F I L O Z O F I A X I I — N A U K I H U M A N IS T Y C Z N O -S P O Ł E C Z N E — Z E S Z Y T 228 — 1991
Zakład Etyki
R ysza rd W iśn iew ski
NA M ARGINESIE A K SJO L O G II HENRY KA ELZENBERGA
Z a r y s t r e ś c i . Artykuł zawiera uwagi na temat niektórych aksjologicznych i etycznych rozważań Henryka Elzenberga oraz próbą oceny ich znaczenia dla rozwijania badań w poruszonym zakresie. Wybór zagadnień podyktowany został zainteresowaniami i punktem widzenia autora artykułu. Jednakże są to zagadnie nia fundamentalne aksjologii. Rozważane są przeto: pojęcie wartości, pojęcie war tości ujemnej, poznanie wartości. Z treści artykułu wynika zainteresowanie aksjo logicznym eimipiryzmem Henryka Elzenberga.
Z naw com polskiej aksjologii, e ty k o m i estetyko m , w iadom o 'było, że Elzeniberg m a n iejed n o do pow iedzenia w dziedzinie ich zainteresow ań. W skazyw ały na to n a jp ie rw przew ażnie niew ielkie, a'le ■zdradzające e ru d y cję i k u ltu rę filozoficzną, rozpraw y, spraw ozdania z odczytów , recenzje (często polem iczne), n a stę p n ie w ydane w 1966 r. w postaci to m u esejów i stu d ió w kry ty czn y ch , zatytułow anego P róby k o n ta k tu i, oraz tom u roz p ra w z filozofii i h u m an isty k i pod ty tu łe m W artość i człow iek 2. Nieco wcześniej polski czy teln ik m ógł zapoznać się jeszcze z dziennikiem filo
zoficznych zm agań E lzenberga z sam ym sobą; w kulturze..., w cza sie... T en filozoficzny a u to p o rtre t to K łopot z istn ien iem 3. U jaw niony został w n im głęboko osobisty c h a ra k te r filozofii, tru d szukania i fo r m ułow ania p raw d y o m o tyw ach i rac jac h naszych postaw w św iecie k u ltu ry . To u jaw n ien ie su b iek ty w n ej stro n y filozofii w cale jed nak nie su g e ru je subiektyw ności p raw dy, jako że przedm iot w iedzy w y d aje się m u ja k n a jb a rd zie j o biektyw ny, n iezależn y od nas.
P rzy g o to w an y p rzez B ogusław a W olniewicza i jego w spółpracow ni ków zlbiór k ilk u tekstów (szkiców, w ykładów ) Elzenberga, w cześniej nie znanych, arty k u łó w , analiz i w spom nień o n im w setn ą rocznicę urodzin filozofa, op ub likow any w 12 n um erze „S tudiów Filozoficznych” z 1986 r., upew nia n a s w oibu przekonaniach. A więc po p ierw sze w tym , że nie
1 H. E l z e n b e r g , Próby kontaktu. Eseje i studia krytyczne, Kraków 1966. 2 I d e m , Wartość i człowiek. Rozprawy z humanistyki i filozofii, Toruń 1966. 3 I d e m , Kłopot z istnieniem. Aforyzm y w porządku czasu, Kraków 1963.
m ożna w polskiej aksjologii znaleźć a u to ra , k tó ry by ta k w nikliw ie i w ie loaspektow o p roblem w artości rozw ażał, zm ierzając w istocie do sy ste mu. I po drugie, ta prólba o kreślenia swego stanow iska w zględem św iata ocen i w artości, prólba, k tó rą m ożna odczytyw ać jako w yraz potrzeb praktycznych, św iatopoglądow ych, nie dając w yniku, to znaczy — sy stem u, dała jed n ak „drogę”, doświadczenie. Tym dośw iadczeniem ze sw ej życiow ej p ró b y (drogi) poznaw czo-praktycznego uchw ycenia w artości Elzenberg dzieli się z nam i.
Co m ożna i trz e b a p rze jąć z tego dośw iadczenia? Co w jakiś czas po jego śm ierci o k azuje się lub m ogłoby się okazać w kładem w filozofię w artości w Polsce? Z aintereso w anie Elzenibergiem jest widoczne. Spis p u blikacji pośw ięconych jego twórczości ujaw n ia m iędzy in n y m i trz y rozp raw y doktorskie ,na tem at jego aksjologii (w T oruniu, G dańsku i W a rsz a w ie)4. N iniejsze rozw ażania nie zm ierzają do rek o n stru k c ji aksjologii Elzenberga. Są raczej w ybiórczą reflek sją nad tym , co w p rz e k o n aniu a u to ra w a rte jest d y sk u sji lub k o n ty n u acji. A u to r ty ch roz ważań, usiłując znaleźć sw oją odpowiedź n a dręczące go py tan ia z za k resu filozofii w artości i m etaety k i, jest prześw iadczony, że n ad poglą dam i Elzenberga koniecznie trzeb a się zastanow ić. O publikow ane w „S tu diach Filozoficznych” m a te ria ły arohiwa'lne i studia nad aksjologią auto ra K ło p o tu z istn ien ie m zobow iązują w łaściw ie ido tego.
W SPRAWIE POJĘCIA WARTOŚCI
H en ry k Elzenberg n ie był z pew nością w Polsce pierwszymi, k tó ry zagadnieniam i w arto ści się zajm ow ał, aczkolw iek jest praw dopodobne, że to o n pierw szy użył w naszej lite ra tu rz e nazw y „aksjologia” 5. Ju ż w 1910 r. ukazała się książka F. Znanieckiego Zagadnienie w artości w f i
lozofii. O ile jed n ak praca Znanieckiego, n ie w nosząc nic istotnego do
dy sk u sji n a d p ro blem am i w artości, je s t dla h isto ry k a aksjologii w Polsce raczej fak tem biblio g raficzn ym niż próbą podjęcia problem ów teorii w artości, to z kolei za w yraźnie aksjologiczną pracę należy uznać roz p raw ę h a b ilita c y jn ą W ładysław a T atarkiew icza O bezw zględności dobra z 1919 т . 6 Na początek naszego stulecia p rzy p ad ły także w yk łady z ety k i
4 Por. J. Z u b e l e w i c z , Bibliografia prac o Henryku Elzenbergu, Studia Fi lozoficzne 1986, nr 12, s. 165. Chodzi o następujące rozprawy doktorskie (maszy nopisy): J. B r o d a , Etyka Henryka Elzenberga, Toruń 1979; M. W o r o n i e с k i, Podstawy poglądów aksjologicznych Henryka Elzenberga, Uniwersytet Gdański, Gdańsk 1983; J. Z u b e l e w i c z , Filozofia kultury Henryka Elzenberga, PAN, Warszawa 1984.
