• Nie Znaleziono Wyników

Refleksje o konformizmie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Refleksje o konformizmie"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Henryk Szabała

Refleksje o konformizmie

Folia Philosophica 20, 161-184

(2)

Dwa oblicza konformizmu

G enealogia języko w a p ojęcia „kon­ fo rm iz m ” b ierz e p o c z ąte k od dw óch pojęć łaciń sk ich eon, co z n a cz y d o ­ sło w n ie w ję z y k u p o lsk im „ ra z e m ” , o raz od p o ję c ia „ fo rm a ” , k tó ra je s t tożsam a z w yrażeniem „kształt, postać lub w ygląd czeg o ś” . Jednakże pojęcie „form a” m a także znaczenie odm ienne. K iedy m ów im y „fo rm a” , to także od ­ czytać m ożem y sens tego p o jęcia jak o sposób b ycia, rodzaj zach ow ania się, p ew n ą etyk ietę lub konw enans. M yślę, że ta druga k o n o tacja je s t szczególnie w ażna w ro zu m ien iu znaczen ia słow a „ k o n fo rm iz m ” . P o ję cie to b o w iem oznacza p e w n ą postaw ę w obec św iata, w łaśnie rodzaj takiego zachow ania się je d n o s tk i w ob ec n ieg o , że je j p o s tę ­

p o w a n ie p o z o sta je w zg o d zie z p o ­ w sz e c h n ie o b o w iązu jący m i norm am i postępow an ia, z dom inującym i w arto ­ ściam i, poglądam i. K onform izm w ięc to sw oista p o staw a p rzy stosow an ia się do św iata, p o leg ająca n a tym , że je d ­ n o stk a ściśle p o d p o rzą d k o w u je się reg u ło m p a n u ją c y m w danej g ru p ie

sp o łeczn ej. K o n fo rm ista zaś to czło w iek , k tó ry tw o rzy zaw sze sw o istą „w spół-form ę” ze św iatem , w k tórym przyszło m u żyć. P ojęcie „w spół-for- m a” je s t tu kluczow e, poniew aż stanow i ono k alk ę znaczenio w ą słow a „k o n ­ fo rm izm ” . K on fo rm ista bo w iem nigdy nie istnieje sam odzielnie, nigdy nie je s t tw ó rcą w łasn y ch poglądów , w artości lub norm p ostępow ania, albow iem z natury je s t on w iecznym ad aptatorem zastanej ju ż form y św iata i dopiero w raz z nim tw o rzy to, co nazy w am y „w spół-form ą” . M ożna pow iedzieć, iż 1

1 Tekst ten jest fragmentem większej całości - przygotowywanej przeze mnie książki

Filozofia uległości.

HENRYK SZABAŁA

Refleksje o konformizmie1

(3)

je s t on żyw ym ucieleśnieniem stw ierdzenia, że człow iek je s t isto tą sp o łecz­ ną. K onform izm ja k o filozofia istn ien ia stanow i skrajne zaprzeczenie filo ­ zo fii in d y w id u alisty c zn e j, której pu n k tem w y jścia b y ł zaw sze k o n k retn y człow iek i je g o poglądy. W k o nform izm ie nato m iast je s t odw rotnie, alb o ­ w iem w n im p u n k tem w y jśc ia s ą zaw sze in n i, z a sta n y św iat społeczn y, w szystko to, co zew nętrzne, nig d y zaś k onkretny człow iek. To św iat i tylko św iat narzucać będzie w szelkie reguły postępow ania. P ierw otnym ak sjo m a­ tem istnien ia nie je s t nigdy w k onform izm ie byt jedn ostko w y, lecz w y łącz­ nie b yt kolektyw ny.

Istotna różnica m iędzy filo zo fią in d yw id u alistyczn ą a filo z o fią konfor- m isty czn ą tkw i w punk cie w y jścia ko nstytucji tych m yśli. W szelk i indyw i­ dualizm rodził się w akcie sprzeciw u, nieafirm acji status quo, n atom iast m yśl konfo rm isty czn a m a ch arakter antypodyczny, u je j zarania leży bezko nflik- tow ość, perm en entn a afirm acja, w iek u ista zgoda. O ile indyw idualizm m a zaw sze zak o rzen ienie nih ilisty czn e, to ko n fo rm izm je s t antynihilistyczny, m ożna pow iedzieć, że je s t apologetyczny, broni tego, co jest. Indyw idualizm poszukuje now ych w artości na kanw ie w łasnej osoby, n atom iast konform izm nie tylko nie szuka now ych w artości, lecz p etry fiku je stary ład, redukując do n ieg o w ła sn ą osobę. In d y w id u alizm i k o n fo rm izm to dw a ro zb ie żn e kierunki zm ian. O ile pierw szy zm ierza do personalizacji św iata, to drugi jest przejaw em je g o depersonalizacji. Idealny konfo rm ista je s t tylko tym , czym go uczyni zew nętrzność, otoczenie, ów św iat, w którym p rzyszło m u m iesz­ kać. N ie szu k a w a rto śc i w so b ie, lecz p o z a sobą. C hce b yć tym , ja k im chciano, by był. K o n fo rm ista staje się bow iem w istocie odbiciem , cieniem oczekiw ań innych ludzi, tracąc tym sam ym tożsam ość.

O cena konform izm u nie jest, w brew pozorom , bynajm niej taka łatwa. Jak­ kolw iek w potocznej ocenie słow o „kon fo rm ista” bud zi p ejo raty w ne u c z u ­ cia w przeciw ień stw ie do term in ó w „in d y w id u alista” czy „n o n k o n fo rm ista”, które n a o gół k o jarz ą się z p ozytyw nym i k onotacjam i, trzeb a je d n a k zau w a­ żyć, że ocena zjaw iska k o nform izm u zależy od p u n k tu w yjścia, z jak ieg o rozpatrujem y to zjaw isko. Jeśli punktem w yjścia je s t struktura społeczna, np. jak aś grupa społeczna czy naw et państw o, to konform izm m oże być spostrze­

gany ja k o zjaw isko społecznie pożąd an e i akceptow ane.

K onform izm często w innym przeb ran iu po jęciow y m zaczy na w zbudzać u c z u cia b a rd z o p o zy ty w n e. Z w ró cił na to u w a g ę E llio t A ro n so n , k tóry zaproponow ał, by zam iast pojęć „nonkonform ista” czy „indyw idualista” użyć p o ję c ia „ d e w ia n t” , n a to m ia st z a m iast „ k o n fo rm ista ” p o w ie d z ie ć „dob ry członek zesp ołu ” lub m ów iąc od siebie - „dobry obyw atel sp o łeczn o ści”2. Zauw ażam y, że w raz ze zm ian ą ety k iety słow nej zm ien ia się też sens aksjo­ logiczny zarów no pew n y ch postaw in dyw idualistycznych, ja k i konform

(4)

Refleksje o konform izm ie 163

stycznych. N astęp uje tutaj zjaw isko k onw ersji oceny: co było dobre, staje się złe, a co złe, je s t w istocie dobre. W życiu społecznym osoby nie m iesz­ czące się w stereotyp ie grupow ego zachow ania na ogół grupa odrzuca. S ą one traktow an e w rogo, a w łag o d n y m w y p adk u uw aża się je za dziw aków , dew iantów w łaśnie, z k tórym i nie w szystko je s t w porządku. M ediokracyj- ny p o rząd ek grupy nie toleruje innego p ostępow ania, karze łam iących ten p o rząd ek . In n y b o w iem m ech an izm zach o w a n ia n a ru sz a d o ty ch c z a so w ą hom eostazę społeczną. M oże się okazać niebezpieczny, ja k niebezpieczny m oże być w irus niszczący strukturę, w której się znalazł. W szelka zm iana w d o ty ch c z a so w y m p o rzą d k u w y d aje się tutaj n iep o żąd an a. W p ism ach etn o g ra fó w m o żn a zn a le ź ć w iad o m o ści o tak ich p lem io n a c h , w k tó ry ch w ybijające się je d n o stk i szybko uśm iercano. Jednakże, co ciekaw e, p lem io ­ na te nie żyły zbyt długo i b yły n ieuchronnie niszczone p rzez inne, w olne od am bicji egalitarystycznych. W życiu społecznym na ogół m ediokracja je s t norm ą, kto ko lw iek w yk racza p o za p rzeciętn ość m usi liczyć się z sankcjam i społecznym i. W niosek, ja k i z tego w ypływ a, m ożna sform ułow ać n astęp u­ jąco: establishment nie lubi indyw idualistów , dlatego skłon ny je s t zaw sze

p rem io w ać za ch o w a n ia k o n fo rm isty c zn e . Z ac h o w a n ie k o n fo rm isty c zn e , w ym agające od nas p rzysto so w an ia do zastan y ch reguł zachow ania, czasa­ m i okazuje się konieczne. N a p rzykład trudno je s t zm ieniać p rzep isy dro ­ gow e w kraju, do którego przyjeżdżam y. D em onstrow anie sw ych w cześn iej­ szych p rzy zw yczajeń w tych krajach, w któ ry ch panuje ru ch lew ostronny, b yło by bardzo ryzy k o w ne i n ieb ezp ieczn e w skutkach. M usim y w ów czas p rzy ją ć p o sta w ę a d a p ta c y jn ą i stać się k o n fo rm istam i. N o n k o n fo rm izm w takich sytuacjach b yłb y nie tyle nieprzystosow aniem , ile sym ptom em głu­ poty. N ie k ażd e też z a ch o w an ie p o leg a jąc e na n iep rz y sto so w a n iu się do określonej sytuacji m oże być identyfikow ane z przejaw em nonkonform izm u, często bow iem je s t ono w yrazem złośliw ości lub resentym entu. O pór p ro ­ testu jącego w obec zastanego p o rządku nie zaw sze je s t ek sterio ry zacją w ie­ dzy o ułom ności tego porządku, lecz tylko przejaw em sam ego oporu, który sam w sobie staje się w artością. Z achow ania konw ersyjne m łodzieży w obec rodziców jak że często są obrazem jedynie czystego oporu, za którym nie kryją się żadne now e w artości, lecz zw ykła przekora. A w ięc nie każde zach ow a­ nie konform istyczne je s t złe i nie każdy n o nkonform izm sygnalizuje now e w artości.

