• Nie Znaleziono Wyników

Z Jadzią Harasimowicz we „Wszechnicy Rodziny Wiejskiej”

IV. WSPOMNIENIA O JADWIDZE HARASIMOWICZ

14. Z Jadzią Harasimowicz we „Wszechnicy Rodziny Wiejskiej”

Elżbieta Wojtas-Ciborska

Znajomość i przyjaźń z Jadzią Harasimowicz poczytuję sobie za uśmiech losu. Jadzia była dla mnie wielkim autorytetem i wzorem. Miałam zaszczyt gościć ją w swoich progach i dwukrotnie odwiedzić we Wrocławiu, w jej domowym zaciszu przy ul. Powstańców ślą-skich. Ostatni raz spotkałyśmy się w Złocieńcu w 2005 roku, podczas letniej sesji TUL-u, gdy Jadzia znów wykrzyknęła: „To ta wychowanka Józka Gościeja”.Ale nasze drogi skrzyżowały się znacznie wcześniej, przy współtworzeniu otwartego uniwersytetu życia, który przyjął na-zwę Wszechnicy Rodziny Wiejskiej i jest udokumentowanym przedsięwzięciem, wspomina-nym przez wiele osób, m.in. w zbiorowej książce pt. „Solarzowym gościńcem”, wydanej przez łomżyńską oficynę „Stopka” w 2005 r.

Od samego początku wspierała ona to działanie dobrym słowem, pomysłowością i zna-komitym piórem, zwłaszcza w prasie adresowanej do wsi oraz w periodykach pedagogicz-nych. Była żywym wszechnicowym programem, gdyż jako nieprzeciętna pedagog najwięcej czerpała ze szczerych rozmów z młodzieżą. Często powracały w nich sprawy samotności, wy-obcowania ze świata dorosłych, więc Jadzia postrzegała tę inicjatywę jako wyjście naprzeciw młodym ludziom, sprzyjającą w istocie poszerzeniu przyjaznej sfery codzienności, opartej na dialogu, co wobec inwazji przemocy było i jest nadal aktualnym zagadnieniem.

Niech za uzasadnienie tej kwestii posłuży cytat z książki autobiograficznej Jana Tyszkie-wicza pt. „Arystokrata bez krawata”. Trudno posądzać go o szczególny patos wobec codzien-ności, pochodzi on bowiem ze starej arystokratycznej rodziny. A jednak... Autor w rzeczonej książce wręcz domaga się uniwersytetu życia, pisząc: „Za najsławniejsze uniwersytety świata uważane są Oxford, Cambridge, Sorbona, Boston, UJ, KUL, Padwa, ale dla mnie – co zawsze podkreślałem i będę podkreślał – najważniejszą uczelnią jest uniwersytet życia – university of life (podkreślenie Autora). Ma on bezkonkurencyjnie najwięcej fakultetów uczących pojmo-wać i odczupojmo-wać życie, często piękne, często tragiczne, bo przecież piękno tak często przeplata się z dramatem, tragedią, smutkiem”.

Zdefiniujmy więc na początek wymienioną w tytule Wszechnicę Rodziny Wiej-skiej. Dzięki odrodzonemu, na fali przemian sierpniowych 1980 r., Związkowi Młodzieży Wiejskiej poszerzyło się pole społecznej aktywności. Wobec wyjątkowego zaniedbania spraw rodziny oraz zagadnień przygotowania do życia w niej, niżej podpisana opracowała i przed-łożyła w 1981 r. Prezydium Zarządu Krajowego ZMW raport o rodzinie i gospodarstwie do-mowym, co następnie zaowocowało powstaniem w tymże roku stosownego towarzystwa pod wysokim protektoratem profesora Jana Szczepańskiego, najwybitniejszego polskiego socjolo-ga (1913–2004). Bardzo wiele osób zaczęło wówczas znajdować adres Związku Młodzieży Wiejskiej jako najlepsze forum dyskusji i inicjowania działań w tym zakresie. Wychodziliśmy z założenia, że prowadzenie rodziny jest trudniejsze niż prowadzenie pojazdu, obwarowane wszak prawem jazdy. Staraliśmy się skupić istniejące już organizacje społeczno-administra-cyjne wokół problemów rodziny i uruchomić powolną, ale systematyczną, skuteczną dzia-łalność. Przyświecało nam także dowartościowanie pracy wykonywanej w domu, owocującej jakością przyszłych pokoleń.

