Gębik, Władysław
Sprawa Pałasza
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 2, 473-494
1962
SPRAW A PA ŁA SZA
W odległości około 20 km od Piasutna w kierunku Olsztyna,
w położonej nad pięknym jeziorem Szoby wśród lasów ubogiej
wiosce, której nazwa ’) w żaden sposób nie pasowała do niem ieckiego
słownika nazw i dlatego przechrzczono ją na Anhaltsberg, żyło za
ledw ie sto pięćdziesiąt ludzi. Większość m ieszkańców stanow iły dzieci.
Była to typow a wioska robotnicza, odcięta od świata, utworzona
z inicjatyw y w ładz wschodniopruskich w głębi borów po to, ażeby
Fiscus — skarb państwa i majątki niem ieckie m iały tanich robot
ników leśnych. Ziemia dana tym robotnikom na przynętę była tak
jałowa i uboga, że z trudem rodziła najm niej szlachetne płody
rolne. Z braku łąk i pastwisk hodowla bydła była tu prawie n ie
możliwa, toteż głów nym dostawcą m leka była wszystkożerna koza.
Żyźniejsze gleby na Mazurach nabyw ał Niem iec, korzystający
z hojnej pomocy Osthilfe, która poprzez sieć niem ieckich banków
i genossenschaftów rozprowadzała m iliony m arek w śród kolonistów
niem ieckich. Osthilfe, przeznaczona była oficjalnie na umacnianie
niem czyzny w Prusach Wschodnich. Mazur natom iast skazany b ył
na najcięższe warunki bytowania, na najlichszą glebę, najcięższą
i najgorzej płatną pracę w lasach, w majątkach junkierskich czy
w spieranych przez Osthilfe gospodarstwach niem ieckich osadników.
Na skraju tej wioski w nędznej chacie, m ieszkał robotnik
W ilhelm Pałasz. Podstawą egzystencji rodziny złożonej z 10 osób
b y ł lichy zarobek, jaki Pałasz otrzym yw ał jako sezonow y robotnik
rolny, zatrudniony w sąsiednim majątku niem ieckim Gilgenau (dziś
Elginowo). Ponadto pełnił Pałasz urząd woźnego gminnego, do zadań
którego należało ogłaszanie w e w si praktykow anym dawniej spo
sobem zarządzeń w ładz gm innych. Za to miał Pałasz prawo upra
wiania 1/4 ha lichej ziem i gm innej, z której czynsz dzierżawny
obliczono mu na 5 m arek i 70 fenigów rocznie. W takich opłakanych
warunkach, przy ogólnym braku stałych i lepszych zarobków, żyły
rodziny mazurskich robotników rolnych i leśnych. Toteż Pałaszom,
rodzicom i ich ośmiorgu dzieciom, głód i nędza nieraz zaglądały
w oczy. Rozsądny ojciec i zapobiegliwa matka w iedzieli dobrze, że
mimo ich najw iększego w ysiłku nie będą mogli dać dzieciom żad
nego majątku, prócz dostępnej w ów czas dla chłopskiego dziecka
elem entarnej nauki szkolnej. B aczyli w ięc pilnie, by dzieci ich ukoń
czyły jednoklasową szkołę m iejscową, jaka była w tedy dla nich
dostępna. Pałaszowie bowiem pragnęli dać dzieciom to m inim alne
w ykształcenie, które otw ierało drogę w św iat i zapewniało lepszy
') D aw niej w ioska ta nazyw ała się Z asraje, później Ł ysa G óra (Lysa дота), w reszcie A nhaltsberg.
W Ł A D Y SŁA W G Ę B IK
byt, niż miał go robotnik leśny czy rolny w gburskich gospodarstwach
niem ieckich kolonistów, czy w junkierskich majątkach. Trudno im
jednak było marzyć, by o w łasnych siłach zapewnić dzieciom lepsze
w ykształcenie i wiedzę w zakresie rodzimej polskiej kultury. Toteż
chętnie skorzystał Pałasz z zaofiarowanej mu przez Szczycieński
Oddział Polskiego Towarzystwa Szkolnego pomocy i w ysłał w roku
1934 dwóch swoich synów na kolonie letnie do Polski. Chodziło
rodzicom o to, by dzieci ich nauczyły się tam lepiej polskiego języka
i poznały ojczyznę, która żyła wśród Mazurów tylko w legendzie
i opowiadaniach starców.
Jak większość Mazurów tak i Pałasz m iał orientację polską,
chociaż pełnej świadom ości narodowej nie mogło mu dać środowisko,
w którym sam ży ł i pracował. Dopiero zetknięcie z życiem polskich
organizacji, serdeczność i opieka, jakiej doznały jego dzieci w Polsce,
opowiadania o tej Polsce spowodowały, że w roku 1935 w stąpił
Pałasz oficjalnie do Związku Polaków w N iem czech i stał się
czynnym jego członkiem. Zaprenumerował wychodzącego w Szczyt
nie „Mazura”, który zaczął krążyć pomiędzy mieszkańcami Łysej
Góry.
Ponieważ poczta doręczała najczęściej przesyłki przez gminę
lub szkołę przeto pojaw ienie się w e w si „Mazura” zaniepokoiło
przede w szystkim niem ieckiego nauczyciela. Przecież pobierał on
specjalny dodatek za umacnianie niem czyzny w Łysej
Górze.
Doszło wreszcie do konfliktu, który spowodował interwencję
Związku Polaków u Prezydenta R ejencji O lsztyńskiej i w Mini
sterstw ie Spraw W ewnętrznych Rzeszy. Odnośne pismo brzmiało:
(K u ltu rw eh r, rocznik 12, sir, 683)
Zw iązek Polaków w Niemczech T. z. B erlin, dn. 11. 5.1938 Z a r z ą d
L. dz. 340/35 O /stn./ Polecony
Do P a n a P re zy d en ta R ejencji Olsztyn
Jako przedstaw icielstw u polskiej m niejszości narodow ej zgłoszono nam w celu in terw en cji, co następuje:
N auczyciel publicznej niem ieckiej szkoły pow szechnej w Ł ysej Górze, pow iat Szczytno, M e r t h, w y korzystuje k ażdą sposobność, ab y walczyć przeciw polskiej m niejszości narodow ej i jej k u ltu ra ln y m dążeniom . I ta k zaczepił on przed k ilk u d n iam i na ulicy członka polskiej m niejszości n a ro dow ej, W ilhelm a P ałasza z Łysej G óry i czynił m u zarzuty z tego powodu, że p re n u m e ru je i czyta pism o polskiej m niejszości narodow ej „M azur”. Pom iędzy innym i w yzw ał go odgrażając się: „S łuchajcie no. W y p ren u m e ru jecie polskiego „M azura”. Ż ądam byście go n a ty ch m iast odmó-.vili. Jeżeli nie odm ówicie n aty ch m iast p re n u m e ra ty , to doznacie z tego pow odu w iele przykrości. Zobaczycie co się z w am i w ów czas sta n ie ”.
N a lek cji w szkole, zażądał nauczyciel od uczęszczających do szkoły dzieci Pałasza, żeby pow iedziały ojcu iż m a n a ty ch m iast przestać pren u m e
row ać „M azura”, gdyż może spotkać go coś złego. Podczas le k c ji sta w iał on rów nież dzieciom obraźliw e p y tan ia, jak: czy to ich ojciec zaprzedał sią „Polaczkom ”.
K ieru jem y do P a n a P re z y d e n ta u p rzejm ą p ro śb ą o zarządzenie co po trzeb a celem sk a rce n ia spraw cy i w zięcia w obronę poszkodowanego.
P ro sim y rów nież o m ożliw ie szybkie poinform ow anie n as o w ydanych zarządzeniach.
Zaznaczam y, że odpis tego pism a przed k ład am y P a n u M inistrow i S p raw W ew nętrznych.
Pozostajem y z w yrazam i najw yższego pow ażania.
podpis — D r non O p en ko w ski
W miesiąc później nadeszła odpowiedź Prezydenta Rejencji,
o normalnej w takich wypadkach treści:
(K u ltu rw eh r, ro c zn ik 12, str, 1040).
P re zy d en t R e je n cji O lsztyn, d n ia 7 czerw ca 1935 roku I I W. N r 0 -3 M
Do Z w iązku Polaków w Niem czech T.z. w B erlin ie MW7, D o ro th een str 47. Na zażalenie z d n ia 11 u.m. — 340/35.
N a podstaw ie w yników zarządzonego śledztw a, n ie m a żadnej podstaw y do w y stą p ien ia p rzeciw nauczycielow i M erthow i w Ł ysej Górze, pow iat Szczytno, z tego pow odu że czynił jakiekolw iek zarzuty czy w ypow iada! groźby pod adresem ro b o tn ik a i woźnego gm iny P ałasza z pow odu p re n u m erow ania przez niego polskiego pism a „M azur”. Rów nież pro to k ó larn e zeznania dzieci P ałasza nie z a w ierają nic, co by obciążało nauczyciela.
podpisał vo n D ew itz
Sytuacja Pałasza, w obronie którego stanął Związek Polaków
nie była łatwa. Utrudniano mu życie na każdym kroku.
