać, jedne nocy tylko, niejaką nam ulgę przynosiły, na rozpalonycłi \eiąc pomostach. O koło 2 0 sierpnia pod stopniem 2 4 ty m i m inut kilkanaście szerokości, taka cisza nastąpiła na m o r Ł U , u okręta zdawały się stać na czystćm zwierciadle. Nie mogąc odgadnąć jak długo ta cisza trwać bgdzie, rozkazano dozorcom żywności, stan zapasów z io ą ć , pozmniejszano porcye jadła a té/nbar- dzićj wody. Ta -¿aś już sig psuć poczynała. Koloru żólłe- go, odrażającego zapachu, napełniona robactw em , chcąc jćj u/.ywać, musiano ją węglami czyścić i pomimo tego, nie dawano więcćj na osobę bez różnicy stopnia ja k po jednaj kwarcie na dzień. Męczarnia pragnienia przy upałach które do 4 0 stopni R eau m u ra dochodziły, spo
w odow ała choroby i Śmiertelność na okrętach naszych rozszerzać się zaczęła. Żołnićrze w morze wyskakując, w p ł y w a n i u ochłodzenia szukali, co jed n a k smutne za sobą m eraz pociągało skutki. Kilku iołnićrzy postrada- bsmy z pow odu, iż oddaliwszy się za nadto od okrętów , gdy podostawali k u rc z u , pomimo prędkiego r a tu n k u w głębinach morskich śm ierć znaleźli; inni zaś od reki
n ó w i wilków morskich, towarzyszących zwykle okrętom,
pożarci Zostali. Nie mogąc przez żaden sposób zabro
nić kąpania się w morzu, przeznaczono godziny do ką
pie
<1
w Czasie których w ykom enderow ano straż; ta szró- teni strzelając w morze, morskie odstraszała potwory.Września podnios} się w iatr od wschodu^ a okręta nasze przy r o zpię tych żaglacłi z największą szybkością s ło n e w ody próć zaczęły. O d tąd przy sprzyjających n a m ż y w io ł a c h b e z n a j m n ie js z é j p ły n ą c przeszkody, ujrzeliśm y n a k o m e c 1 0 p aź d z ie r n ik a p r z y lą d e k S a m a n a , a 1 2 te
-X o m l . S t j c i e ń 184T. 1 5
g o i miesiąca wpłynąwszy do zatoki Mancenilla, około 2 po południu przed sam ém miastem C ap-Français rzuci
liśmy iiotwicę.
Nim po w ylądowaniu w Cop-Franęais 1 1 3 p ó ł-bry
gady, do opisania jéj działań wojennych przystąpimy, niechże mi bgdzie wolno przedewszystkićm rzucić okiem na wypadki, które poprzedziły jćj przybycie na wyspę S an-D om ingo; i chociaż w tćj całćj wypraw ie, ta tylko część w którćj ziomkowie nasi udział mieli najgodniej
szą je st n&szego zajęcia, obszerniejsze zaś dzieje ogółu, i niefortunne koleje oręża francuzkiego na tćj wyspie, do pisarzy francuzkich należą; są jednak ciekawe szcze
góły, rzucające św iatło na całą tę w ypraw ę i d ijące po
znać tak niepospolitego człow ieka, jakim był dowódzcn m urzynów T oussain t-L o u v ertu re, które czytelnikom m o
im udzielić przedsięwziąłem.
P o zawartym pokoju Francyi z Anglią w Amiens (d), N ap o leo n Bonaparte, gdy wypraw a do Kgiptu niepomy
ślny koniec wzięła, zwrócił u w a g ę na opuszczoną przez F rancyą wyspę San-Dom ingo, na posiadaniu którćj, p o myślność handlu i potęga żeglugi polegała. Z aw ojow a
nie całkowitćj wyspy, którćj trzecia część tylko do F r a n cyi niiłeiała daWnićj, największe korzyści obiecywało
nie całkowitćj wyspy, którćj trzecia część tylko do F r a n cyi niiłeiała daWnićj, największe korzyści obiecywało