• Nie Znaleziono Wyników

View of O wierszach lirycznych Włodzimierza Wolskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of O wierszach lirycznych Włodzimierza Wolskiego"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

M A R IA C Z E K A Ń S K A

O W IERSZACH LIRYCZNYCH W ŁODZIM IERZA W OLSKIEGO

W łodzim ierz W olski (1824— 1882) zn an y jest z przynależności do g rup y określanej m ianem „C yganerii w arszaw sk iej”, k tó re j sk ład osobowy i ew en tu aln e pow iązania z ko n sp iracją k rajo w ą, w reszcie sam e sy lw etk i literackie cyganów n astręczały w iele problem ów d y sk u sy jn y ch , rozw ią­ zyw anych ostatnio pom yślnie przez Ju liu sz a W iktora G om ulickiego, św ietnego znawcę p rzedm iotu, we w stępie, notach i przypisach do tom u

W spom nień o Cyganerii...1

Głosy k ry ty czn e o W olskim w zasadzie idą w p arze z zain tereso w a­ niem całą grupą literack ą P ra c w yłącznie pisarzow i pośw ięconych jest niew iele. W cześniejsze m ają zazw yczaj c h a ra k te r okolicznościowy: r e ­ cenzja w ileńskiego w ydan ia Poezji R asz e w sk ie g o 3, a rty k u ły N iew iaro w ­ skiego 4, K o ta rb iń sk ie g o 5, K orotyńskiego 6 pisane po śm ierci poety, a ta k ­ że późniejszy, ale c h a ra k te r w spom nienia pośm iertnego m ają cy a rty k u ł Józefy Anc 7. A potem m ilczenie k ry ty k i, b y nie liczyć p ra c y K aw yna,

’ W a c ła w S z y m a n o w s k i , A le k s a n d e r N i e w i a r o w s k i , W s p o m n ie n ia

0 C y g a n e rii w a r s z a w s k ie j, z e b ra ł i o p ra c o w a ł J u liu s z W ik to r G o m u lic k i, W a rs z a w a 1964 (W stęp z a ty tu ło w a n y : „ G e n e a lo g ia C y g a n e rii w a r s z a w s k ie j”). W iele n o w y c h u s t a ­ le ń w n o si ta k ż e p r a c a E d w a r d a P i e ś c i k o w s k i e g o : P o e ta -tu ła c z . B io g r a fia l i t e ­

ra cka R o m a n a Z m o r s k ie g o , P o z n a ń 1964. 2 W aż n ie jsz e o p ra c o w a n ia : W. M a r r e n e - M o r z k o w s k a , C y g a n e r ia w a r ­ sz a w s k a , W a rs z a w a 1905; J . G o m u l i c k i , C y g a n e ria w a r s z a w s k a ( B a jk i o n ie j 1 p ra w d a ), „ T y g o d n ik I lu s tr o w a n y ” , 52 (1911), n r 42, s. 828— 829, n r 43, s. 853— 854; A. N o w a c z y ń s k i , P a rerg a do „ C y g a n e rii w a r s z a w s k ie j”, „ Ś w ia t” , 1 (1911), n r 45, s. 5— 7; J. L o r e n t o w i c z , L e g e n d a o C y g a n e r ii w a r s z a w s k ie j, „M y śl P o ls k a ”, 1 (1915), z. 3, s. 450— 457; S. K a w y n , C y g a n e ria w a r s z a w s k a . Z d z ie jó w o b y c z a jo ­ w o śc i lite r a c k ie j, W a rs z a w a 1938 (m o n o g ra fia ); J. N o w a k o w s k i , C y g a n e r ia (M ię ­ d z y leg en d ą a p ra w d ą ), „R u c h L ite r a c k i” , I (1960), n r 1/2, s. 38— 49.

3 K . K a s z e w s k i , „ P o ezje” W ło d z im ie r z a W o ls k ie g o (rec.), „ B ib lio te k a W a r ­ s z a w s k a ”, 1860, II, s. 177— 188. 4 A. N i e w i a r o w s k i , W ło d z im ie r z W o ls k i, „S ło w o ” , 1882, n r 32— 38. 5 J . K. K o t a r b i ń s k i , W ło d z im ie r z W o ls k i, „ K ło sy ” , 1882, n r 895, s. 115 i 118, n r 896, s. 140. 6 W. K o r y t y ń s k i , W ło d z im ie r z W o ls k i, „ T y g o d n ik P o w s z e c h n y ” , 6 (1882), n r 35, s. 548— 549, n r 36, s. 570— 571, n r 37, s. 589. 7 J. A n c , P o g rze b p o e ty tu ła c za , „ T y d z ie ń ” , D o d a te k do „ K u r ie r a L w o w sk ie g o ” , 1905, n r 31—32. 8 — R o c z n i k i H u m a n i s t y c z n e t . X I V , z. 1

(2)

114 M A R I A - C Z E K A Ń S K A

trw a d obrych k ilk a dziesiątków lat. Dopiero' rok ogłoszenia z rękopisu

Halki, ro k 1951 8, sta je się m om entem zw rotnym . W olski w raca do czy­

teln ik a p rzed e w szystkim jako a u to r ludow ego poem atu i realistycznej p o w ie śc i9. G arść lirykó w p rzed ru k o w an y ch w Utworach w ybranych i uw agi L eśniew skiej we W stępie nie p re z e n tu ją dostatecznie au tora, 0 k tó ry m tw ierd zono zgodnie, iż liry k a jest m ocną stro n ą jego talentu. W arto w ięc chyba tej zaniedbanej nieco tw órczości lirycznej poświęcić trochę badaw czej uw agi.

Za p u n k t w yjścia niechaj posłuży Przejście (1845), u tw ó r nie now a­ to rsk i w praw dzie 10, ale o tw iera ją c y p e rsp e k ty w y sensow nej, jak się w y ­ daje, analizy, zaw iera bow iem m om ent sam ookreślenia poety.

Na Przejście 11 sk ła d a ją się c z te ry luźno skom ponow ane części, zauto- nom izow ane osobnym i ty tu łam i.

P ierw sza z nich, zaty tu ło w an a „P iosenka” — to liryczne spraw ozda­ nie z procesu tw orzenia. K ro k za krokiem śledzi podm iot n arastan ie w sobie gotowości tw órczej, rodzenie się słowa, poczynając od m om entu w zru szenia poetyckiego, k tó re in icju je g ra dźwięków, tonów, nieu ch w y t­ nych jeszcze, n iew y rażaln ych , a zniew alających całą osobowość arty sty . „Ż ycie”, d ru g a „pieśń”, nie jest ju ż m onologiem lirycznym pod- m io tu -p o ety , lecz ja k b y z zew n ą trz skiero w any m do „śpiew aka” apelem - -w ezw aniem upersonifikow anego życia, k tó re kusząco roztacza przed nim

w szystkie sw oje barw y.

T rzecia „pieśń” je s t zw rotem do Celii, a d re sa tk i tytułow ej, idealnej kochanki, oglądanej p rzez p ry z m a t rom antycznych gwiazd i tęcz, lilii 1 róż, złoconych prom ykó w i łez tęsknoty. W m om encie najw iększej fascy n acji Celią p ad a la p id a rn y czterow iersz in fo rm u jący o darem ności w ezw ań i próśb, o trag iczn ej niem ożności naw iązania dialogu.

W reszcie część czw arta Przejścia, w p ierw o d ru k u nazw ana „Pieśnią p ieśn i”, u zu p ełn ia i k o m en tu je poprzednie w znam iennej deklaracji:

8 E. K i p a, W ło d z im ie r z a W o lsk ie g o p o e m a t „ H a lka ”, „ P a m ię tn ik L ite r a c k i”, 42 (1951), z. 3/4, s. 1028— 1043.

9 W U tw o ra c h w y b r a n y c h W o lsk ieg o , W a rs z a w a 1955, z n a la z ły się tr z y p o e m a ty : O jc ie c H ila r y , H a lk a , P o ło śk a d o ść o b s z e rn ie o m ó w io n e w e W stę p ie K. L e śn ie w sk ie j, (rec.: M. D z i e w i s z , „ P a m ię tn ik L it e r a c k i”, 47 (1956), z. 2, s. 569— 572). P o n a d to 0 p o e m a ta c h p is a li: Z. J a c h i m e c k i , Z a g a d n ie n ie g e n e z y lib r e tta i a s p e k tu s p o ­ łe c z n e g o o p e r y M o n iu s z k i „ H a lka ”, „ P a m ię tn ik T e a tr a ln y ” , 2 (1953), z. 2, s. 85— 97 1 M . D z i e w i s z , „ H a lka ” i „ P o ło śka ” W ło d z im ie r z a W o lsk ie g o , „ P ra c e P o lo n isty c z ­

n e ”, 15 (1959) 173— 176. W r o k p o U tw o ra c h w y b r a n y c h w y s z ła z d r u k u p o w ie ść W o lsk ieg o D o m e k p r z y u lic y G łę b o k ie j, W a rs z a w a 1956, ze w s tę p e m T. J o d e łk i. 10 G łó w n y m o ty w k o n s t r u k c y jn y u tw o ru , m o ty w tr z e c h s t r u n z n a jd z ie się i u in ­ n y c h p o e tó w p ó ź n o ro m a n ty c z n y c h : M . R o m a n o w sk i — D o braci... tr z y s tr u n y , K . U je js k i — T r z y s tr u n y , E. W a s ile w s k i •— T r z y p ieśn i. 11 P d r . w „ P rz e g lą d z ie N a u k o w y m ” , 4 (1845) n r 6, s. 193—202. C elia d ru k o w a n a w c z e śn ie w n ie c o in n e j fo r m ie w „ J a s k u łc e ” , (1843) 92— 98. C y ta ty n a p o d s ta w ie z b io ro w e g o w y d a n ia P o e zji, t. 1—2, W ilno 1859.

