• Nie Znaleziono Wyników

"Nur der Name blieb. Glanz und Untergang der Alten Prussen", Heinrich Gerlach, Düsseldorf-Wien 1978 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Nur der Name blieb. Glanz und Untergang der Alten Prussen", Heinrich Gerlach, Düsseldorf-Wien 1978 : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Powierski, Jan

"Nur der Name blieb. Glanz und

Untergang der Alten Prussen",

Heinrich Gerlach, Düsseldorf-Wien

1978 : [recenzja]

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 3, 473-480

1980

(2)

4 7 3

odbiciem życia naukow ego i k u ltu ra ln e g o w E lb ląg u i regionie. P rzykładow o Józef Lassota om aw ia działalność P T H w latach 1975— 1976 (dodajmy, d zia­ łalność ta jest skrom na, Oddział liczył w 1976 ro k u zaledw ie 26 członków, w ciągu 2 lat zorganizow ał jedynie 8 odczytów i p om agał przy organizacji 1 sesji nau k o w ej. N ato m iast niep rzem ijający e fe k t p ra cy Oddziału to w y ­ d aw an ie „Rocznika Elbląskiego”), ten sam a u to r c h ara k te ry z u je działalność te a tró w elbląskich w latach 1971— 1977 oraz Zakładow ego Domu K u ltu r y Z akładów M echanicznych „Z am eeh ” w E lblągu w latach 1975— 1976, zaś M arian P aw ło w sk i pisze o M uzeum Z am k o w y m w M alb o rk u w lata ch 1961— 1976.

W sum ie otrzy m aliśm y tom ciekaw y, o zróżnicow anej tem atyce. Na plus należy zapisać znaczne rozszerzenie zain tereso w ań w k ie ru n k u p ro b lem aty k i najw cześniejszych dziejów Elbląga i jego okolic.

Danuta J a m io łk o w sk a

H e i n r i c h G e r la c h , N u r d e r N a m e b l ie b . G l a n z u n d U n t e r g a n g d e r A l t e n P r u s s e n , E con V e r la g , D ü s s e l d o r f — W ie n 1978, 8°, ss. 295.

Książka H einricha G erlach a jest sw oistym w y d a rze n iem na tle k ie r u n ­ k u b ad ań historycznych niem ieckich (ko n ty n u o w an y ch w RFN) i ich p o p u ­ laryzacji, k ie ru n k u odzw ierciedlającego m arginesow ość zain tere so w a ń b ał- ty js k im i P ru s a m i w stosunku do p ro b lem aty k i roli N iemców w dziejach w łaściw ych P ru s (Wschodnich) i tzw. niem ieckiego W schodu (tzn. polskich ziem zachodnich i północnych). Ta m arginesow ość (odnosząca się też do z ainteresow ań ludnością polską) p row a dziła do celowo tend en cy jn e g o lub n iekiedy i nieśw iadom ego w ypaczania przeszłości w n a jb a rd zie j ogólnych sądach w ro d zaju nierzad k ich „ tw ie rd ze ń 15 o w yłącznie niem ieckim c h a r a k ­ terze P r u s krzyżackich itp. O m aw iana p u b lik acja m a c h a r a k te r n a jw y r a ź ­ niej publicystyczny, z czym w iąże się k o n s tru k c ja i sty l autorski, p rzepo­ jony ironią, sarkazm em , sw oistym k o n tras to w an iem przeszłości z dziejam i najnow szym i.

Dla oceny całości niezbędne jest p rzed staw ien ie tego, co A u to r książki m ówi o sobie w kontekście zresztą s p ra w ogólniejszych. J u ż na wstępie p re ze n tu je się jako Niemiec z zapisu w dowodzie osobistym, co jed n a k jego zdaniem nie jest określeniem w y starczającym . U zupełnia więc dokładniej: „Ich bin ein P re u s s e ” . Wobec zmienności nazw y P r u s (Preussen) — rozciąg­ niętej na inne k r a je i na b ra n d e n b u rs k ie w sw ej genezie (zdaniem A utora) p ań stw o p ru sk ie H ohenzollernów — dodaje on: chodzi o d a w n e P ru sy , przez zdobywców określone W schodnim i P ru s am i, będące zdobytą kolonią. Z m ie ­ szaniną ironii i bardziej nostalgii (tak p rz y n a jm n ie j w odczuciu recenzenta) A u to r przedstaw ia, jaki to b y ł idylliczny k ra j i ilu w y b itn y ch Niemców w ydał, a ilu z ty m k ra je m in n y ch było zw iązanych — między innymi... nad- reńczyk Erich Koch, znany hitlerow iec. K raj, k tó r y był niegdyś niem iecki (naw et zdecydow ana większość M azurów w plebiscycie z 1920 roku opowie­ d ziała się za przynależnością do Niemiec — o h istorycznych i wów czas a k ­ tu a ln y c h u w a ru n k o w a n ia c h plebiscytu G erlach nic n a tu r a ln ie nie mówi). Był to więc rzekom o w sw oim czasie k r a j rdzennie niem iecki (rozdz. I, ss. 10— 17). W tym pran iem ie ck im k r a ju przed 800 laty nie było jed n ak jesz­ cze żadnego śladu Niemców. M ieszkali ta m „A lten P re u s s e n ” — P rusow ie

(3)

474

(Preussen). S tw ierd zając to A u to r d e k la ru je : „Jestem jed n y m z n ic h ” (s. 21), po czym przechodzi do przed staw ien ia na stronicach książki swojego obrazu P ru só w i ich upadku, w w y n ik u którego pozostało po nich ty lko miano (skąd ty tu ł książki).