K iedy w ięc Związek Polaków zaofiarował Pałaszow i pomoc
w kształceniu jego dzieci, przyjęli to obydw oje rodzice z w ielką
radością 2).
Syn Oskar, który liczył już lat 13 i korzystał w r. 1934 z pobytu
na koloniach letnich w Polsce, b ył jednak trochę za stary, by pójść
do gim nazjum. Poniew aż jednak w ładze śląskie, mające nadzór nad
jedynym polskim gim nazjum w Bytom iu, nie bardzo jeszcze orien
tow ały się w e w szystkich niuansach życia Polaków w Niem czech
udało się Szczycieńskiem u Oddziałowi Polskiego Towarzystwa
Szkolnego spowodować przyjęcie młodego Oskara do gim nazjum
w Bytom iu. Cała jednak rzecz polegała na tym , żeby nie ujaw nić
zbyt w cześnie zamierzeń — a ponadto m ały, w ątły Oskar, pracował
już jako pasterz u niem ieckiego gospodarza Edmunda Appla
w Dąbrówce (Damerau), a term in oficjalnych zapisów do gim nazjum
już minął. N ależało w ięc działać w dużej tajem nicy i pośpiesznie,
a rów nocześnie z zachowaniem w szy stk x h przepisów prawa. Gra
bowiem szła o w ielką stawkę — o pierwszego Mazura-ewangelika
w polskiej szkole średniej.
2) Na te m a t sp raw y P ałasza zob. k ró tk ie om ów ienie w zbiorow ej pracy:
D ziewięć w iek ó w B ytom ia, wyd. w r. 1956 pod red. F r. R y s z k i .
Ażeby uniknąć podejrzenia o uprawianie niedozwolonych machi
nacji werbunkowych, w ysiał Szczycieński Oddział Związku Polskich
Tow. Szkolnych oficjalne pismo do Pałaszów zawiadamiające ich co
uczeń musi ze sobą zabrać, aby być przyjęty do gimnazjum i do in
ternatu. Pałasz w iedział jednak, że to jest tylko zgodne z w ym a
ganiami niem ieckiego ustawodawstwa szkolnego pismo formalne,
bowiem ani nauka w szkole, ani pobyt Oskara w internacie nie
będzie Pałaszów nic kosztował, a naw et
Związek postara się dla
chłopca o ubranie, bieliznę i pomoce naukowe.
W A P W rocław, Rej. Op. I 2137. Or. b y ł napisany w ję z y k u polskim . P rzytoczony te k st je st tłu m a czen iem z niem ieckiego przekładu.
Polskie T ow arzystw o Szkolne Szczytno, d n ia 27 m a ja 1939 O ddział M azury
S zanow ni P aństw o
N aw iązując do naszej u stn e j rozm ow y zaw iadam iam y uprzejm ie, że syn Wasz u d a je sią w podróż do G im nazjum w p ią te k d n ia 31 m a ja 1935 r.
W ty m celu prosim y o przybycie razem z synem do naszego b iu ra w Szczytnie przy K aiserstr. 18 w p ią te k 31 m a ja 1935 i to najpóźniej 0 godzinie 11 p rzed południem .
K oszta podróży ponosi nasza organizacja. Syn m usi zabrać ze sobą n astęp u jące rzeczy:
1. Św iadectw o szkolne; 2. M etryką urodzenia; 3. Ś w iadectw o szczepienia ospy.
1. Szczoteczkę do zębów; 2. P a stę do zębów; 3. Mydło; 4. P a stę do butów 1 szczotkę; 5. 2 p ary pończoch; 6. B ieliznę spodnią; 7. 2 p a ry butów ; 8. U branie św iąteczne; 9. U b ran ie szkolne; 10. E w en tu aln ie koszule i bieliznę w ierzchnią; 11. 5 chusteczek do nosa.
Oprócz tego może syn w ziąć z sobą rów nież inne rzeczy, jed n ak prosim y 0 nieobciążanie dzieci niepotrzebnym i paczkam i.
P rzy okazji zapew niam y jeszcze raz, że syn u d a je się pod opieką p ro fe sorów i nie m a żadnych podstaw do obaw o jego w ychow anie — będzie je m iał dobre.
O czekując przybycia P a ń stw a w oznaczonym czasie i godzinie k reślim y się z w y razam i pow ażania
podpisał: S te fa n P rzy b y lsk i, B. H a b a n d t.
Zgodnie z umową przybyli w oznaczonym dniu 31 maja 1935 r.
przedstawiciele Towarzystwa Szkolnego ze Szczytna Habandt i Przy
bylski do Pałaszów. Wspólnie udali się do kolonisty Appla i tam
zgodnie z życzeniem rodziców zabrali m ałego Oskara ze sobą, ażeby
dołączyć go do transportu uczniów z Warmii i Powiśla, udających
się pod opieką przedstawiciela Towarzystwa do Polskiego Gim
nazjum w Bytomiu.
Fakt ten nie dał się utrzym ać w tajem nicy. W dniu następnym,
1 czerwca, w e w czesnych godzinach rannych zjaw ił się w biurze
powiatowym kierownictwa partii w Szczytnie kolonista Edmund
Appel i złożył odpowiedni m eldunek. Pośpiech, z jakim to uczynił
w ynikał z jego przynależności partyjnej oraz z faktu, że jego w łaśnie
zadaniem było w ychowanie młodego Oskara na dobrego
wschodnio-476
pruskiego Niemca, a w przyszłości członka N SDA P i żołnierza Wer
machtu, który b y dla Fuhrera i W ielkich N iem iec w yrzekł się ojca
i jakichkolw iek zw iązków ż polskością.
Kierownik partii (Kreisleiter) ocenił sprawę jako bardzo po
ważną. Odesłał w ięc Appla do szczycieńskej centrali BDO z pole
ceniem , ażeby tam zajęli się nią szczegółowo. W ypróbowaną już
metodą zaczęto tam od spisania szczegółowego protokołu. N astępnie
nadano sprawie urzędowy bieg, m obilizując równocześnie w szystkie
środki i sposoby do unicestwienia całego planu i dotychczasowych
zabiegów Pałasza i szczycieńskiego Towarzystwa Szkolnego.
Pierwszą czynnością, jaką podjął kierow nik oddziału BDO
Parteigenosse Tiska było zredagowanie oficjalnego doniesienia do
m iejscow ego Landrata, a następnie zaalarm owanie nadrzędnej
i w szystkich podległych placów ek BDO.
Pismo skierowane do Landrata brzmiało:
Odpis oryginału w posiadaniu autora.
B und D eutscher O sten
O ddział Pow iatow y Szczytno Szczytno, 1 czerw ca 1935 Do P an a L a n d ra ta
w Szczytnie
W ielce Szanow any P a n ie Landracie!
Dziś zjaw ił sią u m nie kolo n ista Edm und A ppel z D ąbrów ki (Dam erau) oraz p ew ien w ydalony z Pom orza P ru s a k Z achodni i złożył n astęp u jące zeznanie:
„ Z a tru d n iłe m u siebie jako p a ste rz a 13-letniego O skara P ałasza z Ł ysej Góry, którego ojciec, ro b o tn ik Pałasz, Ł ysa G óra, je st członkiem Zw iązku Polaków . Chociaż chłopiec by ł w ro k u ubiegłym podczas w a k a c ji letnich w Polsce i m iał tam ja k pow iada, bardzo dobrze, a n a w e t obdarow ano go u b ran iem , nie m ożna było u chłopca zauw ażyć żadnych zm ian w jego postaw ie narodow o-politycznej. O pow iadał on o ty m w szystkim dobrodusznie, śpiew ał p rzy p asen iu sta le narodow o-socjalistyczne pieśni, a ja odnosiłem zdecydow ane w rażenie, że chłopiec w sw oim w n ętrzu pozostał niem iecki. Od k ilk u dni jed n ak chodził ze zw ieszoną głową i m ożna było zauważyć, że coś go dręczy. W czoraj przyszło rozw iązanie zagadki. Z ja w ili się u m nie: ojciec i m a tk a chłopca oraz H a b a n d t i P rz y b y lsk i ze Zw iązku Polaków w Szczytnie i zażądali, bym zw olnił chłopca z pracy, gdyż będzie uczęszczał do innej szkoły poza jego obecnym m iejscem zam ieszkania. G dym ze sw ej stro n y zauw ażył, że przecież chłopiec chodzi tu do szkoły, odpow iedziano mi, że chłopiec m a pójść do polskiego gim nazjum w Olsztynie. N a m oje zap y tan ie ja k im p raw em H a b a n d t i P rzy b y lsk i u p ra w ia ją w erbunek, odpo w iedział H ab an d t, że są do tego u p ra w n ie n i n a podstaw ie u k ład u p rzy jaźn i pom iędzy P o lsk ą i Niem cam i, że rów nież i n iem iecka m niejszość narodow a w Polsce ko rzy sta z tego sam ego p raw a. A gdy ja m im o to w yraziłem m oje zdum ienie, że w ogóle je s t coś podobnego m ożliwe, odpow iedział P rzybylski: .„M oże p a n iść do w ó jta, a n aw et do sam ego la n d ra ta , nic to P a n u nie
pom oże” !