(3)

T e t r z y p i e ś n i p o łą c z o n e : M ary , ży cie — i zn ó w m a ry , P ie r z c h a ją c e c o ra z s m u tn ie j,

T o t r z y s t r u n y w y s t r o j o n e , W y p i e s z c z o n e n a m e j l u t n i . 12

P r z e j ś c i e , I, 91

Tak więc owe trz y pieśni: tw orzenia, życia i m iłości, p re z e n tu ją t r z y k r ę g i p r z e ż y ć podm iotu lirycznego, a n a w e t d ają pojęcie o tym , jak w poszczególnych ciągach w yznaczonych przez nie u tw oró w przeżycie to się kształtuje.

N ajpełniej teza ta spraw dza się na „C elii” : bezpośrednie p rzek azy ­ w anie uczuć w zwrocie do id ealn ej kochanki będzie w ero ty k ach n iem al­ że jedyną form ą ich w yrażania.

W „pieśni tw o rzen ia” przeżycie podm iotu nie m a zew nętrznego odpo­ w iednika (rola ad resatki w erotykach), jego podstaw ą jest in trosp ekcja. S tąd nastaw ienie na obserw ację, w y razem czego jest w y zn anie lub liryczna relacja, w niek tó ry ch u tw o rach prow adząca do reflek sji. P rz e d ­ m iot przeżycia sk o n k retyzuje się w „pieśni w spółtw o rzen ia” — będzie nim m uzyka.

W ięcej ko m en tarzy w ym aga „pieśń życia”. W d ru g iej części Przejścia dokonuje się w yab straho w an ie i uko n k rety zow an ie przez perso n ifik ację pew nych, u tajo n y ch może, p rag n ie ń podm iotu (chęć użycia, m arzenie o sławie). Sam podm iot, jak już w spom niano, sta je się a d re sa te m w e ­ zwań. Tak m a się rzecz jedynie w 'R ozkoszy 13 i Nocy, u tw o rac h o an alo ­ gicznej k o nstrukcji. Ale w tym sam ym Przejściu poeta do konuje zn a­ m iennej k o rek ty pieśni życia. A luzje do sy tu acji politycznej są aż nazb y t w yraźne:

P rz e c ie ży cia p ie ś ń n a m ię tn a , M n ie j p ie ś c iw a , m n ie j p o n ę tn a , G dzie b rz m ią : ję k i p rz y tłu m io n e — I p o g a rd y k r w a w e p ię tn a , I u c is k u ro z p a c z b la d a Do s tr u n lu tn i ż y w ie j w p a d a , K rw a w y m w id m e m tk w i p rz e d o k iem , B oli w s e rc u , k tó r e n ie śni. „ P i e ś ń ” , I , 91

W iersze w cześniejsze łączą w reto ry czn y m m onologu te dw a w a ria n ty pieśni życia — m arzenie o w aw rzynach wieszcza z chęcią unicestw ienia zła. P oetycki p o stu lat zniżenia śpiew u w pełni zrealizu je się w liryce po r. 1860.

12 P o d k re ś le n ie m o je — M. Cz.

(4)

116 M A R I A C Z E K A Ñ S K A 1. P IE S N T W O R Z E N IA G d z i e ś n a d e m n ą , p r z y m n i e , w e m n i e . J a k i e ś t o n y , z d ź w i ę k ó w d ź w i ę k i G r a j ą r z e w n i e i t a j e m n i e . „ P i o s n k a ” (z P r z e j ś c i a )

„P io sn k a” p a tro n u je kom pleksow i utw orów tra k tu ją c y ch o proble­ m ach tw orzenia.

N ajw cześniejsze Marzenie, pom ieszczone w cygańskiej „Jask u łce” (!)14, pełne jest k rzy k u p odm iotu chcącego oderw ać się od rzeczywistości, „od życia ciem nej, zm ąconej to p ieli” i przyw dziać „m arzeń suknię b iałą” po zw alającą n a m ak sy m aln ą swobodę poetyckiego ducha. P raw d a bo­ w iem — k o n ty n u u je swój w yw ód w Elegii (Dym sm utno się w ije ...)15 — d ziała zabójczo na poezję, „ścina m arzeń potoki ś re b rz y ste ”.

N ie znaczy to jednak, by ty lk o w rażenia pozytyw ne, z zew nątrz od­ b iera n e pobud zały poety ck ą w yobraźnię. A naliza dw u zm etaforyzow anych sy tu a c ji w Melodii (Brzegi W isły zieleniące...) prow adzi do wniosków dość nieoczekiw anych: nie zieleń wiosny, lecz zw arzone m rozem k w iaty jesien i i „śnieżny sm u tk u c a łu n ” zim y w pro w adzają duszę poety w stan tw órczego niepokoju.

Spośród tego ty p u u tw orów w y ró żn iają się Dwie (1846), liry k nazw a­ n y przez K aw yn a „kanonem estety czny m p o e ty ” 16 ze w zględu na p re ­ zentow aną tu postaw ę podm iotu, p o rte-p aro le au to ra, wobec piękna dysk retn eg o , k tó re sym bolizuje lilia, i jaskraw ego, narzucającego się, k tó re sym bolizuje róża. P rz y jm u ją c zasadę n a tu ra ln e g o dopełniania się p rzeciw ień stw podm iot liry czn y ak c ep tu je oba te w cielenia piękna:

Bo lu b ię p ię k n o ś ć , k tó r e j b la s k u d zień W s k w a r n y m ja ś n ie je p ro m ie n iu , I lu b ię p ię k n o ś ć o w in ię tą w cień: T r z e b a o d sz u k a ć je j w cien iu .

D w ie , I , 95

*

Ju ż z innego u k ład u elem entów p o w staje okolicznościowa w ypow iedź

L is zta i F r y d e ry k a Szopena — pieśń tw orzenia śpiew ana dla m istrzów

to n u i rów nocześnie pieśń tw órczej percepcji. W Piosnce podm iot był odbiorcą dźw ięków rodzących się w nim sam ym , tu, jako podm iot este­ ty czn y , p rz e jm u je w rażenia z zew nątrz:

A to n y się p lą c z ą , ja k sie c ią p a ję c z ą D o k o ła n a s w ią ż ą w r a ż e n ia n itk a m i;

14 S. 43— 44, p ie r w o tn y t y t u ł — Z a d u m k a ,

15 P d r , w „ S n o p k u N a d w iś la ń s k im ” 1 (1844) 214— 215. ie S. K a w y n , op. cit., s. 70.

(5)

I ś m ie ją się, p ła c z ą , i tę s k n ią , i d źw ięczą, D rżą w u c h u , lś n ią w o czach i n ik n ą n a d n a m i, L ecz w s e r c u z o sta ją .

F r y d e r y k . S z o p e n , I I , 7

W Liszcie 17 zafascynow any żywiołow ością m u zy k i w yrzuca z siebie słowa zachw ytu i uw ielbienia. M onolog jest silnie zem ocjonalizow anym przem ów ieniem do koncertującego kom pozytora 18. W znoszenie się i opa­ danie tonu, k o ntrastow an ie — oto d iale k ty k a u tw o ru . Ton m istrza, w od­ czuciu słuchającego, oscyluje m iędzy ciszą i h ukiem żywiołów , niebem a piekłem . Te dwa ostatnio w ym ienione, a n ty te ty c z n e hasła pełn ią w ażną funkcję: są biegunam i, m iędzy k tó ry m i zachodzi cały proces k o jarzen ia poetyckiego. K ażde z nich stw arza w łasne pole słow nictw a i p rz y w o łu je odpow iednie jakości obrazowe. U p rzy w ilejo w an y kom pozycyjnie p ierw szy w erset reto ry czn ą an ty tezą: „Twój ton — to niebo! Tw ój ton — to piekło!” w yznacza dw a łańcuchy skojarzeń, biegnące rów nolegle aż do końca u tw o ru , do w ersetu zam ykającego w ypow iedź, rów nie su g esty w ­ nego, co pierw szy.

F ry d e ry k Szopen (1849) 19, u tw ó r wysoko ceniony przez k ry ty k ó w za

subtelność obrazow ania i u m iejętność oddaw ania atm o sfery m uzyki cho­ pinow skiej, nie m a już nic z podniosłej re to ry k i w cześniejszego Liszta. P obrzm iew ają w nim to n y elegijne, n ap isan y bowiem został n a wieść o śm ierci kom pozytora. C h a ra k te ry sty c zn a reflek sy jn a postaw a p od­ m iotu, pełnego czci i podziw u dla osobowości „m roku śp iew ak a” i jego m uzyki. On to pośredniczy w odbiorze w zm agając przez z w ro ty -p y ta n ia czujność słuchacza, w reszcie przek azu je obrazy, k tó re m u się z poszcze­ gólnym i m elodiam i kojarzą.

Ale ak cen t zasadniczy, w in te n c ji a u to ra, spoczyw a nie ty le n a sa­ m ym obrazie, ile n a p o d k reślaniu p o ten cjaln ej, obrazotw órczej siły kom ­ pozycji m uzycznych Chopina. Inaczej dzieje się w Tłum aczeniach S z o ­

pena Ujejskiego, gdzie dokonano jednoznacznej ko n k rety zacji, zam ierzo­

nego „tłum aczenia” utw orów , wobec czego zabrakło ju ż w rażliw ego od- biorcy-pośrednika, k tó ry un iw ersalizu je swe przeżycia w po ety ck iej „ fa n taz ji” W olskiego. W utw orze a u to ra Przejścia tran sp o zy cji dokonano w pew nych granicach, podlega jej m azu rek, polonez, m arsz żałobny. K iedy przychodzi kolej na fa n ta z je i n o k tu rn y , podm iot liry czn y sygn a­ lizuje nieprzekładalność w rażeń w przekonaniu, iż jest to h erm etyczn a sfera geniusza. Tak su b teln e p o trak to w an ie te m a tu nie uchroniło jed n ak W olskiego od bardzo krytycznego, w y jątko w eg o zresztą w powodzi kom ­

17 P d r. w „ P rz e g lą d z ie N a u k o w y m ” , 2 (1843) n r 10, s. 41— 44. W ty m ż e to m ie s. 47— 50, d r u k u je Z m o rs k i w ie rs z F r a n c is z k o w i L is z t. D uże p o d o b ie ń s tw o w o b ra z o ­ w a n iu .