Zdaniem A utora, w istocie pozostało nie ty lk o miano. K ażdy W schodnio- p ru sak m a w swoich żyłach 50% k rw i niem ieckiej, G erlach zaś uważa, że sam m a n a w et więcej — i może mieć rację, skoro udało m u się, chociaż z pew n y m i lukam i, a więc i hipotetycznie, doprow adzić rodow ód do wolnego P ru s a G erlacha (1386 r.), a od niego jeszcze dalej wstecz i wobec lu k źró­ dłow ych tym bardziej hipotetycznie, ale ze znacznym p raw d o p o d o b ień ­ stw em — do Jaćw ięgów (Sudowów), osadzonych w 1285 roku na polu D ym - steines w Pogezanii, w okolicach Pasłęka (ss. 252—256). W skazuje też, jak przem ieszane były nazw iska niemieckie, p ru sk ie i polskie w śród m ieszk ań ­ ców jego rodzinnej k am ienicy w K rólew cu (ss. 274 n.). W tej sytuacji cała książka, owa „pieśń o ziemi P ru s ó w i jej zdobyw cach” (s. 268), należy do p o p u larn y c h ostatnio poszukiw ań „korzeni” .

Do tego rodow odu niezbędne są jed n a k dodatkow e spostrzeżenia. Wobec stw ierdzonego w znanej A utorow i p ra cy H eyde W u n d e r pew nego dopływ u w czasach now ożytnych ludności polskiej na tere n Pogezanii i ogólnie z n a­ nego przem ieszania etnicznego na teren ie W arm ii i M azur oraz dłuższej luki w rodowodzie, nie m ożna wykluczyć, że w żyłach A u to ra płynie i t r o ­ chę k rw i polskiej, chociaż tego nie mogę twierdzić. Piszę o ty m nie bez kozery. A u to r nie znalazł bow iem okazji do stw ierdzenia, że za częściowych potom ków P ru s ó w może uw ażać się także znaczna część Polaków . Św iadczy o ty m nie tylko m asow e zbiegostwo P ru s ó w w dobie agresji krzyżackiej na ziemie polskie — ty lk o ich część w eszła w skład szlacheckich rodów P ru só w h Nie ulegają też w ątpliw ości procesy w zajem nej asym ilacji z P r u ­ sami nie ty lko Niemców, ale i Polaków . N a w e t recenzent nie może w y ­ kluczyć, czy wśród odległych przodków nie m iał P ru só w , skoro nosi n a ­ zwisko od wsi Pow ierz, m ającej nazw ę pochodzenia pruskiego, a leżącą na M a z u ra c h 2. W ypada się jed n ak zgodzie, że więcej P ru s ó w uległo g e rm a n i­ zacji niż polonizacji i lituanizacji. W y prow adzony przez G erlacha jego ro­ dowód prow adzi do Jaćwięgów, a nie do P ru s ó w (chociaż e w en tu a ln i jać- wiescy przodkow ie mogli n a tu ra ln ie ulec pru ten izac ji w w a ru n k a c h p ru s- skiego otoczenia). J a k wiadomo, d a w n a n a u k a niem iecka tra k to w a ła S u ­ dowów (Jaćwięgów) jako plem ię pruskie, podczas gdy część badaczy widziała w nich grupę L itw inów . W św ietle now szych b a d ań nie ulega wątpliwości, że Jaćw ięgow ie byli ludem odrębnym , chociaż najbliżej sp okrew nionym z P r u s a m i 3.

P rz y jęty przez G erlacha rodow ód określa część jego sym patii i a n ty p a tii historycznych. Jego p o zytyw nym i bo h ateram i, otoczonymi w y ra źn y m uczu­

ł J . C h w a li b iń s k a , R ó d P r u s ó w w w i e k a c h ś r e d n i c h , T o r u ń 1948. S p o r o k r w i s ł o w i a ń s k i e j b y ł o t e ż w ż y ła c h o s a d n i k ó w n i e m i e c k i c h , k t ó r y c h c z ęś ć p r z y b y ł a z P o ł a b ia . 2 G. G e r u ll i s , D i e a l t p r e u s s i s c h e n O r t s n a m e n , B e r l i n u . L e ip z ig 1922, s. 133. S p o j r z e n i e z p u n k t u w i d z e n ia „ u d z i a ł u k r w i w ż y ł a c h ” j e s t j e d n a k s p o j r z e n i e m r a s o w y m (z t e g o p u n k t u w i d z e n ia z u p e ł n i e n i e z r o z u m i a ł e b y ł o b y j e d n a k p r z y k ł a d a n i e p r z e z G e r l a c h a i n n e j m i a r k i do p o t o m k ó w P r u s ó w i i n n e j — do p o t o m k ó w P o l a k ó w z M a z o w s z a , c z y li M a z u r ó w ) . I s t o t n a d la o c e n y e t n i c z n e j j e s t ś w i a d o m o ś ć , w p o w i ą z a n i u z j ę z y k i e m , z e ś w i a d o m o ś c ią n a jś c i ś l e j się łą c z ą c y m . 3 P o r . h a s ł a : „ J a ć w i e ż ” i „ S u d o w i a ” w S ł o io n i k u s t a r o ż y t n o ś c i s ło w i a ń s k i c h , g d z ie d a ls z a l i t e r a t u r a .

