• Nie Znaleziono Wyników

Sprawa Pałasza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sprawa Pałasza"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Gębik, Władysław

Sprawa Pałasza

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 2, 473-494

1962

(2)

SPRAW A PA ŁA SZA

W odległości około 20 km od Piasutna w kierunku Olsztyna,

w położonej nad pięknym jeziorem Szoby wśród lasów ubogiej

wiosce, której nazwa ’) w żaden sposób nie pasowała do niem ieckiego

słownika nazw i dlatego przechrzczono ją na Anhaltsberg, żyło za­

ledw ie sto pięćdziesiąt ludzi. Większość m ieszkańców stanow iły dzieci.

Była to typow a wioska robotnicza, odcięta od świata, utworzona

z inicjatyw y w ładz wschodniopruskich w głębi borów po to, ażeby

Fiscus — skarb państwa i majątki niem ieckie m iały tanich robot­

ników leśnych. Ziemia dana tym robotnikom na przynętę była tak

jałowa i uboga, że z trudem rodziła najm niej szlachetne płody

rolne. Z braku łąk i pastwisk hodowla bydła była tu prawie n ie­

możliwa, toteż głów nym dostawcą m leka była wszystkożerna koza.

Żyźniejsze gleby na Mazurach nabyw ał Niem iec, korzystający

z hojnej pomocy Osthilfe, która poprzez sieć niem ieckich banków

i genossenschaftów rozprowadzała m iliony m arek w śród kolonistów

niem ieckich. Osthilfe, przeznaczona była oficjalnie na umacnianie

niem czyzny w Prusach Wschodnich. Mazur natom iast skazany b ył

na najcięższe warunki bytowania, na najlichszą glebę, najcięższą

i najgorzej płatną pracę w lasach, w majątkach junkierskich czy

w spieranych przez Osthilfe gospodarstwach niem ieckich osadników.

Na skraju tej wioski w nędznej chacie, m ieszkał robotnik

W ilhelm Pałasz. Podstawą egzystencji rodziny złożonej z 10 osób

b y ł lichy zarobek, jaki Pałasz otrzym yw ał jako sezonow y robotnik

rolny, zatrudniony w sąsiednim majątku niem ieckim Gilgenau (dziś

Elginowo). Ponadto pełnił Pałasz urząd woźnego gminnego, do zadań

którego należało ogłaszanie w e w si praktykow anym dawniej spo­

sobem zarządzeń w ładz gm innych. Za to miał Pałasz prawo upra­

wiania 1/4 ha lichej ziem i gm innej, z której czynsz dzierżawny

obliczono mu na 5 m arek i 70 fenigów rocznie. W takich opłakanych

warunkach, przy ogólnym braku stałych i lepszych zarobków, żyły

rodziny mazurskich robotników rolnych i leśnych. Toteż Pałaszom,

rodzicom i ich ośmiorgu dzieciom, głód i nędza nieraz zaglądały

w oczy. Rozsądny ojciec i zapobiegliwa matka w iedzieli dobrze, że

mimo ich najw iększego w ysiłku nie będą mogli dać dzieciom żad­

nego majątku, prócz dostępnej w ów czas dla chłopskiego dziecka

elem entarnej nauki szkolnej. B aczyli w ięc pilnie, by dzieci ich ukoń­

czyły jednoklasową szkołę m iejscową, jaka była w tedy dla nich

dostępna. Pałaszowie bowiem pragnęli dać dzieciom to m inim alne

w ykształcenie, które otw ierało drogę w św iat i zapewniało lepszy

') D aw niej w ioska ta nazyw ała się Z asraje, później Ł ysa G óra (Lysa дота), w reszcie A nhaltsberg.

W Ł A D Y SŁA W G Ę B IK

(3)

byt, niż miał go robotnik leśny czy rolny w gburskich gospodarstwach

niem ieckich kolonistów, czy w junkierskich majątkach. Trudno im

jednak było marzyć, by o w łasnych siłach zapewnić dzieciom lepsze

w ykształcenie i wiedzę w zakresie rodzimej polskiej kultury. Toteż

chętnie skorzystał Pałasz z zaofiarowanej mu przez Szczycieński

Oddział Polskiego Towarzystwa Szkolnego pomocy i w ysłał w roku

1934 dwóch swoich synów na kolonie letnie do Polski. Chodziło

rodzicom o to, by dzieci ich nauczyły się tam lepiej polskiego języka

i poznały ojczyznę, która żyła wśród Mazurów tylko w legendzie

i opowiadaniach starców.

Jak większość Mazurów tak i Pałasz m iał orientację polską,

chociaż pełnej świadom ości narodowej nie mogło mu dać środowisko,

w którym sam ży ł i pracował. Dopiero zetknięcie z życiem polskich

organizacji, serdeczność i opieka, jakiej doznały jego dzieci w Polsce,

opowiadania o tej Polsce spowodowały, że w roku 1935 w stąpił

Pałasz oficjalnie do Związku Polaków w N iem czech i stał się

czynnym jego członkiem. Zaprenumerował wychodzącego w Szczyt­

nie „Mazura”, który zaczął krążyć pomiędzy mieszkańcami Łysej

Góry.

Ponieważ poczta doręczała najczęściej przesyłki przez gminę

lub szkołę przeto pojaw ienie się w e w si „Mazura” zaniepokoiło

przede w szystkim niem ieckiego nauczyciela. Przecież pobierał on

specjalny dodatek za umacnianie niem czyzny w Łysej

Górze.

Doszło wreszcie do konfliktu, który spowodował interwencję

Związku Polaków u Prezydenta R ejencji O lsztyńskiej i w Mini­

sterstw ie Spraw W ewnętrznych Rzeszy. Odnośne pismo brzmiało:

(K u ltu rw eh r, rocznik 12, sir, 683)

Zw iązek Polaków w Niemczech T. z. B erlin, dn. 11. 5.1938 Z a r z ą d

L. dz. 340/35 O /stn./ Polecony

Do P a n a P re zy d en ta R ejencji Olsztyn

Jako przedstaw icielstw u polskiej m niejszości narodow ej zgłoszono nam w celu in terw en cji, co następuje:

N auczyciel publicznej niem ieckiej szkoły pow szechnej w Ł ysej Górze, pow iat Szczytno, M e r t h, w y korzystuje k ażdą sposobność, ab y walczyć przeciw polskiej m niejszości narodow ej i jej k u ltu ra ln y m dążeniom . I ta k zaczepił on przed k ilk u d n iam i na ulicy członka polskiej m niejszości n a ro ­ dow ej, W ilhelm a P ałasza z Łysej G óry i czynił m u zarzuty z tego powodu, że p re n u m e ru je i czyta pism o polskiej m niejszości narodow ej „M azur”. Pom iędzy innym i w yzw ał go odgrażając się: „S łuchajcie no. W y p ren u m e­ ru jecie polskiego „M azura”. Ż ądam byście go n a ty ch m iast odmó-.vili. Jeżeli nie odm ówicie n aty ch m iast p re n u m e ra ty , to doznacie z tego pow odu w iele przykrości. Zobaczycie co się z w am i w ów czas sta n ie ”.

N a lek cji w szkole, zażądał nauczyciel od uczęszczających do szkoły dzieci Pałasza, żeby pow iedziały ojcu iż m a n a ty ch m iast przestać pren u m e­

(4)

row ać „M azura”, gdyż może spotkać go coś złego. Podczas le k c ji sta w iał on rów nież dzieciom obraźliw e p y tan ia, jak: czy to ich ojciec zaprzedał sią „Polaczkom ”.

K ieru jem y do P a n a P re z y d e n ta u p rzejm ą p ro śb ą o zarządzenie co po trzeb a celem sk a rce n ia spraw cy i w zięcia w obronę poszkodowanego.

P ro sim y rów nież o m ożliw ie szybkie poinform ow anie n as o w ydanych zarządzeniach.

Zaznaczam y, że odpis tego pism a przed k ład am y P a n u M inistrow i S p raw W ew nętrznych.

Pozostajem y z w yrazam i najw yższego pow ażania.

podpis — D r non O p en ko w ski

W miesiąc później nadeszła odpowiedź Prezydenta Rejencji,

o normalnej w takich wypadkach treści:

(K u ltu rw eh r, ro c zn ik 12, str, 1040).

P re zy d en t R e je n cji O lsztyn, d n ia 7 czerw ca 1935 roku I I W. N r 0 -3 M

Do Z w iązku Polaków w Niem czech T.z. w B erlin ie MW7, D o ro th een str 47. Na zażalenie z d n ia 11 u.m. — 340/35.

N a podstaw ie w yników zarządzonego śledztw a, n ie m a żadnej podstaw y do w y stą p ien ia p rzeciw nauczycielow i M erthow i w Ł ysej Górze, pow iat Szczytno, z tego pow odu że czynił jakiekolw iek zarzuty czy w ypow iada! groźby pod adresem ro b o tn ik a i woźnego gm iny P ałasza z pow odu p re n u ­ m erow ania przez niego polskiego pism a „M azur”. Rów nież pro to k ó larn e zeznania dzieci P ałasza nie z a w ierają nic, co by obciążało nauczyciela.

podpisał vo n D ew itz

Sytuacja Pałasza, w obronie którego stanął Związek Polaków

nie była łatwa. Utrudniano mu życie na każdym kroku.

K iedy w ięc Związek Polaków zaofiarował Pałaszow i pomoc

w kształceniu jego dzieci, przyjęli to obydw oje rodzice z w ielką

radością 2).