18 L is z t k o n c e rto w a ł w W a rs z a w ie w d n ia c h 1— 15 k w ie tn ia 1843 i c y g a n ie m ie li m o żność osobiście się z n im z e tk n ą ć .

(6)

118 M A R I A C Z E K A Ń S K A

plem entów , osądu K orotyńskiego, k tó ry podkreśla, że w szelką k o n k rety ­ zację u tw o ru m uzycznego należy z góry zdyskw alifikow ać jako nieade­ k w a tn ą do zam ysłu tw órcy-kom pozytora 20. W ydaje się, że zdanie to b y ­ łoby b ard ziej stosow ne w łaśnie do T łum a czeń Szopena U jejskiego, ale k ied y już p ad ło w zw iązku z u tw o rem W olskiego, niechaj ten kryty czny a fro n t w yn agrod zi au to ro w i K azim ierz R aszew ski, k tó ry ową „pieśń ża­ łoby” n azw ał „n ajp ięk n iejszy m nekrologiem , jak i m istrz słowa napisać m ógł m istrzow i dźw ięków ” 21.

2. P IE Ś N I Ż Y C IA C ZĘ SC P IE R W S Z A

P r o m i e n i e m c h w a ł y r o z ż a r z ę ł o n o , A c z o ł o w w a w r z y n u s t r o j ę .

, , Ż y c i e ” (z P r z e j ś c i a )

W niespokojnej atm osferze m iłości i nienaw iści, b u n tu i uniesień, pod au sp icjam i Ojca Hilarego k s z ta łtu ją się wczesne w iersze Wolskiego:

Zapał, Fantazja wieczorna (1 i 2), U r y w e k (Nie śm iej m nie dotknąć...)

i Duch.

K aw y n m ów iąc o Zapale 22 po dk reśla znaczenie stro fy pierw szej, za­ m y k ającej całość w p ierścień kom pozycyjny. Tw ierdzi, że tu W olski „określa w yraźnie, k tó re elem en ty rzeczyw istości k o n k retn ej sk ładają się n a jego m arzen ia i m yśli i k tó re potem wchodzą jako m ate ria ł do tw ó r­ czości p o e ty ” 23. P rzeniesien ie ak cen tu z owego pierścienia kom pozycyj­ nego na środkow ą, tró jstro ficzn ą część wypow iedzi, pozwoli uchwycić za­ sadniczą p ostaw ę podm iotu — p ostaw ę negacji rzeczyw istości i w ypływ a­ jącej stąd żądzy niszczenia, skądinąd n iejed n o k ro tn ie w poezji Cyganerii m anifestow aną, by przypom nieć ty lko w iersze Zm orskiego: Anioł niszczy­

ciel, Ognia!. Do niszczycielskiego cygańskiego dw ugłosu dołącza się ze

sw oim S z a ta n e m L enartow icz i k rak o w ian in W asilew ski Burzam i i Kieli­

c h e m goryczy. W szystkie te u tw o ry łączy jedna m yśl: św iat to skrzepła,

m a rtw a skorupa, trzeb a go zmienić, ogniem i p io runam i w ypalić zło. Owe „ognie” , „ p io ru n y ” i „b u rz e ” w y ra ż a ją konieczność doboru radykalnych środków dla dokonania dzieła zagłady i odnowy.

W arto .zastanow ić się n ad c h a ra k te re m monologu lirycznego Zapału, m onologu, k tó ry w ygłasza podm iot nie zasłaniając tw arzy m aską „Anioła niszczyciela” czy „ S z a ta n a ”. Jego reto ry czna w ypow iedź to nie w ezwanie

(Ognia!) an i apel (Kielich goryczy), lecz gw ałtow ne osobiste w yznanie.

To nie ob iektyw ne czy logicznie dowiedzione „ trz eb a ” (Burze), lecz s k ra j­

20 W . K o r o t y ń s k i , op. cit., n r 36, s. 571. 21 K . K a s z e w s k i, op. cit., s. 188.

22 P d r . w „ P rz e g lą d z ie N a u k o w y m ” , 2 (1843), n r 21, s. 129— 130. W ie lo k ro tn ie o m a w ia n y s ta l się m e t r y k ą C y g a n e rii. Z n a la z ł się n a w e t po p e w n y m s a ty ry c z n y m sz lifie w C y g a n e r ii w a r s z a w s k ie j N o w aczy ń sk ieg o .

(7)

nie subiektyw ne „chciałbym ” nie u m otyw ow ane żadną zew nętrzn ą, w i­ doczną w utw orze koniecznością. T u liczą się ty lko w e w n ętrzn e dyspo­ zycje podm iotu, jego am bicje:

Bo m a is to ta z ro d z o n a w c h m u r a c h A m o je czoło w p io r u n a c h leży

Z a p a l, I , 13.

W szystkie czynności, jakie w ym ienia, pozostają w sferze p otencji. Ten poten cjaln y p rog ram p o zy ty w n y i n e g a ty w n y jest ogólnikow y, p rz e ­ słonięty m etafo ry ką, k tó ra odgryw a tu rolę k o n stru k ty w n ą . J a n N ow a­ kowski sugeruje, że m etafo ry k a w u tw o rze p ełn i fu n k cje szyfru, za k tó ­ rym k ry je się „polityczna pobudka zapaleńca, zw rócona do szeregów po ­ dobnych m u en tu zjastó w w olności” u . M ówiąc o szyfrze m a on na m yśli przede w szystkim słow a „zapał”, „zapaleniec” i tra k tu je je jako hasła wywoławcze. Tych słów kluczow ych stanow iących pew ien kod jest w ię­ cej. W spomina o nich M aria Jan io n w e w stęp ie do Antologii poezji k ra ­

jow ej 1831— 1863 25 i E dw ard Pieścikow ski w sw ojej m onografii o Z m or-

s k im 26. Podkreślić też trzeba rolę haseł „p o zy ty w n y ch ” , ow ych słońc, gwiazd i tęcz — synonim ów Nowego. Ju ż podm iot Zapału obiecuje „gw iazdę radości” zaświecić, a b o h a te r liry czn y późniejszego o rok Ducha chce być dla swoich braci „gw iazdą w schodnią” i „tęczą nad ziei” . Tu też jest mowa o „słońcu ła sk a w sz y m ”, ty m słońcu, k tó re stan ie się w a ru n ­ kiem swobody tw órczej w Przejściu.

W spom niany w yżej D u c h 27 k oresp o nd u je z Zapałem m egalom anią podm iotu lirycznego nie uznającego żadnej jednostk i n a d rz ę d n e j lub choćby rów nej sobie. P rzem aw ia tu nie a b stra k c y jn y duch, jak chce K o ta rb iń s k i28, ale poeta, p o rte -p aro le au to ra. Św iadczy za tym p rz y ­ taczana przezeń genealogia twórczości, c h a ra k te ry sty k a „pieśni” , o k tó rej przem aw iający m a bardzo w ygórow ane m niem anie. „N ią b iją ludzkości tę tn a ” — stw ierdzi dum nie. Rola a d re sa ta zbiorowego jest znikom a. Mimo końcowego ak cen tu solidarności, podm iot w y raźn ie n arzu ca d y ­ stans. Z resztą zaraz na początku powie:

S am je d e n ty lk o p o m ię d z y w a m i, J a k d ą b ż y la s ty m ię d z y s o s n a m i [...]

D u c f t , I , 61.

Nic tu z owej bezpośredniości naw iązującego do tra d y c ji listu po ety c­ kiego w iersza Zm orskiego Do F***, k tó ry p o d ejm u je ten sam problem

24 J . N o w a k o w s k i , op. cit., s. 44. 25 W a rs z a w a 1958, s. 29.

28 E. P i e ś c i k o w s k i , op. cit., s. 40.

27 P d r. ja k o G e n iu s z w „ D w u ty g o d n ik u L ite r a c k im ” , 2 (1845), n r 19, s. 193— 196. 28 J. K . K o t a r b i ń s k i , op. cit., n r 895, s. 118.

(8)

g o M A R I A C Z E K A Ń S K A

niezależności a rty s ty . A le kied y poeta Ducha w retorycznie rozbudo­ w an ym okresie dowodzi górnie sw ej wyższości („N iczyjej woli nie jestem sługą...”), ten a rg u m e n tu je sw ą w ypow iedź obrazem człowieka wplecio­ nego w koło, co m iałoby się rów nać katuszom „duszy niepodległej”, zd eterm ino w anej przez k o n ta k ty z ciasnym św iatem egoistów, nieczu­ łych na losy prześladow anych braci. W sm u tn y m w yznaniu k ry je się w y rz u t skierow any pod ad resem tych, k tó rzy dźw iękam i salonow ej m u zy k i zagłuszają trag izm rea ln ej sy tu a c ji politycznej.

W pierw szej Fantazji w i e c z o r n e j29 W olskiego ów w y rz u t przerodzi się w oburzenie. We zwrocie do „w iatró w ” podm iot w ygarnie salonom w szystkie ich grzechy:

Ś m ie jc ie się w ia tr y z ty c h w y n io s ły c h dom ów , W k tó r y c h ś m ie c h p u s ty , p o d ła z n iew ie ściało ść, W s trz ą s a jc ie śm ia ło szy b y k ry s z ta ło w e ,

W s e rc u ic h p a n ó w z a m a rła ju ż żałość.

F a n t a z j a w i e c z o r n a (1), I , 15.

C hyba n iew ą tp liw y jest tu zw iązek m etaforycznego śm iechu w ia­ trów , a więc narzędzia, k tó ry m m ają w alczyć z poezją, k tóra by „głos w idm a m o rd erczy ” 30 przek azy w ała i broniła przed znieczuleniem spo­ łeczeństw a na p ro b lem y niew oli politycznej.