(4)

47 5

ciem, są P rusow ie. W k onsekw encji K rzyżacy są słusznie ukazani jako o k r u t­ ni i bezwzględni zdobywcy, chociaż m ąd rz y i p rz ew id u jąc y (co już n a tu ­ r a ln ie jest w y n ik iem w pływ u historiografii niemieckiej). W iąże się to z an ty - m ilitarystyczną i a n ty rasistow ską postaw ą A utora, K rzyżacka zdobywczość u k ła d a m u się z arazem w ra m y jakiejś w rodzonej spuścizny po w ojow ni­ czości G erm anów , żywej u N iemców do czasów najnow szych, k tó rej p rze­ jaw em są w y d a rze n ia „w czorajsze” (agresja hitlerow ska) i dzisiejszy fakt, że nie b ra k u je N iemców w e fran cu sk iej legii cudzoziemskiej i w śród n a ­ jem ników w K ongo i w Sudanie (ss. 74 n.) T en psychologizm (rzekomo m a ­ jący ogólne uznanie także historyków ) jest, zdaniem recenzenta, uproszczony i za m ało historyczny, ale k ry ty cz n a ocena m u si być u z n an a za p rz ejaw wielce pozytyw ny.

S tosunek G erlacha do Polski i Polaków jest na ogół n ieprzychylny. Wiele drob n y ch złośliwości m ożna by uw ażać za p rz ejaw ironii, w ystęp u jącej w ca­ łej książce nie ty lko pod adresem Polaków . O istocie p ostaw y A u to ra św iad ­ czy jed n a k bliżej sposób ujęcia k o n flik tu polsko-krzyżackiego. Oto, co stw ie r­ dza n a jp ie rw o zagarnięciu przez Zakon Pom orza G dańskiego: K rzyżacy po o p anow aniu P ru s dążyli do połączenia tery to rialn eg o swego p a ń stw a z Rze­ szą, skąd wzięły się ich a p e ty ty na Pom orze G dańskie. T am po śmierci Św iętopełka jego bracia i synow ie toczyli m iędzy sobą wojnę, ko rzy stając z pomocy B ra n d en b u rc zy k ó w albo Polaków , m ieszali się też Czesi i K rz y ­ żacy. Po śmierci M estw ina II (oczywiście M ściw uja II) n ik t nie wiedział, kom u w łaściw ie k ra j przyrzeczono. P ierw szy skorzystał z okazji Ł okietek, król (wówczas?) Polski, ale szlachta w olała B ran d en b u rczy k ó w . Ci zajęli kraj, wpuszczeni do G dańska przez mieszczan. O parła się polska załoga grodu gdańskiego i w e zw ała na pomoc K rzy żak ó w (co zapisano z w y k rzy k n ik iem A utora). K rzyżacy w y p a rli B ran d en b u rczy k ó w , spalili (?) rów nież Polaków , zlikw idow ali gród i miasto, opanow ali też Św iecie i Tczew, i cały te n p a ­ k u n e k kupili od B ran d en b u rczy k ó w . D alej G e rla c h k r y ty k u je K rzyżaków : skoro nic nie było „ w iadom e ” (co w kontekście jest ironią) — „i wszystko pod braćm i C h ry stu sa!” (z w y k rz y k n ik ie m Gerlacha). P o tem m ow a o tym, że m as ak ra (w G dańsku) spow odow ała ciężki z atarg m iędzy K rzy żak am i a p a p iestw em (ss. 260 n). J e s t w ty m fragm encie k r y ty k a K rzyżaków , bo to mieści się w założeniach całej książki. Co jed n a k w s k u te k opuszczeń pozostało w całej faktografii? Ani słowa o tym , że po w ojnach dom ow ych na Pom orzu G da ńskim przez p onad 20 la t Mściwuj II spokojnie rządził na P om orzu G dańskim niepodzielnie, że za zgodą m iejscowego ry c erstw a p rze­ kazał k r a j księciu w ielkopolskiem u i królow i Polski P rze m y s ło w i II, po k tó ry m odziedziczył go w ra z z W ielkopolską (!) Łokietek, że Czesi „m ie ­ szali się” dopiero później, ale jako królow ie Polski, że po nich znów po­ w rócił Ł okietek, za zgodą m iejscowego ry c erstw a i że B ran d en b u rczy k o m poddał się tylko ród Swięców ze sw oją klientelą, oraz wreszcie, że chodzi­ ło o k r a j polskiego języka. Część ujęcia G erlach a w y n ik a z tendencji w h i­ storiografii niem ieckiej, część jest w y ra ze m albo ignorancji, albo zdecydo­ w anie złej woli. K rzyżacy dla niego są źli, ale uznanie polskości Pom orza byłoby czymś jeszcze gorszym.

