• Nie Znaleziono Wyników

» » , .

- » * * - N / * • ' ^ < i ,7 . * ,

ż ę d o b r ą potwarz , a ta mnie o c a l i , dlatego te ż łatw o się do ie y ułożenia skłonił. L e c z ta p o t w a r z , że wyszła z uft o s k a r ż o n e g o , i że ieft twierdzeniem wcale od wszyftkiego oddzielnem, nie m o ż e mieć ż a d n e y wagi : a p o ło ż e n ie o- skarżonego , k t ó r y przez zbrodnicze zm yślenie,

ch ce ocalić ż y c ie swoie , zupełnie ią niszczy.

P o d ź my ; d aley : 'k t ó ż przed Rolandem, o d k ry ł to co na in d agacyi pow ied zian o ? A lb o to inni świadkow ie p o w i e d z i e l i , albo ty lk o Roland. Jeśli in n i, czemuż ich nigdy nie w i­

dziano? czemu ich nie słuchano ? a ieżeli Roland, co n ayp o d ob n ieysza ; kroż nie w i d z i , ż e się p o ­

dle o ż y c ie swoie t a r g o w a ł, o b ie c u ją c o d k r y ć , czego c h c ia n o , i że ułożył w myśli kłamftwó , m o g ą c e go o c a l ić , i na nie sie o d w a ż y ł! W r e - ś c i e , wszyftko to b y ło b y nadto. Sam tylko

Roland zeznaie to , czemu ienerał Moreau za- przeczą. A le Roland ieft oskarżon ym ; a p o ­ dług wszelkich prawideł i powagi praw , z e ­ znanie iego nie m o ż e słu ży ć ani za d o w ó d ,

ani nawet za ślad. Jeftto tylko domysł , iż Mo­

reau chciał o p a n o w a ć nayw yższą władzę. L e c z charakter iego , tryb ż y c i a , oddalenie się prawie zupełne na o s o b n o ś ć , zerwanie zw iązk ów ze wszyftkiemi ludźmi na urzędach b ę d ą c e m i , n ie - w zm iankow anie w oskarżeniu i nieftawienie ż a d n e y o s o b y , króraby w ścisłych z nim zw iąz­

k a c h zo fta w a ła , lub nawet znaiorna mu b y ł a . n iepodobień ftw o do prawdy , a ż e b y uczynił t a k o w ą p r o p o z y c y ą fanatycznym stronnikom

I g 6 Filozofiią

^ u r h o n ó w , obalaią ze szczętem ten śmieszny zarzut, A gdy tak ieft , k o g o ż trzym ającego się ściśle sprawiedliwości, i w oln ego od ftron-

*iości nie przekona tyle i tak iasnych wywodów?

» • i «

V I

F I L O Z O F I I Ą F A Ł S Z Y W A ,

f * *

is z d zieła B y s y czasów , Sketches ojf tke>

Times - Nowa xiążkci Filozoficzna.

, 1 ! i % % ę 1 * ^ *

iaż&ą k tó rą w y d a ć zamyślam , rzekł pan Sub^

telnicki * mieć będzie tytuł Przesady zn i-fz c z o n e , albo tez Paradojca dowiedzione , a

'/ i

napis'; Zafc będziemy k r z y c z e li, a i wszystkich ogłuszym y, T o i e l t , źe siła moich argumen­

tó w uczyni słuchaczów nieprzyftępnemi dla

\yszyltkich rozumowań przeciwney Itrony.

Przyznam ci się przyiacielu , iż spodzie-*

wam się zewsząd n a p a ś c i ; lecz tem p ew n iey- szy ieltem zwycięztwa, D łu g ie przyzwyc.zaie-*

nie d o p r a c o w a n i a m y ś lą , dało rai p oznać na^

turę ludzką, i sztukę czynienia wszelkich na umysłach wrażeń. W iem , ialC zapalić

imagina^-V

c y ą , iak o b łą k a ć rozsądek. Posiadam talent dawania rzeczom k o lo ró w . Umiem czarować pie?knościai ftylu, Zn am wzrok r a ż ą c e błylkot*

Jałszijwa. 187

ki , a w p o trzeb ie m ogę u ż y ć gradu slow zd ol­

n y c h p o tłu m ić naybyftrzeysze poięcie.

