• Nie Znaleziono Wyników

View of Byron-Mickiewicz-Conrad

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Byron-Mickiewicz-Conrad"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o m X X I V , z e s z y t 1 — 1 9 7 6

W IT O L D C H W A L E W IK

B Y R O N — M IC K IE W IC Z — C O N R A D

Najwcześniejszy przekaz poezji M ickiew icza niew ątpliw ie otrzym ał C o n rad od ojca i m atki, zanim jeszcze nauczył się czytać. P oczątek znajom ości z B yronem jest zapewne tak wczesny, ja k początek lektur sam odzielnych, przy czym ojciec nadaw ał im kierunek, podsuw ając odpow iednie książki. W tej fazie dziecięcego rozw oju, w ertując M ickiewicza, n atrafia ł m łody C o n rad tak że na jego przekłady z B yrona. W szystkie mogły oko — i także ucho w rażliw e — przynęcić, gdyż w szystkie brzm iały sw obodnie, jak poezja rodzim a i stanow iły lekturę rów nie łatw ą i przyjem ną, choć nie p rędko przyjść m ogło pełniejsze jej rozum ienie. N iew iele było tych p rz e k ła d ó w : poem at Giaur, uryw ek z C zaj Id Harolda oraz 3 utw ory k ró tsze: Euthanasia, Sen i Ciemność. Już w tedy je d n a k przez pokrew ieństw o tem atyczne, m ógł pow stać we w rażeniu czytelniczym pewien bliższy związek między utw oram i M ickiewicza i Byrona, zwłaszcza najoryginalniejszym i, takim i ja k Ciemność i Aryman i Oromaz. Z utw orów Byrona właśnie Ciemność, najpierw w przekładzie M ickiew icza p o zn an a, największe zrobiła w rażenie. M ów ią o nim lekturow e echa. Byl to m otyw , ja k z p e r­ spektywy czasu widać, dla w yobraźni zarów no Byrona, ja k M ickiew icza i C o n ra d a kongenialny.

Z pew nością C o n rad sięgnął niebaw em także po inne przekłady polskie; tru d n o w yobrazić sobie, żeby nie zaprzyjaźnił się z h rab ią M anfredem . I niezaw odnie p ó ź­ niej, kiedy ju ż angielszczyznę ja k o m ężczyzna pełnoletni o p anow ał — ogrom nie swoją znajom ość B yrona rozszerzył; być m oże były lata, kiedy był m u on szczególnie bliski. To praw d o p o d o b n y dom ysł: nie d a rm o M arlow , b o h a te r now eli Youth

{Młodość), na pierwszy swój dalekow schodni rejs zabiera k om plet dzieł B yrona.

. Rzecz znam ienna je d n a k , że śladu tych obszerniejszych lek tu r w postaci rem ini­ scencji czy ech literackich dotychczas nie w ykryto, ja k gdyby to całe głów ne cor- pus Byronowego dzieła dla C o n rad a nie istniało. W idocznie w ielka m asa później przeczytanego tekstu łatwiej osuw ała się w głąb niepam ięci, gdy w spom nienie lek­ tu r wcześniejszych pozostaw ało żywe.

Zapew ne też bezpośredni czytelniczy k o n ta k t z M ickiewiczem osłabł, albo po prostu zaniki, w okresie od 1876 — d a ta u tra ty kufra z polskim i książkam i w Haw - rze — aż do 1890 r,, kiedy w uja w k raju odw iedził. Przy tej ostatniej okazji za o p a ­ trzył się jed n a k w 4 tom iki w ydania G ebethnerow skiego z r. 1888, k tó re tow arzyszyły m u potem w dalszych p o d ró żach , aż d o ro zstan ia z zaw odem m arynarskim

(2)

(18 I 1894). W idziałem i przeglądałem te egzem plarze M ickiew icza w rezydencji pani C o n rad (T orrens) pod C an terb u ry i od niej otrzym ałem inform ację o ich losach.