Kiedy zaś pow ołałem się n a to, że o losie dziecka decydują jedynie rodzice, a oni tego napew no nie zrobią, żeby dziecko w y rw ać z jego ojczyzny i po w ierzyć obcym n a w ychow anie, odpow iedziała m atk a, że pow inienem mieć zrozum ienie d la jej sy tu a cji. Oni są biednym i ludźm i i nie m ogą nic dać sw ym dzieciom. Gdy w ięc n ad a rz a się sposobność, że syn ich może być w przyszłości czymś lepszym, może doktorem albo nauczycielem , aby ich na starość w esprzeć, to ja to m uszę zrozumieć.
K ształcenie chłopca nic ich nie kosztuje, poniew aż chłopiec będzie m iał darm ow e utrzym anie, u b ran ie, książki, podróż i w szystko inne otrzym a bezpłatnie. Przeciw tem u nie m ogłem już d alej nic zrobić i ośw iadczyłem , że rodzice mogą rozporządzać swoim dzieckiem , bo to jest ich praw o.
Bezpośrednio po tym H ab an d t i P rzy b y lsk i za b ra li chłopca zaraz ze sobą do Szczytna, chociaż chłopiec się o p ierał a n aw et płakał, co może pośw iadczyć za tru d n io n y u m nie parobek. Po ty m rodzice udali się sam i z pow rotem n a Ł ysą Górę.
Z w róciłem się dziś z tą sp raw ą do k iero w n ictw a pow iatow ego p a rtii, k tó re skierow ało m nie do W as”.
T yle m ów i oświadczenie Appla. Od siebie dodaje kierownik
BDO Tiska:
„Poniew aż w O lsztynie n ie m a polskiego gim nazjum a w edług ośw iadczenia b iu ra paszportow ego, nie staw iano w niosku o paszport zagraniczny dla chłopca na w ypadek gdyby m iał uczęszczać do gim nazjum w Polsce, nie m ożna w tej chw ili przew idzieć gdzie chłopiec został um ieszczony i dlaczego ta k bardzo się z tym spieszono. N ajpraw dopodobniej chodziło o dopełnienie gdzieś ja k ie jś m niejszościow ej szkoły. W w ypadku tego chłopca chodzi 0 bardzo zdolnego i porządnego ucznia.
H eil H itler! podpisał (—) T isk a ”
Teraz zaczęły się gorączkowe narady i obm yślanie najskutecz
niejszego sposobu działania. W kilka dni później przyszła pierwsza
wiadomość od chłopca z Bytomia. Zatrzymany na poczcie i dostar
czony do BDO list po odpowiednim spreparowaniu w ysłano do rodzi
ców. List ten brzmiał:
W A P Wrocław, Rej. Op. I. 2137
Bytom , 2 czerw ca 1935 K ochani Rodzice
P rzy jech aliśm y szczęśliwie. Może m oglibyście m i p rzy słać św iadectw o szozepienia, m etrykę, w ym eldow anie ze szkoły, k ilk a ręczników , mydło, łóżko 1 poduszkę i prześcieradło, w ym eldow anie z policji, k ilk a koszul, dw a w ieszaki i jeszcze tro ch ę pieniędzy i w szystkie zeszyty, ołówek, obsadkę i pióra, które m am w moim to rn istrz e. W O lsztynie ku p iłem sobie koszulę, p arę sandałów i p a rę pończoch. P rzy jech aliśm y tu o godzinie 9. Było n as jed en astu . Co w y te ra z robicie, czy jesteście w szyscy zdrowi, czy М ах i Ew ald n ie p isa li jeszcze?
P ozdraw iam W as w asz syn
Oskar
W dzień później zjaw ił się przed domem Pałaszów postrach w si —
żandarm. Odpowiednio pouczony i już do takiej roboty przyzw ycza
478jony, zaczął najpierw od zastraszenia Pałaszów. Skoro posłali syna
do polskiej szkoły, będą m usieli teraz dać to w szystko, co tam jest
napisane — inaczej ich zafantują i jeszcze do w ięzienia wsadzą.
A ponadto fakt, iż posłali dziecko do szkoły polskiej, jest przestęp
stw em i to jest surowo karalne, bo to jest zdrada stanu. „Niem iecki
urząd macie, niem iecki chleb żrecie, to do jakiej szkoły macie
dziecko posyłać?” .
Po groźbach w yciągnięcia przez w ładze w stosunku do Pałasza
urzędowych konsekwencji, w ręczył żandarm Pałaszowi w ypow ie
dzenie z pracy w gm inie i w ypow iedzenie dzierżawy gruntu, mimo
iż kontrakt dzierżawy opiew ał na dwa jeszcze lata. Przerażeni Pała-
szowie zorientowali się, że razem ze swoją gromadką 8 dzieci zostali
pozbawieni środków do życia. Co teraz z nimi będzie.
Żandarm rozpoczął teraz śledztwo, co i jak było, a spisawszy
protokół kazał go Pałaszowi podpisać. W yjaśnił im przy tym , że jest
to prośba o darowanie im w in y i powrót syna, którego mogą już
w ogóle nie oglądać. Protokół ten brzmiał:
W AP , W roclaw , R e j Op. 1. 2137
Ł ysa G óra, 7 czerw ca 1935 Do P a n a In sp ek to ra Szkolnego
w Szczytnie
S p ra w a ja k a w y n ik ła z pow odu mego sy n a O skara P ałasza, z Ł ysej Góry, polega na w ielkim nieporozum ieniu. W d niu 28 m a ja otrzym ałem list w języku polskim abym p rzy słał mego sy n a O sk ara w d niu 31 m a ja do Szczytna ze św iadectw em i w ym eldow aniem . U zgodniliśm y z żoną, że sy n a nie poślem y. W d n iu 31 m a ja pod w ieczór przybyło 2 panów ze S zczytna i oszukało m oją żonę, że to nie będzie nic kosztow ać a chłopak będzie m ia ł w ielk ą korzyść, czekali ta k długo aż ja p rzy jd ę z p racy , byłem zmęczony i słaby, oni m ów ili, że chłopiec m u si iść z nim i, ta k bez m ojej zgody zab rali go przem ocą, bez p ap ieró w ta k ja k sta ł. Oni m nie ciężko okłam ali. Ja nie jestem w stanie św iadczyć to, czego oni ode m nie te ra z żądają. Nie chcę m ieć z Polakam i nic do czynienia, jestem N iem cem . W ięc proszę p o kornie P a n a In sp e k to ra Szkolnego o dopom ożenie m i w ta k szybkim odesłaniu do dom u syna, jak mi go oni porw ali.
H eil H itler! podpisali: W ilh e lm Pallasch, Frau Charlotte Pallasch
Uradowany żandarm przekazał cenny dokument inspektorowi
szkolnem u. Ten zw ołał naradę zainteresow anych czynników . A zain
teresowanym i b yli zarówno inspektor szkolny, kreisleiter i landrat,
jak i inne, nie tylko pow iatow e do umacniania niem czyzny pow ołane
czynniki, z BDO na czele. W w yniku narady postanowiono zdobyć
pow ażniejszy dokument niż protokół żandarma. Ten bow iem aczkol
w iek bardzo cenny jako podstawa do wdrożenia odpowiedniego po
stępowania zawsze można b yło zaczepić i propaganda polska mogła
operować argum entem zastraszenia, czy przymusu ze strony władz
niem ieckich. Postanowiono w ięc w przęgnąć w akcję najbardziej
w tej spraw ie autorytatyw ny i „bezstronny” sąd. D okum entu sądo
w ego n ie można będzie tak łatw o zaczepić.
W celu uzyskania takiego dokumentu udali się w dniu 17 czerwca
do Elginowa (Gilgenau) przedstawiciele hitlerow skiego wym iaru
sprawiedliwości: asesor sądowy dr Karów i referendarz sądu po
wiatow ego w Szczytnie Rasch. Dlaczego do Elginowa? Bo W ilhelm
Pałasz pracował w majątku Elginowo jako robotnik rolny. Zagroże
nie w ięc zwolnienia go również i z tej pracy dawało rękojm ię, że
w stosunku do ściągających zeznanie urzędników będzie Pałasz
uległy i podpisze co każą.
Po przybyciu do Elginowa wezwano Pałasza do kancelarii ma
jątku. Odczytano mu protokół napisany przez żandarma. Gdy Pałasz
potwierdził swój podpis na tym protokóle, rozpoczęło się ponowne
przesłuchanie oskarżonego o zdradę stanu. W końcu dr Karów od
czytał sporządzon}7 przez referendarza now y protokół i podsunął
go Pałaszowi do podpisania. Protokół ten brzmiał:
W A P , W rocław , R ej. Op. I. 2137
Elginowo, 17 czerw ca 1935 Obecni:
asesor sądow y d r K arów re fe ren d arz Rasch
zgłasza się:
robotnik W ilhelm P allasch, zam ieszkały w Ł ysej Górze i ośw iadcza: D w aj m oi synow ie byli w ostatnim roku w Polsce n a koloniach letnich. W m aju tego roku przybyli do m nie H a b a n d t oraz P rz y b y lsk i i zap y tali m nie czy bym nie zechciał posłać mego sy n a O sk ara do gim nazjum w Bytom iu. M oja żona i ja nie chcieliśm y początkow o oddać naszego syna do Bytom ia, ale H ab an d t n am aw iał nas ta k długo, aż w reszcie daliśm y nasze przyzw o lenie. H ab an d t p rzy rzek ł nam , że z tego ty tu łu n ie będziem y ponosili żadnych kosztów, syn otrzym a dobre w ykształcenie, będzie m ógł zostać adw okatem albo lekarzem i zarobić dużo pieniędzy. P o d k re ślił jeszcze ra z z naciskiem , że to nie będzie nas nic kosztow ać.