Nic też dalej nasz A u to r nie wspomina, że od a g resji z lat 1308— 1309 K rzyżacy pozostaw ali w sporze nie tyle z papiestw em , co w łaśnie z Polską przez długi czas. Dopiero przy p rzed staw ien iu sy tu acji z p rzełom u X IV /X V w iek u w ra ca do tej spraw y, ale w jak i sposób. Stw ierdza, że do

(5)

porozumie-47 6

nia krzyżacko-polskiego dojść nie mogło, bo w P o lak ach „tk w ił kiepski sposób, w jak i w y m a n ew ro w an i zostali na Pom orzu G dańskim (gdzie na ró w n i z Z akonem m ało co mieli do szukania), jak dokuczliw y slup' w ciele ich nowo w yhodow anej d u m y n a ro d o w ej”, przy czym w zbitce słownej „ihres-N ationalstolzes” m ożna dom yślać się g ry słów. O d eb ran ie Polsce p r a ­ w a do da.żeń do odzyskania Pom orza Gdańskiego w yn ik a z przedstaw ionego wcześniej frag m en tu . C iekaw jed n a k byłbym , ja k zareag o w ałb y Gerlach (w końcu nie tylko P ru s , ale i Niemiec), gdyby N iemcom w latach 1813/1815 odbierano p raw o do odzyskania dolnej S aksonii i N adrenii, przecież także na mocy tra k ta tó w pokojow ych należących do F rancji, i p rz y jednoczesnym istnieniu rożnie językow ych między d ialektem dolnosaskim a językiem lite­ rackim niemieckim.

Z araz potem G erlach pisze, że Jagiełło objął tro n polski pod w aru n k iem odzyskania „u tra co n y ch polskich tery to rió w ” (cudzysłów Autora), do czego dodaje k om entarz : „N arodow y bzik, k tó ry Polacy dziś w y k o rz y stu ją p rze­ w ażnie tam, gdzie nic nie stracili” . Z daniem G e rlacha Jagiełło istotnie za­ biera się do realizacji „zbrodni — przepraszam , przyrze czenia” (an die E in ­ lösung des V e rb rech en s — pardon, Versprechens), czym ma być a ta k na p ań stw o krzyżackie, z g ru n w ald zk ą k a ta s tro fą Z akonu (ss. 264 n.). Czyżby G erlach nie wiedział, że przyczyny W ielkiej W ojny były bardziej złożone i że rozpoczęli ją w łaśnie Krzyżacy'? To już oczywiste fałszerstwo. Co p r a w ­ da, jak b y dla rekom pensaty, podaje Autor, że P ru so w ie byli po obu stro ­ nach, a klęska g ru n w a ld zk a z kolei N iemcom u tk w iła na w iele stuleci „w cie­ le niem ieckiej d u m y n a ro d o w ej” (Nationalstolzes), To widać jego ulubiony zwrot. Dopiero zwycięstwo z 1914 ro k u w P ru s a c h W schodnich — chociaż przeciw' in n em u w rogow i i w nieco in n y m m iejscu — dało N iemcom h isto ­ ryczną satysfakcję (s. 265).

Przytoczone obrazki są najlep szy m p rz y k ła d em stosunku G erlacha do Polski. W jakim ś ta m stopniu ocena jego w yn ik a z m ateriało w ej podstaw y w postaci opracowań, na k tó ry ch się oparł, chociaż tru d n o jednoznacznie stwierdzić, czy dobór opracow ań w pły n ął n a jego poglądy, czy jego poglądy w płynęły na dobór opracow ań. K ilka więc słów' o spisie lite r a tu r y p rz e d ­ m iotu (ss. 279—281). L uki w' nim są znam ienne. Z badaczy dziew iętnasto­ wiecznych zabrakło chociażby tak ich rzeczow ych historyków' niemieckich, jak Max T oeppen czy M ax Perlbach, a n a w e t solidnego, jak k o lw ie k te n d e n ­ cyjnego A lb erta Ludw iga Ewalda, chociaż znalazł się mocno w s k u te k roz­ w oju b a d ań podstarzały „ojciec” nacjonalistycznej historiografii P rus, J o h a n ­ nes Voigt. Z p o w ojennych badaczy nie m a R e in h a rd a W enskusa, najlepszego w RFN (obok uwzględnionej, bo piszącej с okolicach odległych przodków A utora — k o m tu rs tw ie dzierzgońskim — H eyde W under) znaw cy p ro b lem a ­ tyki Prusów , a także najp ełn iej ukazującego p ro b lem aty k ę P om orza G d ań ­ skiego i stosunków polsko-krzyżackich P e te ra K riedtego. Nie m a co n a w et m arzyć, by była tam chociażby jed n a p ra ca polska. B ra k wreszcie m a te ­ riałów z polsko-niem ieckiego posiedzenia w ra m a c h prac kom isji podręczni­ kowej, poświęconego w znacznej m ierze p roblem atyce P ru s ó w — chociaż m ate ria ły te opublikow ano w RFN na 3 lata przed u k azan iem się książki G erlacha / Powyższe luki ogrom nie ograniczają w artość całego „dzieła” , bo

4 D e u t s c h - p o l n i s c h e S c l n i l b u c h k o n f e r e n z i n T h o r n ( T o r u ń ) z u m D e u t s c h e n O r d e n , I n t e r - n a t i o n a l e s J a h r b u c h f ü r G e s c h ic h t s - u n d G e o g r a p h i e - U n t e r r i c h t , B d . 16, 1975, ss. 255—314. F o r . t e ż m a t e r i a ł y z w c z e ś n ie j s z e g o p o s ie d z e n ia : D e u t s c h l a n d , P o l e n u n d d e r D e u t s c h e O r d e n , S o n

(6)

-477

p rzedstaw iona w nim w iedza o P ru s a c h jest w .znacznym stopniu p rz esta ­ rzała, chociaż w łaśnie ją sta ra ł się A u to r ukazać n ajb a rd zie j obiektyw nie.