5 Zwraca na to uwagę U. S c h r a d e , Aksjologia formalna Henryka Elzenber- ga, Studia Filozoficzne 1986, nr 12, s. 84.
K azim ierza Tw ardow skiego 7. Od recen zji ze w spom nianej ro zp raw y Ta tarkiew icza rozpoczyna się spis p u b lik acji M arii Ossowskiej, k tó ra , po dobnie jak E lzenberg o M arku A u reliu szu 8, pisała n a początku la t dw u dziestych o aksjologii s to ic k ie j9. Dalsze prace naukow e Znanieckiego, T atarkiew icza, O ssow skiej, później zaś K otarbińskiego i Czeżowskiego, stanow ią in te re su ją c y k o n tek st rozw oju aksjologii i teo rii ety k i w Polsce. S tu d ia porów na wc zo-kry tyczne nad poglądam i tych filozofów ujaw n iają rozm aite zbieżności i różnice, dając ty m sam ym pouczający i in sp iru jący m a te ria ł w yjściow y d'la dalszych p y ta ń w teorii w artości.
P odobnie jest z pojęciem w artości. C h arak tery sty czn e dla Elzenberga rozróżnienie w artości p erfek cy jn y ch i u ty lita rn y c h odnosi się do z n an e go rozróżnienia w artości bezw zględnych i w zględnych, k tó ry c h n a jg łę b szą — jak się tw ierd zi — analizę, prow adzoną z .pozycji teorii bezw zględ ności dobra, p rzed staw ił w łaśnie Tatarkiew icz. O baj filozofow ie czynią w artości (nie w n ik ajm y w szczegóły sam ego pojm ow ania term inów „ w ar tość” i „dobro”) c e n tra ln y m pojęciem aksjologii form alnej, ja k określa ogólną teorię w artości Elzenberg. Obaj d a li też jpolskiej aksjologii w y jątkow o p recy zy jn e rozw ażania n a d pojęciem w artości bezw zględnej (p e r fekcyjnej), do ujęcia k tó re j dochodzi się nie przez m etafizykę, ale przez analizę naszych ocen i w yodrębnienia tych, k tó re bezpośrednio w artość tę 'ujm ują.
Je d n a k Elzeniberg zdaje się dokładniej w nikać w istotę w artości. Nie znaczy to, że z n ajd u jem y u niego rozw ikłanie problem u definicji w a r tości, ale w ysiłek w (kierunku znalezienia sposobu zw iązania po jęć „w ar tości” i „pow inności” , w ysiłek p od ejm ow any zresztą jfuż p rzez I. K anta, jest poruszaniem się po w łaściw ej drodze. W arty k u le L es idées de
valeur et d ’obligation z 1934 ir. ujm ow ał Elzenlbeirg ten p rob lem n a s tę
pująco:
Wartość sama w sobie nie jest aini cechą, którą przedmiot powinien posiadać, ani żadną cechą w ogóle. Jest ona f a k t e m , że przedmiot jest taki, jaki powi nien być, a hiorąc sprawę najszerzej — jest zgodnością między stanem rzeczy istniejącym i stanem rzeazy powiinnym 10.
B ogusław W olniewicz pisze, że w to ru ńskich w ykładach z la t 1946/1947 pow iadał E lzenberg to samo: „W artość jest to re la c ja zgod
7 Por. (opracowane do diruiku przez I. Dąmbską wykłady z etyki K. Twardow skiego zamieszczone w „Etyce” nr 9, 12, 13, 20.
8 H. E l z e n b e r g , Marek Aureliusz. Z historii i psychologii etyki, Lwów — Warszawa 1922.
9 M. N i e d ź w d e c k a [M. Ossowska], Zarys aksjologii stoickiej, Przegląd Filozoficzny 1923, z I, s. 1—62.
10 Cyt. za B. W o l n i e w i c z , Myśl Elzenberga, Studia Filozoficzne 1986, nr 12, s. 62.
ności (takożsamości) m iędzy sta n e m rzeczy pow innym i fak ty czn y m ” и . D ecydując się n a polski d ru k fra g m en tu tego a rty k u łu (kom unikatu) w tom ie W artość i człow iek, daje a u to r w 'przypisie końcow ym w y jaś nienie:
W dalszym ciągu komunikatu usiłowałem wykazać, że „wartościowy” da się zanalizować ja!ko „taki, jaki powinien toyć”. Ale — wśród innych zarzutów raniej groźnych — w tym samym już tekście formułowałem następujący: jeśli nie ma oparcia w pojęciu wartości jako pierwotnym, nie można podać, d l a c z e g o , rze czy miałyby być takie raczej iniż inne. Powinność spadłaby „z nieba”; imperatyw „być takim a takim” byłby całkowicie bez podstaw. To minie skłoniło do znacz nej modyfikacji poglądu, który w teij pracy przedstawiłem i który wyznawałem później czas dłuższy. Doraźne na tym miejscu podanie zaszłych zmian nie wchodzi w rachubę; pogląd moono się skom plikował12.
Ten przypis p o w stał w p rzy b liżen iu trzydzieści lat po sform ułow aniu przez Elzenberga poglądu, iż w artość d a je się zanalizow ać za pomocą pojęcia powinności, i św iadczy o m odyfikacji pojęcia w artości. W jakim k ieru n k u ta m odyfikacja poszła, nie w iem y. A le B. W olniewicz zn ajd u je w n o tatk a ch Elzenberga do w ykładów toru ń sk ich z la t 1948/1949 in te resu jący fra g m en t dotyczący rozw ażanej rela cji w artości i powinności:
Można odwrócić stosunek i zdefiniować powinność przez wartość perfekcyjną. To się nie udaje [moim zdaniem — pisze Elzeniberg]; jednak, znowuż: możliwość takiej próby rzuca pewne światło na pojęcie powinności. (Wyjaśniają się wzajem nie). [...] To, co tu nie zadowala, to że poijęć wprowadzonych w Tełacji do siebie jest tylko dwa: a więc wielkie ubóstwo systemu 13.