Syn Oskar, który liczył już lat 13 i korzystał w r. 1934 z pobytu

na koloniach letnich w Polsce, b ył jednak trochę za stary, by pójść

do gim nazjum. Poniew aż jednak w ładze śląskie, mające nadzór nad

jedynym polskim gim nazjum w Bytom iu, nie bardzo jeszcze orien­

tow ały się w e w szystkich niuansach życia Polaków w Niem czech

udało się Szczycieńskiem u Oddziałowi Polskiego Towarzystwa

Szkolnego spowodować przyjęcie młodego Oskara do gim nazjum

w Bytom iu. Cała jednak rzecz polegała na tym , żeby nie ujaw nić

zbyt w cześnie zamierzeń — a ponadto m ały, w ątły Oskar, pracował

już jako pasterz u niem ieckiego gospodarza Edmunda Appla

w Dąbrówce (Damerau), a term in oficjalnych zapisów do gim nazjum

już minął. N ależało w ięc działać w dużej tajem nicy i pośpiesznie,

a rów nocześnie z zachowaniem w szy stk x h przepisów prawa. Gra

bowiem szła o w ielką stawkę — o pierwszego Mazura-ewangelika

w polskiej szkole średniej.

2) Na te m a t sp raw y P ałasza zob. k ró tk ie om ów ienie w zbiorow ej pracy:

D ziewięć w iek ó w B ytom ia, wyd. w r. 1956 pod red. F r. R y s z k i .

(5)

Ażeby uniknąć podejrzenia o uprawianie niedozwolonych machi­

nacji werbunkowych, w ysiał Szczycieński Oddział Związku Polskich

Tow. Szkolnych oficjalne pismo do Pałaszów zawiadamiające ich co

uczeń musi ze sobą zabrać, aby być przyjęty do gimnazjum i do in­

ternatu. Pałasz w iedział jednak, że to jest tylko zgodne z w ym a­

ganiami niem ieckiego ustawodawstwa szkolnego pismo formalne,

bowiem ani nauka w szkole, ani pobyt Oskara w internacie nie

będzie Pałaszów nic kosztował, a naw et

Związek postara się dla

chłopca o ubranie, bieliznę i pomoce naukowe.

W A P W rocław, Rej. Op. I 2137. Or. b y ł napisany w ję z y k u polskim . P rzytoczony te k st je st tłu m a czen iem z niem ieckiego przekładu.

Polskie T ow arzystw o Szkolne Szczytno, d n ia 27 m a ja 1939 O ddział M azury

S zanow ni P aństw o

N aw iązując do naszej u stn e j rozm ow y zaw iadam iam y uprzejm ie, że syn Wasz u d a je sią w podróż do G im nazjum w p ią te k d n ia 31 m a ja 1935 r.

W ty m celu prosim y o przybycie razem z synem do naszego b iu ra w Szczytnie przy K aiserstr. 18 w p ią te k 31 m a ja 1935 i to najpóźniej 0 godzinie 11 p rzed południem .

K oszta podróży ponosi nasza organizacja. Syn m usi zabrać ze sobą n astęp u jące rzeczy:

1. Św iadectw o szkolne; 2. M etryką urodzenia; 3. Ś w iadectw o szczepienia ospy.

1. Szczoteczkę do zębów; 2. P a stę do zębów; 3. Mydło; 4. P a stę do butów 1 szczotkę; 5. 2 p ary pończoch; 6. B ieliznę spodnią; 7. 2 p a ry butów ; 8. U branie św iąteczne; 9. U b ran ie szkolne; 10. E w en tu aln ie koszule i bieliznę w ierzchnią; 11. 5 chusteczek do nosa.

Oprócz tego może syn w ziąć z sobą rów nież inne rzeczy, jed n ak prosim y 0 nieobciążanie dzieci niepotrzebnym i paczkam i.

P rzy okazji zapew niam y jeszcze raz, że syn u d a je się pod opieką p ro fe ­ sorów i nie m a żadnych podstaw do obaw o jego w ychow anie — będzie je m iał dobre.

O czekując przybycia P a ń stw a w oznaczonym czasie i godzinie k reślim y się z w y razam i pow ażania

podpisał: S te fa n P rzy b y lsk i, B. H a b a n d t.

Zgodnie z umową przybyli w oznaczonym dniu 31 maja 1935 r.

przedstawiciele Towarzystwa Szkolnego ze Szczytna Habandt i Przy­

bylski do Pałaszów. Wspólnie udali się do kolonisty Appla i tam

zgodnie z życzeniem rodziców zabrali m ałego Oskara ze sobą, ażeby

dołączyć go do transportu uczniów z Warmii i Powiśla, udających

się pod opieką przedstawiciela Towarzystwa do Polskiego Gim­

nazjum w Bytomiu.

Fakt ten nie dał się utrzym ać w tajem nicy. W dniu następnym,

1 czerwca, w e w czesnych godzinach rannych zjaw ił się w biurze

powiatowym kierownictwa partii w Szczytnie kolonista Edmund

Appel i złożył odpowiedni m eldunek. Pośpiech, z jakim to uczynił

w ynikał z jego przynależności partyjnej oraz z faktu, że jego w łaśnie

zadaniem było w ychowanie młodego Oskara na dobrego

wschodnio-476

(6)

pruskiego Niemca, a w przyszłości członka N SDA P i żołnierza Wer­

machtu, który b y dla Fuhrera i W ielkich N iem iec w yrzekł się ojca

i jakichkolw iek zw iązków ż polskością.

Kierownik partii (Kreisleiter) ocenił sprawę jako bardzo po­

ważną. Odesłał w ięc Appla do szczycieńskej centrali BDO z pole­

ceniem , ażeby tam zajęli się nią szczegółowo. W ypróbowaną już

metodą zaczęto tam od spisania szczegółowego protokołu. N astępnie

nadano sprawie urzędowy bieg, m obilizując równocześnie w szystkie

środki i sposoby do unicestwienia całego planu i dotychczasowych

zabiegów Pałasza i szczycieńskiego Towarzystwa Szkolnego.

Pierwszą czynnością, jaką podjął kierow nik oddziału BDO

Parteigenosse Tiska było zredagowanie oficjalnego doniesienia do

m iejscow ego Landrata, a następnie zaalarm owanie nadrzędnej

i w szystkich podległych placów ek BDO.

Pismo skierowane do Landrata brzmiało:

Odpis oryginału w posiadaniu autora.

B und D eutscher O sten

O ddział Pow iatow y Szczytno Szczytno, 1 czerw ca 1935 Do P an a L a n d ra ta

w Szczytnie

W ielce Szanow any P a n ie Landracie!

Dziś zjaw ił sią u m nie kolo n ista Edm und A ppel z D ąbrów ki (Dam erau) oraz p ew ien w ydalony z Pom orza P ru s a k Z achodni i złożył n astęp u jące zeznanie:

„ Z a tru d n iłe m u siebie jako p a ste rz a 13-letniego O skara P ałasza z Ł ysej Góry, którego ojciec, ro b o tn ik Pałasz, Ł ysa G óra, je st członkiem Zw iązku Polaków . Chociaż chłopiec by ł w ro k u ubiegłym podczas w a k a c ji letnich w Polsce i m iał tam ja k pow iada, bardzo dobrze, a n a w e t obdarow ano go u b ran iem , nie m ożna było u chłopca zauw ażyć żadnych zm ian w jego postaw ie narodow o-politycznej. O pow iadał on o ty m w szystkim dobrodusznie, śpiew ał p rzy p asen iu sta le narodow o-socjalistyczne pieśni, a ja odnosiłem zdecydow ane w rażenie, że chłopiec w sw oim w n ętrzu pozostał niem iecki. Od k ilk u dni jed n ak chodził ze zw ieszoną głową i m ożna było zauważyć, że coś go dręczy. W czoraj przyszło rozw iązanie zagadki. Z ja w ili się u m nie: ojciec i m a tk a chłopca oraz H a b a n d t i P rz y b y lsk i ze Zw iązku Polaków w Szczytnie i zażądali, bym zw olnił chłopca z pracy, gdyż będzie uczęszczał do innej szkoły poza jego obecnym m iejscem zam ieszkania. G dym ze sw ej stro n y zauw ażył, że przecież chłopiec chodzi tu do szkoły, odpow iedziano mi, że chłopiec m a pójść do polskiego gim nazjum w Olsztynie. N a m oje zap y tan ie ja k im p raw em H a b a n d t i P rzy b y lsk i u p ra w ia ją w erbunek, odpo­ w iedział H ab an d t, że są do tego u p ra w n ie n i n a podstaw ie u k ład u p rzy jaźn i pom iędzy P o lsk ą i Niem cam i, że rów nież i n iem iecka m niejszość narodow a w Polsce ko rzy sta z tego sam ego p raw a. A gdy ja m im o to w yraziłem m oje zdum ienie, że w ogóle je s t coś podobnego m ożliwe, odpow iedział P rzybylski: .„M oże p a n iść do w ó jta, a n aw et do sam ego la n d ra ta , nic to P a n u nie

pom oże” !

(7)

Kiedy zaś pow ołałem się n a to, że o losie dziecka decydują jedynie rodzice, a oni tego napew no nie zrobią, żeby dziecko w y rw ać z jego ojczyzny i po­ w ierzyć obcym n a w ychow anie, odpow iedziała m atk a, że pow inienem mieć zrozum ienie d la jej sy tu a cji. Oni są biednym i ludźm i i nie m ogą nic dać sw ym dzieciom. Gdy w ięc n ad a rz a się sposobność, że syn ich może być w przyszłości czymś lepszym, może doktorem albo nauczycielem , aby ich na starość w esprzeć, to ja to m uszę zrozumieć.