W jakim ś stopniu konsek w en cją tego jest rozplanow anie pracy, w k tó ­ re j prz edkrzyżackie dzieje P ru s ó w i ich stosunki w e w n ę trz n e p rzedstaw iono w czterech rozdziałach (2—4, ss. 19— 69, i 6, ss. 87— 96), podczas gdy roz­ dział 5 (ss. 71— 86) dotyczy początków Z ak o n u K rzyżackiego, a 9 rozdziałów (7— 15, ss. 97—256) — krzyżackiego p odboju P r u s i w alk w yzw oleńczych P r u ­ sów. O statni rozdział, 16, pośw ięcony jes t okresow i krz y żack iem u i uw agom 0 czasach późniejszych (ss. 257— 278).

Wobec faktu, że w iele miejsca, zajęły n a m s p ra w y generalne, poniższe uw agi szczegółowe ograniczają się do znacznie w y selekcjonow anych p rz y ­ kładów .

Nie bardzo wiadomo, do czego „ p rzy p iąć” w k ró tk im przed staw ien iu przez G erlacha na js ta rsz y ch źródeł p isan y ch o P ru s a c h jego uwagę, że błąd T acyta o zaliczeniu A estiów do G erm an ó w (błąd nie tak wielki, skoro T a­ cyt w yraźnie' w sk azu je n a różnice językowe) jest w ybaczalny, zaś n ie w y ­ baczalne jest w idzenie w A estiach „swego ro d z aju P o la k ó w ” (s. 22). N ik t przecież u n as nie tw ierdzi, że A estiow ie byli Słow ianam i, chociaż z d rugiej strony, g d yby b rać pod uw agę n ajnow sze b a d a n ia (Gerlachowi n a tu ra ln ie nieznane), to m ożna by wskazać, że w e d łu g jed n ej z ró w n o u p ra w n io n y ch koncepcji n a u k o w y ch języki P ra sło w ia n i p rzo d k ó w ludów z ac hodniobałtyj- skich były p ierw o tn ie (przed tran s fo rm a cją prasłow iańskiego) bliższe sobie, niż in n y m językom b a łty jskim ‘. N a część te re n u P r u s sięgali także W ełta ­ wie, k tó rzy jeśli nie byli P raslo w ian am i, to p r z y n a jm n ie j ulegli slawizacji 1 przek azali sw oją nazw ę je d n e m u z p lem ion lechickich.

Bez bliższego u k azan ia k o m b in a to ry cz n y ch „m etod bad aw czy ch ” śre d ­ niowiecza i O drodzenia A u to r stw ierdza, że P o la cy „w y n aleźli” i n te r p r e ta ­ cję, że nazw a P ru s ó w oznacza Po-R ussi „sąsiedzi R usin ó w ”, co bez podania czasu’ tego (wcale nie jestem pew ien, czy polskiego) „ w y n a la z k u ” sp raw ia w rażen ie łatki, przy p iętej n a u ce polskiej.

P rz y w yliczaniu plem ion p ru s k ic h (z k tó ry m k o re sp o n d u je m ap a na w klejce w e w n ą trz okładek) G erlach za jedno z n ich uznał ziemię (!) cheł­ m ińską, k tó re j polskość nie ulega już w ątpliw ości, a te r y to r iu m p lem ienne Sasinów rozszerzył na m azow ieckie Z aw k rze (które badaczom niem ieckim z dziw ną nieznajom ością polskiego i polskich źródeł w y d aw ało się tere n em z nazw ą pruską). O zaliczeniu do P ru s ó w Ja ćw ieży była już m ow a wyżej (ss. 25 n.).

Słusznie A u to r pisze o zasiedziałości P ru s ó w na ich terenie, o znacze­ niu rolnictw a w ich gospodarce, nie m ożna też mieć zastrzeżeń do in fo rm a ­ cji o m isjach św. W ojciecha i B ru n o n a z K w e r f u r tu (ss. 53 nn.), chociaż uję­ cie G erlacha m ogłoby być zaktu alizo w an e przez uw zględnienie nowszych badań. K ilk a zaledw ie zd ań poświęcił A u to r n a stęp n y m 200 latom dziejów P ru s , kiedy to jego zdaniem b y ł tu czas spokoju, m im o stały c h utarc ze k

d e r d r u c k a u s d e m I n t e r n a t i o n a l e n J a h r b u c h f ü r G e s c h i c h t s - u n d G e o g r a p h i e - U n t e r r i c h t , B d . 16. 1975. 5 T a k n p . V . V . I v a n o v , V. N . T o p o r o v , К p o s l a n o u k e u o p r o s a о d r e v n e j è i c h o t n o ś e n i j a c h b a l t i j s k i c h t s l a v j a n s k i c h j a z y k o y , M o s k v a 1958; V. N . T o p o r o v , К p r o b l è m e b a l t o - s l a v j a n s k i c h j a z y k o v y c h o t no &e ni j, w ; A k l u a V n y e p r o b l e m y s l a v j a n o v e d e y i i j a , M o s k v a 1961, ss. 2 n n n . Р о г. n i e c o i n a c z e j V. M a z iu lis , B a ł t u i r к й ц i n d o e u r o p e i c i i i ка1Ьц s a t y k i a l ( D e k l i n a c c i j a ) , V iln iu s 1970, ss. 314 n n . N i e z a l e ż n ie z r e s z t ą od k o n c e p c j i s t o s u n k i j ę z y k o w e n i e p o z o s t a w i a j ą w ą t p l i w o ś c i co d o d ł u g o t r w a ł e g o s ą s i e d z t w a p r z o d k ó w P o l a k ó w i P r u s ó w .