W olniewicz tw ierdzi, że E lzenberg ibył bliski rozw iązania te j tru d ności, że należało p rzy jąć związek w artości i .powinności za aksjom at c h a ra k te ry z u ją c y jednocześnie oba pojęcia jako .pojęcia p ierw otn e. A poza ty m — jego zdaniem — m ożna u Elzenberga znaleźć dalsze aksjom aty. W olniewicz zw raca uw agę na rozróżnienie .^powinności b y tu ” i „pow in ności cz y n u ”. Ta pierw sza, zarazem p ierw otna, zakłada, że pew ne m ożli w e s ta n y irzeczy są „pow inne” i dopiero, jeśli znajdzie się jakikolw iek w ykonaw ca pow innego w pierw szy m znaczeniu, w tedy pow staje pow in ność uczynienia czegoś w tym k ieru n k u . P o n ad to w ym ienia jeszcze W olniewicz założenie istn ien ia sw oistej „woli autonom icznej”, w olnej od ulegania m otyw om biologicznym i em ocjonalnym , w oli nazyw anej też „im eta-em piryczną” 14. W ty m kontekście w w ykładach z la t 1946/1947 pisze Elzenberg: „ S tan ;rzeczy p o w in n y to taki, co do k tó reg o b y k a żd y podm iot chciał żeby był, gdyby posiadał wolę autonom iczną” 15. W związ
11 Ibid., s. 62.
12 H. E l z e n b e r g , Wartość..., s. 11. 13 B. W o l n J e w i c z , op. cit., s. 60. 14 Por. ibid., s. 60—61.
ku z pow yższym ujęciem zagadnienia w artości i pow inności W olniewicz dostrzega w E lzenbergu jednego z p rek u rsoró w przełom u w logice deon- ty c z n e j16.
J e d n a k logika deontyezna w ym aga sp ecjaln ych rozw ażań. Spójrzm y na in te resu jąc e nas zagadnienie w artości przez p ry zm at filozofii w a r tości. Z w raca tu ta j uw agę po trak to w an ie w arto ści n ie jako cechy p rze d m iotów czy przedm iotu, lecz jako sta n u rzeczy (przedm iotu). Rzeczy istn ieją tak, m a ją tak ie cechy, że są rzeczam i w artościow ym i. I takie w łaśnie p ow inny !być. A znow u odw rotnie: p o w in n y być takie, jakie w łaśnie, te sta n y rzeczy, tu i teraz są. W ty m znaczeniu — jeśli dobrze rozum iem y m yśl Elzeniberga — w artości są fak tam i. W artości są przeto fak ta m i odsłaniającym i się nam w ocenach, w sw oistym sposobie prze żyw ania św iata. Je śli więc nasze poznawczo-w olicjonaline ujęcie rzeczy w istości jest autonom iczne, to znaczy nie jest kierow ane pragnieniam i lub uczuciam i, to jesteśm y w sta n ie uchw ycić te n fak t, że sta n rzeczy jest taki, jaki pow inien być, i zarazem , że po w inien być taki, jaki jest. W sy tu a c jac h tego rodzaju m ożliwe są też odkrycia, iż rzeczy są takie, jakie nie po w in n y być, i — nie pow inny być takie, jakie są. P ro blem w artości sta je się w ten sposób zagadnieniem poznania w artości. Zagad nienie istnienia w artości w koncepcji E lzenberga mogłolby n a to m ia st być rozw ażane dalej w zw iązku :z ujęciem tego p ro b lem u przez T. Czeżow- skiego w k ateg o riach teorii transcendentaliów , czyli sposobów istnienia rzeczy.
Do kw estii poznania w artości p e rfe k c y jn e j w rócim y. W arto jednak zwrócić uw agę na to, że w śród w artości spoty kam y przede w szystkim u ty lita rn e , realizu jące nasze 'potrzeby i p ragnienia, odpow iadające na szym uczuciom. Poniew aż z podziałem na w artości perfek cy jn e i u ty lita rn e k rzy ż u je się podział na w artości ostateczne i in stru m e n ta ln e (pochodne), więc obszar dóbr u ty lita rn y c h rozw arstw ia się talkże na ostateczne i in stru m en taln e.
Wantceć utylitarną ostateczną ma to [pisał Elzenberg], co jestt samo bezpo średnio, ze względu 'na siebie samo pożądane, potrzebne albo przyjemne — instru mentalną zaś to, bez czego nie może być tego, co jest wartościowe ostatecznie17.
Ś w iat w artości u ty lita rn y c h jest św iatem nam aksjologicznie n a jb liż szym, św iatem , poprzez k tó ry w kraczam y w obszar w artości w yższych, doskonalszych, p erfek cyjn y ch , a jednocześnie d ający ch 'uzasadnienie w szy stk im po p raw n y m 'ujęciom m iejsca w arto ści u ty lita rn y c h w życiu czło w ieka. O ile w arto ści u ty lita rn e zaspo k ajają nasze po trzeb y i stąd czer
16 Ibid.
17 H. E l z e n b e r g , Wartość ostateczna i wartość pochodna. („Tekst żemło- sławski”, rozdz. V), Studia Filozoficzne 1986, nr 12, s. 21.
pią sw oje uzasadnienie, to w artości p e rfek cy jn e uzasadniają się sam e, sw oją k o n k re tn ą treścią. Ś w iat bliższych n a m w artości, jeśli jest obsza rem w spólnie w yznaw anych w artości, jest św iatem k u ltu ry . Je śli ktoś w prow adza w obieg określone w arto ści i wailczy o ich uznanie, znajd u je się, zdaniem Elzenberga, na tere n ie k u ltu ry . M otyw em takich s ta ra ń i realizacji jest sław a, uznanie, nagroda.
Wartość jest tu traktowana przez samego jej realizatora (twórcą) jako coś, co ma się prezentować na zewnątrz; od czego ma bić pewien blask budizący zachwyt paitrzącyah. [I wreszcie błysk dtliwa sentencja:] Kultura jest paradą war
tości 18.
