• Nie Znaleziono Wyników

"Liberum veto" t. 1-2, wybór i wstęp Samuel Sandler ; komentarze oprac. Maria Brykalska, Warszawa 1976 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Liberum veto" t. 1-2, wybór i wstęp Samuel Sandler ; komentarze oprac. Maria Brykalska, Warszawa 1976 : [recenzja]"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Petrozolin-Skowrońska, Barbara

"Liberum veto" t. 1-2, wybór i wstęp

Samuel Sandler ; komentarze oprac.

Maria Brykalska, Warszawa 1976 :

[recenzja]

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 17/1, 123-130

1978

(2)

K w a r t a l n i k H i s t o r i i P r a s y P o l s k i e j X V I I 1

R

E

C

E

N

Z

J

E

A leksander Ś w i ę t o c h o w s k i , Liberum veto, t om 1—2. Wyboru dokonał i wstępem opatrzył Sam uel Sandler, kom entarze opracowała M aria Brykalska, W ar­ szawa 1976, ss. 734 i 786.

F elieto n — najbliższy lite ra tu rz e p iękn ej, efek to w n y g a tu n e k dzien­ n ik arsk i •— cieszył się od daw n a pow odzeniem zarów no w śród p u b licy ­ stów i pisarzy, k tó rz y chętnie i z pow odzeniem z tej fo rm y korzy stali, jak i w śród czytelników . Sięgali po te n g atu n e k W ikto r Hugo, H eine i B orne, w czasach now szych — Cam us, S a rtre , M auriac, E ren b u rg . S a­ m a nazw a g a tu n k u w yw odzi się z „ Jo u rn a l de D ebats”, a w prow adził ją w 1800 r. J. L. de G eoffroy. Do końca X IX w. te rm in „felieto n ” w pol­ skiej term inologii prasow ej nie b y ł zresztą rozu m ian y jednoznacznie, co oczywiście nie m iało w p ły w u n a ów szeroko rep re z en to w a n y w dzienni­ k arstw ie polskim X IX w. g a tu n e k 1.

J e d n ą z klasycznych epok felieto n isty k i polskiej b y ł o k res p o zy ty ­ w izm u w arszaw skiego. P rzy p o m n ijm y , że w ow ym okresie felieto n y p i­ sali B. P ru s i H. Sienkiew icz, a także W. G om ulicki, A. W iślicki, W. Szy­ m anow ski, J. K o tarb iń sk i i inni. W ty m czasie rozpoczął sw oje — trw a ­ jące la t siedem dziesiąt •— p isarstw o czołow y p u b licy sta w arszaw skiego pozytyw izm u A lek san d er Św iętochow ski, n iew ątp liw ie jed en z klasyków polskiego felieto n u. In n y m klasykiem tego g a tu n k u był J . Lam , felie­ to n ista lw ow skiego „D ziennika Polskiego” ; jego zbiór felietonów jako pierw szy polski zbiór utw o ró w tego g a tu n k u w y d an y został w 1874 r.

J e d y n y m pisarzem polskim , którego felieto n y u k azały się w pełnej edycji, je s t dotąd B. P ru s. M o n u m en taln a edycja jego K ronik, o p ra ­

1 W 1865 roku Encyklopedia Povjszechna O rgelbranda tak definiow ała felie­ ton: „Odcinek (felieton), tak w w ydaw nictw ie czasopismów nazywa się dolna część gazety, oddzielona, czyli odcięta linijką od całego jej tekstu, w której zwykle mieszczą się powieści, recenzję lub inne tym podobne artykuły treści literackiej, częstokroć także naukow ej” (t. XIX, s. 708). W 1871 r. pisano w „Przeglądzie Ty­ godniowym”: Feilleton [...] jelst to najw ierniejsza, najdokładniejsza kronika każdej chwili życia narodowego [...] Feilleton dla czytających jest księgą, w której oni widzą sumę i ocenę najw ażniejszych spraw z całego tygodnia. Obok tego znacze­ nia lokalnego, przez które feilleton staje się dla współczesnych zwierciadłem, dla potomnych źródłem, ma on jeszcze inne, rów nie ważne, a mianowicie literackie” (nr 40, s. 325).