W ten sposób przez n aw ro ty k u poecie, wczesne dośw iadczenie czytelnicze m ogło być n astępnie um acniane. O intensyw ności zaś krakow skich lektur, zwłaszcza w tra ­ gicznej końcow ej fazie ch o ro b y ojca, zaśw iadczył w ym ow nie sam C o n rad :

N ie w iem , co by się ze mm} sta ło . P rz y p u szcz am , że po p ro stu po dziecinnem u bym zbzikow ał, gdyby nie p asja c z y ta n ia [...] A le ja pasję tę m iałem [...] C zytałem ! A ch czegóż nie czytałem ! (ł d o n ’t k n o w w h at w o u ld have beco m e o f m e if 1 h ad n o t been a read in g boy (...) I suppose th a t in a futile ch ild ish w ay I w o u ld have gone crazy. B ut i w as a read in g boy (...) I read! W h a t did I n o t read !). Cf. N o tes on L ife and L etters. „ P o la n d R e v isited ” .

Cały ten okres polski, szczególnie zaś krakow ski (1869-1874), m a niezwykle znaczenie form atyw ne. P ow stała w ów czas żądza w ylotu na świat, lecz utw orzyła się zarazem ta cyw ilizow ana osobow ość, k tó ra stanow i głów ną atrakcję pism C o n ­ rad a. Sam przekaz tradycji literackiej, przez szkolę i dom udzielony, w dużej mierze ju ż sylwetkę przyszłego pisarza określił.

Z dystansu ja k i upływ czasu stw orzył, łatwiej nam dziś widzieć C o n rad a jak o „m ieszkańca E u ro p y ” w tym sensie, w ja k im jest „m ieszkańcem E u ro p y ” także By­ ron i oczywiście też a u to r tej form uły — M ickiewicz. Jest to m. in. idea w ątku pewnej tradycji filologicznej i retorycznej, szerszej niźli ojczysta, wywodzącej się z klasycz­ nego źró d ła i zdolnej, p o d piórem m istrzów , dziś także dosk o n ale potrzebom n o ­ woczesności służyć. N ajznakom itszym w zorem takiego artyzm u jest w nowszej litera­ tu rz e angielskiej A leksander P ope, p o eta, k tó reg o Byron czcił szczególnie. N ie tyle ja k o „ ro m a n ty k ” , ile ja k o k o n ty n u a to r tradycji rzymskiej poezji obywatelskiej i satyry, z w łaściwą tej poezji nieustraszonością to n u , jest dzisiaj dla nas Byron, w dacie swojej rocznicy, ciekawy. N a linii tej kontynuacji ustaw ić m ożna by bardzo luźną angielsko-polską filiację: H oracy — Pope — Byron — M ickiewicz — K ipl­ ing — C h esterto n — A u d e n ; na peryferii zaś tych analogii znaleźć by się też mógł, ja k o m istrz szyderstw a, z racji publicystyki swojej Józef C o n rad , a na dalszym jeszcze

w id n o k rę g u : k rak o w ia n in A d o lf N ow aczyński.

W ten w ątek tradycji w tajem niczyła C o n ra d a form alnie szkoła, lecz głębiej jesz­ cze dom rodzinny i zaplecze m urów krakow skich. O no sam o uczyniło sierotę na całe życie bogatym . O dobrodziejstw ie, ja k im było filologiczne gim nazjum , w spom ni C o n ra d po latac h z w dzięcznością:

Z a lat sz k o ln y ch w z n a k o m ity m g im n azju m g łęb o k o piliśm y z klasycznego źró d ła, a choć w ykład h isto rii z k o n ieczn o ści sk a ż o n y był ten d en cją filo g e rm ań sk ą, wiem , że wszyscy, ja k nas było sześ­ ciu set, o p ieraliśm y się c a łą m ocą tem u w pływ ow i (W hile I w as a boy in a g reat public school we w ere steeped in classicism to th e lips, a n d , th o u g h o u r h isto rical studies w ere n atu rally tin te d with G e rm a n ism , I know th a t all we boys, th e six h u n d re d o f us. resisted th a t influence w ith all o u r m ig h t).1

(3)

B Y R O N — M I C K I E W I C Z — C O N R A D 263

N ie m usiał zresztą być duch tego G im nazjum Św. A nny bard zo m ierny, sk o ro np. tem atem w ypracow ania m aturalnego m ogła być rola dziejow a Jo an n y d 'A rc, ja k tego ówczesne a k ta dow odzą.