Tym , co przek racza tak pojętą przez Elzenberga k u ltu rę i bierze się z innej, czyli eudajimonicznej m otyw acji, jest religia, k tó rą — ja k w ia domo — ro zu m iał o n n a swój sposób. Nie będziem y tu tego rozw ijać 19. Chcem y ty lk o wskazać, że w przeżybiach w artości p e rfe k c y jn y c h n a s tę puje, jak pisał, „m subs'tancjacja” w artości. Znaczy to, „ko n su m u je” się je w e w łasnym w nętrzu , „p rzetw arza” n a szczęście, ko n tem p lu je. Je st w ty m u jęciu sw oisty m istycyzm etyczny, perfek cjon izm o p a rty na abso lutyzm ie i obiektyw izm ie etycznym,. Ale czy to jest religia? Elzenberg staw ia sam ta k ie p y tan ie i odpow iada:
Jest to życie wewnętrzne', coś bliższego etyki (pojętej pozaspołecznie) niż re ligii. [ Fednakże:] Religijna, jest w tym absolutna samotność... [...] przyjęcie tej samotności i postanowienie Wbudowania w nią peini życia i szczęścia. [...] To jest akt religijny par excellence, przełom od „świata” ku temu, co nie jest „światem”, tylko jego przeciwieństwem. [...] Tym czymś jest tu własne wnętrze, [...] teren,
na którym ma się realizować wartość i świętość w.
W idać, że Elzenberg staw ia etykę w m iejsce religii, czyni z etyk i religię nieteistyczną. Ew olucja poglądów a u to ra K ło po tu z istnien iem jest in te resu jąc y m p rzy p ad k iem dokonyw ania się swoistego procesu alie n acji aksjologicznej. P o w sta je p rzeto p y tan ie, czy dążenie do o b iek ty wizm u aksjologicznego i absolutnego u jęcia w artości n ie prow adzi n ie uchronnie do takiego napięcia w sto su n k ach ze św iatem k u ltu r y (w sen sie przedstaw ion y m p rzez Elzenberga), k tó re jest napięciem sam otności, a zarazem czy nie prow adzi to do m isty cy zm u i subiektyw izm u etycz nego? P y ta m y o to, ale nie chodzi tu o k ry ty k ę om aw ianej filozofii w a r tości. O baw iam y się, że od ry w an ie w artości od k u ltu ry , a zwłaszcza
18 I d e m , M otywacja etyczna. (Wartość w religii i kulturze), Studia Filozo ficzne 1986, nr 12, s. 14.
19 Por. J. B r o d a , Etyka a religia w ujęciu Henryka Elzenberga, Zeszyty Naukowe Politechniki Śląskiej, Nauki Społeczne, z. 41, Gliwice 1985, s. 65—73.
takie ich o dryw anie, k tó re ra d y k a ln ie dzieli w artości ,na absolutne i w zględne (u ty litarne), prow adzi — jak się zdaje — do m istycyzm u perfek cji aksjologicznej lu b etycznej.
'KILKA UWAG O WARTOŚCI UJEMNEJ
E ty ka euro p ejsk a o p e ru je p rzede w szystkim k ateg o rią w artości do datniej. Dowodem tego jest, że term in „w arto ść” oznacza w łaściw ie ty l ko w artość dodatnią, zaś d la oznaczenia w artości u jem nej używ a się najczęściej term in u „an ty w arto ść ” lub „pirzeciww artość” (jak w olałby Elzenberg). Dobro i zło są jed n ak in n y m i pojęciam i tej -samej euro pejsk iej św iadom ości aksjologicznej; stosow ane są w sy tu a c jac h bardziej
em pirycznych, realnych, noszą w sw ej .historyczno-językow ej p ro w e niencji p rzed au g u sty ń sk ą trad y cję, odpow iadającą bardziej dośw iadcze niu niż spekulacji. Dobro i zło — to c h a ra k te ry s ty k i d w u przeciw staw nych aspektów w artości, to odm ienne c h a ra k te ry s ty k i jednakow o re a l nych procesów czy stan ó w rzeczy. Je d n a k augu styń sk a koncepcja zła nierealnego, zła jako b rak u d o b ra, w y tw o rzy ła i w ty m układzie p o ję ciow ym określone naw yki in te rp re ta c y jn e. S p rzy jała tem u i ta okolicz ność, że od S okratesa podnoszona jest k w estia tego, czy człowiek w ogó le m oże chcieć zła świadom ie.
Rozw ażania Elzenberga n a d w arto ścią u jem n ą sięgają podstaw tego ważnego i trudnego pro b lem u filozofii w artości. Niezależnie już od n a w yków językow ych p rz y jm u je on, że w artość d o d atn ia i w artość u jem n a nie są ró żn y m i charakterystykam i., lecz przeciw staw n ym i w obrębie w spólnie je obejm ującego ogólnego pojęcia „w arto ść”. W artość d o d a t n ią m a przedm iot, jeśli m a cechę wartoiścio t w ćrczą, ja k ą (pow inien mieć, n ato m iast w artość ujem ną m a p rzed m io t w tedy, g d y m a jak ąś cechę, k tó ra w yklucza posiadanie cechy pow innej. W artość u jem ną m a p rze d m iot, k tó ry legity m u je się posiadaniem cechy „ p r z e c iW p o w in n e j” . A n a lizując teorie sto su n k u cechy u jem nie w artościow ej do cechy dodatnio w artościow ej, odrzuca Elzeniberg teorię b ra k u o raz teorię sk rajn y ch m iejsc ina skali dobra i zła. Sw oje stanow isko p rzedstaw ia jako teorię „w ykluczania”, co znaczy, że kładzie się nacisk n a rela cję w ykluczania s i ę cechy w artościotw órczej przedm iotu dodatnio w artościow ego z cechą w artościo tw órczą przedm iotu ujem nie wartościowego.
