• Nie Znaleziono Wyników

85 Zygmunta, z przydatkiem smagania brzucha rózgami,

uratował się podobnież od otruoia teraźniejszy biskup krakowski, Jan, sławny medyk, szczęśliwszy od kilku zmarłych spółtowarzyszów nieszczęścia.

Śród takiego pomroku nie dziw, że książęta, oto­

czeni mnogimi nieprzyjaciółmi, źe dziedzice wydzie­

ranej sobie od tylu spółzawodników wielkoksiążęcej korony Litwy, a między nimi zwłaszcza Jagiełło, mieli się na ostrożności. Przeróżne 6posoby trucia zmuszały do szukania bezpieczeństwa w również roz­

licznych, nieraz cale dziwacznych środkach. Najzwy­

klejszemu niebezpieczeństwu w kielichu biesiadnym zapobiegał Jagiełło, jak jego ojciec Olgierd, jego stryj Kiejstut, jego stryjeczny Witold, zupełną wstrzemię­

źliwością od wszelkich trunków. Zapewne nierzadkie też podsuwanie trucizny w owocach zmierziło Jagielle jabłka, mogące przed podaniem przechodzić wiele rąk ludzkich. Tylko słodkie gruszki zajadał nasz Olgier- dowicz z ukradka, spotkawszy szczególnie dobry owoc tego rodzaju, nieprzeznaczony dla siebie, a tern samem pewniejszy. Chroniąc się przysmaku, albo naczynia zatrutego u stołu, zadziwiał on nieprzyjmowaniem półmisków, ani nożów, nawet bielizny i sukien, od kogokolwiek innego, oprócz dworzan, którzy mieli sobie to powierzone.

W ogólności nie należało dozwalać zawsze przy- Btępu lada komu. Konieczna zaś przezorność w wy­

borze osób wyradzała niejako drugą konieczność — zbyteczne poleganie na pewnych wybranych raz po­

wiernikach. Szkodliwa też skłonność ku podszeptom oszczerców i zauszników, przyczyna tylu w życiu u tra ­ pień dla niego i dla inuych, to druga wada rozumo­

wej niedojrzałości syna Julianny. Obiedwie: podejrzli­

wość i chętne podstępcom ucho. przy pomocy nieo graniczonego samowładztwa W. książąt litewskich, wystarczyłyby do zrobienia kogo innego tyranem.

Tymczasem w życiu Jagiełły przeminęły oue lekkim cieniem domowym, be2 wpływu na losy rządzonych

ludów. Większego wpływu nie dopuściło im zacne s e r c e Jagiełły.

Obok ubóstwa rozumowego, jakież za to bogactwo serca! Przyznawa mu to sędzia raczej przeciwny, niż bezstronny, wchodzący w najdrobniejsze szczegóły jego życia. Wszystko, co ta opowiadamy o Jagielle, płynie z tak wiarogodnych, bo zgoła oziębłych dla niego ust. Owóż uderza naprzód w rozpieszczonym miłośniku spoczynku sama potęga namiętności. W szel­

kie nałogi gnuśnego wychowania, wszelkie wpojone niem zasady moralnej leniwości Jagiełły, nie zdołały przeszkodzić temu, aby przy lada zdarzeniu nie za­

grała w nim krew. Żądze zmysłowe aż nadto żywo bodły go do lat późnych. W nagłem wzburzeniu gnie­

wu gotów był książę porwać własną ręką natręta i wtrącić go do turmy. „Ty do mnie z pergaminem, a ja do ciebie z dzidą!” odpowiadał on swoim pręd kim, grubym głosem Krzyżakom, gdy wreszcie nie stało mu cierpliwości. Z tej przyczyny powstrzymy­

wano gę od osobistego udziału w podobnych konfe- rencyach, aby łatwo rozpłomieniona iskra namiętności, wbrew owym maksymom przyswojonego umiarkowania, nie rzuciła pożogi w rozgowory spokojne.

A jakże namiętnie oddawał się Jagiełło głównej życia swego rozkoszy, polowaniu! Pierwszy łowca swojego czasu, utapiał on w niem wszystkie swoje myśli, chęci, nadzieje! Nie było pory roku, lub życia, w którejby mu ono zobojętniało. W przerwie zwykłych zabaw myśliwskich, lubił W. książę przypatrywać się szczwaniu byków. Pobłażliwy we wszystkiem, nie przebaczał on żadnemu przewinieniu w rzeczach ło­

wiectwa. „Myśliwiec od dziecięctwa”, pozostał 011 nim do zgrzybiałej starości. Jeszcze, jako 75-letni starzec, złamał Jagiełło nogę, goniąc w Białowiezkiej puszczy niedźwiedzia. Kiedy inni upadali na siłach, on dniem i nocą, nie czując mrozów i niepogody, przedzierał się przez śniegi, bagna, zarośla, skory do obsypania złotem znużonych towarzyszów, byle dotrzymali mu kroku. Nie mało też skarbów utonęło w ręku łowców

80 1

i psiarzy. Poważne osoby, obce ponętom zabawy l e ­ śnej, sarkały nie bez zazdrości na szafowanie docho­

dów publicznych ludziom niegodnym.