C h cę z ło ż y ć na łonie przyiaźni taiemnice m o ieg o kunsztu, p on iew aż dziś n a y w ię c e y p o ­ m n aża się liczba kunsztmiftrzów. K a ż d e zdanie pow szechnie przyięte , m o ż e b y d ź do zbiiania

łatwe. W y s o k i e d o w c ip y utrzymui<|, iż znay- duią się p o d o b n o ś c i za rzeczami i przeciw ko nim mówiące. C h c ą c y się wsławić idzie p o ­ spolicie za sprzeciwiającą się itroną. G od zi, iak m o ż e , p o d o b n o ś c i z n ie p o d o b n o ś c ia m i, i sztu­

cznie używ a pierw\szcyh , a ż e b y ułatwić p rze y - ście drugim. D la t e g o t o znayduią się p e w n e w y o b r a ż e n i a , k t ó r y c h dotąd nie śmiano r o z ­ głaszać, i zachow ano się nierozsądnie w g ra ­

n ica ch p o d o b n o ś c i do prawdy. Ja posuwam k r o k dalszy i rozszerzam sferę m ożności. A

g d y ieszcze n o w y sk o k zrobię , ftanę w k ra i­

n a ch , gdzie w y o b r a ż e n ia ko łyszą się w m ófzu n i e p e w n o ś c i , ślad lekki zoltaw uiąc po sobie ,

Y _ /

a p o d o b n e do roskosznego snu o b łą k a n e y i m a g i n a c y i , giuą w bałwanach nie m a ią c e y granic przeltrz^ni. Natenczas potrafię p o d łu g

m oich z a m ia r ó w , p o c i ą g a ć , t r w o ż y ć , przera­

ż a ć Jub wabić ; o k r y ć się n akazu iącą uszano­

w anie c i e m n o t ą , lub razić o c z y przez n iesp o ­ dziane b ły s k a w ic e , słowem m ogę b y d ź p o e t ą w m o ie y Filozofii.

Muszę ci ieszcze p o w i e d z i e ć , iż nigdy nie m ożem y b y d ź nadto odważnemi. N ig d y p r o p o z y c y a nie m oże b y d ź zaśm iała. Jle razy iilozof ogłafza n o w e zdanie, k tó re g o p o p rze ć nie

*88

F iioZ op A a .

m o ż e żadną rozsądną p o d o b n o ścią , p o w i­

nien o ś w i a d c z y ć , z e zoltawuie czasowi rozkrze- wienie zia rn a , które on śmiałą ręka zasadził;

' i w s a m e y rzeczy to ziarno zawsze się przyym o- w a ć zw ykło. Miia lat kilka , a w tym prze­

cią g u szperaiące umysły pracuią nad zebra­

niem wszyftkich p o d o b n o ś c i, iakie m o gą się znaleźć na poparcie tego oddzielnego zdania ; a lb o w ie m , iak ci to dopiero p ow iedziałem , k a ż d e zdanie m o ż e byd ź popierane za p o m o c ą p e w n e y p o d o b n o ś c i , lubo tey p o d o b n o ści czę- Ito bardzo długo czekać potrzeba. G d y iuż raz zgromadziemy te wszyflkie subtelne p o d o ­ b n o ś c i , i zbierzemy ie w jeden w ę z e ł, naten­

czas kładziemy znowu na warsztat nasze zda­

nie niegdyś za sen poczytane. Stosuiemy ie do m o d y czasowey, czyniemy ie zn o śn e m , i zjednywam y mu wftęp do przyięcia. T akim to sposobem to, co w Htlwecyuszu i Mirabeau u ch o ­

dziło zrazu za iftotne szaleńflwo , ieft dziś za pow szechną prawdę uznane. Piozniesiemy i my nasze szalone mniemania, a p o to m n o ść u trz y ­ m y w a ć ie będzie. A tak od p o ko leń do p o ­ k o leń szaleńftwa są rozsiew an e, z b i e r a n e , p o ­ prawiane, p r z y y m o w a n e , i tym trybem p o su ­ w am y się do w ieku rozumu.