W spółodniesienie w ylkuczających się cech w artościotw órozych nie jest całkow icie zw rotne. Jeśli bow iem imamy dw ie cechy ontycznie i lo gicznie w ykluczające się, zaś jedna z n ich rozpoznana została jako ce cha dodatnio wartościotwćircza, to n a m ocy w ynik ania logicznego w no- sim y, zdaniem Elzenberga, że d ru g a cecha jest ujem n ie w arto ścio tw ćr- cza; nie może jed n ak w zasadzie być odw rotnie. „Z w iedzy o w artości
do d atn iej w ynika tu w iedza o w artości u jem n ej; ale z w iedzy o w a r tości ujem n ej nie w ynika w iedza o w artości d o d a tn ie j” 21. W artość u jem
n ą przedm iotów po zn ajem y więc zawsze jakoś (pośrednio, zawsze w r e lacji jej w ykluczania się z d o datn io w artościotw órczą cechą danego p rz e d m iotu. Je śli cecha d w yklucza posiadanie przez p rzed m iot dodatnio w a r- tościotw órczej cech y c, to w nioskujem y, że cecha d jest u jem n ie w a r- tościotw órcza. Cecha d o d atn ia n ie jest rozpoznaw alna w te n sam sposób, nie jest neg acją cechy u jem n ej, nie je s t pochodna, nie zakłada wiedzy o cesze ujem nej.
Z tego, że przedmiot powitnien nie być taki a taki, nie wynika jeszcze, jaki powinien być. Wynika tylko,, że powinien mieć jakąś cechą wykluczającą d — chyba że mamy do koniecznego wyboru cechą с i cechą d (gdy wiiemy, że przed miot musi być с albo d, i że nie ma trzeciej alternatywy). Jeżeli natomitast przed miot może być albo d, albo c, albo q , albo ... albo cn, to niie wsemy, która z tych cech jest wartościotwórcza; wykluczenie której (z nich) przez d jest racją ujemnie wartośoiotwórczego charakteru tegoż d 22.
A zatem w rozpoznaw aniu zła w św ięcie E lzenberg z n a jd u je w isto cie elem en t poznania pośredniego, a p rzy n ajm n iej poznanie zła je s t zło żone, bo zakłada świadom ość tego, co pow inne. Rozpoznanie zła jest rozpoznaniem n eg acji dobra. C echy w ykluczające dobro p rzed m io tu są jednakow oż realn e, ale ich u je m n a w artościotw órczość jest niesam o dzielna, jest pochodna, albow iem jest n eg acją czegoś b ard ziej p ierw o tn e go w naszej św iadom ości — w artości d o d atn iej. E lzenberg zdaje sobie sp raw ę z takiego założenia, że św iat w artości zasadniczo „rośnie” i u ja w nia się naszy m in tu icjo m jako św iat dodatnich w artości, że p rob lem aty ka w artości zbudow ana jest n a pojęciu w artości pozytyw nej. A sikoro zło nie p rzed staw ia się naszej św iadom ości jako aksjologicznie sam odzielne (poznanie zła nie w ym aga osobnej intiuicji)25, to w olno wnosić, że nie stan o w i ono o drębnej jakości, sam odzielnej siły tego św iata.
ffie tylko n ie poznajem y zła w prost, ale i do zła w pro st n ie zm ie rzam y — tak ą in te rp re ta c ję m yśli Elzenberga d a je i ipojpiera n o tatk a m i z jego arch iw u m B. W olniew icz24. W św ietle ty o h no tatek 'radykalne zło n ie istnieje,
... człowiek na iskaii dobra i zła nie m oże zejść poniżej puntotu zero (nie jest to termomera.tr ze sitqpniami minus), [natomiast] ... wrogiem dobra jest natura (ów punkt zero właśnie), nie jiakieś samodzielne, przeciwstawne mu zło — nie diabeł, tylko Świnia25.
21 I d e m , Wartość ujemna, Studia Filozoficzne 1986, nr 12, s. 27. 22 Ibid.
23 Por. ibid., s. 24.
24 Por. B. W o l n i e w i c z , op. oit., rozdz. V, Antymanlcheizm, s. 70—73. 25 Ibid., s. 71.
N a tu ra jest o b o jętn a na w arto ści i popycha człow ieka w aksjologicz nie różnych k ieru n k a ch . Złem jest w y b ieran ie tego, co „przeciw pow in- ne” . A jeśli człow iek w y b iera to, w te d y czyni ta k nie ty le dlatego, że to jest złe, lecz z pow odu słabej lu b błądzącej woli. E lzenberg podziela, jak w y k azuje W olniewicz, klasyczny pogląd filozofii eu ro pejskiej, że „nie m a w św iecie w oli skiero w anej k u złu jako tak ie m u ” . W racając zaś do k o n stru k c ji Elzenberga tzw. „woli m eta -e m p iry c zn e j” , dopuszcze nie istnien ia rad y k alneg o zła w świecie rów nałoby się z p rzy jęciem w spółistnienia dw u odm iennych woli, jednakow o autonom icznych i ro zum nych, zarazem sobie przeciw nych, d o b rej i złej. Z daniem W olnie- wicza E lzenberg jest an ty m an ich eistą i odrzuca takie rozdw ojenie woli.