Po czym chłopca zabrał, a te n n ap isał n am załączony list. Nie jestem w sta n ie posłać m u cokolw iek, m am jeszcze 8 dzieci i sam niew iele zarabiam . Proszę w ięc S tarostw o (Landratsam t), o spow odow anie, aby syn m ój O skar w rócił znow u do m nie do domu. P oniew aż P olacy zrobili m nie w iele obietnic a ja w ogóle nie w iedziałem gdzie Bytom leży a n i tego, że chodzi tu o polską szkołę, sprzeciw iam się kategorycznie tem u, by syn m ój m ia ł d alej pozostać w Bytom iu.
D latego obstaję p rzy tym , aby m i sy n a mego n a ty ch m iast zwrócono i proszę p an a la n d ra ta o wszczęcie odpow iedniego postępow ania.
v.g.u. po d p isał W ilh e lm Pallasch Na tym przesłu ch an ie zam knięto:
podpisał K arów (—) Rasch Za zgodność odpisu z oryginałem
Szczytno, 19 V I 1935 L a n d ra t (—) podpis
Landrat po otrzymaniu tego cennego dokumentu przekazał go do
załatwienia podległem u sobie „Urzędowi do spraw m łodzieży”
(Jugendamt) z odpowiednią instrukcją.
W szechwładny w sprawach m łodzieży Jugendamt, roztaczający
„opiekę” nie tylko nad młodzieżą hitlerow ską (Hitlerjugend — HJ),
ale i nad dziećmi mniejszości narodowych, które nie podlegały
p r z y m u s o w i należenia do HJ, po otrzym aniu sporządzonej
w Elginowie „prośby” Pałasza, skierował pismo do dyrektora Pol
skiego Gimnazjum w Bytom iu z żądaniem odesłania ucznia Oskara
Pałasza do domu:
W AP, W roclaw , Rej. Op. I. 2137
U rząd do sp raw m łodzieżow ych Szczytno, 19 VI 1935 p o w iatu Szczytno
P o u f n e
W Zakładzie P ań sk im z n a jd u je się od 1 czerw ca tego roku 13-letni uczeń O sk ar P ałasz z Ł ysej G óry w pow iecie Szczytno. W edług ośw iadczenia rodziców O skar P ałasz został z ab ran y w dniu 31 m a ja br. i w y słan y do Bytom ia. Rodzice p rzed staw ili nam sta n rzeczy i ośw iadczyli, że dziecko w ysłano do B ytom ia w b rew ich w oli i proszą nas, ażeby im dziecko n aty ch m iast sp ro w adzić. Rodzice ucznia, a szczególnie ojciec nie w iedzieli w ogóle gdzie leży m iasto Bytom , a w odniesieniu do P ańskiego Z akładu, że chodzi o gim nazjum polskie.
Na podstaw ie § 1631 BGB p rzy słu g u je ojcu w y n ik ające z jego ro dzicielskiej w ładzy p raw o decyzji co do m iejsca pobytu dziecka, a w edług § 1632 a.a.O. m a ojciec p raw o zażądania w y d an ia dziecka od każdego, k tó ry m u dziecko n iep raw n ie zatrzym uje. P oniew aż w ięc ojciec nalega n a n aty ch m iasto w e zw rócenie m u dziecka prosim y o jego w ydanie.
P ow iadom iliśm y o tym Ju g en d a m t w B ytom iu, k tó ry porozum ie się z P an em w tej spraw ie.
podpisał: L abusch Do P a n a D y rek to ra Polskiego G im nazjum w B ytom iu przez P a n a P re zy d en ta P o licji w B ytom iu.
Na odpisie dowodu doręczenia zrobiono w aktach bytom skich
następujący dopisek:
L. dz. 31 i w ysyłający: N ad b u rm istrz — U rząd do sp ra w m łodzieży — Do P a n a D y re k to ra Polskiego G im nazjum w m iejscu
P oniew aż nie zastałem sam ego d y re k to ra Polskiego G im nazjum w biurze, przekazałem pism o sek retarzo w i szkoły K w ietniew skiem u.
Bytom , 28 czerw ca 1935
(—) podpis
Poufność pisma miała zapobiec przedw czesnem u przedostaniu
się wiadomości do prasy i zaalarmowaniu opinii publicznej. W celu
zastraszenia szkoły, pismo przesłano za pośrednictwem prezydenta
policji w Bytomiu. Równocześnie z tym w ysłał szczycieński Urząd
do spraw młodzieży odpis tego pisma do hitlerow skiego Urzędu
do spraw m łodzieży w Bytomiu, dodając od siebie co następuje:
W AP, W rocław, R ej. Op. I 2137
U rząd do spraw m łodzieży Szczytno, 19 czerw ca 1935 pow iatu Szczytno
P o u f n e
W załączeniu przesyłam y odpis pism a skierow anego w dniu dzisiejszym do d y rek to ra Polskiego G im nazjum w Bytom iu. Ja k z tego pism a i załą czonych odpisów w ynika, w Polskim G im nazjum w Bytom iu zn ajd u je się 13-letni uczeń O skar P allasc h z Łysej Góry w pow iecie szczycieńskim . Rodzice dziecka tw ierdzą, że chłopca m ieli zab rać dw aj ag itato rzy polscy w b rew ich woli, na podstaw ie fałszyw ych ośw iadczeń.
Rodzice chłopca prosili nas o n atychm iastow e sprow adzenie im syna spow rotem . D latego prosim y o zabranie syna z gim nazjum i w y p raw ien ie go w drogę do Szczytna. P oniew aż chłopiec m a la t 13, a ponadto m a to być dziecko intelige.wtne, sądzim y, że O skar P allasc h może w rócić bez opieki; byłoby jednak w skazane zaopatrzyć chłopca w zaśw iadczenie podobnie jak p rzy w y sy ła n iu dzieci n a w ypoczynek.
Prosim y o zaliczkow anie kosztów podróży.
{—) podpis Do U rzędu do sp raw m łodzieży m iasta Bytom ia.
Tempo i kierunek akcji nadawał teraz BDO — Związek N iem iecki
Wschód. Mając podstawę do w ystąpienia z urzędu, m ógł kierownik
grupy „Południe” BDO, dyrektor sądu krajowego W essel, donieść
kierow nictwu grupy „Prusy W schodnie” w Królewcu, że akcja
rozwija się pom yślnie. Przy okazji cytuję fragm ent doniesienia Tiski
w sprawie werbunku uczniów na kolonie letnie:
O dpis о г у д іш іи w posiadaniu autora.
L. dz. 785 35 O lsztyn, 21 czerw ca 1935 Do G rupy K rajo w ej P ru sy W schodnie BDO
w K rólew cu Ло naszego m eldunku z 4 VI 1935
W edług doniesienia naszego oddziału pow iatow ego w Szczytnie, zażądano zw rotu ucznia O sk ara P ałasza za pośrednictw em urzędu do sp raw m łodzie żowych, któ ry to uczyni na w niosek ojca, gdyż w m iędzyczasie ojciec się rozm yślił i w ezw ał pom ocy u rzęd u szkolnego w Szczytnie.
Pan Tiska donosi dalej:
„W kw estii w erb u n k u uczniów na kolonie letn ie w Polsce odnieśliśm y n a olsztyńskiej sesji w dniu 15 bm. w rażenie, że po przedłożeniu przez Polaków listy akcja w erb u n k o w a została zakończona. N iestety niepow odzenie akcji „nasi p rzy jaciele” nie tylko nie skłoniło ich do zap rzestan ia akcji, ale od w rotnie pobudziło ich do zw iększonego w ysiłku. Cały te n tydzień trw a now a
ak c ja w erb u n k o w a a jeżdżą od soboty po w siach nie ty lk o S zczytnianie H a b a n d t i P rzybylski, ale także d r N arocziński i L u to m ie rsk i z O lsztyna. Odw iedzili oni p o w iat niborski (dziś nidzicki — WG) i zw erbow ali tam 6 uczniów. Po pow iecie szczycieńskim włóczyli się przez poniedziaiek i w torek i praw dopodobnie udadzą się jeszcze do p o w iatu piskiego.
P rzeciw działanie je st w toku.
H eil H itler!
(podpis) d y re k to r S ąd u K rajow ego
Otrzym awszy w ezw anie Urzędu do spraw młodzieży Dyrekcja
Polskiego Gimnazjum w Bytomiu, w obrębie którego form owały się
już przeznaczone również dla dzieci mazurskich klasy kwidzyńskie,
postanowiła przew lec załatw ienie sprawy. Odpowiednie pismo
nr 435/35/36, tłumaczące, że wobec rozpoczynających się wakacji
letnich sprawa załatwiona zostanie dopiero po wakacjach, skierowała
Dyrekcja Gimnazjum w dniu 28 czerwca 1935 r. do Urzędu do spraw
młodzieży miasta Bytomia, alarmując rów nocześnie Towarzystwo
Szkolne w Szczytnie oraz Związek Polskich Towarzystw Szkolnych
w Berlinie.