Szkole — i późniejszym angielskim lek tu ro m a u to ró w z okresu b a ro k u — za­ wdzięcza C o n rad swoje u p o d o b an ie do w yw ażonych, ro zbudow anych zdań i do la- tynizm ów , k tóre są tak znam ienną cechą jego literackości. Ten efekt w tłum aczeniu ginie. Jak przetłum aczyć takie np. zdanie z Falka:

H e d ro p p e d on a stoo). bow ed his pow erful neck w hose n ap e w as red, an d w ilh his h a n d s stitch ed the air, lu d icro u s, sublim ely im becile a n d co m p reh en sib le.

W spółcześnie ze studiam i rozw ijała się nostalgia p odróżnicza, czem u w łaśnie to środow isko i ten o bręb m urów sprzyjały. P ow staw ał kształtujący się na m iarę sw o­ ich m arzeń m łody artysta. T a pseudo-izolacja o raz lektury i studium m a p lepszą były dla w yobraźni szkołą niż o trzask an ie z przygodą. A skrzydła u rastać m ogły w yo­ braźni tym pow abniej, że w idoki były tak realne. Świat stał przecież otw orem . Trudności ani paszportow e, ani w alutow e nie istniały, zabezpieczenie finansow e też było. N adchodziła jesienna, październikow a d a ta ro zstan ia z ojczyzną (14 X 1874). M oże w tych ostatnich dniach m iłośnikow i B yrona przychodziły n a myśl słow a p o ­ żegnania z Czajld Harolda: „D alej za słońcem , gdzie ja sn ą głowę w zachodnie p o ­ grążą piany! — Tym czasem słońce bywaj mi zdrow e, B ądź zdrow a, luba ojczyzno! [...]” . W sumie, dla u kształtow ania osobow ości był to bard zo pom yślny okres i nic nie m ogło zatrzeć ju ż tego p o loru. Lecz ten „ p o rtra it o f the artist as a young m a n " nie został jeszcze nakreślony.

Dwadzieścia lat później, w zaran iu nowej pisarskiej kariery, zaczął C o n rad szki­ cować coś w rodzaju a utobiografii, dzieje m łodzieńca, U k raiń ca ze wsi podolskiej, który czuje swoje pow ołanie artystyczne, szuka k o n ta k tu z cywilizacją zachodnią i przenosi się w ten świat zupełnie dla siebie nowy. Refleksje, ja k ie snuje w głów nych ogniskach tej cywilizacji, m ogą być pod o b n e do przeżyć m łodego K o n rad a K o rze­ niowskiego, lecz m im o to paralela zaw odzi: form acja um ysłow a C o n ra d a była z u ­ pełnie inna i może dlatego przestał się swoim rzekom ym sobow tórem interesow ać.

The Sisters pozostały fragm entem .

R ozpoznanie sfery aluzyjnej w utw orze literackim jest dla zrozum ienia utw oru bardzo ważne, ale nie p o trafim y zrobić tego m etodyczne. W szystko tu zależy od wrażliwości i pamięci, w artość zaś pierwszego odkryw czego w rażenia je st w yjątkow o duża. W dalszym to k u w eryfikacji pom ocne m ogą być k o n k o rd an cje specjalne, o b ej­ m ujące m ateriał wszystkich w yrazów i w szystkich zdań, w których te wyrazy się zn a j­ dują, dla każdego utw oru z osobna, ale w zakresie conradologii takich nie ma. W ielu niew yraźnych ech nie uchwycimy, choć w ydają się tw orzyć zn ajom ą a u rę ; albo n a ­ wet wyraźne aluzje w ym kną się uw adze dlatego, że pojaw ią się tam , gdzie ich nie oczekujemy. N iedosłyszane np. pozostało wyraźne szekspirow skie echo w „P o la n d R evisited": oto C o n rad , podczas przechadzki nocnej z synem po K rakow ie, widzi siebie w roli H am letow ego w idm a. Jak gdyby słyszał zw rócone dd zjawy pytanie: „ C o to znaczy, że ty, trup, [...] N aw iedzasz znów tę strefę blasków księżycow ych?"