Po ogłoszeniu stanu wojennego władze polityczne odmówiły zarejestrowania towarzy-stwa, więc pęczniejące inicjatywy ujęto w organizacyjne karby Wszechnicy Rodziny Wiej-skiej, działającej odtąd na prawach wydzielonej agendy Zarządu Krajowego Związku Mło-dzieży Wiejskiej, znakomicie realizującej potrzebę działania od faktu do problemu. Powstała Rada Programowa Wszechnicy, najpierw pod kierunkiem Zofii Kaczor-Jędrzyckiej, a potem sławnego ekonomisty-humanisty profesora Ryszarda Manteuflla (1903–1991).

Jadzia, obok specjalistów z różnych środowisk – znanych ze swej społecznej pasji, przez cały czas wchodziła w skład Rady Programowej. Była doradczynią otwartą, życzliwą, kom-petentną.

Niebawem nawiązano ścisłą współpracę z Ministerstwem Rolnictwa, a już w 1984 r. aż na pięć lat Wszechnica została zainstalowana z popularyzatorskim programem w niedziel-ne poranki w Programie I Telewizji Polskiej. Żadna organizacja młodzieżowa nie mogła się wówczas ani teraz pochwalić takim impetem!

Zakiełkowała współpraca z oddziałami oświaty rolniczej, wojewódzkimi ośrodkami postępu rolniczego, Ligą Kobiet Polskich (w tym ośrodkami Praktyczna Pani), zakładami doskonalenia zawodowego, Towarzystwem Wiedzy Powszechnej, Towarzystwem

Przyja-ciół Dzieci, ośrodkami zdrowia, Społecznym Komitetem Przeciwalkoholowym i, naturalnie, przede wszystkim z kołami gospodyń wiejskich. Terenem działania Wszechnicy były gminy i szkoły średnie, w których istniało ZMW. Stosownie do środowiska poszukiwaliśmy nowych, ciekawych form pracy, by w ten sposób trafiać w zainteresowania młodzieży, gdyż zgłoszenia do zespołów wszechnicowych były wyłącznie spontaniczne i dobrowolne, wynikające z peda-gogiki ZMW, zwłaszcza zasady „wychowanie przez działanie”, afirmującej autentyzm miast fikcji.

Jadzia na gruncie wrocławskim i w dyskusjach na temat form i metod wszechnicowych, służyła inspiracją ciekawych przedsięwzięć z zakresu nauczania problemowego, wspartego symulacją, inscenizacją, próbą rozwikłania danego pytania za pomocą alternatywnych odpo-wiedzi z kategorii: za i przeciw. Kształcenie w ten sposób kreatywnych postaw, skłonnych do dialogu, bywa - jak podkreślała – wielką dydaktyczno-wychowawczą nagrodą, odbitą następ-nie w wielu życiorysach. Sama prowadziła następ-niektóre zajęcia, zwłaszcza celowała w bloku tema-tycznym ,,Kultura życia codziennego wraz z elementami kultury ludowej”. Dbała przy tym niezłomnie o piękno języka, podpierając swe wypowiedzi dowcipnymi uwagami, anegdotami, głośną, a celną ripostą. Powoływała się na twórców kultury, cytowała obficie pisarzy, m in. po-wtarzała za Boyem-Żeleńskim: „Bo rodzina – bądźcie pewni – to też ludzie, chociaż krewni”. Przyczyniła się do tego, że wrocławskie i jej szkoła w Praczach, czyli Zespół Szkół Rolniczych we Wrocławiu Praczach nieustannie przodowały w realizacji tego ambitnego zamierzenia.