M ów iąc je d n a k o k o n fo rm iz m ie , w tym a rty k u le b ęd ę m iał na m yśli p ew n ą p o staw ę w obec św iata, p e w n ą filozofię istnienia, k tóra nie tyle z ro ­ dziła się w ludziach, w ich w nętrzu, ile została w ym uszona w pływ am i ludzi w ładzy, naciskam i stru k tu r państw a. Z achow ania konfo rm isty czn e bow iem są przez w ład zę stym ulow ane, a proces tej stym ulacji zależy od siły odd zia­ ływ ania tejże władzy. Im silniejsza w ładza, tym silniejsza presja. Idąc dalej tym tropem , m ożna by pow iedzieć logicznie, że im w iększa presja, w tym

(5)

w yższym stopniu zachow ania ludzkie n o sz ą znam iona zachow ań konform i- stycznych. N a o gół tak i je st, ale nie zaw sze, albow iem silna p resja sp o łecz­ na, duże n atężenie o d działyw ania w ładzy m o g ą także w yw oływ ać reakcje odw rotnie p ro po rcjon aln e do reakcji oczekiw anych. P rzeanalizu jm y jed n a k te kw estie dokładniej.

O filozofii władzy

M yślę, że istota każdej w ładzy sprow adza się do dążenia do coraz w ięk ­ szego w pływ u na zachow ania obyw atelskie. W ładza ja k b y ze swej natury dąży do coraz w iększego w ładztw a. W ładza będzie tym w iększa, im m n iej­ sza będzie autonom ia zachow ań ludzkich. D latego każdy w ład ca m a jak b y apriorycznie zako d o w an ą skłonność do tego, by ludzkie zachow ania w ja k iś sposób kontrolow ać. Siła danej w ładzy zależeć w tedy będzie od obszaru bytu społecznego, k tó ry tej kontroli się p oddaje. Im w iększy ob szar bytu sp o łecz­ nego, tym w iększa p o tęg a władzy.

Leszek N ow ak zauw ażył, że źródłem nierów ności społecznej je s t nie tylko niejedn ako w y stosunek do środków p rodukcji, także bow iem ow a n ieró w ­ ność m a sw ą p rzy c z y n ę w dy sp o n o w an iu środkam i p rzy m u su i środkam i indoktrynacji3. A w ięc społeczeństw o d zielić się będzie nie tylko w k ry te­ riach ekonom icznych, ja k to sobie w y o b rażali m arksiści, lecz p o d ział m a rów nież charak ter p o lity czn y oraz ideologiczny. O prócz w łaścicieli i b e zp o ­ średnich prod u cen tó w istnieje w społeczeństw ie także klasa w ładcó w i k la­ sa obyw ateli oraz k lasa k apłanów i klasa w iernych. W ładza ze swej istoty dąży do m aksym alizacji sw ego w ładztw a w w ym iarze ekonom icznym , p o ­ litycznym i duchow ym . L ogicznym je s t bow iem taki zespół zachow ań, iż w ła­ ściciel zm ierza do m ak sym alizacji zysku, w ład ca do m aksym alizacji w łasnej w ładzy, kapłan zaś stara się m aksym alizow ać sw a kontrolę nad ideam i, jakim i się ludzie na co dzień kierują. K ażdy z nich pragnie p o szerzyć sw o ją k o n­ tro lę w tej sferze, k tó ra je s t m u poddana. M aksy m alizacja w ładztw a stanow i istotę każdej władzy.

M ożna zaryzykow ać tezę, że do natury każdej w ładzy należy d ążenie do za stą p ie n ia au to n o m iczn y ch zach o w ań m ięd zy lu d zk ich d ziałan iam i p rzez w ład zę kontrolow anym i. Jednym ze sposobów kontroli ludzkich zachow ań je s t etatyzacja ży cia społecznego. Proces etatyzacji życia społecznego p o ­

lega na tym , że w bezpośrednie w ięzy m iędzyludzkie w prow adza się elem ent pośredniczący, który zm ienia charakter tych w ięzów , poniew aż p rze stają one być autentyczne, a sta ją się sztuczne. R elacja typu „obyw atel - o b y w atel”, która je s t n aturalna, p rzem ien ia się w relńcję „obyw atel - w ładza - obyw

(6)

R efleksje o konform izm ie 165

tel” . A parat w ładzy zaczy n a pełn ić fun k cję m ed iacy jn ą m iędzy ludźm i. Tym w iększa je s t w ładza, im w iększy je s t obszar ludzkich zachow ań, który m e­ diacji w ładzy został poddany. O czyw iście, ap ety t w ładzy je s t w ielki i rośnie on w raz z p o stę p u ją cy m p ro cesem e ta ty za c ji ż y cia sp o łeczn eg o . S ystem p raw n y stanow i w tym w ypadku n arzęd zie zab ezp ieczające interes w sz y ­ stkich trzech form w ładzy: ekonom icznej, politycznej i ideologicznej. P ra­ gnienie, b y praw o m iało ch arakter indyferentny, obojętny w obec interesów w ładzy, okazuje się najczęściej iluzoryczne. T rzeba sobie bow iem w reszcie zdać spraw ę z faktu, że to nie praw o stanow i, co w olno, a czego nie, ale w łaśn ie n a o d w ró t - sa n k cjo n u je ono to, co je s t, m isty fik u je d any stan, obw arow ując go norm am i zachow ań zgodnych z duchem w ładztw a. M yślę, że należy się zgodzić z L. N ow akiem , że praw o pełni funk cję in strum ental­ ną, legalizuje i sankcjonuje zaw sze status quo stosunków ekonom icznych, p olityczn y ch i d uchow ych4. D latego bycie leg alistą je s t nie tyle istnieniem w zgodzie z duchem praw , ile istnieniem w zgodzie ? duchem władzy. A le o tym później.

N astęp n ą c e ch ą k o n sty tu ty w n ą w szelkiej w ładzy je s t m istyfikacja stanu przez siebie w y tw orzonego. C hodzi o to, iż k ażda z ro d zajó w w ładzy, tj. ekonom iczna, p o lity czn a i duchow a, oprócz elem entów k atalizu jących sam proces w ład czy stara się także stw orzyć sw o istą eschatologię, m isty fik u jącą aktualnie p an u jący p o rząd ek sił społecznych. Idzie o to, by w szy scy u w ie ­ rzyli, że dany stan k ondycji społecznej je s t najlep szy z m ożliw ych. K ażda zatem pró ba je g o naru szen ia nie tylko m a grozić sankcjam i praw nym i, ale m a w zbudzić pow szechn e oburzenie, albow iem została złam ana uśw ięcon a zasada życia społecznego. Ł am iącego tę zasad ę należy nie tylko u znać za przestępcę, ale i za św iętokradcę, poniew aż n arusza po rząd ek zm istyfikow a- ny. Z jaw isko skandalu je s t tego przykładem .

K iedy p ró b ujem y dokonać aktu konsty tu cji zjaw iska władzy, to w id z i­ my, że cztery elem enty m ożna u znać za k onstytutyw ne dla w szelkiej w ła ­ dzy. S ą to: po pierw sze, etaty zacja życia społecznego, po drugie, in stru m en­ talne praw o, p o trzecie, zm istyfikow ana św iadom ość, po czw arte, siły m a­ terialn e g o d z ia łan ia , ja k im i są śro dk i p rzy m u su . W szy stk ie te elem en ty łącznie tw o rzą to, co fenom enologow ie n a zy w ają eidosem w ładzy. S truktu­ ra tych elem entów w różn y ch ro d zajach w ładzy byw a na ogół analogiczna do struktury izom orficznej.

W edług rozum o w an ia L. N ow aka, stopień kondensacji w ładzy zależy od stopnia centralizacji sił ekonom icznych, politycznych oraz indoktrynacyjnych przez danych p o ten tató w 5. R ozróżnia się tu trzy typy społeczeństw : trójm o- m entowe, dw um om entow e oraz jednom om entow e. W pierw szym typie są trzy

4 Ibidem. 5 Ibidem.

(7)

k lasy potentatów , z któ ry ch k ażdy dysponuje odrębnym rod zajem sił. Jest to społeczeństw o najbardziej zhom ogenizow ane, aczkolw iek zaw sze jed n a z trzech k las d y sp o n en tó w d o m in o w ać b ęd zie n a d k lasam i po zo stały m i. S połeczeń stw o d w u m o m ento w e cechu je się w y ż sz ą k o n d e n sa c ją w ładzy, poniew aż jed n a kategoria ludzi staje się np. w ład cą i w łaścicielem lub w ładcą i kapłanem itp. C entralizacja w ład ztw a w tym typ ie społeczeństw je s t ju ż 0 w iele w yższa niż w poprzednim . N ajbardziej stotalitaryzow ane społeczeń­ stw o to takie, k tó re N o w ak nazy w a sp o łeczeń stw em jed n om o m en tow y m . W nim b ow iem nastąp iło skum ulow anie w szy stkich sił sp ołecznych w rę ­ kach jedn ej klasy. Jest to społeczeństw o, w którym rzą d z ą tzw. trójpanow ie: są oni zarazem w łaścicielam i, w ładcam i i kapłanam i. W ładza nabiera tu cha­ rak te ru a b so lu tn eg o , sp o łe c z eń stw o zaś u leg a ca łk o w item u zn iew o len iu . W ładza totalitarn a, któ ra k o ncentruje w sw ych rękach w szelkie insygnia zarów no w ładzy p o lity czn ej, ekonom icznej, ja k i duchow ej, robi w szystko, by być głów nym om nipotentem w szy stk ich zachow ań społecznych. W ładza taka żąda, by je j poddani reprezentow ali nie sw oje w artości, lecz w artości narzucone p rzez o w ą w ładzę. L ikw idacja w szy stkich s tre f zachow ań au to ­ nom iczny ch to kierunek, w którym instynktow nie zm ierza w szelka w ładza totalitarna. W społeczeństw ie rządzonym zgodnie z zasadam i system u w ła ­ dzy totalitarnej sfera pryw atności zanika. Jeśli istnieje ja k a ś p ryw atność, to w form ie szczątkow ej. O statnim bastionem pryw atności staje się najczęściej rodzina, ale i ona w to talitarn y ch strukturach je s t zagrożona.