K ształcenie chłopca nic ich nie kosztuje, poniew aż chłopiec będzie m iał darm ow e utrzym anie, u b ran ie, książki, podróż i w szystko inne otrzym a bezpłatnie. Przeciw tem u nie m ogłem już d alej nic zrobić i ośw iadczyłem , że rodzice mogą rozporządzać swoim dzieckiem , bo to jest ich praw o.

Bezpośrednio po tym H ab an d t i P rzy b y lsk i za b ra li chłopca zaraz ze sobą do Szczytna, chociaż chłopiec się o p ierał a n aw et płakał, co może pośw iadczyć za tru d n io n y u m nie parobek. Po ty m rodzice udali się sam i z pow rotem n a Ł ysą Górę.

Z w róciłem się dziś z tą sp raw ą do k iero w n ictw a pow iatow ego p a rtii, k tó re skierow ało m nie do W as”.

T yle m ów i oświadczenie Appla. Od siebie dodaje kierownik

BDO Tiska:

„Poniew aż w O lsztynie n ie m a polskiego gim nazjum a w edług ośw iadczenia b iu ra paszportow ego, nie staw iano w niosku o paszport zagraniczny dla chłopca na w ypadek gdyby m iał uczęszczać do gim nazjum w Polsce, nie m ożna w tej chw ili przew idzieć gdzie chłopiec został um ieszczony i dlaczego ta k bardzo się z tym spieszono. N ajpraw dopodobniej chodziło o dopełnienie gdzieś ja k ie jś m niejszościow ej szkoły. W w ypadku tego chłopca chodzi 0 bardzo zdolnego i porządnego ucznia.

H eil H itler! podpisał (—) T isk a ”

Teraz zaczęły się gorączkowe narady i obm yślanie najskutecz­

niejszego sposobu działania. W kilka dni później przyszła pierwsza

wiadomość od chłopca z Bytomia. Zatrzymany na poczcie i dostar­

czony do BDO list po odpowiednim spreparowaniu w ysłano do rodzi­

ców. List ten brzmiał:

W A P Wrocław, Rej. Op. I. 2137

Bytom , 2 czerw ca 1935 K ochani Rodzice

P rzy jech aliśm y szczęśliwie. Może m oglibyście m i p rzy słać św iadectw o szozepienia, m etrykę, w ym eldow anie ze szkoły, k ilk a ręczników , mydło, łóżko 1 poduszkę i prześcieradło, w ym eldow anie z policji, k ilk a koszul, dw a w ieszaki i jeszcze tro ch ę pieniędzy i w szystkie zeszyty, ołówek, obsadkę i pióra, które m am w moim to rn istrz e. W O lsztynie ku p iłem sobie koszulę, p arę sandałów i p a rę pończoch. P rzy jech aliśm y tu o godzinie 9. Było n as jed en astu . Co w y te ra z robicie, czy jesteście w szyscy zdrowi, czy М ах i Ew ald n ie p isa li jeszcze?

P ozdraw iam W as w asz syn

Oskar

W dzień później zjaw ił się przed domem Pałaszów postrach w si —

żandarm. Odpowiednio pouczony i już do takiej roboty przyzw ycza­

478

(8)

jony, zaczął najpierw od zastraszenia Pałaszów. Skoro posłali syna

do polskiej szkoły, będą m usieli teraz dać to w szystko, co tam jest

napisane — inaczej ich zafantują i jeszcze do w ięzienia wsadzą.

A ponadto fakt, iż posłali dziecko do szkoły polskiej, jest przestęp­

stw em i to jest surowo karalne, bo to jest zdrada stanu. „Niem iecki

urząd macie, niem iecki chleb żrecie, to do jakiej szkoły macie

dziecko posyłać?” .

Po groźbach w yciągnięcia przez w ładze w stosunku do Pałasza

urzędowych konsekwencji, w ręczył żandarm Pałaszowi w ypow ie­

dzenie z pracy w gm inie i w ypow iedzenie dzierżawy gruntu, mimo

iż kontrakt dzierżawy opiew ał na dwa jeszcze lata. Przerażeni Pała-

szowie zorientowali się, że razem ze swoją gromadką 8 dzieci zostali

pozbawieni środków do życia. Co teraz z nimi będzie.

Żandarm rozpoczął teraz śledztwo, co i jak było, a spisawszy

protokół kazał go Pałaszowi podpisać. W yjaśnił im przy tym , że jest

to prośba o darowanie im w in y i powrót syna, którego mogą już

w ogóle nie oglądać. Protokół ten brzmiał:

W AP , W roclaw , R e j Op. 1. 2137

Ł ysa G óra, 7 czerw ca 1935 Do P a n a In sp ek to ra Szkolnego

w Szczytnie

S p ra w a ja k a w y n ik ła z pow odu mego sy n a O skara P ałasza, z Ł ysej Góry, polega na w ielkim nieporozum ieniu. W d niu 28 m a ja otrzym ałem list w języku polskim abym p rzy słał mego sy n a O sk ara w d niu 31 m a ja do Szczytna ze św iadectw em i w ym eldow aniem . U zgodniliśm y z żoną, że sy n a nie poślem y. W d n iu 31 m a ja pod w ieczór przybyło 2 panów ze S zczytna i oszukało m oją żonę, że to nie będzie nic kosztow ać a chłopak będzie m ia ł w ielk ą korzyść, czekali ta k długo aż ja p rzy jd ę z p racy , byłem zmęczony i słaby, oni m ów ili, że chłopiec m u si iść z nim i, ta k bez m ojej zgody zab rali go przem ocą, bez p ap ieró w ta k ja k sta ł. Oni m nie ciężko okłam ali. Ja nie jestem w stanie św iadczyć to, czego oni ode m nie te ra z żądają. Nie chcę m ieć z Polakam i nic do czynienia, jestem N iem cem . W ięc proszę p o kornie P a n a In sp e k to ra Szkolnego o dopom ożenie m i w ta k szybkim odesłaniu do dom u syna, jak mi go oni porw ali.

H eil H itler! podpisali: W ilh e lm Pallasch, Frau Charlotte Pallasch

Uradowany żandarm przekazał cenny dokument inspektorowi

szkolnem u. Ten zw ołał naradę zainteresow anych czynników . A zain­

teresowanym i b yli zarówno inspektor szkolny, kreisleiter i landrat,

jak i inne, nie tylko pow iatow e do umacniania niem czyzny pow ołane

czynniki, z BDO na czele. W w yniku narady postanowiono zdobyć

pow ażniejszy dokument niż protokół żandarma. Ten bow iem aczkol­

w iek bardzo cenny jako podstawa do wdrożenia odpowiedniego po­

stępowania zawsze można b yło zaczepić i propaganda polska mogła

operować argum entem zastraszenia, czy przymusu ze strony władz

niem ieckich. Postanowiono w ięc w przęgnąć w akcję najbardziej

w tej spraw ie autorytatyw ny i „bezstronny” sąd. D okum entu sądo­

w ego n ie można będzie tak łatw o zaczepić.

(9)

W celu uzyskania takiego dokumentu udali się w dniu 17 czerwca

do Elginowa (Gilgenau) przedstawiciele hitlerow skiego wym iaru

sprawiedliwości: asesor sądowy dr Karów i referendarz sądu po­

wiatow ego w Szczytnie Rasch. Dlaczego do Elginowa? Bo W ilhelm

Pałasz pracował w majątku Elginowo jako robotnik rolny. Zagroże­

nie w ięc zwolnienia go również i z tej pracy dawało rękojm ię, że

w stosunku do ściągających zeznanie urzędników będzie Pałasz

uległy i podpisze co każą.

Po przybyciu do Elginowa wezwano Pałasza do kancelarii ma­

jątku. Odczytano mu protokół napisany przez żandarma. Gdy Pałasz

potwierdził swój podpis na tym protokóle, rozpoczęło się ponowne

przesłuchanie oskarżonego o zdradę stanu. W końcu dr Karów od­

czytał sporządzon}7 przez referendarza now y protokół i podsunął

go Pałaszowi do podpisania. Protokół ten brzmiał:

W A P , W rocław , R ej. Op. I. 2137

Elginowo, 17 czerw ca 1935 Obecni:

asesor sądow y d r K arów re fe ren d arz Rasch

zgłasza się:

robotnik W ilhelm P allasch, zam ieszkały w Ł ysej Górze i ośw iadcza: D w aj m oi synow ie byli w ostatnim roku w Polsce n a koloniach letnich. W m aju tego roku przybyli do m nie H a b a n d t oraz P rz y b y lsk i i zap y tali m nie czy bym nie zechciał posłać mego sy n a O sk ara do gim nazjum w Bytom iu. M oja żona i ja nie chcieliśm y początkow o oddać naszego syna do Bytom ia, ale H ab an d t n am aw iał nas ta k długo, aż w reszcie daliśm y nasze przyzw o­ lenie. H ab an d t p rzy rzek ł nam , że z tego ty tu łu n ie będziem y ponosili żadnych kosztów, syn otrzym a dobre w ykształcenie, będzie m ógł zostać adw okatem albo lekarzem i zarobić dużo pieniędzy. P o d k re ślił jeszcze ra z z naciskiem , że to nie będzie nas nic kosztow ać.