(3)

124 R E C E N Z J E

cow ana przez W. Szw eykow skiego, liczy dw adzieścia tom ów 2. B. P ru s p isał w praw dzie swe felieto n y często, ale nie b ył przecież w yjątk iem ; nie m niejszy ilościowo dorobek w tej dziedzinie pozostaw ił, jak się w y­ daje, A. Św iętochow ski, a b y ć m oże i W. Szym anow ski, W. M ałeszew - ski czy W. G om ulicki. Częściowo dorobek fe lieto n isty k i w arszaw skiej za­ p rezen to w ała antologia łącząca sylw etki au to ró w z w yborem felieto ­ nów 3. O sobnych w yborów felietonów doczekali się J. Lam (W ybó r k ro ­

n ik, W arszaw a 1954) oraz Z. N ow akow ski (Lajkonik, K raków 1975).

O statnio otrzy m aliśm y dw utom ow ą edycję w yboru felietonów A leksan­ d ra Św iętochow skiego.

D ebiutem Św iętochow skiego w felieton isty ce b ył udział w zbiorow ym felieto n ie „P rzeg lądu Tygodniow ego” zaty tu ło w an y m Echa w arszaw skie, stanow iącym „m ozaikę bezim iennych, kró tkich , ostrych, często dow cip­ n y c h n o ta te k o osobach i p rzed m iotach życia bieżącego” . Echa ■—- pisał Św iętochow ski we w spom nieniach — „sw ym n adzw yczajnym rozpędem śród zesztyw nienia m yśli, sw ym krzykiem śród ciszy, sw ym rozbijaniem czczonych bałw anów w yw ołały silny ru c h w opinii społeczej. P odjęto rew izję sta ry c h p rze k o n a ń i kultów , w ybuchł pożar p o d p alanych ru d e r opinii”4. Być może ów rezonans błyskotliw ego i drapieżnego felietonu z bojowego o kresu „m łodej p ra s y ” spraw ił, że g atu n e k te n w późniejszej publicystyce Św iętochow skiego zajm ie m iejsce szczególnie isto tn e. P o­ wróci do niego na łam ach red ag o w any ch przez siebie „N ow in”, p u b lik u ­ jąc cykl felietonów L is ty z Paragw aju (w rok u 1879 podpisyw any O re- m us, O. Rem us) oraz cykl pt. P a m ię tn ik (rok 1880, pod pseudonim em O. Rem us). W pierw szy m n u m erze „ P ra w d y ” w ro k u 1881 pojaw i się now y felieto n Św iętochow skiego L ib e ru m veto, p isan y pod pseudo ni­ m em Poseł P raw d y ; ukazyw ać się on będzie w ty m ty g od niku przez 22 lata. Po pierw szej w ojnie św iatow ej A. Św iętochow ski sw oje L ib e ru m

veto (tym razem już podpisyw ane im ieniem i nazw iskiem ) publikow ać

będzie w la ta c h 1923— 1929 na łam ach pism N arodow ej D em okracji: „G azety W arszaw sk iej” i „M yśli N arod ow ej”. T ak więc żyw ot felietonu

L ib e ru m veto b ył rekordow o długi -—• trw a ł pół w ieku. Z nalazły w nim

odbicie w ydarzen ia i p ro b le m y n ajnow szej h isto rii Polski od okresu pozy­ ty w izm u i naro d zin polskiego ru c h u robotniczego po k o n flik ty Polski m iędzy w o jen n ej. R anga A lek san d ra Św iętochow skiego jako pu b licy sty - -ideologa, czołowego przed staw iciela polskiego liberalizm u, a także sze­ rokie h o ry zo n ty i w nikliw ość jego obserw acji sp raw iają, że zaw artość tem aty czn a jego felieto n u stanow i niezw y kle in te re su ją c y m a te ria ł dla histo ry k a. W ysokie w alo ry fo rm aln e n ato m ia st w y znaczają m u trw ałe m iejsce w h isto rii polskiego piśm iennictw a. Oba w zględy więc — m ery

-2 B. P r u s , Kroniki, oprać. Z. Szw eykow ski, t. 1—-20, Warszawa 1953—1970. 3 W arszaw scy »Pustelnicy« i »B y w a ls c y «, Warszawa 1973, t. 1—2.

(4)

R E C E N Z J E 125

to ry czn y i fo rm a ln y — sp raw iają, że edycja felietonów znakom itego p u b licy sty p rzy n a jm n ie j w w yborze była sp raw ą n ap ra w d ę w ażną. P rz y jrz y jm y się te ra z tej edycji.