W u tw o rach a u to ra Zapału m ających c h a ra k te r d ek laracji podm iotu p o rte -p aro le p o ety nie odczuw a się istnienia żadnej realnej opozycji. P odm io t niszczy i b u d u je. J e st in stan cją najw yższą. Wieszcz w wierszu Z m o rsk ie g o 31, by dotrzeć do „niebieskiej stolicy”, zostać „synem Boga w y b ra n y m ” i poznać księgę losów ludzkości, pokonać m usi w iele p rze­ szkód.

P o d m iot W olskiego nie chce skłonić głow y przed Duchem , on m u się przeciw staw ia w o strej replice U ry w k a (Nie śm iej m nie d otk n ąć...)32. Ten w łaśn ie u tw ór, jed y n y w swoim rodzaju, m a k sz ta łt dram atycznego dialogu m iędzy „d uch em ” a podm iotem lirycznym . M ała litera w słowie „ d u ch ” sugerow ać może pozorność dialogu na rzecz w ew nętrznego d u a ­ lizm u podm iotu. Tak zapew ne zrozum iał to K aw yn p rzypisu jący pod­ m iotow i lirycznem u, k tó ry bezpośrednio utożsam ia z autorem , słowa trzech pocz4tkow ych strof. P ierw sza jest szczególnie znam ienna, nic więc dziw nego, że k ry ty k czuje się zażenow any w ygórow anym m niem aniem o sobie w arszaw skiego p o ety-cygana:

29 P d r . w „ P rz e g lą d z ie N a u k o w y m ” , 2 (1843), n r 10, s. 45— 46.

30 P o d o b n e m o ty w y w id m a w M a rze O jc z y z n y G o szczy ń sk ieg o i P r z e s tr o d z e 2 y g liń s k ie g o .

31 W ie s z c z d e d y k o w a n y b y ł W o lsk ie m u .

32 P d r . w „ J a s k u łc e ” , s. 76— 77; z a m ia s t ty t u łu tr z y g w ia z d k i i m o tto „N oli m e t a n g e r e ” .

(9)

N ie śm ie j m n ie d o tk n ą ć , n ie p y ta j czym ja C zy d u c h e m , w id z ia d łe m , czy m y ś lą lu b czy n em , N ie śm ie j m n ie d o tk n ą ć , bo m a r n a m y ś l tw a U w ię d n ie p rz e d m o je j w ie lk o ś c i w a w rz y n e m .

U r y w e k , I , 67.

Są to jed n ak słow a oddzielnego podm iotu mówiącego, zw rócone do p a rtn e ra rozm owy. Przez przytoczenie ich m ożliw e sta je się ta k w y raźn e podkreślenie stanow iska drugiego „rozm ów cy”, przeciw staw iającego się hasłu stagnacji, bierności życiow ej:

J a k to? n ie w ie d z ie ć j a k a s k r y ta siła P o ru s z a d z ie ła w ie lk ie g o s p rę ż y n y ? J a k a b e z k a rn ie ty le z m ia n z rz ą d z iła ? P o d z iw ia ć sz tu k i, n ie z n a ją c p rz y c z y n y ?

U r y w e k , I , 68.

Jakże inne stanow isko p rez e n tu je opanow any obsesją śm ierci F ille - born w w ierszu Dla ubogich:

[...] po co m y ś l c h m u rz y ć , ro z m y ś la ć i b a d a ć , I p e łn e r a c h u b y n a d z ie je z a k ła d a ć ,

W szak ży cia p o r a n e k n a g ro b ie z a k w ita , I w ie c z ó r cię z im n a śm ie rć n a g a p r z y w i t a .33

Zbliża się doń n ato m iast w iersz B erw ińskiego Ubogim w d u c h u , k tó ry podobnie jak w iersz W olskiego cechuje duży dynam izm w e w n ę trz ­ n y w y nik ły z k o n fro n tacji dw u różnych p o s ta w u . U r y w e k posiada niespotykaną dotąd w w ierszach „pieśni życia” klarow ność m yśli, b ra k tu już zaciem niającego sens m etaforycznego szyfru, choć postaw a pod­ m iotu zasadniczo się nie zmienia.

3. P IE S N M IŁ O Ś C I L e c z d a r e m n i e w c i ą ż o c z y m a G o n i ę — p r ó ż n o s e r c a ż a r T ę s k n i , p a l i . . . C e l i i n i e m a , C e l i a p i e r z c h ł a w k r a j e m a r . „ C e l i a ” ( z P r z e j ś c i a ) .

N igdy ju ż w ięcej nie pojaw i się im ię anonim ow ej a d re sa tk i w estch ­ nień podm iotu lirycznego szeregu w cześniejszych i późniejszych e ro ty ­ ków. P ad nie ty lko czasem p ery frasty czn e, su b teln e określenie: „biała gw iazda” , „ jasn y d u ch ” , „blady, lu b y cień ”, „blady anioł” czy po p ro stu

35 S. F i 11 e b o r n , P o e zje , W a rs z a w a 1847, s. 22.

34 M y śl W o lsk ieg o w n ie c o in n y m k ie r u n k u r o z w ija Z m o rs k i w Z a c h ę c e n iu . M o ty w e m p o s z u k iw a ń , w g n ieg o , m a b y ć d ą ż e n ie do p o z n a n ia „ p ra w d y w ie k u is te j" .

(10)

122 M A R I A C Z E K A Ń S K A

„ b ia ła ” . W p orów naniach określający ch bliżej jej osobę zazwyczaj w y­ s tę p u je m otyw lilii i anioła. E p itety : biały, blady, jasny, ep ite t w funkcji im ienia w łasnego w Białej, w reszcie m otyw porów naw czy lilii jako synonim u bieli w sk azu ją na dom in an tę kolorystyczną, ową nieskazi­ teln ą biel — w yznacznik piękna w ew nętrznego istoty uw ielbianej. Rów­ nocześnie d ru g i człon określenia (biała g w i a z d a , jasn y d u c h , bla­ d y c i e ń , b lad y a n i o ł ) su g eru je nieuchw ytność, niem a terialność, wręcz nierealność jej istnienia. Odczucie to potęgu je m etafora, spow ijająca poetyckim w oalem ową jasn ą postać tak dokum entnie, że czegoś ziem s­ kiego w niej dopatrzeć się niepodobna. I podm iot liryczny zdaje sobie z tego spraw ę, w ięcej — woli naw et, by tak ą daleką, ziem skim brudem niesk alan ą pozostała. Ale to dopiero druga faza zw rotu, poprzedza ją zaw sze w ielkie p rag n ien ie ujrzenia, dotknięcia, słowem — ucieleśnie­ n ia id eału (np. W ezw anie, Biała).

W W e z w a n i u 35, któ rego form ę określa sam ty tu ł, podm iot w yraża stosun ek praw ie b ra te rs k i do „jasnego d u ch a” ustylizow anego na nie­ biań sk ą postać. Rów nocześnie słowa zw rotu brzm ią jak słowa podniosłej m o dlitw y : R zyć w z ro k ja s n y , p ro m ie n ią c y N a m n ie , k tó r y cieb ie w z y w am , Co się k o rn ie m o d lę ci, Co do cieb ie p ła c z ą c śp ie w a m , J a s n y d u c h u , z ja w się m i ! 36 W e z w a n i e , I , 78.

Za chw ilę w obaw ie przed zb rukaniem ideału zmieni treść swej p rośby :

L ecz p o z o s ta ń le p ie j w n ieb ie, M a r tw e j ziem i s t a r a p le ś ń Z e rw a ła b y u ro k z ciebie, I r o z s tro iła m ą p ie śń .

W e z w a n i e , I , 79.

W yrazem tej obaw y jest i Biała gwiazda, gdzie „ziemi sta re j pleśń” z astęp u je „rozh uk ane m orze życia”. P odobny m otyw „kochanki d uch a” w y s tę p u je w poezji ro m an tyczn ej n iejednokrotnie, w ym ienić by chociaż w iersze Żyglińskiego (Przestroga, E n tu zja s tka ) czy B erw ińskiego (Pierw­

sze sny, Pierw sze zbudzenia). Zaznacza się w nich pew ien dystans pod­

m iotu do tw orów sw ej w yobraźni, k tó ry obcy jest lirykom Wolskiego.

35 P d r . w „ A lb u m ie W a rs z a w s k im ” , 1845, s. 101. P ie ś ń tę śp ie w a A r tu r cien io w i tr a g ic z n ie z m a r łe j J a d w ig i w D o k o ń c z e n iu o p o w ieści.

36 G d y b y n ie k o n te k s t p ie r w o d r u k u W e z w a n ie m o ż n a b y ło b y in te r p r e to w a ć n a ­ w e t ja k o p ro ś b ę -m o d litw ę o n a tc h n ie n ie .

(11)

U tw o ry w rodzaju W ezw ania i Białej gw ia zdy tak n iew iele m ają znam ion liryk i m iłosnej, są tak „etery czne”, że czasem tru d n o ro zstrz y ­ gnąć, czy m a się rzeczyw iście do czynienia z erotykiem .

W ydaje się nim n ato m iast m iły w ierszy k Biała, nazw an y przez a u to ra w p o d ty tu le „m azurk iem ”, cały, oprócz stro fy o statn iej, u trz y m a n y na jednym tonie zapytania, w y rażający m niepew ność podm iotu lirycznego, k tó ry odbiera pew ne w rażenia, ale nie wie, czy są one au ten ty czn e, czy też tylko w yśnione, urojone. Tę niepew ność podkreśla d w u k ro tn e pow tórzenie na początku każdej z trz e ch stro f czasow nika „zdaw ało się” z p ytającym „czy”. P u n k te m w yjścia jest początkow e stw ie rd z en ie -p y - tanie:

C zy z d a w a ło się, z d a w a ło , Ż em zn ó w u jr z a ł m o ją białą...

B i a ła , I I , 146.