Po czym chłopca zabrał, a te n n ap isał n am załączony list. Nie jestem w sta n ie posłać m u cokolw iek, m am jeszcze 8 dzieci i sam niew iele zarabiam . Proszę w ięc S tarostw o (Landratsam t), o spow odow anie, aby syn m ój O skar w rócił znow u do m nie do domu. P oniew aż P olacy zrobili m nie w iele obietnic a ja w ogóle nie w iedziałem gdzie Bytom leży a n i tego, że chodzi tu o polską szkołę, sprzeciw iam się kategorycznie tem u, by syn m ój m ia ł d alej pozostać w Bytom iu.

D latego obstaję p rzy tym , aby m i sy n a mego n a ty ch m iast zwrócono i proszę p an a la n d ra ta o wszczęcie odpow iedniego postępow ania.

v.g.u. po d p isał W ilh e lm Pallasch Na tym przesłu ch an ie zam knięto:

podpisał K arów (—) Rasch Za zgodność odpisu z oryginałem

Szczytno, 19 V I 1935 L a n d ra t (—) podpis

Landrat po otrzymaniu tego cennego dokumentu przekazał go do

załatwienia podległem u sobie „Urzędowi do spraw m łodzieży”

(Jugendamt) z odpowiednią instrukcją.

(10)

W szechwładny w sprawach m łodzieży Jugendamt, roztaczający

„opiekę” nie tylko nad młodzieżą hitlerow ską (Hitlerjugend — HJ),

ale i nad dziećmi mniejszości narodowych, które nie podlegały

p r z y m u s o w i należenia do HJ, po otrzym aniu sporządzonej

w Elginowie „prośby” Pałasza, skierował pismo do dyrektora Pol­

skiego Gimnazjum w Bytom iu z żądaniem odesłania ucznia Oskara

Pałasza do domu:

W AP, W roclaw , Rej. Op. I. 2137

U rząd do sp raw m łodzieżow ych Szczytno, 19 VI 1935 p o w iatu Szczytno

P o u f n e

W Zakładzie P ań sk im z n a jd u je się od 1 czerw ca tego roku 13-letni uczeń O sk ar P ałasz z Ł ysej G óry w pow iecie Szczytno. W edług ośw iadczenia rodziców O skar P ałasz został z ab ran y w dniu 31 m a ja br. i w y słan y do Bytom ia. Rodzice p rzed staw ili nam sta n rzeczy i ośw iadczyli, że dziecko w ysłano do B ytom ia w b rew ich w oli i proszą nas, ażeby im dziecko n aty ch m iast sp ro ­ w adzić. Rodzice ucznia, a szczególnie ojciec nie w iedzieli w ogóle gdzie leży m iasto Bytom , a w odniesieniu do P ańskiego Z akładu, że chodzi o gim nazjum polskie.

Na podstaw ie § 1631 BGB p rzy słu g u je ojcu w y n ik ające z jego ro dzicielskiej w ładzy p raw o decyzji co do m iejsca pobytu dziecka, a w edług § 1632 a.a.O. m a ojciec p raw o zażądania w y d an ia dziecka od każdego, k tó ry m u dziecko n iep raw n ie zatrzym uje. P oniew aż w ięc ojciec nalega n a n aty ch m iasto w e zw rócenie m u dziecka prosim y o jego w ydanie.

P ow iadom iliśm y o tym Ju g en d a m t w B ytom iu, k tó ry porozum ie się z P an em w tej spraw ie.

podpisał: L abusch Do P a n a D y rek to ra Polskiego G im nazjum w B ytom iu przez P a n a P re zy d en ta P o licji w B ytom iu.

Na odpisie dowodu doręczenia zrobiono w aktach bytom skich

następujący dopisek:

L. dz. 31 i w ysyłający: N ad b u rm istrz — U rząd do sp ra w m łodzieży — Do P a n a D y re k to ra Polskiego G im nazjum w m iejscu

P oniew aż nie zastałem sam ego d y re k to ra Polskiego G im nazjum w biurze, przekazałem pism o sek retarzo w i szkoły K w ietniew skiem u.

Bytom , 28 czerw ca 1935

(—) podpis

Poufność pisma miała zapobiec przedw czesnem u przedostaniu

się wiadomości do prasy i zaalarmowaniu opinii publicznej. W celu

zastraszenia szkoły, pismo przesłano za pośrednictwem prezydenta

(11)

policji w Bytomiu. Równocześnie z tym w ysłał szczycieński Urząd

do spraw młodzieży odpis tego pisma do hitlerow skiego Urzędu

do spraw m łodzieży w Bytomiu, dodając od siebie co następuje:

W AP, W rocław, R ej. Op. I 2137

U rząd do spraw m łodzieży Szczytno, 19 czerw ca 1935 pow iatu Szczytno

P o u f n e

W załączeniu przesyłam y odpis pism a skierow anego w dniu dzisiejszym do d y rek to ra Polskiego G im nazjum w Bytom iu. Ja k z tego pism a i załą­ czonych odpisów w ynika, w Polskim G im nazjum w Bytom iu zn ajd u je się 13-letni uczeń O skar P allasc h z Łysej Góry w pow iecie szczycieńskim . Rodzice dziecka tw ierdzą, że chłopca m ieli zab rać dw aj ag itato rzy polscy w b rew ich woli, na podstaw ie fałszyw ych ośw iadczeń.

Rodzice chłopca prosili nas o n atychm iastow e sprow adzenie im syna spow rotem . D latego prosim y o zabranie syna z gim nazjum i w y p raw ien ie go w drogę do Szczytna. P oniew aż chłopiec m a la t 13, a ponadto m a to być dziecko intelige.wtne, sądzim y, że O skar P allasc h może w rócić bez opieki; byłoby jednak w skazane zaopatrzyć chłopca w zaśw iadczenie podobnie jak p rzy w y sy ła n iu dzieci n a w ypoczynek.

Prosim y o zaliczkow anie kosztów podróży.

{—) podpis Do U rzędu do sp raw m łodzieży m iasta Bytom ia.

Tempo i kierunek akcji nadawał teraz BDO — Związek N iem iecki

Wschód. Mając podstawę do w ystąpienia z urzędu, m ógł kierownik

grupy „Południe” BDO, dyrektor sądu krajowego W essel, donieść

kierow nictwu grupy „Prusy W schodnie” w Królewcu, że akcja

rozwija się pom yślnie. Przy okazji cytuję fragm ent doniesienia Tiski

w sprawie werbunku uczniów na kolonie letnie:

O dpis о г у д іш іи w posiadaniu autora.

L. dz. 785 35 O lsztyn, 21 czerw ca 1935 Do G rupy K rajo w ej P ru sy W schodnie BDO

w K rólew cu Ло naszego m eldunku z 4 VI 1935

W edług doniesienia naszego oddziału pow iatow ego w Szczytnie, zażądano zw rotu ucznia O sk ara P ałasza za pośrednictw em urzędu do sp raw m łodzie­ żowych, któ ry to uczyni na w niosek ojca, gdyż w m iędzyczasie ojciec się rozm yślił i w ezw ał pom ocy u rzęd u szkolnego w Szczytnie.

Pan Tiska donosi dalej:

„W kw estii w erb u n k u uczniów na kolonie letn ie w Polsce odnieśliśm y n a olsztyńskiej sesji w dniu 15 bm. w rażenie, że po przedłożeniu przez Polaków listy akcja w erb u n k o w a została zakończona. N iestety niepow odzenie akcji „nasi p rzy jaciele” nie tylko nie skłoniło ich do zap rzestan ia akcji, ale od­ w rotnie pobudziło ich do zw iększonego w ysiłku. Cały te n tydzień trw a now a

(12)

ak c ja w erb u n k o w a a jeżdżą od soboty po w siach nie ty lk o S zczytnianie H a b a n d t i P rzybylski, ale także d r N arocziński i L u to m ie rsk i z O lsztyna. Odw iedzili oni p o w iat niborski (dziś nidzicki — WG) i zw erbow ali tam 6 uczniów. Po pow iecie szczycieńskim włóczyli się przez poniedziaiek i w torek i praw dopodobnie udadzą się jeszcze do p o w iatu piskiego.

P rzeciw działanie je st w toku.

H eil H itler!

(podpis) d y re k to r S ąd u K rajow ego

Otrzym awszy w ezw anie Urzędu do spraw młodzieży Dyrekcja

Polskiego Gimnazjum w Bytomiu, w obrębie którego form owały się

już przeznaczone również dla dzieci mazurskich klasy kwidzyńskie,

postanowiła przew lec załatw ienie sprawy. Odpowiednie pismo

nr 435/35/36, tłumaczące, że wobec rozpoczynających się wakacji

letnich sprawa załatwiona zostanie dopiero po wakacjach, skierowała

Dyrekcja Gimnazjum w dniu 28 czerwca 1935 r. do Urzędu do spraw

młodzieży miasta Bytomia, alarmując rów nocześnie Towarzystwo

Szkolne w Szczytnie oraz Związek Polskich Towarzystw Szkolnych

w Berlinie.

Bytom ski Urząd do spraw m łodzieży przesłał do Szczytna kopię

otrzym anego pisma z Dyrekcji Polskiego Gimnazjum, pytając

równocześnie, co ma dalej robić z chwilą powrotu ucznia do szkoły

po wakacjach.