O m aw ianą p u b lik ację rozpoczyna obszerne (liczące 114 stron) W pro­

w adzenie do „L ib e ru m v e to ” pió ra S am uela S an d lera. Ów w stęp p re ­

zen tu je nam sylw etkę A lek san d ra Św iętochow skiego, a także poświęcono w nim nieco uw agi felietonow i jako gatunkow i. Sam w ybór zaw iera ogó­ łem 274 felieto n y (czasem publik o w ane ze skrótam i), pochodzące z lat 1879— 1929. W arto dodać, że ogólna liczba felietonów pub liko w any ch przez Św iętochow skiego w ty m czasie w ynosi 1138. Z a trz y m a jm y się je ­ szcze m om ent p rzy liczbach, aby od tej stro n y sch arak tery zo w ać z a p re ­ zen tow an y n a m w ybór. W ro k u 1879 Św iętochow ski opublikow ał 24 fe ­ lie to n y (L is ty z P aragw aju); w w yborze z n a jd u jem y jed en felieton tego cyklu. W ro k u n a stęp n y m w „N ow inach” z n a jd u jem y 42 felieto n y O. R e- m usa pt. P am iętn ik; z tego cyklu S. S an d ler ud ostęp nił n a m 13. Ł ączna liczba d ruk o w an y ch w „P raw d z ie ” felietonów L ib e ru m veto Posła P ra w ­ dy w ynosi 847, w ty m 751 felietonów d ru k o w an y ch w czasie, gdy Św ię­ tochow ski „P raw d ę ” redagow ał. W w yborze S an d lera z n a jd u jem y 241 felietonów Posła P ra w d y , w ty m 210 z la t 1881— 1902. Po pierw szej w ojnie św iatow ej w la ta c h w spó łp racy z „G azetą W arszaw ską” (IX 1923— IX 1925) w d zienniku ty m znalazło się 100 felietonów L ib e ru m

veto. Żadnego z n ich nie z n a jd u jem y w om aw ianej edycji. Lepiej p o tra ­

kto w ane zostały felieto n y z „M yśli N aro do w ej” (X 1925— X 1929); na ogólną liczbę 131 w książce w y drukow ano ich 19. W w yborze dokona­ n y m przez S. S an d lera z n a jd u je m y w ięc nieco m niej niż 25'% całości felieto n isty k i Św iętochow skiego z lat 1879— 1929. N ajobszerniej re p re ­ zentow ane jest p ierw sze dw udziestolecie „ P ra w d y ” ; w odniesieniu do n iek tó ry ch la t S. S an d ler zap rezen tow ał blisko połow ę pub liko w any ch felietonów (np. z 1884 r. n a 51 felietonów — 25, z 1893 r. n a 23 — 13, z 1897 r. n a 21 — 11). W stosunku do liczby felietonów L ib e ru m veto p u ­ blikow an y ch w „P raw d zie” po 1902 r., w ybór z roczników , k tó ry c h Św iętochow ski sam ju ż nie redagow ał, nie je st uboższy niż z la t po­ p rzednich, p rzek racza bow iem 30!°/o w szystk ich tekstów . N atom iast z ok resu m iędzyw ojennego w y drukow ano w w yborze ty lko niew iele po­ nad 8% felietonów Św iętochow skiego.

J a k ie k ry te ria w yb o ru zastosow ał S. S andler? N iestety, nie p rec y ­ zuje ich w yraźn ie we w stępie do publik acji. Przypuszczać należy, że ty m k ry te riu m b y ł głów nie stopień atra k cy jn o śc i tekstów , S an d ler bow iem uw ażając felieton Św iętochow skiego za „opus m ag n u s” tego pisarza i za znak om ite dzieło litera c k ie postanow ił poddać te — d ru ko w ane przed la ty te k sty ■— „w spółczesnej próbie czytelniczej” (s. 114). Oczywiście, jeśli przyjąć, że k ry te riu m a rty sty c z n e było decydujące, polem ika z w y ­ borem b y łab y tru d n a . N atom iast jeśli spojrzeć n a ń oczym a histo ry k a, nie w olno nie zwrócić uw agi, że defo rm u je on nieco sylw etkę Św