Dalsze dw a obrazy są ty lk o sk o jarzen iam i podm iotu, w k tó ry ch główną rolę odgryw a ciąg typow ych dla obrazow ania p o ety białych m o­ tyw ów : lilia — anioł — m gła — biała róża.

N ietrudno zauważyć dużą k am eralność w ypow iedzi: zdania zciszone w tonacji a jednocześnie p u lsu jące w zruszeniem , nab rzm iałe okrzykiem podziw u (w ykrzykniki), reflektow anego czujnością podm iotu (ton zap y ­ tania, niepewności). R eg u larn e przechodzenie od p y ta n ia do h ip o te ty c z ­ nego stw ierdzenia (w strofie czw artej — od stw ierdzenia do prośby), pow tórzenia identycznych lub analogicznych k o n stru k c ji składniow ych i zw rotkow ych, zgodność sk ładniow o-m etryczna, pow tórzenia rym ow e, wreszcie w yraźn a kadencja każdej stro fy podkreślona ry m em m ęskim oraz tok trocheiczny stanow ią o w ielkiej m elodyjności, śpiew ności

Białej.

W iersz ten zam yka szereg u tw orów lirycznych, w k tó ry c h podm iot w yraża tęskn otę za ideałem B iałej. I b y łb y chyba najw dzięczniejszym jej p rzejaw em w liryce W łodzim ierza W olskiego, gdyby nie przek azy trad y cji, k tó re kom plikują percepcję. N iek tórzy tw ierdzą, że to w cale nie m odlitw a do Białej Lilii, lecz do „B iałej” — w ódki z fabryczk i na Pelcow iźnie, praw dopodobnie tej sam ej, k tó rą gasił p rag n ie n ie „ K a rp ” — F illebo rn w swoim sosnowym lasku w salonie pałacu G rabow skich.

Ile w tym p raw d y —- tru d n o tera z orzec.

*

Białej w iern y został poeta do końca (u tw ór pod ty m ty tu łem , p rz e d ­

ostatni z erotyków , pochodzi z 1856 r.). Nie przeszkodziło to jed n ak kształtow aniu się innego oblicza ad resatk i. Ta „n ow a” to już nie cień tylko, ale ko n k retn a osoba. K o n k re ty z u je ją w u tw o rze sy tu acja, w spo­

(12)

124 M A R I A C Z E K A Ń S K A

m nienie: Ostatnia m y ś l Webera, Przypom nienie, Ja widzą cię, Słys z y s z ,

słyszysz?, Czemu?

W iersz Czemu?, atm o sferą p rzyp o m inający Białą, m a wiele odpowie­ dników literack ich , szczególnie w poezji m iłosnej sprzed roku 1830, b y przypom nieć nazw iska: K orsak a (Ona samotna), Odyńca (Ułamek z elegii), w reszcie sam ego M ickiew icza (trzy pierw sze son ety odeskie). Łączy je w spólny k o n tek st s y tu a c y jn y — salon. W nim w łaśnie zjaw ia się uw iel­ biana istota. E lem en t now ości w prow adza tu odw rócenie pew nej kon­ w encji: zw ykle rea k c ja podm iotu byw a zgodna z reak cją otoczenia (po­ dziw, szacunek); w liry k u Czemu? rea g u je inaczej niż otaczający go lu ­ dzie. Podobnie re fe ru je sw oje przeżycia podm iot Listka z cmentarza F illeborna. Ale tu już nie odm ienność reak cji w łasnej i otoczenia jest p rzedm iotem reflek sji, lecz obojętność drogiej dziew czyny wobec cichego w ielbiciela, k tó ry w idzi ją w tow arzy stw ie salonow ych baw idam ków . S m u tek i gorycz brzm i w ty ch słow ach. J e s t to zresztą jeden z nielicz­ ny ch w ierszy F illebo rna, w k tó ry c h podm iot liry czn y w ysuw a na p lan pierw szy w łasne przeżycie.

W M azurze sy tu a c ję zarysow u je w ezw anie do zabaw y i opis tow a­ rzyskiego szału. N agłe u k a m eraln ien ie w ypow iedzi w zwrocie do „bla­ dego an io ła” u po d abnia u tw ó r do Wezwania.

T ak się już dzieje w ero ty k ach W olskiego, że na postaw ione p y tan ia podm iot odpow iedzi nie o trzy m u je, zresztą nie czeka na nią. Pozostają je d n a k fo rm aln e w yznaczniki dialogu (zw rot, pytanie), dialogu, któ ry, ja k pow iedziano, nig d y się nie realizu je, bow iem w całej liryce erotycz­ n ej a u to ra Ojca Hilarego nie m a n i śladu rea k c ji ze stro n y adresatki. P odm iot n a sta w io n y je s t b ard ziej na w yznanie niż na k o n tak t. W n iektó ­ ry ch liry k a ch stosunek ten ulega pew nej zmianie. W Melodii, Słyszysz,

słyszysz? m ów iący odw ołuje się w p ro st do w rażeń słuchow ych dziew ­

czyny (tak, ja k b y m u tow arzyszyła) w iążąc z nim i w spom nienia w spól­ nie spędzonych chw il i n ad zieję na ich pow rót. Podobnie w Ostatniej

m y ś l i Webera, gdzie w spom nienia p rzy w o łu je znana kiedyś obojgu pio­

senka. C h a ra k te ry sty c zn e , że w iążą się one p raw ie zawsze z w rażeniam i słuchow ym i, z m uzyką:

J a sły sz ę cię, gd y w ie c z o rn y d zw on P ó l ro z le g łą p rz e r w ie ciszę,

Z a rz e k ą f l e t n ie c h u d e rz y w to n , J a c ieb ie słyszę, słyszę.

J a w i d z ą c ię , I I , 144.

W e ro ty k ach m ów i się i o cierpieniu m iłosnym , zw iązanym z u tra tą u kochanej. Odeszła? A m oże zm arła? P rzyp o m nien ie przyw ołuje bolesne w spom nienia o tej, k tó ra „pod m ogiłą śp i” . W ten sposób realn a postać

(13)

a d re sa tk i sta je się znów „bladym , lu by m cieniem ” z k ra in y m ar, d a le ­ kim i nieosiągalnym , jak Biała:

A ty lu b y , b la d y c ien iu , W m r o k u n ie d źw ięcz m i! N ie c h tw a p o s ta ć w m a r w s p o m n ie n iu J a k w p ro m ie n iu lśn i! P r z y p o m n i e n i e , I I , 128. *

C h arak tery zu jąc e ro ty k i W olskiego p isał kiedyś Zdziechowski, iż w y raża się w nich „miłość cicha, rozm arzona, ale z silnym odcieniem zm ysłow ej tę sk n o ty ” 37.

Ową „zm ysłową tęsk n o tę” w y ra ż ają p ełniej dw a w iersze: Elegia,

Żebyś chciała, korespondując w y raźn ie z pew nym i w zorcam i liry k i ro ­

m antycznej.

Typowo rom an ty czn y gest w yróżnia Elegię (Mam że więc ciebie po­ żegnać na wieki...), jeden z pierw szych erotyków a u to ra Ojca Hilarego. B ogaty w ątek liryczny rozw ija się etap am i: odrzucenie kochanki, re fle k ­ sja i patetyczne „o nie!”, prośba: „pozostań” , w reszcie m o ty w acja n ie ­ o p atrzn ej decyzji z zapew nieniem o sw ej niezm ienności.

Żebyś chciała atm osferą, p ostaw ą podm iotu przypom ina M ickiew i­

czowski liry k Do D. D. Moja pieszczotka, choć tam te n nie jest zw rotem , lecz w yznaniem posługującym się tech n iką opow iadania. Ł ączy je ko­ k iete ry jn y , zalotny ton w ypow iedzi podm iotu lirycznego, lekkość

i w dzięk w iersza. N aw iasem mówiąc, u tw ó r W olskiego jest w łaściw ie po­ w ieleniem jego w cześniejszego w iersza sztam buchow ego W im ionniku. W ypowiedź m a identyczną dw udzielną budow ę (zachw yt n ad oczami ad re sa tk i — część pierw sza, n ad jej u ro d ą — część druga).

W iersz Że b y ś chciała, o rzadkich w poezji a u to ra pogodnych n u tach , zam yka k rąg przeżyć podm iotu liry k i eroty czn ej W olskiego.

%

Od roku 1843 do 1857 te trz y pieśni, trz y zasadnicze ty p y m onologu lirycznego biegną obok siebie rów nolegle, choć z różnym n atężen iem ilościowym. Tak np. szczególne natężen ie pieśni życia, rea liz u jąc e j się z reg u ły w retory czn ym m onologu, n o tu je się w pierw szych lata ch tw o ­ rzenia (1843— 1845), n ato m iast zawsze a k tu a ln a jest pieśń m iłości — nie kończący się r y tu a ł w yznania serdecznego.

37 M. Z d z i e c h o w s k i , W ło d z im ie r z W o lsk i, w t. a u t.: B y r o n i je g o w ie k , t. 2, K ra k ó w 1897, s. 639.

38 Z e b ra n a i w y d a n a w to m ik u : P r o m y k i . N o w e p o e z je lir y c z n e . B r u k s e la 1869. S tą d p ó ź n ie jsz e c y ta ty .

(14)

126 M A R I A C Z E K A Ń S K A

W liry ce po r, 18 6 0 38 z ty ch s tru n trzech dźw ięczy tylko jedn a — p ieśń życia, i to zm ieniana zupełnie, Czasem jeszcze zjaw i się „ona”. A le podm iot — to już nie ro m an ty czn y kochanek, lecz tułacz; ona — n ie w cielenie w ym arzonego ideału, lecz jed n a z sióstr, przedstaw icielka skrzyw dzonych, a treścią jej słów — nie w yznanie m iłosne, ale słowa pokrzep ienia (P o w ró t, Ona). W jed y n y m zwrocie do kochanki dom inuje m o tyw grobu, ele m en ty w spom nień łączą się ze słow am i pożegnania dla tej, n ad k tó re j m iłość przenosi um iłow anie ojczyzny (Sam otny grób).