N a k o n ie c powierzę ci taiemniey niezmier­

nie ważney. Słuchay ie y z p iln o ścią, na iaką zasługuie. T rze b a się przeiąć całą m o c ą tego w arun kow ego słowa , gdyby , i n a u c zy ć sie w

potrzebie , w y c ią g n ą ć z niego nieskończoną li­

czbę wnioskowań. U łożyłem nad tem słowem

fałszywa; 189

t f /

. , 1 y y * r , * »

niezmiernie w y p ra c o w a n ą dyssertacyą. W m e ­ tafizyce ieft nieoszacowane ; ieftto

pra-* ’ : 1 * ' w

w dziwy wytrych. Słuchay, dam ci tego przykład.

D a y m y , ż e polianowiłem dowieśdź, że człowiek i k o ń nie różn i się ieden od drugiego : do- k a ż e tego , za p o m o c ą słowa gdyby. G d y b y natura zamiaft s p o s o b n e y do wszyftkiego r ę k i , b y ła ią zakończyła końfkiem k o p y te m , k t ó ż m o ż e w ą t p i ć , iż ro d za y ludzki p o zb a w io n y m ieszkania , bez o b ro n y przeciwko innym zwie­

rzętom , trudniący się iedynie opatrywaniem w ż y w n o ś ć , i schronieniem od napaści g r o ż ą ­

cych sobie n i e p r z y i a c i ó ł , k to m ówię p o w ą t­

piew ać m o ż e , iż b y się ieszcze nie błąkał po labach i w lianie zwierząt nie zoltawał? Nigdy nie

z a p o m i u a y , na iak wiele rzeczy to słowo p rzy­

dać ci się m o ż e : p o ż y t k i iego są niefkończo- ne. Jeżeli kto zechce obiaw ić n o w e z d a n ie , trzeba go u ż y ć .

Jdźm y teraz do ro z b io ru m oiego w ielkie­

go dzieła.

Pierwsza moia zasada zawiera w sobie tó:

$>nteres publiczny iest icdynćtn probierskim ka­

mieniem cnoty. T r z e b a zawsze, a że b y pierwsza zasada była proftą. L e c z k o n s e k w e n c y e ! na

tem się wszyftko opiera. Są s p o s o b y rozu­

mowania i wnioskowania. D o w o d z ę n a p rzó d , ż e wdzięczność ieft w adą , i tak argumentuię:

T w ó y przyiaciel uczynił ci w ażn ą przysługę ; chciałbyś mu z a w d z i ę c z y ć , lecz zaszkodziłbyś przez to publiczności 5 trzęba posłuch ać cnoty, i p o św ię cić tw oiego d o b ro c z y ń c ę dobru p u

-i g o Filozojiia

blicznemu. I w samey rzeczy, nacożbyśm y miel1

} \ _ »

b y d ź wdzięcznemi ? Słow o w d z i ę c z n o ś ć , ieft niczem w języku rozumu. Nikt nie m o ż e mi w yrządzić łask i, g d yż mam zawsze prawo do p r z y s łu g , k t ó r e m ogą mi b y d ź czynione. R o ­ zumiesz mnie ? P r a w d a . iż tak rozumuiac > V\

wnoszę , iż przybył iuż wiek r o z u m u , że w.szy- ftkie umysły iednakowo są o ś w i e c o n e , ż e n ie ­ zmierna rozmaitość charakterów przelała się

> * > * ’ * \ » 1 . * . • . { / i }

w pow szechną apatyą. B y d ź m o ż e , *ż tym sposobem wyprzedzam przynaymniey dwanaście w i e k ó w ; lecz trzeba przecięż z a c z ą ć , gdyż

in aczey nigdybyśm y tam nie przybyli. A tak ieżeli mi kto ż y c ie r a t u i e , nic mu nie ieftem w i n n y m , ale tylko towarzyltwo powinno mu b y d ź ,za to wdzięczne. N ie powinienem się mu wzaiemnością w y p ł a c a ć , albowiem bydź m o ż e , iż on zasłużył na szubienicę.