Sprawa stawała się głośna. Z rozpoczęciem nowego roku szkol­

nego w Polsce dostała się ona na łam y prasy polskiej. Wychodzący

w Opolu dziennik polski „N ow iny Codzienne” w num erze 207

z 8 września 1935

przyniósł pierwszą alarmującą wiadomość

o podjętej przez władze i organizacje niem ieckie akcji, której ofiarą

m iał paść Oskar Pałasz. D ziennik opolski zw rócił uw agę na to,

iż podstawą w yjątkow ych kroków, zmierzających do uniem ożliwienia

dziecku polskiem u pobierania nauki w Polskim Gimnazjum w B y ­

tomiu stał się fakt, że Pałasz jest pierw szym i dotychczas jedynym

chłopcem z całych Mazur, który uczęszcza do polskiego średniego

zakładu naukowego.

W tydzień później podał tę wiadomość w Polsce krakowski

„Ilustrowany Kurier Codzienny” w num erze 252 z 11 września 1935.

W artykule Terror sz koln y na Śląsku Opolskim podkreśliła redakcja,

że to w szystko dzieje się w czasie, gdy rząd polski daje szkołom

niem ieckim w Polsce jak najw iększe udogodnienia.

Zaalarmowany doniesieniam i prasy polskiej nadprezydent pro­

w incji Górny Śląsk w Opolu skierował w dniu 24 w rześnia 1935,

pism em O.P.I. 3. Z. Nr 111, w ycinki z prasy polskiej do policji celem

stwierdzenia nazwiska, pochodzenia ucznia i powiadomienia go

w ciągu dwóch tygodni o w yniku śledztwa.

W trzy dni później rów nież „Polska Zachodnia” w num erze 205

z 27 IX 1935 poinformowała społeczeństw o polskie o nowych m eto­

dach walki z polskością, które prowadzą do uniem ożliw ienia m ło­

dzieży polskiej w Niemczech, a szczególnie m łodzieży mazurskiej,

uczęszczania do jedynego w N iem czech Polskiego Gimnazjum

w Bytom iu. Po zakazie rozpowszechniania na Mazurach K rz y ż a k ó w

S i e n k i e w i c z a , sprawa Pałasza była w ięc now ym dowodem

nasilenia przez hitlerow ców ofen syw y przeciw ludności polskiej.

(13)

Alarmy prasy polskiej nie w strzym ały jednak akcji hitlerowców.

W odpowiedzi na pismo nadprezydenta z Opola m iejscow e ge­

stapo zawiadomiło zarówno pytającego, jak i główną kwaterę gestapo

w Berlinie oraz prezydenta rejencji opolskiej, pismem z dnia 14 paź­

dziernika 1935 nr III. — 7120 b/3/2588, że w doniesieniach prasy

polskiej chodzi o Oskara Pałasza z Łysej Góry w pow. szczycieńskim.

Dołączony do tego m eldunku odpis pisma bytom skiego Urzędu

do spraw m łodzieży w yjaśnił, w jakich okolicznościach chłopiec

dostał się do Polskiego Gimnazjum w Bytomiu.

Po otrzymaniu tego w yjaśnienia zwrócił się nadprezydent pro­

w incji górnośląskiej z Opola do N iem ieckiego Konsulatu G eneral­

nego w Katowicach pismem w ysłanym na poufną skrytkę K onsulatu

109 w urzędzie pocztowym w Bytomiu, prosząc o zajęcie w tej

sprawie przez prasę niem iecką na polskim Górnym Śląsku odpo­

w iedniego stanowiska. Pism o nosiło datę 19 października 1935 r.

i numer O.P.I. 3. M. 1146.

W odpowiedzi na prośbę nadprezydenta z Opola odpowiedział

niem iecki konsul generalny z Katowic, co następuje:

W A P W roclaw , R e j Op. I. 137

K onsulat G en eraln y K atow ice K atow ice, 30 X 1935 Niem iecki adres dla listów :

sk ry tk a pocztow a 109

K onto czekow e W rocław 30 194 A ktz P o 8 a /l

Przy odpow iedzi prosim y o pow ołanie się n a pow yższą liczbę

Do P a n a N ad p rezy d en ta P ro w in c ji G órny Śląsk

Opole (odr.)

U rząd do sp raw m łodzieży w Szczytnie do wiadom ości 1 załącznik

W odpow iedzi n a pism o z 19 paźd ziern ik a 1935 — O.P.I. 3. M. 1146 — k tó re w załączeniu w raz z przew odem w ory g in ale zw racam , m am zaszczyt z pow ołaniem się n a rozm ow ę telefoniczną z w icekonsulem von H oltenem odpowiedzieć, że n a podstaw ie opisanego sta n u rzeczy tak że w edług naszego zap atry w an ia, m ożliw e szybkie sprostow anie w tu tejsze j p ra sie niem ieckiej, w y d aje się bardzo w skazane.

To sprostow anie pow inno by jed n ak pójść, o ile z dotychczasow ego rozez­ n a n ia rzeczy m ożna to w yw nioskow ać, tylko w k ie ru n k u podniesienia zarzu tu całkow itego przek ręcen ia faktycznego sta n u rzeczy, albo n a w e t zam iaru św iadom ego w prow adzenia w błąd opinii publicznej. Z anim tego rodzaju o stre odparcie doniesienia „Polski Z achodniej” zostanie stą d zarządzone, m usi być n ajp ierw sta n rzeczy jaśno ustalony. P rz esłan e m i załączniki zam ykają się pism em D y rek to ra Polskiego G im nazjum z 28.VI., w którym te n zaprzecza, jak o b y uczeń P allasc h m iał być jego rodzicom zab ran y w b rew ich woli. Na te m a t dalszego dochodzenia U rzędu do sp raw m łodzieży w Szczytnie

(14)

n ie m ów ią a k ta nic. Je s t rów nież podpadające, że ro b o tn ik P allasc h w edług sw ojej w ypow iedzi z 17.VI. ani ra z n ie p rzyznaje, iż w iedział, że chodzi o szkołę polską, chociaż 2 dzieci w o sta tn im ro k u w y słał n a w ak ac je do Polski, a zatem jaw n ie polsko je s t nastaw iony. B yłbym w ięc za dalsze m ożliw ie szybkie doniesienie w te j sp raw ie wdzięczny.

K onsul G en eraln y (—) podpis

Odpowiedź ta skłoniła nadprezydenta Górnego Śląska do w y ­

słania w dniu 4 listopada 1935 r. specjalnego pisma O.P.I. 3. M.

nr 1146 do Urzędu do spraw m łodzieży w Szczytnie z prośbą o m ożli­

w ie szybkie i w yczerpujące w yjaśnienie spraw y oraz o zajęcie

stanowiska w obec przesłanej w odpisie treści pisma niem ieckiego

Konsulatu G eneralnego w Katowicach.

Zainteresowanie sprawą Pałasza zataczało coraz szersze kręgi.

W reszcie sprawa ta zaniepokoiła M inisterstwo Oświaty, które

zażądało od nadprezydenta w Opolu wyjaśnień:

W A P W rocław , Rej. Op. I. 137

B e rlin WS, 6 listo p ad a 1935 M inister O św iaty U n te r d e r L inden 4

(Der R eich s-u n d D eutsche telefon: A 1 Jä g e r 00 30

M inister fü r W issen sch a ft, O berpres. Opole

E rziehung und V olksbildung) O ddział d la szkolnictw a średniego W płynęło d. 12 listo p ad a 1935

O dpis O.P. II. N r A. 28

załączniki

W ycinek z 65 n u m eru ogólnego przeglądu p ra sy po lsk iej (G esam tüberblick d. polnischen Presse), str. 317.

B erlin, 14 w rześn ia 1935 K R A J 8)

S p ra w a ucznia polskiego G im nazjum w B ytom iu pochodzącego z M azur

Pod nagłów kiem Now e g esty pisze, „D ziennik B e rliń sk i” (nr 209 z 8. IX . 35) jak i inne pism a polskie m niejszości narodow ej co n astęp u je:

W w y n ik u usilnych zabiegów o posiadanie w łasnego zakładu szkolnego i z tro sk i o przyszłość po lsk iej w spólnoty narodow ej w N iem czech pow stała po w ielu tru d ach i kłopotach p ierw sza p o lsk a szkoła śred n ia w Niemczech, a m ianow icie Polskie G im nazjum w B ytom iu. Z ak ład te n służy szeregom naszej m łodzieży z Niem iec. W nim m a ją k ształcić się n asi synow ie, dzieci ty c h w szystkich z nas, któ rzy rozproszeni jesteśm y n a obszarze całego p a ń stw a niem ieckiego.

D latego w łaśn ie otaczam y te n Z ak ład ta k ą m iłością i dlatego p rzejm u je nas ta k ą tro sk ą w szystko co tego Z a k ład u dotyczy. W obronie in teresó w naszej jedynej szkoły śred n iej w Niemczech, d ajem y tera z dow ody naszej so lid arn ej p o staw y i dam y je w przyszłości.

8) S erw is w e w n ątrzk rajo w y z aw ierający przegląd p ra sy polskiej w N iem ­ czech.

(15)

Dziś m usim y n iestety stw ierdzić, że spotykam y się z różnym i za s k a k u ją ­ cymi posunięciam i, k tó re godzą w nasze G im nazjum .