(4)

(„ W h a t m ay this m ean, T h a t th o u , dead corse, again [...] R evisit’st thus the glimpses o f th e m oon H amlet a. I sc. 4). N iedw uznacznie tw orzy tę aluzję C onrad przez

echa w erbalne w yw oław cze: „m y ow n personality returning from an o th er w orld, as it were, to revisit the glim pses o f old m o o n s” , „stepped o u t into an em pty street, b rig h t w ith m oonlight. 1 was, indeed, revisiting the glimpses o f the m o o n ” .

Jeżeli k o re sp o n d u ją ze sobą 2 teksty różnojęzyczne, aluzja ściśle w erbalna w grę nie w chodzi, istnieć za to m ogą w utw orach o skom plikow anym artyzm ie, wiele znaczące analogie jakiejś charakterystycznej stru k tu ry idei albo obrazu. Dotyczy to w ielkiego m otyw u ciem ności.

S pośród m niejszych rozm iarem utw orów B yrona, M ickiewicz znakom icie wy­ brał do p rzek ład u 3 pozycje, których p ro b lem aty k a i wyraz nie przedaw niły się i wszy­ stkie w yw ołać m ogą rezonans pow ażny. A k tu aln a nadal na Zachodzie jest kw estia eutanazji, zawsze ak tu a ln a dla poety jest „zm ian a scen w idzenia” , i ciem ność też fascynuje po starem u. Szczególnie pow ażnie p o trak to w ał C o n rad właśnie Ciemność. W okresie w zm ożonego czarnow idztw a, k tóre rychło wypowiedzieć się m iało w Ją­

drze cemności, uznał tw ór w yobraźni B yrona za w iarygodny zupełnie obraz końca,

niejako p o dręczną swoją wizję koń ca św iata. T o zaufanie do poezji świadczyć może p o n iek ąd o jego krytycyzm ie, bo czem użby gorsza m iała być ta im ponująca k onkre­ tem wizja od rozm aitych pseudonaukow ych wieszczbiarstw równie płonnych? W tym w ypadku zaś w spółdziałać m ogły i przekład i oryginał harm onijnie. W liście d o C u nningham e G ra h a m 'a pisał, w tórując zarów no myśli, jak i wysłowieniu By­ ro n a :

th e e te rn a l decree [...] will extinguish the sun, the sta rs o n e by one, an d in a n o th e r in sta n t shall sp re a d a frozen d a rk n e ss o v er th e w hole u n iv erse.2

U B yrona:

T h e b rig h t sun w as ex tin g u ish ed , a n d th e sta rs D id w a n d er d a rk lin g in th e etern al space [...] and the icy e a rth S w ung blind [...] D a rk n e ss w as the universe

Lecz sugestyw na wizja zasiliła także i epicką w yobraźnię C o n rad a niektórym i swoimi m otyw am i. Byron przedstaw ił zagładę okrętów , k tó re butw ieją na m orzu u n ieru ch o m io n e przez brak w iatru, i zdziczenie ludzkości, k tó ra praktykuje ludo- żerstw o, aż w reszcie tylko dw aj zostają i także zginą, gdy ujrzą swoje tw arze w roz­ błysku dopalająceg o się o łta rz a :

O k rę ty bez żeglarzów p o ś ró d m o rz a tkw iły, M a szty ich k aw ałam i p a d a ły i g n iły

C h u d y k a rm ił się, je d z ą c ch u d szeg o o d s ie b ie ---I nareszcie

W szyscy ludzie w y m a r

li---Z o sta li d w aj o sta tn i — d w aj n ie p rz y ja c ie le

(5)

B Y R O N — M I C K I E W I C Z — C O N R A D 265

Ships sailorless lay ro ttin g by th e sea A nd th eir m asts fell d o w n p ie c e m e a lT h e m eagre by th e m eagre w ere d e v o u r 'd ---T h e cro w d w as fam ish ed by d eg rees: b u t tw o, A nd they w ere e n e m ie s

---C o n rad podjął te m otywy w Falku, noweli sporych rozm iarów , rów nież n ależą­ cej do tego okresu (1901), lecz w zakończeniu stw orzył antytezę, jak gdyby p ry m i­ tyw ną gloryfikację życia. „N ajlep szy ” ocaleje: ten, który p rzedostatniego pożre. Z darzenia przeniósł n a kad łu b statk u obezw ładnionego n a m orzu po utracie m asz­ tów i steru oraz uszkodzeniu m aszyn. C o n rad , ja k to w ykazał N o rm an Sherry, b a r­ dzo szczegółowo wyzyskał auten ty zm w łasnych w spom nień dla konstrukcji epi­ zodów w porcie i na lądzie (w B an k o k u ); ale n ik t nie w skazał źródła centralnego epi­ zodu na m orzu. W ydaje się, że jest ono liteackie i że C o n rad m otyw z B yrona w in­ tencji aluzyjnej wyzyskał dla uw ydatnienia k o n tra stu .