(5)

ięto-r

126 R E C E N Z J E

chow skiego jako felietonisty-ideologa, szczególnie Św iętochow skiego m niej znanego, a więc z lat, gdy p rze stał ju ż redagow ać „ P ra w d ę ” , a przecież w życiu p u blicznym «kraju odgryw ał wciąż rolę nieb agateln ą. T ak np. w w yborze z la t 1905— 1907, a więc z ty c h lat, gdy Św iętocho­ w ski przem aw iał n a łam ach „ P ra w d y ” jako przyw ódca Z w iązku P o stę- pow o-D em okratycznego, pierw szej lib eraln o -d em o k raty czn ej p a rtii w K ró lestw ie P o lsk im b ra k u je m i w p u b lik acji niezw ykle znam iennego felieto n u zatytułow anego Chaos, k tó ry w zbudził bardzo o strą polem ikę ze stro n y lew icy5. Isto tn y n a tyle, że pom inąć go nie należało, je s t także felieto n M ea culpa (2 II 1907), stanow iący n iejak o pom ost m iędzy p ro ­ gram em polskiego lib eralizm u z la t o siem dziesiątych ubiegłego stulecia a pro g ram em ZPD z okresu rew o lu cji 1905— 1907 i u k azu jący w e w n ętrz ­ n ą spoistość politycznej koncepcji, k tó re j ew olucja zw iązana była p rz e ­ de w szystkim z ogólnym i zm ianam i w a ru n k ó w politycznych.

Oczywiście p rzy k ła d y podobne m ożna m nożyć. P rzy zn ać jed n a k n a ­ leży, że znacznie tru d n ie j, niż w skazyw ać tek sty , k tó re zam ieścić n a le ­ żało, b y łoby w skazać te, bez k tó ry c h zbiór m ógłby się obejść.

Czy felieto n Św iętochow skiego —• jeśli nie tra k to w a ć go jako źródła historycznego i swoistego p o rtre tu m yśli i p o staw y a u to ra — w y trz y m u ­ je próbę czytelniczą po latach ? Czy m oże być p a sjo n u ją cą le k tu rą dla dzisiejszego czytelnika n iep ro fesjo n alisty ? W ydaje się, że w znacznej m ierze próbę tę, ja k spodziew ał się tego S. S and ler, w y trzy m u je; całe p a rtie są w yśm ien ite i ich m istrzow ska sty listy k a nie zaw iedzie i w spół­ czesnych gustów . A le felieton — u tw ó r c h a ra k te ry z u ją c y się dużą w ra ż ­ liw ością n a a k tu a ln ą p ro b lem aty k ę, o p eru jący często aluzją do w y d a rz eń czytelnikom ów czesnym znanych, a po la ta c h zupełnie zap om nianych — w w ielu p a rtia c h sta je się dziś niezrozum iały. I tu pom ocą okazały się opracow ane przez M. B ry k alsk ą kom entarze. Znakom icie podnoszą one w arto ść tej edycji; opracow ane zostały sta ra n n ie i z dużą e ru d y c ją 6. M. B ry k alsk a opracow ała także, zam ieszczoną w d rug im tom ie, pełną

6 L iberu m veto — Chaos, „Prawda” z 25 III 1905; na łam ach „Głosu” w y w ią ­ zała się polem ika, w której ostro krytykow ali stanow isko Świętochowskiego: A. Warski („Głos”, 1905, s. 241, 323, 553), J. Dawid (tamże, s. 209) i T. R adwański (s. 417).

6 Zdarzają się drobne usterki, np. t. 2, s. 475, przypis 4 — lokaut łódzki rozpo­ czął się 29 X II 1906 r., nie na początku 1907 r.; t. 2, s. 470, przypis 17 — pierw szy w iec, na którym w ystąpił A. Świętochowski, odbył się 2 X I 1905 („Gazeta H andlo­ w a”, nr 235 z 3 X I 1905, s. 2); w iec z 7 XII 1905 r., który M. B rykalska uznała za pierw szy, był drugim, na którym w ystąpił Św iętochow ski. Zob. też B. P e t r o - z o l i n - S k o w r o ń s k a , Z d zie jó w liberalizm u polskiego. P artie lib era ln o -d e­

m okratyczn e in telig en cji w K ró lestw ie P olskim 1905—1907, „Dzieje N ajnow sze”,

1971, z. 3, s. 3—35; o L iberu m ve to Św iętochow skiego z lat 1905—1907 zob. artykuł tej autorki „Liberum v e to ” A. Ś w iętoch ow skiego w obec re w o lu cji 1905—1907, „Ro­ cznik H istorii Czasopiśm iennictwa Polskiego”, t. 9, z. 2, s. 183—196; z. 3, s. 339— —360.

(6)

R E C E N Z J E 127

bibliografię felietonów A. Św iętochow skiego (liczącą 134 stron y). Nie trzeb a chyba dodawać, ja k duże znaczenie dla p ro fe sjo n a listy k o rzy sta ­ jącego z w y b oru m a ta bibliografia.