Do naszego G im nazjum w B ytom iu zgłoszono pew nego chłopca z M azur. Z ostał przy jęty , zrobił duże postępy w nauce i opanow ał płynnie mowę polską. Ale niedługo potym zaczęły w zyw ać go rozpaczliw e listy rodziców do pow rotu do domu, poniew aż rozpuszczono pogłoski, że rodzice sprzedali go Polakom i za to otrzym ali w iele pieniędzy. Pole, k tó re m ieli w dzierżaw ie zostało im odebrane. Ojca zw olniono z pracy, m atk a rozchorow ała się, rodzina popadła w nędzę.

Uczniem Polskiego G im nazjum zajął się U rząd do sp raw młodzieży. Z ażądał on aby uczeń opuścił zaraz P olskie G im nazjum i n aty ch m iast pow rócił do rodziców. P rag n iem y tu zauważyć, że chłopiec te n jest jedynym uczniem z całych M azur, k tó ry uczęszcza do Polskiego G im nazjum w Bytom iu.

S p ra w a zatem je st jasna. Tego ro d zaju podstępne m anew ry są nam znane. Rozum iem y ich cel, ja k rów nież św iadom i jesteśm y m otyw ów , które sk ła n ia ją do podejm ow ania tego ro d zaju kroków .

P rzedstaw iony pow yżej w y p ad ek w skazuje n a now y środek w w alce p rzeciw ko nam.

Odpis przesy łam do wiadom ości i z prośbą o spraw ozdanie odnośnie okoliczności, w szczególności ja k dalece sp raw ą tą z ajął się U rząd do sp raw młodzieży.

z upow ażnienia

podpisał: G ürich

Opracowaną przez BDO odpowiedź szczycieński Urząd do spraw

m łodzieży przekazał nadprezydentowi prowincji w Opolu, a ten

z kolei w szystkim zainteresowanym władzom i urzędom. Pismo

powiatowego Urzędu do spraw m łodzieży w Szczytnie zawierało

wyczerpujące przedstawienie przebiegu sprawy, zatajając oczy­

w iście prawie w szystko co mogło skomprom'· cwać ten Urząd, jak

i w ładze adm inistracyjne czy BDO, w oczach nie tylko społeczeństwa

polskiego ale i nadrzędnych w ładz hitlerowskich.

Odpowiedź powiatowego Urzędu do spraw m łodzieży w Szczytnie

brzmiała:

W A P W rocław, R ej. Op. I 137

Pow iatow y U rząd do spraw m łodzieży Szczytno, 12 listo p ad a 1935 L. dz. 1142 J.

P a n u N adprezydentow i w Opolu odsyłam y n astęp u jące w yjaśnienie:

Rodzice P allasc h a m ieszkają w Ł ysej Górze p o w ia tu szczycieńskiego, m ałej wiosce ro botników leśnych, odznaczającej się najuboższą glebą. Ojoiec P allasc h je st robotnikiem zatrudnionym w pobliskim m a ją tk u ziem skim Elgi- nowo i je st oprócz tego od w ielu la t i jeszcze dziś woźnym gm iny Ł ysa Góra, a do jego obow iązków należy ogłaszanie urzędow ych obwieszczeń gm iny. P allasch, k tó ry m a 8 dzieci, od k ilk u la t w ykazyw ał o rien tację polską, ale dopiero w ty m ro k u sta ł się członkiem Zw iązku Polaków , posłał w roku 1934 dw oje sw ych dzieci n a pobyt w ak acy jn y do Polski; zgodnie z zeszłorocznym

(16)

porozum ieniem polsko-niem ieckim odnośnie w ysyłki dzieci na kolonie letnie. O skar Pallasch, k tó ry m a la t 13, był z a tru d n io n y u o sadnika Edm unda A ppla w D ąbrow ie (Damerau) jako pasterz, skąd został z ab ran y w d niu 31 m a ja przez przedstaw icieli polskich ze S zczytna, H a b an d ta i Przybylskiego w celu um ieszczenia go w szkole polskiej. G dy A ppel zw rócił uw agę n a to, że przecież chłopiec uczęszoza do m iejscow ej szkoły, m iała jego m atk a pow iedzieć, że m usi m ieć zrozum ienie dla ich położenia; oni są biedni ludzie i nie m ogą nic dać dzieciom swoim. G dy w ięc n ad arza się sposobność, że ich syn może być czymś lepszym , doktorem albo nauczycielem , aby ich później w spomóc, to m usi on to zrozumieć. Szkolenie chłopca nie kosztuje ich nic, poniew aż chłopiec otrzym a b ezpłatnie u trzym anie, odzież, podróż, k sią żk i i w szystko inne co potrzeba.

P oniew aż A ppel w b rew w oli rodziców nie mógł nic zrobić, za b ra li obydw aj P olacy dziecko ze sobą, chociaż się o p ierał i p łak ał.

Z tego w ynika, że rodzice P allasc h a w iedzieli, że ich syn m a uczęszczać do p o l s k i e j szkoły, jeżeli n aw et przeczy tem u jego zeznanie złożone 17 VI 1935, źe o tym nic nie w iedział, przy jąć n ato m iast należy podług jego w ykształcenia, że nie w iedział gdzie leży Bytom . Z całym naciskiem należy jed n ak zw rócić uw agę n a to, że z fak tu , iż P allasch p rzy zn aw ał się dotychczas do polskiej m niejszości narodow ej n ie w yciągnęły w ł a d z e n i e m i e c k i e ż a d n y c h konsekw encji, w szczególności n a to, iż ojciec P allasch aczkolw iek jego przynależność do polskiej m niejszości była gm inie znana od 4 la t z a tru d ­ niony był w Ł ysej Górze jak o w oźny gm inny i za sw oje usługi dzierżaw ił m órg (1/4 h a W.G.) gm innego pola. Z dzierżaw y te j m iał opłacić roczny czynsz w w ysokości 5,70 Rm, od czego jed n ak został z łaski b u rm istrz a zw olniony, ze w zględu na dużą liczbę dzieci. Poniew aż Ł ysa G óra, ja k to już wyżej p o ­ w iedziano, je st gm iną bardzo ubogą, położoną w śród lasów i liczącą tylko 125 m ieszkańców , któ rzy się u trzy m u ją tylko z p racy w okolicznych leśnictw ach państw ow ych, postan o w iła gm ina w tym ro k u znieść stanow isko woźnego gm innego i ogłoszenia sw oje n a przyszłość przesyłać obiegiem z rę k i do ręki. D ochód z dzierżaw y pola gm innego m a więc n a przyszłość w pływ ać do kasy gm innej.

W zw iązku z tym w ypow iedziano P allaschow i stanow isko woźnego z dniem 15 października, przy czym w szczególności w zięto pod uw agę fakt, że opuszczał się w służbie i nie ogłaszał p u n k tu a ln ie przekazyw anych m u ogłoszeń.

G dy je d n a k żona P allasc h a w skazując n a sw oją liczną rodzinę p ro siła o pozostaw ienie m ęża w p ra c y i nie odbieranie g ru n tu , b u rm istrz co fn ął w ypo­ w iedzenie. N ależy jed n ak dobitnie podkreślić, iż P allasch dzierżaw ione pole d o t ą d b e z p r z e r w y u ż y w a ł , ta k że doniesienie po lsk iej p rasy, że rodzicom został odebrany dzierżaw iony k a w a łe k pola n i e odpow iada praw dzie.

C ałkiem z palca w yssane jest polskie doniesienie, t e ojciec został pozba­ w iony pracy. F ak tem je st n atom iast, że P allasch w tym roku, od m a ja p raco w ał bez p rzerw y w sąsiednim m a ją tk u G ilgenau i otrzym yw ał ta m zarobek dzienny w w ysokości 3,20 RM. W czasie o sta tn iej zimy, gdzie n ie było żadnej p ra c y i sk u tk iem tego był on bezrobotny, o trzym ał P allasc h zapomogę w w y­ sokości 187,84 RM, a prócz tego jeszcze pom oc zim ow ą od NSV, a w ięc rów nież dowód, że i c z ł o n k o w i e p o l s k i e j m n i e j s z o ś c i s ą t r a k t o w a n i z e s t r o n y n i e m i e c k i e j j a k k a ż d y i n n y p o t r z e b u j ą c y p o m o c y . F rz

3

r chorobie żony w czasie porodu, koszty lekarskiego zabiegu p okryw a kasa chorych. Nie przek o n u je więc tw ierdzenie, że ro d zin a ginie w nędzy; n a to m iast w y k azy w a n a jest s ta ła tro sk a o tę rodzinę z u w agi na w ielką liczbę dzieci i jej ubóstwo.

(17)

Z m ianą w poglądach rodziców należy przypisać listow i ich syna z Bytom ia z d n ia 2 czerw ca, w k tórym żąda on przy słan ia ręczników , łóżka z poduszkam i i prześcieradłam i, w ielu koszul, zeszytów itd., oraz pieniędzy, podczas gdy Polacy obiecali ojcu praw dopodobnie w dniu 31 m aja, że p obyt sy n a w Bytom iu nie będzie ich nic kosztow ał, chociaż w piśm ie polskim z 27 m a ja skierow anym do ojca zaw a rte było żądanie w yposażenia syna do Bytom ia. R o d z ic e P a l l a s c h a z a t e m — t o n i e u l e g a ż a d n e j w ą t p l i w o ś c i — s a m i z w r ó c i l i s i ę pism em w d niu 7 czerw ca do in sp e k to ra tu szkolnego w Szczytnie z żądaniem zw rotu syna z pow rotem , w zw iązku z czym zw rócił się in sp e k to r w edług w łaściw ości do tutejszego U rzędu do spraw młodzieży, k tó ry z kolei p rzek azał prośbę rodziców o zw rot ich syna do U rzędu do sp raw m łodzieży m iasta B ytom ia ja k i do d y re k to ra Polskiego G im nazjum .