To, co z n ie znanych dotychczas tek stó w lulb n o tate k Elaenberga udostępnione o statn io zostało polskiem u czytelnikow i w raz z pierw szy m i in te rp re ta c ja m i stan o w i ch y b a najgłębszą w filozofii polskiej próbę an alizy zła. Nie m am y tu do czynienia z m onog rafią p rob lem u zła, lecz z usiłow aniem sam ookreślenia się filozofa w obec tego. szczególnie po w ikłanego zagadnienia. P ró b a ta nie może być n ie odniesiona do dw u w ielkich teorii zła w ystęp u jący ch w naszej k u ltu rz e — m anicheizm u i chrześcijaństw a. T rudno powiedzieć jednoznacznie, czy Elzeniberg m ie ści się ze sw oim i rozm yślaniam i n a d złem w pobliżu, w granicach jednej z ty ch teorii, czy m oże znalazł rozw iązanie pośrednie. Jego pesym izm , k tó ry — jak w ykazuje W olniewicz — nie jest ta k głęboki, sp raw ia nie kied y w rażenie zbliżenia z m anicheizm em . Now e te k sty św iadczą do b itnie o anty m anicheizm ie E lzenberga, a le to nie znaczy, że m ożna ty m sam ym jeigo m y śl um iejscow ić w nurcie chrześcijańskiej, o p a rte j n a augustynizm ie, koncepcji zła. U znanie, że świadom ość zła jest w końcu pochodna w zględem dobra, odrzucenie istn ien ia radykalnego zła, o d rzu cenie złej woli w człow ieku — to w szystko może przecież sugerow ać niezdolność od erw an ia się filozofa od anty czno-chrześcijańskiej in te rp re tac ji zła w świecie. O drzucenie teorii zła jako b ra k u dobra m oże w yda wać się niekonsekw entne lu b niezibyt w yraźne. J e d n a k E lzenberg n ie tw ierdzi, że „ b y t jest d o b ry ” i że zło jest w ybieraniem d ó b r niższych kosztem wyższych. Zło nie je s t u niego brakiem dobra wyższego, lecz istnieniem w przedm iocie cechy w ykluczającej dobro. J a k o intu icjo n ista n ie sn u je sw oich rozw ażań na podłożu m etafizy k i b y tu i dobra, ale p u n k te m w yjścia czyni poznanie i logikę w artości. To daje in n ą p e r spektyw ę, inne pojęcia, choć nie w yklucza zbliżenia ko nsekw encji obu teorii. N ależałoby spraw dzić m etodologiczne i etyczn e k onsekw encje teorii „ b ra k u ” i teo rii „w ykluczania się” . W ydaje się, że perfekcjonrzm ety k i chrześcijańskiej i je j soteriologia o raz p erfek cjon izm i soteryzm e ty k i Elzenberga k o resp o n d ują ze sobą w yraźnie. Ale o szczegółach n a
W rozw ażaniach n a d w arto ścią u jem ną i jej pochodnym c h a ra k te re m wobec dohra Elzenberg powiada, że ty lko w takim p rzy pad ku , kiedy przedm iotow i m ogą d y sju n k ty w n ie przysługiw ać dwie cechy, zaś jedna z n ich jest ujem na, to w ted y w olno n am wnosić, że d rug a z n ich jest cechą dodatnio w artościotw órczą. Je d n a k ch y ba i wówczas ;nie zgodziłby się z tezą, że w iedza o złu jest p ierw o tna, że zło rozpoznane zostaje in tuicy jn ie, nato m iast dobro poznane jest pośrednio — jako opozycja zła lu b przez zanegow anie zła. E lzenberg zdaje się zresztą w spom inać o ta kich sy tu acjach jako w y jątk o w y ch , skoro w głów nej linii sw ojego rozu m ow ania nie uw zględnia k onsekw encji sytuacji, kiedy, jak p rzy zn aje, m ożliw e jest dochodzenie do w iedzy o tym , jak i przedm iot pow inien być, :na* podstaw ie analizy jed y n ej cechy w ykluczającej istn ien ie cechy u jem nie w artościotw órczej. Jego rozw ażania są zresztą bardzo uibogie w przy k łady . Z koCei uży ty w W artość u jem na p rzy k ła d w ykluczania się m ądrości i głu po ty ,nie w y d a je się dalekim od charak tery zo w an ia w łaśnie ow ej w y jątk o w ej sy tu acji. Nasze oceny w y d ają się zresztą z re guły d y sju n k ty w n e; albo coś jest dobre, albo złe. Czy to samo dotyczy cech w a r tośc io t w ór с zy c;h , tak ic h jak: szlachetność i nikczem ność, opano w anie i im pulsyw ność, uczciwość i nieuczciw ość, b o h aterstw o i tchó rzostwo? Nie m nóżm y przykładów , a odw ołajm y się do podobnej listy i s tru k tu ry cnót ety czn y ch u A ry sto telesa czy do T. K otarbińskiego listy cnót c h a ra k te ry z u ją c y ch jego id ea ł „opiekuna spolegliw ego” .
W pow yższym kontekście w arto , ja k sądzę, postaw ić p ytanie, czy dośw iadczenie zła lu b p ierw o tn a świadom ość zła nie stanow ią, w b rew Elzenbergow i, in tu icji aksjologicznych tego samego' rzędu , co in tu icje w artości dodatnich? Czy nie jest często tak, że w iem y, iż nie pow inno być, ta k jak jest, choć zarazem nie w iem y, jak być pow inno? Czy nie rea g u jem y jakąś repuCsją n a okrucieństw o, głupotę, podłość, m an ip u lację d ru g im człow iekiem ? Czy zawsze w artość u jem na m usi być n e gacją w arto ści dodatniej? Ju ż z tych przykładów widać, że obok nie- -ucaciwości, m e-spraw iedliw ości m ożna w ym ienić cechy u jem n ie w a r- tościotw óreze, k tó re ofbywają się doskonale bez negacji. A znow u w śród cech d o d atn ich z n ajd u jem y takie, k tó re są neg‘acją cech ujem ny ch, np. nieustrasKoność, niepodległość czy bezinteresow ność. Języ k odzw ierciedla w ielorakie m ożliwości i form y dośw iadczania dobra i zła, pow inności i tego, co jest zmazą, grzechem , zakazem 26. E tyce europ ejskiej w ogćle m ożna zarzucić lekcew ażenie bądź spychanie na d alszy p la n p ro b lem a ty k i zła i w ysuw anie ideału w artości n a czoło. Z apom inam y, że ideały i dyw agacje n a d dobrem często są a b strak cy jn e, n ato m ia st zło jest
26 Por. P. R i c o e u r , Symbolika zła, przekł. S. C i c h o w i c z , M. O c h a b , Warszawa 1986,
k o n k retn e. P on ad to tru d n o w yobrazić sobie istotn e przeobrażenia św iata i ludzi pod w pływ em ideałów czy perfekcjonistycznej m o ralisty k i (choć były czasy, gdy w ielu to pociągało); z kolei zło w yw ołuje sprzeciw , ruch, poszukiw anie sposobów ograniczenia. P ro b le m a ty k a zła zasługuje n a rze teln e i w ieloaspektow e b adania. Elzeniberg w ykonał k ro k w ty m k ie ru n k u , ale nie w yszedł i nie był w stanie w yjść, poza szerokie ram y antym anichejsfkich koncepcji zła. S p o ty k am y jedn ak w jego rozw aża niach jed n ą z ciekaw szych i w nikliw szych prób obrony poglądu o nie-
sam oistności zła.