O p r ó c z tego , nie m ożnaż powiedzieć , iż wdzięczność zależy od pam ięci? iedni z a p o ­ minają p a m ię ta ć , a drudzy p a m ię ta ią , a ż e b y zapomnieć. N ie m ożna niczyich p o b u d e k prze­

niknąć.

N altęp u ie potem m ó y ro zd ział o ob ie­

tnicach : Cala moralność wspiera się na spra­

wiedliwości. O t o ż druga prolta z a s a d a ; lecz sposób wyprowadzania z niey wniosków, wymaga ju eia k ie y zręczności. Ja tak rozumuię. O b i e ­ tnica ieltto o b o w ią zek uczynienia tego, cośmy b y li p owinni bez n iey uczynić , lub czego w ca­

le czynić nie należało. T a k i e l t ; lecz p ow ie Itto, iakże można w ied zieć, iż w przyszłości

fałszyw a. 191

idkutecznię tę lub o w ę rzecz, k tó ra się ko m u p r z y d a , ieżeli mu tego nie p rzyrzekam ? S iu -

chay dobrze. „ N ie c h wszyftkie m yślące i r o z u ­ mne iftoty , tak sobie p o ftę p u ią , iak g d y b y b y ­ ł y m y ślące i r o z u m n e , a wszyftkie sprawy ż y ­

cia p o y d ą takim trybem , iż obietnice nigdy nie b ę d ą potrzebne.,, W s z a k mnie rozumiesz ?

Wyft

aw sobie człow ieka , k t ó r y się samym tylko p o w o d u ie rozumem. W e z w a n y ieft, a ż e b y się

nam yślił: dwie są działaiące w ła d z e ; pew ne rozum ow anie skłania go do działania, a iego r o z ­

s ą d e k o cen ić le umie. W szyftk o m przewi­

dział; w tym rozdziale ućzvniłein tak subtelne

:. J" . • / j ,r(

i rozliczne d yftyn kcye między doskonałemi i niedoskonałym i obietnicam i, i i . mnie nikt nie z r o z u m ie , ani się o d w a ż y zbiiać moich d o ­ w o d ó w . • ■ , } « / * .

N a ftęp u iący m ó y rozdział traktuie o,w ła­

sności , to ieft iak m o żn a u ż y ć tego , co inni maią nadto. W łasność ieft rzeczą świętą • * # «

lecz d a y m y , ż e ia zoftaię w p o t r z e b i e , a ty masz n azb yt , czego ia ieftem lepszym , niżeli t y s ę d z i ą ; natenczas zasada rów ności praw upoważnia mnie do zabrania tego , c^ego t y masz nadto , ażeb ym dogodził m o ie y p o ­

trzebie.

Przyiaciel zapytał się Subtelnickiego , pą­

kiem prawem m ó g łb y sobie p rzysw oić iego, własność ? F ilo z o f odpowiedział spuszczaiąc na doł oczy. K ładę ró ż n ic ę 2 ieżełi zabieram w ię- ce y , niżeli potrzebuię , popełniam kradzież £ lęęs oczywiście sam ieftem sędzią, inoich £ Q *

I 9 2 P r z e rady

" , , • A

trzeb. K a żd a własność zbywaiąca ielt wspól­

n ą , a zatem należy do mnie , n ależy do cie­

b ie , należy do p u b lic z n o ś c i... .

Szczególuieysze rozumowanie P. Subtel- nickiego: wiele iednak p o d o b n y c h w mniemanych

Filozofach naleźć można.

Powiązane dokumenty