Z acho w ania p o szczeg ó ln y ch je d n o ste k są w ted y sp o łeczn ie pożądane, kiedy w sp ó łg rają z fo rm ą p rzez w ład zę narzuconą. P o staw ą w ięc najbardziej p o żąd an ą będzie w łaśnie postaw a k onform istyczna. Im w ięk szy je s t nacisk w ład zy i k o n tro la lu d zk ich zach o w ań , tym w ię k sze b ę d ą p red y le k cje do postaw y k onform istycznej w danym społeczeństw ie. S. A sch, w y bitn y p s y ­ cholog am erykański, zauw ażył, że im m niejsza je s t k o ntrola ludzkich zacho ­ w ań, tym m niejsze są skłonności ludzkie do zachow ań ko nform istycznych 1 odw rotnie6.

N aturalna skłonność w ładzy stotalitaryzow anej p rzejaw ia się w tend en­ cji do uform ow ania społeczeń stw a w sposób zuniform izow any. Tendencja ta w ynika z dążenia do petryfikacji system u w artości, na którym się opiera cały aparat władzy. K onform izm ja k o p ostaw a społeczna z natury rzeczy będzie w szelkiej w ładzy p o sta w ą najbliższą, albow iem sprzyja on zaw sze stab ili­ zacji danej władzy. Jednostki skonform izow ane, m yślące i działające zgod­ nie z duchem stru k tu r p aństw ow ych, m im o w oli sta ją się w istocie funkcjo­ nariuszam i w ład zy sam ej. W ładza to talitarna stara się sw ą p otęg ę zbudow ać na m onistycznych fundam entach. N ic przeto^ dziw nego, że zm ierza do tego,

6 S. As ch: Studies o f Independence and Conformity: A Minority o f One Against a Una­

(8)

Refleksje o konform izm ie 167

by jed n o stk o w e m yślen ie podpo rząd k o w ać m yśleniu państw ow em u. Form a państw ow ego m yślenia m a stać się sw oistym m undurem , który w inien w dziać każdy obyw atel. F ilo zofia w szelkiej w ładzy je s t stosunkow o n iesko m plik o­ wana. W ładza, a szczególnie w ład za to talitarna dąży do realizacji jed n o ści w m yśleniu, działaniu, a naw et w odczuw aniu. W szechw ładcy w ie rz ą b o ­ w iem , iż w jed n o śc i tkw i siła. Siła zaś zaw sze stoi najw yżej w h ierarchii w artości w szelkiej w ładzy to talitarn ej. W im ię w arto ści siły p rz e sta ją się w totalitaryzm ie liczyć w szystkie po zo stałe w artości, są one p od p o rząd k o ­ w ane w artości siły.

P ostaw a k o n form istyczna okazuje się w istocie bardzo zbliżon a do filo ­ zofii w ładzy. K o n fo rm izm także b ow iem o p iera się na w ierze w jed n o ść m yślenia. M ożna naw et pow iedzieć górnolotnie, że relig ią konform izm u je s t jed n o ść , albow iem g łó w n ą m ak sy m ą p ostaw y k onform istycznej je s t niew y- różnianie się niczym : należy m yśleć, działać i czuć tak, ja k inni - inni to ja . P o d o b n ie n a jw a ż n ie jsz ą ro lę w p o staw ie k o n fo rm isty c zn e j o dg ry w a w artość siły. W hierarch ii w artości siła lokuje się najw yżej. P ostaw a k o n ­

form istyczna znajdu je uzasad n ien ie w łaśnie w siłach nacisku. Siła w k o n ­ form izm ie odgryw a ro lę n ajw yższego autorytetu. B rak w łasnego m yślenia m a dla k o n fo rm isty sw o iste u sp raw ied liw ien ie w łaśn ie w sile w ładzy. To w sile w ładzy ko nfo rm izm up atru je sw ego uzasadnienia, ta siła go zniew a­ la. D zięki sile w ładzy konfo rm ista czuje się zw olniony z od pow iedzialności za sw oje czyny, znajdując łatw ą lekkość bytu, albow iem je g o egzystencja przestała być jeg o . B yt k onform isty przem ien ił się w szak w b yt m edialny. K onform ista w istocie staje się tylko tra n sm isją siły w ładzy.

C elem w szelkiej struk tu ry totalitarnej je s t p ozbaw ienie jed n o ste k przede w szystkim w olności duchow ej, je j b rak b ow iem im plikuje po słuszeństw o. Z asada po słu szeń stw a to n aczeln a zasada k o szarow ego życia. D la w ład zy ideałem , do którego społeczeństw o w inno zm ierzać, je s t system życia k o ­ szarow ego, ży cia na rozkaz. K oszary to m iejsce anonim ow ości, tam d zia­ łania m ają ch arakter jak b y autom atyczny, tam nie każe się m yśleć, lecz tylko i w yłącznie słuchać. R ozk az bow iem zaw sze p rzychodzi z góry, a w ładza w ie najlepiej, co je s t dla nas dobre, a co złe. K onform ista byw a na ogół w ier­ nym funkcjon ariu szem władzy, je s t ideałem funkcjonariusza, poniew aż słu ­ cha zaw sze każdej w ładzy. N ie m ając żadnych au to n o m iczn y ch w artości w sobie, staje się otw arty na to w szystko, co do niego dociera, obdarzone p ie c z ę c ią m aje sta tu w ładzy. Je st on „ w ie rn y czy n n y i sp raw n y ja k k n u t w ręku k ata” , ja k m aw iał A dam M ickiew icz.

(9)

Konformizm, czyli głód aprobaty społecznej

Patrząc z drugiej strony zw ierciadła na zjaw isko konform izm u, trzeba za­ uw ażyć, że destrukcja w olności duchow ej w yzw ala z poczucia odpow iedzial­ ności, a tym sam ym z poczucia winy. Stan taki, z pozycji czysto hedonistycz­ nych, nie je s t dla kon fo rm isty w cale zły, pon iew aż w prow ad za go w stan beztroskiego sam ozadow olenia. K ierując się bow iem postaw ą konform istycz- n ą w życiu, ludzie z a sp o k ajają ja k ż e w ażn ą potrzebę, m ianow icie potrzebę a p ro b a ty sp o łeczn ej. L u dzie w szak że ju ż w m ło d y m w ie k u u c z ą się, że za ch o w a n ia zg o d n e p ierw o tn ie z ro d zic ie lsk im i, a pó źn iej spo łeczn y m i ustaleniam i określającym i, co je s t słuszne i w łaściw e, a co nie, przynosi w iele pozytyw nych konsekw encji. K onform istę cechuje w ieczny głód afirm acji spo­ łecznej, ciągle po szu k u je on ap robaty sw oich czynów . M yślę, że w pew nym sensie w szy scy jeste śm y w jak iś sposób k onform istam i, albow iem , ja k za­ uw aży ł P hilip Z im bardo, p o znan ie sam ego siebie n astęp u je zaw sze przez pryzm at rzeczyw isto ści sp ołeczn ej7 8.

R zeczyw istość społeczna okazuje się n ajw ażniejszym testem w ied zy na tem at naszej osobow ości. N aturalne je s t bow iem , że w danej grupie sp o łecz­ nej członkow ie tej g rupy p o ró w n u ją się naw zajem i w ten sposób od d zia­ ły w a ją na siebie. G rupa społeczna m a ten d en cję do w ytw arzania standardów społecznych, ja k należy się zachow yw ać. Przestrzeganie tych standardów m a w ielki w pływ na to, czy zyskam y akceptację grupy, czy też nie. M ożna naw et pow iedzieć, że harm onia w spółży cia społecznego zależy od predy sp ozy cji konform isty czn y ch danej społeczności. N ic przeto dziw nego, że renegatów łam iących standardy danych zachow ań społecznych ow a społeczność odrzuci.

Z jaw isk o b y c ia p o d p o rzą d k o w an y m w ład zy sta n d a rd ó w sp o łeczn y ch trafnie ukazał M artin H eidegger w pracy Bycie i czas*. U w aża on, iż codzien­ nie nasze byto w an ie je s t zdom inow ane p rzez w ładzę innych. To inni odb ie­ rają nam autentyczne egzystow anie, czyniąc j e n ieautentycznym . O toczenie p u b lic z n e d ete rm in u je n asze form y zach o w an ia. Isto tn y m term in em dla H eideg gera je s t zaim ek zw rotny „się” . Z aim ek „się” pełni fu n k cję reduktora jed n o stk i do otoczen ia, do w ładzy innych. „S ię” zaczy n a być dyktatorem zachow ania po szczególnego indyw iduum . H eid egg er pisze: „U żyw am y so­ bie i baw im y się, tak ja k się używ a; czytam y, patrzy m y i w ydajem y sądy 0 literaturze i sztuce, tak ja k się p atrzy i sądzi; rów no cześnie odsuw am y się od »tłum u«, tak ja k się to zw ykle robi; uznajem y za » oburzające« to, co się za oburzające uznaje. O w o Się, k tó re nie je s t żadnym ok reślo ny m (»się«) 1 któ rym są one w szy stk ie, choć nie ja k o sum a, p rzy p isu je sposób bycia

7 P. Z i m b a r d o , F. L. Ruch: Psychologia i życie. Warszawa 1994, s. 545.

8M. H e i d e g g e r : Bycie i czas. Warszawa 1994, par. 27: Powszechne bycie sobą i się. s. 179.