Bytom ski Urząd do spraw m łodzieży przesłał do Szczytna kopię
otrzym anego pisma z Dyrekcji Polskiego Gimnazjum, pytając
równocześnie, co ma dalej robić z chwilą powrotu ucznia do szkoły
po wakacjach.
Sprawa stawała się głośna. Z rozpoczęciem nowego roku szkol
nego w Polsce dostała się ona na łam y prasy polskiej. Wychodzący
w Opolu dziennik polski „N ow iny Codzienne” w num erze 207
z 8 września 1935
przyniósł pierwszą alarmującą wiadomość
o podjętej przez władze i organizacje niem ieckie akcji, której ofiarą
m iał paść Oskar Pałasz. D ziennik opolski zw rócił uw agę na to,
iż podstawą w yjątkow ych kroków, zmierzających do uniem ożliwienia
dziecku polskiem u pobierania nauki w Polskim Gimnazjum w B y
tomiu stał się fakt, że Pałasz jest pierw szym i dotychczas jedynym
chłopcem z całych Mazur, który uczęszcza do polskiego średniego
zakładu naukowego.
W tydzień później podał tę wiadomość w Polsce krakowski
„Ilustrowany Kurier Codzienny” w num erze 252 z 11 września 1935.
W artykule Terror sz koln y na Śląsku Opolskim podkreśliła redakcja,
że to w szystko dzieje się w czasie, gdy rząd polski daje szkołom
niem ieckim w Polsce jak najw iększe udogodnienia.
Zaalarmowany doniesieniam i prasy polskiej nadprezydent pro
w incji Górny Śląsk w Opolu skierował w dniu 24 w rześnia 1935,
pism em O.P.I. 3. Z. Nr 111, w ycinki z prasy polskiej do policji celem
stwierdzenia nazwiska, pochodzenia ucznia i powiadomienia go
w ciągu dwóch tygodni o w yniku śledztwa.
W trzy dni później rów nież „Polska Zachodnia” w num erze 205
z 27 IX 1935 poinformowała społeczeństw o polskie o nowych m eto
dach walki z polskością, które prowadzą do uniem ożliw ienia m ło
dzieży polskiej w Niemczech, a szczególnie m łodzieży mazurskiej,
uczęszczania do jedynego w N iem czech Polskiego Gimnazjum
w Bytom iu. Po zakazie rozpowszechniania na Mazurach K rz y ż a k ó w
S i e n k i e w i c z a , sprawa Pałasza była w ięc now ym dowodem
nasilenia przez hitlerow ców ofen syw y przeciw ludności polskiej.
Alarmy prasy polskiej nie w strzym ały jednak akcji hitlerowców.
W odpowiedzi na pismo nadprezydenta z Opola m iejscow e ge
stapo zawiadomiło zarówno pytającego, jak i główną kwaterę gestapo
w Berlinie oraz prezydenta rejencji opolskiej, pismem z dnia 14 paź
dziernika 1935 nr III. — 7120 b/3/2588, że w doniesieniach prasy
polskiej chodzi o Oskara Pałasza z Łysej Góry w pow. szczycieńskim.
Dołączony do tego m eldunku odpis pisma bytom skiego Urzędu
do spraw m łodzieży w yjaśnił, w jakich okolicznościach chłopiec
dostał się do Polskiego Gimnazjum w Bytomiu.
Po otrzymaniu tego w yjaśnienia zwrócił się nadprezydent pro
w incji górnośląskiej z Opola do N iem ieckiego Konsulatu G eneral
nego w Katowicach pismem w ysłanym na poufną skrytkę K onsulatu
109 w urzędzie pocztowym w Bytomiu, prosząc o zajęcie w tej
sprawie przez prasę niem iecką na polskim Górnym Śląsku odpo
w iedniego stanowiska. Pism o nosiło datę 19 października 1935 r.
i numer O.P.I. 3. M. 1146.
W odpowiedzi na prośbę nadprezydenta z Opola odpowiedział
niem iecki konsul generalny z Katowic, co następuje:
W A P W roclaw , R e j Op. I. 137
K onsulat G en eraln y K atow ice K atow ice, 30 X 1935 Niem iecki adres dla listów :
sk ry tk a pocztow a 109
K onto czekow e W rocław 30 194 A ktz P o 8 a /l
Przy odpow iedzi prosim y o pow ołanie się n a pow yższą liczbę
Do P a n a N ad p rezy d en ta P ro w in c ji G órny Śląsk
Opole (odr.)
U rząd do sp raw m łodzieży w Szczytnie do wiadom ości 1 załącznik
W odpow iedzi n a pism o z 19 paźd ziern ik a 1935 — O.P.I. 3. M. 1146 — k tó re w załączeniu w raz z przew odem w ory g in ale zw racam , m am zaszczyt z pow ołaniem się n a rozm ow ę telefoniczną z w icekonsulem von H oltenem odpowiedzieć, że n a podstaw ie opisanego sta n u rzeczy tak że w edług naszego zap atry w an ia, m ożliw e szybkie sprostow anie w tu tejsze j p ra sie niem ieckiej, w y d aje się bardzo w skazane.
To sprostow anie pow inno by jed n ak pójść, o ile z dotychczasow ego rozez n a n ia rzeczy m ożna to w yw nioskow ać, tylko w k ie ru n k u podniesienia zarzu tu całkow itego przek ręcen ia faktycznego sta n u rzeczy, albo n a w e t zam iaru św iadom ego w prow adzenia w błąd opinii publicznej. Z anim tego rodzaju o stre odparcie doniesienia „Polski Z achodniej” zostanie stą d zarządzone, m usi być n ajp ierw sta n rzeczy jaśno ustalony. P rz esłan e m i załączniki zam ykają się pism em D y rek to ra Polskiego G im nazjum z 28.VI., w którym te n zaprzecza, jak o b y uczeń P allasc h m iał być jego rodzicom zab ran y w b rew ich woli. Na te m a t dalszego dochodzenia U rzędu do sp raw m łodzieży w Szczytnie
n ie m ów ią a k ta nic. Je s t rów nież podpadające, że ro b o tn ik P allasc h w edług sw ojej w ypow iedzi z 17.VI. ani ra z n ie p rzyznaje, iż w iedział, że chodzi o szkołę polską, chociaż 2 dzieci w o sta tn im ro k u w y słał n a w ak ac je do Polski, a zatem jaw n ie polsko je s t nastaw iony. B yłbym w ięc za dalsze m ożliw ie szybkie doniesienie w te j sp raw ie wdzięczny.
K onsul G en eraln y (—) podpis
Odpowiedź ta skłoniła nadprezydenta Górnego Śląska do w y
słania w dniu 4 listopada 1935 r. specjalnego pisma O.P.I. 3. M.
nr 1146 do Urzędu do spraw m łodzieży w Szczytnie z prośbą o m ożli
w ie szybkie i w yczerpujące w yjaśnienie spraw y oraz o zajęcie
stanowiska w obec przesłanej w odpisie treści pisma niem ieckiego
Konsulatu G eneralnego w Katowicach.
Zainteresowanie sprawą Pałasza zataczało coraz szersze kręgi.
W reszcie sprawa ta zaniepokoiła M inisterstwo Oświaty, które
zażądało od nadprezydenta w Opolu wyjaśnień:
W A P W rocław , Rej. Op. I. 137
B e rlin WS, 6 listo p ad a 1935 M inister O św iaty U n te r d e r L inden 4
(Der R eich s-u n d D eutsche telefon: A 1 Jä g e r 00 30
M inister fü r W issen sch a ft, O berpres. Opole
E rziehung und V olksbildung) O ddział d la szkolnictw a średniego W płynęło d. 12 listo p ad a 1935
O dpis O.P. II. N r A. 28
załączniki
W ycinek z 65 n u m eru ogólnego przeglądu p ra sy po lsk iej (G esam tüberblick d. polnischen Presse), str. 317.
B erlin, 14 w rześn ia 1935 K R A J 8)
S p ra w a ucznia polskiego G im nazjum w B ytom iu pochodzącego z M azur
Pod nagłów kiem Now e g esty pisze, „D ziennik B e rliń sk i” (nr 209 z 8. IX . 35) jak i inne pism a polskie m niejszości narodow ej co n astęp u je:
W w y n ik u usilnych zabiegów o posiadanie w łasnego zakładu szkolnego i z tro sk i o przyszłość po lsk iej w spólnoty narodow ej w N iem czech pow stała po w ielu tru d ach i kłopotach p ierw sza p o lsk a szkoła śred n ia w Niemczech, a m ianow icie Polskie G im nazjum w B ytom iu. Z ak ład te n służy szeregom naszej m łodzieży z Niem iec. W nim m a ją k ształcić się n asi synow ie, dzieci ty c h w szystkich z nas, któ rzy rozproszeni jesteśm y n a obszarze całego p a ń stw a niem ieckiego.