W róćm y jeszcze do w stęp u pióra S .-S andlera. Ma on w zasadzie cha­ r a k te r m ałej m onografii, k tó ra z pow odzeniem ukazać b y się m ogła i bez zbioru felietonów Św iętochow skiego; n a p isa n y jest interesu jąco , choć może tro ch ę zb yt chaotycznie. S. S an d ler n ależy do najlepszy ch znaw ców tw róczości Św iętochow skiego. Ma duże zasługi w p rzy b liżan iu tw órczości tego pisarza w półczesnem u czytelnikow i; w szak poza om a­ w ian ym tu zbiorem felietonów przy g o to w ał i zao patrzy ł w obszerny w stęp W spom nienia Św iętochow skiego, jego opow iadania, a także d ra ­ m aty . N iew ątpliw ie zaproponow ana przez S an d lera w izja postaci Św ię­ tochow skiego weszła ju ż zarów no do naukow ego, ja k i szerszego obiek- gu k u ltu raln eg o . L e k tu ra zap rezen to w an y ch tom ów zaw ierających w ybór felietonów czołowego przed staw iciela polskiego lib eralizm u w pew n ym stopniu obraz te n potw ierd za i u trw a la . A jed n a k czasem ten zbiór p rze ­ m aw iać zaczyna p rzeciw S. Sandlerow i.

W koncepcji S an d lera obraz Św iętochow skiego p re z e n tu ją c y się w za­ sadzie w b a rw a ch jasn y c h w p ew ny m m om encie, gdzieś u progu p ie rw ­ szej w o jn y św iatow ej, n ag le w sposób zgoła zask ak u jący i irra c jo n a ln y się przem ien ia. P o jaw ia się Św iętochow ski czarny, którego n ie w iadom o, czy tra k to w a ć pobłażliw ie (ze w zględu na podeszły w iek; S. S an d ler p i­ sze n aw et — „siedem dziesięcioletni starzec”), czy zdecydow anie wrogo. W każdym razie ta n ag ła p rzem ian a budzi zaniepokojenie i zdziw ienie, oto ra p te m pojaw ia się now y, n iez n a n y człowiek, którego nie sposób za­ akceptow ać. W ocenie S. S an d lera ów Św iętochow ski, w spółpracow nik n aro d ow o-dem okratycznej prasy, „z zaciekłością i up orem s ta ra ł się w ted y porzucać jed n ą po dru g iej n ajw ażn iejsze pozycje ideow e, k tó re określiły jego rolę w przeszłości [...] M iotał się więc i p lątał w swoich w yw odach, w ocenach, opiniach: w yskokow i an ty so cjalisty czn em u o w y ­ jątk o w ej zajadłości w spółtow arzyszyła w zgardliw a w ypow iedź o n a c jo ­ n alisty czn y m obsku ran ty zm ie; n acjo n alisty czn ej d iatry b ie przeciw ko so­ cjalistom , kosm opolitom i p lu to k ra to m — hołd dla rzetelnego p a trio ty ­ zmu, h u m an itarn eg o w spółżycia ludzi w szelkiej narodow ości, słowa u znania dla zasług żydow skiej p lu to k racji, np. d yn astii K ronenbergów , oraz u znan ia dla eg alita ry sty c z n y ch ideałów »uczniów« M arksa i L assa- lle ’a”. „Ł atw o było — pisze S an d ler — w ykazyw ać Św iętochow skiem u sprzeczności w jego p u b licy sty ce tuż przed pierw szą w ojną św iatow ą i długie la ta po n ie j” (s. 96, 97). S. S an d ler p rzeciw staw iając Św ięto­ chow skiem u — ideologa pozytyw izm u i długoletniego lid era lib eraliz­ m u — Św iętochow skiem u z la t P olski niepodległej podkreśla całkow itą „niezborność ideow ą” i „sprzeczności” w jego p isarstw ie. W felietonie jego z ty c h la t w idzi n iem al jed y n ie „u ty sk iw an ia i sk arg i n a w szystkie dziedziny życia” , coś w ro d zaju zrzędzenia niezadow olonego ze w szy­

(7)