(10)

R efleksje o konform izm ie 169 p o w sz e d n io śc i.”9 Z d an iem H eid egg era, w szelk a spo łeczno ść rząd ząca się regułam i „się” zm ierza do tego, by n ajw ażniejszym k ryterium w spółbycia u czy n ić p rze c ię tn o ść. P rz ec iętn o ść w y z n a c z a w sz y stk o , n a co m o żn a i w ypada się odw ażyć, a także ko n tro lu je i karze w szelkie w yb ijające się w yjątki. M y śliciel z M arb u rg a pisał: „K ażd a p rzew ag a zostan ie po cichu zniw elow ana. W szystko, co głębokie, zostanie z dnia n a dzień w ygładzone do p o staci daw no znanej. W szy stk o , co w yw alczone, staje się obiegow e. K ażda tajem n ica traci sw ą m oc. T roska przeciętn ości o dsłania znów p ew n ą isto to w ą ten dencję jeste stw a , k tó rą nazw iem y niwelacją (Einebnung) w sz e l­ kich m ożliw ości b y cia.” 10

Św iat przeciętn o ści, m ed io kracy jny sposób b y cia są tw orzone i k o n tro ­ low ane przez to, co nazy w am y o p in ią publiczną. O pinia pu bliczn a je s t w y ­ k ład n ią św iata, w y k ład n ią życia jed n o stk i. N ie w nika w zaw iłości egzy sten ­ cjalne jed n o stk i, je s t niew rażliw a na różnice poziom u m iędzy ludźm i, lecz u praszcza w szy stk o , p o dając każdem u reguły bycia ja k o pow szech nie o bli­ gujące. K onform isty czna filozofia głosić będzie, że je ż e li chcem y osiągnąć spokój w ew nętrzny, spo łeczn ą akceptację, to należy tylko przyjąć ow e re ­ guły, usan kcjo no w an e przez o p in ię p ubliczną, za sw oje. C zyniąc to, zrzu ­ cam y z siebie brzem ię odpow iedzialności, poniew aż to nie m y ponosim y od ­ p o w iedzialn o ść za sw oje czyny, lecz opinia pub liczna, z k tó rą się zgo dzi­ liśmy. Jednakże o pinia p u b liczn a nie je s t p rzecież konkretnym po dm iotem praw nym , który m ógłby odpow iadać za popełniane czyny, a w ięc i odpo w ie­ dzialność ja k o taka faktycznie przestaje istnieć. Z auw ażm y bow iem , że jeżeli opinia p u b liczn a zdom inow ała w szelkie sądy, oceny, a także ro zstrzy gn ię­ cia, to przecież sądzim y, o ceniam y i rozstrzygam y nie w e w łasnym im ieniu, lecz w im ieniu opinii p ublicznej. A w ięc to nie m y o dpow iadam y za fałszy ­ w e sądy, n iesp raw ied liw e oceny, fataln e ro zstrzy g n ięcia, lecz ow a opinia publiczna, na k tó rą się pow ołujem y. O pinia p u b liczn a zaw sze w jak iś sp o ­ sób istnieje, lecz nie istnieje z litery praw a. M ożna po w iedzieć, że ponosi o d p o w ie d z ia ln o ść za k ształto w an e op in ie, lecz zarazem nie b ęd ąc nikim konkretnym , tej od pow iedzialności nie ponosi. O dpow iedzialność w św ię­ cie konform istycznym znika, rozpływ a się w tym , co pozo rn ie je s t obecne, a rzeczyw iście nie istnieje. K onfo rm ista nie czuje żadnej odpow iedzialności za sw e czyny, alb o w iem je s t ty lk o fu n k cjo n a riu sze m opinii p u b lic z n ej, n a to m ia st opinii p u b liczn ej nie m o żn a p o c iąg n ąć do o d p o w ie d z ia ln o śc i. K o n fo rm ista od n o si ja k b y p o d w ó jn ą k o rzy ść, p o n iew a ż z je d n e j strony, w ychodząc naprzeciw oczekiw anym norm om zachow ań społecznych z asp o ­ kaja głód ap robaty społecznej, a z drugiej strony zyskuje w ew nętrzny sp o ­ kój, że za sw e czyny nie ponosi żadnej odpow iedzialności.

9 Ibidem, s. 180-181. 10 Ibidem.

(11)

N ie zaw sze je d n a k liczen ie się z reg u łam i ż y c ia sp o łeczn eg o m ożna ok reślić od raz u ja k o zach o w an ie k o n fo rm isty c zn e . T rzeb a się b o w iem zgodzić z tym , iż ludzkie zachow ania m ają determ inacje społeczne i że oceny tych zachow ań także d ok o n u ją inni. L udzie jed n a k z czasem z aczy n ają cenić dane zachow ania dla nich sam ych, d o strzeg ają też w ła sn ą odrębność, swój św iat w arto ści i często ro la in n y ch sch o d zi n a p lan d alszy, ja k k o lw ie k p o szu k iw an ie w łasnej od ręb n o ści ak sjo lo g iczn ej m a także sw ój k o n tek st społeczny, bo często chodzi o to, by inni nas zauw ażyli, by w ten w łaśnie sposób zyskać aprobatę społeczną. M ów i się naw et, że nie m a granic, poza które m ógłby posunąć się człow iek, by tę ap ro b atę zyskać. A by zostać za­ uw ażonym , gotów je s t zabić innego człow ieka, znieść n ajw iększe up o k o rze­ nia, narazić się naw et sam em u n a śm ierć. W szystko to czy n ią ludzie po to, by w yrw ać się z nieb y tu społecznego. N ie je s t to ju ż bynajm niej postaw a konform istyczna. K onform izm to p rzecież p rzeciw ieństw o takiej postaw y. K o n fo rm ista chce b o w ie m ro zp ły n ą ć się w b y cie sp o łeczn y m . O statn iej rzeczy, jak ie j p oszukuje, to odrębność aksjologiczna. W praw dzie prag n ie on także ciągłej aprobaty społecznej, lecz nie ze w zględu na swój odrębny status m yślenia, lecz za to, że z m yśleniem społecznym je s t tożsam y. B ędąc to ż ­ sam y ze społeczeństw em , konfo rm ista rezy g n u jący z w łasnej w olności ak ­ sjologicznej chroni się przed n eg aty w n ą k o n sek w en cją w olności, ja k ą je s t sam otność. A lbow iem paradok saln ie dzieje się tak, że czło w iek w olny je s t zarazem sam otny. D lateg o u c ie c z k a o d w o ln o ści p rze z sto p ie n ie się ze sp o łeczno ścią je s t także ratu n k iem przed sam otnością. E rich From m pisał: „Z nika rozbieżność m iędzy ja i św iatem , a w raz z n ią św iadom y lęk przed sam otnością i bezsiłą. M echanizm ten m o żn a porów nać z o ch ro n n ą barw ą, ja k ą p rzy b ie ra ją niektóre zw ierzęta. Tak dalece u p o d o b n iają się do oto cze­ nia, że z trudem m o żn a je odróżnić. O soba, k tóra rezygnuje ze sw ego in ­ dyw idualnego ja , staje się autom atem , identycznym z m ilio nem innych ota­ czających go autom atów , nie m usi ju ż czuć się sam otna i zlek n io n a.” 11

O rtega y G asset w swej słynnej p racy Bunt mas... głosił ju ż na początku w ieku X X tezę, że zn akiem naszych czasów je s t panow anie anonim ow ych m as ludzkich. N a skutek rozw oju aglom eracji m iejskich tłum zajął w spo­ łeczeństw ie m iejsce u przyw ilejow ane. T łum ten to m asa ludzka, której w y ­ różnikiem je s t p rzeciętność. P rzeciętność staje się n o rm ą po żądaną, w sp ó l­ n ą jak o śc ią, sp o łeczn ą nijakością. A u to r Buntu mas... pisał: „M asę stan o w ią ci w szyscy, k tó rz y nie p rz y p is u ją sobie ja k ic h ś sz cz e g ó ln y c h w a rto śc i - w dobrym tego słow a zn aczeniu czy w złym - lecz c z u ją się »tacy sam i w szy scy « i w cale nad tym nie b o leją, p rzeciw n ie, z n a jd u ją zad o w o len ie w tym , że są tacy sam i ja k in n i.” 11 12 K o n fo rm istyczn a po staw a chroni tych

11 E. F r omm: Ucieczka od wolności. Warszawa 1970, s. 182.

(12)

Refleksje o konform izm ie 171

w szystkich, k tórzy w życiu nie staw iają sobie żadnych szczególnych w ym a­ gań, dla któ ry ch istnienie redukuje się do b y cia takim , jak im się jest; kiedy nie trzeb a dokonyw ać żadnych w ysiłków w celu sam odosk on alenia się; to płynięcie p rzez życie niczym b o ja po d dająca się w szelkim prądom społecz­ nym . O rtega у G asset zauw aża dalej ciekaw e zjaw isko: „D la chw ili obecnej charakterystyczne je s t to, że u m ysły p rzeciętne i banalne, w iedząc o sw ojej przeciętności i ban alności, m ają czelność dom agać się praw a do b y cia p rze ­ ciętnym i i banalnym i i do narzucenia tych cech w szystkim innym . [ ...] M asa m iażdży na swojej drodze w szystko to, co je s t inne, indyw idualne, szcze­ gólne i w ybrane. K to nie je s t taki sam ja k w szyscy, kto nie m yśli tak sam o ja k w szyscy n araża się na ryzyko elim in acji.” 13 A w ięc by otrzym ać praw o bycia w sp ołeczeństw ie, nie należy w ykraczać p oza społeczny m odus, me- diokracyjny g arn itu r staje się strojem obow iązkow ym .