I tak, Zarząd Wojewódzki Związku Młodzieży Wiejskiej we Wrocławiu już w 1983 r. powołał Wojewódzką Radę Wszechnicy Rodziny Wiejskiej, a w kilka lat później imponujący ogólnopolski turniej wszechnicowy odbył się właśnie w „jej” Praczach. Goście zwiedzili przy okazji, udostępnioną w 1985 r. społeczeństwu, w specjalnej rotundzie ,,Panoramę Racławic-ką”! Dla wielu osób, w tym i dla mnie, było to marzenie życia. I pomyśleć, przy skromnych środkach, bez promocji, takie turnieje perfekcyjnie udawały się w coraz to innych miejscach Polski. Prowadzono je bowiem dzięki zastępowi społeczników, dziś opisywanych w literatu-rze, zwłaszcza amerykańskiej, jako podstawa kapitału społecznego, w roli niezbędnego dopeł-nienia globalizującego się kapitału inwestycyjno-finansowego, czyli materialnego, nieodzow-nego dla powodzenia (materialnieodzow-nego również) społeczeństw. W Ameryce wiedzą, ile kapitał (także społeczny!) jest wart, więc tam, podobnie jak w krajach skandynawskich na naszym kontynencie, w pełni doceniono inwestowanie w człowieka w tej dziedzinie.

Kształcenie i wychowanie sprzyjające kreowaniu postaw społecznikowskich, wychodząc od potencjału domu i gospodarstwa domowego, ma nie byle jakie tradycje. We Francji tuż po Wielkiej Rewolucji w końcu XVIII w. wprowadzono we wszystkich szkołach obowiązkowy przedmiot „gospodarstwo domowe”. Powstały na świecie specjalistyczne uczelnie. Z począt-kiem XX w. i w okresie międzywojennym chlubną kartę obywatelskiej inicjacji zapisały na swym koncie polskie uniwersytety ludowe i robotnicze.

Pionierską rolę w Polsce w tej dziedzinie spełniła także słynna szkoła w Snopkowie k. Lwowa, działająca przed wojną. Jadwiga Harasimowicz swoją małą Ojczyzną związana z Kresami, często do Snopkowa nawiązywała. Rozumiała wiele więcej niż każdy z jej słu-chaczy z osobna, ale nigdy nie okazała choćby cienia wyższości. Imponowała oczytaniem i orientacją w dziedzinie kształcenia ustawicznego, powtarzając za profesorem Bohdanem Suchodolskim, że jest ono udowodnioną optymalną formą samorealizacji, tym bardziej że po-zwala refleksyjnie pojmować życie, przechodzić płynnie przez różne progi i kryzysy życiowe, ułatwia współdziałanie i dialog ze współziomkami, sprzyja wyławianiu środowiskowych lide-rów, a co ważniejsze – ułatwia pożyteczne wypełnienie rezerw wolnego czasu, pobudzając do

twórczości jako najwyższej formy spełnienia ludzkich aspiracji. Jadzia podsuwała wszystkim kształcenie się i społeczne działanie jako sposób na życie! Doskonale rozumiała znaczenie więzi społecznych, tak dziś wypłukiwanych przez postawy konkurencji.

Jak wspomniałam, przyczyniała się ona do wypracowania ramowego programu Wszech-nicy Rodziny Wiejskiej, ujętego w osiem bloków tematycznych, z których najważniejszy był pierwszy z nich, pod hasłem: „Problemy życia w rodzinie”. Już realizacja tylko tego bloku tematycznego, sprzyjająca pracy nad sobą całej rodziny, zapobiegłaby niezwykle szybkiemu wzrostowi rozwodów w Polsce i innych następstw rozchwianego środowiska rodzinnego. Ten blok tematyczny był istotą wszechnicowych zajęć, często z udziałem psychologa. Żadna z Wszechnic Rodziny Wiejskiej nie mogła abstrahować od najtrudniejszych spraw rodziny.