D latego w łaśn ie otaczam y te n Z ak ład ta k ą m iłością i dlatego p rzejm u je nas ta k ą tro sk ą w szystko co tego Z a k ład u dotyczy. W obronie in teresó w naszej jedynej szkoły śred n iej w Niemczech, d ajem y tera z dow ody naszej so lid arn ej p o staw y i dam y je w przyszłości.
8) S erw is w e w n ątrzk rajo w y z aw ierający przegląd p ra sy polskiej w N iem czech.
Dziś m usim y n iestety stw ierdzić, że spotykam y się z różnym i za s k a k u ją cymi posunięciam i, k tó re godzą w nasze G im nazjum .
Do naszego G im nazjum w B ytom iu zgłoszono pew nego chłopca z M azur. Z ostał przy jęty , zrobił duże postępy w nauce i opanow ał płynnie mowę polską. Ale niedługo potym zaczęły w zyw ać go rozpaczliw e listy rodziców do pow rotu do domu, poniew aż rozpuszczono pogłoski, że rodzice sprzedali go Polakom i za to otrzym ali w iele pieniędzy. Pole, k tó re m ieli w dzierżaw ie zostało im odebrane. Ojca zw olniono z pracy, m atk a rozchorow ała się, rodzina popadła w nędzę.
Uczniem Polskiego G im nazjum zajął się U rząd do sp raw młodzieży. Z ażądał on aby uczeń opuścił zaraz P olskie G im nazjum i n aty ch m iast pow rócił do rodziców. P rag n iem y tu zauważyć, że chłopiec te n jest jedynym uczniem z całych M azur, k tó ry uczęszcza do Polskiego G im nazjum w Bytom iu.
S p ra w a zatem je st jasna. Tego ro d zaju podstępne m anew ry są nam znane. Rozum iem y ich cel, ja k rów nież św iadom i jesteśm y m otyw ów , które sk ła n ia ją do podejm ow ania tego ro d zaju kroków .
P rzedstaw iony pow yżej w y p ad ek w skazuje n a now y środek w w alce p rzeciw ko nam.
Odpis przesy łam do wiadom ości i z prośbą o spraw ozdanie odnośnie okoliczności, w szczególności ja k dalece sp raw ą tą z ajął się U rząd do sp raw młodzieży.
z upow ażnienia
podpisał: G ürich
Opracowaną przez BDO odpowiedź szczycieński Urząd do spraw
m łodzieży przekazał nadprezydentowi prowincji w Opolu, a ten
z kolei w szystkim zainteresowanym władzom i urzędom. Pismo
powiatowego Urzędu do spraw m łodzieży w Szczytnie zawierało
wyczerpujące przedstawienie przebiegu sprawy, zatajając oczy
w iście prawie w szystko co mogło skomprom'· cwać ten Urząd, jak
i w ładze adm inistracyjne czy BDO, w oczach nie tylko społeczeństwa
polskiego ale i nadrzędnych w ładz hitlerowskich.
Odpowiedź powiatowego Urzędu do spraw m łodzieży w Szczytnie
brzmiała:
W A P W rocław, R ej. Op. I 137
Pow iatow y U rząd do spraw m łodzieży Szczytno, 12 listo p ad a 1935 L. dz. 1142 J.
P a n u N adprezydentow i w Opolu odsyłam y n astęp u jące w yjaśnienie:
Rodzice P allasc h a m ieszkają w Ł ysej Górze p o w ia tu szczycieńskiego, m ałej wiosce ro botników leśnych, odznaczającej się najuboższą glebą. Ojoiec P allasc h je st robotnikiem zatrudnionym w pobliskim m a ją tk u ziem skim Elgi- nowo i je st oprócz tego od w ielu la t i jeszcze dziś woźnym gm iny Ł ysa Góra, a do jego obow iązków należy ogłaszanie urzędow ych obwieszczeń gm iny. P allasch, k tó ry m a 8 dzieci, od k ilk u la t w ykazyw ał o rien tację polską, ale dopiero w ty m ro k u sta ł się członkiem Zw iązku Polaków , posłał w roku 1934 dw oje sw ych dzieci n a pobyt w ak acy jn y do Polski; zgodnie z zeszłorocznym
porozum ieniem polsko-niem ieckim odnośnie w ysyłki dzieci na kolonie letnie. O skar Pallasch, k tó ry m a la t 13, był z a tru d n io n y u o sadnika Edm unda A ppla w D ąbrow ie (Damerau) jako pasterz, skąd został z ab ran y w d niu 31 m a ja przez przedstaw icieli polskich ze S zczytna, H a b an d ta i Przybylskiego w celu um ieszczenia go w szkole polskiej. G dy A ppel zw rócił uw agę n a to, że przecież chłopiec uczęszoza do m iejscow ej szkoły, m iała jego m atk a pow iedzieć, że m usi m ieć zrozum ienie dla ich położenia; oni są biedni ludzie i nie m ogą nic dać dzieciom swoim. G dy w ięc n ad arza się sposobność, że ich syn może być czymś lepszym , doktorem albo nauczycielem , aby ich później w spomóc, to m usi on to zrozumieć. Szkolenie chłopca nie kosztuje ich nic, poniew aż chłopiec otrzym a b ezpłatnie u trzym anie, odzież, podróż, k sią żk i i w szystko inne co potrzeba.
P oniew aż A ppel w b rew w oli rodziców nie mógł nic zrobić, za b ra li obydw aj P olacy dziecko ze sobą, chociaż się o p ierał i p łak ał.
Z tego w ynika, że rodzice P allasc h a w iedzieli, że ich syn m a uczęszczać do p o l s k i e j szkoły, jeżeli n aw et przeczy tem u jego zeznanie złożone 17 VI 1935, źe o tym nic nie w iedział, przy jąć n ato m iast należy podług jego w ykształcenia, że nie w iedział gdzie leży Bytom . Z całym naciskiem należy jed n ak zw rócić uw agę n a to, że z fak tu , iż P allasch p rzy zn aw ał się dotychczas do polskiej m niejszości narodow ej n ie w yciągnęły w ł a d z e n i e m i e c k i e ż a d n y c h konsekw encji, w szczególności n a to, iż ojciec P allasch aczkolw iek jego przynależność do polskiej m niejszości była gm inie znana od 4 la t z a tru d niony był w Ł ysej Górze jak o w oźny gm inny i za sw oje usługi dzierżaw ił m órg (1/4 h a W.G.) gm innego pola. Z dzierżaw y te j m iał opłacić roczny czynsz w w ysokości 5,70 Rm, od czego jed n ak został z łaski b u rm istrz a zw olniony, ze w zględu na dużą liczbę dzieci. Poniew aż Ł ysa G óra, ja k to już wyżej p o w iedziano, je st gm iną bardzo ubogą, położoną w śród lasów i liczącą tylko 125 m ieszkańców , któ rzy się u trzy m u ją tylko z p racy w okolicznych leśnictw ach państw ow ych, postan o w iła gm ina w tym ro k u znieść stanow isko woźnego gm innego i ogłoszenia sw oje n a przyszłość przesyłać obiegiem z rę k i do ręki. D ochód z dzierżaw y pola gm innego m a więc n a przyszłość w pływ ać do kasy gm innej.
W zw iązku z tym w ypow iedziano P allaschow i stanow isko woźnego z dniem 15 października, przy czym w szczególności w zięto pod uw agę fakt, że opuszczał się w służbie i nie ogłaszał p u n k tu a ln ie przekazyw anych m u ogłoszeń.
G dy je d n a k żona P allasc h a w skazując n a sw oją liczną rodzinę p ro siła o pozostaw ienie m ęża w p ra c y i nie odbieranie g ru n tu , b u rm istrz co fn ął w ypo w iedzenie. N ależy jed n ak dobitnie podkreślić, iż P allasch dzierżaw ione pole d o t ą d b e z p r z e r w y u ż y w a ł , ta k że doniesienie po lsk iej p rasy, że rodzicom został odebrany dzierżaw iony k a w a łe k pola n i e odpow iada praw dzie.
C ałkiem z palca w yssane jest polskie doniesienie, t e ojciec został pozba w iony pracy. F ak tem je st n atom iast, że P allasch w tym roku, od m a ja p raco w ał bez p rzerw y w sąsiednim m a ją tk u G ilgenau i otrzym yw ał ta m zarobek dzienny w w ysokości 3,20 RM. W czasie o sta tn iej zimy, gdzie n ie było żadnej p ra c y i sk u tk iem tego był on bezrobotny, o trzym ał P allasc h zapomogę w w y sokości 187,84 RM, a prócz tego jeszcze pom oc zim ow ą od NSV, a w ięc rów nież dowód, że i c z ł o n k o w i e p o l s k i e j m n i e j s z o ś c i s ą t r a k t o w a n i z e s t r o n y n i e m i e c k i e j j a k k a ż d y i n n y p o t r z e b u j ą c y p o m o c y . F rz
3
r chorobie żony w czasie porodu, koszty lekarskiego zabiegu p okryw a kasa chorych. Nie przek o n u je więc tw ierdzenie, że ro d zin a ginie w nędzy; n a to m iast w y k azy w a n a jest s ta ła tro sk a o tę rodzinę z u w agi na w ielką liczbę dzieci i jej ubóstwo.Z m ianą w poglądach rodziców należy przypisać listow i ich syna z Bytom ia z d n ia 2 czerw ca, w k tórym żąda on przy słan ia ręczników , łóżka z poduszkam i i prześcieradłam i, w ielu koszul, zeszytów itd., oraz pieniędzy, podczas gdy Polacy obiecali ojcu praw dopodobnie w dniu 31 m aja, że p obyt sy n a w Bytom iu nie będzie ich nic kosztow ał, chociaż w piśm ie polskim z 27 m a ja skierow anym do ojca zaw a rte było żądanie w yposażenia syna do Bytom ia. R o d z ic e P a l l a s c h a z a t e m — t o n i e u l e g a ż a d n e j w ą t p l i w o ś c i — s a m i z w r ó c i l i s i ę pism em w d niu 7 czerw ca do in sp e k to ra tu szkolnego w Szczytnie z żądaniem zw rotu syna z pow rotem , w zw iązku z czym zw rócił się in sp e k to r w edług w łaściw ości do tutejszego U rzędu do spraw młodzieży, k tó ry z kolei p rzek azał prośbę rodziców o zw rot ich syna do U rzędu do sp raw m łodzieży m iasta B ytom ia ja k i do d y re k to ra Polskiego G im nazjum .