F ak tu ra poetycka H eart o j Darkness wyziera ju ż z tytułu, który jest m etaforą. Jeżeli jed n ak istnieje jak iś poetycki p ro to ty p , to tym źródłem nie może być B yrona

Ciemność, gdyż ciem.ność a b so lu tn a jest bez serca. Z istoty swej jest wszędzie je d n a ­

kow a i nigdzie się nie rozjaśnia i nie zagęszcza. O pisać jej nie może poezja, może co najwyżej oznajm ić jej n astan ie — lub odejście. N ajznakom itszy w nowszej poezji angielskiej i najczęściej cytow any w zór stw orzył Pope w sław nym zakończeniu p o e­ m atu The Dunciad, zw iastując erę, gdy wygaśnie iskra B oża w ludziach:

Ni iskry w lu d ziach , ni b ó stw a o d b la sk u ! C h a o sie! w ładza tw o ja p rz y w ró c o n a ; R zekłeś — i św iatłość ginie od — stw o rz o n a ; Jużeś, A n a rc h u w ielki, p o d n ió sł d ło n ie — I ciem ność w szechobecna w szystko chłonie.

N o r h u m an sp a rk is left, n o r glim pse divine! Lo! th y d re a d em p ire, C h a o s! is re sto re d ; L ight dies b efo re thy u n c re a tin g w o rd ; T h y h a n d , g reat A n a rc h ! lets the c u rta in fall, A nd u niversal d a rk n e ss bu ries all.

W swej powieści rozw inął C o n rad koncepcję biegunow o różną. Jest to ciem ność ustopniow ana, k tó ra w pewnym m iejscu się zagęszcza, m a swój ośrodek, swoje „ ją d ro ” (jak to uściślił w polskiej wersji tytułu C o n ra d ); ciem ność, n ad k tó rą może także jaśnieć słońce. Jeszcze przed opuszczeniem E uropy przeczuw a M arlow , że będzie to dośw iadczenie głębi, nie zaś bieg na przełaj:

T he best way I can explain it to you is by saying th a t, fo r a second o r tw o ,I felt as th o u g h in stea d o f going to th e ce n tre o f a c o n tin e n t. 1 w ere a b o u t to set o ff fo r th e ce n tre o f the e a rth (H eart. Ed. D en t, 60). N ajlepiej m ogę to w yrazić, jeśli pow iem , że przez p a rę se k u n d z d a w a ło mi się, że czeka m nie p o d ró ż nie d o śro d k a k o n ty n e n tu , ale d o śro d k a ziemi.

(6)

przy-godę taką, ja k ą opisał Juliusz Verne w znakom itej powieści Voyage au centre dc la

terre.

Z m ieniając w w ydaniu polskim tytuł, nie zm ienił C o n rad nic w tekście głównym, ale udzielił ważnej w skazów ki in terpretacyjnej: geograficzny klucz zastąpił poe­ tyckim . T ytuł angielski H eart o f Darkness brzm i ja k aluzja do najgłośniejszej książki S tanleya: In darkest Africa (1890), każe myśleć o sercu kontynentu, o Afryce Ś rod­ kowej. Ale Jądro nie leży na pow ierzchni — to inny kierunek spojrzenia:

W sam ym p rzep aści niezgłębionej śro d k u . W sam ym ciem ności n ajg ru b szy m z a ro d k u O sia d ł A ry m a n

W iąże się to z zespołem aluzji, k tóre bez takiego kontekstu nie byłyby zrozu­ m iałe, ja k np. ta, osoby K u rtza d o ty cząca: ,,H is w as an im penetrable darkness” („Jego żyw iołem była nieprzen ik n io n a ciem ność” ).