K o n fo rm ista, u c ie k a ją c od w oln o ści ak sjo lo g ic z n e j, a tym sam ym od sam o tn o ści, o d n a jd u ją c sieb ie w p ersp e k ty w ie k o lek ty w u , tak n ap ra w d ę ucieka ciągle od odpow iedzialności, w ynikającej z w łasnego istnienia, alb o ­ w iem w sz e lk a o d p o w ie d z ia ln o ść m a sw oje z a k o rz e n ie n ie w ak sjo lo g ii. O dpow iedzialność bez w artości je s t odpow iedzialnością pustą, odpow iedzial­ n o śc ią p o z o rn ą lub g w asi-o d po w ied zialn o ścią. „W artości ja k ie g o k o lw ie k rodzaju, zau w aża R om an Ingarden, są zaw sze w artościam i czegoś lub w a r­ tościam i na czym ś bądź - jesz c ze inaczej m ów iąc - w artościam i, które są ufundow ane w czy m ś.” 14 Z daniem Ingardena, czło w iek je s t o dpow iedzialny w im ię w artości, któ rych b roni, o które w alczy lub które unicestw ia. Je d ­ n akże w tym w y p a d k u m o żn a by p rze c ie ż p o w ie d z ie ć , że ja k k o lw ie k w ko nform izm ie w artości party k u larn e zo stają zaw ieszone, to je d n a k d late­ go, że zyskały na w ażności w artości kolektyw ne. Kolektyw , społeczność, ano­ nim ow ość, tłum i tożsam ość z tym tłum em stają się jed n a k tym i w arto ścia­ m i, których poszczeg ó lne jed n o stk i zaczy n ają bronić, w alczyć o nie, a n a­ w et narzucać je ja k o norm ę istnienia. C zy to też nie je s t ja k a ś aksjologia? G dybyśm y przy jęli tezę, że św iat byłby ak sjo lo g iczn ą próżnią, to nasze czyny nie m ogłyby podlegać kw alifikacji aksjologicznej, a odpow iedzialność nie m iałab y legitym acji istnienia. O dpow iedzialność, je śli tak to zjaw isko je sz c z e m ożna b y n azw ać, z o stałab y zred u k o w an a do o d p o w ied zialn o ści jed n o stk o w ej, do zin terioryzow anego konsonansu działań danego in dyw idu­ um . C złow iekiem odpow iedzialnym m oglibyśm y nazw ać tylko takiego czło­ w ieka, k tóry kroczy po w łasnym aksjologicznym gruncie i je s t w obec siebie konsekw entny; Św iat cały, w n ajlepszym w ypadku, by łby olbrzym im k o n ­ glom eratem solipsystycznych w ysp istn iejący ch obok siebie. Tak je d n a k nie je s t, o d p o w ie d z ia ln o ść to nie ty lk o a u to re la c ja w o bec w łasn y ch działań.

13 Ibidem, s. 13.

(13)

O bejm uje ona w szy stk ie relacje w ykraczające tran scend entn ie poza nasze w nętrze. B yt w a rto śc i, ab strah u jąc w d anym m om encie od je g o statusu o n to lo g iczn eg o , p o z o sta je w ja k iś spo só b zaw isły od by tu sp o łeczn eg o .

W w ypadku k onform isty zauw ażam y, iż nie je s t on m oże sam oistnym podm iotem aksjologicznym , lecz je s t on na pew no fu n kcją relacji ak sjo lo­ gicznych d o m in u jący ch w danej grupie, w której się znajd uje. M yślę, że m ożna tu m ów ić o aksjologii m asy albo unikając w rażeń O rtegi y G asseta, o aksjologii k olektyw nej, która zaspokaja przecież po trzeb y afirm acji, ak­ ceptacji, a członkow ie danego zespołu o d n ajd u ją poczucie bezp ieczeństw a w tożsam ości z grupą, unik ając p rzy tym jak ie jk o lw ie k odpow iedzialności za w łasne czyny. O dpow iedzialność zostaje św ietnie rozło żon a n a c a łą spo­ łeczn ość, je j ciężar p rzestaje być odczuw alny. U trata sam o tożsam o ści m a jed n a k sw oją cenę, albow iem gdy redukujem y się tylko do otoczenia, go­

dząc się na stan czystej potencjalności bycia takim , ja k im chciano by, że­ byśm y b yli, skazujem y się tym sam ym na ciągły niepokój i perm anentn y strach. Jest to strach przed dezaprobatą, przed n ieakceptacją, przed o d rzu ­ ceniem p rzez innych. Staliśm y się bow iem n iew olnikam i opinii publicznej, bez niej nie um iem y istnieć. M ożna pow iedzieć z lek k ą p rzesadą, iż k o n ­ form izm ok azuje się stanem patologicznym . C horobę konform izm u p o ró w ­ nać by m ożna do choroby zw anej b u lim ią, a polegającej na patologicznym apetycie, którego nie sposób zaspokoić. W konform izm ie odczuw a się w iecz­ ny głód u znania, n iezasp o k o jo n ą po trzeb ę pochw ał, procesow i tem u to w a­ rzyszy je d n a k stan niepokojącego lęku, to rsycznych m dłości, bolesnej ob a­ w y p rzed k lęsk ą nieuznania, o dtrącenia p rzez tych, od któ ry ch zależy nasza tożsam ość. Ten n atrętn y głód aprobaty społecznej w ynika bow iem z je d n o st­ kowej próżni aksjologicznej, która konstytuuje postaw ę konform istyczną, owo skierow anie się tylko na innych. N asze , j a ” przestało być nasze, a stało się w łasn ością opinii społecznej. N ic dziw nego zatem , że strach przed nieakcep­ tacją je s t w k o nform izm ie ogrom ny, poniew aż je s t on tożsam y z dezin teg ra­ c ją pod staw sam ej postaw y konform istycznej.

N asu w a się p ytanie: Czy w takim w ypadku p ostaw a k o nfo rm isty czną nie je s t stanem sw oistego sam ooszustw a, życia na niby? Jak sobie p rzy po m in a­

my, celem p o staw y konform istycznej było o siągnięcie takich w artości, jak: spokój, p orządek, w ygoda, beztroskie bycie i zaspo ko jenie p otrzeb y u zn a­ nia. Z auw ażam y je d n a k zjaw iska przeciw staw ne, albow iem to, co m iało być celem , przem ienia się n iezauw ażalnie w sw oje przeciw ieństw o. Spokojow i tow arzyszy perm an en tny niepokój, potrzeb a akceptacji m iesza się ze stra­ chem przed nieakceptacją. P o szukiw ana tożsam ość bynajm niej nie je s t oazą rów now agi duchow ej, lecz m iejscem lęku i o b aw 'w y n ik ający ch ze sw oistej pustki duchow ej.

(14)

Refleksje o konform izm ie 173

Trzy stadia konformizmu

A nalizując zjaw isko k o nform izm u ja k o p o staw y społecznej, m ożna z a ­ uw ażyć różne stany je g o nasilenia. G w oli p rzejrzysto ści w yw odu dokonam tu niezbędnych uproszczeń , redukując stan intensyfikacji zjaw isk a k o n fo r­ m izm u do trzech stadiów . P odstaw ow ym kryterium dokonanej specyfikacji stadiów konform izm u je s t stopień u traty sfery pryw atności. M ów iąc inaczej, stopień z a an g a ż o w a n ia w k o n fo rm izm m ierzy się p o z io m e m rez y g n a c ji z przestrzen i p ryw atności. Im w iększy konform izm , tym m niejsza p ry w at­ ność, zachodzi tu zależność odw rotnie proporcjonalna.

Pierwszy stopień konformizmu, czyli stadium uległości

S ym ptom em n ajb ard ziej łag o d n eg o stad iu m k o n fo rm izm u je s t tak ie z a ­ chow an ie, w k tó ry m o so b iste p refe re n c je lu d zk ieg o d zia łan ia z o s ta ją p o d ­ po rząd k o w an e p refe re n c jo m zew n ętrzn y m . Z jaw isk o to c h a ra k te ry z u je się tym , że m y ślen ie in d y w id u aln e zo staje w y p arte p rze z m y ślen ie k o le k ty w ­ ne, je s t to p o sz u k iw an ie sy m etrii m iędzy w łasn y m „ ja ” i „ja” k o le k ty w ­ nym , e g z em p lifik u ją cy m się w p o staci teg o , co n azy w am y o p in ią sp o łe c z ­ ną. L eszek N o w ak n azw ał tak ie zjaw isk o p o stę p o w an ie lud zi w ed łu g p re ­ ferencji in ny ch , a nie w łasn y ch m ian em zn ie w o le n ia s p o łe c z n e g o 15. F e n o ­ m en ten, zd an iem N o w ak a, w skali sp o łeczn ej u jaw n ił się d o p iero w fo r­ m acji so cjalisty czn ej. P isze on: „Novum socjalizm u p o leg a n a tym , m ów iąc d o k ład n ie j, iż k u m u la c ja d y sp o zy cji w szy stk im i trz e m a ty p am i śro d k ó w m aterialn y ch d o p ro w ad za do tego, iż ludzie ży jący w tym sam ym sy ste ­ m ie sta ją się zn iew o len i, że zm ien ia się o d w ieczn a zasad a p o d e jm o w a n ia decyzji jed n o stk o w y c h : m iast p refe re n c ji w łasn y ch re a liz u ją oni p re fe re n ­ cje o c z ek iw a n e .” 16

Z jaw isko zn iew o len ia społecznego, p olegającego na rezyg nacji z p re fe ­ rencji w łasnych na rzecz preferencji zew nętrznych m a różne przyczyny. Jedną z p rzyczyn tego stanu je s t niew iara w e w łasne m ożliw ości oddziaływ ania. W ielu ludzi po p ro stu nie w ierzy w skuteczność sw ego działania. R ezy g n a­ cja staje się dla ludzi po d leg ły m z n iew o len iu filo z o fią ich życia. Z asady zew nętrzne, które n arzuca opinia publiczna, zaczy n ają być dla zniew olonych społeczności drakońskim praw em istnienia. Ł am anie tych zasad staje się dla nich tożsam e ze zbro d n ią po ciąg ającą za sob ą sankcje społeczne. Jakkolw iek zjaw isko zn iew olen ia społecznego je s t najbardziej w yraziste w sp ołeczeń ­ stw ach, w któ rych w ład zę sp raw u ją rządy to talitarn e (np. faszyzm , ko m u ­ nizm ), to jed n a k je g o m echanizm y są także w idoczne w system ach sp o łecz­

15 L. N o wak: Socjalistyczny sposób panowania człowieka nad człowiekiem. „Fakt” 1981. 16 Ibidem, s. 10.

(15)

nych rządzących się d em o k racją p arlam entarną. W idać to będ zie w yraźnie w społeczeństw ach zintegrow anych podczas zachodzenia zjaw isk dem onstra- tyw nych, gdzie w szelkie złam anie norm y k o lektyw nie akceptow anej spoty­ ka się z surow ym i sankcjam i. Szczególnie w yraźnie zaznacza się to w m ałych społecznościach lokalnych, w których istn ieją w ięzy bezpośrednie. Z ach o­ w anie k onform istyczne je s t w tedy jed y n y m pożądanym .