Synonim em now ej „pieśni życia” sta je się poezja patriotyczna. A uto­ m atyczn ie zm ienia się k o n tek st historycznoliteracki. C yganeria już się nie liczy, daw no p rze stała istnieć. Z resztą F illeborn nie żyje Zm orski ta k dzielnie w tó ru ją c y au to row i Zapału p raw ie nie pisze. W olski jako je d y n y z tej cygańskiej tró jk i poetów wchodzi na now e tere n y poezji jednoznacznie zd eterm inow an ej sy tu a c ją polityczną.

4. P IE Ś N I Ż Y C IA C ZĘ SC D R U G A B r z m i j c i e , b r z m i j c i e ż y c i a p i e ś n i ! J a k s z u m w i a t r u n a d p o t o k i e m W a s z e d ź w i ę k i n i e c h a j w t ó r z ą B ł y s k o m g r z m o t u , t r z a s k u d r z e w ! [... ] i w s z y s t k i e m i A k o r d a m i p i e ś ń d l a z i e m i Z a ś p i e w a j c i e — p i e ś ń d z i e l n i e j s z ą , Z r o z u m i a l s z ą , p o t r z e b n i e j s z ą ,,P i e ś ń ” (z P r z e jś c ia ).

Jask ó łk ą p rzem ian, jakie dokonały się w postaw ie podm iotu lirycz­ nego w poezji od r. 1860 jest, ja k się w ydaje, U r y w e k („M arz sobie cicho w sam otnej celi...”) (1846), w k tó ry m dokonuje się przełam anie kon­ w en cji m onologu reto ry czneg o jaw nego „ ja ” na rzecz nie spotykanej d o tąd fo rm y liry k i d ru g iej osoby, co przyczynia się do otw arcia, zobiek­ tyw izow ania w ypow iedzi lirycznej. W iersz czyni w rażenie frag m en tu bardzo pow ażnych p rzem yśleń dotyczących stosun ku do życia, do ludzi, społeczności. F ra g m e n tu m otyw ującego m om ent przełom u, zasadniczej p rzem ian y po staw y podm iotu. W dw udzielnie zbudow anej w ypow iedzi część p ierw sza p re z e n tu je postaw ę sam o tnika-egotysty sceptycznie ustosunkow anego do k o n tak tó w m iędzyludzkich. Tej, jako pozytyw na, przeciw staw iona je s t postaw a a ltru isty czn a, postaw a w yjścia ku innym . Z danie: „kochaj tych, co by łzy tw e w yśm ieli” brzm i jak zasada ew an­ geliczna.

N a szczególną uw agę zasługuje elem en t sy tu a c y jn y z początku d ru ­ giej części u tw o ru :

(15)

N a n ie b ie sło n k o z W is ły 40 się b u d z i, S p o g lą d a c o ra z ja ś n ie j i śm ie le j...

U r y w e k I , 105.

po zestaw ieniu z częścią końcow ą Przejścia, gdzie poeta obiecuje pieśniom swoim „eterow e życie”, jeśli ty lk o „jasne słońce olśni znow u” . W św ietle w cześniejszych uw ag o szyfrze „słońce” sym bolizow ałoby wolność narodow ą. W U r y w k u ten słoneczny ak cen t w y raża zapew ne nadzieję na zm ianę sy tu a c ji politycznej, sygnalizuje konieczność soli­ daryzow ania się z innym i, w yjścia z „sam otnej celi” .

*

Nadchodzą lata 1860— 1863. Osobowość podm iotu, tak silnie ekspono­ w ana w liryce w cześniejszej, gubi się ostatecznie w ow ym so lid ary zu ­ jącym „m y”. W ątpliw y szyfr k o n sp ira c y jn y la t 1843— 1845, k tó ry p rz e ­ kazuje b o h ater liry czn y Zapału, jego in d y w idu alistyczne zryw y, na zimno, jak tw ierdzi M arre n e-M o rz k o w sk a 41, zap alan y ogień, sta je się wobec ogrom u odpow iedzialności narodow ej czym ś p raw ie śm iesznym . Toteż w latach przygotow ujących w ielki bój o wolność nigdzie nie w y ­ suw a się na p lan pierw szy dom inujące liryczne „ ja ”. W ynika to zresztą już z samego ty p u utw orów w yd an ych razem w W arszaw ie w r. 1863 pod w spólnym ty tu łe m Ś p ie w y p o w s ta ń c z e 42, a znanych i śpiew anych już w c z e śn ie j43. U tw orów o niezw ykle szerokim kontekście h isto ry czn o ­ literackim , w rachu b ę w chodzi bow iem poezja p a trio ty c z n a p o w stania listopadow ego, okresu m iędzypow staniow ego i poezja r. 1863. M ając na uw adze jedynie u tw o ry o ch arak terze śpiew ów , rodow ód ten należałoby wywieść od Pieśni Janusza Pola, Ś p iew u ludu polskiego Goszczyńskiego, polonezów i m azurków Suchodolskiego, przez Naszą pieśń Balińskiego,

H y m n w ęglarzy Faleńskiego, Pieśń a k a d e m ikó w w arszaw skich K a p liń -

skiego do pieśni ró ku pow stania styczniowego, k tó ry c h pow szechnie zna­ nym i au to ram i byli: Anczyc (z cyklu Pieśni zbudzonych) i R om anow ski

(Pieśń młodej wiary, Co ta m marzyć! i inne).

Na śpiew y pow stańcze W olskiego składa się P rzedśpiew i osiem śpie- w ó w -m arszó w 44. Tonacja ty ch utw orów jest bardzo różnorodna: o p ty ­

40 H a sło „ W isła ” m a ta k ż e sw o je m ie js c e w p o e ty c k im s z y frz e k o n s p ir a c y jn y m . P o r. W. B o r o w y , W isła w p o e z ji p o ls k ie j, W a rs z a w a [1922], s. 22 i P . H e r t z , Z b ió r p o e tó w p o ls k ic h X I X w ie k u , t. 3, W a rs z a w a 1962, s. 81. 41 W. M a r r e n e - M o r z k o w s k a , op. c it„ s. 113— 114. 42 P a ry ż 1863. 43 O d u ż e j p o p u la rn o ś c i św ia d c z y u m ie sz c z e n ie śp ie w ó w W o lsk ieg o w e w s z y s t­ k ic h a n to lo g ia c h p ie ś n i p o w sta ń c z y c h . m T rz y sp o ś ró d n ic h n ie są m a rs z a m i: Ś p ie w to w a r z y s z ó w , M o d litw a , Ś p ie w k a strze lc ó w . P o z o sta łe : M a rsz c zw a rte g o p ię tra , M a r sz b ie d a k ó w w a r s z a w s k ic h , M a rsz żu a w ó w , M a rsz k o s ia r z y , M a rsz p o w s ta ń c ó w .

(16)

128 M A R I A C Z E K A Ń S K A

m istyczn e a k c e n ty i h u m o ry styczn e u jęcie Marsza czwartego piętra i Ś p ie w k i strzelców, sty lizo w an y n a dosadność m ow y potocznej m iejskiej u lic y M arsz biedaków warszawskich, m odlitew ne, pokorne to n y próśb

M o d litw y , w reszcie trag iczn y p ato s obrazów m ęczeństw a i stanow cze

w ezw an ie „na św ię ty b ó j” w M arszu powstańców.

*

T ragicznym zrządzeniem losu M arsz powstańców sta je się Marszem

sy birskim , sym bolicznym m arszem , w k tó ry m zbiorow y podm iot odrzuca

w szystko to, co stanow iło dotąd treść jego życia: w spom nienia, nadzieję i m odlitw ę, by potem ty m m ocniej podkreślić swe przekonanie o n ie­ uchron no ści zagłady carsk iej Rosji, o p arte na w ierze w spraw iedliw ość Bożą, a w ypow iedziane w sposób analogiczny kilka dziesiątków lat w cześniej przez M ickiew icza w Reducie Ordona.

Ta w iara stan ie się te ra z głów nym m otyw em w ypow iedzi podm iotu, k tó ry od tąd p rzejm ie raczej fu n k cje n a rra to ra i zejdzie na p lan drugi, by eksponow ać obraz, p o jaw iający się na p raw ach w izji (M rok i noc), ale ­ gorii (Raudas pierw szy) czy auten ty czneg o przekazu (Raudas drugi).

C h a ra k te ry sty c zn e , że n ig d y W olski w sw ej liryce patrio ty czn ej nie n a w ią zu je bezpośrednio do poezji wieszczej i m esjan istyczn ej w yw o­ dzącej się z III cz. Dziadów, Ksiąg narodu i p ielgrzym stw a polskiego czy

P rzed św itu, nie ucieka się do ideow ej m eta fo ry śm ierci i zm artw y ch­

w stan ia P o lski i jej m isji na w zór C hrystusa, k tó rą w latach 1860— 1862 szczególnie ek sp lo atu je G oszczyński i Rom anowski. P rz e jm u je jednak te j poezji w ysoki ton — p ato s wypow iedzi. W utw o rach a u to ra Pro­

m y k ó w jest to często hiperb o liczn y p atos całych k o n stru k cji obrazow ych,

k o n stru k c ji alegorycznych, k tó re n a rra to r (lub podm iot) zazw yczaj roz­ szyfro w u je, kład ąc nacisk n a o b iektyw ną praw idłow ość procesów zacho­ dzących w p rzy rodzie czy procesów historycznych. P orów nanie Rosji do olbrzym iego drzew a w M arszu s y b irsk im ro zrasta się w m etaforyczny o b r a z :45

C hoć t a d zicz d rz e w e m s z e ro k ic h g ałęzi, Z p n ie m g ru b y m , z czo łem p a tr z ą c y m w o b ło k i, A le g r u n t, k tó r y k o rz e n ie m u w ięzi J u ż m u n ie s ta rc z y n a p o ż y w n e soki. A d rz e w o ta k ie p a d a sam o w lesie O lb rz y m im tr u p e m — w te d y p o d e jś ć b lisk o , To k ilk a d ło n i o lb rz y m a p o d n ie s ie I s p r u c h n ia łe g o rz u c i n a ognisko. M a r s z s y b i r s k i , s . 33—34.