Jest także w tej kom pozycji drugi, uzupełniający układ ech infernalnych, rów no­ legły do biegu rzeki K o n g o : przyw odzą one n a myśl H ades W ergiliański, tę słabo ośw ietloną p odziem ną krain ę cieni, p łask ą jak lustro wód A cherontu albo Flege- tonu. Tę dziedzinę aluzji W ergiliańskiej rozpoznała dobrze Lilian Feder w szkicu:

M arlow ’a Descent into HelP, nie zw racano jed n ak uwagi na głębiej stru k tu raln ą dzie­

dzinę ech M ickiewiczowych.

N ad tą przepaścią m oże jed n ak jaśnieć słońce... „Z n ien ack a uczułem się przenie­ siony w ja k ą ś w yzutą ze św iatła strefę okropności niepochw ytnych: ulgą byłoby stanąć w obec dzikości szczerej, niezłożonej; tak ą ma praw o mieć byt wyraźny w słoń­ c u ...”

U d erza je d n a k u C o n ra d a uczuciow y chłód w sto su n k u do słońca, w opisach za­ ch o d u zwłaszcza. T o spraw a szersza niż zagadnienie kom pozycji jednego tylko utw oru. Z nał p o d o b n ą oziębłość M an fred :

A ty, w szechśw iata tego ja sn e o k o , T y, k tó re p atrzy sz n a w szystkich i w szystko

R a d u je s z — n ie z n a ciebie m o je serce. A n d th o u t, the b rig h t eye o f the universe, T h a t o p en est o ver all, a n d u n to all

A rt a delight — th o u sh in ’st n o t o n m y heart.

( M a n fre d I 2 w . 1 0 - 12)

Lecz C o n ra d nie potrzebow ał pożyczać tego sentym entu od B yrona; do dyspo­ zycji m iał własny, bardziej filozoficzny odcień :

K iedy [...] o sta tn ie żd żb lo traw y uschnie na struchlałej ziem i, człow iek h arto w n y dzięki zapraw ie zd o b y tej w w alce z n ied o lą i b ó lem , o b ró c i nic um n iejszo n ą św iatłość oczu sw oich na słońce sła b ­ nące (W hen [...] the last b la d e o f grass shall h av e died up o n a dying e a rth , m an, in d o m itab le by his

(7)

B Y R O N - M I C K I E W I C Z C O N R A D 2 6 7

train in g in resistance to m isery an d p ain , shall set this u n d im in ish ed light o f his eyes ag ain st th e feeble glow o f the su n ).4

Człowiek, większy od A rym ana, potrafi patrzyć w słońce, lecz nie potrafi, ja k tam ten „pom yślić o szczęściu bez k o ń c a ” ; w obec groźby szczęścia zastosuje unik. W yobraźnia C o n ra d a nie sięga tej sfery, k tó rą M ickiewicz w Widzeniu przedstaw ił ja k o realną. A u to r Heart o f Darknes stw orzył je d n a k sferę aluzji infernalnych, k tó ra bliżej spokrew nią ten utw ór z koncepcjam i M ickiew icza niż z wizją ciem ności u Byrona.

Cytaty

Powiązane dokumenty

William James nigdy nie praktykował jako lekarz, a dzień, w którym objął [...] stanowisko profesora psychologii na Uniwersytecie Harvarda w roku 1875, stał się datą

już sam sposób jego rozmnażania się je s t niezwykły, rozmnaża się bowiem stale i wyłącznie zapomocą partenogenezy (samca opisywanego owada dotychczas jeszcze

Coraz bardziej też do głosu dochodziło jej ujęcie historiozbaw cze.4 U ka­ zanie się książki W... Są to zresztą uw agi szczegółowe, dotyczące poszczególnych

[r]

◦ Gdy Adam Mickiewicz przyjechał latem 1819 roku do Tuhanowicz , rozpoczęła się ich wzajemna niespełniona i nieszczęśliwa miłość.. Wereszczekówna była bowiem już

Czy taka osoba istnieje i jest wiarygod- na w danej dziedzinie?... Jak rozpoznać

Zanim coś o kimś napiszesz, zastanów się, czy to samo powiedziałbyś

Jednostki gospodarki uspołecznionej w rozum ieniu art. Kodeks cy­ w ilny zawiera tylko jeden przepis, który może prowadzić do pewnego uprzyw ile­ jow ania tych