• Nie Znaleziono Wyników

"Wszystko za Everest. Katastrofalny sezon 1996 w relacji naocznego świadka", Jon Krakauer, Warszawa 1998 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Wszystko za Everest. Katastrofalny sezon 1996 w relacji naocznego świadka", Jon Krakauer, Warszawa 1998 : [recenzja]"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Sas-Nowosielski

"Wszystko za Everest. Katastrofalny

sezon 1996 w relacji naocznego

świadka", Jon Krakauer, Warszawa

1998 : [recenzja]

Bibliotheca Nostra : śląski kwartalnik naukowy 2/2, 56-57

(2)

Bibliotheca Nostra

56

Krzysztof Sas-Nowosielski

Jon Krakauer. Wszystko za Everest. Katastrofalny sezon 1996 w relacji naocznego świadka. Warszawa, 1998.

Tym razem – po części ze względu na zbliżające się wakacje – zdecy-dowałem się sięgnąć po literaturę memu sercu najbliższą, bo związaną z największą i od lat niemijającą pasją mojego życia, mianowicie literatu-rę górską. Wprawdzie zasoby naszej Biblioteki nie są w nią jakoś szcze-gólnie obfite, ale da się znaleźć kilka interesujących pozycji. Jedną z nich jest Wszystko za Everest Jona Krakauera. Nie jest to jednak bynajmniej opowieść o wysiłku, zmaganiach i triumfie, z czasem być może przeplata-nymi jakąś nitką grozy, jak chyba często nam się kojarzy literatura gór-ska. To opowieść o Tragedii przez duże T, ale wartościowa dlatego, że ka-rze zadać pytania o nasz stosunek do żywiołu, do którego współczesny człowiek coraz częściej zdaje się tracić należny mu szacunek, zastępując go myśleniem na wskroś konsumpcyjnym („a taka góra to, za przeprosze-niem, ile kosztuje?”). Wejście w środowisko górskie, do tej pory zarezer-wowane dla nielicznych, relacji klient (ten, który płaci i życzy sobie po-stawić swoją nogę na Evereście, ewentualnie z braku kasy na jakiejś in-nej, byle równie imponującej i ładnie na zdjęciach z wakacji wyglądającej górze) – sprzedawca (przewodnik górski, który sprzedaje towar pod na-zwą: zdobywanie szczytów), z jednej strony zaowocowało znacznym wy-dłużeniem listy pogromców najwyższej góry świata, z drugiej – drama-tycznym strywializowaniem górskiej wspinaczki. Skoro tylu ludzi wcho-dzi, ot nawet taka pani z telewizji, której imienia tu nie wspomnę, to hulaj dusza piekła nie ma. Lektura Krakauera jest bolesnym przypomnieniem, że to jednak nie do końca tak i że góry mogą być nie tylko atrakcyjnym

(3)

Recenzje 57

tłem z wakacyjnej fotografii. Wyczerpująca, zachowująca chronologię wy-darzeń, relacja z jednego z najbardziej tragicznych sezonów w historii ludzkiej działalności w górach wysokich, stanowi bogaty materiał do przemyśleń i ważny głos w dyskusji na temat tego, jak daleko możemy posunąć się w komercjalizacji gór. Jak na ironię autor trafił w opisywa-nym sezonie na Everest właśnie po to, by na zlecenie magazynu „Outside” przygotować materiał o tym niepokojącym zjawisku. Tym samym stał się bezpośrednim świadkiem wydarzeń, które kosztowały życie ponad dzie-sięciu osób, w tym dwóch doświadczonych przewodników, z których jeden Nowozelandczyk Rob Hall szczycił się wprowadzeniem na szczyt ponad czterdziestu klientów! Polecam tę książkę nie dlatego, lub nie tylko dlate-go, że stanowi rzetelne źródło informacji o tej słynnej tragedii, ale przede wszystkim dlatego, że jej lektura boleśnie przypomina o kosztach, o któ-rych czasami nie chcemy pamiętać.

Dr Krzysztof Sas-Nowosielski jest pracownikiem Katedry Humanistycz-nych Podstaw Kultury Fizycznej AWF w Katowicach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

dany prostokąt miał pole

„Korowód” to dla mnie takie perełki, które po prostu można w każdej okoliczności, w każdym systemie, w każdym ustroju zaśpiewać i zawsze to będzie aktualne. Data i

Ja przychodzę, widzę, że jest mama, ucieszyłem się, mówię - mamo jestem, a mama tak spokojnie do tych gospodarzy mówi: „A mówiłam wam, że duch Józka mi się ukaże”,

Miałem za sobą osiem lat w niemieckich i komunistycznych obozach, i więzieniach, miałem pisemne potwierdzenie, że byłem przez komunistów niesłusznie skazany, poglądów

Mężczyźni tego nie wykonują, bo to jest bardziej takie precyzyjne i boją się tej roboty dokładnej.. I właśnie dlatego mi zazdrościli, ale ja sobie robiłam i na Zielonej jak

Mój pierwszy aparat, którym bawiłem się już, powiedzmy, świadomie, to właśnie Zenit E.. Był bardziej

Pozorują drobną kradzież po prostu i później mówią, że tutaj gdzieś w klatce drugiej było podobnie, i myśmy się dowiedzieli od kogoś z innej klatki.” Ja oczywiście nie

Uznałem, że lepiej robić coś pozytywnego, pisać o kimś dobrze, nie dla propagandy, ale żeby pewne osoby czy postawy dowartościować.. To było chyba lepsze