N i e U r z ą d M ł o d z i e ż o w y w i ę c z a i n t e r e s o w a ł s i ę s a m o d s i e b i e s y n e m P a l l a s e ha, l e c z j e d y n i e t y l k o p r z e k a z a ł p r o ś b ę r o d z i c ó w do w łaściw ych urzędów w Bytom iu.
W ynika to jasno także z pism a U rzędu do sp raw młodzieży, w którym podano, ż e t o r o d z i c e dziecka prosili, aby im syna n aty ch m iast odesłać. Rów nież nie może być m ow y o „żąd an iu ” U rzędu do sp raw młodzieży aby chłopiec opuścił n aty ch m iast G im nazjum i w rócił do rodziców, napisano bowiem : „ P r o s i m y z tego pow odu chłopca z G im nazjum odebrać i odesłać do Szczytna”.
G dyby U rząd do sp raw młodzieży chciał ingerow ać z powodów narodow o- politycznych — ja k to zarzuca m u polski dziennik, to m oglibyśm y to uczynić ju ż 2 czerw ca, z chw ilą gdy osadnik A ppel doniósł nam o w y jeid zie dziecka do Bytom ia. Rów nież w naszym piśm ie do d y re k to ra Polskiego G im nazjum z 19 czerw ca nap isan e jest bardzo w yraźnie, że rodzice, c o i s t o t n i e j e s t f a k t e m , zażądali o d eb ran ia dziecka z osobistych pobudek. Rów nież i tu należałoby, aby u n ik n ąć nieporozum ień, jeszcze mocno podkreślić, iż zeznanie rodziców, że ich dziecko zostało w ysłane do B ytom ia w brew ich woli, opiera się ty lk o na ich w łasnym zeznanniu, jednakże rodzice m u s i e l i p r z e c i e ż w i e d z i e ć , że chodzi tu o polską szkołę.
S y n pow rócił istotnie potem znów do Ł ysej Góry. N iem ieckie w ładze nie m iały z tym w najm n iejszy m n aw et stopniu nic do czynienia, jedynie p rze kazały życzenia rodziców do Bytom ia co z ich stro n y należy uspraw iedliw ić żądaniam i ze strony Polaków gospodarczych św iadczeń n a dziecko, czemu z uw agi n a ich m a te ria ln ą sy tu a cję n ie byli w sta n ie sprostać.
N ależy zauw ażyć jeszcze, iż je s t do przyjęcia, że rodzice P allasc h a w padli P olakom w ręce jedynie z pow odu nędzy, a m etoda i sposób w ja k i zabrano sy n a z pola pomimo jego o p ierania się i płaczu, aczkolw iek 7 przyzw oleniem rodziców, są bardzo swoiste.
J a k to jasno w ynika z ze szytu 9/10 polskiej „ K u ltu rw e h r”, zależy Polakom s z c z e g ó l n i e na tym , aby tu na ew angelickich M azurach znaleźć p u n k t o parcia dla swej działalności, a szczególnie pow iat szczycieński jest tym teren em , k tó ry od dziesiątków la t sta ł się terenem głównego u d erzen ia Polaków i gdzie obecnie toczy się pokryjom u w pierw szej lin ii zacięta w alk a narodow o ściowa, k tó ra jed n ak ku u tra p ie n iu Polaków rozbija się o w iern ą niem czyźnie postaw ę M azurów . Ju ż w ro k u 1908 w yk u p y w ali P olacy ziem ię tu w powiecie szczycieńskim i p osiadali w r. 1920 w czasie p lebiscytu naw et dw a m ajątk i, k tó ry ch w łaściciele, b ra c ia Gąsow scy, należeli podczas plebiscytu do polskich przywódców. Po ogłoszeniu w yników głosow ania, k tó re przyniosły Polakom w pow iecie szczycieńskim zaledw ie 500 głosów w obec 44.000 głosów nie m ieckich, sprzedali Polacy poprzednio zdobyte k a w a łk i ziemi, w ty m także obydw a m a ją tk i, czego teraz bardzo żałują.
W ciąż jeszcze zn ajd u je sią n a teren ie p o w iatu około 300—400 rodzin p rzy znających się do polskości, k tó re rozproszone są w około 85 na 162 gm in pow iatu. D latego Polacy ta k bardzo u siłu ją w zm ocnić te polskie kom órki; w roku bieżącym w ybudow ali now y gm ach d la istniejącego od la t polskiego B an k u Ludowego, pow ołali n a stanow isko nowego d y rek to ra w spom nianego już Przybylskiego z Essen, a w d niu 1 k w ietn ia uruchom ili w lokalu B anku polską czytelnię i św ietlicę oraz now ą bibliotekę liczącą, około 200 tomów, k tó re w ypożycza się bezpłatnie. W ch w ili obecnej zajęci są Polacy urządzaniem dw óch dalszych· bibliotek rów nież w e w siach p o w iatu : Rozogi (Friedrichshof) i w S uchorow ie (Suchorow itz).
Należy jeszcze zauw ażyć, że przy w e rb u n k u dzieci n a kolonie letn ie, Polacy p raco w ali tu bez skrupułów , przy czym próbow ali n aw et w erbow ać ze sw ej stro n y n a w ak ac y jn y pobyt w Polsce dzieci czysto niem ieckich rodziców, chociaż w edług porozum ienia w olno im w erbow ać ty lk o dzieci rodziców p o l s k i e g o pochodzenia. P olacy jed n ak roszczą sobie narodow ościow o praw o do w szystkich 300 000 M azurów , aczkolw iek zaledw ie 700 M azurów w y k azu je ku nim skłonności.
W alk a ta przenosi się także na p o w iat nidzicki, a częściowo n aw et na pow iat m rągow ski, nie posiada tam je d n a k w iększego znaczenia, co w ynika rów nie w y raźn ie i z tego, że w plebiscycie w in n y ch po w iatach m azurskich naliczono tylko 2—50 głosów za Polską.
P rzy ak cji w erb u n k o w ej dzieci n a kolonie w ak ac y jn e posługiw ali się Polacy niezgodnym i z praw d ą tw ierdzeniam i, przy czym w y jaśn iali np., że w yjeżdżać mogą rów nież niem ieckie dzieci do P olski i polskie do Niemiec, albo że także ze stro n y niem ieckiej rów nież NSV troszczy się o w ysyłkę m azurskich dzieci do Polski. W jednym w y p ad k u chcieli n aw et zw erbow ać n a kolonie do Polski dziecko niem ieckich rodziców, którzy w ubiegłym ro k u przeprow adzili się tu z M erseburga, a n aw et w noszą w zw iązku z tym do w ład z skargi, że im w tym ze stro n y niem ieckiej przeszkodzono.
M ożna sobie oczywiście w yobrazić ich w ściekłość i zły hu m o r z tego pow odu, że u tra c ili jedyne dziecko m azurskie, którego obecność w szkole bytom skiej chcieli w yzyskać do ak cji propagandow ej n a M azurach.
P odpis.
Nadprezydent prowincji Górny Śląsk w Opolu, po otrzym aniu
powyższego sprawozdania przesłał jego odpis pism em z 22 listopada
1935 — O. P. I. 3. M. 1146 — do niem ieckiego konsula generalnego
w Katowicach, ponawiając prośbę o um ieszczenie w niem ieckiej
prasie m iejscow ej odpowiedniego sprostowania urzędowego. Tym
razem konsulat niem iecki uznał, iż ma dostateczne m ateriały do
przesłania prasie niem ieckiej urzędowego sprostowania. Sprosto
w anie w ładz niem ieckich ukazało się w w ychodzącym w K atowicach
niem ieckim dzienniku „Kattowitzer Z eitung” pod tytułem ; Ins
rechte Licht.
Oto jak brzmiało to urzędowe sprostowanie:
(W ^ P W rocław , Rej. Op. I. 137), K a tto w itze r Z eitu n g 1935, 5 111 1935 nr 281. P rzeznaczone dla nad p rezy d iu m O. P ...
Rządu ... w p r a w d z i w y m ś w i e t l e T e rro r szkolny n a Ś ląsk u O polskim .