128 R E C E N Z J E

stkiego egocentryka, k tó ry znalazł się na m argin esie życia publicznego i stąd jego rozczarow anie (pow iedzielibyśm y dziś — fru stac ja). U w aż­ n a le k tu ra zam ieszczonych w zbiorze felieton ów podw aża te n stereo ­ ty p. W tek sta ch Św iętochow skiego tru d n o znaleźć a rg u m e n ty p rze m a ­ w iające za „niezbornością” jego ideologii; ja k p rz e d la ty z jego p isa r­ stw a p rzeb ija hum anizm , ja k p rze d la ty tw ierd zi, że ty lko te n naród, k tó ry stanow i potęgę k u ltu ra ln ą , m oże liczyć się w świecie. G dy stw ie r­ dza, że „nie zastąp i tej potęgi najliczn iejsza arm ia, popisy d yplom aty cz­ ne, grom ada m in istrów , am basadorów , w szystkie a p a ra ty rządow e, w szy­ stk ie b lic h try okazałości państw o w ej. Ś w iat nie ocenia w artości i siły n a ro d u w edług jego rządu, ale w edług jego k u ltu r y ” •—• czy nie jest to pow tórzenie tez znany ch ze W skazań politycznych ?

A ni „w yskok an ty so cjalisty czn y ”, an i „w zgardliw a w ypow iedź o n a ­ cjonalisty czn y m o b sk u ran ty zm ie”, an i „hołd dla rzetelnego p a trio ty zm u , h u m an itarn eg o w spółżycia lud zi w szelkich narodow ości”, ani „uznanie eg alitary sty czn y ch ideałów uczniów M arksa i L assalle’a” — nie zaw ierają w sobie sprzeczności; nie stanow ią też żadnej now ości w tej p u b lic y sty ­ ce n ajb ard ziej konsekw entnego p rzedstaw iciela polskiego liberalnego cen tru m , w ojującego od la t rów nocześnie z rew o lu c y jn ą lew icą i n a c jo ­ n alisty czn ą praw icą, lansującego koncepcje ew ołucjonistyczne i ogólne koncepcje h u m an ita rn e , w śród k tó ry c h i wolność jedn ostk i, i dążenie do spraw iedliw ości społecznej w społeczeństw ie dem okratycznym , praw o ­ rząd n y m i m o raln y m są głów nym i celam i, b y n a jm n ie j n ie sprzeczny ­ m i z celam i socjalizm u, stąd —• hołd dla m yślicieli tego k ieru n k u .

A owe „u ty sk iw an ia” na rzeczyw istość niepodległej Polski? Z acznij­ m y od tego, że felieto n L ib e ru m ve to nie m iał być n ig d y felieto nem afirm u jący m ; już sam jego ty tu ł zak ładał p ro test. Św iętochow ski oce­ n ia ł k ry ty czn ie w iele stro n rzeczyw istości m iędzyw ojennej Polski; czy jed n a k to, o czym pisał, nie m iało m iejsca? Czy deform ow ał rzeczyw i­ stość, w prow adzał opinię w błąd? S tw ierdzen ie tak ie b yłoby ryzyk o w n e i sprzeczne z naszą w iedzą o ta m ty c h latach.

Sprzeczność i zarazem paradoks, zarów no polskiej h isto rii, ja k i lo­ sów Św iętochow skiego, tk w iły w ty m , że ów w y b itn y p rzedstaw iciel polskiego lib eralizm u znalazł m iejsce dla sw ych p u b lik acji w m iędzyw o­ jen n e j Polsce w p ra sie naro d o w o -d em ok raty cznej, a więc w p rasie k ie­ ru n k u , k tó ry poprzednio zaciekle sam zw alczał. W zasadzie w sposób odw rócony p ow tórzyła się sy tu a c ja sprzed lat. W połow ie la t osiem dzie­ siąty ch ubiegłego w ieku A. Św iętochow ski, jak w iadom o, ud ostęp nił r e ­ dagow aną przez siebie „ P raw d ę ” polskim socjalistom , zostaw iając im p eł­ n ą swobodę w ypow iedzi. T ak więc polscy socjaliści p u blikow ali swe a rty k u ły w org an ie a u to ra cyklu So cja lizm i jego błędy, a u to ra , k tó ry b y n ajm n iej nie w ycofał się z z a w a rty c h w ty m cyklu tez. A jed n a k m i­ mo różnic w poglądach łączyło go w iele z socjalistam i: przede w szystkim scjentyzm , an ty k a p ita listy cz n a diagnoza rzeczyw istości, p ostaw a laicka

(8)

R E C E N Z J E 129

i dem okratyczna. P o n ad dw adzieścia lat później Św iętochow skiem u ła ­ m ów sw ych pism udostęp n iła N arodow a D em okracja, k tó rej ideologii tak że i wówczas nie akceptow ał. W ty m czasie jed n a k znajd ziem y także w spólny „m ianow nik” dla poglądów red a k to ró w pism użyczających fe ­ lietoniście gościny i dla jego poglądów . J e s t nim p rzede w szystkim zde­ cydow ana wrogość w stosunku do lew icy rew o lu cy jn ej i rew o lu cji oraz opozycyjny c h a ra k te r wobec rządów w Polsce, szczególnie po p rze w ro ­ cie m ajow ym .