A naliza zniew o lenia społeczn eg o stała się ostatnio p rzedm iotem w ielu rozw ażań i nie sposób w krótkim artykule przed staw ić całej literatu ry na ten tem at. D latego chcę tylko w skazać m echanizm y w ładzy w y m uszające ludz­ k ą uległość. Szczególnie w y raziście b ęd ą się one ujaw niać w ideologiach totalitarnych, ja k im i b yły faszyzm i kom unizm . O graniczę się zatem tylko do tych dw óch ideologii. P ierw szą z nich opisał A ntoni K ępiński w sw ych ośw ięcim skich refleksjach. P rzed staw ił on zachow ania człow ieka w skraj­ nej sytuacji, ja k ą był poby t w obozie k oncentracyjnym . N atom iast w dru­ gim w ypadku b ę d ą to zachow ania człow ieka w o kresie trw ania tzw. czy ste­ go socjalizm u, nazyw anego przez niektórych stalinizm em . W skazów ką u czy ­ nię tutaj przede w szy stk im ro zw ażan ia L eszka N o w a k a 17.

A ntoni K ępiński analizuje ludzkie zachow ania w sytuacji ekstrem alnej, bo sy tu a c ją e k stre m a ln ą je s t n a pew no zach o w an ie lu dzi p o d czas wojny. K ażde bow iem działanie w ojenne o charakterze ekspansyw nym nasycone jest ideologią. W ojna, ja k o p rze d łu że n ie p o lity k i, m a na celu z m ian ę ob licza św iata. W im ię ideologii, sw oistej struk tu ry idei, ja k ą n arzu ca otoczeniu, niszczy się po drodze to w szystko, co je s t obce i w rogie, co nie m ieści się w owej strukturze idei. N arzęd ziem w ojennej po lityk i m oże być tylko b e z ­ im ienny tłum zaszczepio n y z arazą ideologiczną.

A utor Rytmu życia po ró w n u je ludzi zarażo n y ch id eo lo g ią do bak terii, którym zaszczepia się w irusa. W irus atakuje m ateriał genetyczn y b akterii, o p anow uje c a łą „m a sz y n erię ” b io ch e m ic z n ą tak, że w ciąg u k ilk u m inut zaczyna ona produkow ać setki now ych wirusów. B akteria żyje dalej, jednakże jej struktura je s t ju ż całkiem inna, b ak teria tym sam ym traci sw o ją to żsa­

m ość. Podobnie dzieje się też w życiu społecznym : człow iek zaszczepiony ideologią przestaje należeć do siebie sam ego, traci sw ą tożsam ość, jeg o m yśli, uczucia, czyny p rze stają w yrażać je g o osobow ość, sta ją się odbiciem tego, co w obec nich zew nętrzne. L udzie stają się jed n o k sz tałtn ą m asą k o n fo rm i­ sty czną. K ępiński pisze: „Ludzie ow ładnięci tą sam ą id e ą sta ją się do siebie bliźniaczo podobni; zró żnicow anie sp ołeczeństw a m aleje, w zrasta natom iast je g o efek ty w n o ść w tym sen sie, że w szy scy d ą ż ą do teg o sam ego celu, niczego poza nim nie w idząc. C złow iek, k tóry nie m a zn am ien ia tej samej idei, stoi w sk u tek tego na p rze sz k o d z ie je j rea liz a c ji, staje się w rogiem ,

17 Zob. A. K ę p i ń s k i : Rytm życia. Kraków 1973, a także L. N o wak: U podstaw teorii

(16)

Refleksje o konform izm ie 175

zaw adzającym przedm iotem , k tóry trzeb a usunąć z d ro g i.” 18 A utor Melan­ cholii zauw aża b ow iem słusznie, że w szelk a ideologia ze swej natury zm ie­ rza do zbudow ania m o n istycznych fundam entów całego społeczeństw a, do skoszarow ania całości b ytu społecznego, kiedy zachow anie konform istycz- ne będzie ja k b y z natury obligatoryjne. L udzie w ew nętrznie rozbici, pełni sprzeczności, nie zaw sze rozum ni, słabi p sychicznie, m ający poczucie swej niepew ności i lęku są szczególnie pod atn i na ideologię. W ierzą oni, że da im pew ność i w iarę w siebie; naw et nie tyle w siebie, ile w łaśnie w ideę, która stanie się p erso n ifik acją ich w łasnego „ja” . Ludzie zaś ow ładnięci ideą, którzy w szystko dla niej oddali, też uw ażać będą, że w szystko inne dla tej idei p o św ię co n e by ć po p ro stu m usi. W ięź sp o łe c z n a ro d z ą c a się z idei je d n o c z y w szy stk ich sw oich w yznaw ców , p odnosi atrakcyjność ow ego k o ­ lektyw nego „ja ” .

K on sek w en cję idealizacji społeczeństw a stanow i je g o w ew n ętrzny ro z ­ kład na dw ie alternaty w n e strony: w yznaw ców idei i obcych. W istocie ta alternatyw a je s t pozorna, bo jeśli nie staniem y się tacy ja k inni, to nie będzie nas w ogóle. „N ie być b ow iem takim , ja k nakazuje w yznaczona ideologia, rów na się p o staw ien iu siebie w rzędzie je j w rogów , a w ięc skazaniu się na zn iszczen ie.” 19 M iędzy w yznaw cam i danej ideologii trw a dodatkow o w sp ó ł­ zaw odnictw o, by przypad k iem nie być gorszym od innych, by nie dać się w ykluczyć z grupy. L icytow ać się m ożna w cnotach, ale także w zbrodniach. N ajw ażniejszą cno tą członka zideologizow anego społeczeństw a je s t w ierność i p o słu szeń stw o idei. W szy stko staje się jej p o dleg łe. Id ea ta p etry fik u je czło w iek a, p rz e k sz ta łc a go w ślep e i p o słu sz n e n arzęd zie. Id ea staje się w spom nianym chorobliw ym w irusem , stru k tu rą obcą, alien u jącą się i p o d ­ porząd k o w u jącą człow ieka, w którym się osiedliła.

Pierw szym stadium zniew o len ia człow ieka p rzez zideolo gizo w an e spo­ łeczeństw o je s t stan bierności, zgody na status quo, niesprzeciw ianie się złu. Ludzie utożsam ieni z id eo lo g ią tra c ą poczucie jed n ostko w ej od po w ied zial­ ności w obec w szy stk ieg o innego. S p ełn iają oni rzeteln ie obow iązki, jak ie społeczeństw o zid eologizow ane na nich nakłada. K onform izm zaś to pełn a id en ty fik acja siebie z zastan y m św iatem , to zg o da n a red u k c ję sieb ie do zastanego św iata.

W postaw ie k o n fo rm isty zau w ażalne s ą jed n a k ż e am b iw alen tne oceny świata; oscyluje on ciągle m iędzy prześw iadczeniem , że żyjem y na najdosko­ nalszym ze św iatów i nic nie należy w nim zm ieniać, a prześw iadczeniem , w edle którego św iat je s t tak m am y, że nic nie m ożna w nim napraw ić, w szel­ ki w ysiłek okazuje się daremny. O bydw a prześw iadczenia uspraw iedliw iają bierność, a jej konsekw encja praktyczna je s t zaw sze taka sam a. A lbow iem

18 A. K ę p i ń s k i : Rytm życia..., s. 7. 19 Ibidem.

(17)

z jednej strony w szelka zm iana m oże spow odow ać destrukcję najlepszego ze światów, natom iast z drugiej strony w alka ze złem także nie m a sensu, ponie­ w aż niczego nie zm ieni, m oże tylko jeszcze spotęgow ać zło. N ależy tedy nic nie robić, trzeba się godzić z tym, co jest. Zgoda na bierność, akceptacja status quo m a w ięc dw a antynom iczne powody. Są nimi: stan perm anentnego zado­ w o lenia z tego, co je s t, lub p rzeciw n ie - stan w y n ikający z paraliżującej frustracji, która odbiera człow iekow i w iarę w jakąk olw iek zm ianę.

O ile analizując p o staw ę k onform istyczną, do tej p o ry zw racałem w ięk­ s z ą u w ag ę na tak ie zjaw isk a, ja k to żsam o ść, z a d o w o len ie, p o szu k iw an ie akceptacji w d ążeniu konform isty, to obecnie chciałbym zw rócić u w ag ę na genezę p ostaw konfo rm isty czn y ch rodzących się z p oczu cia strachu przed złem tego św iata. P o d staw o w a teza zn iew o lo n ej stra c h em p o sta w y kon- form istycznej sprow adza się do tw ierdzenia, że świat, w którym przyszło nam żyć, je s t im m anentnie przesiąknięty pierw iastkiem zła; św iat je s t chory, a jego p atologia - chro n iczn a i nic nie m ożna zrobić, aby o w ą p ato lo g ię p rzezw y­ ciężyć. Ten kaleki św iat nigdy nie m oże być rajem , w szelkie działania, które zm ierzałyb y do je g o uzdrow ienia, nie m ają w ięc żadnego sensu, m ogłyby one tylko pogorszyć to, co nie je s t najlepsze, albow iem lepsze być nie m oże.