(7)

47 8

z Polską i — nie w iadom o dlaczego — z litew skim i p o b raty m cam i (ss. 66 n.). Stale u tarc zk i z Polską p rzed połową X II w ieku są niew ątp liw ą przesadą, a nieuw zględnienie pokojow ych, sąsiedzkich stosunków p o lsko-pruskich zu­ bożyło obraz dziejów P rusów . W ystarczyłoby, by G erlach d okładniej prze­ czytał przytoczoną przez siebie p racę R einholda T ra u tm a n n a (a ty m b a r ­ dziej tegoż pracę o z ab y tk ach języka pruskiego), by mógł stw ierdzić znaczne w p ły w y polskie na k u ltu rę P rusów . To jed n ak nie mieściło się w koncepcji naszego publicysty. Językow i P ru s ó w poświęcił zresztą około 1 stroniczki.

Z sym patią p rzedstaw ił G erlach działalność b iskupa C h ry stian a , cho­ ciaż uznał za p raw dopodobną jego identyczność z opatem polskiego klaszto­ ru cysterskiego w Łeknie, G odfrydem (ss. 39 nn.). Nie wie jed n ak nic ani 0 wcześniejszych p róbach m isyjnych, ani o ostatecznym w pływ ie polskiej term inologii chrześcijańskiej na język Prusów . N ajazdy P ru s ó w na ziemie polskie zostały przedstaw ione jako odpowiedź na próbę w y k o rz y stan ia misji c h rystianizacyjnej do podporządkow ania Pru s ó w przez sąsiednich książąt, w czym tkw i ty lk o część p raw d y . K ru c ja ta k siążąt polskich (rzekomo zimą 1221) została p rzedstaw iona jed n ak bez w s kazania na zw iązki z najazd a m i pruskim i. A u to r dobrze wie, ja k p lądrow ała, paliła, m o rd o w ała i b ra ła do niewoli, chociaż b ra k o ty m dan y ch źródłow ych, oraz odzyskała ziemię chełm ińską, chociaż też b ra k danych, by tę ziemię P rusow ie zajęli, chociaż n iew ątpliw ie ją splądrow ali, spalili, m o rdow ali na niej i b rali m ieszkańców do niewoli. Woli zaś A u to r wspomnieć, że K o n ra d Mazowiecki, biskupstw o płockie i możni polscy nad ali tu C h ry stian o w i znaczne posiadłości i w y łą ­ czyli całą ziemię z diecezji płockiej, przyłączając ją do pru sk iej. W ypraw a książąt polskich to nie wiadomo czemu przedsięwzięcie ogólnosłowiańskie (s. 93). T ak samo pisze A u to r w zw iązku z w y p ra w ą k siążąt w ra z z K rz y ­ żakam i w latach 1233— 1234. Ta ostatnia to n a w e t dla niego S ta lin g ra d P r u ­ sów (ss. 116, 119 nn.). Chodzi o to, by znaczny ciężar w in y za upad ek P r u ­ sów przypisać Polakom. W istocie b y ła to klęska jednego plem ienia p r u ­ skiego, chociaż n a tu ra ln ie pom niejszać udziału Polaków w pierw szych s u k ­ cesach krzyżackich nie m am y najm niejszego zam iaru.

Słusznie G erlach w skaz uje na p rzyczyny krzyżackich sukcesów: brak jedności Prusów , z d rad a części nobilów, przew ag a o rganizacyjna i technicz­ na K rzyżaków . Równie słusznie stw ierdza, że n e g aty w n a ocena Pru s ó w jako swego ro d zaju podludzi i „synów d iab ła ” b yła pod staw ą a n ty p ru s k ie j p ro ­ pagandy, k tó rej w yrazicielem był też k ro n ik arz D usburg (ss. 111— 113). Mo­ żna zgodzić się z A utorem , że K rzyżacy tra k to w a li P ru s ó w jako poddan y ch d rugiej kategorii, zm ierzali do sk o ru m p o w an ia części ich wyższej w a rstw y 1 fizycznego wyniszczenia n ajlepszych z nich (dodajm y, że nie ty lk o n a j ­ lepszych, bo e k sterm in acja fizyczna jako form a zastraszenia była n o rm aln ą ich metodą, o k tó rej zresztą G erlach dalej pisze). P e w n e w ątpliw ości budzi, czy istotnie K rzyżacy ta k bardzo starali się o n arzucenie P ru s o m nowej wiary, zaś zupełnie niepraw dopodobne, by chcieli w yplenić język p ru sk i (s. 145). T ak pogaństwo, jak język p ru sk i na znacznym obszarze P ru s p rze­ trw a ły rząd y krzyżackie. P o ró w n an ie terenów , pozostałych pod osadnictw em Prusów , z reze rw a te m Polaków, jak słusznie określa A u to r G en era ln e G u ­ b ern ato rstw o (s. 146) jest także przesadą. Zauw ażm y, że tu (a także w kilk u innych miejscach) k r y ty k u je A u to r niem iecką politykę wobec Polaków . Stać go na sporą dozę obiektyw izm u, gdy ty lk o sp ra w a polska nie w iąże się z t e ­ renem P r u s i Pom orza. P rz y om aw ianiu t r a k t a t u dzierzgońskiego z 1249 ro ­

(8)

47 9

k u G erlach nie w spom niał ani słowem, że P ru s o w ie w y b rali dla siebie praw o polskie (ss. 148— 150). J e s t sporo p ra w d y w tym , że delegaci p ru scy godząc się na w a ru n k i t r a k t a t u w raz z klauzulą, u n iew ażn iającą jego postanow ienia na w y p ad ek pow stania, podpisyw ali na siebie w y ro k śm ierci (chociaż n a ­ leżałoby stwierdzić, że agonia była d łu g o trw ała i na te re n ie P r u s resztki P ru s ó w przeżyły Krzyżaków), jak i w tym , że z d rad a nobilów p ruskich zapew niła im niezłe miejsce na przyszłość w śród szlachty niem ieckiej Prus.