Wszakże nie brakło i godniejszym, gdyż serce książęce nie ograniczało się bynajmniej na zamiłowa­

niu myśliwstwa. Poznawszy jego żywość namiętną, poznajmy je z innej strony. Zewsząd ono godne współ­

czucia i chwały, niewzbraniauej mu nawet przez su ­ rowych przygauiaczy łowiectwa. W dziecinnej szcze- rocie swojej nie znał Jagiełło cienia ,obłudy, „nie umiał ukryć niczego”. Urazy doznane szły dziwmie prędko w niepamięć. Komu innemu zaś wyrządzoną zniewagę, gdy nadeszła chwiła uznania winy, przebła- giwał książę ze łzami w oczach, na klęczkach. Co do jego miłosierdzia, dobroci, rzadkiej ludzkości, żaden chwalca nie mógłby przyznać mii więcej od onych osób poważnych, nieprzebaczających mu wady naj­

mniejszej. Przeciw koniecznemu zwyczajowi władców dziczy litewskiej, zniewolonych panować krwawym postrachem, wzdrygał się Jagiełło wszelkiego przele­

wu krwi. Jak mu łatwo było nagradzać, tak trudno karać. Ztąd najwinniejsi nierzadko otrzymywali p rze­

baczenie; zwyciężeni mogli być pewni łaski.

Troskliwość dla wdów, sierot, ubogich, których sprawy książę zwyczajnie sam rozsądzał lub szcze­

gólnej prawości sędziom poruczał, bywa mu osobną pochwałą pamiętana. „Z przed oblicza książęcego—

mniemał Jagiełło — nie powinien nikt odchodzić bez pociechy”. Choćby więc małym datkiem, choćby upo­

minkiem w złotogłowiu, w suknie lub soli, żegnała zawsze łaska pańska poddanych. Wdowy, sieroty, biedni, odnosili dwójnasób. Pragnąc wzajemnych oznak przychylności i czci, przyjmował Jagiełło z upo­

dobaniem podarki, acz najmniejsze, odpłacane nagro­

dą „dwakroć większej wartości”.

Przypadkową lub umyślną gościnę u któregokol­

wiek z panów możniejszych wywdzięczała darowizna sowita. Po każdych łowach zimowych rozsyłane by­

wały nietylko panom, lecz i mniej zamożnym osobom 87

88

soloue upominki zwierzyny. Ponieważ zaś ośmieleni łaskawością poddani nieraz zbyt wielkich domagali się datków, przeto miewał Jagiełło zwyczaj dawać tylko połowę tego, o co proszono. Należy to do najpięk­

niejszych rysów jego dobroci. Służy bowiem za do­

wód, że ta chęć „pooieszania” ludzi nie płynęła ze ślepego pocliopu do rozdawnictwa, lecz rzeczywistej, świadomej swego celu ludzkości.

I nić były to jedyne zalety serca Jagiełłowego.

Nad pociechę codziennej dobrotliwości znało ono j e ­ szcze wzruszenia wyższe, wspanialsze. Zaciągniętym obowiązkom dochowywał Jagiełło jak najsumienniej wiary, a uczyniona Krzyżakom obietnica przyjęcia chrześcijaństwa w ciągu lat czterech zapewne niepo­

ślednio wpłynęła na jego teraźniejsze zamysły. „Wi­

dok każdego szlachetnego czynu, czy to na wojnie, ozy w domu, rozgrzewał mu serce”, pobudzał do ra ­ dości i pochwał, otwierał rękę do nagród. Pod jego okiem najwaleczniejsi stawali się jeszcze waleczniej­

szymi, lada ciura skrzętnym i mężnym. „Ztąd p ra­

wie wszystkie wojny Jagiełły miały niezwykłe powo­

dzenie.

Co owa leniwość książęca zawiniła, to jego po- chop do ocenienia zasługi powetował. Zwłaszcza, iż kto raz zacnym czynem zwrócił oczy na siebie, ten już na długie lata zaskarbił sobie łaskę książęcą.

Tylko urazy szły w zapomnienie; przysługom nigdy nie wygasała wdzięczuość. Jakoż ta pamięć serca zdobi je niewymownie poważnym wdziękiem. To do­

brotliwe serce ujmuje jeszcze niezwyczajną g ł ę b o ­ k o ś c i ą uczucia. Oddając się jakiemukolwiek przy­

wiązaniu, oddawało się ono c a ł e , na zawsze. Gdy losy późniejsze zniewoliły Jagiełłę spędzić drugą po­

łowę życia zdała od Litwy-w stronach piękniejszych, wszelkie zalety i powaby tych nowych stron nie zdo­

ła ły oziębić mu serca do ubogiej, rodzinnej Litwy.

Pieśń słowika litewskiego, droga mu ze wspomnień młodzieńczych, podsłućhywana w starości pod obcem niąbem, była ostatnią przyjemnością jego życia, po­

89