W w yniku takiej p o staw y dochodzi do p o g od zenia się z rzeczy w isto ścią taką, jak a jest, albow iem m y sami nie potrafim y jej zm ienić. Taki stan nazyw a L eszek N ow ak p ierw sz ą fo rm ą zniew olenia, natom iast A ntoni K ępiń ski ten stan określa m ianem „autoryzacji” życia. P rzypom nę także, że w ow o p ierw ­ sze stadium zniew o len ia społecznego lub autom atyzacji życia w kracza się w sytuacjach ekstrem alnych, tj. w w arun k ach system ów totalitarnych: sy s­ tem u k om unistycznego i faszystow skiego.

W ro zw in ię ty m sy stem ie k o m u n isty cz n y m , p o w ia d a L eszek N ow ak, w którym p anuje w ładza trójpanow ania, tj. na płaszczy źnie polityczn ej, eko ­ nom icznej i ideologicznej, społeczeństw o nie rządzi się preferencjam i w ła­ snym i, lecz narzuconym i. N ow ak pisze, że człow iekow i m usi zostać odebrana „zdolność, czy odw aga, do słuchania sam ego siebie w po dejm o w aniu d ecy­ zji, a w ięc z d o ln o ść do d ecy d o w an ia na tej ty lk o p o d sta w ie , iż sam em u decyzję ta k ą uw aża się za słuszną” 20. A by to osiągnąć, system w yposażono w cały arsenał k ar i nagród, za których pom o cą niszczy się w szystkich, którzy d a ją pierw szeństw o w łasnym preferen cjo m w działaniu, a nagradza się tych, którzy z nich rezygnują. W ładza zm ierzać będzie do elim inacji ty ch w szy st­ kich osób, które m im o w ielu sankcji nie są w stanie zrezygnow ać z w łasnych w artości. E lim inacja ta m oże m ieć charakter nie tylko śm ierci cyw ilnej, lecz także fizycznej. C ały system gułagów w daw nych So w ietach lub obecnie eufem inistycznie brzm iących obozów reedukacyjnych w C hinach, K orei czy na K ubie słu ży ł i nadal służy tem u celow i.

(18)

R efleksje o konform izm ie 177

A ntoni K ępiński zw raca u w ag ę na fakt, o k tórym m ów i też N ow ak, że p rz y ję c ie n o w y ch n o rm z ach o w an ia, o w y ch o b cy ch p re fe re n c ji nie je s t jed n o zn aczn e z ich w ew n ętrzn ą akceptacją. M ożna kom uś zew nętrznie skła­

dać w yrazy szacunku, a zarazem nim p o gardzać. A lbow iem tak napraw dę istota konform izm u p o leg a na tym , że p rzyjm uje się pew ne no rm y p o stęp o ­ w ania bez ich w ew nętrznej akceptacji. C hodzi tu o sw o istą tre su rę społecz­ ną, m ającą na celu w ym uszenie, b y ludzie żyli w edług schem atów n arzu co­ nych i aby deklarow ali je ja k o sw oje, m im o że w głębi duszy w te schem aty nie w ierzą. Tak było zarów no w faszyzm ie, ja k i w kom unizm ie. K ępiński pisze: „A kceptacja m odelu zachow ania się, ja k i b ył ustalon y dla w ięźniów przez tw órców obozów koncentracyjnych, była p ierw szą konieczn ością życia obozow ego. »C erem oniał przy jęcia« zm ierzał do szybkiego zlikw idow ania dotychczasow ego m odelu życia i ja k n ajszybszego w drożenia się w m odel obozow y. »C erem oniał przy jęcia« nie je s t specjalnym w ym ysłem organiza­ torów ży cia obozow ego. Istnieje on - w drastycznej form ie - w ró żny ch in ­ stytucjach społecznych, zw łaszcza tam , gdzie trzeba szybko now ych czło n ­ ków danej instytucji przy zw yczaić do ob ow iązujących w niej norm . W tym ce lu k o n iec z n e je s t o sła b ie n ie d o ty ch c z a so w y c h m o d eli za ch o w a n ia się, szczególnie tych, które nie zg ad zają się z w zoram i o bow iązującym i w in ­ sty tu cji, p rzy jed n o c z e sn y c h n a rzu can iu w zo ró w w niej obow iązu jących. Typow ym p rzykładem je s t tu okres rekrucki w w ojsku. [ ...] O kres próby je s t tym trudniejszy, im grupa m a bardziej rygorystyczne norm y zachow ania się. Z czasem now e form y zachow ania się u leg a ją autom atyzacji, w ykonuje się je bez zastan ow ien ia, tzn. nie trzeb a podejm ow ać decyzji, czy w ykonać je , czy nie, i w ja k i sposób je w yko n ać.”21 Ta sw oista tresu ra społeczna, au to ­ m atyzacja ży cia u czy ły ludzi zachow ania się w sytuacjach ekstrem alnych, k ied y p o p e łn ie n ie b łęd u by ło to żsam e z rep re sją , a n a w e t ze śm iercią, albow iem w szelki system totalitarny, na co zw raca uw agę L. N ow ak, w pierw elim inuje z życia socjalnego tych ludzi, k tórzy w brew w szystkiem u realizu ­ j ą w łasne w artości. N ie liczy się w szak sam a w arto ść, ja k o w artość sam o ­ istna, lecz liczy się ona tylko p o d w arunkiem , że zostan ie zadekreto w an a przez w ład zę ja k o w artość.

K onform izm w pierw szym sw ym stadium cechuje się sw oistym z ak ła­ m aniem , w które z p rzyczyn zew nętrznych został u w ikłany człow iek. Jego , j a ”, ja k by to pow iedział Bergson, m a podw ójne oblicze. Jedno - zew n ętrz­ ne, zgo d n e z p re fe re n c ja m i w ładzy, o p in ii sp o łe c z n ej, m ające c h a ra k te r oficjalny, drugie zaś - głęboko ukryte, zam askow ane, tylko na w łasny u ż y ­ tek, które nieśm iało kłóci się z pierw szym , lecz je g o głos nie m a żadnego w pływ u na zachow anie w łaściciela. Jak by p o w ied ział Leśm ian: „Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było, oprócz g ło su !”22 Ta sch izofreniczn a sytu ­

21 A. K ę p i ń s k i : Rytm życia..., s. 74-75.

22B. Leś mi ar . : Wiersze wybrane. Warszawa 1973, s. 155.

(19)

acja zm usza ludzi do sw o istej obłudy, u c z ą się oni a k c e p to w a n ia tak ich zachow ań, których autentycznie nie akceptują. K łam stw o staje się form ą prze­ trw ania, a bezsilność u rasta do rangi filozofii. P resja sp ołeczna staje się tak silna, iż to, co traktow ane je s t jak o absurd, okazuje się dla jedn ostek w danym społeczeństw ie faktem społecznym w ym agającym ich afirm acji. L. N ow ak pow iada, iż je s t to p rzejaw sw oistej dem onstracji, która polega na tym , że dem onstrujem y sam i przed sobą, że jesteśm y w olni od sam ych siebie, a w ięc ulegli w obec w ładzy 23. U ległość staje się tak ty k ą ludzkiej egzystencji, p rze ­ m ienia się ona w sw o istą tarczę, p o d k tó rą skryw am y głęboko sw e auten­ tyczne w artości.

Funkcjonariusze status quo, czyli drugie stadium konformizmu

O ile c e ch ą pierw szego stadium k o nform izm u była pasyw ność, bierność w obec nie akceptow anej rzeczyw istości, a tym sam ym p rzy zw o lenie na jej d oty ch czaso w e trw an ie, o ty le d ru g ie stad iu m k o n fo rm isty czn ej po staw y p rzyb iera czynny charakter. W ów czas jed n o stk i nie tylko p o d p o rząd k o w u ją się narzu co n em u p o rząd k o w i ży cia, lecz z a c z y n a ją go czy n n ie im ito w ać i w pełni się z nim u tożsam iać, upodobniając sw o ją struk turę m y ślen ia do struktury danej władzy. M yślenie ludzi staje się w pełn i tożsam e z ko m p lek ­ sem id eo lo g iczn y m o pin ii p u b liczn ej. P rz esta je się od niej czy m k o lw iek różnić. Jeśli p rzedtem istniały ja k ie ś w łasne, głęboko skryw ane w artości, to n a tym etapie zo sta ją one zatarte. M yślenie jed n o stk o w e staje się id en tycz­ ne z m yśleniem gatunkow ym . W łasne , j a ” zostaje zastąpione „ja” o ficjal­ nym , preferow anym przez stru k tu rę władzy.