45 N a k ła d a się n a ń w iz ja z a g ła d y R o sji z w ie rs z a L e n a rto w ic z a P e te rs b u rg w o g n iu .

(17)

Już nie ty lk o obraz, ale szereg zd arzeń p rzek azu je n a r r a to r w u tw o ­ rze o w y b itn ie epickiej s tru k tu rz e , za ty tu ło w an y m Raudas pierw szy. Je st to p atety czn a opowieść z czasów pogańskiej L itw y o w ielkim m ężu K ryw ejce, co „w swej ofiary potęgę u w ie rz y ł” i dobrow olnie spłonął n a stosie, b y ty m czynem wzm ocnić ducha sw oich tow arzyszy, pobudzić ich do zem sty. Dbałość o k o lo ry t h isto ry czn y w idoczna w sty lizacji ję ­ zykowej, osiągniętej przez odpow iedni dobór słow nictw a, w frazeologii, inw ersjow aniu zdań, jak rów nież w zachow aniu realiów zw yczajow ych tam tego okresu. Paraboliczność tej opowieści, k tó ra litew skim k o lorytem przypom ina Grażynę, ostatecznie podkreśla n a rr a to r w końcow ym uogól­ nieniu: Bo m ą ż w ie lk ie g o d u c h a , w ie lk ie j w o li, G d y w sw e j o fia ry p o tę g ę u w ie rz y , K re w sw ą p o s ie je n a o jc z y s te j ro li, To z k r w a w e j s ie jb y w s ta n ą b o h a te r z y .4fi R a u d a s p i e r w s z y , s . 40.

Czasem n a rra to r W olskiego, jak b y nie w ierząc w kom unikatyw ność k o n struk cji alegorycznej, b u d u je obok n iej rów nolegle drugą, z a k tu a li­

zowaną. Tak dzieje się w utw o rze Na morzu, n ąw iązu jącym sw ą s tr u k ­ tu rą do liry k u Słowackiego S m u tn o m i Boże a narodow ą p ro b le m aty k ą do naśladującego H y m n w iersza U jejskiego S m u tn o na m Boże.

W rzeczywistości nie jest to epickie relacjonow anie dw u analogicz­ nych sy tuacji, ale liryczne porcjow anie ich w po w tarzający ch się zw ro­ tach do Boga. W yznanie liryczne i pozornie epickie spraw ozdanie zle­ w ają się tu w jed n ą całość. P odm iot m ów iący jest nie n a rra to re m , a pod­ m iotem lirycznym .

S y tu acja pierw sza (burza n a m orzu — uspokojenie — słońce) byłaby, ze w zględu na wielow iekow ą tra d y c ję elem entów m etaforyczn ych , zu­ pełnie czytelna jako alegoria niew oli i w yzw olenia. N a rra to r jed n ak sta ra się jej przydać realn e ry sy nie ty lk o przez bezpośrednie: „w idzia­ łem ” „słyszałem ”, ale i przez pew ne rea lia geograficzne: „w ybrzeża Skanii”, „skandynaw skie sk ały już szarzeją” . Dużą rolę odgryw a tu n astępstw o czasowe, któ re będzie także in ten cjo n aln ą zasadą k o n s tru k ­ c ji części n astęp n ej, w k tó re j zaw ierają się tylko obrazy „ b u rz y ” — obrazy m ęczeństw a Polaków i n ad zieja n a owo słońce, p rzedm iot p rośby zanoszonej do P ana. N adzieja płonna, jak się w y d aje podm iotow i, o sta t­ nia strofa bowiem nie jest już m o d litew ną skargą, a w y rzu tem rozpacz­ liw ym , p raw ie bluźnierczym . U tw ó r jed n a k kończy się ak cen tem op ty ­ m istycznym . G dy m ów iący m ilknie, skądś dobiega go szept Najw yższego: „Słyszę was, słyszę!”.

Lecz a u to r w s tru n ę Skarg-. Jeremiego długo nie potrąca^ Znów zjaw ia się relacjo n u jący n a rra to r, tym razem św iadek au ten ty czn y ch w ydarzeń

46 P rz e k o n a n ie u g r u n to w a n e sło w a m i H a lb a n a w K o n r a d z ie W a lle n ro d z ie .

(18)

130 M A R I A C Z E K A Ń S K A

okresu w alk pow stańczych. Raudas drugi jest dram atyczny m opowia­ d an iem o znęcaniu się carskich sołdatów n a d ludnością sioła, gdzie, jak podejrzew ali, u k ry ł się ksiądz-pow staniec, ksiądz-bohater, k tó ry w końcu bojąc się sw ojej słabości, skacze w płom ienie palącej się chaty, budząc uprzedn io w m ieszkańcach w ioski siłę w y trw a n ia w św iętej wierze, k tó ­ rej im się kazano w yrzec.

R ealistyczna opowieść zyskuje d uży w alo r em ocjonalny, kiedy n a r­ rato rem jest osoba b ardzo bliska bohaterow i, ukazu jąca jego śm ierć przez p ry zm a t osobistej tragedii. U tw o ry takie u W olskiego graniczą z opow iadaniem balladow ym , np. Mleczna siostra 47, Narzeczona. W obu osobą opow iadającą jest dziew czyna, w p rzyp adk u pierw szym — m le­ czna sio stra panicza, k tó ry u m iera n a progu ch aty ran io n y przez Mo­ skali, w dru g im — narzeczona powieszonego m łodzieńca.

A le w szystkie cierpienia podsycają ty lk o nienaw iść do w roga, w zm a­ gają zawziętość: I k a t te j je d n e j n ie w y d rz e n a m w ia ry , I k n u t w n a s g ło su te g o n ie o n iem i, Że za m ę c z a rn ie n a sz e i o fia ry K rw i m o rz a m u s z ą p ły n ą ć z c a rs k ie j ziem i. M a r s z s y b i r s k i , s . 33

I ta w izja zem sty rozszerza się na całą twórczość a u to ra Promyków.

5. O IN D Y W ID U A L N Y W Z O R Z E C L IR Y C Z N E G O P R Z E Ż Y C IA

T y p y przeżyć podm iotu w om aw ianych w yżej kręgach liry k i są, jak się w yd aje, w ystarczająco „jed n o ro dn e” , szczególnie w kręgu poezji egotycznej (pieśni życia część pierw sza) i m iłosnej (pieśń miłości), także w n iek tó ry ch kom pleksach pieśni .i w ierszy p atriotycznych (pieśni życia część druga), ab y m ożna było pokusić się o stw orzenie pew nych wzorów przeżyw ania w liry ce W olskiego, w celu skonfrontow ania ich z re p re ­ z e n ta ty w n y m i w zorcam i w zględnie z pew nym i typam i liry k i rom antycz­ nej. Chodzi o to, by w m ia rę możności w ykazać o ile, w jakim sto ­ pn iu d any ty p przeżycia podm iotu, k o n stru k c ja jego w ypow iedzi jest zjaw iskiem dla okresu c h a ra k te ry sty c z n y m lub też indyw idualnym , w y­ jątkow ym . N ie obejdzie się tu, rzecz jasna, bez pew nych uproszczeń.

1. W iersze z k ręg u Zapału w y ra ż ają postaw ę rozczarow ania do św iata, b u n tu , negacji, w łaściw ą podm iotow i szeregu utw orów rom an­ tycznej liry k i k rajo w e j po r. 1830 (Zm orski, W asilew ski, B erw iński, Ro­ m anow ski i inni). W olski p rez e n tu je sk ra jn ie indyw idualistyczny typ tej liry ki, m odel przeżycia jaw nego podm iotu, k tó ry w retorycznym

(19)

m onologu dokonuje dzieła zagłady i odnowy, k re u je się n a wieszcza, p rzejm u je kom petencje Boga, Je m u się przeciw staw ia. P ie rw ia ste k r e ­ toryczny k sz ta łtu je dynam iczny, d ram a ty c z n y tok p rzeżyw ania. T ak więc ten m odel przeżycia podm iotu jest k o n stru k c ją typow ą i prócz skrajnego indyw idualizm u W olski nic tu nie wnosi.

2. M odel liry k i m iłosnej jest m ało dy n am iczny w sensie dw ojakim : składają się n ań dw a ty p y przeżycia — tęsk n o ta za w ym arzon ym idea­ łem i em ocje zw iązane ze w spom nieniem o ukochanej (rzadko — z jej bliskością). Stąd:

a) niew ielka skala uczuć w y rażany ch przez podm iot; uczucia „ p a ste ­ low e” : tęsknota, zachw yt, sm utek, obawa. B rak d y sta n su podm iotu do w łasnego przeżycia, k tó ry u B erw ińskiego, Żyglińskiego p rze jaw ia się w ironii.

Taka postaw a podm iotu, sp otykana nierzad ko w d rugim okresie ro ­ m antyzm u, jest u innych poetów zazw yczaj p u n k tem w yjściow ym , np. po

Pierw szych snach i Moj ej gwieździe B erw ińskiego — silne, n am iętn e

uczucia w Jawnogrzesznicy.

Nie m a spięć, kolizji, spow odow anych rozczarow aniem , w ew n ętrzn ą rozterką, k tó ry ch w yrazem w liryce rom an ty cznej jest u d ram a ty z o w a n y monolog, c h a ra k te ry sty c z n y dla tzw. liry k i przek leństw .

b) zawsze a k tu a ln a form a zw rotu: p rąd em ocji przebiega wciąż w je­ dnym k ieru n k u — od podm iotu do ad resatk i. B rak więc ta k częstych w liryce m iłosnej (choćby so n ety odeskie M ickiewicza) m otyw ów sp ot­ kań, rozstań, co za tym idzie: b rak elem entów dialogu, a więc — d ra - m atyczności. T reścią w yznania podm iotu są w łasne przeżycia, w yizolo­ w ane zazw yczaj ze sfe ry w yglądów , stąd b rak elem entów opisow ych w erotykach poety, k tó ry i w swoich poem atach był jedynie lirykiem (subiektyw izm opisów Halki, Połoski).