O POZNAWANIU WARTOŚCI
A ksjologia stała £ię sam odzielnym działem filozofii z chw ilą odrzu cenia w ielow iekow ej p ra k ty k i u p raw ian ia rozw ażań n ad w arto ścią w ści słym zw iązku z m etafizy k ą i filozofią człow ieka zależną od m etafizyki. Nowy p u n k t w yjścia, k tó ry uczynił świadomość w arto ściującą, jej treści, zagadnieniem pro b lem aty zu jący m filozofię w artości, p rzyczynił się do w ielokierunkow ego jej rozw oju. J a k w s tru k tu rz e n a u k filozoficznych teo ria poznania, ta k w reflek sji n ad w artościam i p ro b lem aty k a poznania stała się czynnikiem dynam izującym rozw ój badań. Podobnie jest z aksjo logią E lzenberga: poznanie w artości (epistem ologia w artości) stanow i jąd ro całej aksjologii, jej n ajw ażniejsze zagadnienie.
A ksjologia rozw ijana w zw iązku iz teorią poznania czy teo rią św ia domości zawsze stanąć m usi przed p roblem em obiektyw izacji i u n iw er- salizacji jednostkow ych, su b iek ty w n y ch i niepew nych rozpoznań w a r tości czy jakichkolw iek orzeczeń w artościujących. J a k wiadomo, tylko część filozofów w artości, etyków i estety kó w , z n a jd u je n iesu biek ty- w istyezne k on sekw encje subiektyw nego p u n k tu w yjścia. N ie wszyscy dostrzegają w w arto ściach coś w ięcej niż d eterm in ow an y jedynie pod m iotowo zespół ocen. Je d n a k p rzy tak im ujęciu zagadnienia, jeśli się nie chce być n ih ilistą, fo rm u łu je się już to jakieś aksjom atycznie p rzy
ję te zasady u niw ersalizacji (a zarazem selekcji) su b iek ty w n y ch ocen, jak w p rzy p ad k u J . P. S a r tr e ’a, już to poszukuje się dom inanty, jakiejś ten d en cji w obrazie społecznych dążeń, jak czyni to M. Schlick. Elzen berg dostrzega podm iotow e d e te rm in a n ty ocen i sądów w artościujących, ale zasadniczy w ysiłek aksjologa, jego zdaniem , m usi być uk ieru n k o w a n y n a uchw ycenie d e te rm in a n t poznania w artości. P rzejście od zasadni czo su b iek tyw n y ch ocen do uchw ycenia w nich przedm iotow ej — i w ty m sensie o b iek ty w n ej — w artości dokonuje się u niego, jak u każdego in tu icjo n isty , n a zasadzie założenia, że oceny n ie stanow ią p ro je k c ji n a szych uczuć, sądów czy pragnień, lecz in fo rm u ją nas o sta n a c h rzeczy, w yw ołując w nas uczucia, sądy, prag n ien ia. Założenie to, leżąc u pod sta w oczyw istych przedm iotow o in tu icji w artości, potw ierdzan e jest w
rów nie in tu icy jn ie uzasadnionych sądach o przedm iotow ej ważności czyli obiektyw ności ow ych in tu icji w artości. I wreszcie aksjologia zna liczne p róby pow rotu na pozycje o b iek ty w izm u i absolutyzm u, polegające w istocie n a pozbaw ionych podstaw logicznych, ale praktyko w any ch , podstaw ieniach w yjaśn ień antropologicznych czy n a w e t m etafizycznych w m iejsce uzasadnień przyjim ow anych 'intuicyjnie lulb aksjom atycznie ocen i zaisad. E lzenberg u p raw ia także antropologię w artości, ale nie tra k tu je jej jako uzasadnienia sw ej aksjologii. Czynią to przedstaw iciele niek tó ry ch odm ian ety k i d eterm in o w an ej św iatopoglądow o, d la k tó ry ch wiodące tezy antropologii, historiozofii czy m etafizyki s ta ją się nie tylko tezam i teoretycznym i, ale i ra c ja m i uzasadniającym i głów ne w arto ści system u.
'W k ontekście rozw oju aksjologii jako w ysiłku skierow anego na o p ra cow anie i zobiektyw izow anie treści naszego dośw iadczenia w arto ściu jącego (i oceniającego — co Elzenberg odróżnia), m am y, w p rzy p ad k u rozw ażanej tu koncepcji, do czynienia ze stanow iskiem w a rty m studiów . N iezależnie od tego, czy p rzy jm iem y całkow icie przedm iotow e zd e te r m inow anie w artości, czy też jej relacjo n aln e (podimiotowo-przedmioto- we) w ystępow anie, zm aganie się Elzenberga z poznaniem złożonego św ia ta w artości, i w arto ścią p e rfe k c y jn ą przede w szystkim , m oże stanow ić pouczające studium . Na n iek tó re zagadnienia sp ó jrzm y jed n ak d okład niej.
A u to r zbioru ro zp raw W artość i człow iek św iadom y jest niedoskona łości n aszych in tu ic ji dobra i piękna. Nie ulega w ątpliw ości, że zna też k ry ty k ę intuicjonizm u. Ale E lzenberg w ie także, iż jakaś „ostateczna in sta n c ja ”, jakieś źródło danych m usi b yć p rzyjęte. D la dyscyplin w a r tościujących ty m i danym i isą etyczne i estetyczne w artościow ania oraz oceny. Są one analogicznie przyjm ow ane, jak sądy spostrzegaw cze w p ro cesie k ształto w an ia się naszego obrazu św iata 27. Intu icjon iam tow arzyszy etyce od m o m en tu jej narodzin jako p ro b le m aty k i filozoficznej. O nie m ożności zbudow ania e ty k i (i ch yb a w ogóle — aksjologii) m etodą anality czn o -d ed u k cy jn ą p rzek o nu jem y się już ma podstaw ie studiów n ad ety k ą A ry stotelesa, k tó ry przecież w m om entach kom plikow ania się czysto racjo n aln y ch sposobów k ształto w an ia w iedzy etycznej w skazuje na rolę dośw iadczenia i in tu icji m oralnych. H istoria ety k i jest histo rią grom adzenia zarzutów i arg u m en tó w n a rzecz intuicjonizm u. E lzenberg w y stąp ił w Polsce z in tu icjon istyczn ą te o rią poznania w a rto ści już w lata ch trzyd ziesty ch i — jeśli nie liczyć koncepcji Ł. P e tra - życkiego czy apriorystycznego intuicjon izm u Tatarkiew icza, k tó rz y sfo r m ułow ali nieco inne ujęcia poznania w artości — była to pierw sza a n ty
-27 Por. H. E l z e n b e r g , Etyka jako dyscyplina wartościująca, Pion 1936, nr 10 (przedruk: Wartość..., s. 33—42).