P roblem , czy organ, w k tó ry m d ru k u je p u b licysta, w jak iś sposób k lasy fik u je jego ideologiczną przynależność jest nie now y i wciąż a k tu a l­ ny. E. Orzeszkow a w liście do L. M eyeta, k tó ry odradzał jej w sp ó łp ra­ cę z ugodow ym „ K ra je m ” , pisała: „na całym św iecie jest tak, że jeśli p isarz stary, znan y już ze sw ych p rzek o n ań [...] w spółpracuje w piśm ie, to nie pism o jem u, ale on pism u n a d a je c h a ra k te r”7. A jed n ak n iezależ­ n ie od tej a rg u m e n ta c ji zerw ała ona w 1902 r. w spółpracę z tygodnikiem

E. Piłtza. Po lata ch Św iętochow ski odpow iadał czytelnikom zdziw ionym sym biozą L ib e ru m veto — o u stalo nej, dem okraty cznej, lib eraln ej t r a ­ dycji — z o rganam i ND, że „gdy chce przenocow ać, nie będzie p y tać 0 poglądy w łaściciela gospody, gdyż w ażne jest tylko, na jak ic h w a ru n ­ kach on udziela noclegu” . A jed n a k w 1929 r. zdecydow anie zerw ał swą w spółpracę z „M yślą N aro d o w ą”, co zresztą S. S an d ler podkreśla.

N iew ątpliw ie, gdy zn an y pisarz w sp ółp racuje z pism em , w jakim ś stopniu sam oblicze tego pism a k ształtu je; ale także decydując się n a tę w spółpracę (naw et m im o sub iek ty w n ie in n y ch zam ierzeń) wiąże się 1 z obozem politycznym , k tó ry pism o re p re z e n tu je — p rzy n a jm n ie j w

oczach opinii publicznej. W sy tu acji, w k tó rej poglądy p u b licy sty oraz k ieru n e k pism a nie są identyczne, obserw ow ać m ożem y dw ie rów noległe ten d en cje: do zapanow ania p u b lic y sty nad pism em oraz o dw rotn ą i do­ p ra w d y czasem tru d n o określić, k tó ra z n ich dom inu je. W każdym ra -

zie należy zawsze zachow ać ostrożność w politycznej id en ty fik acji pisa­

rz a z organem , z k tó ry m w spółpracuje.

P ozostaw m y te ra z Sw iętochow skiego-nestora i w róćm y do w cześniej­ szego okresu: jego w ielkich w pływ ów . W sposobie przedstaw ian ia przez S. S an d lera tej postaci dwa jeszcze elem en ty zasługują n a polem ikę. P ierw szy to stw ierdzenie, że Św iętochow ski „zawsze odrzucał so cjalisty ­ czną propozycję w yjścia poza ram y u stro ju k ap italistyczn eg o” (s. 81). S tw ierd zenie to w y d aje się błędne. Św iętochow ski uw ażał, że ogólne zasady rozw oju społecznego doprow adzą n ieu ch ro n n ie do zm ian u stro ­ jow ych (także i do schyłku kap italizm u , k tó ry ostro k ryty ko w ał), ża­ den u stró j bowiem nie jest w ieczny. Ale nie akceptow ał rew o lu cy jn ej drogi rozw oju społecznego (choć pozytyw ne znaczenie rew olu cji

(9)

130 R E C E N Z J E

niał); staw iał na społeczne refo rm y , d em o kraty zację i w ychow anie spo­ łeczeństw a, U w ażał, że to jest w łaściw a droga prow adząca w praw dzie w olniej, ale m niej ry zykow nie do zm ian ustrojowych..