Inny ważny blok to „Ekonomika i organizacja wiejskiego gospodarstwa domowego”, w którym akcentowano sprawy codziennej gospodarności, którą to cnotę obywatelską i jej pochodne (oszczędność, mierzenie zamiarów wedle sił, uczciwość, akuratność, rzetelność, punktualność i terminowość w regulowaniu zobowiązań) wynosi się z domu na pożytek by-cia później gospodarnym wójtem, burmistrzem, ministrem oraz w fazie rynkowej zaradnym sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Prawdopodobnie niegospodarność jest jedną z przyczyn niepowodzenia rodzinnego. Tymczasem budżet domowy musi być zdrowszy niż budżet pań-stwa! Nie można tu liczyć na żadne obligacje, kredyty ani prolongaty, nie można też przerwać w żaden sposób ciągłości funkcjonowania gospodarstwa domowego jako materialnego zaple-cza rodziny, podzaple-czas gdy państwo może jakieś wydatki przesuwać w zaple-czasie, a nawet ogłaszać bankructwo niektórych przedsięwzięć.

A oto pozostałe bloki tematyczne Wszechnicy Rodziny Wiejskiej: Żywienie w rodzinie;

Higiena, profilaktyka i samoochrona zdrowia; –

Wyposażenie i estetyka domu oraz najbliższego otoczenia (w tym prowadzenie ogrodu, –

elementy ekologii i gospodarki śmieciami); Gospodarka odzieżą i sztuki rękodzielnicze; –

Zagadnienia prawne (w tym prawa konsumenta); –

Kultura życia codziennego wraz z elementami kultury ludowej. –

Każdy z bloków tematycznych można było szerzej rozwinąć. Powodzeniem cieszyła się oświata zdrowotna, gdyż zdrowie w lwiej części zależy od nas samych. Tylko prawdopodob-nie w 16 procentach zależy ono od środowiska, tyleż samo od naszego posagu otrzymanego w genach, a tylko w 10 procentach od medycyny konwencjonalnej.

Doskonale pojmowała wszystkie te sprawy Jadzia Harasimowicz, ale nie byłaby sobą, gdyby nie zaproponowała, w trakcie ciekawych dyskusji, „wrocławskiej szkoły” Wszechnicy Rodziny Wiejskiej z blokami tematycznymi:

Tradycje rodzinne; –

My, wy i świat – moja biblioteczka; –

Dom moich marzeń w zdrowym środowisku; – Gastronomia; – Szyjemy sami; – Rękodzieło i majsterkowanie; –

Jak pielęgnować uczucie; –

Porady prawne, kultura polityczna; –

Małe formy sceniczne – propozycje spędzenia wolnego czasu i samorealizacji; –

Kultura życia codziennego. –

W Praczach Wszechnica Rodziny Wiejskiej trafiła na wyjątkowo podatny grunt. Tam tradycje ZMW były znane także z tego, że w ,,starym” ZMW (1957–1976) to Jadzia była opiekunką szkolnego Koła ZMW. W odrodzonym zaś ZMW tę funkcję przejęła bardzo zaangażowana mgr Czesława Faściszewska. Zarówno ona, jak i Oddział Oświaty Rolniczej bardzo przychylnie odniosły się do nowej formy pracy z młodzieżą. Systematycznie w wymie-nionym województwie wrocławskim pracowały z programem wszechnicowym dwie szkoły.