pozytyw istyczna w y k ład n ia em piryzm u aksjologicznego. Być m oże pod w pływ em 'właśnie Elzenberga pow stała pod koniec la t czterdziestych T. Czeżowskiego koncepcja e ty k i jako n a u k i em pirycznej, najbliższa tu om aw ianej w płaszczyźnie epistem ologicznej. Nie m a tu m iejsca na p rze śledzenie k o relacji i różnic obu koncepcji em piryzm u aksjologicznego, ale w a rto zwrócić uw agę na niepew ność i spraw dzalność in tu icji w artości u obu teorety ków , n a in te le k tu a ln y c h a ra k te r dośw iadczenia w artości, na możliwość indukcyjn eg o uchw y cen ia cech w artośeiotw órczych czyli k ry te rió w w artości (u Czeżowskiego), na konieczność zajęcia „postaw y o cen iającej” jako w aru n k u poznaw ania w artości 28. Postaw a ta w ym aga doskonalenia.
Ddbro w świecie [notował Elzenberg] odkrywamy w miarę, jak sami stajemy się lepsi. [I dodawał:] ... organem poznania świata jako wartościowego jest war tość osobista poznającego29.
Czyż m ożna lepiej w yrazić specyfikę i w aru n k i funkcjonow ania ro zum u praktycznego, jego zw iązek z wolą? Z n ajd u jem y tu opozycję wzglę dem pog lądu ch a ra k te ry sty c z n e g o dla w spółczesnej etyki, że m ożliwe jest ustaw ianie drogow skazów bez konieczności jednoczesnego p ra k ty k o w ania w yznaczanej drogi. Nie m ożna chyba inaczej rozum ieć p o p u lar nego w śród części etyków pow iedzenia M. Schełera, że drogow skazy nie chodzą. E lzenberg idzie więc śladem jednego z istotniejszych tw ierd zeń ety k i A rystotelesa.
W E lzenbergow skiej epistem ologii w artości zw raca uw ag ę w ysiłek w k ła d a n y p rzezeń w u jaw n ian ie i elim inację czynników zakłócających popraw ność p rocesu oceniania. O m aw iając w y kład y z epistem ologii w a r tości U. Schrade nazyw a to „m etodyką ocen ian ia” . Je d n y m z zaleceń tej m etodyki jest w łaśnie asceza, k tó ra polega na k o ncen tro w aniu się n a celach wyższych. Inne d y rek ty w y m ów ią o konieczności w szechstronnego poznania przedm iotu ocenianego oraz o porów n yw an iu w łasnych sądów o w arto ści z sądam i in n y ch osób, zwłaszcza ludzi k o m p eten tn y ch 30.
P ro b lem w;.‘ru n k ó w w y d aw ania p o p raw nych ocen nie jest zagadnie niem now ym . Je śli A ry sto teles pow iadał, że nie m oże wiedzieć, co jest dobre, k to n ie jest dzielny etycznie; jeśli K a n t w ym agał dla orzeczeń m o raln y ch bezinteresow ności — to w spom inam y tu tylko dw a w ielkie p rzy k ła d y o k reślan ia w aru n kó w ko m p eten cji w artościow ania. H istoria etyki, zwłaszcza ety k i intuicjonistycznej, m ien i się podobnym i usiłow a niam i.
28 Por. Т. С z e ż o w s к i, Etyka jako nauka empiryczna, [w:] i d e m , O dczyty filozoficzne, Toruń 1969.
29 Por. H. E l z e n b e r g , Kłopot..., s. 270. 30 Por. U. S с h η a d e, op. cit., s. 96—97.
Elzenberg — nie będąc może o ry g in aln y — sn u je sw oje rozw ażania toreim zbliżonym jed n ak do tego, jak i w ytyczali ci, k tó rz y w yznaczali k ieru n k i rozw oju ety k i. Toteż, jeśli jego m eto d y k a w artościow ania jest ew identnie re z u lta tem osobistych p rzem yśleń tw órczych, w tedy te n spo sób u p raw ian ia filozofii w artości zyskuje jeszcze jedno p otw ierdzenie w poglądach m yśliciela 'rzetelnie studiującego p o dstaw y sw ej dyscypliny. W ty m kontekście n ależy też widzieć i ocenić pogląd Elzenbenga n a rolę o b razu św iata, znaczenie sposobu i zak resu Widzenia p rzedm iotu dla w ydaw ania p o p raw n ej oceny. O braz przedm iotu rz u tu je n a treść i k ieru n e k oceny.
Ocena eftyczna (głosił) jest więc w samym swym istnieniu zależna od realnego istnienia pewnych rodzajów przedmiotów, [od przeikanań na temat ich istnienia w świecie. Następnie:] Zależnie od tego, jak przedmiot widzimy, inaczej go oce niamy 3X.
W ypowiedzi te ogran iczają szeroką in te rp re ta c ję poglądu o n ieza leżności ety ki od religii. P rzek o n an ia św iatopoglądow e d e te rm in u ją p rze cież nasze w idzenie zakresu i s tr u k tu r y ocenianych obiektów św iata. Je d n ak Elzeniberg jako in tu icjo n ista i zw olennik e ty k i autonom icznej nie tw ierdził — jak m ożna się zorientow ać — że tre śc i opisow o-teore- tyczne w naszym w idzeniu św iata u zasadniają oceny tego św iata. Sądził raczej, że ob raz św iata w yznacza granice naszych ocen: k to nie znajdu je
w św iecie Boga, ten n ie widzi m iejsca dla n o rm reg u lu jąc y c h stosunek do Boga. Ale czy to nie jest już rozstrzygnięcie aksjologiczne?
W re z u lta c ie E lzenberg nie pyta, czy oceny są praw dziw e, lecz in te resuje się ich p o p raw n y m 'uzasadnieniem . Stoim y razem z nim wobec
stru m ien ia in tu icji w artości, ale zarazem n ie w iem y do końca, co jest napraw dę dobre. Z akładam y przedm iotow ość i bezw zględność w artości, a zn ajd u jem y ich probabilistyczne uzasadnienie.
31 H. E l z e n b e r g , Zależność i niezależność etyki od obrazu świata, Znak 1978, nr 284, s. 165 i 169. Por .także i d e m , Spór o zależność etyki od religii, Znak 1978, nr 284, s. 171—182.