N i e U r z ą d M ł o d z i e ż o w y w i ę c z a i n t e r e s o w a ł s i ę s a m o d s i e b i e s y n e m P a l l a s e ha, l e c z j e d y n i e t y l k o p r z e k a z a ł p r o ś b ę r o d z i c ó w do w łaściw ych urzędów w Bytom iu.

W ynika to jasno także z pism a U rzędu do sp raw młodzieży, w którym podano, ż e t o r o d z i c e dziecka prosili, aby im syna n aty ch m iast odesłać. Rów nież nie może być m ow y o „żąd an iu ” U rzędu do sp raw młodzieży aby chłopiec opuścił n aty ch m iast G im nazjum i w rócił do rodziców, napisano bowiem : „ P r o s i m y z tego pow odu chłopca z G im nazjum odebrać i odesłać do Szczytna”.

G dyby U rząd do sp raw młodzieży chciał ingerow ać z powodów narodow o- politycznych — ja k to zarzuca m u polski dziennik, to m oglibyśm y to uczynić ju ż 2 czerw ca, z chw ilą gdy osadnik A ppel doniósł nam o w y jeid zie dziecka do Bytom ia. Rów nież w naszym piśm ie do d y re k to ra Polskiego G im nazjum z 19 czerw ca nap isan e jest bardzo w yraźnie, że rodzice, c o i s t o t n i e j e s t f a k t e m , zażądali o d eb ran ia dziecka z osobistych pobudek. Rów nież i tu należałoby, aby u n ik n ąć nieporozum ień, jeszcze mocno podkreślić, iż zeznanie rodziców, że ich dziecko zostało w ysłane do B ytom ia w brew ich woli, opiera się ty lk o na ich w łasnym zeznanniu, jednakże rodzice m u s i e l i p r z e c i e ż w i e d z i e ć , że chodzi tu o polską szkołę.

S y n pow rócił istotnie potem znów do Ł ysej Góry. N iem ieckie w ładze nie m iały z tym w najm n iejszy m n aw et stopniu nic do czynienia, jedynie p rze­ kazały życzenia rodziców do Bytom ia co z ich stro n y należy uspraw iedliw ić żądaniam i ze strony Polaków gospodarczych św iadczeń n a dziecko, czemu z uw agi n a ich m a te ria ln ą sy tu a cję n ie byli w sta n ie sprostać.

N ależy zauw ażyć jeszcze, iż je s t do przyjęcia, że rodzice P allasc h a w padli P olakom w ręce jedynie z pow odu nędzy, a m etoda i sposób w ja k i zabrano sy n a z pola pomimo jego o p ierania się i płaczu, aczkolw iek 7 przyzw oleniem rodziców, są bardzo swoiste.

J a k to jasno w ynika z ze szytu 9/10 polskiej „ K u ltu rw e h r”, zależy Polakom s z c z e g ó l n i e na tym , aby tu na ew angelickich M azurach znaleźć p u n k t o parcia dla swej działalności, a szczególnie pow iat szczycieński jest tym teren em , k tó ry od dziesiątków la t sta ł się terenem głównego u d erzen ia Polaków i gdzie obecnie toczy się pokryjom u w pierw szej lin ii zacięta w alk a narodow o­ ściowa, k tó ra jed n ak ku u tra p ie n iu Polaków rozbija się o w iern ą niem czyźnie postaw ę M azurów . Ju ż w ro k u 1908 w yk u p y w ali P olacy ziem ię tu w powiecie szczycieńskim i p osiadali w r. 1920 w czasie p lebiscytu naw et dw a m ajątk i, k tó ry ch w łaściciele, b ra c ia Gąsow scy, należeli podczas plebiscytu do polskich przywódców. Po ogłoszeniu w yników głosow ania, k tó re przyniosły Polakom w pow iecie szczycieńskim zaledw ie 500 głosów w obec 44.000 głosów nie­ m ieckich, sprzedali Polacy poprzednio zdobyte k a w a łk i ziemi, w ty m także obydw a m a ją tk i, czego teraz bardzo żałują.

(18)

W ciąż jeszcze zn ajd u je sią n a teren ie p o w iatu około 300—400 rodzin p rzy ­ znających się do polskości, k tó re rozproszone są w około 85 na 162 gm in pow iatu. D latego Polacy ta k bardzo u siłu ją w zm ocnić te polskie kom órki; w roku bieżącym w ybudow ali now y gm ach d la istniejącego od la t polskiego B an k u Ludowego, pow ołali n a stanow isko nowego d y rek to ra w spom nianego już Przybylskiego z Essen, a w d niu 1 k w ietn ia uruchom ili w lokalu B anku polską czytelnię i św ietlicę oraz now ą bibliotekę liczącą, około 200 tomów, k tó re w ypożycza się bezpłatnie. W ch w ili obecnej zajęci są Polacy urządzaniem dw óch dalszych· bibliotek rów nież w e w siach p o w iatu : Rozogi (Friedrichshof) i w S uchorow ie (Suchorow itz).

Należy jeszcze zauw ażyć, że przy w e rb u n k u dzieci n a kolonie letn ie, Polacy p raco w ali tu bez skrupułów , przy czym próbow ali n aw et w erbow ać ze sw ej stro n y n a w ak ac y jn y pobyt w Polsce dzieci czysto niem ieckich rodziców, chociaż w edług porozum ienia w olno im w erbow ać ty lk o dzieci rodziców p o l s k i e g o pochodzenia. P olacy jed n ak roszczą sobie narodow ościow o praw o do w szystkich 300 000 M azurów , aczkolw iek zaledw ie 700 M azurów w y k azu je ku nim skłonności.

W alk a ta przenosi się także na p o w iat nidzicki, a częściowo n aw et na pow iat m rągow ski, nie posiada tam je d n a k w iększego znaczenia, co w ynika rów nie w y raźn ie i z tego, że w plebiscycie w in n y ch po w iatach m azurskich naliczono tylko 2—50 głosów za Polską.

P rzy ak cji w erb u n k o w ej dzieci n a kolonie w ak ac y jn e posługiw ali się Polacy niezgodnym i z praw d ą tw ierdzeniam i, przy czym w y jaśn iali np., że w yjeżdżać mogą rów nież niem ieckie dzieci do P olski i polskie do Niemiec, albo że także ze stro n y niem ieckiej rów nież NSV troszczy się o w ysyłkę m azurskich dzieci do Polski. W jednym w y p ad k u chcieli n aw et zw erbow ać n a kolonie do Polski dziecko niem ieckich rodziców, którzy w ubiegłym ro k u przeprow adzili się tu z M erseburga, a n aw et w noszą w zw iązku z tym do w ład z skargi, że im w tym ze stro n y niem ieckiej przeszkodzono.

M ożna sobie oczywiście w yobrazić ich w ściekłość i zły hu m o r z tego pow odu, że u tra c ili jedyne dziecko m azurskie, którego obecność w szkole bytom skiej chcieli w yzyskać do ak cji propagandow ej n a M azurach.

P odpis.

Nadprezydent prowincji Górny Śląsk w Opolu, po otrzym aniu

powyższego sprawozdania przesłał jego odpis pism em z 22 listopada

1935 — O. P. I. 3. M. 1146 — do niem ieckiego konsula generalnego

w Katowicach, ponawiając prośbę o um ieszczenie w niem ieckiej

prasie m iejscow ej odpowiedniego sprostowania urzędowego. Tym

razem konsulat niem iecki uznał, iż ma dostateczne m ateriały do

przesłania prasie niem ieckiej urzędowego sprostowania. Sprosto­

w anie w ładz niem ieckich ukazało się w w ychodzącym w K atowicach

niem ieckim dzienniku „Kattowitzer Z eitung” pod tytułem ; Ins

rechte Licht.

Oto jak brzmiało to urzędowe sprostowanie:

(W ^ P W rocław , Rej. Op. I. 137), K a tto w itze r Z eitu n g 1935, 5 111 1935 nr 281. P rzeznaczone dla nad p rezy d iu m O. P ...

Rządu ... w p r a w d z i w y m ś w i e t l e T e rro r szkolny n a Ś ląsk u O polskim .

(19)

W połowie w rześnia ukazał się w „Ilustrow anym K urierze Codziennym ” na podstaw ie in fo rm acji „D ziennika B erlińskiego” a rty k u ł pod nagłów kiem : Terror

szko ln y na Ś ląsku O polskim , a w k ilk a d n i później jeszcze b ard ziej w y czerp u ­

jące doniesienie w „Polsce Z achodniej” o rzekom ej in g eren cji w ładz niem iec­ kich przeciw uczęszczaniu pew nego chłopca polskiego z M azur do Polskiego G im nazjum w Bytom iu. Z in form acji w „Polsce Z achodniej” w ynika, że z pow odu tego pójścia do szkoły odebrano ojcu dzierżaw iony g ru n t, w ypow ie­ dziano pracę, a m a tk a — czyż i tem u w inne są w ładze niem ieckie? — rozchoro­ w ała się. D alej czytam y w opisie:

„Nie dosyć n a tym . Synem ich, uczniem P olskiego G im nazjum w Bytom iu, in teresu je się U rząd do sp raw m łodzieży i żąda natychm iastow ego opuszczenia przez ucznia Polskiego G im nazjum w Bytom iu i pow rotu do rodziców ”.