W połowie w rześnia ukazał się w „Ilustrow anym K urierze Codziennym ” na podstaw ie in fo rm acji „D ziennika B erlińskiego” a rty k u ł pod nagłów kiem : Terror
szko ln y na Ś ląsku O polskim , a w k ilk a d n i później jeszcze b ard ziej w y czerp u
jące doniesienie w „Polsce Z achodniej” o rzekom ej in g eren cji w ładz niem iec kich przeciw uczęszczaniu pew nego chłopca polskiego z M azur do Polskiego G im nazjum w Bytom iu. Z in form acji w „Polsce Z achodniej” w ynika, że z pow odu tego pójścia do szkoły odebrano ojcu dzierżaw iony g ru n t, w ypow ie dziano pracę, a m a tk a — czyż i tem u w inne są w ładze niem ieckie? — rozchoro w ała się. D alej czytam y w opisie:
„Nie dosyć n a tym . Synem ich, uczniem P olskiego G im nazjum w Bytom iu, in teresu je się U rząd do sp raw m łodzieży i żąda natychm iastow ego opuszczenia przez ucznia Polskiego G im nazjum w Bytom iu i pow rotu do rodziców ”.
„Polska Z achodnia” skom entow ała to rzekom e postępow anie w ładz niem iec kich w te n sposób, że w p a ń s t w i e n i e m i e c k i m d ą ż y s i ę d o u n i e m o ż l i w i e n i a na w szelki w y padek dostępu d z i e c i o m z M a z u r do P o l s k i e g o G i m n a z j u m w B y t o m i u . W p rzy p ad k u ucznia, którego pow rotu do P ru s W schodnich m iał zażądać U rząd do sp raw młodzieży, chodziło o j e d y n e g o ucznia z tego obszaru. O dw ołanie chłopca n astąp iło w chw ili gdy poczynił w yjątkow o dobre postępy w opanow aniu m owy polskiej.
N iem ieckie w ładze poddały doniesienia p rasy polskiej d o k ł a d n e m u z b a d a n i u , którego re z u lta t podajem y k ró tk o poniżej:
Ojciec trzy n asto letn ieg o ucznia O skara P a ł a s z a m ieszka w Ł y s e j G ó r z e , w pow. szczycieńskim i zatru d n io n y tam jest na fu n k c ji woźnego gm innego, chociaż jest wiadom o, że przyznaje się do polskiej m niejszości narodow ej i od jakiegoś czasu należy n aw et do Zw iązku Polaków . Jak o w ynagrodzenie za sw oją czynność w gm inie oddano m u w u ż y t k o w a n i e j e d e n m ó r g ziemi. Poniew aż gm ina Ł ysa G óra liczy ty lk o 125 dusz p o sta now iono stanow isko woźnego znieść. Pow iadom iono o ty m Fałasza, a rów no cześnie ośw iadczono m u, że w zw iązku z ty m pozbaw ia się go rów nież dalszego k o rzy stan ia z ziemi. Z chw ilą jednak, gdy żona P ałasza przybyła do w ójta i w skazała n a dużą liczbę dzieci, pozostaw iono P ałasza na stan o w isk u n ad al i o c z y w i ś c i e rów nież n i e o d e b r a n o mu z i e m i .
T w ierdzenie p ra sy polskiej, że ojciec ucznia u tra c ił dzierżaw ę ziemi z tego powodu, że syn uczęszcza do Polskiego G im nazjum w Bytom iu, nie jest więc zgodne z p raw d ą. To sam o dotyczy tw ierd zen ia jakoby P ałasz z tego samego pow odu został pozbaw iony pracy.
Pałasz, k tó ry sw ój urząd woźnego p ełn i tylko dodatkow o, a zarab ia na życie jak o r o b o t n i k r o l n y w sąsiednim m ajątk u , został tam zw olniony z pracy przejściow o w czasie ubiegłej zimy dlatego, poniew aż nie było tam żadnej pracy. O trzym ał jed n ak w czasie bezrobocia w sp arcie w w ysokości 187 m arek i jeszcze pomoc zim ow ą ze stro n y N. S. V., co stanow i n o w y d o w ó d , ż e c z ł o n k o w i e p o l s k i e j m n i e j s z o ś c i n a r o d o w e j s ą t r a k t o w a n i w p a ń s t w i e n i e m i e c k i m t a k s a m o j a k w s z y s c y i n n i p o t r z e b u j ą c y p o m o c y .
W chorobie żony, k tó rą w sposób znam ienny p o d k reśliła rów nocześnie p ra sa polska, chodzi o cierpienie, k tó re l e c z o n e j e s t n a k o s z t k a s y c h o r y c h . Nie zgadza się więc, że rodzina popadła w nędzę, lecz otacza się ją ze w zględu n a w ielką liczbę dzieci należytą opieką.
W reszcie do o statnich tw ierdzeń p ra sy polskiej, a m ianow icie tego, że w łaściw y terenow o U rząd do sp raw m łodzieży z a r z ą d z i ł z a b r a n i e u c z n i a P a ł a s z a P o l s k i e m u G i m n a z j u m w B y t o m i u i p r z e s ł a n i e g o z p o w r o t e m do P ru s W schodnich.
D ochodzenie w ykazało niezbicie, że U rząd do sp ra w m łodzieży w Szczytnie (Mazury) został przez Pałasza, ojca ucznia, uproszony o p o kierow anie pow rotem dziecka do rodzicielskiego domu.
W placów kach prow adzących dochodzenie ojciec złożył ośw iadczenie: Rodzinę Pałaszów nakłoniło dw óch fu n k cjo n ariu szy P o l s k i e g o T o w a r z y s t w a S z k o l n e g o do posłania syna O skara, któ ry był w łaśnie podczas w ak ac ji w Polsce, do P olskiego G im nazjum w B ytom iu. Rodzicom żyjącym w nędznych w aru n k ach obiecali ci agitatorzy, że dziecko otrzym a całkow icie b ezp łatn e w ykształcenie i będzie mogło być adw okatem albo lekarzem . W tedy w y razili oni zgodę n a to, by syn ich O skar poszedł do P olskiego G im nazjum w B ytom iu. Chłopiec do tego czasu nie p rzebyw ał w dom u rodzicielskim , ale b y ł zatru d n io n y u niem ieckiego kolonisty jako p asterz i został sta m tą d zab ran y przez p rzedstaw icieli P olskiego T ow arzystw a Szkolnego, chociaż w z b ran iał się iść z obcymi ludźm i. Z chw ilą, gdy chłopiec znalazł się w B ytom iu, n ap isał list do rodziców po niem iecku, w k tórym p ro sił ich o p rzysłanie m u pościeli n a łóżko, bielizny, butów , przyborów do p isa n ia i trochę pieniędzy. Poniew aż rodzice nie byli w sta n ie posłać rzeczy w ym aganych przez kierow nictw o in te rn a tu w B ytom iu, nie m ogli rów nież otrzym ać ich w P olskim T ow arzystw ie Szkolnym w Szczytnie, zw rócił się ojciec do w łaściw ej w ładzy z prośbą o zarządzenie pow rotu sy n a do domu. Ta w ładza p rzek azała w y k o n an ie tego zad an ia k om petentnem u w te j sp raw ie U rzędow i do sp ra w m łodzieży, k tó ry działał d alej nie ta k ja k to podaje p ra sa polska z u r z ę d u , lecz j e d y n i e t y l k o n a z l e c e n i e o j c a .
G dyby U rząd do spraw m łodzieży chciał w kroczyć w tę sp raw ę z pobudek narodow o-politycznyoh, ja k to u siłu je przed staw ić p ra sa polska, to m ógł to uczynić w łaśnie w chw ili, gdy praco d aw ca ucznia P ałasza zam eldow ał o w yjeździe dziecka do Bytom ia.
N atychm iast po ukazaniu się tego sprostowania w prasie niem iec
kiej zareagowała na nie bardzo gw ałtow nie „Polska Zachodnia”
w num erze 357 z dnia 8 grudnia 1935 r. artykułem pt. Odprawa
perfidnego „Sprostowania”.
Piętnując w ystąpienie „Kattowitzer Zeitung” w roli półurzędówki
obcego mocarstwa, redakcja zauważa:
„Można sobie w yobrazić co przeszedł biedny M azur P ałasz, ja k go „ u ra b ian o ”, nim doszedł do tego sta n u , że całą robotę U rzędu do sp raw młodzieży w ziął n a siebie i sam ego siebie oskarżył. A tak ich P ałaszów są ty siąc e”.
Teraz nadprezydent prowincji górnośląskiej z Opola m ógł już
złożyć Ministrowi Oświaty następujące sprawozdanie:
(W A P W rocław , R ej, Op. 1. 137)
N ad p rezy d en t p ro w in cji górnośląskiej Opole, 18.12.1935. 1) Do P a n a M in istra N auki, W ychow ania i O św iaty
w B erlinie przez p a n a n ad p rezy d en ta we W rocław iu
Dotyczy: A rty k u łu polskiej p rasy odnośnie ucznia Polskiego G im nazjum w E ytom iu pochodzącego z M azur, G esam tü b erb lick d. polnischen
Presse N r 65, str. 317.