Z dużą sy m p a tią dla P ru só w , a n a w e t Św iętopełka gdańskopom orskie- go, przed staw ił A u to r dzieje pierwszego, a potem i drugiego pow stania pruskiego. Św iętopełka określa w p ro s t jako najw iększego w ojow nika, k tó ry w sojuszu z „psiogłow cam i” (Prusami)) i „ciem nym i w schodnim i poplecz­ n ik a m i” przez szereg lat w yrząd zał „zło” K rzy żak o m (s. 153). W w y razach

„psiogłow cy” , „ciem ni”, „zło” p rz ejaw ia się w sp o m n ia n a już ironia jako stała m eto d a p isarsk a G erlacha. N a w e t jed n a k w n a jd o k ład n iejszy ch w ca­ łej książce rozdziałach, pośw ięconych oporowi P ru s ó w przeciw Krzyżakom , książęta polscy (poza gdańskopom orskim i) są przed sta w ien i przez A utora celowo lub z niew iedzy w k rz y w y m zw ierciadle. 'Гак więc K azim ierz K o n ­ radowie k u jaw sk i, p otem jego b r a t S iem ow it mazowiecki, są słusznie p rz ed ­ staw ieni jako sojusznicy K rzyżaków . Nic n ato m ias t G erlac h nie w spom ina o tym , że K azim ierz zm ienił sw oją postaw ę w’obec Prusów , naw iązał z nimi k o n tak ty i w ysunął koncepcję wyższości dobrow olnego n a w rac a n ia na ch rz e ­ ścijaństw o n ad krzy żack im n a w rac a n ie m p rz y pom ocy miecza oraz został z decydow anym w rogiem K rzyżaków . W spółdziałał zaś z n im p rz y n ajm n ie j w p lan a ch m isy jn y ch Bolesław W sty d liw y k ra k o w sk i. W ręcz przeciw nie, d zia­ łalność obu książąt A u to r w zm ian k o w ał w yłącznie w kontekście polsko-ruskiej ekspansji na Jaćw ież (s. 24V). Nie om ieszkał też G erlach podkreślić, że osta­ teczny cios Jaćw ięgom zadał Leszek C zarn y k r a k o w sk i (s. 251).

Można by jeszcze d yskutow ać z p ew n y m i sfo rm u ło w a n iam i A utora. W y­ d a je się jednak, że powyższe u w agi d a ją pew ien obraz. Z a trz y m a jm y się więc jeszcze ty lk o p rz y o statnich stro n a ch książki. „W połow ie tysiąclecia staliśm y się więc P r u s ak a m i. W schodnim i P ru s ak a m i. Ję zy k p ru s k i wygasł. W spom nienie pochodzenia od starego, rdzennego p lem ien ia w ypłow iało. T y l­ ko nielicznym coś na te n te m a t m igotało" — pisze G e rlac h i dalej dodaje, że widocznie ataw istyczne pozostałości w p ły w ały na w schodniopruskiego wo­ dza H itlerju g en d , gdy w 1934 ro k u w zyw ał do „w alk i przeciw krzyżowcom z zachodu”, co m u zresztą na d o b re nie wyszło. Zaś w kilk u w siac h pod Św iętą S ie k ie rk ą chłopi n a d a l n azyw ali się „ w o ln y m i” i przez mieszkańców sąsiednich w si „niem ieckich” (chłopskich) by li resp ek to w a n i jako swego ro ­ dzaju chłopska szlachta (ss. 275n). Obok p e w n y ch śladów językow ych b yły to pozostałości po d a w n y ch P ru s ac h , a ci, w k tó r y c h żyłach płynęło 50% k r w i p ruskiej, byli d obrym i Niemcami, w iern y m i p o d d a n y m i w ład zy zw ie­ rzchniej i wreszcie, jak z sa rk az m em stw ie rd za G erlach: „w k ońcu m asze­ ro w aliśm y z H itlerem , chociaż ten o debrał n a m jedyne, co pozostało po n a ­ szym pochodzeniu: nasze s ta re imię — — . I zaw sze p ełniliśm y niem iecką straż gran iczn ą przeciw W schodowi, chociaż w naszej k r w i zaznaczył się u dział wschodniego ludu. Jeszcze dziś m oglibyśm y żyć w n aszym rodzin­ n y m k ra ju , w P ru s a c h Wschodnich, g d ybyśm y pozostaw ili w spokoju n a ­ szych sąsiadów ” (s. 276). G dy 1 w rześnia 1939 roku rozpoczęła się w o jn a — mówi dalej A u to r — Ciechanów' błyskaw icznie stał się Ziechenau, w łączonym do P r u s Wschodnich, chociaż nie było ta m żadnych N iemców do „w yzw o­

(9)