„Polska Z achodnia” skom entow ała to rzekom e postępow anie w ładz niem iec­ kich w te n sposób, że w p a ń s t w i e n i e m i e c k i m d ą ż y s i ę d o u n i e m o ż l i w i e n i a na w szelki w y padek dostępu d z i e c i o m z M a z u r do P o l s k i e g o G i m n a z j u m w B y t o m i u . W p rzy p ad k u ucznia, którego pow rotu do P ru s W schodnich m iał zażądać U rząd do sp raw młodzieży, chodziło o j e d y n e g o ucznia z tego obszaru. O dw ołanie chłopca n astąp iło w chw ili gdy poczynił w yjątkow o dobre postępy w opanow aniu m owy polskiej.

N iem ieckie w ładze poddały doniesienia p rasy polskiej d o k ł a d n e m u z b a d a n i u , którego re z u lta t podajem y k ró tk o poniżej:

Ojciec trzy n asto letn ieg o ucznia O skara P a ł a s z a m ieszka w Ł y s e j G ó r z e , w pow. szczycieńskim i zatru d n io n y tam jest na fu n k c ji woźnego gm innego, chociaż jest wiadom o, że przyznaje się do polskiej m niejszości narodow ej i od jakiegoś czasu należy n aw et do Zw iązku Polaków . Jak o w ynagrodzenie za sw oją czynność w gm inie oddano m u w u ż y t k o w a n i e j e d e n m ó r g ziemi. Poniew aż gm ina Ł ysa G óra liczy ty lk o 125 dusz p o sta ­ now iono stanow isko woźnego znieść. Pow iadom iono o ty m Fałasza, a rów no­ cześnie ośw iadczono m u, że w zw iązku z ty m pozbaw ia się go rów nież dalszego k o rzy stan ia z ziemi. Z chw ilą jednak, gdy żona P ałasza przybyła do w ójta i w skazała n a dużą liczbę dzieci, pozostaw iono P ałasza na stan o w isk u n ad al i o c z y w i ś c i e rów nież n i e o d e b r a n o mu z i e m i .

T w ierdzenie p ra sy polskiej, że ojciec ucznia u tra c ił dzierżaw ę ziemi z tego powodu, że syn uczęszcza do Polskiego G im nazjum w Bytom iu, nie jest więc zgodne z p raw d ą. To sam o dotyczy tw ierd zen ia jakoby P ałasz z tego samego pow odu został pozbaw iony pracy.

Pałasz, k tó ry sw ój urząd woźnego p ełn i tylko dodatkow o, a zarab ia na życie jak o r o b o t n i k r o l n y w sąsiednim m ajątk u , został tam zw olniony z pracy przejściow o w czasie ubiegłej zimy dlatego, poniew aż nie było tam żadnej pracy. O trzym ał jed n ak w czasie bezrobocia w sp arcie w w ysokości 187 m arek i jeszcze pomoc zim ow ą ze stro n y N. S. V., co stanow i n o w y d o w ó d , ż e c z ł o n k o w i e p o l s k i e j m n i e j s z o ś c i n a r o d o w e j s ą t r a k t o ­ w a n i w p a ń s t w i e n i e m i e c k i m t a k s a m o j a k w s z y s c y i n n i p o t r z e b u j ą c y p o m o c y .

W chorobie żony, k tó rą w sposób znam ienny p o d k reśliła rów nocześnie p ra sa polska, chodzi o cierpienie, k tó re l e c z o n e j e s t n a k o s z t k a s y c h o r y c h . Nie zgadza się więc, że rodzina popadła w nędzę, lecz otacza się ją ze w zględu n a w ielką liczbę dzieci należytą opieką.

W reszcie do o statnich tw ierdzeń p ra sy polskiej, a m ianow icie tego, że w łaściw y terenow o U rząd do sp raw m łodzieży z a r z ą d z i ł z a b r a n i e u c z n i a P a ł a s z a P o l s k i e m u G i m n a z j u m w B y t o m i u i p r z e ­ s ł a n i e g o z p o w r o t e m do P ru s W schodnich.

(20)

D ochodzenie w ykazało niezbicie, że U rząd do sp ra w m łodzieży w Szczytnie (Mazury) został przez Pałasza, ojca ucznia, uproszony o p o kierow anie pow rotem dziecka do rodzicielskiego domu.

W placów kach prow adzących dochodzenie ojciec złożył ośw iadczenie: Rodzinę Pałaszów nakłoniło dw óch fu n k cjo n ariu szy P o l s k i e g o T o w a ­ r z y s t w a S z k o l n e g o do posłania syna O skara, któ ry był w łaśnie podczas w ak ac ji w Polsce, do P olskiego G im nazjum w B ytom iu. Rodzicom żyjącym w nędznych w aru n k ach obiecali ci agitatorzy, że dziecko otrzym a całkow icie b ezp łatn e w ykształcenie i będzie mogło być adw okatem albo lekarzem . W tedy w y razili oni zgodę n a to, by syn ich O skar poszedł do P olskiego G im nazjum w B ytom iu. Chłopiec do tego czasu nie p rzebyw ał w dom u rodzicielskim , ale b y ł zatru d n io n y u niem ieckiego kolonisty jako p asterz i został sta m tą d zab ran y przez p rzedstaw icieli P olskiego T ow arzystw a Szkolnego, chociaż w z b ran iał się iść z obcymi ludźm i. Z chw ilą, gdy chłopiec znalazł się w B ytom iu, n ap isał list do rodziców po niem iecku, w k tórym p ro sił ich o p rzysłanie m u pościeli n a łóżko, bielizny, butów , przyborów do p isa n ia i trochę pieniędzy. Poniew aż rodzice nie byli w sta n ie posłać rzeczy w ym aganych przez kierow nictw o in te rn a tu w B ytom iu, nie m ogli rów nież otrzym ać ich w P olskim T ow arzystw ie Szkolnym w Szczytnie, zw rócił się ojciec do w łaściw ej w ładzy z prośbą o zarządzenie pow rotu sy n a do domu. Ta w ładza p rzek azała w y k o n an ie tego zad an ia k om petentnem u w te j sp raw ie U rzędow i do sp ra w m łodzieży, k tó ry działał d alej nie ta k ja k to podaje p ra sa polska z u r z ę d u , lecz j e d y n i e t y l k o n a z l e c e n i e o j c a .

G dyby U rząd do spraw m łodzieży chciał w kroczyć w tę sp raw ę z pobudek narodow o-politycznyoh, ja k to u siłu je przed staw ić p ra sa polska, to m ógł to uczynić w łaśnie w chw ili, gdy praco d aw ca ucznia P ałasza zam eldow ał o w yjeździe dziecka do Bytom ia.

N atychm iast po ukazaniu się tego sprostowania w prasie niem iec­

kiej zareagowała na nie bardzo gw ałtow nie „Polska Zachodnia”

w num erze 357 z dnia 8 grudnia 1935 r. artykułem pt. Odprawa

perfidnego „Sprostowania”.

Piętnując w ystąpienie „Kattowitzer Zeitung” w roli półurzędówki

obcego mocarstwa, redakcja zauważa:

„Można sobie w yobrazić co przeszedł biedny M azur P ałasz, ja k go „ u ra ­ b ian o ”, nim doszedł do tego sta n u , że całą robotę U rzędu do sp raw młodzieży w ziął n a siebie i sam ego siebie oskarżył. A tak ich P ałaszów są ty siąc e”.

Teraz nadprezydent prowincji górnośląskiej z Opola m ógł już

złożyć Ministrowi Oświaty następujące sprawozdanie:

(W A P W rocław , R ej, Op. 1. 137)

N ad p rezy d en t p ro w in cji górnośląskiej Opole, 18.12.1935. 1) Do P a n a M in istra N auki, W ychow ania i O św iaty

w B erlinie przez p a n a n ad p rezy d en ta we W rocław iu

Dotyczy: A rty k u łu polskiej p rasy odnośnie ucznia Polskiego G im nazjum w E ytom iu pochodzącego z M azur, G esam tü b erb lick d. polnischen

Presse N r 65, str. 317.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ciśnie- nie wywierane na pacjenta poddawanego terapii hiperbarycznej wyrażane jest sumą ciśnienia atmosferycznego i ciśnienia pa- nującego w komorze, najczęściej jest to

Rami Darwisz z Aleksandrii Przemiany w świecie arabskim, które rozpoczęły się na przełomie 2010 i 2011 ro- ku, a którym świat zachodni nadał nazwę Arabskiej Wiosny, były

Kasy miałyby się pojawić tylko w gabinetach prywatnej służby zdrowia, co oznacza, że szara strefa powstaje właśnie tam i dziwnym trafem omija szpitale.. Ministrowi sen z oczu

27 , ale ponieważ własnością cystersów został dopiero w 1432 r., wskutek zamiany z kanonikami z Trzemesz- na, zatem nie stanowił konkurencji w momencie powstawania miasta

Zespół powołany przez ministra zdrowia zaproponował jeden organ tworzący i podział szpitali na cztery grupy w zależności od ich kondycji finansowej?. Z ujednolicenia szybko

Oferujemy im leczenie chemioterapią oraz chemiotera- pię wspartą przeciwciałami, ale oczywiście wiemy, że to nie jest leczenie, które może ich całkowicie wyleczyć, bo to

W wyniku przeprowadzonych dochodzeń ustalono, że sprawcami wyżej wspomnianych kradzieży byli Samotyj i Pelczarski, wobec czego cała banda w liczbie pięciu

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..