U żyw ając term in olo g ii A ntoniego K ęp iń sk iego , m o żna p o w iedzieć, że ludzie w d rugim stadium konform izm u zostali zaszczepieni b akcylem id eo ­ logicznym , który zn iszczy ł ich d o ty ch czasow ą stru ktu rę d u c h o w ą i uczynił ich no sicielam i owej ideolo g iczn ej zarazy. W łasne m yśli, często głęboko skryw ane, u n icestw ił w irus ideologii. Ten drugi stan zn iew o lenia sp o łecz­ nego L eszek N ow ak nazyw a stanem rabstw a. N ow ak b ow iem słuszn ie za­ uw ażył, że ludzie, k tórzy ju ż raz, w cześniej, ulegli, p o tencjaln ie łatw iej stają się jesz c ze bardziej uległym i. P isał on: „ [...] m ia rą uległo ści je s t bow iem rezygnacja z coraz w iększego po dciągu sw oich w artości - zaczyn a się to od w artości naczelnej, a po tem postęp uje coraz szybciej; g órny p ró g uległości p rzesuw a się coraz bardziej k u w artości n eu traln ej”24. P o d o b n ą m yśl zn aj­ dziem y także w ro zw ażan iach L eszk a K ołakow skiego; gdy analizow ał sys­ tem kom unizm u typu sow ieckiego, spostrzegł n astęp u jącą in te resu jąc ą p ra ­ w idłow ość: despotyzm kom unistyczny, k tóry nie n atrafia na opór sp o łecz­

23 L. No wa k : Socjalistyczny sposób panowania człowieka nad człowiekiem..., s. 18. 24 Ibidem, s. 19.

(20)

R efleksje o konform izm ie 179

ny, m a te n d e n c ję do p o g łę b ia n ia się, je g o o b szar zaw sze się p o w ięk sza, a represje s ą jesz c ze dotkliw sze. L eszek K ołakow ski pisze następująco: „P o­ zostaw iony w łasnej inercji, w śró d m ilczen ia i strachu, system ten zaw sze i n ieu chro n nie będzie zm ierzał k u takim rozw iązaniom w łasn ych sp rzecz­ ności, które m n o żą ucisk, nie zaś łagodzą, z a cisk ają pętlę, nie zaś ro zlu ź­ niają. R ozrost p o licyjny ch m etod rząd zen ia nie je s t w ynikiem zw ięk szon e­ go oporu, lecz przeciw n ie, w y n ik iem je g o b rak u .”25

K o n sty tu ty w n ą w ięc c e ch ą drugiego stadium konform izm u je s t p o tęg o ­ w anie się system u represyjnego. Jego działanie staje się dotkliw sze. Id eo lo ­ gia bardziej w n ik a w e w szy stk ie sfery p ry w atn ości. L udzie zaś nie tylko p rzy zw alają na d om inację obcych sobie w artości, sprzecznych z w łasnym i preferencjam i, lecz sam i p o d ejm u ją czynność ich pow ielania. Stan biernego p rzy z w o le n ia na o bce so b ie w arto ści zo sta je tutaj z a stą p io n y akty w ny m działaniem , k tóre nie tylko stanow i w yraz zgody na dany status aksjologicz­ ny, ale oznacza czynne je g o utrw alanie. I w tym w łaśn ie m om encie ludzie stają się nosicielam i, funkcjonariuszam i strzegącym i stałości i n ien aru szal­ ności w artości narzuconych im zew nątrz.

S ystem id e o lo g ic z n y zm ie rz a w isto c ie do tak m o cn eg o zn ie w o le n ia człow ieka, b y stał się on niczym innym , ja k tylko posłuszny m narzędziem , autom atem w y konującym ślepo każd y rozkaz idący z góry. F unkcjon ariu sz system u nie w id zi nic po za sam ym rozkazem . R ozkaz staje się w danym m om encie celem je g o istnienia. W yłącza on swój uk ład m yślenia, nie je s t w stanie zobaczyć drugiej strony m edalu. Jego życie staje się życiem je d ­ now ym iarow ym . Funkcjo n ariu sz traci zdolność spojrzenia na rzecz z innej perspektyw y. Jest ja k doro żkarsk a szkapa w k ońskich okularach: nie w idzi niczego n a po boczach drogi prow adzącej do celu. F u nk cjon ariu sz m a być w system ie ideologicznym niezaw o d ną m aszyną zaprog ram o w aną li tylko na w ykonanie zadania. D o n atu ry człow ieka, ja k o intelig entn ego stw orzenia, należy to, iż po siad ł u m iejętność spojrzenia na tę sam ą rzecz w różnoraki sposób. Idealny funkcjonariusz staje się isto tą okaleczoną. D la niego kij staje się jed y n ie narzęd ziem do bicia, pałk a - środkiem p rzym usu b ezpo średnie­ go, i niczym w ięcej. Z achodzi w ięc w nim proces odczłow ieczenia, a p o ­ nadto postęp u je w zastraszającym tem pie proces uto żsam iania z narzu con ą mu ideologią, co spraw ia, że nabiera ona k anonicznego charakteru. K tokol­ w iek odw aży się łam ać ow e k anoniczne zasady, m yśleć sam odzielnie, b ę ­ dzie m iał w szy stk ich fu n kcjonariuszy przeciw ko sobie. B ędzie piętnow any i kneblow any, z lik w id acją fizycznie w łącznie. Przyp om nę tylko casus k się ­ dza Jerzego Popiełuszki.

25 L. K o ł a k o w s k i : Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań. Londyn 1984, s. 298-299.

(21)

K o nform iści-funkcjonariusze, bo tak ich trzeba nazw ać, zaw sze b ro n ią porządku, który aktualnie je s t dom inujący. Jednakże, co istotne, tak napraw dę są oni idyferentni em ocjonalnie; ani nie u leg a ją n am iętnościom , ani nie k o ­ c h a ją praw d ziw ie, ani nie p o ry w a ich szał n ien aw iści. S ta ra ją się istnieć w stanie w iecznego konsonansu z aktualną siłą dom inującą. T kw ią jak b y stale na pow ierzchni b ytu społecznego. E g zem p lifik acją tej m yśli m oże być z a ­ chow anie policji państw ow ej w w ielu krajach okupow anych podczas II w ojny św iatow ej. N a rozkaz o k upanta h itlerow skiego w iększość byłych p o lic ja n ­ tów staw iło się do pracy. Z dum iew ające było to, że na ogół w spółpracow ali oni dość so lid arn ie z w ro g iem sw ego naro d u , czy nn ie w sp ó łu czestn icząc w w ielu zbrodniach, któ re się w tedy w ydarzyły. H olocaust, ta najw iększa ze w szy stk ich z b ro d n i w h isto rii lu dzk ości, nie b y łb y w pełn i m o żliw y bez w sp ó łp ra c y z p o lic ją o k u p o w an y ch krajów . C iąg le w sty d liw ie się o tym m ów i, lecz m ów ić należy. P olicja we F rancji, na L itw ie, a także w Polsce nie m a w tym czasie chw alebnej karty. Żyd francuski, litew ski, polski był ja k ż e często łap an y i oddaw any w ręce opraw ców przez p o licjan ta fran cu­

skiego, litew skiego, polsk ieg o , a naw et żydow skiego, co szczególnie z d u ­ m iew a, a jed n o cześn ie czyni w spółw innym i za ek sterm in ację sw oich w sp ó ł­ ziom ków. O czyw iście, słow a te są nie w pełni praw dziw e i m o g ą być k rzy w ­ dzące dla w ielu policjantów, którzy nie ulegli barbarzyńskiej sile wroga. Trze­ ba p ow iedzieć, że i w śród policjantów w ielu było takich, k tórzy m ieli od ­ w agę pow iedzieć „nie” w obec żądań okupanta. Płacili często n ajw y ższą cenę za swój czyn - p łacili za niego w łasn y m życiem . A le tym bardziej w łaśnie oni o sk arżają sw ym heroicznym zachow aniem tych, k tórzy okazyw ali całk o ­ w itą biern ość i służyli tylko sile sam ej. To ci o statni, k o labo rujący z w ro ­ giem , żyli ja k b y na pow ierzchni bytu, to oni m o g ą być p rzyk ładem ko n fo r­ m isty-funkcjonariusza.

C złow iek skażony drugim stopniem konform izm u przestaje w ięc być bier­ nym obserw atorem obcej m u sceny aksjologicznej, a staje się aktyw nym funk­ cjonariuszem porządku, którego przestrzeganie m a zapew nić, b y jeg o norm y w żadnym w ypadku nie zostały złam ane. Siła porządku staje się tym sam ym siłą tego, który ow ego porządku m a pilnow ać. Przestrzega go nie tylko jak o pasyw ny h o sp itan t sceny społecznej, lecz u to żsam ia się z tą siłą. M ożna pow iedzieć, że po staw a k onform isty czynnego to nie tylko resp ekt w obec panującej siły, która budzi podziw i w konform izm ie pasyw nym , ale szcze­ gólnie budzące się uczucie łączności z tą w łaśnie m o cą dom inującą, to osza­ łam iające pragnienie bycia egzem plifikatorem porządku uzbrojonego w p re­ rogatyw y władzy. Tacy ludzie starają się za w szelką cenę nieść szturm ów ki w czele pochodu i obojętnie, pod jakim i hasłam i dany pochód będzie kroczył. W ażne je s t tylko to, by były to hasła, pod którym i podpisuje się aktualna w ła­ dza dom inująca. W ładza sam a staje się w arto ścią bezkonkurencyjną i nie m a znaczenia, czy je s t ona dobra czy zła, w ażne - że dom inująca.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W ośrodku zdrowia w Woźnikach znajduje się archiwum zakładowe, umieszczone w pomieszczeniach piwnicznych, w którym przechowywana jest dokumentacja medyczna od czasu

Zadanie: Usunięcie biomasy po wyciętych krzewach i drzewach cena brutto 1000,00 zł/ha... Zadanie: Usunięcie biomasy po wyciętych krzewach

ZASADA OGÓLNA załatwienie sprawy wymagającej przeprowadzenia postępowania dowodowego powinno nastąpić bez zbędnej zwłoki, jednak nie później niż w ciągu miesiąca, a

Jedną z najważniejszych form współpracy Powiatu Nakielskiego z organizacjami pozarządowymi w 2014 roku, obok współpracy pozafinansowej, była współpraca

Odrębnie od powyższych zestawień prowadzony jest rejestr nieruchomości stanowiących własność Skarbu Państwa rozdysponowanych (oddanych w użytkowanie wieczyste i trwały

[r]

świadczeń rodzinnych i funduszu alimentacyjnego zajmują się jednak takŜe pracownicy innych działów, m.in.: Zespół Radców Prawnych, pracownicy Działu

Usuwania Skutków Kl sk ywiołowych, a Urz dem Gminy D browa Tarnowska w imieniu której działał: Pan Stanisław Pocz tek – Burmistrz Gminy D browa Tarnowska z