D uży w pływ na kształto w an ie się m odelu przeżycia m a w tych u tw orach pieśniowość. Co d ru g i w ty tu le lub p o d ty tu le sygnalizuje swe m uzyczne w alory, w ykorzystyw an e ch ętn ie przez w spółczesnych kom ­ pozytorów: K anię, K om orowskiego, N iew iarow ską, R adw ana czy W ilczka. Zaznaczyć należy, że ta pieśniowość nie m a nic w spólnego z u tw o ram i Zaleskiego czy Lenartow icza, gdzie w grę wchodzi śpiew ność ludow ej piosenki. Zbliża się do nich W olski poprzez inne, nie analizow ane tu ta j piosenki, w których, jak u Lenartow icza, podm iot liry czny id en ty fik u je się z bohaterem ludow ym : Oberek, K ra k o w ia k i (drugi i trzeci).

3. Poezja p atrioty czn a W olskiego jest b ardziej zróżnicow ana od m i­ łosnej. W zględnie jed n o lity ty p p re z e n tu ją śpiew y pow stańcze, bazujące na stw orzonym już w cześniej w zorcu przeżycia społecznego, którego w yrazem jest a g ita cy jn y apel podm iotu zbiorowego. Dość dużą rolę od­ gryw a tu śpiewność, ale śpiew ność innego typ u, polegająca przede w szystkim na rytm iczności m arszu, refreniczności. .

(20)

132 M A R I A C Z E K A Ń S K A

R om antyzm w ykształcił dw a ty p y pieśni p atrio ty czn ej: „m ałą p a trio ­ ty czn ą p iosenkę” i pieśń bojową. P ierw sza tow arzyszyła p rzede w szyst­ k im p o w staniu listopadow em u. Spopularyzow ana przez Pola (Pieśni Ja­

nusza), Suchodolskiego (Polonez), bardzo ry tm iczna, łatw o w padająca

w ucho, notow ała w yd arzen ia w ojenne w ielkie i m ałe, cząsto widziane oczym a prostego żołnierza, w yśm iew ała wroga. D ruga, tow arzysząca r a ­ czej p o w staniu styczniow em u, rep rezen to w ana przez Romanowskiego, Anczyca, bezw zględna w nienaw iści do w roga, bezpośrednio agitow ała do w alki. W łaśnie W łodzim ierz W olski był jednym z najbardziej zna­ nych, a n aw et, ja k p rzy z n a je K u lc z y ck a -S a lo n i48, jed ny m z n a jw y b it­ niejszy ch piew ców pow stania.

O w iele tru d n ie j o jakiś szablon przeżycia w poezji patrioty cznej

P r o m y k ó w . W iększość z nich zresztą, ja k podkreślano w cześniej, stoi na

g ran icy liry k i i epiki, podm iot zostaje zastąpiony przez n a rra to ra , term in „przeżycie liry czn e” często jest n ieadekw atny.

Ale m ożna tu w yróżnić dw ie ch arak te ry sty c z n e g ru p y utw orów : pierw sza z nich — to liry k a p a trio ty c z n ej tezy, druga — liryka doku­ m en tu . P ierw sza m a c h a ra k te r „przypow ieści”, posługuje się k o n stru k ­ cja m i pośrednim i, elem entam i alegorii, sym bolu, alu zji (Na morzu, Marsz

sybirski, Raudas pierwszy); d ru g a posiada znam iona auten tyzm u, realiz­

m u (Raudas drugi, Mleczna siostra, Narzeczona) i zbliża się do utw orów Rom anow skiego (Śmierć h e v ito u x , Ksiądz gwardian Kobyliński, Dziadziuś) i innych, k tó re r e je s tru ją ciche b o h aterstw o ludzi przeciętnych.

Z auw aża się p raw ie zu p ełn y b ra k liry k i p atrio ty czn ej pierw szej osoby (w y jątek : Na morzu), liry k i indyw idualnego przeżycia, obfitującej zazw y­ czaj w m o ty w y relig ijn e, bardzo ch a ra k te ry sty c z n e dla okresu (np. U je j­ ski, Baliński).

N a p o dstaw ie pow yższej p ró b y an alizy tru d n o byłoby mówić o o ry­ ginalności, now ości liry k i W łodzim ierza W olskiego, ale też nie m ożna w ykazać żadnych bezpośrednich zależności, k tó re by obniżały w artość jego dorobku poetyckiego. D orobku zresztą na tle poetów C yganerii dość zróżnicow anego gatunkow o, gdyby wziąć pod uw agę choćby liryk ę ero­ tyczną, od k tó re j Z m orski w y raźn ie stro ni, a F illeborn sprow adza nie­ zm iennie do fatalisty czn y ch uogólnień, czy patriotyczną, świadczącą o w ielk iej w rażliw ości a u to ra na a k tu a ln e potrzeb y chwili.

L E S P O É S I E S L Y R I Q U E S D E W Ł O D Z I M I E R Z W O L S K I

W ło d z im ie rz W o lsk i, p o è te e t é c riv a in d u ro m a n tis m e fin is s a n t, r e p r é s e n ta n t de la b o h è m e d e V a rs o v ie s u j e tte à t a n t de ju g e m e n ts c o n tr a d ic to ire s de la c ritiq u e

4S J . K u l c z y c k a - S a l o n i , P o e z ja p o w s ta n ia sty c z n io w e g o , [W :] D z ie d z ic tw o p o w s ta n ia s ty c z n io w e g o , p r a c a z b io ro w a p o d re d . J . Z. J a k u b o w s k ie g o , J. K u lczy c- k ie j- S a lo n i i S. F ry b e s a , W a rs z a w a 1964, s. 32.

(21)

litté r a ir e , n o u s a p p a r a î t co m m e c r é a t e u r d u p o è m e p o p u la ir e e t d u r o m a n r é a lis te . E n t a n t q u ’a u te u r d u lib r e tto d e H a lk a , il e s t s u r to u t p o è te ly r iq u e . L ’a u te u r se p r o ­ p ose de m o n tr e r les q u e lq u e s c o u r a n ts d a n s la c ré a tio n p o é tiq u e d u b o h è m e v a r - so v ien to u t e n p r e n a n t e n c o n s id é ra tio n to u t e s o r te d e r a p p o r ts r e l e v a n t d e l ’h is to ire litté r a ir e . L e s a n a ly s e s s o n t g ro u p é e s a u to u r de l’o b je t e t d e s p r in c ip a u x ty p e s d e l’e x p é rie n c e d u p o è te . L e p o in t d e d é p a r t e s t f o u r n i p a r la d é c la r a tio n p o é tiq u e P rzejścia . U n e r e v u e d es a ttitu d e s d u s u j e t d e q u e lq u e s ty p e s d e p o é sie ly riq u e» d ésig n és a r b i tr a ir e m e n t d es te r m e s c h a n ts de la c ré a tio n (le s u j e t à l’é g a r d d e l a c ré a tio n e t de la p e rc e p tio n d e l ’a rt), d e la v ie (p o ésie ly r iq u e r a d ic a le m e n t in d i v i­ d u a lis te e t p o é sie ly r iq u e p a tr io tiq u e ) e t de l’a m o u r (p o ésies é ro tiq u e s ) — p e r m e t d ’e n v is a g e r, d a n s la p a r tie s y n th é tiq u e , u n e te n t a ti v e d ’é ta b l ir le c a r a c tè r e ty p iq u e des m o d è le s ly r iq u e s d e l ’e x p é rie n c e v é c u e q u e le p o è te a c réés. D iff é re n c ié e a u p o in t de v u e d u g e n re e t d e la s t r u c tu r e , la p o é sie ly r iq u e de W o ls k i se d is tin g u e f a v o r a b le m e n t de so n c o n te x te de la b o h è m e (Z m o rsk i, F ille b o rn ). L a p o é sie d e la d e u x iè m e p é rio d e r o m a n tiq u e s ’e n tr o u v e e n ric h ie de ré a lis a tio n s n e p o r t a n t q u ’e x ­ c e p tio n n e lle m e n t la m a r q u e d ’é p ig o n ism e .

Cytaty

Powiązane dokumenty

osobno da zawsze tylko jedną trzecią prawdy - a pdnię dojrzy tylko ten, kto zechce, pofatyguje się i przyjedzie naprawdę zainte- resowany krajem zwanym

Cette réflexion nous le montre: il semble difficile d’analyser le contenu notionnel de la chasteté sans rencontrer le thème de la concupiscence licite ou illicite, et par là,

Szkoda, że tę część pracy oparł autor nie na analizie odpow iednich utw orów lecz zadow olił się jedynie porów naniem z M o­ lierem, co, m etodycznie

Przepraszam Pana, że go tak nudzę drobiazgowym zbijaniem drobia- zgowszych jeszcze zarzutów, których zaledwie połowy dotknąłem, ale na zakończenie zwrócę P ana

Nieumyślne popełnienie czynów opisanych w art. penalizuje pełnienie w stanie nietrzeźwości c-ynności związanych bezpośrednio z zapewnieniem bezpieczeństwa ruchu

We hebben de dagelijkse verplaatsingsonderzoeken gebruikt voor uitsluitend het vaststellen van het volume reizen over korte afstand (links van de streepjeslijn in de figuur) en het

Analizując problem atyką udziału organizacji społecznej w postępo- waniu adm inistracyjnym należy pam iętać o faktycznej możliwości udziału organizacji, ze

Również drugi wróg Polski, III Rzesza, próbowała grać kartą ukraińską przeciwko Polakom na Kresach Wschodnich. Pod patronatem III Rzeszy za- częto tworzyć oddziały pod