48 0

len ia” . „Byliśm y obecni, jak płonęła W arszaw a, i m aszerow aliśm y pod b r a ­ my L en in g rad u i M oskwy i aż do Stalin g rad u , i m ieliśm y osiedlić się na U ralu jako z brojni chłopi, gdyby H itler zwycie,żył, aby rów nież ta m pełnić straż graniczną przeciw W schodowi” (ss. 276 n.). P o te m w jenieckich obozach niedoszli zwycięzcy z P r u s W schodnich rozpraw iali, czy nie byłoby możliwe ustanow ienie politycznej odrębności P r u s W schodnich od Niemiec w k ręg u p a ń stw bałtyjskich. Ale sy tu acja uległa już ra d y k aln ej zmianie. D aw ni m ie ­ szkańcy uszli na Zachód (z obow iązku recenzenta dodajm y: b y n a jm n iej nie wszyscy — spora wówczas część pozostała). Ludzie z Polski i odległego ZSRR zasiedlili k r a j — pisze G erlach, k tó ry przez urodzone w nim ich dzieci u w a ­ żany jest obecnie za ich rodzinny kraj.

N astęp u je wreszcie zam knięcie całości: tragiczna h istoria zniszczyła zie­ mię P ru só w i P ru s y Wschodnie. Czy zniszczy też to — p y ta A u to r — co przez „bezp raw ie” (!) zbudow ano od now a na sta rej ziemi? Ale odpowiada, że tego „prostym , p raco w ity m i b e zp reten sjo n aln y m ludziom, k tó rzy tam mieszkają, nie życzy” (s. 278).

W te n sposób A u to r w yraża poglądy, k tó re p rz y jm u jem y z m ieszanym i uczuciami. Z jed n ej stro n y obw inia sw ych ro daków o II w ojnę św iatow ą (i to ostro, zupełnie słusznie), a więc i jej skutki, a z d rugiej stro n y sku tk i tej w o jny w postaci u tr a ty P r u s W schodnich określa jako bezprawie.

Książka G erlacha, p ró b u jąca odrodzić nie ty lko przeszłość, lecz i po­ zostałości daw n y ch Prusów , może być w RFN szokująca, głównie ze wzglę­ d u na zd ecydow aną k r y ty k ę K rzyżaków . P oniew aż K rzyżacy z m om entem zrodzenia się niem iecko-pruskiego nacjonalizm u w X IX w iek u stali się głów ­ nym i b o h a te ram i Niemców, obdarzonym i przez nich ślepą miłością, przeto książka Gerlacha, p rzypom inająca trag e d ię d a w n y ch Prusów , zmierza do przybliżenia praw d y . Skoro zaś zaw iera ona wiedzę pod wielom a względami przesta rzałą i odpowiednio w yselekcjonow aną i sp rep aro w an ą, m usim y p rze ­ to powyższą książkę, tak że z p u n k tu w idzenia popularyzacji, ocenić n e g a ­ tywnie. To nie jest p opularyzacja wiedzy. To w y k ła d ideologii A utora.

J a n Pow ie rski

A n d r z e j P a c z k o w s k i , P r a s a p o l s k a w l a t a c h 1&1S—1939, W a r s z a w a 1980, P a ń s t w o w e W y d a w ­ n i c t w o N a u k o w e , ss. 536.

O m aw iana p ra ca jest częścią trzecią Historii prasy polskiej, przygoto­ w yw anej przez P raco w n ię H istorii C zasopiśm iennictw a Polskiego X IX i X X w ieku In s ty tu tu B adań L ite rac k ic h Polskiej A kadem ii Nauk.

W przeciw ieństw ie do obu p o przednich tom ów 1, Prasa polska w latach

1918— 1939 pod re d ak c ją Jerzego Łojka, jest a u to rs tw a jed n ej osoby, w y ­

bitnego h isto ry k a p ra sy — A n d rzeja Paczkowskiego, k tó ry p rz ed dziewięciu laty przed staw ił jej m a k i e tę 2.

Ogrom ilościowy i jakościowy m a te ria łu badaw czego (oceny w stępne w a h ają się wokół liczby d w udziestu tysięcy ty tu łó w p raso w y ch w y d a w a ­ nych w Polsce w lata ch D rugiej Rzeczypospolitej), dotychczasowy, m ało

za-1 P o r . r e c e n z j e J . J a s i ń s k i e g o , z a m i e s z c z o n e w ,,K o m u n i k a t a c h M a z u r s k o - W a r m i ń s k i c h ” , 1976, n r 3, SS. 433— 134; n r 4, s. 581.

Cytaty

Powiązane dokumenty

40 °C należy użyć do rozpuszczenia 9,1 g chlorku sodu, aby otrzymać

Udowodnić, że (Q, +) nie jest skończenie

Znaleźć przykład podgrupy indeksu 3, która nie jest dzielnikiem

Chociaż autor w zbrania się przed szczegółową analizą poglądów, odnosi się do nich jednak z punktu widzenia teologa za­ sadniczo negatywnie, gdyż człowiek

[r]

W czasach, gdy Kościół odkrywa coraz to bardziej społeczny w ym iar sakram entu pokuty i gdy ten społeczny w ym iar znajduje swój wyraz w liturgii, dokładne

[r]

Otóż okazuje się, lz Posługiwanie się logiką przy uprawianiu metafizyki jest szczególnie Widoczne przy konstruowaniu jej systemu... Filozoficzne interpretacje,