Ciekawym osiągnięciem w tym i innych województwach były trzydniówki. Do Pracz zjeżdżali wówczas także uczniowie wszystkich szkół rolniczych i zainteresowani słuchacze kilku wsi woj. wrocławskiego. Praca przebiegała pod hasłem: Dzielimy się swoimi

doświadcze-niami. Młodzież, podzielona na grupy, przez dwa dni pracowała w wybranym bloku

tematycz-nym pod okiem wytrawnych fachowców-instruktorów, opłaconych przez Zarząd Wojewódzki Związku Młodzieży Wiejskiej, a w ostatnim dniu mogła się pochwalić swymi osiągnięciami przed zaproszonymi gośćmi. Emocje towarzyszące tym wydarzeniom były wielce inspirujące, gdyż pokłosiem warsztatów wszechnicowych były pierwsze wystawy fotograficzne, prezenta-cje kulinarne, wariaprezenta-cje kwiatowe, odważne deklamaprezenta-cje wierszy i wiele innych niespodzianek, dla których warto było się wybrać do Pracz, by tych autentycznych odkryć posłuchać i do-strzec talenty. A co ważniejsze, zajęcia dały do myślenia, gdyż:

„Uświadomiły mi znaczenie własnego domu. Mój rodzinny dom był pusty i zimny, choć –

mam i matkę, i ojca...;

Nikt nas nie napędza – sami przychodzimy; –

Podobały mi się wiersze Ryśka. Nie posądzałem go o taką subtelność. Tu się ujawnił... ; –

Zrozumiałem, że seks to nie wszystko, zacząłem uważnie obserwować dziewczęta, co one –

sobą reprezentują jako przyszłe towarzyszki życia...;

Fajnie jest, gdy nam trzydniówka się uda. Ja sam nie myślałem nigdy, że zainteresują mnie –

ikebany, ale ten pan inżynier z doskonalenia zawodowego tak ciekawie mówił o zwycza-jach różnych ludów, związanych z kwiatami. Otworzył mi świat mały krokus”...

Powyższe cytaty zaczerpnęłam z artykułu pt. „Wszechnica Rodziny Wiejskiej”, autor-stwa Jadzi, zamieszczonego w „Biuletynie Pedagogicznym Oświaty Rolniczej” (nr 3, R XXV z. II 1985, s. 91–93).

Warto o tych sprawach pamiętać.

Jak duchowy testament Jadzi potraktowałabym obszerny esej w tym samym co wyżej periodyku (nr 2, R XXXI z. 1988, s. 27–35) pt. „Jaki ma być Uniwersytet Ludowy naszych czasów?” Nawiązała w nim do tradycji duńskich uniwersytetów ludowych i szkół typu pszcze-lińskiego, opisała te placówki w okresie międzywojennym, podczas okupacji i w pierwszych latach po wojnie, a także od przełomu październikowego do sierpnia 1980 r., szczególną uwa-gę poświęcając Towarzystwu Uniwersytetów Ludowych lat osiemdziesiątych ubiegłego wie-ku, gdy siłą woli i determinacji Zofii Kaczor-Jędrzyckiej i wielu wokół niej sprzymierzonych oświatowców i wizjonerów doprowadzono do reaktywowania Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych, organizacji społecznej zakotwiczonej w Polsce od 1919 r.

W przesłaniu zaś ku przyszłości, w cytowanym eseju, znów odezwały się echa wszechni-cowe: „Trzeba kształtować prawidłowe postawy w rodzinie. Właśnie rodzinie polskiej. TUL powinien poświęcić wiele godzin, bowiem wychowanie jest procesem trudnym i złożonym. Zespoły samokształceniowe w kilku blokach tematycznych pracują dobrowolnie i chętnie. Jest to forma Uniwersytetu Otwartego dla wszystkich środowisk.”

Myślę, że nastał decydujący czas, by ideały Jadzi Harasimowicz, podobnie jak Zofii i Ignacego Solarzów czy Mikołaja Grundtviga, trafiły pod strzechy. Nawet jeśli te strzechy lśnią blaskiem importowanej szwedzkiej czy innej dachówki.