D ruga spraw a — to „ugodowe ilu z je ” Św iętochow skiego. J a k w iado­ mo, Św iętochow ski po d k reślał znaczenie dla rozw oju przem y słu K ró ­ lestw a Polskiego ry n k ó w w schodnich i uw ażał, że należy w ykorzystać m aksym alnie szansę, k tó rą daje podbój ty c h ryn ków . S. S an d ler tak im kom en tarzem poglądy te o p atru je: „R adosne fan fa ry , k tó re b rzm ią z tej k o n statacji szczęśliwej szansy polskiej, stanow ią jed en z n a jp la sty c z n ie j- szych może i n ajzn am ien n iejszy ch przejaw ów ugodow ych ilu zji Św ię­ tochow skiego” (s. 64). „R adosne fa n fa ry ” -— to już p rzesada sty lu S. San- dlera, czasem porzucającego precyzję na .rzecz stylistycznego efektu. N atom iast poglądu Św iętochow skiego n a spraw ę roli ry n k ó w w schod­ nich i ich w pływ u na tem po rozw oju gospodarczego K rólestw a P olsk ie­ go nie m ożna uznać za „ilu zję” , lecz raczej za tra fn ą ocenę rzeczyw isto­ ści zgodną zresztą z oceną R. L uk sem b u rg (por. R ozw ój p rzem y słu

w Polsce). D opraw dy tru d n o u stalić iu n ctim m iędzy ty m poglądem

a ugodą. W tej spraw ie tra fn a w y d aje się opinia M. B ry kalskiej z a w a rta w m onografii A leksa nd er Ś w ię to c h o w sk i redaktor „P raw dy”, w idząca w postaw ie Św iętochow skiego „trzeci ty p ” m yśli politycznej — pom iędzy ugodą a te n d e n c ją niepodległościow ą (dodajm y jeszcze i rew olucyjną). Ugoda jest sp raw ą a k cep tacji istn ieją cy c h stosunków i łączy się ze zja­ w iskiem oportunizm u oraz k o n serw aty zm u politycznego. Taka postaw a obca była zawsze Św iętochow skiem u. S tał on n a stanow isku szerokich zm ian i przeo b rażeń w życiu społecznym , ale zm ianom przez destru k cję (polityczny p rzew ró t, rew olucja) p rzeciw staw iał zm iany przez k o n s tru k ­ cję (praca, refo rm y , ośw iata, pom nażanie dóbr duchow ych i m a te ria l­ nych). Tę drogę zm ian uw ażał za najw łaściw szą. Rozwój historyczny, k tó ry m ógł obserw ow ać w ciągu swego długiego życia, w k tó ry m w i­ dział z bliska dwie rew olucje, w ojn ę św iatow ą i odzyskanie przez P ol­ skę niepodległości, w y d aw ał się zadaw ać kłam tej u p a rte j postaw ie i w p ły n ął n a w ykru szen ie zw olenników z o rb ity w pływ ów pisarza. Św iętochow ski jed n a k wokół niej przez całe pięćdziesięciolecie k o n stru o ­ w ał sw oje L ib e ru m veto. T aki w niosek nasuw a się z le k tu ry zaprezen ­ tow anego przez S. S an d lera w y b oru felietonów . D odajm y w ydanego przez P IW sta ra n n ie , zgodnie z w y m aganiam i staw ian y m i e d y to rstw u naukow em u.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Eine grundle- gende These seiner Studie ist, dass Prozesse der Akkulturation sich als Prozesse der Ausbalancierung von Differenzen zwischen Individuen, Gruppen

Performance interactive art, on-line touch, shared reflection and expression, mirror process, data environment, synchronization, sensory disruption and distribution, aesthetics

We assume that the parachute Is a surface of revolution and examine two possible canopy shapes, one for a drogue parachute, the other for an umbrella- shaped parachute.. The

Il a été constaté que dans les sols formés sur les roches loessiques et les roches lim oneuses d’origine aquatique, l ’illite in terstratifiée et la m

• W ostatnim numerze włoskiego czasopisma naukowego poświęconego badaniom literatury francuskiej — „Studi francesi" (Torino — Turyn, No 97, I—IV/1989)

beschädigte ihren Ruf weltweit und hatte neben jahrelangen juristischen Ausei- nandersetzungen mittel- und langfristige Auswirkungen auf die österreichische Weinwirtschaft.

– ażeby być gdzieś indziej niż obecnie, warto zapamiętać słowa odnoszące nie tylko do Madame Bovary, lecz także do jej wspomnianej niemieckojęzycznej „siostry”:

wierzytelności, które wpisuje się do rejestru zabezpieczenia hipotecznych listów zastawnych i które zabezpie- cza się wpisem w księdze wieczystej, aby bank był pierwszym